sobota, 24 września 2016

Odgrzewane kotlety.



  Miałem znów problem, gdzie notkę umieścić. Ponieważ jednak poruszam problemy moralne, zdecydowałem, że na tym blogu.

  Bo nie mam tu na myśli samego problem, czyli aborcji, a dyskusję wokół niej. Już o to postarają się zwolennicy całkowitego zakazu aborcji, aby kobiety, i tylko kobiety, nigdy nie miały powodów do spokoju. O to zadbają faceci w czarnych sukienkach, ze znanego mema o Polskim Towarzystwie Ginekologicznym. Nawiasem mówiąc, śmieszy mnie też lament liberalnych mediów z powodu odrzucenie projektu liberalizującego aborcję. Te czasy, ten rząd i tak ewidentne wpływy hierarchów kościelnych, świadczą o tym, że ten projekt w chwili jego powstania był już skazany na porażkę.

  Natomiast gdy czytam refleksje publicystów po prawej stronie mediów, nawet oni raczej złudzeń nie mają, co do tego, że zaostrzenie ustawy antyaborcyjnej nie ma szans. Tyle, że ten projekt musiał zostać oddany do prac w komisji. Bo PiS, posługując się metaforą, znalazło się między młotem a kowadłem i to na własne życzenie. Zabiegając o poparcie środowisk religijnych, coś tam mgliście obiecywał w tym temacie, ale ma jednocześnie świadomość, że spełnienie tych obietnic przysporzy mu jeszcze więcej wrogów niż ma do tej pory. Feministki są bardziej zdeterminowane niż KOD i nawet obdarzenie ich epitetem „morderczyń” na nie wpływu nie ma.

  Pozwolę sobie na osobistą opinię w tej materii. Chciałbym bowiem zwrócić uwagę na paradoksalnie niemoralny aspekt ustawy o całkowitym zakazie aborcji.  Ów paradoks wynika z paragrafu mówiącego, że „Nie popełnia przestępstwa (…) lekarz, jeżeli śmierć dziecka poczętego jest następstwem działań leczniczych, koniecznych dla uchylenia bezpośredniego [podkreślenie moje] niebezpieczeństwa dla życia matki dziecka poczętego”. Bo chciałbym wiedzieć gdzie przebiega granica „bezpośredniego” a „pośredniego” niebezpieczeństwa? Ta nieprecyzyjność spowoduje, że ginekolog w każdej sytuacji ingerowania w ciążę, będzie musiał się liczyć z koniecznością tłumaczenia się przed prokuratorem. Pozostanie mu bierne przyglądanie się cierpiącej kobiecie i nienarodzonemu, co jak mniemam, dla jego sumienia i tak będzie mało komfortowe, bo nie po to wybrał tę specjalizację. W podobnej sytuacji znajdzie się w obliczu innych paragrafów: „Kto powoduje uszkodzenie ciała dziecka poczętego lub rozstrój zdrowia zagrażający jego życiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.” i „Jeżeli sprawca czynu (…) działa nieumyślnie, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.” To nic innego jak zakamuflowany zakaz badań prenatalnych, nawiasem mówiąc, też potępianych przez Kościół, choć właśnie te badania niejednokrotnie mogą uratować życie nienarodzonego lub uchronić go przed kalectwem.

  Całkowity zakaz aborcji ma jeszcze inne niemoralne aspekty. Wymieniłby tu nakaz donoszenia ciąży w wyniku gwałtu, dokonanego niejednokrotnie na nieletnich (innymi słowy na dzieciach), często kazirodczego. Do tego trzeba dodać potencjalny, paniczny strach ciężarnych kobiet przed nawet najzwyklejszym przeziębieniem, jazdą na rowerze czy większym wysiłkiem fizycznym. O tym, czy poronienie z tych powodów mogłoby być uznane za nieumyślne, będzie przecież decydował prokurator. I nawet jeśli już uzna dany przypadek za nieumyślny i tak temu będzie towarzyszyć trauma. Ba!, grozić będzie kobietom jeszcze kolejna groźba – za używanie środków antykoncepcyjnych, bo przecież w ta ustawa uznaje się za początek życia już samo zapłodnienie.

