wtorek, 5 czerwca 2018

Za Bóg zapłać


  Ubawił mnie „list” Romana Giertych do posła Pięty, który niefrasobliwie przyznał się na portalu niezależn.pl, że interweniował u komornika w sprawie swojej kochanki, gdy ten chciał „położyć lapę” na jej mieszkaniu. Istotny fragment tego listu: „(...) interweniował Pan jako poseł na rzecz tej koleżanki ściganej przez bezdusznego komornika. Tym samym dokonał Pan czynu szlachetnego (...) Art.228 kk mówi, że działanie funkcjonariusza publicznego (a takim działaniem funkcjonariusza jest bez wątpienia interwencja poselska) powiązane z korzyścią osobistą (a tu doktryna mówi wyraźnie, że jest nią również seks) to przestępstwo. (...) mam nadzieję, że teraz sam Pan napisze interpelację do Ziobry, aby szybko wszczął postępowanie w tej sprawie1. Ale ja już do tej historii nie będę wracał. Pseł Pięta wyraźnie się pogubił publicznie wskazując na popełnienie przestępstwa przez siebie. Interesujące jest coś innego.

  Okazuje się, że nie tylko posłowie katoprawicy są tak mało rozgarnięci. Pewien ksiądz pisze, że jego kolega (którego nazwiska na szczęście nie wymienia) na plebani zatrudnia dwie osoby na umowę wolontariacką - cokolwiek miałoby to znaczyć. Sprzątanie plebanii, nie jest może dziełem, ale przecież nie będzie płacił wszystkich składek. Czasami daje im jakąś ofiarę w kopercie, co w moim odczucie nadaje się na donos inspektorom śledczym Urzędu Skarbowego. W Polsce nie wolno zatrudniać na czarno, nawet jeśli się to nazywa wolontariat za (niepustą) kopertę. Tu od razu uspokoję, aż tak nie nienawidzę Kościoła, abym brał się z miejsca za pisanie tego donosu. Nie mam też zamiary krzyczeć, że tenże Kościół jest tak pazerny na kasę, że gotów jest iść na układy nawet z diabłem, by zaoszczędzić kilka srebrników na podatku od wynagrodzeń, czy składce ZUS-owskiej czyniącym posługę pracy w tej Instytucji. Jestem gotów uznać, że ludzie (wierni) pracują tam z dobrej i nieprzymuszonej woli na chwałę Pana, choć gdy Rada Kościelna przyszła mnie przywołać do porządku w sprawie porządków w kościele, miałem lekkie wątpliwości. Jednak nie będę aż tak drobiazgowy. Te kilka złotych w  kopercie podratuje nie jedną biedną rodzinę. Rodzi się jednak dylemat – kiedy te kilka złotych traci znamiona drobnego wyrazu wdzięczności, a kiedy jest do przyjęcia? Jeśli taki ksiądz proboszcz zatrudnia organistę, gosposię na plebani oraz kilkanaście osób do sprzątania Kościoła, owe drobne „co łaska” czy „Bóg zapłać” już chyba takie drobne nie jest, a w dodatku to jednak praca na czarno, skoro coś daje. Coś, co się nazywa pieniądze.

  Może to wydawać się dziwne, ale jeśli w naszym kraju wciąż króluje homo sovieticus, to przede wszystkim w polskim Kościele. Jeśli ja płacę takiemu kurierowi za przywóz, wniesienie i ustawienie lodówki, co miało miejsce w ubiegłym tygodniu, to nie do kieszeni, a poprzez fakturę, na której te czynności są wyszczególnione. Jeśli idę sąsiadce naprawić kontakt lub doprowadzić laptop do użytku, robię to faktycznie tylko za Bóg zapłać, no, czasami za filiżankę pachnącej kawy, ale o żadnej kasie nie ma mowy (wartość kawy nie podlega opodatkowaniu). Podobnie, gdy raz w tygodniu poświęcam dwie godziny w wiejskiej bibliotece na szkolenie młodych szachistów, lub dwa razy w miesiącu, w DPS umilam czas pensjonariuszom, to ma to charakter czystego wolontariatu – młodzi nie płacą nic, ani ja nic za te zajęcia nie dostaję. Tymczasem u nas wciąż panuje przekonanie, że „z rączki do rączki” to przecież nic złego, skoro przykład idzie również z Instytucji moralnie poprawnej i tą moralnością epatującą. Aby mnie ktoś znów nie posądził, że używam sobie tylko na Kościele, takie przypadki istnieją również w innych instytucjach, choć tam, jeśli sprawa wyjdzie na wierzch, grozi za to surowa kara. Ostatnio nawet miałem taką propozycję od właściciela pewnej knajpy. Forsy jak lodu, a on mi oferuje robotę na czarno (sic!). Wróćmy jednak do tego biednego proboszcza, przy czym ów przymiotnik biedny nie jest wyrażeniem ironicznym, przynajmniej w takiej parafii jak nasza. Ja mu tam kasy z tacy nie liczę, ale jakiś większy antyklerykał niż ja, doniósł mi, że on w taką niedzielę to zbierze nawet... czterysta złotych! Bądźmy szczerzy, znów bez ironii: przecież to bieda z nędzą! Ale...

