wtorek, 28 października 2014

Ciekawostki



Ks. Jan Sikorski komentuje podaną przez „Wyborczą” wiadomość, że przybyło powołań do seminarium: „Na glebie zroszonej krwią i potem, obficiej wzrastają nowe powołania. Przecież takie wydarzenia, jak śmierć ks. Jerzego Popiełuszki, powodują, że polska religijność trwa, ma swoją głębię”! Narzucają się dwa wnioski. Aby było lepiej, konieczna jest nowa śmierć (zabójstwo) polskiego księdza(?!) Drugi, kim w takim układzie są ludzie pokroju Piotrowskiego, Pękali czy Chmielewski? Czyżby urastali do rangi „dobroczyńców” Kościoła?


Wojewódzki znów pluje na Kościół” i kilka ciekawszych tez cytowanych przez Frondę: „Kościół przestał być narzędziem Chrystusa, a stał się narzędziem chytrusa”, „Kościół jest jak McDonalds - przede wszystkim liczy klientów”. A wszystko z powodu obecności Wojewódzkiego na pogrzebie Anny Przybylskiej, gdzie usłyszał takie słowa jak: „Bóg jest miłosierny i łaskawy”, bo jego zdaniem, matkę trojga dzieci może zabrać tylko „bezlitosny egoista”. „Kościół nie zajmuje się tym, kto odszedł, nie zajmuje się jej rodziną i bólem. Kościół zajmuje się sobą (...) Jak usłyszałem słowa ’Przeprośmy za nasze grzechy’, to aż zacisnąłem pięści z bezradności.” I tu mała niekonsekwencja: „A kiedy wy przeprosicie za swoje [grzechy] – za obłudę, pedofilię, zachłanność i bizantyjski styl życia?” Ogólnie mocne i trudno coś tym słowom zarzucić. Aż dziw, że Fronda na artykuł się zdecydowała. Pewnie po to, aby wzmocnić nienawiść katolików do tego ateisty. Nic tak dobrze w tym względzie nie działa jak kilka słów prawdy.


Deo gratias” – to za fakt, że co trzeci kapłan w Europie jest Polakiem. Polska jest ostoją katolicyzmu, mimo, że od 1991 roku zamknięto aż 12 wyższych seminariów duchownych! Z powodu coraz mniejszej ilości chętnych. Dziwi tylko, że to również czas pontyfikatu Jana Pawła II. 


Źródło cytatów: Fronda 1 ; Fronda 2 ; Fronda 3

poniedziałek, 27 października 2014

Droga duszy po śmierci.



