Sławomira
Zatwardnickiego, teologa, znam z kilku książek. Szczególnie utkwiła mi w
pamięci jedna, o znamiennym tytule „Katolicki pomocnik towarzyski, czyli jak
pojedynkować się z ateistą” (wydawnictwa Fronda, 2012 rok). Kupiłem, by poznać
jakie „chwyty” będą wobec mnie stosować wierzący. De facto książka okazała się cenną właśnie dla ateisty, bo niemal w
pełni obnaża wątpliwe niuanse teizmu i brak zrozumienia ateizmu.
Ale ja nie
o tym. Biję się w pierś, jeszcze nigdy z powodu tak poważnej celebracji, jaką jest Eucharystia,
nie miałem tyle „ubawu”, choć bardziej adekwatnym byłoby określenie –
zniesmaczenia. Byłem katolikiem, dostąpiłem komunii św. i zawsze mi się
wydawało, że wiem czym jest Eucharystia. Wpajano mi, że to pamiątka Paschy
Jezusa i jest urzeczywistnieniem więzi z Bogiem. Proste i zrozumiałe. Nie
potrzeba mi było niczego innego. Nawet jako ateista, nigdy by mi nie przyszło
na myśl wyobrażać sobie czegokolwiek innego, ani tym bardziej wyśmiewać się z
tego sakramentu. Aż do dziś, właśnie za sprawą S. Zatwardnickiego – przypomnę –
katolickiego teologa.
W Ewangelii
jest napisane: „Następnie wziął chleb, odmówiwszy dziękczynienie połamał go i
podał mówiąc: «To jest Ciało moje, które za was będzie wydane: to czyńcie na
moją pamiątkę!»” [Łk, 22, 19]. Drogi Czytelniku, czy kiedykolwiek skojarzyłbyś
te słowa z kanibalizmem? (sic!) S.
Zatwardnickiemu i owszem tak się właśnie skojarzyło, bo cały artykuł* poświęca na to, aby tę opinię obalić.
A by była jasność, uważa, że ten pogląd wcale nie wywodzi się nawet od „podwórkowego ateizmu”, za co ślę mu moje
podziękowania. Szkoda, że nie wyjaśnia, skąd w ogóle mu przyszedł taki pomysł
do głowy. Ja się domyślam, ale o tym cicho, o tym sza, nie będę autora
wyprowadzał z błędu. W każdym razie, ja bym z tego jednego zdania Ewangelii św.
Łukasza tak bulwersującego wniosku nie wyciągnął, bo choć mowa jest o Ciele, fragment
„to czyńcie na moją pamiątkę” odnosi się do symbolicznego rytuału. Stąd, gdy
czasami słyszę o spożywaniu pod postacią hostii Ciała chrystusowego, przechodzą
mnie ciarki. A, że sprawa nie jest błaha, świadczą o tym rozpowszechniane cuda
eucharystyczne, jak dla mnie – bluźnierstwo nad bluźnierstwami. Jeśli bowiem
hostia byłaby prawdziwym ciałem Chrystusa, co usiłują nam wmówić orędownicy
tych cudów, to można wtedy uznać, że faktycznie, przyjmujący komunię świętą są w
jakiejś mierze kanibalami, choć jak udowodniono, sprawcą pojawienia się „krwi”
na tych „cudownych” hostiach jest rzadko występująca i niegroźna dla człowieka
bakteria, o pięknej łacińskiej nazwie Serratia marcescens, po polsku już mniej ładnie: pałeczka krwawa.
Na
szczęście S. Zatwardnicki nie odnosi się do cudów eucharystycznych i udaje mu
się udowodnić, że spożywanie hostii nie jest kanibalizmem, ale tłumaczy to dość
pokrętnie. Pozwolę sobie na cytat: „Przyjmowanie
Eucharystii oznacza, że nie spożywa się tu „rzeczowego” daru (ciała i krwi),
lecz że dokonuje się tu wejście Osoby w osobę. Żywy Pan ofiarowuje się mi,
wkracza we mnie i zaprasza mnie, bym się Mu oddał tak, aby wypełniły się słowa:
Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus.” [cytat w oryginalnym brzmieniu]. Pomijam ostatnie zdanie, z którego mogło by wynikać, że spożycie hostii jest równoznaczne ze śmiercią (sic?) Bardziej drażni mnie owo
„wejście Osoby w osobę” bo też wydaje mi się niefortunne, tyle że pewnie przemawia
przeze mnie zakorzenione w pamięci szkolne spaczenie. Pamiętam jak chemik na
swoich lekcjach często cytował swoje ulubione powiedzonko: „ciało w ciało daje
jeszcze jedno ciało”. Nie bardzo rozumiem dlaczego Eucharystia nie może mieć „tylko”
charakteru ważnego, uświęconego rytuału, sakramentu symbolizującego połączenie
się z Bogiem, ale trzeba ją koniecznie pogmatwać, tak jak to czyni S. Zatwardnicki? Dla
mnie autor tego artykułu był zrozumiały, gdy kreował się na zaprzysięgłego
wroga ateizmu, choć w przytoczonej we wstępie książce, wbrew tytułowej sugestii,
bardziej swój gniew kieruje na „letnich” katolików. Widać ateiści nie zwracają
na niego uwagi, więc uderza w „swoich” za to, że nie rozumieją i nie kultywują wiary
tak, jak on od niech tego wymaga (sic!)
W swoich książkach jest autentyczny, na niszowych portalach jak Fronda.pl czy
pch24.pl rozmywa swój autorytet na drobne.
Przypisy: