Dziś Polak ma prawo do broni palnej, ale
jest ono obwarowane wieloma przepisami. Najpierw badania psychiczne, opłata i z
podaniem trzeba się udać do komendy policji. W podaniu trzeba podać powód, dla
którego chce się tę broń mieć. Jeśli do samoobrony,
trzeba udowodnić, że istnieje realne zagrożenie. Trochę inaczej jest przy
posiadaniu broni myśliwskiej (ale nie łatwiej) czy sportowej (też). Jest
jeszcze broń pamiątkowa, ale procedury są podobne.
Czyli nie tak łatwo. Za to bez specjalnych przeszkód możemy sobie postrzelać na
strzelnicy, tyle, że to nie jest prywatna broń.
Piszę o tym nie bez kozery, bo oto
znajduję coraz częściej artykuły, których autorzy uzasadniają, że każdy
obywatel w tym kraju powinien mieć, bez tak restrykcyjnych obostrzeń, prawo do
posiadania broni. Amatorów takiego rozwiązania nigdy nie brakowało, ale teraz
się to nasiliło. Ja bym się nawet nie dziwił, gdyby nie fakt, że szczególnie
mocno propaguje się to na portalach katolickich,
np. http://www.pch24.pl/Mobile (sic!)
Postanowiłem się przyjrzeć argumentom za
posiadaniem broni palnej. Otóż najważniejszym ma być fakt, że skoro chcemy
przyjąć do kraju uchodźców, a w śród nich będą na pewno terroryści, obywatel
powinien móc się obronić sam. Innym jest spostrzeżenie, że Amerykanie mają
łatwy dostęp do broni palnej, a jeszcze się
nawzajem nie wystrzelali, ba, na dowód tej tezy znalazłem pewien zestaw
statystyk, które mają sugerować, że im więcej broni wśród obywateli, tym mniejsza przestępczość. Wzięto pod uwagę dwa
duże miasta: Chicago i Houston. Liczba mieszkańców zbliżona, w pierwszym nie ma
prawa do posiadania broni, w drugim jest. W pierwszym dokonano 500 zabójstw, w
drugim tylko 207(?!), to są dane za 2012 rok.
Warto dodać, że w Warszawie (tylko trochę mniej mieszkańców), gdzie też nie ma
pozwolenia na broń, w tym samym roku dokonano 20 zabójstw. Gdzież jest więc to
bezpieczne Houston? Jest jeszcze jeden
mocny argument. Polska przez wieki była okupowana i to nasi okupanci zabraniali
nam posiadania broni, aby łatwiej trzymać nas za pysk. Tak robi też dzisiejsza
Unia Europejska(?!) A przecież, my Polacy, mamy zamiłowanie do tej „zabawki”,
że przypomnę słowa piosenki: „Hej, szable w dłoń!”.
Rozważmy te argumenty. Najpierw Stany
Zjednoczone. Sprawdziłem średnią temperaturę w miesiącu styczniu w Chicago i
Houston. W pierwszym to - 0,5 stopnia C,
w drugim +17,2. Można by wysnuć całkiem
logiczny wniosek, że im niższa temperatura, tym więcej zabójstw! W Warszawie jest chyba jeszcze chłodniej... A jak to się ma
wobec zagrożeń terroryzmu? Terroryści atakują wiernych i niewiernych zdeterminowaną grupą, gotowi umrzeć za
Allaha. Jeśli w pojedynkę, to tylko po to, aby dokonać aktu samobójstwa, więc tu jakby osobista broń ofiarom na nic się zda.
Wyobraźmy sobie teraz szarego obywatela w zetknięciu z takim zagrożeniem, który
ma przy sobie pistolet. Jeśli nawet zdoła go wyciągnąć, to nim wymierzy,
zostanie rozstrzelany on sam i inni zakładnicy również. Bez pardonu. Nawet
jeśli uda mu się trafić jednego, o ile w ogóle trafi, następni nie będą czekać
biernie na swoją kolej. Oni są wyszkoleni, a szary obywatel jest tylko
amatorem. Może również, tak profilaktycznie, zacznie strzelać do każdego
napotkanego muzułmanina, bo być może ma pod ciuchami pas z materiałem
wybuchowym? Ok, darujmy sobie muzułmanów i terrorystów. Weźmy pod lupę bandycki
napad na nasz dom. I tu znów kłania się fakt, że zwykły zjadacz chleba i tak
będzie tylko amatorem, który z prawdziwym bandytą nie ma żadnych szans. Będzie
jednak gorzej. Ten drugi, mając świadomość, że każdy napadnięty może mieć broń,
stanie się jeszcze bardziej brutalny i bezwzględny. Nawet wobec tych, którzy broni
nie mają.
Do tego dochodzi jeszcze to, że zabijanie tak naprawdę dobrze, prosto
i sprawnie wygląda tylko w filmie. Normalny, psychicznie zdrowy człowiek będzie
miał problem, by pociągnąć za spust. Może łatwiej przyjdzie mu zranić
napastnika, ale należy pamiętać, że ranny bandyta będzie jeszcze bardziej
wściekły i zdeterminowany. Bądźmy szczerzy, tak naprawdę łatwa dostępność do
broni dozbroi przede wszystkim bandytów.
I jeszcze jedno
zagrożenie. Myśliwy, który ma zezwolenie, musi swoją broń trzymać w pancernej szafie, a klucze do niej powinny
być przez niego starannie strzeżone. Tyle teoria. W praktyce coraz częściej
słyszy się o wypadkach z bronią palną wśród dzieci tychże myśliwych (również
wśród innych posiadaczy broni). Nie należy zapominać, że dzieci są mniej
świadome zagrożeń związanych z zabawą z prawdziwą bronią, często wydaje im się,
że jak w grze komputerowej, mają do dyspozycji nieskończoną ilość żyć. Jeśli
dziś tak trudno je uchronić przed innymi zagrożeniami (narkotyki,
demoralizacją), jaką mamy gwarancję, że
uchronimy je przed staniem się młodocianymi mordercami?
Ja mam propozycję dla szerzycieli idei swobodnego posiadania broni. Jeśli tak bardzo jej pragną, niech sobie jadą do tych Stanów Zjednoczonych. Tam naprawdę poczują się bezpieczni i pełni swobód obywatelskich. Dla niewtajemniczonych dodam, że sam mam broń i to legalnie. Wprawdzie białą, szpadę, ale tak tępą, że mógłbym, co najwyżej, komuś guza nabić. Ozdabia moją altanę..., bo kiedyś małżonka kategorycznie zabroniła mi ją trzymać w domu. I dobrze, choć ona miała do dyspozycji całą kolekcję wcale nietępych noży...