wtorek, 15 maja 2018

Czarująca bajka dla dorosłych



  Ja to mam szczęście. Niektórzy mogą powiedzieć, że to cud, ale ja tam w cuda nie wierzę. Trafiłem bowiem na dwa artykuły, pozornie ze sobą nie powiązane i oba wprawiły mnie w zdumienie połączone z rozbawieniem, które dokładnie opisuje tytuł notki. Już wyjaśniam. Pierwszy dotyczy UFO, drugi cudów, i aby było śmiesznie, oba udowadniają mi, zresztą całkiem słusznie, że chyba jestem niespełna pobożnego rozumu. Jeszcze ciekawszym jest fakt, że nawet ten o UFO, jest opublikowany na portalu katolickim.

  Zacznę jednak od cudów. W artykule „Wiara w cuda – znak staroświeckości czy pobożności rozumnej”1. Jak się okazuje „aby posłuszeństwo naszej wiary pozostawało w zgodzie z rozumem, dla poparcia swego Objawienia Bóg raczył połączyć z wewnętrznymi pomocami Ducha Świętego zewnętrzne argumenty, którymi są dzieła Boże, przede wszystkim cuda i proroctwa2, co swym autorytetem stwierdził Sobór Watykański I. Specjalnie uwypukliłem fragmenty tego zdania, bo mowa w nim o posłuszeństwie, z czego wynika fakt, że nie ważna jest autentyczność cudu, liczy się tylko uznanie go przez autorytet Kościoła. Lud wierny ma posłusznie przyjąć go za pewnik. To specjalnie nie dziwi, bo na tym Soborze przyjęto dogmat o nieomylności papieża w kwestiach wiary. Na tym też Soborze uchwalono jeszcze jeden kanon wiary: „Gdyby ktoś mówił, że cuda są niemożliwe, albo że na ich podstawie nie można w należyty sposób wykazać Bożego pochodzenia chrześcijańskiej religii – niech będzie wyklęty [podkreślenie moje]3(sic!) Tylko to jakiś archaizm, bo o ile wiem, dziś wiara w cuda nie jest obowiązkowa. Dlaczego anonimowy autor powołuje się na ten Sobór, to pozostanie jego tajemnicą. Jedno ten artykuł wyjaśnia ponad wszelką wątpliwość: rozumna pobożność to nie to samo, co rozumne postrzeganie rzeczywistości.

  Drugi artykuł „Znaki z niebios – UFO po chrześcijańsku”4, jest z jednej strony ciekawszy, z drugiej, stanowczo za długi. Już sam tytuł sugeruje, że UFO to chrześcijańskie znaki, co wydawało mi się z początku li tylko alegorią, ale autor O. Serafin Rose, jest przekonany, że w takim rozumowaniu coś jest na rzeczy (sic!), i jak zwykle w takich przypadkach bywa, podpiera się badaniami amerykańskich uczonych... Przedstawia szczegółową historię zjawisk zwanych spotkaniami z UFO i to właśnie nudzi, bo tak naprawdę nikomu jeszcze nie udało się udowodnić pochodzenia ani prawdziwości tych obiektów sterowanych przez kosmitów. Na szczęście ten elaborat zawiera perełki, którymi warto się podzielić: „Bogactwo wiedzy zawartej w Biblii oraz w pismach Ojców Kościoła, a odnoszącej się właśnie do tej drugiej rzeczywistości [duchów - dopisek mój], daje chrześcijaninowi uprzywilejowaną pozycję i wyjątkową możliwość, by móc ocenić te nowe hipotezy oraz samo zjawisko UFO w ogóle5. Jak pragnę zdrowia – na to bym nie wpadł! Ja już kiedyś pisałem, że przez naukę, w ścisłym tego słowa znaczeniu, Bóg musi oddawać swoje pole, uciekać w coraz bardziej zakryte zakamarki, ale żeby uciekać na latające talerze?! Ale uprzedzę, na szczęście nie o Boga tu chodzi. Wszystkiemu ma być winna literatura science fiction. Skoro bowiem w tej literaturze jest jakiś duch (twórczy autorów), jaki problem połączyć go z innymi duchami? Uczciwie muszę przyznać, że autor uznaje science fiction za najlepsze świadectwo zagubienia tradycyjnych wartości religijnych ze wskazaniem na chrześcijańskie. Ale do rzeczy. Po obszernej i nudnej analizie przypadków spotkań z UFO dowiadujemy się, że błędnie przypisuje się je kosmitom. „Czy stoi za nimi rzeczywisty kontakt z „gośćmi z kosmosu”, czy też jest to wymuszone przez „ducha czasów” objaśnienie kontaktów zupełnie innego rodzaju?6. To całkiem na serio postawione pytanie zwaliło mnie z nóg. No, może nie z nóg, a z fotela.

