środa, 10 maja 2017

Seks niekoniecznie w wielkim mieście



  W ostatnie niedzielne popołudnie niespodziewanie rozstąpiły się chmury i wyjrzało słońce. Rzekłbym ewenement tej wiosny. Ludzie wioski masowo wyruszyli na spacery, a tak się składa, że najbardziej atrakcyjna trasa wiedzie wzdłuż mojego płotu, oddzielającego mnie od szosy. Akurat piłem popołudniową kawę racząc się również ciastem biszkoptowym własnej roboty i spojrzałem przez okno. I co ja widzę? Dwie miejscowe wdowy zbierają kamyki z pobocza i ciskają je na moje podwórko! Przyczyna była prozaiczna. Pewnie również rozochocone promieniami słońca, na moim podwórku para kotów oddawała się miłosnym igraszkom, co nie dziwi, bo im spacery nie dziwne, a seks mają ograniczony sporadycznymi okresami rui.

                              fot. znalezione w google

  Powiem szczerze, złość na te wdowy mieszała się we mnie z niepohamowanym i szyderczym śmiechem. Bo czyż można sobie wyobrazić bardziej irracjonalne, wręcz idiotyczne zachowanie? Nawet gdyby któraś miała na tyle celne oko by trafić w te koty, one natychmiast poszukają sobie inne, bardziej oddalone miejsce, takie poza zasięgiem rażenia. Kompletnie też nie rozumiem motywacji wdów. Czyżby w swej cnotliwej pobożności (to dwie aktywistki tutejszego koła różańcowego) poczuły się tym widokiem zgorszone i chciały w ten sposób nauczyć koty katolickiej moralności? To nawet jest prawdopodobne, bo chyba w 2014 roku jakaś świętobliwa radna była oburzona seksem osłów w poznańskim zoo.

  Ja rozumiem, ludzie mają różne postrzeganie na takie widoki. Jednych to zachwyca, drugich bawi, trzecim jest to obojętne, czwartych niewypowiedzianie oburza. Najbardziej nie rozumiem tych ostatnich, szczególnie głęboko wierzących. Jeśli bowiem wierzą, że to Bóg jest stwórcą wszystkiego, szczególnie tego, co dobre, to trzeba mieć świadomość, że ten akt prokreacji, skądinąd całkiem miłych zwierzaków, też jest Jego dziełem. W pewnym okresie chrześcijaństwa seks był traktowany jako zło konieczne, plugastwo, ale nawet dziś księżą i nawet Święte Oficjum już od takich herezji odeszło. Choć nie do końca. Nagość i sam akt seksualny jest obostrzony wieloma nakazami i zakazami. Przez fanatyków religijnych nagość, nawet jeśli tylko częściowa, jest widziana w kategoriach grzechu. Coś, co cieszy oko i czyni życie radośniejszym, jest dla nich godne tylko potępienia do tego stopnia, że nawet plaża staje się siedliskiem grzechu i nieprawości. Do tego ten nieszczęsny zakaz uprawiania seksu przez pary nie związane świętym sakramentem ślubu. A wszystko to w imię cnotliwej i uświęconej wstrzemięźliwości. Hipokryzja takiego podejścia do sprawy polega na tym, że jeśli wierzy się w Boga, powinno się uznać, że seksualność jest nam dana od Niego. Seksualność znacznie bardziej silna niż u innych żywych stworzeń. 

  Jeśli kogoś gorszy nawet nie całkowita golizna, po prostu wystarczy nie patrzeć, a w końcu nie jest to żaden zalew, jak mówią co niektórzy, zawsze jest wokół tyle innych widoków, kanałów w telewizji, stron internetowych bez seksu czy prasy bez porno, że ja tu nie widzę żadnego problemu. Ba! wyczytałem niedawno na uświęconym portalu, że po to jest pożądliwość (również dotyczy obżarstwa), by w ten sposób ćwiczyć swój chart ducha. I aby było śmieszniej, tych samych świętoszków nie gorszą już w żadnej mierze ociekające krwią sceny zbrodni czy jatki, gorzej, pewnej Męce oddają pełną uwielbienia cześć i chwałę. To, że człowiek, jako istota rozumna, nie afiszuje się swoją seksualnością ma swoje przyczyny kulturowe i religijne, choć to czasami przybiera karykaturalną formę. Nie, nie optuję za tym, by nagle emanować golizną, czy nadać sprawom seksu charakteru kultu, ale nie skłaniajmy się w drugą skrajność, popadając w nadmierny dewotyzm.

