czwartek, 11 stycznia 2018

Anioły



  Tak naprawdę miało być bulwersująco i skandalizująco, notka czeka od miesięcy, ale nie mogę się zdecydować. Będzie za to o Aniołach, duchach uznawanych za stworzenia idealne, które mogą nas uczyć posłuszeństwa wobec Boga, abstrahując od tych zbuntowanych z Szatanem na czele. Najciekawsze jest to, że my ich bezpośrednio zobaczyć nie możemy, a jednak jest pewna „nauka”, zwana angelologią, która wie o nich wszystko, podobnie jak demonologia wie wszystko o diabłach (sic!)

  Nieomylny w sprawach dusz, nie tylko ludzkich, Kościół (nie tylko katolicki) uznaje ich byt za tak oczywisty, jak byt ludzi. U ludzi dusza połączona z ciałem stanowi osobę. U aniołów osobą jest sam duch. Duchową naturę aniołów potwierdza szereg soborów powszechnych, jak np.: laterański IV (1215), lyoński II (1274), florencki (1431-1435) czy watykański I (1879-1870). Istnienie aniołów należy do prawd wiary, które są niepodważalne, bo o nich pisze Biblia. To tam można znaleźć pierwsze wzmianki o ich wręcz kastowym podziale, w zależności od funkcji. Dziś uznaje się, że „wiedza o tym, ile jest chórów anielskich, jak się nazywają czy po której stronie lata nasz anioł stróż, jest bardzo ciekawa i czasem dobrze się czegoś tu dowiedzieć”. Tak przynajmniej dowiedziałem się od autora pewnego artykułu1 na portalu katolik.pl. Mnie właściwie ciekawość o nich już minęła, gdy okazało się, że ten mój anioł stróż nie do końca mnie strzegł, powiedziałbym wręcz – strasznie się zaniedbywał, gdyż co chwilę jakiś nieszczęścia mi się przytrafiały. A to niedostateczne oceny, a to dostawałem linijką po dłoni, a to jakieś drobne kontuzje, a to dostawałem cięgi, gdy postawiłem się silniejszemu od siebie, a to... itd., itp. Zamiast służyć mi radą, sam musiałem się uczyć przez doświadczenie, co jest dobre, a co złe. A Tomasz Powyszyński, autor, twierdzi, że „Dobrze jest więc spojrzeć na aniołów jako na kogoś, kto może nas czegoś nauczyć2. Spojrzeć, choć są niewidoczni (sic?)

  „W swoim "Dzienniczku" św. Faustyna napisała o św. Michale Archaniele, że „nie miał przykładu w pełnieniu woli Bożej, a jednak spełnił wiernie życzenia Boże”. Według tradycji on był tym pierwszym, który wystąpił przeciwko zbuntowanym aniołom. Wcześniej nie było żadnego stworzenia, z którego można by wziąć przykład”. Rodzi się pytanie, gdzie był Bóg, ale nie wnikam. Tak się zastanawiam, czy ona, św. Faustyna była tego świadkiem, czy też tylko wydedukowała? I tu na arenę wkraczają święci. Jest ich podobno tyle, że starczy kilku na jeden dzień w roku. Okazuje się, że oni też mieli problem z tymi aniołami. Taki św. Bernardyn z Sieny ma chronić przed czkawką, gdyż anioły nie bardzo chciały. Św. Hubert wziął na siebie obowiązek radzenia sobie z nieposłusznymi psami, bo aniołów to nie interesowało. Taki św. Gummar  podobnie, gdyż podobno jest w stanie obronić nas przed złośliwymi żonami (sic!) Że ja go wcześniej nie znałem... Jeszcze wspomnę o św. Drago, który podobno chroni przed brzydotą. Gdzie on był, jak miałem kompleksy na tym punkcie? Mógłbym tak jeszcze, ale nie chcę zanudzać.

  Większość z nas wie jak trudno panować nad emocjami i uczuciami, jeszcze trudniej się ich w ogóle pozbyć. A przecież wystarczy wziąć przykład z aniołów. Te duchy są podobno w tych kwestiach bezduszne, choć to trochę sprzeczne w kwestii miłości do Boga. Klasycznym przykładem ma być twarz Michała Archanioła, na której nie ma żadnych emocji, gdy z podniesionym nad głową mieczem szykuje się do zadania śmiertelnego cisu. Wyjaśnił to św. Augustyn (tu drobna dygresja: te anioły bez tych świętych miałyby ciężkie życie), który stwierdził autorytatywnie, że muszą „bez gniewu karać tych, których odwieczny wyrok Boży karać poleca, i bez współczucia dla nieszczęścia [uwaga!] wspierać nieszczęśliwych”. Ta ich beznamiętność, tylko nam ludziom, może się wydawać odrażająca, ale nie wolno zapominać, że to nie są ludzie. To po części wyjaśnia, dlaczego tak olewali to strzeżenie mnie przed nieszczęściami.

  Jest jeszcze jedna ważna rzecz, której możemy się uczyć od aniołów. Nazywa się pokorą, gdyż „nie szukają oni dla siebie uznania czy poklasku. Aniołowie są istotami duchowymi, doskonalszymi od nas, a jednak nam służą”. Po pierwsze, ja bym to nie tyle nazwał służebnością wobec ludzi ile świeceniem przykładem pokory, jaką oddawano starożytnym i średniowiecznym władcom. Po drugie, mam ich nie tyle za stróżów ile za, tu proszę z góry o wybaczenie, donosicieli. Jak oni nam służą, skoro nieszczęścia nas nie omijają? Za to na Sądzie Ostatecznym będą zdawać relację z naszego życia. Zabawnie, choć raczej nieświadomie to ujął autor pisząc: „Ja w każdym razie swojego anioła stróża podziwiam – nie musi tego robić, ale lata za mną krok w krok lub raczej: skrzydło w rękę, i ogląda to wszystko, co wyprawiam”. Przy czym owo skrzydło przypomina raczej gęsie pióro do spisywania grzechów. Wiem, wiem, to wyrwane z kontekstu, gdyż Powyszyński dodaje coś o pomocy, ale ja w tym nie widzę przejawu żadnej pokory. Gorzej, bo dodaje: „w dodatku często jako ktoś ignorowany i prawie niezauważany, a mimo to niesie pomoc, gdy tylko on sobie o nas przypomni”. Temu mojemu się to praktycznie w ogóle nie zdarzało.

  Na koniec ostatni cytat, który mnie autentycznie zastanawia: „Bóg stworzył aniołów, żeby niejako za kulisami pomagały Mu ogarniać wszechświat”, bo w tym zdaniu jest pewna religijna herezja, odbierająca Mu absolutną wszechmoc. Nigdy wcześniej i nigdy później nie widziano aniołów, ani tego, jak wyglądają i jak działają. Skąd więc pewność nie tylko o zadaniach, które jeszcze można sobie domniemywać, ale i o tych działaniach?