  Powoli wyjaśnia się, że w tych UFO to nie kosmici a – demony! Rzekłbym: szatan idzie, nomen omen, z duchem czasów. Choć znów oddam O. S. Rose, te bliskie spotkania od pierwszego do trzeciego stopnia, nie dzieją się naprawdę w realnym świecie, to tylko trzystopniowy rodzaj opętania... W tym miejscu, bo myślę, że wszyscy znają mój stosunek do takiej formy religijności, pominę milczeniem dalszą część artykułu. Kto chce niech sam przeczyta, niektórzy pewnie uwierzą, bo tam jest niezliczona ilość tych amerykańskich uczonych. Już tylko jedno nazwisko i opinia: niejaki Philip Klass przekonał się, że „idea cudownych statków kosmicznych z dalekich planet jest w gruncie rzeczy czarującą bajką dla dorosłych7. Ja się pod tym stwierdzeniem podpisuję, ale dodałbym od siebie, że tym samym jest wiara w cuda i demony...





25 komentarzy:

  1. Pomimo iż o samych cudach i UFO lubię sobie poczytać i pooglądać, nigdy nie brałem na serio jakichś sporów o ich prawdziwość. Nie wierzę w cuda w rozumieniu Św. Tomasza, bo sprowadza ono Boga do jakiegoś predigistatora wyjmującego króliki z kapelusza ku uciesze gawiedzi.

    Co do UFO, myślę że podobna interpretacja mogłaby się pojawić w średniowieczu. O. Rose nie wyprzedził swoich czasów, ale artykuł do pewnego miejsca nawet fajnie się czyta. Aż myślałem nawet, że wykpi w końcu te teorie o diabłach. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie opinia św. Tomasza nie dziwi, wziąwszy pod uwagę fakt kiedy żył i czym się zajmował. A zajmował się przekonywaniem samego siebie, że Bóg jest, z czego łatwo wysnuć wniosek, że musiały pojawić się u niego wątpliwości. Ale ów artykuł o cudach jest o tyle fałszywy, że stanowisko Kościoła w tej materii mocno się zmieniło. Dziś katolik musi uwierzyć tylko w jeden cud – cud Zmartwychwstania. Reszta jest kwestią osobistego uznania. Ponieważ ktoś „na siłę” próbuje udowodnić istnienie cudów, widać też ma wątpliwości, jak ów święty, tyle, że nie chce się do tego przyznać.

      Science fiction w osobach Lema i Strugackich (oraz wielu innych), to bożyszcze mojej młodości. Tylko wtedy mnie to jakoś od wiary nie odrzucało. Jeśli był w tym jakiś „duch” to tylko duch fascynacji taką prozą. Ja też przypuszczałem, że artykuł skończy się tylko opinią o negacji istnienia UFO. Niby O. Rose sprowadza je do urojonej fikcji, z czym w pełni się zgadzam, to już mieszanie w to diabła przypomina irracjonalny fanatyzm z jakim zwalcza się do dziś Hary Potera czy Halloween. A tak na marginesie: skoro tak uparcie próbuje się nadać cudom formę prawdziwości, jaki problem z uznaniem „świeckich cudów”? Osobiście nie wierzę w żadne.

      Usuń
    2. Świeckie cuda? To się chyba nazywa paranormalne fenomeny. Natomiast nie wszyscy umiejscawiają ich genezę w zaświatach i nie łączą z Bogiem. Całkiem spora liczba badaczy twierdzi, że są to właściwości ludzkiej psychiki. Należy do nich np. poltergeist. Wiem, że nie wierzysz, ale dokumentacja takiego zjawiska znajduje się w aktach lokalnej policji (jeszcze wtedy milicji) i kilku z emerytowanych milicjantów z którymi miałem okazję rozmawiać, zgodnie stwierdziło, że w pewnym domu działo się naprawdę coś dziwnego - choć żaden nie wierzył że to były duchy. Po prostu nie wiedzieli co - spadały przedmioty, tłukły się talerze itp.

