Zamiast
wstępu pewien niedawno znaleziony dowcip:
Dwóch ateistów homoseksualistów przyjechało do zabytkowego miasteczka i lokują się w miejscowym hotelu. Jeden dostaje pokój 21, drugi 25. Idą zwiedzić jedyną atrakcję, czyli miejscowy kościół i trafiają na mszę. Kiedy kapłan mówi „przekażcie sobie znak pokoju”, mówią do siebie:
- Dwadzieścia jeden
- Dwadzieścia pięć...
Dwóch ateistów homoseksualistów przyjechało do zabytkowego miasteczka i lokują się w miejscowym hotelu. Jeden dostaje pokój 21, drugi 25. Idą zwiedzić jedyną atrakcję, czyli miejscowy kościół i trafiają na mszę. Kiedy kapłan mówi „przekażcie sobie znak pokoju”, mówią do siebie:
- Dwadzieścia jeden
- Dwadzieścia pięć...
Przyznam,
że mnie autentycznie rozbawił. Takie mam spaczone poczucie humoru. Na pewno nie
będę krzyczeć: „Odczepcie się od mojego ateizmu!”. Za to na pewnym katolickim portalu
(tym razem nie wskażę, na którym) trafiłem na artykuł „Ateiści mają dziwne mózgi –
czas się nawrócić!”. Już sam tytuł omal nie zwalił mnie z krzesła. Nie mogłem
się powstrzymać od śmiechu. Wynika bowiem z niego, że człowiek ma zdolność
fizycznej zmiany mózgu bez ingerencji chirurgicznej, i to zarówno przez nawrócenie,
jak i przez odejście od wiary. Śmiała hipoteza, ale ja mogę się nie znać. Z
trudem przebrnąłem przez wstęp, bo śmiech się tylko potęgował. Przytoczę w
całości, bo krótki: „Swoje spostrzeżenia
naukowcy opublikowali na łamach naukowego pisma Journal of the American Medical
Association (JAMA) Psychiatry. Tajemnica kryje się w korze mózgowej. Jej
grubość i struktura ma związek z duchowością osoby, do której należy. Im
grubsza kora, tym bardziej podatny na wpływ religii mózg – piszą
naukowcy”. Wydawałoby się, że powinno być odwrotnie, gruba kora mózgowa
powinna nas chronić przed indoktrynacją religijną, tak jak gruba skóra chroni
przed urazami organy wewnętrzne (patrz: żółw). Ale też nie będę wnikał, choć mnie uczono, że ta część mózgu
jest odpowiedzialna z początkowe przetwarzanie bodźców i informacji. Z artykułu
wynika pewna ciekawostka, bo tak jak już wcześniej – udowodniono, że osoby
wierzące mają niższe ryzyko do popadania w depresję. Teraz dodatkowo
powiązano grubość tej kory z mniejszymi skłonnościami do występowania nastrojów
depresyjnych. Całość kończy się równie dobrze jak wstęp: „Wniosek jest prosty: osoby religijne mają
prawidłową strukturę mózgu! Osoby niewierzące, jeśli chcą polepszyć swoją
kondycję zdrowotną powinny się nawrócić”.
Muszę
to przemyśleć, choć mam wątpliwości, czy w moim wieku wiara w Boga, bogów, wróżki,
wszelkiej maści magów i moich ulubionych krasnoludków, wpłynie na grubość mojej kory
mózgowej. Nigdzie bowiem nie piszą, jak długi jest okres jej znaczącego i odpowiedniego
przyrostu.
Na
zakończenie jeszcze jeden dowcip:
Oldbojowy hardrockowiec ze Stanów (wiadomo – ateista-satanista) ma koncert (chałturzy) w zapadłej gminie, gdzieś na polskich kresach wschodnich. Wita go para w strojach ludowych, tradycyjnym chlebem i solą.
- Yeees! Okeeey! Tak mnie jeszcze nie witano! – po czym wyciąga lufkę, wkłada do dziurki od nosa i pochyla się nad solą...
Oldbojowy hardrockowiec ze Stanów (wiadomo – ateista-satanista) ma koncert (chałturzy) w zapadłej gminie, gdzieś na polskich kresach wschodnich. Wita go para w strojach ludowych, tradycyjnym chlebem i solą.
- Yeees! Okeeey! Tak mnie jeszcze nie witano! – po czym wyciąga lufkę, wkłada do dziurki od nosa i pochyla się nad solą...
PS.
Dowcipy (ale nie przytoczony artykuł), dla potrzeb notki lekko „podrasowałem”, a pochodzą z portalu
katolik.pl