Przypisy:
1 - http://www.katolik.pl/czego-mozemy-nauczyc-sie-od-aniolow-,28727,416,cz.html
2 – wszystkie cytaty pochodzą z tego artykułu

35 komentarzy:

  1. Aniołowie nie mają skrzydeł ani mieczy jest to tylko artystyczna myśl.Jedno co można zauważyć z Pisma św. to anioł jest użyteczny gdy jest wykonywana jakaś misja za sprawą czy w myśl lub imię Boże. Nie wiemy oczywiście, jak odbywa się "przydział" anioła stróża. Próbując odpowiedzieć na takie pytanie, wkraczamy na grunt fantastyki. Możemy jedynie domniemywać, że służba anioła stróża trwa do śmierci osoby, którą anioł się opiekuje, a potem staje się opiekunem kolejnego człowieka. Wystarczą dwa przykłady: W Łk 15, 10 czytamy, że "radość powstaje u aniołów Bożych z jednego grzesznika, który się nawraca". A więc los ludzi nie jest obojetny aniołowm. Warto przytoczyć też inny fragment. W Za 1, 12 jest napisane: "Wtedy anioł Pański zapytał tymi słowami: Panie Zastępów, czy długo jeszcze nie przebaczysz Jerozolimie i miastom Judy, na które gniewasz się już lat siedemdziesiąt?" W tekście tym anioł z własnej inicjatywy prosi Boga o przebaczenie dla ludzi. A więc zależy mu na nich. Musimy pamiętać o tym, że centrum świata anielskiego stanowi Chrystus. Aniołowie należą do Niego: "Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale i wszyscy aniołowie z Nim..." (Mt 25, 31). Należą do Niego, ponieważ zostali stworzeni przez Niego i dla Niego: "Bo w Nim zostało wszystko stworzone: i to, co w niebiosach, i to, co na ziemi, byty widzialne i niewidzialne, czy Trony, czy Panowania, czy Zwierzchności, czy Władze. Wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone. Św. Tomasz poświecił jeden z artykułów "Summy teologicznej" (I, q.113, a 5.). Konkluzja Tomasza była taka, że człowiek otrzymuje anioła stróża przy urodzeniu, niemniej jednak od momentu chrztu zaczyna on odgrywać nową rolę. Wg Tomasza działanie anioła stróża do momentu chrztu przypomina raczej misję, jaką pełnili aniołowie opiekujący się narodami; anioł stróż człowieka nieochrzczonego jest w pewnym sensie bezradny, dlatego aniołowie stróżowie czekają na pomoc od Boga, jaką jest łaska uświęcająca udzielana przy chrzcie. Trochę antropomorfizujemy teraz , ale tego nie da się uniknąć. Aniołowie być może nie rozumieją do końca miłości Boga do człowieka, ale służą wiernie człowiekowi, gdyż zostali do tego powołani przez Boga i patrzą na człowieka (lub raczej starają się patrzeć) przez pryzmat tej właśnie Bożej miłości. Pismo Święte mówi jednak także, że społeczność aniołów jest podzielona w kwestii stosunku do człowieka (por. Zach 3,1). Dobre duchy, aniołowie, stanowią tę część świata duchowego, która z polecenia Bożego opiekuje się wszystkimi ludźmi. Ale są też zbuntowane anioły, które pragną, aby człowiek był zwiedziony ku złemu, jak to miało miejsce w raju. Nowy Testament wyraźnie potwierdza podział na duchy dobre, "posłane na pomoc tym, którzy otrzymują dziedzictwo zbawienia" (Hbr 1,4) i duchy złe.W Dziejach Apost czytamy 12, 13-16: "Kiedy zakołatał do drzwi wejściowych, nadbiegła dziewczyna imieniem Rode i nasłuchiwała. Poznała głos Piotra i z radości nie otwarła bramy, lecz pobiegła powiedzieć, że Piotr stoi przed bramą. - Bredzisz - powiedzieli jej. Ona jednak upierała się przy swoim. - To jest jego anioł - mówili. A Piotr kołatał dalej".Takich przykładów jest mnóstwo w Starym Testamencie opieki aniołów.Jak to wygląda wśród chrześcijan dziś,trudno trafnie odpowiedzieć Co do bulwersująco i skandalizująco to już jest tak w modzie ,że niczym nie zdziwi więc pisz śmiało tą notkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to wszystko wiem z lektury Biblii, nawet znam ten fragment Summy teologicznej św. Tomasza z Akwinu. A jednak pytanie, skąd autorzy o tych niewidzialnych aniołach wiedzą, pozostaje bez odpowiedzi. Owe skrzydła to też nie mój wymysł, odniosłem się tylko do słów Powyszyńskiego, choć i tu rozumiem, że to metafora. Skoro wspomniałeś o upadłych aniołach, też zapytam, a skąd my to wiemy, z jakiego powodu powstał konflikt i dlaczego akurat z powodu człowieka (służyć lub mu nie służyć)? Pozostaje wciąż otwartą kwestia, dlaczego Bóg musi się tymi aniołami wysługiwać? Od razu uprzedzę. Podobno jest grupa aniołów, których zadaniem jest tylko wpatrywanie się w boskie oblicze, więc mogliby tak wszyscy aniołowie, gdyby nie było dla niech zajęcia.

      Po pierwsze, jak tak łatwo modzie nie ulegam, po drugie, tą notką łatwo byłoby innym przykleić mi łątkę zboczeńca ;) i to nie tylko przez katolickich Czytelników. Myślisz, że łatwo jest się dobrowolnie zgodzić na taki wyrok?

      Usuń
  2. Chyba angelologia

    OdpowiedzUsuń
  3. podobno anioł TAM /czyli w galotach/ nic nie ma... dla mężczyzny nie powinno to stanowić zbytniego problemu, bo oprócz coitus vaginalis są jeszcze inne opcje... trochę trudniej z aniołem mogą mieć kobiety, ale na ten temat raczej niech się wypowie kobieta, bo moja męska empatia aż tak daleko raczej nie sięga... pewna komplikacja może jednak mieć miejsce w temacie orientacji... nie do końca jest bowiem jasne, kiedy jest anioł "smalltitsed", a kiedy ginekomastyczny?... co prawda mitologia okołobiblijna preferuje anioły płci męskiej, ale bierzmy poprawkę na patriarchalność ówczesnego systemu społecznego, w którym bazowe jest słowo "anioł", a nie "anielica"... jakby jednak nie było, czy przyjmiemy kobiecy, czy męski punkt wiedzenia, to miłość z aniołem jest miłością bezpieczną... anioł do powstania zygoty się nie przyczyni, a w ciążę też nie zajdzie...
    ...
    kwestia skrzydeł... skrzydeł w dosłownym znaczeniu anioły raczej chyba nie mają... taki organ wydaje się być zbyt upierdliwy, nawet dla anioła... to raczej było tak, że dla ludzkiego umysłu dość trudno było przyswoić i pojąć takie metody, techniki poruszania się, jak np. lewitacja, tedy wyobraźnia dorobiła aniołom skrzydła...
    ...
    kwestia aniołów "upadłych"... słowo "upadłe" jest wartościujące, zaś całość można świetnie wyjaśnić na bazie "Hipotezy Anunaki"... przyjmując, że anioły były bionicznymi istotami /mechanizmami?/ androidalnymi, na ile obdarzonymi sztuczną inteligencja, na ile nie, tego nie wiadomo, to dysponowało nimi zarówno stronnictwo "Enlil", jak i "Enki"... jako, że przekaz historyczny tworzyło to pierwsze, tedy anioły, których używało to drugie określono w nim jako "upadłe"...
    to chyba nie jest trudne do ogarnięcia, do pojęcia?... np. nóż mojego wroga jest "złym" nożem, zaś mój nóż jest "dobry"... tak to generalnie funkcjonuje z grubsza...
    p.jzns :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piotrze, no bez przesady. Aniołowie zawsze byli uważani za postacie bezpłciowe. One się nie rozmnażają, one zostały tylko stworzone ;) Określenia „anioł’ i „anielica” mają jednak różne znaczenia.

      Dobrze, że użyłeś określenia „z grubsza” bo bym się z Tobą strasznie spierał. ;) Nóż w moich rękach też jest zły, chyba, że używany do krojenia chleba.