  Mam wrażenie, że osoby religijne, nad wyraz pobożne, dają sobie prawo wyłączności do osądu. I choć często odwołują się do prawa naturalnego, dziwną manipulacją tę naturę potępiają. Faktem jest, że zdarzają się wynaturzenia, szczególnie wśród ludzi, ale bez obaw, te wynaturzenia nigdy nie przekroczą progu marginesu, który de facto istniał od zawsze. Co więc w tym złego, że para kotów, nieświadomych ludzkiej, czasami fałszywie pojmowanej moralności, ulega odwiecznym prawom natury?


36 komentarzy:

  1. Ja bym baby opieprzył, choć akurat mnie także wkurzały koty w rui i to nie ze względu że wydawały mi się gorszące, tylko z prostej przyczyny że denerwuje mnie ich jazgot. I może taka prozaiczna przyczyna była tego rzucania kamieniami. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że je opieprzyłem, choć tylko za rzucanie kamieniami na moje podwórko ;) Później już tylko łagodną perswazją przekonałem, że w seksie kotów nie ma nic zdrożnego.

      Usuń
    2. Mogłeś im zaproponować seks żeby się przekonały na własnej skórze jakie to przyjemne:))))))
      Anastazja

      Usuń
    3. Nasti:
      Seks musi być przyjemny dla obojgu, a ja nie wiem, czy ja miałbym z nimi przyjemność (pomijając poglądy ideologiczne)... ;)))

      Usuń
    4. Hahaha myślałam że napiszesz że nie byly na tyle atrakcyjne żeby się aż tak poświęcać albo że nie to nie ten przedział wiekowy :D;)
      Anastazja

      Usuń
    5. Starałem się to ująć w bardzo delikatny sposób. W końcu ja sam nie muszę być dla wszystkich pań tak samo atrakcyjny, a niczego sobie nie wypominając, przedział wiekowy jakby bardzo zbliżony ;)

      Usuń
  2. Nie wiem jak to jest w przypadku kotów ale są zwierzęta,które uprawiają seks dla przyjemności:)

    No cóż...Durne baby zazdrość dopadała,bo one albo już nie mogą albo ich nikt nie chce.A nikt Cię jeszcze nie oskarżył,że prowadzisz burdel dla kotów?:))))))
    Pozdrawiam Anastazja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koty nie mają okazji uprawiać seksu dla przyjemności. Do niego zmusza je natura ;)))
      O burdel nikt mnie nie oskarżył, choć znacząco pukają się w czoło na widok tylu kotów na moim podwórku. A przecież z ośmiu sześć to podrzutki i to ja muszę się martwić (czytaj: sponsorować) o ich sterylizację czy kastrację.
      Odwzajemniam pozdrowienia :)

      Usuń
    2. Dobrze że nie jestem kotem:D A Ty żebyś nie skończył jak Villas...
      Anastazja

      Usuń
    3. Ta groźba (przypadek Villas) jest faktycznie niepokojąca, ale na szczęści jest tu w okolicy schronisko dla kotów.

      Usuń
  3. Tak, jazgot przy akcie kociej miłości jest trudny do zniesienia i dla mnie. Mam koty i nieraz to widziałam i słyszałam, i wcale nie wydaje mi się to takie przyjemne, zwłaszcza dla kocicy. Ona, o ile wcześniej może trochę flirtuje, to potem jednak ucieka, warczy raczej ze złością i się broni. Więc może te panie myślały, że koty się gryzą (np. kocury gryzą się paskudnie) i chciały je rozgonić. A poza tym może też chodziło o to, żeby małych kociąt nie było, bo potem z nimi tylko dla wszystkich (gospodarza, kocicy, kociąt) kłopot.
    Nie zauważyłam, żeby koty uprawiały seks dla przyjemności. Jak kocica przestanie być "atrakcyjna" , to kocury tracą nią zainteresowanie. Nie wiem też, czy wykastrowana jest jeszcze kiedykolwiek warta kociego zainteresowania. :)
    I chyba na ostatnim miejscu nawet wśród pobożnych wdów są powody moralno-religijne. Zwłaszcza na wsi, gdzie z aktami seksualnymi zwierząt ma się do czynienia na co dzień, a do dużej części z nich jeszcze niedawno człowiek sam doprowadzał.
    Czy Jimi-Jimi też chodzi "na kawalerkę"? :)
    Maria

