środa, 22 marca 2017

Pochwała religii



  Wyjaśnię, że choć to może się wydać dziwne na tym blogu, to będzie poważny esej, bez ironii i drwin. Wbrew temu, co można by sądzić o moich poglądach na podstawie poprzednich notek uważam, że religia odegrała i może odgrywać pozytywną rolę w kształtowaniu naszej społecznej świadomości. I postaram się to poniżej udowodnić.

  W tym celu powinniśmy się cofnąć do późniejszych wieków średniowiecza. Pomijając elity, życie jest ciężkie, zdecydowanie bardziej cięższe i niebezpieczne niż dziś. Metaforycznie rzecz ujmując, ludzie żyją przy samej ziemi, gdyż tę większość stanowią chłopi pańszczyźniani z coraz większymi obciążeniami. Niewiele lepiej ma się drobnomieszczaństwo świadczące usługi i sprzedające swoją pracę za marny grosz. Warunki mieszkaniowe i zdrowotne urągały nawet normom prymitywności, ludzi prześladowały choroby, również ze skutkiem śmiertelnym, ze wskazaniem na Czarną Śmierć, która zabijała czasami blisko połowę ludzkiej populacji. Człowiek dożywszy lat czterdziestu był już właściwie starym człowiekiem, wycieńczonym fizyczną pracą ponad siły. Gorzej, gdyż większość ludzi nie przeżywała nawet dzieciństwa. Jak trafnie to określił Thomas Hobbes w XVII wieku: „życie człowieka jest samotne, biedne, bez słońca, zwierzęce i krótkie”.

  Ten wręcz nihilistyczny obraz jest jednak niepełny. Trzeba bowiem uwzględnić tu pierwiastek religii. To dzięki niemu owo ciężkie życie ma w sobie pewną wartość, bo oprócz smutku i łez ma również radość i uśmiech. Dotyczył jednakowo wszystkich sfer społecznych. Większość była analfabetami , ale dzięki kazaniom, obrazom czy zwykłym rozmowom ludzie doświadczali wspólnoty. Innych nośników wiedzy dla biedoty nie było. Popularny i podzielany przez wszystkich wymiar religijny życia  uosabiały zarówno misteria jak i przekonanie o równości wobec Boga, choć nie za życia i nie w jednakowym wymiarze. Życie było uporządkowane według kalendarza kościelnego z dużą ilością świąt. I nie miał tu żadnego znaczenia fakt, ze większość tych świąt była zapożyczeniem z pogaństwa. Ważnym było to, że te święta wiązały się z pewnymi praktykami i zobowiązaniami. Były dniami wolnymi od pracy, obowiązkowymi spotkaniami zarówno w kościele jak i poza nim, dawały ulgę i wytchnienie od ciężkiej pracy, choć krótkie. Do tego dodać trzeba takie wydarzenia jak chrzest, ślub i... pogrzeb. Owe religijne święta, niedziel nie wyłączając, były często okazją do tego, by ci, którym się lepiej powodzi, mogli okazać swoje miłosierdzie, rozdając jałmużnę potrzebującym.

  Dość ważnym elementem poprawy życia jednostki w aspekcie duchowym, okazała się instytucja czyśćca, silnie rozwijająca się właśnie w średniowieczu. To dzięki niej wierzący mogli liczyć na to, że to ciężkie życie, mimo popełnienia różnych grzechów, po pobycie w tymże czyśćcu i tak w końcu zaowocuje wiecznym zbawieniem. Wtedy też to trudne życie nabiera innego wymiaru, ma transcendentny sens, którego próżno by szukać w mozole dnia codziennego. Było też oznaką wzmocnienia więzi międzyludzkich, miedzy innymi poprzez modlitwę za zmarłych i cierpiących w czyśćcu. Śmierć staje swoistym fenomenem scalającym grupę. Żywi dbają o zmarłych licząc na ich wstawiennictwo.