      Usuń
    2. chodziło o seks, pewien sposób okazania sobie co najmniej sympatii, zaś rozmnażanie jest tu tylko pewny efektem ubocznym, więc brak zdolności doń jest u aniołów zaletą... ale faktem jest, tu przyznam Ci rację, że słowa "anioł" i "anielica" rzadko funkcjonują w miłosnych kontekstach... na przykład Anjelica, pseudonim artystyczny niejakiej Krystal Boyd, fotomodelki i gwiazdki branży "XXX"...
      ...
      co do noża, to mnie chodziło o nieco inny mechanizm, o nieco inny aspekt względności...
      jeszcze inny był w którymś "Tytusie"... tam miała miejsce akcja polegająca na pewnym nieporozumieniu, gdy Tytus nabił sobie guza... A'Tomek zaczął szukać noża, zaś Tytus opacznie pojął jego intencje... protestując argumentował, że po obcięciu guza przez powstałą dziurę może uciec rozum, co przyprawiło Romka o wesołość, gdyż nie mógł pojąć, jak może uciec coś, czego nie ma... sprawa zakończyła się kompromisem, gdyż chłopacy przyłożyli Tytusowi lód...

      Usuń
    3. Hipoteza Anunaki!!
      Czyżby Zecharia Sitchin się kłaniał?Nie czytałam jego książek.
      Akurat Anunaki z aniołami mi się nie kojarzą-bo jak wiadomo to bogowie ziemi.Prędzej już może Igigu?Chociaż tez nie bo to wszystko zależy jaki przekaz

      Usuń
    4. Piotrze:
      Seks okazywanie sobie sympatii? Niby tak, ale czy sympatię da się tylko okazać poprzez seks? Czasem podobno wystarczy uśmiech. Aniołowie się nigdy nie śmieją...

      Usuń
    5. no tak.... zapomniałem, że w religiach abrahamicznych seks służy przecież tylko do rozmnażania się i rozładowywania napięcia męskiej części wyznawców... czyli aniołom nie jest do śmiechu, skoro ich rola w prokreacji jest dość ograniczona... mogą jedynie przyłożyć ręki lub nadstawić [censored]... uśmiechają się tylko {obleśnie) do dzieci...

      Usuń
  4. Mój stosunek do kwestii aniołów jest ambiwalentny. :)
    Nawet sam się dziwię... Ale jakoś nigdy nie brałem ich na poważnie. Kiedyś wymyśliłem sobie, że nie są to istoty aż tak bardzo odrębne od samego Boga, ani nawet obdarzone jakąś własną świadomością, tylko efekty uboczne jego myśli i intencji. Stąd całkowicie są podporządkowane jego woli. Nawet ten szatan mi się wpisuje w tą ideę, jako coś co po prostu musiało być w kontekście dobra.

    Oczywiście to taka moja prywatna herezja, a nie coś popartego jakimiś źródłami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie nic do Twojej herezji ;) bo sam w ogólnie nie przyjmuję do wiadomości, że aniołowie istnieją.
      W młodości nie mogłem się nadziwić tym dublerom Boga, który podobno nas kocha, który nad nami czuwa (doszła do tego Matka Boska), i który o nas wszystko wie. Dostałem za to sznurem przepastnym od zakonnika katechety z groźbą, że nie dopuści mnie do pierwszej komunii świętej. Więcej nie ośmieliłem się pytać.

      Usuń
  5. Konflikt Boga z aniołami powstał z powodu ich nie posłuszeństwa tak jak z człowiekiem. W Piśmie Świętym znajdujemy wiele aluzji do walki, która rozegrała się w niebie po buncie części aniołów (por. Ap 12,7; Iz 14,11-22; Jr 2,20; Ez 28,11-19), kiedy to wojska niebieskie pod wodzą Archanioła Michała zadały klęskę wojskom buntownika Lucyfera , strącając je aż do otchłani. Ten, który mówił w swym sercu: „Nie będę służyć!” (Jr 2,20) oraz: „Wstąpię na niebiosa. Powyżej gwiazd Bożych postawię mój tron” (Iz 14,13), nie ma odtąd wstępu do nieba. Terenem jego działania jest ziemia, gdzie efekty jego poczynań są aż nadto widoczne. W Księdze Mądrości czytamy: „śmierć wdarła się na świat przez zazdrość diabła, doświadczą jej ci, którzy stoją po jego stronie" (Mdr 2, 24). Odnosząc się do tych słów, niektórzy Ojcowie Kościoła, jak np. św. Cyprian, św. Grzegorz z Nyssy i św. Ambroży, utrzymywali, że motywu winy demonów należy szukać w zazdrości względem Adama, stworzonego na obraz Boga. Lucyfer i aniołowie z nim sprzymierzeni byli zazdrośni o ludzi, stworzonych później niż oni, i to w naturze, którą oni uważali za niższą, gdyż złożoną z ducha i materii. Nie znieśli tego, że ludzie zostali stworzeni na obraz i podobieństwo Boże. Co więcej, aniołowie mieli służyć nie tylko Bogu, ale i ludziom. Lucyfer i inni zbuntowani aniołowie mieli popaść w pychę. . Po tym negatywnym nastawieniu pojawiła się później zazdrość o nas, ludzi. Słowa, którymi wąż zwrócił się do Ewy: „Bóg wie, że gdy zjecie ten owoc, otworzą się wam oczy i staniecie się jak Bóg" (Rdz 3,5), objawiają, że sednem grzechu aniołów była pycha. Szatan rzeczywiście okłamał naszych prarodziców, mówiąc, że jeżeli by okazali nieposłuszeństwo Bogu i zanegowali swą zależność od swego Stwórcy, staliby się jak Bóg. Prawdziwym celem szatana było wyrwać ludzi prawdziwemu Bogu, BY PODDAĆ ICH WŁASNEJ WŁADZY. Z wolności można zrobić pożytek święty i właściwy albo nadużyć jej w naganny sposób. Po prostu anioł nie mógł znieść tak potężnej władzy Boga i zechciał po części ją przejąć. Nieporządek ma źródło w dramatycznym wyborze anioła jak i człowieka, polegającym na zakwestionowaniu własnej wolności i przeciwstawieniu się Bogu. Następuje jednocześnie odrzucenie Jego miłości oraz miłości innych stworzeń. Jest to postawa, która kieruje anioła i człowieka ku wiecznemu zatraceniu. Bez wolności zatem nie można się zbawić: albo zbawiamy się dobrowolnie, albo zatracamy się dobrowolnie. Oto dlaczego Bóg, choć chce szczęścia wiecznego dla wszystkich swych stworzeń, musiał uczynić możliwym także zatracenie wieczne. On nie przeznacza jednak nikogo do piekła: to stworze¬nie samo dobrowolnie wybiera stan zatracenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym Lucyferem to wiadomo jak było dopiero Ojcowie Kościoła utożsamili go z Szatanem