  Ja mam świadomość, że ten temat to przysłowiowe i tytułowe „odgrzewanie kotletów”. Ja nie bardzo rozumiem komu i po co to jest potrzebne? Są tylko dwa wytłumaczenie. Potrzebny jest temat zastępczy w dobie kryzysów politycznych albo nieustające próby uczynienia z naszego kraju katolickiego kalifatu. Obie przyczyny też można uznać za amoralne.

PS. Polska dziś to dziwny kraj. Sześciolatki nie powinny jeszcze chodzić do szkoły, ale dwunastoletnie dziewczynki powinny rodzić (sic!) [z fb]



16 komentarzy:

  1. Wkurza mnie, kiedy mówi się, że temat ustawy o całkowitym zakazie aborcji jest (znowu) "tematem zastępczym". Jakieś cholerne nieporozumienie. Być może rzucają go w momencie, kiedy coś innego, też bulwersującego, lub na "szkodę", chcą przemycić, ale sam termin 'temat zastępczy" umniejsza wartość tego tematu. Doszło do tego, że kiedy Sejm ma się zająć sprawą ustawy o zakazie aborcji, zaczyna się kiwanie głowami z politowaniem, że znowu mają "temat zastępczy". Ot, pogadają, pokłócą się, rzucą wyzwiskami i sprawa na jakiś czas ucichnie. Są przecież ważniejsze sprawy dla Sejmu. Totalne lekceważenie kobiet. Granie emocjami kobiecymi, bawienie się w "kota i myszkę". Takie: "No dobra, zajmiemy się tym, ale...".
    Ja się nie dziwię, że zaczyna kobiety ogarniać tzw. wkurw (brzydkie słowo, ale w pełni oddaje stan emocjonalny).
    Co to my jesteśmy- małe dziewczynki, że tak się nas traktuje? Głupie, nieodpowiedzialne istoty, którymi trzeba kierować?
    Spróbuj się wczuć w uczucia kobiety, która nie chce mieć dziecka (nieważne z jakich powodów0 a zmusza się ją do tego grożąc więzieniem?

    Chciałabym wiedzieć, czy jest sytuacja, w której przymusza się do czegoś faceta pod groźbą więzienia, a dotyczy to jego ciała, jego zdrowia, jego emocji, jego dalszego życia?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba faktycznie Jesteś wkurzona, skoro nie dostrzegasz pewnych niuansów notki ;) Pisząc o „odgrzewanych kotletach” miałem przede wszystkim ustawę zakazującą aborcji. Nie da się bowiem zaprzeczyć, że wraca jak przysłowiowy bumerang pod obrady Sejmu, zazwyczaj wtedy, gdy trzeba przekierować uwagę suwerena na inne tory. To „zagranie” nic nowego nie wnosi w dyskusję o aborcji, i mam nadzieję, że i tym razem skończy się na kłótnie, a dotychczasowe status quo, takim pozostanie.
      Takie postrzeganie tej awantury w niczym godności kobiet nie uwłacza, bo niby w czym? Od lat nikt nic nowego nie wymyślił. Na dobrą sprawę, pomijając „Polskie Towarzystwo Ginekologiczne” czyli episkopat, autorkami tej burzy są kobiety, ze wskazaniem na Panią Gądek, czy M. Terlikowską wspomaganymi panami T. P. Terlikowskim i dr Chazanem.

      Nie rozumiem też zarzutu, który skupiasz w słowach: „spróbuj się wczuć w uczucia kobiety (...), bo ja nigdzie nie optuję, nigdy nie optowałem, za zaostrzeniem obecnych przepisów. Możemy dyskutować, czy te obecne są zbyt rygorystyczne. I tu odwołam się do tego samego zdania. Co to znaczy przymusza się? Czyżby kobiety zachodziły w ciążę bez własnej wiedzy, przypadkiem i od niechcenia? Gdybyś tak twierdziła pięćdziesiąt lat temu, może bym i uznał Twoje racje, ale dziś, w dobie dostępności środków antykoncepcyjnych?! Argument o facetach, którym taka sytuacja nie grozi, wybacz, jest po prostu śmieszny. To nie wina facetów, że nie mogą zachodzić w ciążę. Czy mają się prawo wypowiadać w tej kwestii? Otóż tak i jak najbardziej. Decyzja o posiadania dziecka należy do dwojga. Chyba, że mówimy o patologii, kiedy któreś z partnerów nie ma nic do powiedzenia. Ja jednak mam wątpliwości natury moralnej, czy usuwanie ciąży tylko z powodu widzimisię można uznać za etyczne. To tak, jakby uprawomocnić morderstwo nie wynikające z obrony koniecznej.

