środa, 17 maja 2017

Poczucie humoru



  Mój blogowy kolega Radek nie chciał, więc sam się odniosę do tego zagadnienia. Ściślej do dwóch mitów na temat ateizmu – ateizm jest przygnębiający w zawiązku z czym ateiści nie mają poczucia humoru. Sam przyznaję, że to banalne sprawy, choć jednocześnie dość dosadnie określają stosunek części wierzących do ateistów. Ateizm jest zły, niemal z samej nazwy, więc utarło się, że można mu przypisać każdą głupotę!

  Najpierw na poważnie. Wielu religijnych myślicieli nie wyobraża sobie, aby nasza egzystencja miała sens bez odniesienia do nieśmiertelności. Inaczej nasze życie nie różniłoby się od życia zwierząt. I w tym miejscu już mi się chce śmiać, bo skoro zwierzętom nie grozi życie wieczne, hulaj dusza, piekła nie ma. Na szczęście nie ma tak dobrze. Skoro jest Bóg, nie ma zmiłuj się, człowieku jesteś skazany na życie wieczne. Innymi słowy, z powodu istnienie Boga, nieśmiertelność jest warunkiem koniecznym. I w tym miejscu szczęka mi opada. Oglądałem kiedyś film, a może to był serial, pt. „Nieśmiertelny”. Tytułowy bohater wiódł nawet ciekawe życie, bez przerwy z kimś się bił, a kobiety kochały się w nim na zabój. Tylko jemu jakoś nigdy nie było do śmiechu. Też by chciał się zakochać, ale miał świadomość, że obiekt jego uczuć się zestarzeje i... umrze – a on nie. Wiem, wiem, nie o taką nieśmiertelność w religii chodzi. Ale nie mam dobrych wieści. Tej chrześcijańskiej nieśmiertelności będą towarzyszyć wieczne pokłony i hymny pochwalne (tak to wynika z Apokalipsy św. Jana), a w tym raczej też nic do śmiechu nie ma. Tak na marginesie, teraz już wiem dlaczego, gdy szukałem odpowiedzi na pytanie: jak czytać Biblię, odradzono mi lekturę Apokalipsy. Ta Księga jest bardziej przygnębiająca niż cały ateizm zebrany do kupy...

  Ten zarzut o brak sensu życia ateistów można odrzucić prostym stwierdzeniem: „Życie jest tym, co każdy z nas potrafi z niego zrobić. (...) To od nas zależy, jak żyjemy i czy nasze życie ma wartość dla nas samych1.  A tymczasem większość religii monoteistycznych oferuje nam sens życia oparty na wierzeniach ludów sprzed kilku tysięcy lat. O ile w stosunku do nich jest to w jakimś stopniu zrozumiałe, byli bezradni wobec otaczającego ich świata, którego nie rozumieli, o tyle życie współczesnego człowieka nie ogranicza się już tylko do przetrwania z dnia na dzień. Współczesny człowiek nie musi już tylko marzyć o szczęściu w życiu po życiu, gdyż chwile szczęścia są mu dostępne na tym ziemskim padole. Zwykło się mniemać, że Bóg miał nas stworzyć do wiecznego szczęścia na ziemi i w tym celu stworzył Adamowi Raj, miejsce, w którym nic złego nie mogło zagościć. I tu śmiem twierdzić, że coś Mu z tym szczęściem nie wyszło, bo oto spostrzegł, że Adam nie do końca jest szczęśliwy. Niby miał wszystko a jednak czegoś mu brakowało. I w Swej mądrości doszedł do wniosku, że w tym szczęśliwym Raju Adam i tak jest nieszczęśliwy, gdyż jest sam, więc w Swej miłości do człowieka stworzył Adamowi kobietę, Ewę – na jego, Adama..., nieszczęście. I tu rodzą się dwa nierozwiązalne dylematy. Trudno bowiem zrozumieć jaki cel przyświecał Bogu, że stworzył ten świat, a na koniec ludzi. Miało być pięknie, a wyszło jak wyszło – padół zła, wojen, nieszczęścia i cierpienia. Jeszcze trudniej zrozumieć jaki cel miał przyświecać stworzonemu człowiekowi. Miał podobny być tylko szczęśliwy a i tak się wszystko pokiełbasiło. Trzeba było, wg Biblii kilka tysięcy lat, by Bóg doszedł do kolejnego wniosku, że na ziemi ten człowiek szczęścia nie znajdzie, a już na pewno nie w powłoce cielesnej. Zesłał więc na ziemię Syna, który wyznaczył ludziom nowy, konkretny cel. Będziecie nieśmiertelni, zbawieni i wiecznie szczęśliwi po śmierci, choć pod jednym warunkiem, musicie uwierzyć. Nie sprecyzował jednak na czym to szczęcie ma polegać.  A problem w tym, że nawet Bogu z tym szczęściem się jeszcze nigdy nie udało. Ile razy chciał dobrze, zawsze źle się kończyło, podobno z winy człowieka, ale to przecież On go takim stworzył.