      Usuń
  6. Dokończenie.Ważne uwagi piszę dużą literą. Konflikt Boga z aniołami powstał z powodu ich nie posłuszeństwa tak jak z człowiekiem. Aby to uzmysłowić muszę napisać ciut więcej. Najzwyczajniej w świecie Bóg stworzył aniołów po to aby nie być samemu i po to aby się dzielić wspaniałością stworzeń. Również po to aby służyć ludziom i Bogu. Co im się potem nie spodobał. Nie można przypisać Bogu wprowadzenia zła na świat, gdyż nigdy od Niego nie może pochodzić zło, ani też nie może On być uważany za przyczynę zła. Jest On natomiast przyczyną stwórczą wolnych bytów. Początku zła powinno się szukać w wolności ograniczonej, tak anielskiej, jak i ludzkiej. Ta bowiem wolność, jako że jest skończona, wystawiona jest na NIEPOWODZENIE, Jak zauważyli św. Augustyn i św. Tomasz z Akwinu. Bóg, aby zapobiec złu, powinien stworzyć byty pozbawione wolności i inteligencji, ale w ten sposób zanegowałby ich zdolność do ŚWIADOMEGO PEŁNIENIA DOBRA. WOLNOŚĆ wymaga natomiast MOŻLIWOŚCI WYBRANIA DOBRA jak i NIEWYBRANIA, również najwyższego dobra, jakim jest Bóg. Jeśli rozpatrujemy nasze doświadczenie ludzkie, musimy uznać, że każdy autentyczny związek uczuciowy nie może być BUDOWANY NA PRZYMUSIE: MIŁOŚĆ JEST PRAWDZIWA, JEŚLI POCHODZI Z WOLNEGO WYBORU. Bóg, który jest Miłością, aby otrzymać miłość swoich stworzeń, wystawia się na ryzyko bezsensownego odrzucenia z ich strony. Bóg, właśnie dlatego, że jest Miłością, nie może ustanowić ani z aniołami, ani z ludźmi relacji panowania i poddaństwa: miłość wobec Boga albo się PRZYJMUJE W SPOSÓB WOLNY, ALBO SIĘ JEJ NIE PRZYJMUJE. Otwarcie na miłość JEDNOCZY STWORZENIA ANIELSKIE I LUDZKIE z Bogiem, prowadząc je do osiągnięcia szczęśliwości wiecznej. To przyjęcie i to otwarcie na miłość Boga jest zawsze ruchem wewnętrznym, ruchem wolnej woli stworzenia. BÓG NIE MOŻE NAM NARZUCIĆ MIŁOŚCI WOBEC SIEBIE. Gdyby ją narzucił, nie byłaby to już miłość. Oto dlaczego mu¬siał nas stworzyć wolnymi: aby umożliwić nam otwarcie się na Jego miłość, uczestnictwo w Jego boskiej naturze oraz osiągnięcie szczęścia wiecznego. Gdyby stworzył aniołów i ludzi bez wolności, byliby oni niezdolni do miłości, a więc niezdolni do osiągnięcia właściwego celu ich egzystencji, którą jest miłość doskonała, i szczęścia wiecznego, polegającego na oglądaniu Boga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będę wnikał w to, po co Bóg stworzył aniołów, ani tym bardziej przyczyny dla których część z nich się zbuntowała. Zdajesz sobie chyba sprawę z faktu, że to mogą być tylko przypuszczenia, bo ludzie tego świadkami nie byli.
      Ale w dalszej części Twojego wywodu istnieje kilka nierozstrzygniętych i sprzecznych kwestii.

      Piszesz: „Najzwyczajniej w świecie Bóg stworzył aniołów po to, aby nie być samemu”. To nie jest takie oczywiste. Wiadomo bowiem, że Bóg istniał od zawsze, a przyjmijmy, że wszechświat ma około 14 mld lat, co jest ledwie ułamkiem tego, co nazywamy wiecznością. Trudno jest więc określić jak długo Bóg był sam i nie potrzebował towarzystwa aniołów, ba! sam jako kwintesencja szczęścia, na pewno z tego powodu nieszczęśliwy nie był. I oto wpadł na pomysł jak umilić sobie tę wieczność, tworzy więc aniołów i ludzi, tylko po to, aby narobić sobie kłopotów, choć w zamiarze mieli być wiecznie podziwiającymi Jego doskonałość. Jako wszechwiedzący musiałby o tych kłopotach wiedzieć, bo może być w jednej chwili w każdym czasie.

      Inna sprawa z tą wolnością. Z Twojego opisu wynika, że wolność jest skazana na niepowodzenie, a skoro Bóg jest absolutnie wolny, ta Jego wolność powinna go sprowadzić do tego samego – do niepowodzenia. Jeśli zaś Jego wolność jest inna, nie podlegająca tej regule, to tym czym nas obdarzył nie wolno nazywać wolnością, bo boską wolnością nie jest. Nie jest też wolnością z innego powodu. Brak miłości do Boga (również bark wiary), które mają być wolnym wyborem, powoduje straszne w skutkach konsekwencje. Ten iluzoryczny wolny wybór tym samym nie jest wyborem w sensie wolności. Byłby tylko wtedy, gdyby to z tymi konsekwencjami się nie wiązało. A tak mamy dylemat, który na ziemi byłaby równoważny z sytuacją, że ten kto nas nie kocha, ten, kto w nas nie wierzy, zasługuje na śmierć lub w wersji optymistycznej – na cierpienie do śmierci.

      Piszesz: „Gdyby ją [miłość] narzucił [Bóg], nie byłaby to już miłość”. I to jest logiczne, ale zapytam, jak w akapicie powyżej: dlaczego za brak miłości do Niego czeka nas kara? I owa kara jest tu najważniejsza. Czy ja miałbym prawo karać każdą kobietę, która wbrew mojemu pragnieniu nie chce mnie kochać? W tej kwestii to człowiek wypracował zdecydowanie bardziej poprawną relację wolność – miłość. Niemoralne jest wymuszanie miłości za pomocą jakichkolwiek gróźb. A Bóg grozi nam wiecznym potępieniem.

      Zdajesz się zapominać (nie tylko Ty), że między miłością a nienawiścią jest stan pośredni – brak miłości i równoczesny brak nienawiści (to samo dotyczy niewiary, która nie musi być nienawiścią). Tym samym Boża sprawiedliwość wydaje się jeszcze bardziej kuriozalna, bo tak samo karze nienawistnych jak i obojętnych. Jest gorzej, bo ci, co Go kochają muszą się również liczyć z karą (w czyśćcu). Ja nie mam zamiaru karać pani Krysi za to, że mnie nie kocha, bo ta miłość jest jej wyborem, bo jej brak miłości nie wynika z nienawiści do mnie.

      Zdecydowanie Bóg powinien się uczyć moralności od daleko niedoskonałych ludzi...

      Usuń
  7. Asmodeusie to jest dość zawiłe i długie w analizie. Ale na szybko z pierwszej części wpisu Twoich rozważań. Bóg jest miłością. Więc stwarza byty rozumne takich jak anioły aby się dzielić z nimi wspólnie z miłością. Określenie jak Bóg był długo sam to już ostra jazda, aby to określić i pojąć. Bóg daje stworzeniom byt widzialny i niewidzialny aby się nimi dzielić. Aby mieć wspólne uczestnictwo. Trzeba dodać, że aniołowie to byty rozumne, niematerialne i co ważne nieśmiertelne. Więc przewyższające inne byty. Jeśli Biblia mówi, że najpierw jest stworzone niebo to już ze stworzonymi aniołami. Czyli miejsce bytu niewidzialnego, duchowego i nieśmiertelnego. Następnie wszystko inne jest stwarzane i tego wszystkiego świadkami są aniołowie. Świat nam znany zaczyna się wtedy, gdy został wydobyty z nicości słowem Boga. Więc cały byt zaczyna się od tego wydarzenia .Jest to początek czasu. U Boga czas nie istnieje u Boga ciągle jest DZIŚ. Trudno tu rostrzygnąc jak Bóg mógł być sam nim stworzył aniołów. Nie wiem czy to można naszym rozumem pojąc. Następnie piszesz i oznaczę gwiazkami ***
    … tworzy więc aniołów i ludzi, tylko po to, aby narobić sobie kłopotów, choć w zamiarze mieli być wiecznie podziwiającymi Jego doskonałość. Jako wszechwiedzący musiałby o tych kłopotach wiedzieć, bo może być w jednej chwili w każdym czasie*** Pewnie że Bóg wszystko wiedział. dlatego już przed założeniem świata Syn Boży był w planie zbawiania. To właśnie swoboda wolności i wyboru dana aniołom i ludziom przez Boga spowodowało upadem istot rozumnych jak aniołów i ludzi.Taka była tego cena. Następne ciekawe Twoje spostrzeżenie ***„Gdyby ją [miłość] narzucił [Bóg], nie byłaby to już miłość”. I to jest logiczne, ale zapytam, jak w akapicie powyżej: dlaczego za brak miłości do Niego czeka nas kara? I owa kara jest tu najważniejsza. Czy ja miałbym prawo karać każdą kobietę, która wbrew mojemu pragnieniu nie chce mnie kochać? W tej kwestii to człowiek wypracował zdecydowanie bardziej poprawną relację wolność – miłość. Niemoralne jest wymuszanie miłości za pomocą jakichkolwiek gróźb. A Bóg grozi nam wiecznym potępieniem.*** Tu muszę na jakąś chwilę się zatrzymać. Dokończę muszę wyjść z kompa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie Mirku. Biblia nie mówi, że aniołowie zostali stworzeni wraz z niebem. Pierwsza wzmianka o aniele pojawia się w momencie zerowania jabłka z drzewa dobra i zła i jest to Zły pod postacią węża [Rdz 3, 1]. Dopiero w dalszej części Biblii utożsamianym z Szatanem. Po wygnaniu Adama i Ewy z Raju pojawiają się cherubini [Rdz 3, 24]. Słowo anioł pojawia się po raz pierwszy w rozdziale 16 Księgi Rodzaju. Z tych tekstów w żadnej mierze nie wynika kiedy aniołowie zostali stworzeni. A dlaczego tylko niebo ma być miejscem pobytu niewidzialnych? Skąd wiadomo, że aniołowie są świadkami stworzenia? To są dużo późniejsze kalkulacje – dopasowanie aniołów do dzieła stworzenia.

