Określenie dotyczy pewnego inteligenta,
może też być takiego od siedmiu boleści, ale co mi tam. Dziś wyjdzie ze mnie prawdziwy, szpetny narcyz.
Dyspensę na samochwalstwo sobie sam dałem, więc mi wolno. W ciągu kilku godzin
miałem okazję w necie znaleźć dwa teksty idealnie pasujące do mojej osoby, i
nie ważne jest tu to, że to pogląd stricte
subiektywny. Ja tak mam, że jak mnie nikt nie chwali, sam sobie znajdę powód do
dobrej samooceny. Wierzcie mi, to bardzo poprawia samopoczucie i nastrój. Po
prostu chce się żyć.
Najpierw
była Fronda.pl z tekstem, który ma właściwie negatywne przesłanie, o czym
świadczy już sam tytuł: „Ludzie inteligentni mają trzy wady”1.
Właściwie nie powinno dziwić to deprecjonowanie inteligencji na tym portalu, bo
on nie jest dla inteligentnych (taki paradoks - sam tam zaglądam). Zaczynam po kolei.
Bałaganiarstwo – to cecha, która wskazuje na wrodzoną inteligencję, bo tacy ludzie nie przywiązują uwagi do porządku. Oni potrafią funkcjonować w chaosie, co według mnie jest prawdą. Wiem z doświadczenia. Gdy zaczynam pisać jakiś tekst, wszystko jest starannie poukładane, ale gdy kończę..., lepiej nie mówić. Dwie filiżanki niedopitej kawy, telefon, chusteczki higieniczne, spray do spryskiwania much, pałeczki do grzebania w uszach, papierki po cukierkach, talerzyk po zakąskach i diabli jeszcze wiedzą co. Ale spokojnie ja się w tym bałaganie doskonale orientuję i nawet po ciemku mógłbym wskazać, gdzie jest któryś z wymienionych przedmiotów.
Nocny Marek – innymi słowy późne chodzenie spać, lub jak kto woli – typ sowy. Też tak mam, niejednokrotnie łapię się na tym, że jest druga w nocy i prawdę mówiąc wcale mi się nie chce spać. Za to mam problemy rano, ale kto by się tam rankiem przejmował. Kilka razy w życiu widziałem wschód Słońca i... wystarczy. Wiem, że jest piękny. Zachód też jest piękny i tym rekompensuję sobie poranne zaległości.
Przeklinanie – przyznam, że to mnie trochę zdumiało, bo teoretycznie to ja nie przeklinam, ba, nie używam przekleństw jako przecinków. Ale się wyjaśniło i tu też mogę powiedzieć, że jest dobrze. Tak naprawdę chodzi o szeroką gamę znanych przekleństw, a tego już się nie wypieram. W myślach też przeklinam, a gdy pracowałem pod ziemią, z każdym mógłbym pójść w zawody. Znam nawet kilka francuskich przekleństw, choć stale piszę je z błędami.
Bałaganiarstwo – to cecha, która wskazuje na wrodzoną inteligencję, bo tacy ludzie nie przywiązują uwagi do porządku. Oni potrafią funkcjonować w chaosie, co według mnie jest prawdą. Wiem z doświadczenia. Gdy zaczynam pisać jakiś tekst, wszystko jest starannie poukładane, ale gdy kończę..., lepiej nie mówić. Dwie filiżanki niedopitej kawy, telefon, chusteczki higieniczne, spray do spryskiwania much, pałeczki do grzebania w uszach, papierki po cukierkach, talerzyk po zakąskach i diabli jeszcze wiedzą co. Ale spokojnie ja się w tym bałaganie doskonale orientuję i nawet po ciemku mógłbym wskazać, gdzie jest któryś z wymienionych przedmiotów.
Nocny Marek – innymi słowy późne chodzenie spać, lub jak kto woli – typ sowy. Też tak mam, niejednokrotnie łapię się na tym, że jest druga w nocy i prawdę mówiąc wcale mi się nie chce spać. Za to mam problemy rano, ale kto by się tam rankiem przejmował. Kilka razy w życiu widziałem wschód Słońca i... wystarczy. Wiem, że jest piękny. Zachód też jest piękny i tym rekompensuję sobie poranne zaległości.
Przeklinanie – przyznam, że to mnie trochę zdumiało, bo teoretycznie to ja nie przeklinam, ba, nie używam przekleństw jako przecinków. Ale się wyjaśniło i tu też mogę powiedzieć, że jest dobrze. Tak naprawdę chodzi o szeroką gamę znanych przekleństw, a tego już się nie wypieram. W myślach też przeklinam, a gdy pracowałem pod ziemią, z każdym mógłbym pójść w zawody. Znam nawet kilka francuskich przekleństw, choć stale piszę je z błędami.
Ogólnie
rzecz ujmując, na podstawie tych cech mojej osobowości można dojść do wniosku,
że jestem super inteligentnym facetem, i aby nie było, na te cechy ludzi inteligentnych
wskazali jacyś amerykańscy uczeni z Uniwersytety w Minnesocie (sic!) Ja tam w szczegóły nie będę
wchodził, ale wiadomo, co amerykańscy uczeni, to amerykańscy. Natomiast mam z
tym problem odnośnie ludzi, którzy lubią porządek, chętnie chodzą wcześnie
spać, a zasób ich wulgarnych słów jest mocno ograniczony. Ktoś w komentarzu
uznał, że taką reprezentatywną grupą ludzi są księża katoliccy, i ja się z tym już
nie mogę zgodzić. Znane mi wyjątki tylko potwierdzają regułę – tam też są
inteligentni i to w przewadze. Za to autorytatywnie stwierdzam, że nie cierpię pedantów. Nikt, takim jak ja, nie jest w stanie bardziej naprzykrzać się w życiu.
Równie
przyjemnie czytało mi się tekst2 znaleziony na Facebooku.
Zaczyna się wprawdzie też kontrowersyjnie: „Osoby inteligentne mają mniej przyjaciół”, ale to znów jakby o mnie. Prawdziwych przyjaciół mam dwoje, to nie pomyłka, piszę o
kobiecie i mężczyźnie, kilka osób umieściłbym w kategorii bardzo dobrych
znajomych, reszta pozostaje już tylko znajomymi. To stwierdzenie o inteligencji ma wynikać z
faktu, że „Potrzeby społeczne nie są najważniejszymi, jakie mamy. Jeśli
jesteśmy wysoce inteligentni [podkreślenie moje], okazuje się, że samotność to stan przyjemny i
ważny. On nie oznacza, że nie chcemy się spotykać z innymi, ale istnieje w nas
potrzeba bycia sam na sam ze sobą. Kto umie się cieszyć swoim towarzystwem, jest w stanie stawić czoła
nowym wyzwaniom, jest zdolnym tworzyć swoje marzenia”. To jest również opinia uczonych,
psychologów, choć tym razem pary japońsko-amerykańskiej. Prawda, że pięknie? Na szczęście tak właśnie mam, co poniektórzy poczytują
mi za szkaradną wadę. Niekoniecznie dotyczy to wszystkich inteligentów, bo też nie wszyscy są wstanie pokochać siebie tak, aby czuć się
dobrze w chwilach samotności.
O jednym
mogę zapewnić. Dziś mam dobry dzień. I tego życzę moim Czytelnikom.