niedziela, 17 grudnia 2017

Nienawidzę Kościoła




  Uspokoję, osobiście nie ma we mnie nienawiści, ba, uważam że ta Instytucja jest ze wszech miar potrzebna. Tylko, skoro to jest Instytucja, podlega jak każda inna krytyce, a ponieważ jest co krytykować, nie będę się krępował. W dodatku na zasadzie wet za wet, bo tenże Kościół krytykuje wszystkich innych, którzy do tego Kościoła nie należą. Czy krytyka jest objawem nienawiści? Gdyby tak było, to można by powiedzieć, że Kościół nienawidziłby również swoich wiernych, bo stale krytykuje poczynania swoich owieczek, jeśli tylko nie są zgodne z Jego zaleceniami.

  Okazuje się jednak, że Kościół nie może się obejść bez nienawiści... skierowanej na Niego (sic!) i tak naprawdę ta nienawiść jest Mu potrzebna. Powód jest o tyle prozaiczny, co kuriozalny: „Szukaj Kościoła, który jest znienawidzony przez świat, podobnie jak Chrystus był nienawidzony przez świat1. Ale do rzeczy. Na mojej ulubionej Frondzie, a dawno o niej nie pisałem, znalazł się artykuł zatytułowany: „Dlaczego świat nienawidzi Kościoła”2 a ja sarkastycznie odpowiem, że w myśl powyższego cytatu – ktoś musi(!), aby Kościół mógł istnieć i być potężny. Nieznany autor przedstawił sześć powodów, dla których Kościoła się nienawidzi. Przybliżę Czytelnikowi te powody, bo według mnie ciekawe.

1. Jest niezależny finansowo, ma masę pieniędzy i nie potrzebuje łaski państwa
Przyznam szczerze, że nie bardzo znam się na ekonomii, ale skoro Kościół nie jest instytucją-przedsiębiorstwem wytwarzającym materialne dobra, trudno zrozumieć tę samowystarczalność i niezależność finansową. Oficjalne dochody Kościoła to pewnie lekcje nauki religii w szkołach, kapelani we wszystkich organizacjach, a cała reszta to datki nie tylko na cele kościelne ile nawet sakramentalne „co łaska”, za posługi dla wiernych. Prawdę mówiąc ani mnie to ziębi, ani parzy, skąd Kościół ma pieniądze, ale jeśli ktoś pisze, że „nie potrzebuje łaski państwa” to mi się nóż w kieszeni otwiera. Przecież praktycznie całe imperium Kościoła (Rydzykowego zaś w szczególności), przynajmniej w Polsce, opiera się na dotacjach (aż chciałoby się napisać – daninach) państwowych, datki wiernych to tylko znikomy procent dochodów.

2. Trzyma się zasad wiary nie dając sobie narzucić przekonań
Autorowi chodzi o odporność Kościoła na ewolucję moralności i zasad wiary. Posłużę się kuriozalnym wręcz argumentem z tego punktu: „Kościół łączy obie te cechy [wiara i miłość – dopisek mój], przez co jest najgorszym wrogiem komunizmu, nazizmu, islamu, ateizmu, masonerii i w zasadzie każdego systemu opartego o wyzysk, nienawiść czy darwinizm społeczny”. Że sam jest wrogiem owych wymienionych systemów to prawda. Święta prawda, choć Kościół powinien miłować wszystkich. Oczywiście, w tym stwierdzeniu jest błąd redakcyjny, powinno być dodana przyimek „dla” po słowie „wrogiem”, ale widać autorowi to nie przeszkadza, że Kościół jest wrogiem wszystkich, którzy nie z nim. Oczywistym jest też, że Kościół powinien bronić swoich zasad, szczególnie tych moralnych. Mam jednak spore wątpliwości, ale to rzecz do przedyskutowania.

3. Integruje wierną ludność
Jest tu zabawny wręcz fragmnet: „Trudno jest uratować dziecko, które przez całe życie trzyma się złego towarzystwa, ponieważ wzorce jakie przejmuje, system przekonań ugruntowany przez lata powtarzania przez innych są na tyle silne, że konieczne jest przeprogramowanie właściwie każdego elementu w sposobie myślenia takiej osoby”. Innymi słowy temu przeprogramowaniu ma służyć religia, nawiasem mówiąc, silne narzędzie manipulacji i indoktrynacji młodego człowieka. I bądźmy szczerzy, wcale nie wolnej od zła, bo szerzącej strach przed rzekomym piekłem i poczucie wiecznej winy. W efekcie wiara zamiast integrować, skutkuje coraz większą skalą zjawiska zwanego sekularyzacją.

4. Jest cenzorem władzy
Tu już by się koń uśmiał. Owszem cenzoruje władzę świecką ale przy okazji stara mu się narzucić swoją moralność, niejednokrotnie bardzo wątpliwą. Szczególnie to widoczne w naszym kraju. Oto PiS, który dzięki Kościołowi dorwał się wreszcie do władzy, który hojnie sypie kasą Kościołowi Rydzykowemu  i nie tylko, jest dziś na cenzurowanym, bo nie wypełnia nadziei Kościoła na całkowity i bezwzględny zakaz aborcji oraz nie chce całkowicie zabronić antykoncepcji i metody in vitro. Aby było zabawniej, znów posłużę się cytatem, który mnie powalił: „(...) kierowaniu się niezłomnymi zasadami wiary i etyki chrześcijańskiej, która jest cudownie wypolerowanym brylantem światowej moralności, tak nieosiągalnym dla świeckiej filozofii”. Nie wiem dlaczego od razu mi się to kojarzy z pedofilią, homoseksualizmem czy brutalnymi metodami wychowawczymi, szczególnie w ośrodkach dla sierot. Jeśli do tego dodać krucjaty, inkwizycję, wojny religijne, koniunkturalizm – trudno o bardziej nieskazitelny brylant.

5. Ma własny aparat propagandy (ambonę)
Faktycznie, wszyscy wrogowie Kościoła mogą tej ambony pozazdrościć. Raczej mogli, bo ambona powoli odchodzi do lamusa. Nie pomnę gdzie, ale czytałem, że jakiś proboszcz wpadł na pomysł, aby na ambonie ustawić telebim (sic!)  Idzie nowe! Wprawdzie siła ambony jest wciąż wielka, ale mam wrażenie, że gdy w końcu wymrze pokolenie antyinterentowe, ambona przestanie być głównym aparatem propagandy. Kościół jest też tego świadomy, bo jak grzyby po deszczu wyrastają wciąż nowe witryny katolickie, ale tu już nie ma takiej siły rażenia.

6. Jest sterowany hierarchicznie
Przyznam uczciwie, to naprawdę jest solą w oku przeciwników Kościoła. W Kościele nie ma demokracji, która, też szczerze, nie zawsze zdaje egzamin. W każdej chwili może dopuścić do władzy między innymi systemy autorytarne, które cechuje hierarchiczność. Jest z tym jednak pewien dość znamienny szkopuł. Wprawdzie Jezus optował za nadrzędną władzą Boga, ale w gruncie rzeczy, optując za miłością, był demokratą. Inaczej, w sferze duchowej i wiary opowiadał się za monarchią, ale w życiu doczesnym wskazywał na główną zasadą demokracji  - wszyscy są sobie równi, Wprawdzie mówił: „Sługa nie jest większy od swego pana”, ale nie mówił, że jest mniejszy. Ba!, mówił też, że „Wiecie, że władcy narodów uciskają je, a wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie u was. Lecz kto by między wami chciał stać się wielkim, niech będzie waszym sługą. A kto by chciał być pierwszy między wami, niech będzie niewolnikiem waszymi” [Mt 20, 25-27].

  Mógłbym w tym miejscu posłużyć się fragmentem z jednego z komentarzy pod tym artykułem: „Kościół jest towarzystwem wzajemnej adoracji i organizacją mającą na celu kontrolę społeczeństwa, bo żeruje na ludzkiej naiwności”. Ale to nie do końca moja opinia. Bardziej jestem za tym, że dziś Kościół odszedł od prawdziwej wiary na rzec tragifarsy proponowanej przez kler, odklepywanych tekstów biblijnych, kładzenia nacisku na cuda i objawienia oraz strasznie apokalipsą. Przeciwstawienie niechęci do doktryny dziś propagowanej wiary, jako nienawiści do Kościoła – jest nieporozumieniem. Krytyka nie jest przejawem nienawiści.

75 komentarzy:

  1. Odniosę się tylko do ostatniego akapitu Twojego tekstu.
    Z przykrością stwierdzam, że masz rację.
    Z przykrością, bo jestem osobą wierzącą. Ale Boga widzę przede wszystkim w Naturze, także w dobrych ludziach i ich czynach.
    Na szczęście mamy mądrego i światłego Papieża Franciszka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że ten papież Franciszek będzie miał strasznie „pod górkę”. Już ma wśród hierarchów silna opozycję, szczególnie po „Amoris Laetitia”. Niczego nie sugeruję, ale może być tak, ż szybko pójdzie w ślady Benedykta XVI

      Usuń
  2. To tak parafrazujesz trochę słowa, że Żyd nie może się obyć bez antysemityzmu. :)

    Kościół jako instytucja ma jednak wielu wrogów i to jest fakt. Niestety, przyczyna tkwi w tym, że nie jest to już "brylant moralności" i od bardzo dawna nim nie jest, o ile kiedyś był. Ja sam wolę mieć delikatny dystans do kleru, który po upadku PRLu zhardział i coraz bardziej dystansuje się od ludzi.

    Ja nie rozumiem jednak, jak można ową zależność finansową kościoła postrzegać przez casus jednego Rydzyka, skoro ta kasa nie opuszcza pewnie kont Redemptorystów. Tak samo pensje dla katechetów idą na prywatne konta konkretnych ludzi. Jedyne co ja bym osobiście pod to podciągnął, to wydatki na renowacje świątyń, nierzadko zabytkowych i dofinansowanie uczelni katolickich.

    Religia jako silny aparat manipulacji i indoktrynacji? Przyznam szczerze, nie bardzo tu wiem o co chodzi. Jakiś przykład tej manipulacji i ndoktrynacji, albo choćby wskazanie jej celu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W oczy rzuca się finansowanie Imperium Rydzyka, ale sporo kasy, o której się już tak głośno nie mówi idzie również na inne cele Kościoła, że wspomnę czas odzyskiwania majątku, gdzie za bezcen oddano Kościołowi nie tylko kasę ale grunty i nieruchomości. Że wspomnę ostatnią sprawę przekazu działki za 1% wartości W Gdańsku (tu na szczecie jakiś urzędnik się opamiętał). Ja jednak nie za bardzo mam z tym problem, choć wydaje mi się, że są zdecydowanie pilniejsze sprawy, jak chore lecznictwo.

      Przeczytaj cytowany fragment w tym punkcie. Autor ma pretensje o kształtowanie umysłów ludzi i ich przekonań na wzór laicki. Kiedyś obiecałem sobie, że nie będę się specjalnie czepiał religii w szkołach i nie zbieram materiałów, przykładów skrajnie idiotycznych treści jakie opisują nie tylko media, ale które znam ze słyszenia młodzieży, z którą mam dziś bezpośredni kontakt, a dodam, że ja nawet o takie rzeczy ich nie pytam, ba! unikam takich tematów z nimi jak ognia. Podzieliłbym tę złą indoktrynację na dwa główne elementy. Nacisk na seksualność , antykoncepcję i in vitro w kontekście grzechu oraz wrogość zarówno wobec teorii ewolucji i uznanie cudów czy objawień. Mógłbym powiedzieć, że skutek jest żaden, bo ci, z którymi mam kontakt nie do końca tej indoktrynacji się poddaję, ale przecież ja nie mam kontaktu z całą tutejszą młodzieżą.