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyjaśnię kilka spraw, z racji długoletnich „doświadczeń” z kotami.
      - koci jazgot ma miejsce przed seksem i jest raczej zachętą do niego a nie skutkiem jego uprawiania;
      - nie wiem jak seks odbierają kocice, nigdy nie chciały mi opowiedzieć, faktem jednak jest, że to one prowokują kocury, nim jeszcze po okolicy rozejdzie się zapach. Prawdą jest, że reagują ostro, gdy mają dość;
      - zupełnie inaczej wygląda walka kocurów a inaczej seks kotów. Tego nie da się pomylić przynajmniej przez dwie starsze wdowy mieszkające od urodzenia na wsi;
      - nie bardzo rozumiem, dlaczego obce mi osoby, miałyby decydować o tym, czy mają być małe kotki? To w końcu nie będzie ich problem, tylko mój. Ale podkreślę, one musiałyby tych kotów pilnować kilka dni przez 24 godziny na dobę, aby taka motywacja miała sens. Mogłyby mi zasponsorować sterylizację kotki :)));
      - nie znajduję żadnego sensownego wytłumaczenia dla zachowania owych wdów, więc wybrałem takie, jakie przyszło mi na myśl;
      - nie, Jimi-Jimi jest wolna (ostatecznie okazała się kotką) od takich „uciech” ;)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Wdowy są bez winy, mogą pierwsze rzucić kamieniem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, o takiej motywacji nie pomyślałem ;)
      Ale skoro wdowy, z dziećmi i wnukami, seks nie powinien być im dziwny...

      Usuń
    2. Asmodeuszu na wsi dzieci znajduje się w kapuście albo bociek przyniesie:D
      Anastazja

      Usuń
    3. Ja myślę, że tyle samo dzieci przychodzi na świat w ten sam sposób na wsi jak i w mieście ;)

      Usuń
    4. Dla zaściankowego towarzystwa z pewnością:)
      Anastazja

      Usuń
  5. No cóż Asmodeuszu - koty niczemu niewinne są. A że zew natury i popęd seksualny występuję u nich o najmniej kilka razy do roku nic nie poradzisz. I nawet obrzucanie kamieniami oraz brzydkimi epitetami nic tu nie pomoże. Człowiek jednak zwierzęciem nie jest i jako takie hamulce mieć powinien, które niestety z roku na rok puszczają coraz bardziej:)
    Jeśli chodzi o fantazje małżeńskie - niech się ludziom wiedzie /oczywiście w granicach normy/, ale jeśli chodzi o seks dla samego tylko seksu, to według mnie nie są to już zdrowe relacje, a raczej "zwierzęce ciągoty".
    Mam dwóch pełnoletnich synów /broń Boże nie są to aniołki/, którzy są zniesmaczeni i zupełnie zniechęceni obrazem współczesnych dziewcząt /niestety zepsutych do szpiku kości/.
    15-letnia dziewica to już przeżytek, a papierosy oraz inne świństwa pali większość z nich.
    Skoro nie szanują siebie, to czy mogą oczekiwać szacunku od męża, czy partnera?
    Seks to fantastyczna sprawa, pod warunkiem, że jest on wynikiem miłości /ja akurat optuję za wersją małżeńską/, a nie tylko i wyłącznie czysto fizycznych /kocich/ zachcianek.
    Takie jest moje zdanie na ten temat.
    A Ty Asmodeuszu jak postrzegasz seks?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwsze zdanie powinno oczywiście brzmieć: "koty nie są niczemu winne".
      Jak widać, kobiety pod wpływem seksualnych impulsów też tracą głowę:)

      Usuń
    2. Stawiasz trudne pytania :) Ja jednak myślę, że odrobinę przesadziłaś, zwalając całą winę na dziewczyny. Bez popytu nie ma podaży. Odpowiadając na samo pytanie: seks jest dla ludzi i myślę, że ten prawdziwy musi być poparty uczuciem, choć tu nie ograniczałbym go li tylko do związku małżeńskiego. To, że te uczucia nie zawsze są zawsze trwałe, to już jakby inna sprawa, choć osobiście uważam, że pierwsze uczucie nie jest równoznaczne temu najdoskonalszemu. To wynika z braku doświadczenia i zbytniej naiwności. Tylko skąd to młodzi mają wiedzieć jeśli ich nikt w tej materii nie edukuje? I nie mam tu na myśli tylko edukacji seksualnej. Nie wiem jak było gdzie indziej, jak jest dziś, mnie rodzice nic o uczuciach miłosnych nie mówili, w szkole propagowano miłość Tristana i Izoldy, czy Romea i Julii (a to było fałszywe uczucie), natomiast na religii mówiono mi tylko o miłości do Boga. Efekt jest taki jak widać na „załączonym obrazku” – czyli młodym często się wydaje, że seks to już miłość. Innymi słowy, trzeba się uderzyć w pierś, takie jest młode pokolenie jak je sami wychowamy.
      Pozdrawiam z zapewnieniem, że być może pokuszę się o bardziej obszerne spojrzenie na te sprawy.

