wtorek, 20 czerwca 2017

Utopie XXI wieku




  Trafiła mi się książka Franciszka Adamskiego „Ateizm oraz irreligia i sekularyzm”, ale tym razem nie będzie o tej książce. Wspominam o niej dlatego, że jest tam dość dokładne wyjaśnienie przyczyn powstania sekularyzmu i jego obecnego rozkwitu, co wbrew sugestiom wynikającym z tytułu, nie ma nic, lub prawie nic wspólnego z ateizmem. Dziś bardziej o tym, jak na ów sekularyzm reaguje tradycyjny Kościół.

  A sprawy ma się tak, że zamiast zastanowić się nad przyczynami sekularyzacji, zamiast znaleźć realne metody na jej zatrzymanie, Kościół wybrał najgorszy z możliwych sposobów. Próbuje sekularyzm oczernić na wszelkie możliwe sposoby. Najbrutalniejszym i najbardziej bezsensownym jest określenie sekularyzacji jako „cywilizacja śmierci”, co jest nie tylko ciosem chybionym, ale wręcz samonokautem. Bo sekularyzacja to wbrew pozorom nie jest odejście od wiary i religii, jest odejściem od zinstytucjonalizowanego Kościoła. Tym samym, mówienie o cywilizacji śmierci, jest mówieniem o tejże wierze i tej religii w wydaniu indywidualnym, niezależnym od doktryn Kościoła. Nie wszyscy to jeszcze pojęli, o czym świadczy wypowiedź abp. Głodzia podczas święta Bożego Ciała o demonie postępu, który sieje zniszczenie. Kościół szuka uparcie innych wrogów, ale to nie zmienia faktu, że uderza w próżnię. Na portalu pch24.pl jest artykuł1, który to dobitnie potwierdza. Warto się przyjrzeć tej ocenie.

Genderyzm i nieobyczajność – Działania w tym temacie mają zaprzeczać boskim zamiarom. To dość pokrętna teoria. Powoływanie się na cytat z Biblii: „Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę” [Rdz 1,27] rodzi pytanie: jakiej płci jest Bóg i jakie jest to podobieństwo między Nim a ludźmi? Uznając Jego stworzenie mężczyzny i kobiety, neguje się nie tylko podstawy teorii ewolucji, co samo w sobie jest skazana na niepowodzenie, ale również sens ludzkiej chęci poznania, która sama w sobie ma być grzeszna. Oczywiście, nie da się zaprzeczyć, że aby ludzkość trwała potrzebna jest płeć, właśnie męska i żeńska. Innej możliwości nie ma. Niemniej, jak długo ta ludzkość istnieje, zawsze trafiały się osobniki mające dość poważny problem z tą jednoznaczną płcią. Nie tylko z płcią ale również z pojęciem obyczajowości, która przybierała taką formę, jaką narzucała jej aktualnie panująca religia. Warto tu dodać, że każda z nich, a było ich i jest multum, różnych nawet w obrębie tych samych doktryn i idei, uważa się za tę jedynie prawdziwą

Ekologizm – to stosunkowo najnowszy wróg Kościoła, choć w początkowej fazie jego powstawania za takiego nie uchodził. Nie wiedzieć dlaczego, dziś ekologizm uważa się za równoważny ideologiom komunizmu i faszyzmu. Nie wiem kto wysnuł teorię o tym, że ziemi wystarczy 600 milionów ludzi zamiast obecnych sześciu miliardów. Pewnie faktycznie jakiś oszołom z ruchu ekologicznego, ale trzeba sobie jasno powiedzieć, że to właśnie niekontrolowany rozrost ludzkości doprowadzi ją do  tragicznego końca. Będziemy umierać jak robale pod kloszem z powodu braku pożywienia, wody, zniszczenia środowiska i z przeludnienia. Rzecz w tym, że autor artykułu sugeruje na potrzeby walki z ekologią, iż ta chce ten nadmiar ludzkości zabić (sic!). Jak bardzo trzeba być podłym, aby powielać takie bezpodstawne insynuacje i nimi straszyć?

Transhumanizm – Ta idea rzekomo ma zamiar dzięki postępowi naukowemu i technicznymi uczynić z ludzi półbogów, widząc w tym postępie środki do wyzwolenia od chorób i starzenia się, podobno nawet jest dążeniem do nieśmiertelności. W ostatnim ujęciu wygląda to niewątpliwie na utopię i czasami nawet o niej głośno. Tylko kto to traktuje poważnie? Co innego walka z chorobami i z objawami starzenia się. Czy na pewno należy w tym upatrywać zgorszenie, upadek obyczajów i zeświecczenie? W końcu nawet najbardziej wierzący, najbardziej religijni też szukają pomocy w medycynie i nikt nie robi z tego problemu. Ba! podobno dar leczenia jest darem od Boga. Problem chyba w tym, że dziś ludzie bardziej wierzą w medycynę niż lecznicze właściwości modlitwy, co faktycznie jest jedną z przyczyn narastającej sekularyzacji.