      Usuń
    2. EE odzyskiwanie majątku za bezcen... To czyj on w końcu był?

      No właśnie, takie czasy, że chyba trudno komuś przyjmować cuda za prawdę, więc słabo im idzie z tą indoktrynacją. Nie rozumiem jaki nacisk na seksualność masz na myśli.
      Nie widzę żeby trwała jakaś ostra dyskusja na temat antykoncepcji, pomimo, że kościół oficjalnie jest przeciwny. Nigdy ani w kościele, ani na religii nie byłem świadkiem, żeby katecheta bądź ksiądz poruszał takie tematy, ale nie wątpię, że są księża, którzy o tym mówią, nie wiem jednak czy w takim nasileniu, żeby było można mówić o indoktrynacji.
      Natomiast prawdą jest, że kościół nie sprzyja metodzie in-vitro, ale skoro konsekwentnie ma uważać zarodek za istotę ludzką nie może być inaczej.
      Rzecz w tym, że tym też mało osób chyba przejmuje.

      Usuń
    3. To odzyskiwanie majątku to sprawa szyta grubymi nićmi. Należałoby się zastanowić jak Kościół w ogóle zdobywał majątek i do czego był mu potrzebny, bo przecież nie o kościoły tu chodzi. Pomińmy jednak ten problem a przyjrzymy mu się z drugiej strony. Nie znam szczegółów, ale z tym odzyskiwanie jest tak, że wszyscy byli właściciele mają prawo do procentów wartości tego majątku, o ile się nie mylę to chyba 25%, a może nawet mniej. Natomiast Kościołowi oddaje się majątki znacznie powyżej stu procent, ma przy okazji możliwość kupowania nowych po znacznie, by nie napisać ordynarnie zaniżonych cenach.

      Seksualność jest zła i grzeszna od momentu jej się pojawienia. Tym samym przekaz o grzeszności ma wyrobić w delikwencie poczucie winy, za coś, czym został obdarzony przez naturę. Ale coś mi się wydaje, że nie rozumiesz pojęcia indoktrynacji. To nie polega na łopatologii na każdej lekcji religii, wystarczy kilka razy coś na ten temat napomknąć (na pewno nie przy rodzicach), i raz na jakiś czas szerzej omówić temat. Ja dowiedziałem się od moich podopiecznych, że każda antykoncepcja jest zła i szkodliwa (nawet kondom), bo tak im powiedział katecheta na lekcji religii.

      Przy metodzie in vitro powstaje zarodek ludzki – w czym problem? A tak, zamrażarka i jak Gowin czujesz ten mróz ;) W naturze, w naturalny sposób obumiera 30 procent, jeśli nie więcej zarodków. Czy z tego powodu powinniśmy zaprzestać płodzić dzieci?!

      Nie próbuję nikomu wmówić, że indoktrynacja skutkuje na wszystkich, szczególnie dziś, kiedy można się z innych źródeł (nie tylko mam na myśli net) dowiedzieć się czegoś innego. W moich czasach byli to starsi kumple.

      Usuń
    4. "W nauczaniu Magisterium Kościoła rozróżnia się dwie podstawowe funkcje współżycia seksualnego tzn. funkcję prokreacyjną, służącą przekazywaniu życia oraz funkcję budowania jedności w małżeństwie.


      "Więź oznacza zaś wspólne życie, rozmowę, modlitwę, ale także gotowanie obiadu, całowanie, pieszczenie, współżycie seksualne. Bóg uświęca to wszystko, a dla nas największym problemem jest fakt, że Bóg uświęca także życie seksualne, które staje się elementem drogi do Boga i świętości.
      "

      "...seks nie jest rzeczywistością odrealnioną – jest natomiast darem od Boga dla małżonków i szansą pogłębiania ich więzi i budowania jedności. "
      o. Ksawery Knotz

      Jakoś nie widzę w tych wypowiedziach walki z seksualnością. Ba, nawet wynika z nich, że kościół jest daleki od sprowadzania roli seksu do samej funkcji prokreacyjnej. Nie wiem czy wiesz, ale są nawet katolickie sex shopy.

      Usuń
    5. Wszystko pięknie i ładnie, ale seks poza związkiem małżeńskim ma być grzechem. Taki jest przynajmniej przekaz Kościoła. To może jest i dobre w teorii, ale w praktyce zapomnij, tym bardziej, że seksualność dotyka nas dużo wcześniej niż jest przyzwolenie na małżeństwo. Jest jeszcze problem natury społecznej, ilość osób w dojrzałym wieku a nie żyjących w sakramentalnym związku małżeńskim. Może i celibat jest dobry, ale tylko jeśli z wyboru i dla księży, zakonnych i zakonnic. Reszta ma pełne prawo zaspokoić swoje naturalne potrzeby, niekoniecznie z poczuciem winy i zabezpieczyć się przed niechcianą ciążą.

      Usuń
    6. Ale to trochę już zmienia postać rzeczy i nie jest tak, że "Seksualność jest zła i grzeszna od momentu jej się pojawienia".

      Usuń
    7. Ale taka jest w przekazie katechetów moralistów i o tym dyskutujemy. Bo taka jest indoktrynacja nie tylko na lekcjach religii. A przecież na seksualności się nie kończy. Dochodzi do tego już wskazana niechęć do teorii ewolucji, niechęć granicząca z wrogością do liberalizmu, czy wreszcie zakorzenianie dziwnych praktyk religijnych, przy jednoczesnej deprecjacji praktyk stricte świeckich.

      Usuń
    8. Wiesz, nie wiem o jakim przekazie moralistów katechetów mówisz. To że ktoś kiedyś coś takiego na katechezie powiedział nie świadczy, stanowisko kościoła jest takie.


      Co ma seksualność do teorii ewolucji i dlaczego kościół ma do niej przejawiać chęć, skoro nie stawia ona odpowiedzi na wszystkie pytania dotyczące powstania życia?

      Usuń
    9. Wobec tego zapytam, jakie jest stanowisko Kościoła wobec seksualności przed i około małżeńskiej?

      Wydawało mi się, że mówimy o pełnej indoktrynacji, nie tylko tej związanej z seksem.
      A jakie Kościół ma odpowiedzi dotyczące powstania życia, bo mi się wydaje, że te, które przedstawia to „pobożne życzenia”. Wiem, wiem, nauka też nie ma tej odpowiedzi, a tylko hipotezy, rzecz w tym, że nie kryje tej niewiedzy pod płaszczykiem Boga.

      Usuń
    10. No to pisz że chodzi Ci o bzykanie kogo popadnie i gdzie popadnie i będziemy mieli jasność, że chodzi o moralność a nie seksualność, która w tym wypadku jest faktycznie restrykcyjna.

      A co za różnica? Bo jedno brzmi bardziej wiarygodnie a drugie mniej? Ma to jakiś wpływ na życie człowieka ta wiedza o ewolucji? Determinuje jego zachowania? Po prostu jedni wierzą w to drudzy w to. Jak dla mnie ewolucja nie wyklucza ani trochę alegorycznych tekstów biblijnych, nie jest nigdzie napisane jak długo Bóg "lepił" człowieka, a jak ktoś widział jak to się odbywa na kole garncarskim, ten wie, że na początku mamy kształty niedoskonałe i nie przypominające ostatecznego wtrobu.

      Usuń
    11. Ucieknę się do moich ulubionych krasnoludków ;) Będzie Ci przeszkadzać jak ktoś Twojemu dziecku będzie wciskał kit, nie tylko w dzieciństwie, że one istnieją naprawdę? Otóż to, mnie też nie przeszkadza alegoryczny przekaz Biblii, jest jednak pewne „ale”. Na tej alegorii oparto pojęcie „grzechu pierworodnego” za wszystkimi tego konsekwencjami.

      Mylisz się też, co do lepienia z gliny. Jest napisane: „ A zasadziwszy ogród w Eden na wschodzie, Pan Bóg umieścił tam człowieka, którego ulepił” [Rdz 2, 8] oraz „Ulepiwszy z gleby wszelkie zwierzęta lądowe i wszelkie ptaki powietrzne” [Rdz 2, 19]. Aż jestem ciekaw, co wg Ciebie jest bardziej zabawne, te krasnoludki czy te żywe istoty ulepione z gliny? :D

      Usuń
    12. Przeraziłeś mnie tak tymi krasnoludkami, że właśnie spaliłem książkę Konopnickiej...

      Gdzie się niby mylę?
      w Księdze Rodzaju 2:7 "wtedy to Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą”
      Tak się składa że wszelkie pierwiastki, które składają się na ludzkie ciało znajdują się również w ziemi, więc nie jest to takie dalekie od prawdy.

      Usuń
    13. Mścić się na Konopnickiej za to, że ja lubię krasnoludki?

      Nie jest istotne z czego, istotnym jest owo ulepienie. Ale nie wnikam, jeśli ktoś chce być potomkiem golema. Bo jak podaje Tradycja judaistyczna, golemem jest również Adam przed obdarzeniem go bożym tchnieniem.

      Usuń
    14. Lepiej golema niż małpy :)

      Usuń
  3. Mnie słowo "nienawidzę" poraża. Wolę - nie cierpię. Nienawiść bardzo groźnie mi wygląda. Sformułowanie; Kościół jako Instytucja, uważam za generalizowanie.
    W tym Kościele są ludzie; zarówno wierzący, służący, jak i zarządzający. A wiadomo - ludzie są różni i każdy inny, niepowtarzalny. Tu przywołam przykład mojego Proboszcza. Nie pasuje do żadnego punktu przez Ciebie tutaj wymienionego. Każde jego kazanie nie jest "straszeniem apokalipsą" ale zawsze kończy się nadzieją, Dobrą Nowiną dla każdego. Żałuję, że nie publikuje swoich kazań, miałabym możliwość udokumentowania swej wypowiedzi. Nigdy nie czyta w czasie mszy św. listów biskupa [nie zanudza]. Drukuje je, a kto chce to zabiera sobie taki list do domu i czyta. Wiernie trzyma się Ewangelii. Każdy [bez względu na światopogląd] jest przez niego poważany. Zaś jego wiara, pobożność i poświęcenie [ofiarność] w służbie Bogu i ludziom godna jest uznania. Pieniądze, finanse - z tym nie ma problemu. Nie przywiązuje do tego wcale wagi. Każda "tacka" w kościele ma z góry wyznaczony cel [nigdy dla siebie] i jeszcze nie słyszałam, aby nalegał na ofiarność wiernych. Wprost przeciwnie, zawsze gorące dziękuje za każdy datek i za hojność wiernych. To otwiera serca ludzi; nie wrzucają do koszyczka po 20 groszy, jak gdzie indziej. Mam już plan kolędy na ten rok. Już od lat w diecezji opolskiej oraz gliwickiej księża mają ZAKAZ brania kopert po kolędzie. Kiedyś pytałeś o przykład cudu. Kiedy wraz z innymi reaktywowaliśmy inicjatywę budowy kościoła na naszym osiedlu, niektórzy nas wyśmiewali, ironizowali, szydzili z nas, pukali się w czoło wyrażając w ten sposób dezaprobatę. Uważali, że zwariowaliśmy. Gdy na zachodzie zamykają kościoły, my chcemy budować. Prorokowali, że kościół będzie świecił pustkami i popadnie w ruinę, bo nie będzie miał kto go utrzymać. Kościół nigdy nie świecił pustakami, a wprost przeciwnie - są święta kiedy nie mieści wszystkich wiernych. Cudem jest dany tej parafii Proboszcz.
    Możesz sobie krytykować ile chcesz, lecz ja tej krytyce nie ulegnę, bowiem na co dzień mam naoczny kontakt z inną rzeczywistością. Żaden z tych punktów tutaj przez Ciebie wymienionych nie ma u nas zastosowania. Integruje wierną ludność, naszą wspólnotę osiedlową [nie tylko parafialną] jak nikt dotąd. Władza świecka [gminna] nas dzieliła, bo Burmistrz darł koty z Radą miasta i gminny. Teraz nasz Proboszcz to wszystko łagodzi i naprawia. Znam ludzi, którzy do kościoła nie chodzili przez lata, a teraz uczestniczą we mszy św. Kościół tworzymy my wszyscy, a on jest naszym duszpasterzem. Nie ocenia i nie odtrąca żadnej owieczki. To jest cud.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta „nienawiść” to nie moje słowo, użył je autor artykułu.
      Dobrze wiem, że Kościół to nie tylko hierarchowie i kler, to również wierni. Wiem też, że zdarzają się księża, którzy w sam raz nadają się na tę funkcję, ale Ty zamykasz się na przykład „swojego” proboszcza i nie chcesz wiedzieć ani słyszeć o innych, a ci inni niestety, stają się „twarzą” tego Kościoła. Dobrze, ze w Twoich okolicach jest zakaz zbierania kopert po kolędzie, ale niestety jeszcze nie wszędzie, choć akurat to dla mnie przysłowiowy pikuś. Kto się poczuwa niech daje, to przecież nie z mojej kieszeni.
      Piszesz, że nasze kościoły jeszcze nie świecą pustkami. To prawda, ale nie jest tak, że już mysz się nie wślizgnie, bo ja pamiętam takie czasy, kiedy w każdą niedzielę w panewnickiej bazylice (miasto Katowice), choć było sześć głównych mszy, ta mysz miałaby problemy. A przecież wokół tej bazyliki wybudowano trzy olbrzymie osiedla.
      Znów zawężasz swój pogląd na podstawie tylko Twojej parafii. Tu muszę wyjaśnić, to nie moje pomysły zawarte w punktach, ich autorem jest nieznany katolik. Ja tylko podzieliłem się swoimi opiniami na ten temat, opiniami nie wyssanymi z palca. Ja tylko dodam, że w mojej gminie był cały czas spokój. W tym roku gruchnęła wieść, opisana przez Gazetę Lubuską, że jeden z księży rozsyła młodzieży pornografię. Tego księdza już wydalono, ale tutejszy proboszcz ma do wszystkich pretensje, w tym do władz gminy, że ktoś sprawę nagłośnił. Do wszystkich tylko nie do siebie.