      Skąd wiesz, że dopiero stworzenie wszechświata jest początkiem czasu? To że dla Boga istnieje stale dziś nie wyklucza pojęcie czasu bez początku. Gdyby czas zaczynał się w momencie stworzenia to i Bóg wtedy dopiero mógłby się pojawić. Jeśli Bóg stworzył aniołów, przed ich stworzeniem musiał być sam.

      Usuń
  8. Tak źle sformułowałem "wraz z niebem"ale wracam do pierwszej kwestii-Więc kończyę tą myśl. Jeszcze jeden Twój zacytuje wpis-*** Czy ja miałbym prawo karać każdą kobietę, która wbrew mojemu pragnieniu nie chce mnie kochać?*** tu właśnie jest dylemat czy te porównanie jest trafnie przenosząc to na człowieka i porównywać na wzór człowieka z Bogiem. Tego się nie da porównać. Bo co innego istota Boga, która jest do końca nie pojęta, który jest naszym stwórcą i ma konkrety cel dla nas. Dla niektórych nie mieszczący się w rozumie. Twoje kochanie i niekochanie porównując z kobietą, to nie to samo kochanie co daje Bóg. Więc za brak miłości do Boga CZEMU NAS CZEKA KARA??. Przede wszystkim to Bóg nam robi łaskę, a nie odwrotnie. Bóg wzywa nas do odpowiedzialności jaką człowiek powinien wykorzystać jako Jego stworzenia do naszego wiecznego przeznaczenia w spotkaniu z Bogiem. Więc nie przyjmując Boga nie wierząc w Niego. Kwestionując Go szydząc z Syna, Kościoła, który Bóg powołał aby w nim pielgrzymować do zbawienia, odrzucasz świadomie bo taka jest Twoja. Więc tu by trzeba tak to precyzować ,żeby to pojąc -nie wiem czy to się zdoła. My ludzie do niepojętej istoty Światłości i potęgi miłości w tej sytuacji odgradzamy się od tej miłości stawiamy mur. Zapierając się Boga i niewiarą. Tym wyborem i postępowaniem. Jesteśmy skażeni i brudni. Czy Ty byłbyś w stanie egzystować z brudem? Ze skażeniem, które na własne życzenie się skaził. Jesteś najwyższą wartością czystości. To tak musi działać. Więc wymagasz czystości, aby z Tobą egzystować. Brud jest odrazą. Czyli brak miłości do Boga jest odrazą. Tak jest NATURA BOGA. Tu mamy przykład z synem marnotrawnym. Ojciec mówi „był umarły” bo odwrócił się od ojca. Gdy wrócił to „syn ożył” Czy to ojciec spowodował, że syn się pałętał i ze świniami jadł?? Ojciec go cały czasz kochał, ale syn przez swoje postępowanie - odgrodził się od ojca. STRACIŁ WIĘŹ. Tak samo jest z ludźmi w stosunku do Boga. Tak działa prawo fizyki u Boga. Woda nie przyjmie oleju bo z jakiś powodów nie przyjmuje. Tak samo człowiek zbuntowany przeciw Bogu nie może mieć dostępu do Niego bo nie chce- bo coś przeszkadza. Traci więź z Bogiem, a ta więź to przelew miłości. Nie przyjmuje brudu, które się nie chciało oczyścić. Ten brud to odrzucenie Bożej miłości. Człowiek też jest już nieśmiertelny lecz ten bunt przeciwko Bogu przeszedł na stronę buntowników, którzy ten bunt i niewiarę spowodowali. W tej sytuacji twój byt tzn. nie koniecznie Twój mówię ogólnie. Czyli dusza bytu stworzonego jaki jest człowiek jest ukierunkowana na stronę zła. Wypierając się Boga wypierasz się potędze miłości, która przyciąga tylko ukierunkowaniu ku Bogu, które nam zaproponował w Swojej łasce, a my tą łaskę odrzuciliśmy i nastała taka chwila, że nie jesteśmy w stanie się przebić bo jesteśmy tak brudni, że nie można się łączyć z niepojętą czystością. Ukierunkowaliśmy się w stronę braku miłości. Gdzie brak miłości tam jest źle. Bóg nas nie unicestwi. Dał nieśmiertelność i ją będziemy mieli tylko z własnego wyboru odrzuciliśmy światłość i ten kto tak zrobił będzie żył wiecznie bez miłości i w ciemności. I tu jest właśnie wiara. Albo wierzymy to co daje nam Bóg z nauki Pisma św. albo nie wierzymy i Go odrzucamy. Wtedy nie ma co filozofować. Odrzucamy i stajemy się skażeni brudem grzechu, który w tym momencie się pogłębił. W tej sytuacji dostęp ma do nas szatan i brniemy w jego świat ciemności braku miłości całkowicie skażeni i brudni w wieczną krainę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż już na wstępie popełniasz błąd, którego konsekwencje „wyłażą” w dalszej części Twojego wywodu.

      Trzeba sobie wyjaśnić na początek, w sposób religijny, kim jest człowiek w stosunku do Boga i co z tego wynika. Biblia mówi, że człowiek został stworzony na podobieństwo Boga, i nawet jeśli to podobieństwo jest iluzoryczne, rodzą się z niego pewne skutki. Między innymi takie, jak pojmowanie pewnych spraw natury duchowości, o innych przecież mowy być nie może. Miłość do niech należy bezsprzecznie. Wprawdzie miłość boska jest inna, ale nie na tyle, by różniła się od ludzkiej diametralnie, gdyż wtedy, to co rozumiemy pod tym pojęciem albo nie jest prawdziwe w stosunku do miłości bożej, albo miłości człowieczej. Jeśli bowiem nie dorównujemy Bogu, nie może od nas wymagać czegoś, co jest dla nas nieosiągalne, czyli nie może wymagać takiego uczucia, jakie On podobno żywi do nas. Nie może, bo my tak nie potrafimy, my Jego miłości nie znamy. A skoro nie pozwoli nam jej poznać, tym bardziej nie ma prawa jej wymagać, gorzej, nie ma prawa za jej brak karać.

      Czy brak miłości do Boga jest brudem? Otóż wymyśliłeś chyba największą, sorry za wyrażenie, bzdurę jaką kiedykolwiek słyszałem. Brak tej miłości nie jest w żadnej mierze szyderstwem, już chociażby dlatego, że Jego miłości nie odczuwasz, Ty masz o niej tylko przypuszczenie oparte na pismach ludzi, którzy też mogli najwyżej ją domniemywać, by uzasadnić swoje poddaństwo wobec ziemskich władców. Poddaństwo, które było najważniejszym elementem życia doczesnego wobec każdego władcy. Czy gdy poddany mówi, że miłuje swego króla, da się to nazwać w ogóle miłością?