      Usuń
  2. Wkurzona jestem i pisałam ogólnie.
    Mam nadzieję, że nie skończy się na kłótniach i coś w końcu ustanowią.
    Faktycznie- powinnam napisać- "Niech każdy facet wczuje się..."
    Dobrze wiesz, o jaki przymus mi chodzi. A o dostępie do środków anty mi nie mów, bo niedawno przeczytałam, że wycofano z aptek patentex- ostatni chemiczny środek antykoncepcyjny. I jeżeli nie przeżyłeś kolejki do ginekologa, nie przeżyłeś upokorzenia odmowy środka anty, (nie każda może stosować chemiczne, a prezerwatywy zawodzą) to raczej nie pisz: "Czyżby kobiety zachodziły w ciążę bez własnej wiedzy, przypadkiem i od niechcenia".
    Nie napisałam, że facetom taka sytuacja nie grozi. Zapytałam, czy jest taka sytuacja (jakakolwiek inna)- taka, w jakiej stawia się kobiety w świetle ustawy...

    Coś napiszę. Może Ci się nie podobać. Nawet usuniecie ciąży według mojego widzimi się, powinno być tylko moją decyzją, ewentualnie wspólna decyzją z partnerem, jeżeli jest on w porządku. I NIKT nie ma prawa ingerować w moją decyzję. O to chodzi. I nikogo nie powinno interesować, czy ja w tym momencie chce być etyczna czy nie. To jest mój wolny wybór. Nikt facetowi nie odbiera prawa wyborów, a kobiecie chcą odebrać to prawo.
    W nosie mam etykę, kiedy cały świat się wali, bo facet porzucił ("Wybacz, ale nie wrobisz mnie w żadnego bachora"), nie mam pracy, nie mam forsy, a zostawił mnie w ciąży.
    Decyzja, o której mówisz występuje bardzo często. Facet mówi- niestety- "Zegnaj". Bo to wiesz, przy bzykaniu to on najczęściej "jest a jakoby go nie było".

    A kiedy czytam w komentarzu "morderstwo" to.... spływam do siebie.
    Miło mi było:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wróciłam, bo... napiszę, dlaczego jestem tak bardzo wkurzona. Nie, jestem przerażona i wkurzona.
      Moja córka choruje na czerniaka- straszliwego złośliwca. Nie może mieć dzieci, nie powinna mieć w ogóle dzieci. Bierze plastry, ale.. nie ma środków niezawodnych. Dlaczego funduje jej się dodatkowy stres? Nie dosyć, że chora, nie dość, że ciągle ma w głowie "śmierć', to jeszcze strach, że w razie wpadki będzie musiała rodzić. Nie ma gwarancji, że to przeżyje. To jest okrutne, złe, niesprawiedliwe. To jest terror psychiczny. Wyobrażasz sobie jej lęki? Bo ja tak, ja to widzę i sama przed każdymi badaniami umieram ze strachu. Dlaczego burzy jej się spokój jeszcze czymś takim, co wygadują pisiory o prawie antyaborcyjnym?
      Naprawdę, mam dość.

      Usuń
    2. Nie mam gwarancji czy przeczytasz, ale dla własnej satysfakcji odpiszę.
      Dwójnasób potwierdzasz moją tezę, że polemika z kobietą kończy się zazwyczaj sławetnym : „nie bo nie!”, co potwierdza Twój komentarz i brak możliwości komentowania Twojej notki. Szczególnie to drugie przypomina chowanie głowy w piasek. Nie potrafię tego zrozumieć.

      Piszesz: „usunięcie ciąży (...) powinno być moją decyzją.” Otóż nie do końca i niekoniecznie. Decyzję możesz podjąć, ciążę usunąć, ale trzeba się liczyć z konsekwencjami – prawnymi! A prawo mówi wyraźnie, że nie w każdym przypadku usunięcie ciąży jest dozwolone. Uważasz, że nazwanie tego morderstwem jest nie w porządku?! To ja się zapytam: jak to nazwać? Racja, to życie jest w ciele kobiety, ale to jest już życie (piszę o życiu, które nie zagraża życiu kobiety). Jeśli jest inaczej to mi wytłumacz. I chciałbym też wiedzieć, na jakiej zasadzie kobieta ma być zwolniona z takiej odpowiedzialności? Bo jest kobietą i jej wolno więcej?

