Przyznam, że
ostatnio miałem kiepski nastrój i proszę mi wierzyć, że powód był. Odwiedziła
mnie żona, z którą jestem w separacja i ta wizytacja
trwała długie trzy tygodnie. Chyba pójdę do nieba za tę katorgę, przypominającą
najgłębsze czeluście czyśćca. Niech poniższy tekst, przeznaczony przede
wszystkim dla facetów, będzie przestrogą dla chcących zawrzeć sakramentalny
związek małżeński.
Na szczęście,
po tych moich złych dniach, Marcin Jendrzejczak na portalu Pch24.pl, właśnie w
tym temacie poprawił mi nastrój. Tylko szkoda, że nie pisał czterdzieści lat
wcześniej, uniknąłbym wielu stresujących chwil, przez co pewnie byłbym i
zdrowszy. Tytuł brzmi intrygująco: „Jak znaleźć dobrą żonę i wytrwać w małżeństwie
(...)”1. Gwoli sprawiedliwości trzeba przyznać, że sam nie ma się za
speca w tej dziedzinie i opiera się na wskazówkach... Jana Złotoustego, czyli
św. Jana Chryzostoma. Wprost trudno uwierzyć, że ten święty miał już w IV wieku
naszej ery receptę, na to jak znaleźć doskonałą żonę i wytrwać w małżeństwie. Z
drugiej strony równie mocno dziwi fakt, że już wtedy faceci mieli z tym wyborem
dobrej żony tak poważne problemy jak dziś, bo mówi się, że to dopiero od
niedawna, przez tę nowoczesność oni, faceci, są tak głupi, a żony tak złe. Przejdźmy
jednak do sedna, czyli do sześciu rad na właściwy wybór dobrej małżonki i
wytrwanie w małżeństwie.
Po
pierwsze, nie należy się z tym wyborem spieszyć, a już tym bardziej, gdy
żądzą nami emocje, inaczej mówiąc – namiętność. W żadnej mierze nie powinno się
z nią przed ślubem cudzołożyć. Żona powinna być wybrana z zimną kalkulacją.
Trzeba się też konieczne zapoznać z konsekwencjami wstąpienia w związek małżeński,
szczególnie zaś tymi, za które będzie rozliczał nas Bóg. Jeśli bowiem narazimy
się prawu stanowionemu to nic takiego się specjalnie nie stanie, ale jak prawu
Bożemu – czeka nas wieczne potępienie w ogniu piekielnym. Trudno się z tym nie
zgodzić. Gdybym ja myślał o ożenku w tych kategoriach, pewnie miałbym otwarte
wrota do nieba, z tej przyczyny, że na pewno zostałbym zakonnikiem, unikając
grzeszności małżeńskiej.
Po
drugie, przy wyborze żony nie należy polegać na sobie. Tym bardziej na
opinii rodziny, przyjaciół, znajomych, o swatach nie wspomnę. Jan Złotousty radzi: „zwróć się do Boga. On nie powstydzi się
zostać twoim swatem”2. I tu rodzi się problem. Gdybym ja czekał
na opinię Boga (przypomnę, byłem gorliwym katolikiem) pewnie i tak zostałbym
kawalerem. Nie miałem szczęścia, Bóg nigdy się do mnie nie zwrócił z żadną
odpowiedzią na zadane pytanie, a już tym bardziej w kwestii małżonki. I ja Mu
się właściwie nie dziwię. Gdyby się tak pomylił jak ja, miałbym winnego...
Po
trzecie, nie należy w żonie szukać urody. Uroda, jak wszystko, też przemija
i nie jest żadną gwarancją szczęścia. Ta uroda małżonki też nam w końcu spowszednieje i będziemy
czuć zawód. Jeśli weźmiesz sobie brzydką żonę, nigdy nie doznasz rozczarowań, a
i seks będziesz uprawiał sporadycznie, po bożemu, czyli po ciemku, ku chwale
Pana. Choć i tu istnieje pewne niebezpieczeństwo. Można wpaść w alkoholizm, bo
po pijaku nie ma brzydkich kobiet, a w mężczyźnie budzi się ogier...
Po
czwarte, nie należy robić hucznego wesela. Jak się bractwo spije, wymyśla
grzeszne zabawy i diabeł się cieszy, gdyż na dzień dobry oddajemy się w jego
władanie. Wprawdzie Jezus w Kanie Galilejskiej uczynił swój pierwszy cud, gdy
na weselu wodę zamienił w wino, ale ja to składam na karb pewnego
niedoświadczenia. Na początku kariery łatwo popełnić błąd. Jan Złotousty
przytacza bardziej godny przykład wesela: „Popatrzmy
teraz, w jaki sposób (Izaak) urządził wesele po tym, jak ją (Rebekę) zabrał.
Czy sprowadził cymbały, piszczałki, bębenki, flety, czy urządził tańce i inne
temu podobne zabawy? Nic z tych rzeczy nie uczynił, lecz wziął ją samą i
odszedł mając przy sobie anioła, towarzysza podróży, którego jego pan wyprosił
u Boga, gdy wysyłał sługę z domu”. Jakież to
praktyczne, żadnych wydatków na bezbożną zabawę. Choć ja nie wiem, czy
chciałbym towarzystwo tego anioła. Przypomniała mi się bezbożna fraszka
Sztaudyngera: „Aniele Boże, stróżu mój, Ty zawsze przy mnie stój. Lecz gdy
Anioł spojrzał na Jadzię, zamiast stanąć... się kładzie”.
Po
piąte, gdy mimo dostosowania się do poprzednich wskazówek, żona i tak okaże
się jędzą..., nie należy popadać w rozpacz. Zamiast szukać innej, lepiej (i
taniej) zostać pantoflarzem lub zmienić jej paskudny charakter: „chociażby twoja małżonka wielokrotnie
zgrzeszyła przeciwko tobie, wszystko jej przebacz i idź jej na ustępstwa. Jeśli
ożenisz się z krnąbrną, przemień ją w cnotliwą i łagodną, tak jak Chrystus
Kościół”. I tu mam wątpliwości. Bycie pantoflarzem czyni nasze, męskie
życie gehenną. Natomiast jeśli wziąć przykład z Chrystusa, który narobił rabanu
w Świątyni..., wcale mnie teraz nie dziwi, dlaczego ten dzisiejszy Kościół jest
przeciw Konwencji antyprzemocowej.
Wreszcie po
szóste, jeśli już nic nie pomaga (sic!), też nie należy popadać w rozpacz. Wciąż
trzeba kochać tę żonę, a Bóg hojnie nas wynagrodzi za „wytrwałość, okazaną ze względu na jego bojaźń poprzez to, że znosiliśmy
w spokoju jej złość, jak nieuleczalną chorobę”. To stąd bierze się moje
przekonanie, że za ostatnie trzy tygodnie, jak i poprzednie lata, pójdę w
butach do nieba.
Przypisy:
1 - http://www.pch24.pl/jak-znalezc-dobra-zone-i-wytrwac-w-malzenstwie---6-rad-swietego-jana-zlotoustego-,54925,i.html
2 – wszystkie cytaty pochodzą ze wskazanego artykułu.
1 - http://www.pch24.pl/jak-znalezc-dobra-zone-i-wytrwac-w-malzenstwie---6-rad-swietego-jana-zlotoustego-,54925,i.html
2 – wszystkie cytaty pochodzą ze wskazanego artykułu.