  Tak naprawdę to się nie zmienia nawet w późniejszych wiekach. Religia pomaga tworzyć kulturę, która jeszcze bardziej łączy ludzi, pomaga im i daje nadzieję. I tak powstaje naturalistyczne wytłumaczenie potrzeby religii i jej sensu. Może sobie Marks pisać, że „religia to opium dla mas”, może Freud twierdzić, że Bóg jest iluzją mającą pohamować nasze zwierzęce instynkty, nie zmienia to faktu, że religia, później religie, jest elementem świadomości społecznej, gwarantującej w jakimś sensie jej rozwój. Klasycznym tego przykładem staje się reformacja, narodzenie się protestantyzmu, anglikanizmu i w konsekwencji innych odłamów chrześcijaństwa. Wprawdzie towarzyszą temu krwawe wojny, ale również rozwój naukowy i technologiczny. Zmiany ekonomiczne nie od razu czynią życie łatwiejszym, czasami jest wręcz gorzej, szczególnie w tworzącym się proletariacie, ale to religie, już nie tylko katolicka, wciąż pozwalają przetrwać to wcale niełatwe życie na ziemskim padole.

  Wszystko się zmienia gdy życie staje się łatwiejsze. Choć podwaliny ateizmu rodzą się już w dobie oświecenia, ten światopogląd zyskuje dopiero wtedy, gdy znika prawdziwy wyzysk, a postęp technologiczny idzie w kierunku ułatwienia codziennych i czasochłonnych zajęć. Najpierw prasa, później radio i telewizja, a wreszcie internet sprzyjają szerzeniu się sekularyzacji. A jednak religia trwa i w niektórych rejonach świata, nawet tego najbardziej uprzemysłowionego, ma się wciąż dobrze, i co może wydać się dziwne, nie dotyczy tylko nizin społecznych.  Pewnie to wynika z faktu, że to pozornie łatwiejsze życie, wcale łatwym nie jest choć już z innych powodów. Na miejsce wyzysku i katorżniczej pracy pojawiają się frustracje, rozczarowania, a przede wszystkim pewien bunt przeciw tendencjom pozbycia się metafizyczności. Tysiąclecia pielęgnowania transcendencji musiały odcisnąć w naszych mózgach swoje piętno i nie należy tego traktować w kategoriach negatywnych. Możliwe, że towarzyszy temu przekonanie, iż choć nauka wiele rzeczy i spraw wyjaśnia, prowokuje jednocześnie jeszcze więcej zagadnień, których na dziś nie da się jednoznacznie wyjaśnić. Zawsze pozostanie furtka na mistycyzm realizujący się w religiach. Miliony wiernych znajdzie ukojenie w niedzielnych i świątecznych mszach, w corocznych pielgrzymkach do miejsc świętych w oczekiwaniu na cuda, radość w modlitwach i medytacjach, w odnajdywaniu sensu życia przez oczekiwanie na wspaniałą wieczność. Niemały udział w tym mają tradycyjne zwyczaje, rytuały i obrządki. Nikt nie ma prawa wierzącym tego odbierać, prawdę mówiąc, nawet nie ma na to szans ani teraz, ani jeszcze długo po nas.

  Trzeba bowiem oddać religii jedno. Jest jednym z podstawowych elementów silnie łączących społeczności, zarówno w wymiarze wielonarodowościowym, jak i lokalnym. Nikt jeszcze nie wymyślił nic bardziej spajającego ludzi i ich świadomość.


4 komentarze:

  1. Jestem w szoku. Nie sądziłem że coś takiego tu przeczytam.
    Faktycznie myśląc obiektywnie, dostrzegając wszelkie wady Kościołów, słabość kapłanów, jako jednostek i ogółu kleru, nie sposób nie dostrzec, że religia ma również aspekty pozytywne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem przekonany, że "słabość" nie jest tylko udziałem kapłanów, ale trudno nie docenić owych aspektów pozytywnych. Chyba, że jest się kompletnie zaślepionym.

      Usuń
  2. Pochwała Asmodeusza;)

    "Religia pomaga tworzyć kulturę, która jeszcze bardziej łączy ludzi, pomaga im i daje nadzieję" Szkoda,że dzisiaj ta religia bardziej dzieli,niż łączy...

    Pozdrawiam Anastazja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy bardziej dzieli niż łączy, chyba jednak potrafi wciąż bardziej łączyć niż dzielić, choć oczywistym jest, że to dzielenie nie jest jej obce, ale to nie tyle wina samej religii ile jej wyznawców.
      Odwzajemniam pięknie pozdrowienia.

      Usuń