      Ja się z Tobą w pełni zgadzam, faceci mają inaczej i nie muszą odpowiadać przed nikim za „felery” swojego ciała. Ale to nie jest żaden argument, bo tak to wszystko stworzyła natura. A mimo to muszą ponieść konsekwencje zapłodnienia kobiety i skutków jakie to ze sobą niesie. Wiem, wiem, nie wygląda to tak jak powinno wyglądać, ale to niedoskonałość systemu, nie ich samych. Więc może zamiast użalać się na swój los, należałoby najpierw wywalczyć bardziej restrykcyjne prawo wobec przypadkowych „tatusiów”, a w drugiej kolejności walczyć o właściwy dostęp do antykoncepcji? Zresztą kolejność jest tu bez znaczenia.

      Współczuję Twojej córce. Bardzo. Ja również jestem wkurzony na poczynania organizacji pro-live (to jeszcze nie PiS), na to, że niektórzy liberałowie poparli przekazanie ustawy do komisji. Tyle, że to niewiele zmienia. Musimy się godzić na taką procedurę, bo ona nie jest zabroniona. Należy tylko wierzyć, że ta restrykcyjna ustawa nie przejdzie. Bicie piany i nienawiść do wszystkich nic tu nie pomoże. Trzeba protestować, ale nie w ten sposób jak Ty proponujesz. Nieuzasadnione argumenty ten protest ośmieszają.

      Usuń
    3. Ani nie biję piany, ani nie nienawidzę. Jest mi źle, że tak się traktuje kobiety. Tyle.

      Owszem- kobieta powinna odpowiadać, kiedy złamie prawo. Wcale nie twierdzę, ze nie. Ja pamiętam czasy, kiedy można było usunąć ciąże do 12 tygodnia bez konsekwencji prawnych. I o takie prawo wyboru mi chodzi. O to, że mam 12 tygodni na podjęcie decyzji. Wierz mi, a przecież żyłeś też w tamtych czasach. Nie było zbyt dużo aborcji. Na pewno nie więcej niż teraz w podziemiu. Poza tym, bardzo mało kobiet usuwa ciążę, bo są lekkomyślne. I myślę, ze dla kobiety taka decyzja jest zawsze złym wyborem. Czasem nie da się inaczej. A teraz stawia się kobiety dosłownie pod ścianą nie dając w zamian nic. Przy czym to nic nie oznacza rozpuszczania, tylko podstawowe rzeczy.
      Sory, ale nie potrafię, a może już nie chcę tego rozpisywać.

      Tylko dopowiem- piszesz: "Racja, to życie jest w ciele kobiety, ale to jest już życie (piszę o życiu, które nie zagraża życiu kobiety)"
      To mówi mi, że dla Ciebie życie zarodka jest ważniejsze od życia kobiety. Oczywiście chodzi mi ciągle o tę granicę 12 tygodni.
      OK, Twoje zdanie, Twoje przekonania.
      Baj, spadam

      Usuń
    4. Chyba nie do końca się zrozumieliśmy. Nie jestem biologiem i nie uzurpuję sobie prawa do orzekania, kiedy jest już życie, a kiedy tylko zarodek (nawiasem mówiąc też żywy). Nigdzie też nie napisałem, że życie zarodka jest dla mnie ważniejsze niż życie kobiety. Nie wiem czy się zorientowałaś, jestem zdecydowania za stosowaniem antykoncepcji, nawet tej potępianej jak EllaOne. Te pierwsze dni, w mojej ocenie to tak jak zdrapanie naskórka (taka sama zbitka komórek) bez jakiejkolwiek świadomości istnienia i bez czucia. Jak jest dalej nie wiem. Czytałem kiedyś na temat tego terminu 12 tygodni i nigdzie nie znalazłem jednoznacznego określenia.

      Piszesz: „nie było zbyt dużo aborcji”, rzecz w tym, że nikt nie prowadził w tym temacie żadnych statystyk, pamiętam tylko, że „żniwa” znachorek-położnych były straszne, mimo legalności aborcji.