      Usuń
    2. Asmo- nie zamykam się na przykład mojego proboszcza. Piszę o tym aby pokazać, że nie wszyscy są tacy jak wspomniany przez Ciebie o.Rydzyk.
      Nie wszyscy księża są pazerni na pieniądze. Często jednak w tych opowieściach o kapłanach jest trochę złośliwości i wrogości [żeby nie użyć słowa nienawiści]. Wyolbrzymione poczucie krzywdy. A przecież każda moneta ma dwie strony; rewers i awers. Toteż wszelkie narzekania i krytykę kapłanów dzielę przez dwa, gdyż trudno wydawać opinię, gdy zna się tylko "zeznania" jednej strony. Prawdą jest, że nie tylko Kościół [kler], ale też chrześcijanie są ostatnio mocno atakowani. Ta wrogość czasami graniczy z nienawiścią, więc może niektórzy mają prawo bić na alarm...
      Napisałeś; " tutejszy proboszcz ma do wszystkich pretensje, w tym do władz gminy, że ktoś sprawę nagłośnił. Do wszystkich tylko nie do siebie...."
      a skąd wiesz, że nie ma pretensji do siebie [wyrzutów sumienia}; spowiadał Ci się? To jest tylko Twoje przypuszczenie, które przyjmujesz jako pewnik. Może był inny sposób, aby sprawę owego księdza załatwić? On był za niego odpowiedzialny i to on pierwszy powinien być powiadomiony o tym czynie, jako jego przełożony. Tu jest "pies pogrzebany".

      Usuń
    3. Gdyby miał wyrzuty sumienia siedział by cicho. Nikt od niego nie wymagał, aby publicznie bił się w pierś. Problem w tym, że on bije w cudze piersi. Pierwsze sygnały o tym ohydnym zjawisku dotarły do niego. Nie wiem jak zareagował, bo faktycznie go nie spowiadałem, ale jego reakcja nie przyniosła skutków. Gdzie więc mieli się udać napastowani (chłopcy i dziewczęta – bo owemu księdzu nie robiło to różnicy)? Do biskupa? Ów proceder ma znamiona społeczne a nie religijne.

      Uważam, że Jesteś zbyt pobłażliwa dla (złego) kleru. To powinni być ludzie poza wszelkimi podejrzeniami, jako autorytety moralne i religijne i nie tłumaczy ich to, że są tylko ludźmi. Nikt takich do stanu kapłańskiego nie przymusza, a Kościół powinien zadbać nie o ilość a o jakoś, inaczej nigdy nie pozbędzie się przypiętej mu niezbyt pochlebnej i ogólnej łatki.

      Czy chrześcijanie w Polsce są prześladowani? Tu też mam spore wątpliwości. Owszem jest opór, ale wobec tych, co chcieliby innym na siłę ułożyć życie na ich modłę, szczególnie zaś aktywiści takich ruchów jak pro life.

      Usuń
    4. "To powinni być ludzie poza wszelkimi podejrzeniami, jako autorytety moralne i religijne i nie tłumaczy ich to, że są tylko ludźmi."
      Jestem tego samego zdania. Podkreślam - należy znać zdanie obu stron. Oskarżonemu przysługuje prawo do obrony, w tym prawo do korzystania z pomocy obrońcy, o czym należy go pouczyć. Zdarza się, że ludzie ferują wyroki zaocznie. Moja rzekoma "pobłażliwość" wynika stąd, że stykam się często z pomówieniami. Przykład; niedawno był pogrzeb powinowatego, który nigdy [odkąd sięgam pamięcią] do kościoła nie chodził. Lekceważył mszę św. zaś księży wyzywał, przeklinał i obgadywał. Tuż przed śmiercią rodzina zadbała o ostatnie namaszczenie [u wikarego], a potem wojowała z proboszczem o pochówek, gdyż zastrzegli sobie, że na "partyjny" pogrzeb się nie zgadzają [pierwszy raz zetknęłam się z określeniem "partyjny"]. Co ja się nasłuchałam od tej rodziny na temat owego proboszcza. Nie znam argumentów owego proboszcza, ale fakt jest taki, że tam ludzie do kościoła nie chodzą, ale wymagania mają. Ci co uczestniczą we mszy św. problemu z księdzem nie mają. Czy można się dziwić, że często domaga się pieniędzy, jak mu na tacę rzucają po 20 groszy? Musi wyrównywać deficyt przy innej okazji. Jak ma zarządzać parafią i pokrywać koszta jej funkcjonowania przy takim dochodzie? Na jego miejscu całą "buchalterię" przekazałabym radzie kościelnej. Miałby święty spokój z finansami i nikt by się go nie czepiał.
      Wychodzę z założenia-zanim zacznę wymagać i oczekiwać od kogoś, najpierw muszę sama od siebie coś wnieść- dać. To nie jest tak, że moja pobłażliwość jest wobec całego kleru. Wiele im dano i wiele się od nich wymaga; lecz nie można popadać z jednej krańcowości w drugą. Natomiast prawdą jest, że... też są ludźmi więc traktować ich jak ludzi - wedle prawa, jeśli je naruszyli [czy to jazda po pijaku, czy pedofile czy inne zboczenia]. W mojej byłej parafii był proboszcz, który źle zarządzał finansami parafii, to jego wierni tak długo bombardowali biskupa aż go stamtąd zabrał. W nowej parafii już nie ma dostępu do parafialnych pieniędzy- rada parafialna zarządza finansami. Można załatwić sprawę we własnym gronie nie kalając gniazda? Jest sposób? JEST.

      Usuń
    5. Po części się z Tobą zgodzę, po części nie.
      Zgoda, co do tego pogrzebu czy kasy na parafię. To są sprawy lokalne i nie należy ich wyolbrzymiać. Prawdę powiedziawszy nie ośmieliłbym się pisać tej notki, gdyby o takie sprawy chodziło.
      Rzecz jednak idzie o dużo poważniejsze sprawy. W cywilizowanym świecie, nawet niesprawdzone pomówienie zazwyczaj pomówiony albo podaje się do dymisji, gdy coś jest na rzeczy, albo zawiesza swoją działalność do czasu wyjaśnienia sprawy. Bo, jak zauważyłaś, każdy ma prawo do obrony. Tylko na co liczy gość, który jest winny a udaje wariata? A tak się niestety w polskim (i nie tylko polskim) Kościele działo. Ja już pominę pedofilów, bo sprawa jest oczywista, ale zdarzają się hochsztaplerzy, albo księża żyjący w nieformalnych związkach. Nie ma cudów, to w końcu i tak ujrzy światło dzienne i rzuca się cieniem na cały Kościół, za co ja nie biorę odpowiedzialności, bo jeśli któremuś coś zarzucam to tylko na podstawie konkretów. Nawiasem mówiąc nie trzeba się uciekać do pomówień, wystarczy właśnie opierać na prawomocnych wyrokach.

      Usuń
  4. Jakoś tak dość wcześnie (mam na myśli swój wiek) zauważyłam spory rozdzwięk w tym wszystkim co kościół przekazuje i w bardzo młodym wieku wyłapałam wiele nielogiczności. To wszystko sprawiło, że zaczęłam bardo dużo czytać na temat religii,(nie tylko katolickiej) i w szybkim tempie przestałam należeć do grona owych wiernych owieczek. I właściwie ten temat przestał mnie absolutnie interesować i bawić.Po prostu dla mnie uczestniczenie w życiu kościoła i bycie "wiernym" to sposób na życie- jeśli komuś pasuje, to niech w tym trwa mniej lub bardziej świadomie. Mnie to nie przeszkadza tak długo, dopóki nie usiłuje mi ktoś wmówić, że też powinnam w tym uczestniczyć. Ja nikogo nie namawiam do innego niż sam dokonał wyboru modelu życia, więc niech i mnie nikt do tego nie namawia.
    No to wesołych, ateistycznych świąt Asmo!.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałem podobnie z Kościołem, choć dużo później.

      Ja to już opisywałem w jakimś komentarzu. Do mnie w tym roku przyszli przedstawiciele Rady Kościelnej, że zostałem wpisany na listę osób, które raz na jakiś czas mają sprzątać kościół, choć wiedzą, że do kościoła już nie chodzę, choć wiedzą, że należę do niewierzących, choć wiedzą, że jestem już niestety schorowany). Komuś pomyliła się zbiorowość wiejska ze zbiorowością religijną.

      Usuń
    2. Gdy się tu meldowaliśmy, w ankiecie stoi jak byk pytanie o wyznanie. Pytanie związane jest głównie z tym, że każdy musi część kwoty swego podatku wpłacić albo na konto organizacji religijnej albo jako bezwyznaniowy do kasy miejskiej na cele społeczne. Urzędniczka, wyczytawszy opcje na naszym wniosku wielce się zdumiała- jak to?Polacy a są daleko od konfesjonału? No ale ja uważam, że skoro w kościele nie bywam to nie powinnam się zaliczać do społeczności katolickiej. Niestety owa społeczność katolicka chrzcząc niemowlę automatycznie zalicza je do swej grupy. I potem idzie za nami przez życie etykietka "katolik".
      Tak jest i u Ciebie- ochrzcili Cię, a więc jesteś katolik i zasuwaj z miotłą po kościelnej posadzce, trzep dywany, ścieraj kurze, poleruj klamki No i jeszcze na tacę dawaj w wolnej chwili;).
      Miłego;)

      Usuń
    3. :)
      Mnie się rozwiązanie niemieckie bardzo podoba, tym bardziej, że jest osobistą deklaracją a nie parafialnym przywiązaniem do religii.
      Z tego sprzątania wyłgałem się dwiema dyszkami (była i taka alternatywa), bo choć nie jestem już wierzącym, też uważam, że wiejski kościół powinien być zadbany. Miałabyś rację, gdybym się ochrzcił sam ;) Ja nawet myślałem kiedyś o oficjalnej apostazji, ale mi przeszło po zapoznaniu się z formalnymi warunkami, jakie trzeba spełnić, a mnie to w gruncie rzeczy do niczego nie jest potrzebna.