      Usuń
    3. Dzisiaj będę upierdliwa:)
      "Odpowiadając na samo pytanie: seks jest dla ludzi i myślę, że ten prawdziwy musi być poparty uczuciem, choć tu nie ograniczałbym go li tylko do związku małżeńskiego" Poważnie???Czyli jeśli dwoje ludzi spotyka się tylko dla seksu,to ten seks jest nieprawdziwy?Muszą składać deklaracje na przyszłość?Asmodeuszu coś się dzieje niedobrego z Tobą:)
      Anastazja

      Usuń
    4. Nasti:
      A gdzieś Ty wyczytała w moim komentarzu konieczność deklaracji?
      Seks dla seksu ani mi śni potępiać, a jednak w moim odczuciu zdecydowanie lepszy jest ten powiązany z uczuciem. Autoerotyzm też jest formą zaspokojenia potrzeb seksualnych, ale chyba się ze mną zgodzisz, że to jednak nie to samo, co seks we dwoje. Podobna różnica istnieje między seksem dla seksu, a seksem wynikającym z miłości.

      Usuń
    5. Dobra - czyli seks w małżeństwie to seks prawdziwy,a ten gdy kogoś się tylko lubi i nie jest się z tym kimś w związku to już seks nieprawdziwy?No to miałeś pecha:)A czy przypadkiem małżeństwo to nie deklaracja?
      Jeśli kochanek/kochanka jest beznadziejny/a to lepiej samemu:)
      Anastazja

      Usuń
    6. Czy naprawdę miłość istnieje tylko w małżeństwie? Ja pisałem o uczuciu, nie o usankcjonowanym związku. Swoją drogą, "tylko się lubi" to niekoniecznie dostateczny pretekst do udanego seksu. Uprawiałabyś seks z każdym, kogo tylko lubisz?

      Usuń
    7. A związek to nie deklaracja?Dwoje ludzi kocha się(mowa o uczuciu) i są ze sobą dla samego bycia,seksu czy po to żeby razem iść przez życie?To też deklaracja Asmodeuszu,nieformalna ale zawsze.
      Nawet miłość to niedostateczny pretekst do udanego seksu.To zależy od wielu czynników.
      Nie jestem kurwą Asmodeuszu ale nie jestem też świętojebliwa.Coś zmieniasz front w temacie seksu i związków...
      Anastazja

      Usuń
    8. Oczywiście, że miłość to też deklaracja, choć nie wiem czy na całe życie, niemniej trudno ją przyrównać do deklaracji małżeńskiej.
      I zbliżamy się do konkluzji. Ja też twierdzę, że seks nie ma wynikać z pretekstu, jest powodowany przede wszystkim pragnieniem zbliżenia do kochanej osoby. Jeśli temu zbliżeniu towarzyszy miłość (niekoniecznie usankcjonowana związkiem małżeńskim) wszystko jest w należytym porządeczku.
      Źle mnie zrozumiałaś, bo pytanie było retoryczne, a już na pewno nie posądzeniem, że oddajesz się każdemu, kogo lubisz. Muszę wyjaśnić. Najpierw jest zwykła znajomość, później lubienie, bliskość, wreszcie miłość. W tej mojej hierarchii ważności wzajemnych relacji, znajomość i lubienie najmniej wydają się godna seksu. Przyjmij, że łapałem Cię za słówka ;)

      Usuń
    9. Ależ powiało hipokryzją...Dopiero co obsmarowałeś Kościół Katolicki,że zabrania seksu przed ślubem a tu proszę.I co?Dalej się dziwisz,że księża grzmią z ambony żeby młodzi ludzie się nie puszczali,żeby szanowali siebie i innych?

      Dobrze,że za słówka...

      Anastazja

      Usuń
    10. Gdzie ja komu zabraniam seksu przed ślubem? Albo w ogóle seks piętnuję?

      Usuń
    11. Nie,nie zabraniasz.Ale hipokryzja się kłania.Piszesz do mnie,że "Jeśli temu zbliżeniu towarzyszy miłość (niekoniecznie usankcjonowana związkiem małżeńskim) wszystko jest w należytym porządeczku." Czyli jeśli dwoje dorosłych ludzi spotyka się tylko dla seksu i obie strony są tego świadome,to to nie jest w porządku?Skąd nagle u Ciebie przekonanie że do seksu potrzebne jest uczucie,bo wtedy ten seks jest prawdziwy?A jeszcze nie tak dawno pisałeś - " Jeszcze raz podkreślam, nie mam nic przeciw temu, jeśli seks jest czynnikiem miłości, tej ludzkiej – boską, bez seksu zostaw sobie dla Boga" Czyli wówczas zakładałeś,że wcale nie musi być czynnikiem miłości.A dzisiaj zmieniasz front...Czy znowu coś źle zrozumiałam?
      cytat pochodzi z notki Znów ten straszny seks
      Anastazja