      Usuń
    3. Dla mnie paranormalność to właśnie świeckie cuda. Ja mam nawet problem z uznaniem hipnozy mimo, że znam wiele relacji, powiedzmy z wiarygodnych ust.

      Poltergeist? He, he, he. Też miałem z tym kontakt, nawet osobisty. W starym domu mojej babci, dodam – stojący w pewnym oddaleniu od ruchliwych arterii a nawet innych domostw, pojawiły się dziwne odgłosy a nawet gwizdy, szczególnie w wietrzne dni. Babcia wezwała nawet księdza, by ten odczynił modły na pozbycie tych dźwięków (duchów). Nic nie pomogło! Dopiero mój stryj załatwił te duchy na amen. Kupił babci nowe meble do sypialni i jak ręką odjął. Szafę, komodę i stare łoże... zżerały korniki :D:D:D

      Usuń
    4. Tam nie było korników tylko fruwające przedmioty. Kupa ludzi tam zjeżdżała, to była kiedyś głośna sprawa, cholernie uciążliwa dla mieszkańców, którzy się bali a nie mieli ochoty na taki rozgłos.

      Usuń
    5. Masz na myśli ten przypadek:
      http://dzialdowo.wm.pl/480923,Nieznana-sila-rzuca-w-nich-roznymi-przedmiotami-w-ich-domu-teraz-mieszkaja-w-Caritasie.html ?

      Straszne te diabły muszą być, skoro księdza i modlitwy się nie boją! Ciekawe czy ten ks. egzorcysta w końcu znalazł czas, bo jakby ciągu dalszego tej historii nie znalazłem. I pomyśleć, że to za sprawą jednej wersalki (sic!). Ale efekt jest taki, że ta liczna rodzina ma pewnie nowe (albo się go spodziewa), wygodniejsze mieszkania, a jakaś firma robi biznes organizując wycieczki, by sobie ten dom zobaczyć, bo przecież nie te latające przedmioty. Podobno nawet ekipa Polsatu była (co mnie jakoś nie dziwi po mirażu z PiS), ale oni tylko zgrzytanie z tej wersalki usłyszeli :D

      Radku: mam Cię z poważnego i rozsądnego faceta. Nie staraj się, abym to zdanie miał zmieniać.

      Usuń
    6. Podobny przypadek, ale gdzie indziej.

      No co mam Ci powiedzieć. Znam dwóch milicjantów, którzy badali te sprawę. Nie są ani specjalnie wierzący, ani nie mają skłonności do mitomanii, ze zdrowiem psychicznym też nie mają problemów. Nie wiedzą co, ale coś się tam działo i zeznania są w aktach milicyjnych, był tam w końcu sam porucznik MO i potwierdził
      kilka takich zjawisk. Byli też księża nawet biskup Józef Kraszewski (w tajemnicy przyjechał ponoć nawet sam Wałęsa, bo po sąsiedzku mieszkała jego siostra). Wszyscy to widzieli. Taki trochę rzadki przypadek kiedy milicja i kościół widzą to samo, nieprawdaż? Zwłaszcza w 1983 roku.

      Dałbym Ci link, ale napisał artykuł dziennikarz, który ma tendencje do bajania i kupa tam plot zwyczajnych.
      .

      Usuń
    7. Z nieudawaną ironią: jeśli tę sprawę badali milicjanci, to wiele to wyjaśnia ;)

      Jeśli dodatkowo swym autorytetem miały to podobno, ponoć itp., wesprzeć ważne osobistości, niemal jak amerykańscy uczeni... tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że kogoś pogięło. No ale, co dalej? Dom zburzyli, egzorcysta był, czy też te duchu z braku większych wrażeń same się wyprowadziły? Nie zauważyłeś, że te historie nigdy nie mają finału? Nikt nigdy ich nie wyjaśnia czymś naprawdę wiarygodnym, nawet gdyby to miało potwierdzać istnienie duchów, nawet gdyby to miał potwierdzić fakt, że zjawiska nie da się racjonalnie wyjaśnić.