      Usuń
    4. @Asmo...
      była kiedyś moda na oficjalne apostazje, sam też o tym myślałem... ale przepracowałem temat i uznałem, że robię sobie problem z niczego... bo faktycznej apostazji dokonałem już w wieku szkolnym, więc co mnie obchodzi, że fa firma uważa, ze do niej przynależę?... dla świętego spokoju wysłałem więc kompromisowo trzy pisma /do parafii zamieszkania, do kurwii i do parafii chszczącej mnie/ i uznałem to za domknięcie sprawy...
      tak naprawdę, to jedynym racjonalnym uzasadnieniem formalnej apostazji jest, by nie podbijać im statystyk... tylko gdy sobie uświadomimy, że oni i tak kantuja, zaś nie ma czasu, by to sprawdzać, to cała sprawa okazuje się być zawracaniem tyłka...

      Usuń
    5. a ja wiem jak to w Niemczech wyglada, wiem tak ze stosunkow rodzinnych, sasiedzkich i tych w pracy. Oni sa praktyczni. Ow podatek to jest okolo 400 euro w roku. 4 stowki piechota nie chodza, wedlug niektorych to za duzo i sie wypisuja w ramach oszczednosci w budzecie domowym. Nie ma tak, ze sytuacja owego domowego budzetu jest naglaca, ale ludzie maja prawo nie chciec podatku wyznaniowego oplacac.
      Tak mi opowiadala kolezanka w pracy, ze wierzy, ze Jezus Chrystus i te inne, ale kasy bulic nie bedzie i tyle w temacie.

      Sa oczywiscie tacy, ktorzy chrzescijanskiego sposobu na zycie nie chca, maja swoj. Ci zas chrzescijanie, z ktorymi sie gadalo to tak wlasnie argumentowali, ze nie sa przekonani co do owych oplat. Nie slyszalam tez aby musieli za to oddawac podatek na cele spoleczne. Jezeli juz to chyba jest to dobrowolne, za przyzwoleniem, a nie na zasadzie, ze jak nie tu, to tu trzeba wybulic.

      Usuń
  5. Kościół to taka instytucja ,gdzie blaski zakrywane są cieniem

    1.Nasz proboszcz zadecydował kiedyś,że stary kościół mu się znudził,czas budować nowy.Określił składkę miesięczną i wyznaczone osoby( prawie jak pracownicy Providenta) co miesiąc po gotówkę się zjawiały.Nie dałam
    Nasz kościół parafialny omijam z daleka,za dużo polityki.Mam taki gdzie Ewangelia na pierwszym miejscu

    Zawsze o sobie mówię,że jestem antyklerykalna,ale nigdy nie antyreligijna.

    Pamiętam Kościół za tak zwanej komuny,był wtedy "z ludźmi",teraz ulokował się "nad ludźmi". Przyjdzie mu za to kiedyś zapłacić

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. W czasach największego ucisku Kościoła (komuna) nie słyszało się na kazaniach nic o polityce. Tak się zastanawiam: komu to przeszkadzało?

      Usuń
    2. Nie mówiło się? A może mówiło tylko między wierszami . A dlaczego to chyba oczywiste

      Usuń
    3. W tamtych czasach byłem jeszcze na tyle młody, że nie czytałem między wierszami ;)

      Usuń
  6. Asmoseusie -Nic nowego tu się nie odkryje.Wystarczy poczytać pozostałości pism z pierwszych wieków krytykujących wiarę budującego się Kościoła.Jezus jest wrogiem ludu bo głosi coś nie wygodnego dotychczas. Żydzi Go nie nienawidzą i posługują się rzymianami do Jego zabicia.Apostołowie są wrogami ludu i giną.Każdy w innej części świata.Zresztą sam Jezus powiedział,że kościół będzie z powodu Mojego imienia w nienawiści. który to Kościół??? Kościół tworzący się w Rzymie to wróg nr. 1 Nie wygodna religia.mnóstwo chrześcijan jest w nienawiści. Tacy pisarze jak Tacyt,Swetoniusz,Lukian piszą to samo co się pisze dziś.Swetoniusz pisze,że to zbrodnicza sekta. Trzeba tu dodać ,że Religia żydowska jest bardziej radykalna i niewygodna niż katolicyzm, a szczególnie jej ortodoksyjna odmiana, ale kogo to obchodzi? Ta religia jest i będzie całkowicie dobrowolna, bo Żydzi nie przyjdą do polskiej polityki i nie zdelegalizują nam wieprzowiny, nie zakażą handlu w szabat, nie skażą nas na koszerne komórki i komputery i nie zabronią korzystania z autobusów i samochodów w czasie szabatu. Jeśli ktoś chce być Żydem i żyć po żydowsku w Polsce, to robi to całkowicie dobrowolnie. Nie ma tu ani cienia nakazu prawa państwowego. Niewygodne bycie katolikiem i zarazem wrogim. Co to znaczy? Nic więcej i nic mniej jak wszystko to, co sprawia tym ludziom niewygodę. Czyli: antykoncepcja, nauka na temat seksualności i czystości przedmałżeńskiej, in vitro i brak rozwodów (coś jeszcze?). Legalizacja tej samej płci. Dla przykładu niektóre Kościoły protestanckie na to pozwalają i są ok. świetne i wygodne.Lecz nikogo to nie obchodzi,że są sprzeczne z nauką Kościoła a tym samym Pisma św.Tylko tyle.? Ktoś by powiedział, że aż tyle. Ale czy na pewno? Wierzyć, to znaczy przyjąć pewien system wierzeń i wartości w całości – z trudami, wyzwaniami i radościami. Wiara nie może stać się supermarketem, do którego wchodzę, biorę wózek i zdejmuje z półek tylko te towary, które mi smakują, całą resztę ignorując. A wielu chciałoby, żeby wiara była takim supermarketem. Jeśli osoba "a" uznaje, że antykoncepcja jest niedopuszczalna, a ja, jako osoba "b" tak nie uważam, to ja się nie wtrącam w poglądy osoby "a", ale niech osoba "a", nie wtrąca się w moje poglądy. I co wtedy? Wtedy kościoła niema, bo Kościół jest wspólnotą wiernych, nie zaś wspólnotą różnych samowolnych wywodów czy wyznań. Buntując się przeciwko Kościołowi, przeważnie buntujemy się przeciwko klerowi i na tym budujemy swoją niechęć do Kościoła. A ten ksiądz jest taki i owaki, a w ogóle to on się na życiu nie zna, co on tam może wiedzieć i jak w ogóle śmie mnie pouczać – dlatego do Kościoła nie chodzę. Wielu w tym zbuntowaniu zapomniało, że chodząc do kościoła idziemy do Jezusa Chrystusa - Boga.Dlatego Jezus powiedział cokolwiek powie kapłan usłuchaj (bo naucza prawidłowo) lecz uczynków ich nie naśladuj.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale tak trudno jest odciac dane slowa od wypowiadajacej je osoby. Sluchaj co mowia, ale uczynkow ich nie nasladuj. Mozna tak z geby dupe robic? Wypada tak? jak matka ma mowila nam jak mamy postepowac, ale nie pokazala nam tego praktycznie, pokazala nam cos odwrotnego to w moim dalszym rozwoju wazniejszy byl jej przyklad niz to, co powiedziala. Matka Kosciol nie moze mowic jednego a czynic cos calkiem innego, np.: nie mozna glosic kazania o czystosci seksualnej a po kazaniu zwalac sutanne i jechac do lubej, z ktora ma sie , powiedzmy dwojke, dzieci. Ludziom trzeba przykladu, a nie czczych slow. Nie moze moralnosci uczyc ktos, kto zyje niemoralnie bo to jakas schizofrenia. Cos co nie ma pokrycia w czynach. Nie dziwi wiec, ze ludzie wysiadaja przy tego typu nauczaniu.
      Ale jak i wszedzie i w takiej instytucji napotkac mozna perly.

      Usuń
    2. Bardzo wielu pracownikow instytucji kosciola, tych ktorzy ucza owej uniwersalnej- Boskiej moralnosci , zachowuje sie tak jakby weszli walsnie do sklepu z produktem pt.: "moralnosc" i wybieraja sobie z polek to, co im odpowiada.

      Usuń
  7. DOKOŃCZENIE-Trzeba samemu sobie odpowiedzieć na pytanie: czy wierzę w to co podaje Kościół katolicki? Jeśli nie wierze, to należy postawić sobie drugie pytanie: dlaczego? Może po prostu nie wierze w Boga, a może po prostu nie chcę podjąć trudu wiary, bo jest to niewygodne, a ja oszukuje swoje sumienie tworząc własną, prywatna wiarę?Taka jest prawda,którą prze ślepotę własną się nie dostrzega. Najlepszym przykładem jest głośne protestanckie szwedzkie małżeństwo Ulf i Brygida Ekman gdzie. Będąc światowym sławy pastorem dochodził latami (15 lat),żeby zburzyć mur jaki został wytworzony do KK przez protestantów.Twierdzi on,że o katolicyzmie coś tam słyszał na lekcjach religii i w środkach masowego przekazu.Były to zawsze krytyczne i negatywne opinie. Szczególnie o wyśmiewaniu się o nauczaniu małżeństwie,antykoncepcji,seksualności,aborcji.Jak twierdził od młodości nasiąknął propagandą antykatolicką.Lecz miał dobrego przyjaciela,który też wcześniej przeszedł na katolicyzm.Ulf Ekman co zrozumiałe czytał Lutra i dzieła pisarzy protestanckich gdzie KK był przedstawiany jako wielka nierządnica z papieżem na czele jako antychrysta.Jak pisze pastor przyjaciel katolik zaproponował mu wspólną modlitwę na której,źle się poczuł i wybiegł.Wtedy coś dziwnego się zaczęło dziać.Przychodzi moment i Zastanawia się czy reformacja i podziały,rozłamy wśród chrześcijan są dziełem Ducha Świętego? Czy raczej są one owocem grzechu,ludzkiej pychy i ambicji.Wtedy zaczął czytać pisma teologii i nauczania KK i encykliki papieskie dodając do tego pisma Ojców Kościoła i…. doznał szoku !!!! porównując to z nauką Lutra i teologów protestanckich. Wtedy zaczyna się kruszyć mur, który był postawiony przed nim jaki to zły jest KK.Okazuje się to co naucza KK jest racją i nie ma szans ją podważać. To tyle bo to długi temat do pisania.Napisałem ten przykład z pastorem w tle ,aby zobrazować jak antykatolicyzm działa,który nabrał siły po reformacji. Jezus nie zostawił aktu u notariusza że ten i ten kościół jest OK., a tamte są fałszywe. Gdyby taki akt notarialny został kiedyś stworzony, na co komu byłaby wiara? Kościół został ustanowiony przez Jezusa. To Jezus stworzył kościół powierzył go apostołom, a Piotrowi dał przywództwo nad kościołem i tak ten kościół trwa do dziś. Kwestią wiary pozostaje sprawa, czy ten kościół ukazuje Boga prawdziwego.Oczywiście,że tak. Ja w to wierze i miliony innych. To,że go ktoś nie lubi czy nienawidzi to jego problem.A problem bierze się z tego co zauważył pastor.To tyle Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popełniasz dwa błędy. Pierwszy to mieszanie epok, bo notka odnosi się do teraźniejszości a nie czasów pierwszych chrześcijan, ani reformacji. Po drugie zapominasz, że tezy o nienawiści do Kościoła wysuwa anonimowy katolik, nie ja, ja tylko je komentuję z punktu widzenia kogoś, kogo za wroga Kościoła się uważa (twierdzę, że niesłusznie, ale płakać nie będę).