      Usuń
    12. Zmuszasz mnie do deklaracji, a to nieładnie ;) Ale ja i tak się nie boję, więc wyjaśniam:
      Uważam, że tylko dwie formy seksu są naganne: ten z gwałtu i ten za pieniądze. Żaden inny nie stanowi dla mnie problemu, choć na własny użytek poddaję go wartościowaniu, w którym nie ma miejsca na potępienie. To wartościowanie jest moją, i tylko moja „skalą”, z którą można się zgadzać lub nie. Nie rozumiem, co w tym złego, że uważam seks wynikający z miłości za lepszy od przygodnego, bez żadnych uczuć? Innymi słowy seks z miłości jest w należytym porządeczku, seks bez miłości jest tylko w porządku. Gdzie tu hipokryzja, o którą tak uparcie mnie posądzasz?

      Usuń
    13. Do niczego Cię nie zmuszam,tym bardziej do jakichkolwiek deklaracji.A co do hipokryzji - patrz mój komentarz z 11 maja,godz. 7.25,bo nie chce mi się powtarzać.
      Anastazja

      Usuń
  6. Asmodeuszu, piszesz: "Do tego ten nieszczęsny zakaz uprawiania seksu przez pary nie związane świętym sakramentem ślubu. A wszystko to w imię cnotliwej i uświęconej wstrzemięźliwości. Hipokryzja takiego podejścia do sprawy polega na tym, że jeśli wierzy się w Boga, powinno się uznać, że seksualność jest nam dana od Niego. Seksualność znacznie bardziej silna niż u innych żywych stworzeń"
    No i cóż... Nie byłabym sobą gdybym nie napisała, że fakt - seksualność jest nam dana od Boga, ale co my zrobimy z tą seksualnością i kiedy zaczniemy korzystać z tego daru, to już zależy od nas. I wybacz, ale ja nie widzę niczego niewłasciwego, aby przygodę z seksem rozpoczynać dopiero w stanie małżeńskim. A jeśli ktoś pragnie czynić inaczej, to jego broszka, jednak trzeba się wtedy liczyć z najróżniejszymi konsekwencjami takiego wyboru. Wolną wolę dano nam nie po to abyśmy korzystali z niej jakkolwiek, ale może raczej po to, abyśmy korzystali z niej mądrze.
    A co do zachowania szacownych wdów...Cóż...pomyślały, podumały, a że co dwie głowy, to nie jedna - chwyciły za kamloty :) Mnie takie zachowanie po prostu śmieszy :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam zamiaru ośmieszać tego "aby przygodę z seksem rozpoczynać dopiero w stanie małżeńskim". To nasz, osobowy wybór, bo to od nas zależy, "co my zrobimy z tą seksualnością". Ale po co w to mieszać Boga? Widzisz coś niemądrego w seksie nie usankcjonowanym węzłem małżeńskim, a wynikającym z uczucia dwojga kochających się ludzi?

      Usuń
  7. Biorąc pod uwagę fakt, w jaki sposób dzisiejsza młodzież podchodzi do uprawiania seksu, śmiem twierdzić, że w zasadzie z prawdziwą miłością niewiele ma to wspólnego. Często noc z obcym facetem lub dziewczyną traktowana jest jak przygoda, chociaz bywa, że skutki tej przygody dają o sobie znać do końca życia. Czy naprawdę Asmodeuszu nie przeraża Cię, że mlodzi ludzie opowiadają s swoich seksualnych przygodach, jak o wycieczce nad morze?
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, gdy ja byłem młodzieżą, a było to prawie pół wieku temu, też opowiadaliśmy sobie o swych seksualnych doznaniach i wtedy mnie to nie gorszyło. Dlaczego miało by teraz? I nie oszukujmy się, pół wieku temu też zdarzały się niechciany "skutki" erotycznych przygód, choć wtedy dulszczyzna większość spraw tuszowała.
      Hipokryzją jest narzekanie na dzisiejszą młodzież, kiedyś wcale nie było lepiej. Tylko netu nie było ;)

      Usuń
    2. ładnych kilkanaście lat temu, byłam wtedy "świeżą" mężatką - miałam okazję być na kilku weselach ze strony rodziny "ex", ludzie mieszkający na wsi, niby religijni - WSZYSTKIE były w trybie przyśpieszonym z powodu ciąży. :)

      Usuń