  Tu wkracza ateizm, który, w odróżnieniu od Boga, niczego właściwie nie obiecuje, a już tym bardziej wiecznej szczęśliwości. Nie daje nadziei, żadnego fałszywego komfortu, ani na ziemi ani w mitycznym niebie. Siłą rzeczy można by sądzić, że trudniej o bardziej nihilistyczną filozofię, a tym samym ateiści nie mogą mieć w takiej sytuacji poczucie humoru. Niejaki Mike Huckabee publicznie oświadczył, że „skoro wszystkie religie świata mają swoje święta, to ateistom też się należy. Zaproponował dzień pierwszego kwietnia, prima aprilis, w Stanach zwany Fool’s Day – dzień glupców2. Można się zapłakać ze śmiechu. Ciekawe jakby zareagował ów Huckabee, gdyby na ten dzień przenieś Wielkanoc, aby nie trzeba było stale zgadywać kiedy przypadnie w następnym roku? Ja pominę genezę, najbardziej zdumiewający kawał prima aprilis udało się chyba zrobić papieżowi Grzegorzowi XIII, który wprowadził w 1582 nowy kalendarz, przenosząc święto Nowego Roku z 1 kwietnia na 1 stycznia. Strasznie wtedy namieszał.

  Aby zrozumieć jak to jest z tym poczuciem humoru u ateistów, warto się przyjrzeć chrześcijanom. Z założenia religia jest już bardzo poważna i nie ma w niej nic śmiesznego. Ba!, uciechy życia doczesnego w przeważającej większości są uznawane za grzech, a wtedy nie ma zmiłuj się. W dodatku propaguje się różnej maści posty i umartwiania, które mają wierzących przybliżyć do szczęśliwego zbawienia. To mi się kojarzy dość makabrycznie. Torturowana tygodniami przez inkwizytorów niby czarownic pewnie czuła wyraźną ulgę, gdy posyłano ją na stos, bo kończyły się jej straszne tortury. Pewnie niejednego to skojarzenie  oburzy ale usprawiedliwię się wypowiedzią kaznodziei Wendy Kaminera: „(...) ateizm potrzebuje humoru, nawet jeśli to ma być czarny humor3. Byłbym niesprawiedliwy, gdybym nie widział poczucia humoru niektórych wierzących. Wystarczy poczytać Frondę. Ileż oni tam mają radochy, gdy uda im się opisać męki piekielne, jakie spotkają niewierzących po śmierci. Mnie tu zastanawia jedno, gdyż dziwnym trafem gro prawdziwych satyryków, humorystów czy stand-uperów to ateiści. Jedni śmieszą bardziej inni mniej ale to właśnie wynika z poczucia humoru zarówno autorów jak i odbiorców Trudno tu bowiem mówić o jakimkolwiek szablonie. Jedno też wydaje się oczywiste, ateiści rzadziej drwią z islamu, niemniej to nie powinno dziwić. Fanatyczni wyznawcy tej religii mają zdecydowanie mniej poczucia humoru niż najbardziej ponurzy ateiści razem wzięci.

  Przydałoby się małe podsumowanie. Jeśli miałbym ocenić, który z poglądów jest bardziej przygnębiający – teizm, czy ateizm – nie mam żadnych wątpliwości. Cel życia jako wieczne zbawienie nie ma w sobie żadnej realnej wartości, jest li tylko domniemaniem, a jednocześnie w niczym nie poprawia komfortu życia w cielesnej powłoce. Nie likwiduje cierpienia i nie przynosi żadnej mu ulgi, jakby chcieli propagatorzy tej tezy. Ba! cierpiący wierzący chętnie korzystają ze zdobyczy nauk medycznych, której to dziedziny nie interesują sprawy życia wiecznego. Ateizm ze swym dążeniem do szukania szczęścia jeszcze na ziemi, zdaje się mieć w tym względzie zdecydowanie większe sukcesy. Natomiast poczucie humoru w tym sporze odgrywa trzeciorzędną rolę, która, co najwyżej może tylko odzwierciedla  samopoczucie jednych i drugich. Niestety tego poczucia humoru nie da się mierzyć żadną miarą.

