Miałem
okazję zapoznać się z wywiadem, jakiego udzielił dyrektor Teatru STU Krzysztof
Jasiński, a opublikowanym na portalu jagiellonski24.pl*, dotyczącym zarówno
kondycji dzisiejszego teatru publicznego, jak i jego przyszłości. Moje dywagacje
wynikają z kontekstu sensacyjnej wieści o odebraniu teatrom 10 tysięcy zł na
uczelnię o. T. Rydzyka. Ale o tym ostatnim więcej już ani słowa.
Pierwsze
pytanie, i chyba najważniejsze w tym wywiadzie, dotyczyło misji teatru w
Polsce. Tu posłużę się krótkim cytatem: „Misja teatru polega na tym, żeby
utrwalać to, co najwartościowsze w sferze ducha, żeby następne pokolenia mogły
czerpać z jakichś wzorców, żeby mogły budować na solidnych fundamentach, a nie
na ruchomych piaskach albo gruzach”. Ja oczywiście nie mogę odebrać panu
Jasińskiemu prawa do własnej oceny tego, co rozumie przez misję. Jednak mam
prawo nie do końca się z tym zgodzić. Otóż to, co najwartościowsze w sferze
ducha, mam na myśli ducha sztuki, zostało już właściwie dość dokładnie sprecyzowane,
a jednak jest z tym pewien problem. Tak się bowiem dziwnie składa, że każde
pokolenie, nie tylko uznanych artystów, czy mecenasów sztuki, w jakimś stopniu
te wartości zmienia. I nawet nie tylko o pokolenia tu chodzi, ile nawet i o inne
grupy animatorów sztuki, w tym teatralnej. I w mojej ocenie jest to zjawisko i
zrozumiałe, i ze wszech miar korzystne, choć czasami prowadzi do takich
paradoksów, jak zamieszanie wokół kanonu lektur obowiązkowych. Jestem
przekonany, że nic tak sztuce nie szkodzi jak stagnacja, uznawanie pewnych
kanonów za niezaprzeczalnie wartościowe i nie budzące żadnych wątpliwości.
Gdyby tak miało być, w dalszym ciągu za najwartościowsze w sferze ducha musiałyby
uchodzić „Iliada” i „Odyseja” Homera. Nic poza tym.
A przecież
sam Jasiński na następne pytanie odpowiada, że sztuka, a teatr przede wszystkim,
musi odpowiadać na pytanie istotne dla społeczeństwa. Więc ja przewrotnie
zapytam, czy na pytania o dzisiejszą egzystencję odpowie nam Mickiewicz w
„Dziadach”? A może Wyspiański w „Weselu”? Oczywiście, przy naginanej
interpretacji i tam znajdziemy odniesienia do teraźniejszości, lecz jak
napisałem, trzeba się przy tym solennie nagimnastykować.
Jasiński
autorytatywnie stwierdza, że: „Teatr publiczny w Polsce jest teatrem Fredry,
Mickiewicza, Słowackiego, Szekspira, Dostojewskiego, Witkacego i wielu innych
wspaniałych autorów, to przede wszystkim teatr mądry. Zawsze powinien być
zaangażowany.” Aby była jasność, ja nie
neguję ponadczasowości utworów wymienionych autorów, nie mam zamiaru też
twierdzić, że to nie jest twórczość wręcz doskonała, a jednak twórczość
teatralna na tych autorach się nie kończy. To nie jest zamknięta księga w
jednonakładowym wydaniu, do której już nikogo nie można dopisać. Bo cóż z tego,
że ci autorzy pozwalają na „przeobrażenie indywidualnego człowieka”? Czy to
przeobrażenie ma się ograniczać li tylko do minionych, coraz bardziej
archaicznych czasów? Jak na podstawie tychże angażować się we współczesne
problemy tego świata, tak różne od poprzednich? By nie być gołosłownym zapytam:
czy wśród twórczości wymienionych autorów możemy szukać odpowiedzi na taki
problem, jak uchodźcy islamscy, problem laicyzacji świata lub zmiany
postrzegania moralności? W tym
kontekście mówienie o „sztuce wysokiej, jako arcydramacie i dramacie klasycznym
– weryfikowanym współcześnie” jest chyba nieporozumieniem. Weryfikować można
to, co wcześniej się wydarzyło, aktualne, nowe, niespotykane dotąd problemy
wymagają zupełnie nowego spojrzenia. Takie widzenie teatru, jakie proponuje
Jasiński, zamyka drogę temu nowemu spojrzeniu.