      Nie Mirku, to nic wspólnego z miłością nie ma. W najlepszym razie jest tylko wyrazem szacunku i nic poza tym, a prozaicznie jest tylko zgodą na zarządzenia tego króla. Owi królowie za brak tego szacunku ścinali poddanym głowy i aby to uzasadnić, przenieśli to na Boga. A ten król gnębiąc poddanych, też mówi, że kocha swój lud. Tak sobie wyobrażasz miłość Boga do ludzi, jeśli to się w ogóle da nazwać miłością? Twój Bóg wymaga od ludzi pokory, poddaństwa, wiary, podatków i bezwzględnego oddania, wypisz wymaluj, żądania ziemskich tyranów. I ja się zapytam, gdzie w tym temacie jest wolność i miłość oraz kogo cechuje bród? Kto w relacji ziemski tyran – poddany, jest postacią pejoratywną?

      Skoro sam piszesz, że miłości nie da się wymóc, dlaczego na siłę usiłujesz usprawiedliwiać Boga, który właśnie to robi? Wymaga, abyś zyskał zbawienie, za nie spełnienie tego wymogu, grozi wiecznym potępieniem. Tu nie ma wolnej woli, tu nie ma wolności, a miłość i szacunek wobec strachu przed potępieniem jest wierutnym fałszem.

      Usuń
  9. Przede wszystkim skupiamy się na stworzeniu świata nam znanemu. Nie całemu kosmosowi czy wszechświatowi. Niebo i Ziemia, słońce nasz układ planetarny to nam znany świat. Tyle tylko wiemy. Takimi zgłębianymi się wywodami to tylko dochodzi się do tego, że gmatwamy sobie rozum i robimy abstrakcje. Co dalej w kosmosie i czy są inne światy to już dla nas nie wiadoma. To też jest nie pojęte dla nas. Tak jak natura Boga jest nie pojęta. Bóg stwarzając niebo robi to szykując nam jako nowe mieszkanie w późniejszym czasie. Ziemia to nasz w tej chwili świat. Wszystko resztę jest nam nie wiadome. To czy aniołowie byli wcześniej czy Bóg był sam jakąś chwile nie możemy tego wiedzieć. Bóg stwarzając nasz świat- Ziemie i istoty żyjące stwarza pewnie do tego nam znanego świata aniołów. Tylko On wie po co. Z obliczeń na Ziemi mamy w tej chwili siedem i pół miliarda ludzi. Ile od stworzenia świata miliardów ludzi zmarło czy zginęło? Nikt nie policzy ile jest gwiazd na niebie bo to przerasta wszelkie naukę. Tak też nie wiemy jak precyzyjnie określić posługiwanie się aniołami przez Boga w jakiej ilości i od kiedy. Może aniołowie są Mu potrzebni aby służyli temu światowi nam znanemu. W dodatku z miliardami mieszkańców .Tak ,że tu można tworzyć róźne teorie tylko PO CO??? Jak można sobie wyobrazić zmartwychwstanie wszystkich zmarłych? Przecież to będzie suma nie pojęta od początku świata. Może anioł w tym momencie będzie miał jakieś zadanie. Tu też w Twoim zwyczaju Asmodeusie nie gmatwaj tym, że Bóg nie da sobie rady bo potrzebuje aniołów, to cóż to za Bóg. Tu chodzi o to, że Bóg DZIELI się ze stworzeniami jakimi są aniołowie. Daje im współudział w całym Bożym dziele zbawienia. Jest to wzajemna przelewająca się miłość stworzeń aniołów do Boga i Boga do aniołów. Również Bóg stwarzając jak to podaje biblista coś w jednym dniu, to w naszej ludzkiej rachubie czasu może to być milion lat. Więc te sześć dni to może być miliony lat nim zostało wszystko ukończone. Dla Boga zaś mogła to być zaledwie jakaś chwila. Skoro pisze, że w jeden dzień było coś tworzone, a jeden dzień to tysiąc lat, to więc była dłuższa chwila.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli ktoś coś gmatwa to Ty. Skoro natura Boga jest niepojęta, to dlaczego przypisujesz jej takie a nie inne tłumaczenie konsekwencji wynikające z barku miłości do Boga? Przeczysz sam sobie.
      Mój felieton jest skierowany przeciw takiemu myśleniu o aniołach , które paradoksalnie sam uważasz za absurdalne, a które propaguje Tomasz Powyszyński w swoim artykule. Cała wiedza o świecie niematerialnym a sprawczym opiera się na domysłach, nawet o Bogu, a jednak istnieje tendencja do stawiania pewników. Jedynym pewnikiem jest Jezus, choć Jego boskość też jest oparta na takich samych przypuszczeniach.

      Nie wiem dlaczego mnie tłumaczysz ile lat mogło trwać dzieło stworzenia, od zawsze traktowałem Księgę Rodzaju jako alegorię, dobrze, że to też powoli dociera do Ciebie. Ale powiedz mi w takim razie, dlaczego nie mam brać dosłownie czasu trwania stworzenia, a już dosłownie sposobu jak powstał człowiek, zapisanego w tej samej Księdze, w tym samym rozdziale, prawdopodobnie przez tego samego autora?

      Usuń
    2. Dlatego nie warto wchodzić w coś co jest nie pojęte. Pierwsze stronnice Biblii odkrywają przed nami tajemnicę istnienia. Pierwsze trzy dni są pieśnią czy literacką formą autora słów o tym, jak Bóg oddzielał materię i wyznaczał granice, a tym samym porządkował świat i przygotowywał mieszkania. W pierwszym dniu oddzielił jasność od ciemności; w drugim — wody ponad sklepieniem, czyli niebo od wód pod sklepieniem, czyli od mórz; i wreszcie w trzecim dniu Stwórca oddzielił wody na ziemi od lądów. Gdy mieszkania były już ukończone, wówczas przyszedł czas na stworzenie mieszkańców świata… W kolejnych trzech zwrotkach sekwencja zachowuje tę samą kolejność. Najpierw pojawiają się mieszkańcy ciemności i jasności, czyli słońce, księżyc i gwiazdy — tak mija czwarty dzień. W piątym dniu Bóg stwarza mieszkańców nieba i wód, czyli ptaki i ryby. I wreszcie w dniu szóstym pojawiają się mieszkańcy ziemi — zwierzęta i człowiek. Tu nasz rozum aby to ogarnąc się kończy. Gdybyśmy chcieli interpretować ten opis jako traktat naukowy, od razu wpadlibyśmy w pułapki paradoksów, jak choćby ta najbardziej znana: w jaki sposób wytłumaczyć istnienie światłości przed pojawieniem się słońca.
      W języku hebrajskim wyrażenia, mają pewną magię — coś, co bardzo trudno wytłumaczyć komuś, kto nie jest przyzwyczajony do myślenia semickiego… Otóż, starożytni Grecy, gdy próbowali odpowiedzieć na pytanie: kto to jest? albo: co to jest?, usiłowali stworzyć definicję. Izraelici usiłowali opisać człowieka wraz z całym jego kontekstem — nie jako byt oderwany od rzeczywistości, lecz jako osobę umieszczoną w konkretnych realiach, mającą swą konkretną historię, niosącą cały bagaż doświadczeń… Izraelici nie mieli najmniejszych wątpliwości co do tego, że świadomość człowieka wynika z tego, co osoba przeżyła; stąd historia — w Biblii będzie to historia zbawienia — w pewien sposób określa osobę i jej tożsamość. Chcesz wiedzieć, kim jest człowiek? Opowiem ci jego historię! Chcesz wiedzieć, czym jest ludzkość? Opowiem ci jej historię i to od samego początku. I oto mamy cudowny poemat o stworzeniu świata. W tym momencie każde filozofanie jest bez sensu.