  Na koniec dwa przykłady poczucia humoru przeznaczone dla wierzących:
1. „Po czym poznać dwie zakochane ośmiornice?
Na spacerze trzymają się za rączki ... i za rączki, i za rączki, i za rączki, i za rączki, i za rączki, i za rączki i jeszcze za rączki
”;
2. „Na ślubie wczoraj byłem.
- No i co, jak było?
- Normalnie. Obrączkę dostałem
4.


Przypisy:
1 – „50 mitów o ateizmie”: R. Blackford, U. Schüklenk, str. 59
2 – ibidem str. 71
3 – ibidem str. 71
4 – za http://www.katolik.pl/humor,891.html

9 komentarzy:

  1. Wielu ludzi cechuje specyficzne poczucie humoru. Dla jednych jest się z czego śmiać, a innych ta sama sytuacja po prostu nie bawi.
    Czymże jest szczęście? Dla mnie tym co mam, choć jak słusznie napisałam czegoś mi brak, czegoś czego nie sposób nazwać. Jednak pojawia się myśl nienazwana.

    Bóg wiedział co robi. I pozwolił nam ludziom podejmować decyzje obarczone konsekwencjami. My mamy decydujący głos. Każdy z nas wybiera to co mu pasuje. Znam tak wielu katolików, którzy są nimi tylko z nazwy, że nie dziwi mnie iż Świat wygląda jak wygląda. To człowiek człowiekowi potrafi zgotować piekło na Ziemi.

    Moje szczęście nie jest uzależnione od daty. Ale miło mi iż to właśnie był 13 dzień miesiąca :)
    Dzięki za wzmiankę o literówce... Ale wiesz co? Niech już tak zostanie.
    naja może coś znaczy? Naja - nowa ja :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się z Tobą zgadzam. Człowiek podejmuje decyzje obarczone konsekwencjami, ba, nawet z tym, że potrafi zgotować innym (i sobie) piekło na ziemi. Tyle, że do tego nie jest potrzebny żaden Bóg, ani tym bardziej Jego przyzwolenie.
      Pozdrawiam.

      PS. Decyzja o literówce należy do Ciebie. Czasami mm podobnie :)

      Usuń
  2. No ja się nie chciałem zajmować brakiem poczucia humoru u ateistów bo to przecież absurd. I nawet nie wiem, gdzie takie pojęcie pokutuje, oprócz tej książki o mitach. :)
    Ja też nie sądzę, aby ateizm był przygnębiający. To raczej jego wizja dla wierzących w życie wieczne jest przygnębiająca - to po prostu kwestia perspektywy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wystarczy poczytać naszych rodzimych kaznodziejów, produkujących się na portalach katolickich (szczególnie pch24.pl, deon.pl o frondzie nie wspomnę) Ich wizja ateizmu przerasta tę, jaką prezentują przykłady z książki o mitach.

      Usuń
    2. Ale wiesz, że frondy i deony to takie skrajności? Nikt (no prawie nikt, bo zdarzają się i im ciekawostki) poważny tam nie pisze żartownisiów też tam nie spotkałem.

      Usuń
    3. Więcej mam zaufania do deon.pl niż takich pch24.pl lub malydziennik.pl (Terlikowskich). Tam to dopiero mają poczucie humoru ;)

      Usuń
  3. No popatrz,a ja myślałam że poczucie humoru to cecha charakteru człowieka,a nie teisty bądź ateisty.Bo jak widać to ma znaczenie...
    Pozdrawiam cieplutko Anastazja :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na charakter człowieka ma duży wpływ jego światopogląd :)
      Pozdrawiam pięknie :)

      Usuń
  4. Osobiście widzę powiązanie poczucia humoru z podejściem do samego życia. Jeżeli ktoś bierze wszystko na poważnie i nawet w błahych sytuacjach nie stać go na wyluzowanie, będzie uważany za osobę nie mającą poczucia humoru. Nie ma to związku z tym czy się jest wierzącym czy nie.

    OdpowiedzUsuń