Libertarianizm – w moim odczuciu jest to ruch faktycznie niebezpieczny, ale paradoksalnie ma dziś dużo wspólnego z wiarą. Z lekkim sarkazmem - to przecież religie chrześcijańskie optują za wolnością jednostki, szczególnie w wymiarze wolnej woli, którą wymachuje niemal na każdym kroku. Libertarianizm jest przeciwny władzy państwowej, Kościół, jeśli ta władza nie jest stricte konserwatywno-katolicka też jest jej przeciwny. Już poważniej, problem w tym, że Kościół dąży wszelkimi środkami do prawnego usankcjonowania doktryn religijnych, nawet w stosunku do tych, którzy nie są członkami Kościoła, wypaczając tym samym pojęcie wolności. Innymi słowy, chce tę wolność jak najbardziej ograniczyć. Mówienie, iż człowiek jest wolny gdy wierzy w Boga, gdy przestrzega nakazy i zakazy religii, skłania dziś bardziej do sekularyzmu niż do wrogich kościołowi idei libertarianizmu.

Kult bezpieczeństwa – nazwa trochę myląca, bo odnosi się do rządów liberalno-demokratycznych. Nie da się zaprzeczyć, demokracja nie jest systemem doskonałym, niemniej do tej pory nie wymyślono niczego lepszego. Dziś nawet ci, którzy działają niedemokratycznie podpierają się zasadami demokracji. To jest jednak problem dla Kościoła nie do przeskoczenia. System monarchistyczny, nawet jeśli dziś istnieje, daleko odbiega od systemu monarchii absolutnej, na której opierają się religie monoteistyczne. On jest idealizowany poprzez przekaz biblijny, ale jego przywrócenie nie wchodzi w ogóle w rachubę. Fakt, opiera się na nim struktura Kościoła katolickiego, ale czyż sam dziś nie daje dowodów na to, że to jest właśnie utopią? Obecne tarcia wewnątrz tego Kościoła dobitnie to poświadczają. Monarchia absolutna w wydaniu katolickim utraciła rację bytu gdyż nie zapobiega schizmom i nie nadąża za współczesnością.

  Można wymyślać, co się chce o sekularyzacji, ale jeśli się nie pozna jej przyczyn, daremny trud. Zresztą, nawet ich znajomość jej nie zatrzyma. Walka z demonem postępu to przysłowiowe bicie piany, to daremna próba zawracania Wisły kijem. Raz zsekularyzowane środowisko nie wróci do ortodoksji, która niczego nowego nie jest w stanie zaoferować.



9 komentarzy:

  1. kościół (rozumiem, że chodzi o ten "jedyny słuszny"?) od zawsze szukał i tworzył nowych wrogów, zwłaszcza od czasów, gdy formuła "Szatan" wypaliła się prawie do końca i powszechnie wiadomo, że żadnych "satanistów" /odpowiadających kościelnej definicji/ po prostu nie ma...
    więc trzeba tworzyć nowych, najłatwiej zaś drogą wypaczania znaczeń słów i pojęć oraz wciskania poglądów, postaw i zachowań ludziom /grupom ludzi/, którzy wcale takich poglądów nie mają, takich postaw nie prezentują i takich zachowań nie przejawiają... koronny przykład to choćby taki "ateizm", ignorując fakt, że większość antyklerykałów wierzy w jakąś bozię i ta ich bozia w swoich właściwościach mocno przypomina bozię chrześcijańską... problem w tym, że to często działa, gdyż ludzi zwanych potocznie "racjonalistami" daje się w taką manianę wkręcać...
    ...
    jest taki nurt libertarianizmu, z którym klechom może być po drodze, gdyż według owego nurtu np. agrest, czy marchew mogą się "samoposiadać", za tym zaś idzie postulat prawnego zakazu usuwania ciąży...
    p.jzns :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. */errata...
      ma być: "koronny przykład to choćby taki "ateizm", na określenie antyklerykalizmu, ignorując fakt, że..."...

      Usuń
    2. Wbrew pozorom, koncepcja Boga jedynego wcale nie jest taka głupia, właściwie daje sią nią wytłumaczyć wszystko, problem chyba jednak w tym, że jest skostniała i niezmienna od dwóch tysięcy lat. W dodatku dodano do niej kilka kompletnie niezrozumiałych dogmatów, które czynią ją jeszcze bardziej archaiczną i niezrozumiałą, by nie napisać wsteczną. Nic więc dziwnego, że wierni uciekają nie tyle w ateizm, który jest zbyt trudny do przyjęcia, ile w sekularyzm.