      I drobna uwaga, to że taka możliwość istnieje (całkowity zakaz aborcji), nie znaczy, że jest. Tak mi się coś zdaje, że owa komisja sejmowa, to po prostu „zamrażarka”. W interesie PiS-u nie leży generowanie kolejnych wrogów, ma już ich dostatecznie wiele.

      Chciałbym Ci jednak zwrócić uwagę na fakt, że kobiety to nie bezmózgie istoty i powinny mieć świadomość tego czym jest uprawianie seksu. Mężczyźni, aby nie było – też!

      Usuń
    5. Jaskółko... fakt - nie jestem zwolenniczką aborcji na życzenie.
      ale... pewne sprawy potrafią zrozumieć tylko kobiety (poza fanatyczkami religijnymi) i ja to potrafię zrozumieć.
      facet nie ma prawa decydować o ciele kobiety. - koniec. kropka.

      Usuń
    6. Wkurza mnie ten durny argument o decydowaniu o swoim ciele, o tej jakże "swojej macicy". Hipokryzja jak się patrzy. Generalnie samemu sobie dziecka nie można zrobić, nie jest to też pryszcz, który pojawia się znikąd i można go wycisnąć. Jest to decydowanie również za kogoś, kto mógłby się urodzić, rozwijać i żyć, odmawianie prawa do życia tej istocie przez babsko, któremu tego prawa nikt nie odmawiał. I to bzdurzenie o tym kiedy jest człowiek a kiedy nie ma... Jest człowiek, bo się urodzi dziecko, a nie nic innego, o ile nikt nie wsadzi w tą "jej macicę" paluchów z łyżką.
      Obecny kompromis jest najlepszy z możliwych, chroni i dzieci i w określonych przypadkach kobietę.

      Usuń
    7. Wbrew pozorom ten argument o własnym ciele nie jest wcale taki durny. Ty też masz prawo decydować o swoim ciele, bez oglądania się na partnerkę. Nie dotyczy Ciebie ad persona, ale jest wielu, jeśli nie bardzo wielu, którzy mimo przysięgi wierności, zapładniają, albo przynajmniej próbują zapłodnić kilka, kilkanaście innych kobiet. I robią to z poczuciem własnej winy. Masz też prawo podarować komuś własną nerkę, możesz zdecydować się na wycięcie chorego organu itp.
      Ale masz rację, w chwili gdy istnieje już w ciele kobiety życie, to życie też powinno mieć swoje prawa. Tylko, i tu nasuwa mi się pewna dygresja, nie wiem już gdzie, czytałem, że około trzydzieści procent zarodków w naturalny sposób i tak obumiera. A jak traktować ciążę pozamaciczną?
      Pozostaje nierozstrzygnięta kwestia „życia”. Z biologicznego punktu widzenia, człowiek jest tylko takim samym życiem jak każdy inny organizm na tej planecie. Gdyby każde tak samo traktować, ludzkość w obronie, chorej w tym przypadku, idei nadrzędnej wartości życia, umarłaby z głodu. Wiem, wiem, człowiek ma intelekt, ale ten, ogólnie rzecz ujmując, jest tylko „wybrykiem” natury. Zatem pojęcie moralności da się rozpatrywać tylko w kategoriach filozoficznych. Warto tu dodać, że obecny restrykcyjny stosunek do aborcji jest w historii moralności stosunkowo młodą postawą. Nawet Biblia tylko raz porusza ten problem i to w zupełnie innym kontekście.
      Dlatego, czemu dałem wyraz w notce, ja też jestem za utrzymaniem obecnego status quo. Kompromisu, które nie czyni żadnej ze stron w pełni usatysfakcjonowanym. Ale takie są konsekwencje kompromisu.

      Usuń
    8. W kontekście takim, że decydowanie o swoim ciele wiąże się z usunięciem życia poczętego dla własnego widzimisię - jest durny. Z podanymi przez Ciebie przypadkami nie widzę związku, to oczywiste że decyzja co robisz ze swoim ciałem jest Twoja. Niektórzy je szpecą, inni wynajmują, jeszcze inni dają z niego nerkę. Ich sprawa.
      Natomiast ciało rozwijające się z zarodka NIE JEST CIAŁEM kobiety tylko dlatego że się w niej znajduje, tym bardziej jeżeli doprowadziła do tego świadomym współżyciem.