Jasiński
stwierdza: „Jeśli się przyjrzymy teatrowi przez ostatnich 400 lat, zauważymy,
że mijały różnego rodzaju gatunki, style i trendy, a teksty pozostały. To, co
dzisiaj chce być takim modnym teatrem, nazwijmy ogólnie – postdramatycznym,
zaczęło się więcej niż 50 lat temu i powoli odchodzi.” Ja się z tym w pełni
zgodzę, ale warto zauważyć, ze te zmiany, ta różnorodność gatunków wynikały z
szansy zaistnienia jaką im dano. To, że nie wszystkie kierunki teatru zostały
zaakceptowane, jest zupełnie zrozumiałe, ale to nie powód, aby na tym
poprzestać. Kulturalny obowiązek chodzenia na Mickiewicza, Wyspiańskiego,
Witkacego, niech obowiązkiem pozostanie, ale taki samym obowiązkiem jest
sprawdzenie, co oferuje nam nowa, obojętnie jak nazwana awangarda.
Tu właśnie
rodzi się konflikt o dofinansowanie sztuki, w tym szeroko rozumianego teatru publicznego.
Teatr ambitny, nowatorski, nie ma najmniejszej szansy się przebić bez tego
dofinansowania. Obcięcie dotacji na te nowe kierunki w finalnym akcie uśmierci nie tylko teatr
ambitny, ale, co może wydać się paradoksalne, również wypróbowany, sprawdzony
teatr klasyczny. Bo ileż razy będę miał ochotę obejrzeć „Wesele” Wyspiańskiego,
nawet jeśli mnie ta sztuka zachwyca? Czy koniecznie muszę ją obejrzeć, gdy
zmieni się obsada lub reżyser? Chyba że Jasiński jest zwolennikiem nurtu
„sztuka dla sztuki”, gdzie widz i jego pragnienia zupełnie przestają się
liczyć.
Spotkał
mnie nie tyle zarzut, ile niepokój o to, kto ma decydować o tym, czy nowe jest
nowatorskie i wartościowe. Otóż ja tu nie widzę żadnego problemu. Mamy całe
zastępy krytyków i recenzentów w każdej dziedzinie sztuki. Ale aby mogli coś
zrecenzować, poddać krytyce, to coś musi najpierw zaistnieć. W dodatku sztuka
teatralna weryfikuje się sama poprzez ilość sprzedanych biletów. Jednak bez
dotacji ze strony państwa – sama z siebie nie zaistnieje. Prywatny mecenat nie
zechce zaryzykować, a przecież nawet jeśli trafi się tylko raz udany debiut na
dziesięć prób, może się okazać, że ten raz wart był każdej zainwestowanej
złotówki, nawet w te nieudane próby. Śmiem
twierdzić, że teatr z klasycznym repertuarem obroni się przed każdym kryzysem.
Sam Jasiński oznajmia, że „Teatr STU jest ciągle jedynym teatrem w Polsce,
który od wielu lat ogłasza repertuar z rocznym wyprzedzeniem i sprzedaje od
razu bilety na cały sezon. (...)Teatr STU jest teatrem, który ma drogie bilety
i najmniejszą dotację i w tych warunkach musi sobie radzić”. W czym więc
problem Panie Jasiński, że tak bardzo pogardliwie wypowiada się Pan o
pozostałych teatrach?
Oczywiście,
można biadolić, że poziom niektórych teatrów jest zbyt niski, że aktorstwo
wielu aktorów pozostawia wiele do życzenia, że szkoły teatralne wypuszczają
nieprzygotowanych do pełnienia misji aktorów i to będą zarzuty słuszne. Sam Jasiński
stwierdza, że nakłady na sztukę przez duże „S” są zbyt małe, tylko czy sprawę na
pewno rozwiąże ograniczenie tychże teatrów i angażów aktorskich? Słusznie też
zauważył, że można o to obwiniać Ministerstwo Kultury, że zbyt ochoczo w
promowanie sztuki włącza politykę, ale zawężanie repertuaru tylko do klasyki i
arcydzieł sztuki teatralnej, tej sytuacji nie poprawi, uczyni ją elitarną,
snobistyczną i skostniałą. Mam prawo się mylić, ale chyba nie o to w sztuce, w
każdej formie jej wyrazu, chodzi.
Przypisy:
* - http://jagiellonski24.pl/2015/03/14/jasinski-teatr-arcydramatyczny/
* - http://jagiellonski24.pl/2015/03/14/jasinski-teatr-arcydramatyczny/