      Słusznie zauważyłeś, że religia judaistyczna polega na dobrowolności, ale zapytam przekornie: katolicyzm już nie jest dobrowolny? Po części to racja, bo chrzci się nieświadome niczego noworodki, a wypisać się z Kościoła katolickiego nie jest łatwo. Piszesz też, co sprawia ludziom niewygodę, wszystko ok, poza tymi rozwodami bo Kościół dopuszcza unieważnienie małżeństwa, co uważam za mistyfikację, bo to de facto też jest rozwód.

      Tu jednak wyłania się problem, o którym w ogóle zdajesz się zapominać. Ja się zgodzę z tym, że moralność katolicka ma swoje wymagania i wierni tego Kościoła powinni się do nich stosować. Ja tylko nie rozumiem dlaczego innowiercy i niewierni również? Czyżby polski Kościół chciał wprowadzić w Polsce katolicki szariat? Kościół ma swoje środki przymusu i egzekwowania tej moralności poprzez spowiedź świętą i rozgrzeszenie. Dlaczego więc ingeruje w prawo stanowione? Dlaczego przymusza wszystkich tych, którzy nie są katolikami do stosowania swojego Prawa? Obawiasz się, że Żydzi czy Muzułmanie mogą wprowadzić określenie koszerności, choć to nam nie grozi, ale jednocześnie nie masz nic przeciw, jeśli to samo czyni Twój Kościół. Nie wydaje Ci się, że to czysta hipokryzja? Skoro Jesteś gorliwym katolikiem i wypełniasz wszystkie nakazy, zakazy Swojego Kościoła, po co Tobie jeszcze prawne usankcjonowanie tychże? Nie wierzysz samemu sobie?

      Ja sobie postawiłem już dawno temu pytanie dlaczego nie wierzę i zapewniam Cię, że mój ateizm nie wziął się z lenistwa do praktyk religijnych ani z niechęci do przestrzegania katolickiej moralności. I nie imputuj niewierzącym, że oszukują swoje sumienie, bo grzeszysz. I nie obrażaj mojego światopoglądu nazywając go ślepym. To samo, jeśli nie dobitniej, mógłbym powiedzieć o Twojej wierze. A przecież nie chcesz abyśmy się obrzucali obelgami?

      Przykład Ekmanów nic nie zmienia, jest nietrafiony. Oni po prostu zastąpili jedną wiarę inną. Ich argumenty nie mają żadnego znaczenia dla niewierzących ani wierzących w inne religie niechrześcijańskie. A swoją drogą przytaczając takie przykłady unikasz jak ognia piekielnego przykładów przeciwnych, kiedy to wierni porzucają swój Kościół katolicki, a niejednokrotnie wiarę w ogóle. Bo zapytam, skąd taka tendencja malejąca praktykujących katolików. Wyrażana w procentach, co wyklucza odniesienie do malejącej populacji.

      Odwzajemniam pozdrowienia.

      Usuń
  8. kościołów /w sensie; organizacji wyznaniowych/ jest sporo, ale rozumiem, że chodzi o Kościół Rz-kat... no cóż, powtórzę za Romanem Kostrzewskim, moim ulubionym poetą, że nie lubię tego kościoła za całokształt... ale do nienawiści brakuje bardzo wiele parseków... w każdym IN jest jakieś YANG i ów kościół, podobnie jak Pablo Escobar, sporo zrobił rzeczy wartych pochwały... niemniej jednak główny nurt jego działalności, to robienie ludzi w wała dla władzy i kasy, two in one zresztą... niemniej jednak radykalny antyklerykalizm polegający na paleniu kościelnych "domów partii" i wieszaniu klechów na latarniach /bo drzew niedługo już ma nie być/ uważam za strzelanie w plecy antyklerykalizmowi... bo tak właśnie jest, jak piszesz, ten kościół pasie się /między innymi/ na nienawiści doń skierowanej... natomiast warto ludzi leczyć z kultu tego kościoła, który jest w panteonie bogów henoteistycznej religii, którą tenże kościół lansuje, bo to jest po prostu DOBRE... czyli nie chodzi o "czy?", tylko o "jak?"... niestety to nie jest takie łatwe, bo tego wroga /Ziemi, Wolności/, pasożyta ludzkości nie można lekceważyć, jest naprawdę nieźle wyposażony w broń zaczepną i obronną... no, ale to już technikalia...
    p.jzns :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie sądzę, że trzeba ludzi leczyć z wiary, trzeba tej wierze nadać właściwy charakter, a wtedy nie szukałby na siłę wrogów, aby upodobnić się do Jezusa w temacie męki. Czasy prześladowań na modłę starorzymską czy rewolucji francuskiej mamy już za sobą. Dziś można jedynie mówić o ostrej krytyce, ale z ręką na sercu, tenże Kościół w wielu wypadkach sobie na nią zasłużył.

      Usuń
    2. nie napisałem, że "trzeba"... napisałem, że "warto"...
      zaś co do wrogów, zwłaszcza urojonych, to:
      "Szatan jest najlepszym przyjacielem, jakiego kiedykolwiek Kościół posiadał, ponieważ przez wszystkie te lata dawał mu zajęcie" (A.S.LaVey)
      ten "wróg" /przyjaciel/ już mocno przybladł, więc K.Rz-kat. szuka wciąż nowych... tzw. "ateistów wojujących" właściwie już nie ma, ostatnio na topie był "gender"...

      Usuń
  9. W Niemczech konstruktywna krytyka uwazana jest za cnote. Za krytyke nalezy podziekowac tak twierdzil jeden z moich niemieckich szefow ( ja pierdziele, to dopiero wyzsza szkola pokory, nie dla obrazajacych sie mas). Jako jeden z elementow dojrzalosci dziecka do obowiazku szkolnego jest umiejetnosc przyjecia przez niego krytyki: " Oj Jasiu, zle zrobiles, musisz sie poprawic!".
    Tak ze krytykuj do woli...oby tylko konstruktywnie.
    Nie wiem...kosciol jest tak rozny jak rozni sa ludzie do niego chodzacy. To w koncu oni tworza ta instytucje. Hierarchowie wywodza sie z tych ludzkich mas myslacych tak, a nie inaczej. A ze u nas masy mysla tak, jak mysla to i taki kosciol mamy.
    Kosciol zachodni zas tez nie bardzo mi sie widzi...
    Natomaist tlumaczenie fragmentow Pisam SW tak aby komus to pasowalo- no coz...ludzie na roznym poziomie rozumuja sprawy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mam wątpliwości, czy konstruktywna krytyka to w tym wypadku dobry pomysł... przecież mi wcale nie zależy na tym, by ta instytucja się doskonaliła... trochę to paradoksalne, ale tak mi wychodzi... za to chyba lepszym pomysłem jest chwalenie za pewne ruchy, do tej pory np. lubię Franciszka za encyklikę ekologiczną... można też próbować podsuwać tej firmie różne pożyteczne zajęcia, by mniej się zajmowała np. ingerencją w prawo, ale nie jestem pewny skuteczności takiej strategii... mnie tak naprawdę wcale nie zależy, by Kościół (Rz-kat.) zniknął, ale żeby spełniał moje oczekiwania... inna sprawa, że to też jest doskonalenie... tu właśnie tkwi istota wspomnianego paradoksu...

      Usuń
    2. Rozbawil mnie twoj komentarz. Cos mi sie wydaje, ze cenisz swojego "przeciwnika". Docenaisz jego inteligencje, madrosc. Bo wiesz... Za nic na swiecie, swoja krytyka, nie chcesz im zrobic dobrze. Oczywiscie tez wysoko stawiasz swoja bystrosc i inteligencje. Bo miby wiesz lepiej- podsuwalbys im robote do wykonania... czyliw tym ukladzie jestes szefem- bystrzejszy, sprawneijszy, przewaga bilogiczno- intelektualna etc.
      Spokojnie, nawet tu, gdzie krytyka jest owa cnota znajdziesz niewielu, ktorzy nia uraczeni potrafia cos konstruktywnego z tym zrobic. Z reguly jest uraza i przyczajenie sie na odwet:)))

      Usuń
    3. strategii de facto jest sporo... dość racjonalną jest na przykład uznać pewien stan rzeczy i skupić się na czerpaniu zeń korzyści... takie "kontr-pasożytowanie na pasożycie"... mało ambitne, ale realistyczne...
      kiedyś miałem takiego wujka, który po dwóch rozwodach i odchowaniu dwóch synów jako samotny ojciec nie wiedział, co ze sobą zrobić... w końcu wpadł na pomysł odbyć nowicjat klasztorny i skończyć kurs dla misjonarzy... zaznaczam, że cały czas był "niewierzący"... jakoś tak szybko się zakręcił i wysłali go do Brazylii... zaniedługo przysłał list, a w niej była fotka, jak stoi wyluzowany z cygarem w dziobie, flaszką tequili w garści objęty z dwoma panienkami... a jedyny podpis na odwrocie brzmiał: "pierdolić wszystko w dupę!"...
      można?... można :)...

      Usuń
    4. No mozna... tacy cwaniacy zyciowi, bystrzachy, no nie? Tyle tylko, ze taka postawa swiata sie nie zmieni, nikogo sie pozytywnie nie zaskoczy- w taki sposob aby ow ktos mogl pomyslec, ze w zyciu mozna inaczej.
      Tylko sie utwierdza przekonanie w ludziach, ze najwazniejszy jestem ja i to czego ja chce i potrzebuje. Utwierdza sie innych w tym, ze tylko kretactwem, cwaniactwem mozna przez zycie przebrnac.
      Ten twoj wujek nie chcial wiecej jak dupy , cygara....pelna micha.

      Usuń
    5. po prostu sobie odpuścił zmienianie świata na większą skalę... uznał, że już się nazmieniał i pora pomyśleć o sobie... nazwijmy to rodzajem "wcześniejszej emerytury"... oczywiście nie miałem okazji z nim o tym gadać, ale tak to widzę...

      Usuń
    6. Pomyslal sobie o emeryturze i fajnie sie ustawil, tak cwanie...z zamyslem pasozytowania. Nie podoba mi sie twoj wujek...poza tym nie ma sie czym chwalic.

      Tak jeszcze o czyms wspomne. Pamietam jak studiowalam na pierwszym roku teologii. Bylo tam kiedys cos o ubekach, za czasow komuny- kretach wewnatrz kosciola, ktorzy z premedytacja , dostawali sie do wewnatrz, skladali sluby, przydziewali sutanny i ...zadania ponoc mieli rozne. Ogolnie szlo o szykane kosciola, o to aby owa instytucja tracila w oczach ludu, nie miala poparcia spolecznego. Czyli zyli wewnatrz kosciola tak, aby inni ich zle uczynki zauwazali. Aby wiesc gminu niosla.
      Kiedy to uslyszalam to powatpiewalam, bo uwazalam , ze jak ktos chce cos chronic to historyjki i opowiesci rozniste potrafi wymyslec. To byl tez czas, kiedy pewien stary ubek walczyl o moja dusze. I tez obdarzal mnie opowiesciami roznej tresci o kosciele.
      Wiesz co? To, co napisales o wujku utwierdza mnie tylko co do prawdziwosci tego, o czym nam wykladowcy mowili.
      Kaszana Peter. Zamiast zepsuc i namieszac to mi rozjasniles.