      Usuń
    3. Po Twoim komentarzu narzuca się pytanie, kto tu filozofuje? Ja, który na powstanie świata i życia patrzę racjonalnie, przez pryzmat odpowiedzi jakie do tej pory dała nam nauka (choć nie wszystkie), czy ci, którzy odwołując się do Księgi Rodzaju stosują „gimnastykę” umysłową, aby to powstanie świata i życia dopasować do treści alegorycznych, których autorzy po prostu fantazjują?

      Trzeba też zwrócić uwagę na jeszcze jeden ważny szczegół. Jeśli życie (szczególnie człowieka) nie powstało tak, jak to opisuje ta Księga, problematycznym jest sens zaistnienia grzechu pierworodnego. A to pociąga za sobą poważne konsekwencje, między innymi konieczność chrztu, jako oczyszczenia z tego grzechu (nie myl z aktem przynależności do danego Kościoła).

      Usuń
  10. Co do natury Boga to nic nie przeczę sam sobie. Natura Boga jest ukazana w Biblii na tyle na ile ją jesteśmy w stanie zrozumieć, to co nam dano w objawieniu. Od tego są teologowie, żeby odczytać naturę Boga na ile jesteśmy w stanie to zrobić na podstawie Biblii. Biblia nie jest dziełem naukowym mówiące o tym ile lat trwało stworzenie. Wszelkie dywagacje są tylko hipotezą co i ja mogę się wciągać. W każdym razie Zwróć jednak uwagę na fakt, że wśród garncarzy są rzemieślnicy, który wyrabiają wiele naczyń według jednej i tej samej formy, ale są też artyści… Bóg czyni Adama jako swe arcydzieło. Adam jest dla Niego jedyny, niepowtarzalny, wyjątkowy. Dlatego w trudnych doświadczeniach człowiek może modlić się do Boga słowami Księgi Hioba: Twe ręce ukształtowały mnie, uczyniły: opuszczonego dokoła chcesz zniszczyć? Wspomnij, żeś ulepił mnie z gliny: i chcesz obrócić mnie w proch? (Hi 10,8-9. Po hebrajsku termin Adam to nie tylko imię własne, lecz słowo, które pierwotnie oznacza: człowiek, a także ludzkość, człowieczeństwo. Wtedy to Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą. Nie ma żadnego dowodu wskazującego, że autor natchniony znał nadnaturalny czy naturalny sposób, którym posłużył się Stwórca, aby zrealizować dzieło stworzenia człowieka. Wykorzystał typowe dla Izraelitów stwierdzenia i wskazuje, że dwa elementy człowieczeństwa. Mamy w sobie niematerialne tchnienie życia, które upodabnia nas do Stwórcy. Człowiek zawdzięcza istnienie jedynie Bogu. Gdy chodzi zaś o pochodzenie ciała pierwszego człowieka, mogą występować tutaj bardzo różne opinie. Bóg mógł wyprowadzić ciało człowieka z prochu ziemi czy z innej materii nieorganicznej. Nawet gdzieś czytałem, że ze zwierzęcia. To już jednak przerasta nasz rozum, bo można stawiać tylko hipotezy. Nie pytajmy więc, czy Bóg stworzył człowieka z prochu ziemi, ale dlaczego autor natchniony posługuje się takim
    obrazem. W ten sposób podkreśla całkowitą zależność człowieka od Boga oraz poucza, że z jednej strony jest w nas coś, co łączy nas ze światem materialnym, a z
    z drugiej mamy w sobie tchnienie życia, które upodabnia nas do Stwórcy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jak ja mam się odnieść do Twoich komentarzy jeśli w jednym miejscu piszesz, że natury Boga nie możemy poznać, a w drugim, że jednak w jakimś stopniu możemy, na podstawie Biblii, których tekstów nie da się traktować dosłownie, gdyż jak sam stwierdzasz, nie jest to dzieło naukowe?
      Chcesz mnie przekonać, że Bóg jest artystą? Zapytam z nieukrywaną ironią: Jakiż to artysta, który niszczy wszystkie swoje dzieła Potopem? Jeśli Adam był szczytem Jego artyzmu, na tym powinien poprzestać, gdyż każde następne „dzieło” nie tyle jest gorsze od poprzedniego, ile deprecjonuje to najwspanialsze.

      Oczywiście, możemy dywagować na temat „tchnienia” życia, tym łatwiej, że człowiekowi się jeszcze nie to nie udało. Ale nie zapominaj, że to są tylko dywagacje i takimi pozostaną, bo tego w żaden sposób udowodnić się nie da. Na pewno nie jest dowodem nieumiejętność człowieka. Natomiast bardziej prawdopodobnym jest możliwość przenoszenie życia z pokolenia na pokolenie, bo tu już nie istnieje potrzeba „tchnienia”.

      Usuń
    2. Wyrażam się jasno i Asmnodeusie nie manipuluj lub zaciemniaj. Całkowitej tajemnicy natury Boga nie jesteśmy w stanie pojąć. Sama Biblia to oznajmia. Jedynie tyle ile nam to przekazuje Biblia. Chyba to jest zrozumiałe do pojmowania?? A kto kiedykolwiek uczył, że Biblia to dzieło naukowe. Co do artysty, który niszczy swoje dzieła, to nie były już dzieła Boga lecz szatana przez niego zdeformowane tak,że piszesz zwracając na coś uwagę popełniając dużo błędów z perspektywy wiary, która jest centrum wszelakie dyskusji i na niej się opierająca. Właśnie ja się na niej opieram. Następna rzecz. to ta, że wszelka dyskusja w temacie Boga, który stwarza istoty rozumne dając im wolność wyboru bez Twojego zrozumienia jest bez sensu. Bo Ty nie przyjmujesz czegoś co jest logiczne i proste w zrozumieniu. Bo NIE CHCESZ !!! taka jest Twoja natura !! Twój argument jest bez logiki, a mimo tego musi być Twoja racja. Jeśli ktoś na nie uprzedzoną antybiblijną fobie to zrozumie. Wiec powtarzam- Początku zła powinno się szukać w wolności ograniczonej, tak anielskiej, jak i ludzkiej. Taka bowiem wolność, jako że jest skończona, wystawiona jest na NIEPOWODZENIE, Jak zauważyli św. Augustyn i św. Tomasz z Akwinu. Bóg, aby zapobiec złu, powinien stworzyć byty pozbawione wolności i inteligencji, ale w ten sposób zanegowałby ich zdolność do ŚWIADOMEGO PEŁNIENIA DOBRA. WOLNOŚĆ wymaga natomiast MOŻLIWOŚCI WYBRANIA DOBRA jak i NIEWYBRANIA, również najwyższego dobra, jakim jest Bóg. Jeśli rozpatrujemy nasze doświadczenie ludzkie, musimy uznać, że każdy autentyczny związek uczuciowy nie może być BUDOWANY NA PRZYMUSIE: MIŁOŚĆ JEST PRAWDZIWA, JEŚLI POCHODZI Z WOLNEGO WYBORU. Bóg, który jest Miłością, aby otrzymać miłość swoich stworzeń, wystawia się na ryzyko bezsensownego odrzucenia z ich strony.Tak też się stało. Bóg, właśnie dlatego, że jest Miłością, nie może ustanowić ani z aniołami, ani z ludźmi relacji PANOWANIA I PODDAŃSTWA: miłość wobec Boga albo się PRZYJMUJE W SPOSÓB WOLNY, ALBO SIĘ JEJ NIE PRZYJMUJE. Otwarcie na miłość JEDNOCZY STWORZENIA ANIELSKIE I LUDZKIE z Bogiem, prowadząc je do osiągnięcia szczęśliwości wiecznej. Asmodeusz !!! czyż to jest ciężkie do przyjęcia? Nie w Twojej naturze.Brniesz dalej w zaparte.?? To przyjęcie i to otwarcie na miłość Boga jest zawsze ruchem wewnętrznym, ruchem wolnej woli stworzenia. BÓG NIE MOŻE NAM NARZUCIĆ MIŁOŚCI WOBEC SIEBIE. Gdyby ją narzucił, nie byłaby to już miłość. Oto dlaczego musiał nas stworzyć wolnymi: ABY UMOŻLIWIĆ NAM OTWARCIE SIĘ NA JEGO MIŁOŚĆ, uczestnictwo w Jego boskiej naturze oraz osiągnięcie szczęścia wiecznego. Gdyby stworzył aniołów i ludzi bez wolności, byliby oni niezdolni do miłości, a więc niezdolni do osiągnięcia właściwego celu ich egzystencji, którą jest miłość doskonała, i szczęścia wiecznego. I co? Co tu dorabiać ?? koniec kropka.Reasumując jak już to pisałem Bóg powinien stworzyć bezwolne automaty,które by tylko patrzyły na Boga jak na obrazek jak zaczarowani.

