czwartek, 15 czerwca 2017

Czyńcie sobie ziemię poddaną



  Zaczęło się od protestu ekologów w Puszczy Białowieskiej, a może wcześniej, gdy minister Szyszko zdecydował się na wycinkę drzew. Nie za bardzo chcę wnikać w to, kto tu ma rację, choć muszę przyznać, że jestem po stronie ekologów. Mieszkam na skraju czegoś, co oficjalnie nazywa się „Puszczą Notecką”, a de facto powinno się nazywać plantacją sosny. Byłbym skłamał, gdybym twierdził, że ta plantacja mi się nie podoba, niemniej uważam, że określenie „Puszcza” jest tu ewidentnie nadużyciem. Wszędzie widać działania ludzkiej ręki, nawet ambony są ludzkim tworem...

  Drzewa w idealnych szeregach na połaciach rozdzielonych siatką idealnie prostych ścieżek i wizurek przecinających się pod kątem prostym, przywodzą na myśl plantacje winorośli czy sadów owocowych. Do tego raz za razem słychać odgłos pił mechanicznych. Nic dziwnego, skoro drewno wciąż jest materiałem pilnie poszukiwanym. Na szczęście gołe zręby są po okresie roku, najdalej dwóch, obsadzane młodymi, staranie wyselekcjonowanymi sadzonkami (sam przez kilka lat sadziłem). W tej „Puszczy” nie ma przypadkowości ani prawdziwej naturalności, nie tylko wśród drzewostanu ale i dzikiej zwierzyny. Tej drugiej musi być tyle, aby myśliwi mieli czasami okazję spełnić swoje strzeleckie (by nie napisać zabójcze) zachcianki, podobno po to, by nie czyniła szkód na polach okolicznych rolników. To się dumnie nazywa „regulacją” pogłowia. W efekcie tej regulacji oraz nadmiernego, niekontrolowanego wzrostu myśliwych (a tu selekcja „pogłowia” byłoby wskazana bardziej), dziś zobaczyć dzika czy sarnę graniczy z cudem. Na szczęście wciąż mamy w tym kraju jedną puszczę, która na to miano w pełni zasługuje, choć po decyzjach ministra Szyszki może się okazać, że owo „mamy” będzie zastąpione słowem „mieliśmy”.

  Zupełnie niespodziewanie spór o Puszczę Białowieską przybrał charakter sporu ideologicznego. Argumentem ekologów jest postępująca degradacja naszego środowiska, zaś leśników z klanu Szyszki obawa przed kornikiem. W spór włączyły się również środowiska katolickie ze swym biblijnym przesłaniem: „Czyńcie sobie ziemię poddaną”. Mnie to nie dziwi, bo ów klan leśników Szyszki jest ściśle związany ze środowiskiem o. Rydzyka, a wszem i wobec wiadomo, że ten ostatni ma dziś decydujący głos w tym kraju już nie tylko w sprawach wiary, ale również w sprawach politycznych i gospodarczych. Do tego momentu jeszcze nie ma niezdrowej sensacji.

  Ta wybucha dopiero w momencie gdy głos w sprawie zabrał ks. prof. dr hab. Tadeusz Guz na konferencji naukowej „Jeszcze Polska nie zginęła – wieś”1. Ja nie polecam oglądania relacji wideo, gdzie przez dwie pierwsze minuty trzeba słuchać przesłodzonych słów powitania wszystkich gości, tak przesłodzonych, że chce się wymiotować, choć później jest ciekawie, tak ciekawie, że nóż w kieszeni się otwiera. Choć, co niektórzy słuchacze tego wykładu zasnęli, ja to wszystko wytrzymałem, bo ja jestem niesłychanie spokojny i cierpliwy człowiek. W najbardziej z możliwych skrótów:
- ekologowie to diabeł wcielony, który deformuje umysły i charaktery ludzi;
- ekologizm to zielony, ateistyczny, nihilistyczny (?), materialistyczny neokomunizm (sic!), negujący Boga, i tu uwaga: Boga stworzyciela Polaków i Polski (ciekawe kto stworzył niePolaków i niePolskę?);
-
Neomarksistowski (czytaj: ekologiczny) nurt myślenia przechodzi dalej od totalnej opozycji względem Boga Objawionego do przejściowej animalizacji człowieka, aby go jednak ostatecznie doprowadzić do całkowitej zagłady (sic!).
- prawdziwą troskę o naszą ziemię przejawiają myśliwi wyrażającą się w kultywowaniu tradycyjnych obrzędów (sic!)