      Usuń
    8. Nie było żadnych duchów.
      Fenomen był natury psychotronicznej. Zjawisko skojarzono w końcu z członkiem rodziny, 11 letnią wówczas dziewczynką, gdyż zjawiska nie były związane z domem, tylko z jej obecnością. Psychotronika to przedmiot badań nie tylko anonimowych "amerykańskich uczonych", ale naukowców pokroju Hawkinga. Zakładają oni istnienie wokół przedmiotów lub osób pól magnetycznych i tak też wytłumaczono zjawisko nawiedzonego domu.
      Nie ma co ironizować - to nie są jakieś czary mary, tylko zjawiska wytłumaczalne naukowo, bez ingerencji duchów i innych nadnaturalnych pierdół.

      Usuń
    9. Joanna dziś jest prawnikiem. Nie gada o przeszłości wcale, twierdzi, że nie zależy jej by kogoś przekonywać do czegoś, a co się działo to działo. Zjawisko utrzymywało się przez 5 lat, z różnym natężeniem.
      W sprawę było zaangażowanych wiele osób które znam osobiście. Nie są to osoby które sobie take rzeczy zmyślają, to poważni ludzie.

      Usuń
    10. Ja tylko przypomnę, że psychotronika nie jest dziedziną badań typu stricte naukowych, jest tak samo traktowana pozanaukowo, jak na przykład homeopatia w stosunku do prawdziwej medycyny. Tego Hawkinga bym tak beztrosko w tę pseudonaukę nie mieszał. To, ze się nią sporadycznie zajmował, nie uczyni z niej prawdziwej nauki. Zresztą, Hawking w ostatniej książce swego życia, stanowczo odżegnuje się od wszystkich paranormalnych teorii.
      A tak na marginesie, powinieneś się zdecydować, czy tu mamy do czynienia z psychotroniką czy poltergeist...

      Usuń
    11. Wiesz, żeś mnie zainspirował do ciekawej notki? Właśnie na temat psychotroniki :D
      Ależ sobie użyję...

      Usuń
    12. Mylisz, kilka rzeczy i chyba trochę mieszasz psychotronikę z parapsychologią. Ta pierwsza jest nauką interdyscyplinarną, łączy w sobie psychologię, antropologię fizykę itd. Zasada do uznania czegokolwiek jest jedna - zjawiska nie da się na ogół powtórzyć w zjawiskach laboratoryjnych. Taką samą paranauką do czasu rozwinięcia się chemii właściwej była tzw. alchemia. Czy alchemia zajmowała się czymś co nie istniało?

      Zjawisko poltergeista tłumaczone naturalnym zjawiskiem pola magnetycznego, znajduje się w obrębie działań psychotroniki. Nie rozpatruję go w kategoriach jakiegoś złośliwego ducha, tylko czymś co da się wytłumaczyć w sposób naukowy.

      Zresztą - poltergeist jako zjawisko był badany także przez fizyków. Nie jest tak, że jest to fenomen, którego nikt nigdy nie zarejestrował i nie badał.

      Już to widzę... polatasz po internecie, powynajdujesz jakieś brednie i je z właściwym sobie znawstwem wyśmiejesz. Tymczasem warto troszkę poczytać poważniejszych rzeczy.

      Usuń
    13. Właśnie sobie zamówiłem „Od magii do psychotroniki” Lecha Emfazego Stefańskiego, było nie było speca od psychotroniki. Taniocha, niespełna dwie dychy. Widzisz, różnimy się w czym jeszcze. Jako prawdziwy sceptyk, faktycznie szperam po necie (najwygodniej), gdy mi ktoś serwuje dziwadła, szczególnie te, które wykazują znamiona niezaprzeczalnej prawdy.

      Jeśli ktoś z nas coś myli, to raczej Ty, mieszając psychotronikę z nauką. To że chemia wywodzi się z alchemii nie jest dowodem na to, że ta druga pod miano nauki pretenduje. Tak jak istnienie fizyki nie jest dowodem na istnienie poltergeist czy tak jak istnienie człowieka nie potwierdza istnienie Boga. Ewidentnie mieszasz ludzkie chciejstwo z empiryzmem, przy czym nie dajesz dojść do głosu weryfikalności i krytycyzmowi, czyli tym cechom, które de facto o nauce decydują.

      Usuń
    14. Wyrzuciłeś kasę w błoto. Stefański chciał dobrze, ale opierał się na bardzo wątpliwych wynikach badań uczonych dla odmiany radzieckich, które zdewaluowały się od 1983 roku wobec zdobyczy fizyki kwantowej, więc nietrudno Ci go będzie zdyskredytować.