Koniecznie przeczytaj!” - tym mnie zachęcono. Artykuł dotyczy prawosławia, więc jakby mniej ciekawy, ale w końcu też chrześcijaństwo i Wszystkich Świętych blisko. W dodatku tekst strasznie długi i ciężko strawny. Nie polecam, za to wybrałem kilka perełek.
Na początek dobre pytanie: „Życie nasze byłoby bezcelowe, gdyby kończyło się śmiercią. Jaka korzyść byłaby z cnoty i dobrych uczynków?” A czymże się to nasze życie kończy, jak nie ową śmiercią? I od razu nasuwa się poważne zastrzeżenie. Dobre uczynki i cnota są skutkiem dbałości o wieczne życie? Nic tak z normalnej, bezinteresownej dobroci i samej chęci bycia cnotliwym? Czysty egoizm ma być drogą do nieba?
Nie jestem w stanie zrozumieć akapitu o nijakim abba  Doroteuszu, który miał mówić: „(...) dusze pamiętają wszystko, co było tutaj, i słowa, i czyny, i myśli i niczego z nich nie mogą wtedy zapomnieć. (...) w ten dzień [śmierci ciała] zginą wszystkie myśli ich, mówi się o myślach dotyczących świata tego, to znaczy budowania, majątku, rodziców, dzieci i wszelkich transakcji.”  Potrafi mi ktoś tę karkołomną tezę wyjaśnić? Ja się nie podejmuję, tym bardziej, że ów Doroteusz to mieszkaniec Gazy z VI wieku.
Dalej jest jeszcze ciekawiej: „Dzięki współczesnym doświadczeniom ‘pośmiertnym’ ludzie są wstrząsająco świadomi tego, iż dusza zachowuje świadomość po śmierci, że jej zdolności umysłowe poprawiają się i wyostrzają. Lecz sama to świadomość nie wystarczy, aby uchronić kogoś znajdującego się w tym stanie przed oszustwem objawień sfery ‘pozacielesnej’; wymaga to znajomości pełnej, chrześcijańskiej nauki na ten temat.” Uff...  W pierwszej chwili nie wiedziałem czy rwać sobie włosy z głowy. To z powodu tej wstrząsającej świadomości jaką dają jakieś współczesne doświadczenia pośmiertne. Chciałbym poznać choć jedno takie doświadczenie. A już największą grozę budzi fakt, że i po śmierci ktoś będzie wodził mnie na pokuszenie! I to, że by je rozpoznać muszę poznać pełną, chrześcijańską wiedzę! Masakra, bo już choćby katolicyzm, prawosławie i protestantyzm to stanowczo za dużo jak na jedną duszę. A gdzie cała reszta chrześcijańskich religii?
Pominę cały fragment dotyczący wierzeń prawosławia na temat czterdziestu dni po opuszczeniu doczesnego ciała przez duszę. To z pogranicza fantasy, poparte podobno objawieniami Aniołów. Do tego sporo wiadomości na temat wędrówki duszy od śmierci do Sądu Ostatecznego. Kto zainteresowany odsyłam do całego artykułu, którego link znajduje się na końcu postu.
Wreszcie fragment dotyczący zmartwychwstania, jak rozumiem z tekstu, w dniu Sądu Ostatecznego. „Pewnego dnia cały ten poddany zepsuciu świat dobiegnie końca i zaświta na wieczność Królestwo Niebieski, w którym dusze odkupione połączone z ich zmartwychwstałymi ciałami, będą na wieki mieszkać z Chrystusem, nieśmiertelne i nie podlegające zepsuciu. (...) lecz ci, którzy nie przyjęli zbawienia (...) będą męczeni na wieki, razem z ich zmartwychwstałymi ciałami - w piekle.” Dwie wątpliwości mnie naszły po tym fragmencie. Pierwsza, po co nam ciało, kiedy świat przestanie istnieć? Czy wraz z ciałem powróci chuć i łaknienie z szansą na obżarstwo? Druga, jakie to będzie ciało? Te z czasu śmierci (bójcie się staruszkowie), czy dowolnie wybranych lat z szansą na samouwielbienie? Inne komplikacje związane z zmartwychwstaniem tylu ciał pominę milczeniem. Ten wywód o zmartwychwstaniu ma logiczne uzasadnienie. Skoro dusza nie umiera, zmartwychwstać może tylko ciało.
Autor artykułu na koniec odsyła do tekstu o. Jacka Solija OP, w którym znajdziemy wyjaśnienie dlaczego prawosławie myli się odrzucając katolicką naukę o czyśćcu. To jednak za dużo jak na jedną notkę.
Źródło cytatów: Fronda

niedziela, 26 października 2014

Wróg publiczny



  Dnia 26.10 ukazała się wypowiedź bp Adama Lepa. Artykuł opatrzono jakże wymownym tytułem: „Kościół nie jest wrogiem publicznym!”. Znając Frondę.pl przeczytałem z zainteresowaniem, choć tak naprawdę artykuł jest przedrukiem fragmentów z „Naszego Dziennika”.