      Z drugiej strony zastanawiala mnie ciagle jedna sprawa. W klasztorze w miescie, z ktorego sie wywodze znajdowaly sie dwie siostry ( notabene mialam z nimi do czynienia, nie pwiem aby byly sympatyczne) , ktore ponoc w ostrej komunie bardzo chetnie wspolpracowaly z SB. Panie z owej organizacji, tak ujmowali to wtajemniczeni znajomi. No i jak komuna przeszla to one sie ostaly w klasztorze. Czesto pytalam "dlaczego"? Dlaczego nie wypier*** ich na zbity ryj? Wtedy jeszcze mnie wiele burzylo, gorszylo . A w odpowiedzi uslyszalam cus takiego, ze wszyscy jestesmy grzesznikami. Ci w kosciele, ci poza kosciolem. Gzresznikow sie nie wypier***a bo by na matce Ziemi nikt sie nie ostal. Trzeba z nimi zyc, bardzo czesto pod wspolnym dachem, znosic ich i siebie, dzielic sie z nimi chlebem powszednim , modlic sie za samych siebie i za nich. To ponoc jest milosc.

      Usuń
    7. moralnie, z mojego antyklerykalnego punktu widzenia wujek był okay...
      ...
      ale nie mieszajmy jednak wujka z ubecją, to zakrawa na pewną manipulację... wujek po prostu tak zrealizował swoje prywatne życie i tyle...
      czaisz o co chodzi?...
      sorry, ale wyczuwam, że próbujesz przemycić pewną chorą narrację, jakoby każdy antyklerykał, ba, każdy, kto nie kaszle, jak klechy każą kasłać, jest, może nie od razu ubekiem, ale komunistą, satanistą i szyszko wie, kim jeszcze...
      poza tym, kto powiedział, że wujek był antyklerykałem?... wiem tylko, jak wspomniałem wcześniej, że był areligijny /to się popularnie "ateista" nazywa/...
      a poza tym skąd wiesz, co ten wujek tak naprawdę robił w tej Brazylii?... bo ja nie wiem... a może faktycznie nawracał Indian na jakąś swoją wersję chrześcijaństwa, bo podczas nowicjatu w klasztorze się nawrócił?... może niekoniecznie tak nawrócił, jak K.Rz-kat. by sobie życzył, ale tak po swojemu mógł... tak?...

      Usuń
    8. Się wtrącę ;)

      Z obojętnie jakiego punku na to patrzeć – oszukał tych, co go na misjonarza wyszkolili i na misję posłali, a to jest wątpliwe moralnie.

      Druga sprawa, areligijność nie jest równoznaczna z ateizmem. Zsekularyzowani są areligijni, a jednak wierzą.

      Usuń
    9. @A...
      za okupacji wielu obywateli GG też oszukiwało reżim i byli okay... sam czyn/zachowanie w oderwaniu od całokształtu sytuacji nie wyznacza jeszcze jego wartości moralnej...

      Usuń
    10. @ P...

      Dlatego owe czyny / sytuacje nie ocenia sie w oderwaniu. Ty opisales konkretna sytuacje. Tam nie ma rzezi niewiniatek, wypraw krzyzowaych... stawiania sie tej rzezi. Tam jest opisana chec ustawienia sie w styuacji , w ktorej nie ma zagrozenia zycia, jakiegos zyciowego ekstremum.
      Bystrzacha zyciowy, ale w takiej wersji, ktora mi sie osobiscie nie podoba.
      Mowi sie tez, ze jak w malych rzeczach jest sie nieuczciwym to w tych wiekszych tym bardziej- choc zycie lubi zaskakiwac.
      Dlatego ja takich bystrzachow nie teges, bo to sie przeklada potem w relacjach z taka osoba, nawet w tych bliskich.

      Usuń
    11. @ P..

      Wujka z ubecja nie kojarzylam, powiedzialam tylko, ze dzieki twej gawedzie uwierzylam w to, co wykladowca nam opowiadal. Ludzie moga wstepowac do zakomow z roznych powodow. Z powodow checi dokopania przeciwnikom ideologicznym ( ubecy), ustawienia sie w zyciu ( wujek, niektorzy znajomi, ktorzy w latach powojennych wybietrali seminaria lub wojsko, bo dzieciorow w domu bylo duzo i ojciec nie mial tyle ziemi aby wszystkich obdzielic), bo bacia bardzo chciala miec w rodzinie kaplana i wymadlala, i popychala wnuka. Albo jakas ambitna mamusia, ktora chciala Bogu kaplana wychowac....

      Nie wszyscy w klasztorach sa tam z powolania, tego prawdziwego. Dlatego stan tej instytucji jest taki jaki jest. Sa tacy, ktorzy to ciagna, bo czuja ku temu Boski feeling, a sa tacy, ktorzy no coz -ani letni, ani goracy- brak w nich wewnetrznego przekonania. I potem gledza kazania, ale sami wedlug tego co gledza nie zyja.
      No sa ci z Boskim feelingiem, ktorzy twierdza, ze trzeba z tym zyc, bo na Ziemii nie ma idealnie, trzeba kochac innych pomimo- chociazby pomimo ich blednych wyborow i psucia, czesto nieswiadomego psucia, a czesto i swiadomego.

      Usuń
  10. https://secure.avaaz.org/pl/petition/Papiez_Franciszek_Apel_o_ukrocenie_politycznej_dzialalnosci_Tadeusza_Rydzyka_1/

    Slyszalam , ze on dostawal juz upomnienia od JPII, ale nie moge dokumentow na ten temat odnalezc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam nowego Gościa na moim blogu :)

      Ja jednak sądzę, że nasi hierarchowie, bez względu z jakich środowisk się wywodzą, byli kształtowani przez Watykan. Na nasze nieszczęście, kształtowali się w czasach nie przystających do obecnych. I mam tu na myśli Jana Pawła II, który zyskał aplauz wiernych w naszym kraju, był jednak całkowicie odporny na zmieniający się świat.

      Wprawdzie wypowiedział pewne słowy napomnienia dla dyr. Rydzyka, ale nazwijmy je typowo „ojcowskimi”, czyli bez konsekwencji. Dziś dyr. Rydzyk przerobił je na słowa pochwały i przekonał o tym rodaków. Czy papież Franciszek będzie surowy dla niego? Wypowiedział już tyle gorzkich słów na temat pychy kleru, na nadmiar bogacenia się, na służenie mamonie zamiast wierze, ale on jest na to zupełnie odporny. To już bardziej hierarchowie lekko spuścili z tonu (z wyjątkiem abp Jędraszewskiego), nie dyr. Rydzyk.

      Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. z Rydzykiem jest ten problem, że on zagospodarowuje pewną kategorię ludzi i Kościół (Rz-kat.) ma z niego profity... zbyt ostro kościelna wierchuszka nie może go traktować, bo ryzykuje utratą tych ludzi... z kolei Rydzyk nie jest idiotą i również ostrożnie kręci swoje osobiste lody, tu mamy do czynienia z pewną grą, której niuansów raczej do końca nie pojmiemy, bo za mało wiemy...

      Usuń
    3. Coś mi się zdaje, że KK ma z Rydzyka więcej problemów niż profitów. I faktycznie chyba pobłażają mu dlatego, żeby nie wsadzać kija w mrowisko i nie doprowadzić do jakiegoś minirozłamu.

      Usuń
    4. Nie wiem czy zauważyliście. Rydzyk pozbył się naczelnego i dyżurnego antysemity Jerzego R. Nowaka. Teraz pytanie za pięć punków, na które sam jeszcze nie znam odpowiedzi: zwietrzył nowe profity czy też zyskał większe zaufanie rządzących? A może jest trzeci ewentualność?

      Usuń
    5. @Asmo...
      trzecia może być wizerunkowa... jest jeszcze czwarta, iż ów Nowak zaczął za bardzo okradać szefa, kręcić jakieś swoje lody na boku na jego koszt i takie tam... piąta, że dał się przypalić na bzykaniu jakiejś szparkiej sekretarki... być może są jeszcze inne... możliwości, że Rydzyk uznał, iż antysemityzm jest be nadałbym numer porządkowy "i", czyli sqrt(-1)... tym, dla których matematyka to tylko jakieś tam rachunki służące do tego, by obliczyć, ile potrzeba kasy na jakiś niepotrzebny bzdet, wyjaśniam (choć i tak nie pojmą), że owo "i" to tak zwana "jednostka urojona"...

      Usuń
    6. Rydzyk to biznesmen. Facet z talentem organizacyjnym, ze zmyslem do interesow i te inne. To nie sa zle cechy. To sa cechy w kosciele rowniez poszukiwane, bo aby jedni mogli sie modlic i miec zapelnione miski, to musza w klasztorach byc tez tacy, ktorzy to ogarna, ktorzy wokol tego pochodza...zorganizuja ogrodek klasztorny, chlewnie..pomysla, czy to wypchnac dalej i na tym zarabiac, czy dla swoich trzymac... Tacy ktorzy ogarna naprawe dachu, zepsute kaloryfery i te inne. Ekonomii klasztoru.
      Rydzyk wyszedl ze swoimi mozliwosciami menagerskimi dalej, poza organizacje jakiejs tam parafii, klasztoru.
      On zagospodarowal starszych ludzi w Polsce. Zdaje sobie spraw, ze wiekszosci czytelnikow tego bloga jest jeszcze aktywna zawodowo lub zbliza sie powoli do wieku emerytalnego. Jeszcze walcza o dzien codzienny i ...cos znacza w srodowisku, w ktorym sie obracaja: bo moga pomoc sasiadce taniej wegiel na zime zalatwic, wiec sasiadka jest dla nich mila i uprzejma, Bo moze ucza czyjes dzieci, wiec warto z pania/panem nie zadzierac, bo robia jakies tam pomiary, a ktos ma teren, ktory chce wymierzyc wiec moze skorzysta z ich uslug ....
      Natomiast po zejsciu na emeryture konczy sie "dobrobyt" w postaci znaczenia, znajomosci i mozliwosci. Siedza wiec owi emeryci i co? Czekaja na emerytury i ...? I nic. Koledzy z pracy pedza dalej, walcza o dzien codzienny... na kolege emeryta czasu brak. Przypomna sobie o nim na spotkaniu oplatkowym w firmie- zaprosza o ile budzet pozwoli, albo i nie
      Rydzyk tych emerytowanych ludzi przygarnal. Pielgrzymki do Torunia, wypowiedzi w TV, kolka rozancowe dla babc, pierwsze miejsce w kosciele, szacun dla nich i ...zbiera profity. Ludzie ufaja, ludzie daja. :)

      Pouczenie ojcowskie dla Rydzyka od JPII. JPII nie bardzo lubil krytykowac stan kaplanski. Poza tym grzesznika nalezy po ojcowsku upomniec, a nie zjechac jak bura suke, bo to moze odniesie calkiem inny skutek. W konfesjonale tez nalezy grzesznika po ojcowsku upominac, bo jak kaplanowi drgnie nerw to moze juz wiecej czlowieka w kosciele nie zobaczyc. Trzeba jak z jajem sie obchodzic:))

      Usuń
  11. Może i dziś Kościół odszedł od prawdziwej wiary na rzec tragifarsy proponowanej przez kler, ale Pasterka nadal jest piękna i w trakcie jej trwania tej tragifarsy nie widać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ano piękna, do tego spotkanie pod kościołem z kumplami i strzelenie po lufie pod godną faję ma swój urok i wcale się nie nabijam...
      niezłe pasterki są w Watykanie, w tym wielkim kościele, byłem raz, jeszcze za nieboszczka JP2 i była fajna jazda... znowu wcale się nie nabijam... pamiętam, że padało wtedy w Rzymie a la longue i podczas tej nocy rozburzyła się burza, co było widać i słychać via kopuła...
      jazda jazdą, ale ktoś kiedyś niegłupio powiedział: "nie sądź spraw po przedstawieniach"... nadal się nie nabijam, bo bardzo lubię ta maksymę...
      pozdrawiać jzns :)...