      Psychotronika nie jest tak do końca nauką, a techniką badań różnych zjawisk w kontekście naukowym. Do możliwości testowania właśnie mają zastrzeżenia sceptyczni naukowcy - dajmy na to słyszysz pukanie, choć nie ma pukającego, możesz je nagrać, ale na taśmie będzie słychać tylko pukanie, które może być skutkiem czegokolwiek. Jak takie coś badać lub zweryfikować te badania?

      Poza tym zjawiskiem poltergeista zajmują się fizycy i psychologowie a nie szamani, bo w przeciwieństwie do Boga nie jest to zjawisko, którego nie daje się zarejestrować. Problem, jak już wspomniałem polega na weryfikalności zjawiska jako tzw. poltergeist. Zauważyłem tymczasem, że kierujesz się przeświadczeniem, że to czego nauka nie jest w stanie na ten moment wytłumaczyć nie istnieje.

      Usuń
    15. Nagle psychotronika to nie nauka? I Książkę i tak poczytam. Wiesz, cierpię na szumy w uszach, a tych nawet nagrać się nie da. Mimo to uznano to za faktyczną dolegliwość i próbuje się ją usunąć, choć bezskutecznie. A co jeśli z tym pukaniem do drzwi jakiś łobuz jajeczka sobie robi? Przecież wystarczy postawić obserwatorów z dwóch stron drzwi. Tylko wtedy pewnie, jak na złość pukań nie będzie…

      Może jakieś źródła, na których opierasz te rewelacja o naukowcach badających zjawiska poltergeista, oczywiście poza rewelacjami z brukowców.
      Jesteś w błędzie, jestem przekonany, że tego czego nauka nie wyjaśnia, prędzej czy później zostanie wyjaśnione, i na pewno nie będzie to żadne hokus-pokus.

      Usuń
    16. No i co Ci z tych obserwatorów? Przekonasz takiego Asmo, że nikogo nie było? Ile osób musi to potwierdzić, żebyś uwierzył? A jeśli nawet potwierdzisz, to jak jesteś w stanie coś takiego badać?

      https://en.wikipedia.org/wiki/William_G._Roll

      A kto mówi o hokus pokus? Mówimy cały czas o zjawiskach, które ktoś uznał za ducha, a które mają naukowe wyjaśnienie.

      Usuń
    17. Widzisz, problem z tym poltergeist polega na tym, że część przypadków była badana i jak do tej pory nikt ze środowiska naukowego nie potwierdza realności tego zjawiska. Pozostaje jedyna możliwa hipoteza – halucynacja (nawet zbiorowa), co jest zdecydowanie bardziej prawdopodobne. A przecież wystarczyłoby zainstalować kamery do obserwowania tych zjawisk, jeśli się u kogoś pojawią. Jeśli mi powiesz, że kamery tego nie są w stanie zarejestrować, to ja Ci powiem, krasnoludki są na świecie!

      Co mi chcesz udowodnić tym William G Roll’em? Że parapsycholog potwierdza istnienie poltergeist? To tak, jakbym zapytał księdza czy są cuda... Jeszcze raz, żeby sprawa była jasna. Żaden z przypadków poltergeist nie ma dostatecznej i wiarygodnej dokumentacji i dowodów na istnienie tego zjawiska, jest przez to nieweryfikowalne, a co zatem idzie, nie może być traktowane naukowo i prawdziwie. Równie dobrze możesz mi mówić, że egzorcyzmy faktycznie powodują usuwanie diabłów z ciała opętanego, bo przecież diabła i tak nikt nie zobaczy.

      Usuń
    18. Są setki nagrań. Z tym że to nadal nie jest dowód, bo takie nagranie można spreparować.

      Przecież on nie jest z wykształcenia parapsychologiem, tylko psychologiem, a badania prowadził na Oxfordzie. Każdy uczony badający zjawiska tego typu będzie się nazywał parapsychologiem, wiesz? Nawet noblista. A nieweryfikowalna jest również teoria ewolucji i grawitacji, więc może to też nie nauka się nimi zajmowała tylko krasnoludki?

      Usuń
    19. Ja wiem, mnie nie wypada Ci wierzyć, więc sięgnij do mądrej książki zwanej Encyklopedią i zapoznaj się z definicjami nauki i paranauki. Tam też dowiesz się, że ewolucja sama w sobie nie potrzebuje weryfikacji bo jest przedmiotem badań naukowych. Badania nad ewolucją już weryfikacji potrzebują, i wyobraź sobie ta weryfikacja się... sprawdza. Podobnie jest z grawitacją. To, że istnieje dowodziesz każdym prostym eksperymentem i to też nazywa się weryfikacja, natomiast fakt, że naukowcy spierają się, co do jej definicji jest zupełnie czym innym.