      Usuń
    9. Radku, dla przypomnienia: ja jestem przeciwnikiem usuwania ciąży dla własnego widzimisię. Pisząc, że ten argument nie jest durny, nie twierdzę, że ten argument jest sensowny. Inna sprawa, że usunięcie kawałka naskórka, który dziś można by zmutować do istnienia nowego życia, jest niemal tym samym, co usunięcie kilkudniowego zlepka kilku komórek.

      Usuń
  3. to kobieta ponosi główne "konsekwencje" tego faktu. i to głównie kobieta podejmuje decyzję o zajściu w ciąże. facet sobie może chcieć.... (nie mówię tu o psychicznym uzależnieniu i terroryzowaniu emocjonalnym kobiet)
    faceci mogą się jak najbardziej wypowiadać na ten temat - ale DECYDOWAĆ MAJĄ KOBIETY!
    sprawa dotyczy ciała kobiety, bezpośrednio jej życia, zdrowia i społecznego, zawodowego funkcjonowania. a facet... cóż... ileż to przypadków matek samotnych... samotnego ojca poznałam kilka lat temu - JEDNEGO. ileż to kobiet utraciło pracę po poinformowaniu pracodawcy....

    a jeżeli chodzi ogólnie o aborcję - to uważam obecne prawo za bardzo dobre, pod warunkiem, że będzie przestrzegane.
    nie wyobrażam sobie aborcji na życzenie. jeżeli kobieta jest na tyle dorosła, żeby "bawić się w seks" to powinna też się odpowiednio zabezpieczyć, jeżeli dziecka nie chce. a jeżeli już przytrafi się wpadka, to bierze za to odpowiedzialność. teoretycznie mężczyzna też, jako współsprawca - ale jak bywa to wiadomo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba po raz pierwszy nie do końca mogę się z Tobą zgodzić. Racja, to kobieta ponosi główne konsekwencje zajścia w ciążę i urodzenia dziecka. Ale odpowiedzialność, wbrew pozorom, ponosi również facet. Piszesz: „ileż to przypadków matek samotnych” jakbyś zapomniała, że decyzja o tym, kto ma dziecko wychowywać, jest niejako z automatu przyznawana kobietom. Wiesz ilu jest facetów, którzy walczą o możliwość wychowywania swoich dzieci? Praktycznie ich szanse są równe zeru, bo utarło się, że wychować potrafi tylko kobieta. Oczywiście, są i tacy faceci (nawet ich większość), którym ten system odpowiada, ale to jest tylko uogólnienie.
      Ja się zgadzam z Tobą, że w tym temacie powinny się przede wszystkim wypowiadać kobiety, problem w tym, że nawet wśród nich nie znajdziesz jednomyślności.

      Usuń
    2. ja nie mówię o decyzjach sądu, u którego z rodziców ma być dziecko. mówię o sytuacjach, gdzie rodzic z własnej woli odchodzi/ucieka/porzuca dziecko. a to jest różnica.

      mężczyźni mają ponosić też odpowiedzialność?- jak chce to pomaga. a jak nie - to się wypnie. jakie prawo ustanowisz, żeby mężczyzna na równi ponosił konsekwencje?
      jak go przymusić, aby ponosił odpowiedzialność, gdy kobieta straci zdrowie - odda jej swoje? i jak by to miało wyglądać? jak odda część swojego zdrowia? - przecież się nie da.
      gdy kobieta straci pracę - zatrudni ją i będzie płacił zus, żeby potem mogła dostać nawet głodową, ale własną emeryturę?
      już nawet nie mówię o sytuacji, gdy kobieta faktycznie ryzykuje życiem przez ciąże...

      to kobieta ponosi konsekwencje i dlatego to kobieta decyduje.

      Usuń
    3. A ja znam sytuację kiedy to mamusia sobie odchodzi i zostawia dzieci. Nie są to przypadki aż takie rzadkie. Kij o tej odpowiedzialności ma dwa końce. Zresztą pojęcie że dziecko można usunąć, bo partner się wypiął jest jakieś absurdalne, nikt nikogo nie zmusza do wychowywania dziecka po urodzeniu.

      Usuń