  Ale jest jeszcze ciekawiej. Oto dziś czytam, na tym samym portalu, na którym udostępniono powyższy wykład, artykuł2 ks. Artura Stopki (już nie prof. dr hab.), w którym są cytowane słowa papieża Franciszka: „Zachęcam wszystkich chrześcijan, aby ukazali jasno ten wymiar swojego nawrócenia, pozwalając, by moc i światło otrzymanej łaski obejmowały także relacje z innymi istotami i otaczającym światem, budząc owo cudowne braterstwo z całym stworzeniem, którym tak wspaniale żył święty Franciszek z Asyżu”. I masz babo placek, bo skąd wiedzieć, który z tych kaznodziei ma rację, skoro obaj z tego samego Kościoła?
Warto tutaj wspomnieć o przytoczonej w artykule historii z 1935 roku, zwanej „Czarną Niedzielą”, kiedy to doszło do niespotykanej burzy pyłowej, która pozbawiła miliony rolników domów oraz uprawnej ziemi. A wszystko za sprawą nadmiernej eksploatacji amerykańskich Wielkich Równin. Pewnie dziś minister Szyszko wytłumaczyłby to, sorry, uzasadnił, efektem koniecznych korytarzy przewietrzania, jakie chce utworzyć nie tylko w Puszczy Białowieskiej, ale nawet w miejskich parkach.




20 komentarzy:

  1. Wysłuchałam początku i miałam od razu dosyć tego gadania. Jestem pełna podziwu, że wysłuchałeś całości!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem masochistą, choć lubię czasami gnioty intelektualne. Przestaję mieć kompleksy, że nie mam tytułu prof. dr hab. ;)

      Usuń
  2. korytarz przewietrzania to by się Szyszku przydało przewietrzyć od dupy do głowy... z bazooki, albo "Strieły"... takie lato średniowiecza... może jakiś uchodźca by się podjął?... bo ja się brzydzę... a pancerfaust w piwnicy bunkruję do czasów ostatecznego rozwiązania kwestii małego i jego podłej zmiany...
    ...
    na kornika tylko profilaktyka!...
    zabrać im paszę i same zdechną...
    tak właśnie wykończono Indian wybijając bizony...
    ...
    ten Guz to nie jest od Natanka?... bo gada podobnie... masaraksh! /takie pobożne westchnienie/... gdyby Tischner żył... to by pił...
    ...
    o secesji polskiej filii od centrali K.-Rz-kat. mówi się czasem tu i tam... capo di tutti capi Rydzykowi się nie podoba... za bardzo lubi Ziemię ten Franciszek...
    p.jzns :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, ks. prof. dr hab. Tadeusz Guz nie jest od Natanka, zdecydowanie bliżej mu do ks. Rydzyka, co zresztą podkreśla we wstępie swojego „wykładu” :) Mnie właśnie najbardziej podoba się to: „na czele z naszym wspaniałym mężem stanu, opatrznościowym panem ministrem, profesorem Janem Szyszko” a Ty chcesz mu zrobić korytarz powietrzny...

      Usuń
  3. Ks. Guz wypowiada takie brednie, że nawet nie chce mi się tego komentować... Zastanawiam się jedynie skąd on bierze te wszystkie idiotyzmy??? Jak daleko można się posunąć w takich kretyńskich wypowiedziach? A już mówienie, że "prawdziwą troskę o naszą ziemię przejawiają myśliwi wyrażającą się w kultywowaniu tradycyjnych obrzędów (sic!)" utwierdza mnie w przekonaniu, że kler naprawdę dużo pije, bo czy na trzeźwo można konstruować takie prawdziwie "złote myśli"? Ręce opadają, a zatem pozostaje mi tylko powtórzyć za Tobą - sic!!!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. exactly... to są brednie nawet z katolickiego punktu widzenia... dlatego właśnie większość polskich chrześcijan jest antyklerykalna... niektórzy chadzają do kościoła, i owszem, ale to tylko tak, z debilnego przyzwyczajenia...
      pozdrawiać jzns :)...

      Usuń
    2. Olimpio:
      To nie jest nowa idea, że zieloni to nowy faszyzm i komunizm, a myśliwi i leśnicy przed tym faszyzmem nas bronią.

      PKanalia:
      Nie wiem czy przyzwyczajenie chodzenia do kościoła można nazwać debilnym. Tak daleko bym się nie posunął, choć przyznaję Ci rację, to są brednie...

      Usuń
    3. spoko... tak mi się napisało, może zamiast "debilne" bardziej pasuje "automatyczne"... zresztą znam buddystkę, niedebilną zresztą, która chadza do kościoła, tylko nie podczas pow pow, ale jak nikogo nie ma, bo wtedy ma klimat do medytacji...