      Ja Ci już zacytowałem tekst, z którego wynika, ze badanie zjawisk nadprzyrodzonych to de facto wiara, nie nauka. Ja też sobie obejrzałem kilka filmików nie tylko na YouTub. Jeśli twierdzisz, że one mają choć tylko znamiona materiału lub eksperymentu naukowego, to naprawdę poruszamy się po sferach science fiction.

      Usuń
  2. - Ostatni raz byłam u spowiedzi...
    - Wiem, wiem. Do rzeczy, konkretami.
    - Czyli od razu o dymaniu ma być?
    - Powiedzmy, ale może nie tym językiem, w końcu jesteśmy w kościele.
    - Przecież nie powiedziałam, że o pierdoleniu.
    - Już dobrze, opowiadaj opowiadaj.
    - Byłam na takim spotkaniu naukowym.
    - Nauka to nie grzech, jeśli jest zgodna z prawem kanonicznym.
    - Ale tam było na temat UFO.
    - I co wyszło? Że jest?
    - I tak, i nie. Ale to nieważne, potem było after party.
    - Aha. W wielki piątek?
    - Nie.
    - To co mi głowę zawracasz? Miałaś mówić tym, no, cudzołóstwie.
    - No, bo potem zasnęłam przy stoliku.
    - Było pite? Ile?
    - Tylko jeden drink.
    - Ja na to już nic nie poradzę, masz niską tolerancję na alkohol. Ale co z tym...
    - Dymaniem? Już tłumaczę. Zgrzeszyła myślą, bo śniło mi się jak robiłam to takim zielonym ludkiem...
    - No tak, diabeł potrafi przybrać różne maski, by opętać. Faktycznie, coś jakby tak siarką zajeżdża?
    - Nie, to tylko ja, taki mały bączek stresowy.
    - Aha. A co było dalej?
    - Już nic.
    - Żadnych grzesznych uczynków?
    - Nawet myśli.
    - No, to ja nie mam z czego cię rozgrzeszać. To nasz pan, zawsze dziewica, poddał cię próbie i zdałaś egzamin.
    - Tylko jest jeszcze jedna sprawa, Niech wstanę, to ksiądz zobaczy.
    - O kurwa!
    - Pst, jesteśmy w kościele.
    - CUD!!! Niepokalane poczęcie!
    - Tego to ja już nie jestem taka pewna, bo cipa potem bolała i majtki poszły do prania.
    - Idziemy do proboszcza, tego tak nie można zostawić.
    ...
    Proboszcz, który niejedno już życiu widział, tudzież doświadczył, za co zresztą został zesłany do parafii na zadupiu /miejscu akcji/ od razu wiedział, że to nie żaden cud, tylko rohypnol użyty jako pigułka gwałtu. Niemniej jednak pchnął sprawę wyżej, bo widział w tym szansę wyrwania się z zadupia, by coś jeszcze zobaczyć i doświadczyć. Sprawa jest w toku i wszystko w rękach boskich, znaczy kościelnych. Gdy kościół zdecyduje, że cud jest cud, to jest cud, a gdy nie jest, to nie jest.
    ...
    ot, i cała historyja, będąca literackim rozwinięciem najistotniejszego zdania Twojego posta... którego?... to akurat wiadomo, gdy się czytało uważnie...
    p.jzns :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cała ta historia to też tylko czarując, podszyta niezdrowym antyklerykalizmem i seksem historyjka. Już lepiej zajrzyj w link, który podsunąłem Radkowi :D

      Usuń
  3. Nie wiem, czy wierzę w cuda, ale wierzę w jakąś metafizykę, znaki i takie tam... ale ja mam supermoc, która zwie się kobiecą intuicją :) niezwykle skuteczną :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem - nie raz mnie taka super moc wciągnęła :D

      Usuń
  4. Zachwyciło mnie zdanie: "Bogactwo wiedzy zawartej w Biblii". Zachwyciło i zaciekawiło po brzegi: jakaż to wiedza zawarta jest w starożytnej mitologii? Podobnie fascynuje mnie problem, co to za studia "teologia" i jaką wiedzę można na nich nabyć.

    OdpowiedzUsuń