  Już pierwsze zdania budzą zdumienie. „(...) strasznie społeczeństwa należy do najbardziej prymitywnych technik propagandowych”. Trudno z tym zdaniem się nie zgodzić. Przecież nie inna instytucja, jak właśnie Kościół (katolicki w szczególności) straszy nas od zarania swego powstania mękami piekielnymi i gniewem bożym. Ma to zresztą dziś opanowane do perfekcji. Uzurpując sobie prawo do jedynie słusznej moralności i prawdy(?), każda inna już sama przez się, musi skutkować wiecznym potępieniem.

  „Kościół tyle razy dowiódł, jak bardzo jest stróżem wolności (...)” - to słowa Jana Pawła II z 1997 roku i teraz ochoczo cytowane. Nie odbieram Kościołowi tego miana „stróża” tylko w jednym przypadku. Pomógł obalić komunizm. Tylko, co więcej? Gdzie ów „stróż wolności”, gdy chodzi o stosowanie antykoncepcji, czy metody in vitro? O aborcji w szczególnych przypadkach nie wspomnę, bo to jednak wciąż zdecydowanie najbardziej zapalny punkt sporów z moralnością Kościoła. Otóż, ta wolność ma się tak, że jeśli człowieku jesteś przeciw katechizmowi, już ci się żadna wolność nie należy. Ot, co.

  Ale się wyjaśnia. Bp A. Lepa ma pretensje o apel, jaki ludzie nauki skierowali do rządu. I znów posłużę się cytatem, aby nie wypaczyć myśli biskupa: „(...) opublikowany tekst zredagowany został w stanie histerycznego zacietrzewienia w stosunku do Kościoła katolickiego w Polsce, czego dowodem jest choćby fakt, że nie stwierdza się nawet najmniejszego pozytywu w jego misji (...)”.  Zacznijmy od tego, że ja tam wśród tej piętnastki histerii nie dostrzegłem. Przynajmniej nie takiej, jaką wykazują polscy hierarchowie, gdy tylko świeckie państwo próbuje uchwalić jakąś uchwałę niewygodną dla idei tego „wolnościowego” Kościoła. Czym, jak nie histerią, jest walka z genderyzmem, sprzeciwem wobec „deklaracji wiary” (nie mylić z klauzulą sumienia), sprzeciwem wobec wprowadzenia ustawy o ochronie wobec przemocy w rodzinie? A histeria wokół pierwszego sprawozdania z synodu biskupów?

  I tak się zastanawiam gdzie tych pozytywów dziś w Kościele szukać? Bo już wypowiedź o. Rydzyka o tym, że jego prawo nie obowiązuje, przeszła wśród hierarchów bez echa. No tak, widać nieprzestrzeganie prawa stanowionego, jest wyrazem wolności jaką reprezentuje i pochwala nasz Kościół.


Źródło: Fronda.pl

Wstęp



Jestem stałym czytelnikiem portalu Fronda.pl, na który trafiłem przez ciekawość i chęć poznania tak barwnej postaci jak Tomasz P. Terlikowski. I przyznam, że ten portal mnie nie zawodzi. Zarówno artykułami jak i wypisami z redakcyjnych blogów. Mam zapewniony odpowiedni poziom adrenaliny i humoru. Czasami próbuję komentować na samym portalu. Niestety, jest to z reguły bardzo niebezpieczne. Kilku dyżurnych, katolickich komentatorów stosuje inwektywy, których najpodlejszy burdel by się nie powstydził. A mnie dyskusje na temat tego, kim była moja matka, czy kto jakiej wielkości ma mózg, nie bardzo interesują. Zresztą owe komentarze mają ograniczone możliwości, stąd pomysł na własny blog.


Nie ukrywam, że nie jest to oryginalny pomysł. Swego czasu bardzo podobał mi się blog „Głos Rydzyka”. Zresztą do tej pory tam zaglądam. Autor skupia się na Radiu Maryja i Telewizji Trwam. Mam jednak wrażenie, że na portalu Fronda.pl jest jednak dziś dużo ciekawiej.
 
Życzę sobie powodzenia i wytrwałości :-)