      Usuń
    4. A co to takiego owe "pow pow" ? Ja akurat jestem z tych "chodzących do kościoła, ale dalibóg nie wiem o czym "mowa". Może mnie coś "wartościowego" omija? Proszę o rozwinięcie tematu. :)
      Maria

      Usuń
    5. @Maria...
      "pow pow" to takie skrótowe określenie rytuału, obrzędu religijnego... pierwotnie odnosiło się do praktyk religijnych Indian Prerii, jako onopateiczna aluzja do bębnów będących rekwizytem używanym podczas co poniektórych takich praktyk... oczywiście podczas obrzędów mających miejsce w kościołach katolickich bębnów raczej się nie używa, ale to są już "szczegóły, szczegóły"... to określenie w niektórych kontekstach można też rozszerzyć na inne rytuały, niekoniecznie natury religijnej...
      pozdrawiać jzns :)...

      Usuń
    6. Dzięki PKanalio za wyjaśnienie. Przy okazji zawsze się można czegoś nowego dowiedzieć. :)
      A skoro już tak nam dobrze z tym poszło, to ośmielę się jeszcze zapytać o to "pozdrawiać jzns". Bo widzę to w różnych miejscach.... To też takie "staroindiańskie" ?
      Pozdrawiam (tak zwyczajnie niestety, bo chyba jzns nie potrafię) :)
      Maria

      Usuń
    7. @Maria...
      to skrót od "jak zwykle niezwykle serdecznie"... pochodzenie "olgolipińskie-kabarecikowo-panapiotrusiowe"...

      Usuń
  4. No i wszystko jasne - korniki siejące spustoszenie w mózgach posłów PiSu i co poniektórych klechów.Hmmm...wyciąć w pień?!
    Anastazja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz strasznie mordercze instynkty :D

      Usuń
    2. Hahaha czułam,że tak mi napiszesz:D Ale ze szkodnikami należy walczyć,prawda?;)
      Anastazja

      Usuń
    3. Oczywiście, że należy walczyć, tylko po co od razu wycinać w pień? Ja bym te szczególne szkodniki wysłał na Saharę, niech tam szukają drzew. :D

      Usuń
    4. Pozostaje jeszcze zdefiniować, kto jest szkodnikiem i kto ma ową "piłę" do wycinania w pień. :)
      Nie to, żebym była z "tamtej opcji" , ale podobno "czyja władza tego religia" (albo jakoś tak podobnie). :)
      Pozdrawiam
      Maria

      Usuń
    5. Mario:

      Z kontekstu komentarzy dość łatwo ustalić kto jest szkodnikiem :) Wprawdzie „piła” nie jest już tak jednoznacznie określona, ale posługując się pierwszym, można dojść do wniosku, że to jakaś siła mająca usunąć szkodniki :)

      Dziś bym polemizował, z tym „czyja władza, tego religia”. Bardziej odpowiednim wydaje się, ze względu na sytuację w naszym kraju, „czyja religia – tego władza” :) I wtedy widać czarno na białym, że to może dotyczyć tylko ks. Rydzyka...

      Usuń
    6. Sens komentarzy to ja zrozumiałam, nie bardzo jednak udzieliła mi się towarzysząca im wesołość.
      Problem w tym Asmodeuszu, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, a władza jasno określa, kto jest prawdziwym Polakiem, a kto nim nie jest, ba, jest zdrajcą i może jeszcze czymś gorszym. A więc de facto szkodnikiem, bo przecież nie człowiekiem godnym zaufania i szacunku. No i raczej to władza ma instrumenty (ową "piłę"), żeby "szkodników" dyscyplinować, a nie odwrotnie przecież. :)
      Stąd moja sugestia o potrzebie definicji "szkodnictwa", bo każda strona ma swoją, dokładnie odwrotną. :)
      Najgorsze, że nie widać "arbitra", który by tę kwestię w sposób zadowalający rozstrzygnął.
      Maria

      Usuń
    7. Mario:
      W moim mniemaniu, jedynym lekarstwem na to by w obecnych czasach nie dać się zwariować, jest właśnie wesołość.
      Powiadasz, że władza ma instrumenty. Faktycznie ma, a jednak możliwości ich użycia są mocno ograniczone. Przypomnę, co działo się w latach od 1956 roku na 1980 nie kończąc. A co dzieje się dziś. Im większa akcja, tym większa reakcja i dziś już władza musi się uciekać do takich inwektyw jak swołocz, barbarzyńcy. Robale, w tym i korniki, mają to do siebie, że ich się w żaden sposób wytępić nie da, mimo że przecież żadnej inteligencji nie posiadają. Tym samym, bez względu na to, którą stronę nazwiemy kornikami, sytuacja jest beznadziejna.

      Usuń