      Usuń
    2. Też chwaliłem sobie pasterki, gdy jeszcze na nie chodziłem. W powietrzu unosił się zapach mieszaniny kadzidła i spirytusu ;) Ostatni raz byłem w wiejskim „moim” kościółku, gdzie nie ma organisty i kolędy śpiewa się a capella. Normalnie ciężko było strawić, ale w tę pasterkę, to mnie aż ciarki po plecach chodziły – tak się wierni darli...

      Usuń
    3. Ja też pamiętam te pasterki, gdy w powietrzu unosiły się opary wódki ;)
      Co do Kościoła mam mieszane uczucia. Z jednej strony inkwizycja, wyprawy krzyżowe, pedofilia i przekręty finansowe, a z drugiej pomoc kościoła w walce z komuną czy akcje charytatywne.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  12. Kocham Kościół- z dedykacją dla Asmoseusza. Piszę ten tekst bo czytając komentarze, aż włos się jeży ,że Kościół to i tamto, odszedł od wiary itd. Itd. Jeśli przez powołanie się na przykład dzisiejszych katolików chce się przedstawić wizerunek cóż to za katolicyzm nic tylko wytępić i znienawidzić. Oczywiście Tyś (Asmodeusz) tego nie powiedział, ale wielu tak chce najbardziej sekciarze. Więc z tego powodu trzeba za wzór wziąć pierwszych chrześcijan i pobudzić siebie, mnie i innych katolików do większej wierności Bogu. Nie ma się jednak racji ani za grosz, jeśli -- naśladując niektórych sekciarzy ogarniętych antykatolicką fobią -- Kościołowi współczesnemu zarzuca się odstępstwo od ideałów Kościoła czasów apostolskich. Kościół w każdym kolejnym pokoleniu jest wspólnotą, w której coraz to nowi ludzie dostępują duchowego uzdrowienia i odbywają swoją drogę do życia wiecznego. Zarazem od samego początku we wspólnocie tej pszenica jest pomieszana z kąkolem -- zarówno w tym sensie, że wyznawcy Chrystusa czynią również zło, jak i w tym sensie, że są wśród nich, niestety, ludzie wręcz źli. Tak było zawsze, tak było również w Kościele czasów apostolskich. To tylko sekty mają tyle czelności, żeby przedstawiać siebie jako wspólnoty, w których panuje idealna miłość Boga i bliźnich. Wiadomości o grzechach i ułomnościach pierwszego pokolenia chrześcijan znajdziemy w Nowym Testamencie tak wiele, że łatwo ulec podobnemu wypaczeniu perspektywy, jakie obserwujemy u ludzi, którzy we współczesnym Kościele potrafią zauważyć same tylko grzechy i oziębłość. Weźmy na przykład tylko Pierwszy List do Koryntian. "Doniesiono mi o was, bracia moi -- pisze Apostoł Paweł w pierwszym rozdziale -- że zdarzają się między wami spory. Myślę o tym, co każdy z was mówi: Ja jestem Pawła, a ja Apollosa", itd. (1,11) Zdaniem Apostoła, tego rodzaju spory świadczą o duchowej niedojrzałości: "Jeżeli bowiem jest między wami zawiść i niezgoda, to czyż nie jesteście cieleśni i nie postępujecie tylko po ludzku?" (3,3) Co gorsza: "Słyszy się powszechnie o rozpuście między wami i to o takiej rozpuście, jaka się nie zdarza wśród pogan, mianowicie że ktoś żyje z żoną swego ojca. A wy unieśliście się pychą, zamiast z ubolewaniem żądać, by usunięto spośród was tego, który się dopuścił wspomnianego czynu" (5,1). Nie brak wśród pierwszych chrześcijan -- a cały czas mówimy tylko o jednej gminie korynckiej -- sporów majątkowych. Wiara spierających się była jeszcze zbyt słaba, żeby jej światło mogło pomóc do sprawiedliwego pogodzenia się. Dowiadujemy się zresztą o tym tylko dlatego, że Apostołowi wydawało się czymś nieprzyzwoitym to, że chrześcijanie spierają się przed sądami pogańskimi: "Gdy macie sprawy doczesne do rozstrzygnięcia, sędziami waszymi czynicie ludzi za nic uważanych w Kościele. Mówię to, aby was zawstydzić. Bo czyż nie znajdzie się wśród was ktoś na tyle mądry, by mógł rozstrzygać spory między swymi braćmi? A tymczasem brat oskarża brata, i to przed niewierzącymi. Już samo to jest godne potępienia, że w ogóle zdarzają się wśród was sprawy sądowe" (6,4-7). CDN

    OdpowiedzUsuń
  13. Cień ludzkiego grzechu padał nawet na największą świętość w Kościele, jaką jest tajemnica Eucharystii: "Nie pochwalam was i za to, że schodzicie się razem nie na lepsze, ale ku gorszemu. Przede wszystkim słyszę -- i po części wierzę -- że zdarzają się między wami spory, gdy schodzicie się razem jako Kościół. (...) Tak więc, gdy się zbieracie, nie ma u was spożywania Wieczerzy Pańskiej. Każdy bowiem już wcześniej zabiera się do własnego jedzenia, i tak się zdarza, że jeden jest głodny, podczas gdy drugi nietrzeźwy" (11,17-21).
    Podobne zachowania podczas sprawowania Eucharystii piętnował również Apostoł Jakub (Jk 2,2-4). Natomiast z Listu do Hebrajczyków dowiadujemy się, że już w czasach apostolskich pojawiło się opuszczanie spotkań eucharystycznych przez bardziej oziębłych chrześcijan: "Nie opuszczajmy naszych wspólnych zebrań, jak to się stało zwyczajem niektórych" (10,25).
    Głównym przedmiotem Trzeciego Listu Apostoła Jana jest upomnienie z powodu braku gościnności. Z kolei Apostoł Paweł musi przywoływać do porządku rozgorączkowane głowy, które tak niecierpliwie oczekiwały chwalebnego powrotu Chrystusa Pana, że bojkotowały normalne uczestnictwo w życiu społecznym: "Słyszymy, że niektórzy wśród was postępują wbrew porządkowi: wcale nie pracują, lecz zajmują się rzeczami niepotrzebnymi" (2 Tes 3,11). Nawet prowadzone przez Kościół dzieła miłosierdzia dostarczały powodów do wzajemnych niesnasek: "Kiedy liczba uczniów wzrastała, zaczęli Helleniści szemrać przeciwko Hebrajczykom, że przy codziennym rozdawaniu jałmużny zaniedbywano ich wdowy" (Dz 6,1). Może jednak przynajmniej ówcześni pasterze Kościoła, może bodaj Apostołowie byli ludźmi absolutnie nieskazitelnymi? No to posłuchajmy, jakiej nauki musi udzielać Apostoł Piotr podległemu sobie duchowieństwu: "Paście stado Boże, które jest przy was, strzegąc go nie pod przymusem, ale z własnej woli, jak Bóg chce; nie ze względu na niegodziwe zyski, ale z oddaniem; i nie jak ci, którzy ciemiężą gminy, ale jako żywe przykłady dla stada" (1 P 5,2). A oto opis wydarzenia, w którym uczestniczyło dwóch Apostołów i jeden Ewangelista: "Barnaba chciał również zabrać Jana, zwanego Markiem, ale Paweł prosił, aby nie zabierał z sobą tego, który odszedł od nich w Pamfilii i nie brał udziału w ich pracy. Doszło do ostrego starcia, tak że się rozdzielili" (Dz 15,37-39). Przypomnijmy sobie jeszcze małoduszne postępowanie Apostoła Piotra , które tak oburzyło Pawła: "Gdy Kefas przybył do Antiochii, otwarcie mu się sprzeciwiłem, bo na to zasłużył. Zanim jeszcze nadeszli niektórzy z otoczenia Jakuba, brał udział w posiłkach z tymi, którzy pochodzili z pogaństwa. Kiedy jednak oni się zjawili, począł się usuwać i trzymać się z dala, bojąc się tych, którzy pochodzili z obrzezania. To jego nieszczere postępowanie podjęli jeszcze inni żydowskiego pochodzenia, tak że wciągnęli w to udawanie nawet Barnabę" (Ga 2,11-13).CDN

    OdpowiedzUsuń
  14. Jednak dość tych przypomnień. Wszystkie powyższe przytoczenia stanowią nieomylny przekaz słowa Bożego. Obrazilibyśmy jednak ciężko Pana Boga, gdybyśmy chcieli się posługiwać Jego słowem w celu usprawiedliwienia grzechu w Kościele. Nie ma takiego grzechu, z którym w Kościele wolno by nam było się pogodzić. Z powyższych przekazów wynika coś zupełnie innego: że Kościół od samego początku i aż do dnia Sądu Ostatecznego składał się i będzie się składał z grzeszników. Grzesznikami jesteśmy wszyscy, zarówno pasterze, jak zwyczajni wierni, grzesznikami byli również święci, których Kościół kanonizował. Po to jednak jesteśmy w Kościele, żeby nie godzić się z tym, że jesteśmy grzesznikami. Już dzisiaj -- choć jestem grzesznikiem -- przy Bożej pomocy możliwe jest to, że królować we mnie będzie łaska, a nie grzech. Ponadto grzesznikiem mogę i powinienem być coraz mniej.
    Następny problem, jaki składa się na poruszony temat. Widzimy, że Nowy Testament jawnie i bez osłonek mówi o grzechach, którymi raniony był Kościół już w czasach apostolskich. Jednak w tym samym Nowym Testamencie znajdują się również takie przedstawienia pierwszej wspólnoty wierzących, jak gdyby składała się ona z ludzi idealnych: "Jeden duch i jedno serce ożywiały wszystkich wierzących. Żaden nie nazywał swoim tego, co posiadał, ale wszystko mieli wspólne. (...) Nikt z nich nie cierpiał niedostatku, bo właściciele pól albo domów sprzedawali je i przynosili pieniądze ze sprzedaży i składali je u stóp Apostołów. Każdemu też rozdzielano według potrzeby" (Dz 4,32-35; por. 2,42-47).
    Co sądzić o tym przekazie, skoro na przykład zaraz na następnej stronie mówi się o tej samej wspólnocie, iż jedni szemrali przeciw drugim, "że przy codziennym rozdawaniu jałmużny zaniedbywano ich wdowy" (Dz 6,1)? Otóż poprzez idealny obraz pierwszej wspólnoty chrześcijańskiej słowo Boże przekazuje nam, co najmniej dwie prawdy. Po pierwsze: że dobro, jakie Bóg sprawia w swoim Kościele, jest czymś bez porównania głębszym i mocniejszym niż zło, jakim my potrafimy Kościół zaciemnić. Jest tak zapewne nawet wówczas, kiedy jakieś zło w Kościele bardzo rzuca się w oczy. Trudno na przykład przypuścić, żeby to różnorodne i tak ciężkie zło, jakie Apostoł Paweł wypominał Koryntianom, mogło zniweczyć sens istnienia ich religijnej wspólnoty albo przeważyć dobro, jakiego Bóg w nich dokonywał. Druga prawda, którą się widzi w idealnym obrazie pierwszych chrześcijan, jest bardziej dynamiczna: Każde zło, jakie dzieje się w Kościele, woła całym sobą, że go być nie powinno. Jako Kościół winniśmy dążyć do tego, ażeby działo się wśród nas wyłącznie dobro. To prawda, że jest to na razie nieosiągalny ideał. Ale jest to jeden z tych ideałów, który ma moc realnie kształtować nasze życie. Im bardziej się nim przejmiemy, tym więcej się do tego ideału przybliżymy. Zwyczajnej jednak pokusie pychy ulegają ci sekciarze, którzy potępiają Kościół za to, że tak wielu w nim grzeszników i tak wiele grzechu, i którzy siebie samych uważają za takich, co to już teraz w pełni realizują ideał wspólnoty chrześcijańskiej. CDN