      Usuń
    3. Czasami mi ręce opadają z powodu Twoich argumentów. Zarzucasz mi brak logiczności, więc zaproponuję pewien eksperyment. Ja wyłuszczę w punktach swoje rozumienie miłości doskonałej, a Ty mi wykażesz, w którym miejscu moja logika przestaje być logiczna.
      - miłość jest wolnym wyborem dwojga ludzi.
      - jednym z niezaprzeczalnych atrybutów miłości doskonałej jest pełne, dobrowolne oddanie się w zależność do obiektu naszej miłości.
      - z tej doskonałości wynika konieczność (również niezaprzeczalna) uznania wolności partnera(ki), również takiej, jak możliwość odrzucenia naszej miłości, nawet bez wymogu usprawiedliwienia tego porzucenia. Jakiekolwiek działanie, sprzeczne z tą tezą jest ograniczeniem tej wolności, która ma cechować miłość.
      - w myśl poprzedniej tezy nie wolno nam czymkolwiek grozić odchodzącemu (cej), gdyż wtedy nasza miłość jest daleko niedoskonała, ba, trudno ją nawet nazwać miłością, bo jest raczej aktem chęci posiadania kogoś na własność, co przeczy i miłości, i pojęciu wolności.

      W tym układzie odpowiedz, czym jest groźba wiecznego potępienia, jeśli nie zaprzeczeniem miłości absolutnej? Jeśli w ten wywód wtrącisz słówko o tym, że my nie pojmujemy natury Boga, to mnie nie przekonasz, że Bóg nas prawdziwie kocha lub wie czym jest prawdziwa, absolutna miłość. Gorzej, wypacza pojęcie wolności, gdyż za podobno wolny wybór, ale niezgodny z Jego oczekiwaniami, karze tych, którzy Jego miłość odrzucają. Tę wolność o g r a n i c z a groźba tej kary. I najważniejsze – brak miłości, brak wiary nie są przestępstwami, które trzeba karać.

      Jeśli twierdzisz inaczej, to nie masz pojęcia czym jest miłość, ani czym jest wolność. Jest takie pojęcie jak Agape, które ma być podobno najwyższą formą miłości, ale w myśl tego, o czym piszę powyżej, to nie ma nic wspólnego z miłością, to jest tylko stosunek Boga do ludzi oparty na obiecankach i groźbach. Coś w rodzaju kija i marchewki.

      Usuń
  11. Czyli to już nie wina Boga,a aniołów że dzieje się nam krzywda?:D
    Pozdrawiam Anastazja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli o ścisłość chodzi, w moim mniemaniu, Bóg nie może być niczemu winien, bo Go po prostu nie ma. Jeśli czasami coś piszę o Jego winie, to przez wcielenie się rolę wierzącego, aby wskazać, ile sprzeczności jest w religii chrześcijańskiej. I widzę, że mi się to doskonale udaje :D
      Pozdrawiam pięknie i serdecznie :)

      Usuń
  12. Przepraszam Asmo, nie przeczytalam o aniolach do konca, ale nadrobie....

    Z innej beczki. O ateizmie mi sie skojarzylo

    https://astromaria.wordpress.com/2011/03/27/gdyby-bog-istnial-to-by-na-to-nie-pozwolil-czyli-ateistyczna-logika/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie musisz przepraszać, bo tu nie ma obowiązku czytania moich treści w całości, ba nie ma obowiązku w ogóle czytać ;)

      Podziękuję za wskazany link, na pewno odniosę do tej treści, choć nie tak od razu, mam już pewne plany. Mam nadzieję, że taką notkę przeczytasz już w całości(?), choć jak mniemam, nie masz zbytniego zainteresowania ateizmem.

      Łączę pozdrowienia :)

      Usuń
    2. Chodzi mi o to Asmo, ze nie wazne juz komu jak, ale jestesmy bytami wierzacymi. W tym miejscu, w ktorym przyszlo nam zyc nie ma niewiary.

      Usuń
    3. Kiedy właśnie o to mi chodzi, że jest to określenie daleko nieadekwatne do wiary w kontekście wiary religijnej.

      Autorka mało, że manipuluje określeniem „wiara” to jeszcze uogólnia i w ogóle zdaje się nie rozumieć zagadnienia. Znamiennym jest tu pewien jej komentarz pod tekstem, w którym tłumaczy się dlaczego usunęła pewien komentarz. Ja go nie znam z oczywistych względów, ale z tekstu wynika, że ktoś obalił jej tezy, być może posługując się niezbyt grzeczną formą wyrazu.

      Wyjaśnimy słowo „wiara”. Prawie słownikowa definicja tego słowa oznacza nadanie dużego prawdopodobieństwa prawdziwości twierdzeniu często bez wystarczającej wiedzy. Twierdzenie, które jest przedmiotem wiary, nie musi, choć może być wyrażone słowami. Co to oznacza w praktyce? Wiarą jest nawet to, że jutro po nocy będzie dzień, ale dlatego wiarą, bo teoretycznie może nastąpić apokalipsa. Wierzę w to, że w sobotę pójdę do teatru, choć nie wiem na pewno, czy przypadkiem seansu nie odwołają.

      Jak to się ma do wiary religijnej i ateizmu?
      Wiara religijna to postawa osobowa, którą cechuje coś między mniemaniem a wiedzą. Istnieją równolegle i wspólnie pojęcia „wierzę że” – pewne przypuszczenia oraz „wierzę w” – przekonanie o istnieniu absolutu. Wokół tych pojęć istnieje mocno rozbudowana filozofia teologiczna, rytualizm i praktyki religijne.
      Ateizm zaś cechuje tylko jeden z tych elementów – przekonanie, że bytów niematerialnych a sprawczych nie ma. Tym samy wyklucza się możliwość przypuszczeń o tym absolucie, oraz otoczki rytualizmu i praktyk religijnych.

      A teraz zapytam: czy samochód bez silnika i wszystkich mechanizmów, kół nie wyłączając – jest jeszcze samochodem i czy mamy szansę na jakąkolwiek jazdę? Przy czym słowo „jazda” traktuj stricte symbolicznie i ironicznie.

      Reszta jej tekstu to tylko niestrawna papka wręcz niedopuszczalnych uogólnień

      Pozdrawiam.

      Usuń
    4. Dodam jaki błąd popełniasz w stwierdzeniu jesteśmy bytami wierzącymi. Wędkarz wierzy, że złowi rybę, ale czy to jest wiara religijna nawet jeśli będzie się modlił w tym czasie?
      Ateista też wierzy w wiele rzeczy, ale to nie jest wiara religijna.

      Usuń