      Libertarianizm jest z kolei zbyt daleko idącą ucieczką od norm moralnych i na szerszą skalę niemożliwy do zaakceptowania przez większe skupisko społeczne. Taki moralny anachronizm.

      Usuń
    3. czy my się dogadujemy?... bo czytam "libertarianizm" i o nim mówię, jednak wychodzi mi, że nastąpiła pomyłka redakcyjna już w samym tekście posta, że miało chodzić o libertynizm...

      Usuń
    4. Mnie chodzi o libertarianizm. Libertynizm już de facto nie istnieje, chyba, że szczątkowo. Ja po części mógłbym się utożsamiać z libertarianizmem, choć uważam, że tam pojęcie wolności (osobistej, gospodarczej) jest odrobinę za daleko posunięte. Owszem, wolność jednostki we wszystkich sferach jest wartością nadrzędną, ale nie da się jej traktować w oderwaniu od norm społecznych, politycznych i prawnych.
      Kościół dziś też ma na myśli libertarianizm.
      Ale masz rację. Popełniłem błąd we fragmencie "do wypaczonych idei libertarianizmu". Miało być do wrogich kościołowi idei libertarianizmu". jeśli Ci to nie przeszkadza, skoryguję ;)

      Usuń
    5. okay, no problem... może rzecz w tym, że klechy już tak pomieszały znaczenia słów, iż sami nie wiedzą, co nazywają "libertarianizmem"...
      natomiast sam libertarianizm postrzegam dość pozytywnie, a prawo do wolności tłumaczone jako prawo do własności (samego siebie) uważam za zgrabne podejście do sprawy i również mógłbym się z tym jakoś tam utożsamiać... jednak libertarianizm nie ogarnia wszystkiego i próby rozszerzania go na zbyt wiele aspektów rzeczywistości prowadzą do paradoksów, absurdów etc... kiedyś wymyśliłem takie "matematyczne" porównanie, że nie wszystkie liczby rzeczywiste można ogarnąć teorią liczb wymiernych, gdyż nie dysponuje ona wystarczającym aparatem pojęciowym i narzędziowym...
      ...
      oczywiście, że najłatwiej wszystko wyjaśnić jakąś bozią, a żeby było jeszcze prościej omnibozią, najlepiej już zaś samoświadomym Absolutem... wtedy najłatwiej sprawić, by wyznawcy byli posłuszni...
      do mnie akurat najlepiej przemawiają religie pierwotne, naturalne jako próby wyjaśnienia świata... akurat mam w swoim otoczeniu nieco rodzimowierców słowiańskich, więc trochę poznałem ich teologię... pomniejsi bogowie jako personifikacje sił natury i aspekty omniboga Światowida, który to wszystko trzyma za pysk... jakże to bliskie jest koncepcji Hawkinga na temat grawitacji, którą można wyjaśnić wszystko i innej (omni)bozi już nie trzeba...
      co ciekawe, owi bogowie nie mieszają się do spraw międzyludzkich, np. nie narzucają im moralności dotyczącej relacji w obrębie tego gatunku...
      oczywiście ta słowiańska teologia jest rekonstruowana i tak naprawdę nigdy nie będzie wiadomo, jak było naprawdę z tą religią... nikt nie ma jednak wątpliwości, że ówczesni żercy (kapłani) również mieli swoje sposoby, by swych podopiecznych robić w wała...
      ...
      nazywanie przez klechów "ateistami" antyklerykałów i prosekularystów ma swoją logikę... bo nawet jeśli wierzą oni w jakąś bozię, to nie wierzą według kościelnego dyktanda... czyli z kościelnego punktu widzenia to ateiści, bo przecież innej bozi nie ma...

      Usuń
    6. Niewiele interesowałem się mitami Prasłowian, choć czytałem o próbach rekonstrukcji tej religii. Z moje punktu widzenia ta rekonstrukcja jest bezsensowna, ale ponieważ jest bardziej niż marginalna, mnie bardziej przypomina ruch propagujący tamtą mitologię i kulturę.

      Nie na darmo napisałem w notce, że sekularyzm jest li tylko odejściem od zinstytucjonalizowanego Kościoła, a nie od wiary czy religii. Ale Kościół, jak sama nazwa wskazuje, jest instytucją, więc nic dziwnego, że to odejście będzie utożsamiał z najgorszym (w jego mniemaniu).

      W kwestii libertarianizmu mam dokładnie tak samo ;)

      Usuń
  2. Niekontrolowany wzrost ludności... Jakoś mi się nie chce wierzyć w taką sytaucję. Skąd w takim razie niże demograficzne?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Patrzysz na wzrost ludności tylko z perspektywy państw wysokorozwiniętych, gdzie faktycznie widać niże demograficzne. Jednak z globalnej perspektywy sprawa ma się dokładnie na odwrót, stąd miedzy innymi stały wzrost ludności na świecie, a pośrednio również najazd uchodźców.

      Usuń