    OdpowiedzUsuń
  15. W pierwszych wiekach byli to rozmaici montaniści, nowacjanie, donatyści. Praktycznie w każdym późniejszym pokoleniu pojawiali się jacyś ich następcy. Ludzie ci zapominają o tym, że Chrystus Pan przyszedł do nas nie po to, żeby POTĘPIAĆ GRZESZNIKÓW, ale żeby pomóc grzesznikom w skutecznym potępieniu swoich grzechów. W rezultacie zachowują się tak, jakby nigdy nie słyszeli Chrystusowej przypowieści o faryzeuszu i celniku albo o pszenicy i kąkolu. Owszem, wolno nam lękać się, czy przypadkiem Kościół, przygarniając grzeszników, nie jest zbyt pobłażliwy dla naszych grzechów. Wolno nam nawet formułować panikarskie opinie na temat duchowej sytuacji współczesnego Kościoła, byleby napełnione one były serdeczną miłością do Kościoła i troską o to, żebyśmy my, dzieci Kościoła, coraz więcej się do Boga przybliżali. Takie panikarskie opinie formułowali już Apostołowie. Przypatrzmy się na przykład obrazowi pierwszych chrześcijan, jaki pozostawił Apostoł Jakub: "Skąd się biorą wojny i skąd kłótnie między wami? Nie skądinąd, tylko z waszych żądz, które walczą w członkach waszych. Pożądacie, a nie macie, żywicie morderczą zawiść, a nie możecie osiągnąć. Prowadzicie walki i kłótnie, a nic nie posiadacie, gdyż się nie modlicie. Modlicie się, a nie otrzymujecie, bo się źle modlicie, starając się jedynie o zaspokojenie swoich żądz" (Jk 4,1-3).
    Toż to gdyby te słowa potraktować jako obiektywną informację, można by sądzić, że pierwsi chrześcijanie, do których zwracał się Jakub, nie rozumieli nic z tego, co duchowe, a ich modlitwy miały niewiele wspólnego z prawdziwą wiarą. Jednak przecież słowa te przekazują nam coś zupełnie innego. Są one gorącym wezwaniem duszpasterza: "Ludzie kochani, pogłębiajcie się duchowo i nieustannie oczyszczajcie swoją pobożność!"
    Otóż wydaje się, że tylko w tym duchu i w takim celu wolno przeciwstawiać Kościół współczesny idealnemu obrazowi Kościoła czasów apostolskich. Z tego przeciwstawiania nie będzie bowiem wynikało potępianie innych, ale wzajemne wzywanie się do nawrócenia i większej wierności. Należy zaznaczyć, że dziś Kościół katolicki liczy około 1,1 mld katolików i problemy są inne i większe. . Jako instytucja, Kościół przejawia się w sposób niezwykle zróżnicowany. Posiada określoną strukturę i bogatą tradycję, przejawem jego instytucjonalności jest podział na parafie i diecezje, cała różnorodność zakonów i duszpasterstwa specjalistycznego, kościoły i rozmaite gmachy kościelne, instytucje charytatywne, uczelnie i wydawnictwa. Ale na instytucjonalność Kościoła składa się również liturgia i teologia, prawo kanoniczne i zwyczaje lokalne, sztuka kościelna i tradycje językowe. Ze względu na olbrzymią różnorodność instytucjonalności Kościoła potrzebna nam będzie możliwie najbardziej ogólna definicja instytucji. Otóż instytucją nazywamy każdą trwałą formę, którą nadano jakiejś działalności. W taki oto sposób Kościół musi pielgrzymować, aż do końca świata.KONIEC. Wesołych zdrowych świąt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mirku:

      Niemal wszystko, co piszesz, jest prawdą, ale ja tak naprawdę niewiele z niej rozumiem, to znaczy nie tyle z treści, ile wniosków jakie można by z tej treści wyciągnąć.

      Po pierwsze, można by sądzić, że Twoja diagnoza odnośnie Kościoła katolickiego (dalej będę już pisał KK) wskazuje na to, że ten KK od zarania Jego dziejów był „chory”, ale w tej „chorobie” jest Jego świętość. Innymi słowy, przywary, od których KK nie jest wolny, są tak naturalne, że nie ma sensu o nich w ogóle dywagować, a kto to robi, jest z automatu nieprzejednanym Jego wrogiem z fobią antykatolicką (sic!) Pamiętam jak oburzałeś się, gdy sam u Ciebie pisałem, że ten KK nie jest świętością, że ta Jego Tradycja pozostawia wiele do życzenia, a dziś poświęcasz kilka komentarzy wskazując sam te przywary.

      Po drugie. Odwoływałeś się też do wzoru pierwszych chrześcijan, odwołujesz się nadal, a przecież sam przytaczasz odpowiednie fragmenty Listów, które temu zaprzeczają.

      Po trzecie. Powołujesz się na duchowe uzdrowienie, jednocześnie nie chcesz wyjaśnić czym ono jest i na czym ma polegać. Tu moja osobista dygresja – do duchowego uzdrowienia wcale nie jest potrzebny KK – wystarczy świadomość przede wszystkim własnej moralności.

      Wreszcie po czwarte. Rozróżniasz postępowanie po Bożemu i po ludzku, deprecjonując to drugie. Aż zapytam, dlaczego postępować po ludzku ma znaczy – źle postępować?

      Usuń
  16. Asmodeusie- Gdyby od zarania dziejów Kościół byłby aż tak chory to by nie przetrwał i upadł jak cywilizacje ,które też miały jakieś „prawa moralne”.Nie oburzałem się twierdzeniem, że Kościół nie jest świętością. Kościół jest świętością jako Kościół. Lecz ludzie wchodzący do Kościoła ten Kościół kalają. Kościół jest święty tak jak święty jest Bóg dzięki któremu Kościół zaistniał.Obrazowo- jest budynek naznaczony świętością i wchodząc do niego należy żyć świętością i się uświęcać. Jest jednak zanieczyszczany kąkolem tak jak to ujmuje Ewangelia.Tego się nie da ominąć i ustrzec. Postępowanie po ludzku mam na myśli,że ktoś się mieni „dobrym chrześcijaninem” aby być dobrym chrześcijaninem wystarczy spełniać podstawowe normy Ewangelii. Lecz dla pewnej grupy ludzi normy Ewangelii są nie wygodne i próbują to przedstawiać na swój czyli ludzki sposób zmieniając Boży sposób na trochę swój.Wtedy są pretensje do władz Kościoła że nie idzie się „postępowo”. Jeśli zaś chodzi o świadomość własnej moralności to jako grzeszni i niedoskonali jesteśmy zranieni w naszych więziach i pragnieniach, w naszej świadomości i wolności. Każdemu z nas grozi zatem manipulowanie własną świadomością oraz błędne korzystanie z własnej wolności aż do wyrządzania krzywdy sobie i innym. Nikt nie może uważać się za całkowicie obiektywnego sędziego własnego życia i postępowania. Wszyscy potrzebujemy obiektywnych kryteriów, dzięki którym możemy z pewnością odróżniać czyny moralnie dobre od czynów moralnie złych i przynoszących bolesne konsekwencje.
    W tym kontekście możemy lepiej zrozumieć jak cenną pomocą są dla nas przykazania Boże, które stają się mądrością i siłą ludzi wierzących. Najdoskonalszym i ostatecznym wzorcem i kryterium postępowania moralnego dla chrześcijan nie są jakieś abstrakcyjne zasady lecz osoba Jezusa Chrystusa: Jego słowa i Jego czyny.
    Czuwajmy nad moralnością naszych czynów nie tylko ze względu na nasze wewnętrzne słabości i zranienia ale także ze względu na świat zewnętrzny, który łudzi iluzją łatwego szczęścia oraz sugeruje, że wszelkie sposoby postępowania są równie wartościową alternatywą. Najlepszym sposobem czuwania nad moralnością naszych czynów jest troska o dobro, bo zło najpełniej zwycięża się czynieniem dobra.
    Cenną pomocą w unikaniu zła i pełnieniu dobra jest codzienny rachunek sumienia w obliczu Boga, przed którym możemy stanąć w całej nagości prawdy o naszym życiu i postępowaniu. A ostatecznym kryterium moralnego postępowania jest zasada, że "miłość jest doskonałym wypełnieniem Prawa" (Rz 13, 10).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba sobie wyjaśnić, że Kościół to przede wszystkim instytucja, która zrzesza również wiernych. Kościół to nie „My, wierni”, bo On nie jest instytucją demokratyczną. Wierni nie są podmiotem, podmiotem jest religia, do której wierni powinni się stosować. I tu wyłania się dopiero problem owego „kąkolu” jak to określiłeś, bo reguły tej religii nie do końca przystają do ziemskiego życia. Powiem dobitniej, są od tego życia zbyt oderwane. Bóg jest absolutem, absolutem nieosiągalnym i siłą rzeczy ludzie, w tym wierni, muszą za ten kąkol uchodzić. Pragnień ludzi nie zmieni żadna religia z tak rozbudowanym absolutem, bo już na starcie człowiek staje w przegranej pozycji i nawet nie wiadomo jak by się starał, tego absolutu nie osiągnie. W efekcie powoli, acz systematycznie, zaczyna „olewać” te reguły i przyzwyczajać się do tego, że – grzeszyć jest rzeczą ludzką. Dla przykładu: maratończyk biegnie czterdzieści kilometrów i choć jest to morderczy wysiłek wie, że metę osiągnie. Gdyby mety nie było, urządzanie maratonów byłby bez sensu. Będę o tym pisał w następnej notce. Wiara, że u kresu życia czeka nas mata, po przekroczeniu której dostaniemy jakieś laury jest iluzoryczna i to na przykładzie jednej ze świętych.

      Odnoszenie się do przykazań Bożych, to też lekkie przekłamanie. Ja już Ci pisałem, że na tym świecie wykształciło się wiele kultur bez wiedzy o Bogu Abrahama, czy Jezusie Chrystusie. Moralność ludzka jest sprawą uniwersalną, niezależną od jednej religii. Zasadę przestrzegania dobra nie wymyślili chrześcijanie, a w ocenie tego dobra i zła pomocne jest przede wszystkim własne sumienie, ukształtowane na przestrzeni wieków istnienia rodzaju ludzkiego. Najbardziej zaś nie rozumiem traktowania moralności jako miłości, bo to są zupełnie dwie odrębne sprawy.

      Usuń
  17. Nie,nie Panie Amsodeusie- Kościół to My.Jeśli nie My nie było by Kościoła. Demokracja w Kościele to cały Nowy Testament. Komu to nie odpowiada nie musi należeć do Kościoła lub może się go wyrzec. Nie Chrześcijanie wymyślili prawa moralne lecz Bóg chrześcijan wcześniej Bóg Jahwe wybierając sobie naród w którym kształtowała się moralność do ostatecznego celu wypełnienia w Jezusie Chrystusie. Nie liczę na laury po przekroczeniu biegu do mety. Liczę, że ta wiara ma sens i w ogóle egzystencja człowieka nie kończy się bez sensu skoro wszystko co powstało na sens. Cała zawartość Biblii ma sens.Jezus to sens nie do obalenia. Żadne najmądrzejsze głowy go nie obaliły i nie obalą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, dziś Wigilia, jutro i pojutrze święta i nie będę Ci ich psuł nastroju próbując Ci udowodnić, że nie masz racji. Zdecydowanie bardziej wolę Ci życzyć Zdrowych i Wesołych Świąt, jeśli takie od ateisty przyjmiesz. Zapraszam na po świętach ;)

      Usuń
  18. Zdrowych Spokojnych Świąt.

    OdpowiedzUsuń