  Ostatnio papież Franciszek powiedział: „Kto gromadzi bogactwa wyzyskując innych, korzystając z pracy na czarno, niesprawiedliwych umów jest krwiopijcą, zniewalającym ludzi, to grzech śmiertelny. (...) Kiedy bogactwo osiąga się na drodze wyzysku ludzi, to owi bogacze wyzyskują pracę ludzi, którzy stają się niewolnikam2. I tu dotykamy istoty problemu. Spytaj hierarchów, zapytaj wiernych – wszyscy powiedzą bez zająknięcia, że Kościół to jedność – tylko dlaczego nie ekonomiczna? Tadeusz Rydzyk buduje imperium, wyłudzając od wdów i starców ostatni grosz, plus setki milionów złotych ze Skarbu Państwa. Abp Głódź (pseudonim Flaszka) wybudował sobie pałac pilnie strzeżony przed pospólstwem, nie kalając się żadną pracą fizyczną. Abp. Dziwisz dorabia wyprzedając podobno święte relikwie po Janie Pawle II i to wbrew woli tego świętego. Jeszcze inny obwozi się karetą wraz z ministrem, a zwykły proboszczyna na zadupiu musi się narażać Urzędowi Skarbowemu, choć tylko hipotetycznie, ale już niehipotetycznie łamiąc prawo, zatrudniając na czarno, lub za Bóg zapłać - co łaska.





20 komentarzy:

  1. Sytuacja z Piętą kojarzy mi się z Sawicką. Taki sam scenariusz. Merzi mnie zarówno próba obrony tego typa, jak i robienie ofiary z baby, która wlazła z butami w czyjeś małżeństwo - w tym wypadku ofiarą jest tylko i wyłącznie żona i dzieci tego człowieka.

    Reszty wpisu tak do końca nie rozumiem. Bo nie wiem, czy chcesz wykazać, że to księża przodują w zatrudnianiu kogoś na czarno, czy też że gromadzą bogactwa, za to co zaoszczędzą na zatrudnianiu kogoś legalnie...

    Umowa wolontariacka - jest dokumentem wymaganym w przypadku podjęcia pracy na okres dłuższy niż 30 dni. Gdyby ksiądz chciał płacić składki, musiałby te osoby zatrudnić na umowę o pracę, albo umowę zlecenie, bo nie wiem czy w takim wypadku wchodziłaby w grę umowa o dzieło. Wiąże się to z rozliczaniem ZUSów, przy czym powstaje pytanie, czy ksiądz, jako osoba fizyczna może wynająć sobie ludzi, którzy nie prowadzą działalności gospodarczej. Innymi słowy - nagle okazałoby się że ani księdzu nie opłaca się nikogo zatrudniać, ani ludziom w ten sposób pracować. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pierwszym temacie pełna zgoda, choć mnie mierziły u Pięty dwie sprawy. Najpierw zaprzeczenia, a później próba szukania winnych.

      Problem jest dwojakiego rodzaju. Faktycznie problem pracy na czarno jest dziś najbardziej rozpowszechniony w Instytucjach kościelnych. I według mnie, nie byłoby problemu, gdyby dochody tego Kościoła (łącznie z datkami) były rozdysponowane zgodnie z potrzebami. Bo z jednej strony niemal zrozumiała potrzeba zatrudniania na czarno, z drugiej nadmiernie bogacąca się elita, która mało, że zdumiewa, to jeszcze kłuje w oczy pychą – jakbym słyszał Szydło – im się to należy!

      Wolontariat jest z samej nazwy pracą bez wynagrodzenia, więc o jakiej tu umowie mowa? Może chodzić o ubezpieczenie, jeżeli ta praca jest wykonywana przez długi okres czasu(?) ale o czymś takim nie słyszałem. O problemach z zatrudnieniem na plebani przez księdza po części piszę, ale masz rację, oficjalne zatrudnienie czasami, w obecnych warunkach, to pomieszanie z poplątaniem, choć zawsze jest jakieś ale...

      Usuń
    2. Skąd masz takie dane, że jest rozpowszechniony najbardziej w instytucjach kościelnych???

      O takiej umowie - żeby było wiadomo na jakiej zasadzie ktoś się plącze i pracuje w jakiejś organizacji i czy pobiera wynagrodzenie, czy nie pobiera - przepisy wymagają takiej umowy.

      Usuń
    3. Od samych księży. Ja się odnoszę w notce do jednego artykułu, ale przy okazji przeczytałem kilka innych. Księża (ci co mają odwagę) sami piszą o „pladze” prac na czarno. Wiem też jak to wygląda w kościele w mojej wiosce.

      Mój wolontariat to niespełna dziesięć godzin miesięcznie w DPS, zajęcia w bibliotece nawet trudno uznać za wolontariat, bo ja się bawię równie dobrze jak moi chłopcy. Siłą rzeczy nie jestem nawet zainteresowany jak to wygląda od strony formalnej. W żadnym z tych przypadków nie ma mowy o żadnej forsie, czy umowie.

      Usuń
    4. No dobrze, nie przeczę, że takie zjawisko istnieje, ale to nadal nie wyczerpuje słowa "najbardziej". W końcu jakie ci księża mają możliwości, by masowo zatrudniać pracowników. I do czego?

      Ale są wolontariaty w instytucjach, gdzie należy jakoś uzasadnić swoją obecność. Dostajesz identyfikator, czasem karty wstępu.

      Usuń
    5. A znasz inne instytucje gdzie zatrudnia się na czarno częściej? Nie przeczę, jeszcze trzy, cztery lata wstecz to było wszędzie nagminne, ale nawet na prywaciarzy padł blady strach. Sam przez dwa lata pracowałem na czarno w pałacu (hotel-restauracja), którego właścicielem był znany biznesmen z Gdańska, a który ciągle obiecywał formalny etat. Na obietnicach się kończyło. Jechał na koniku strasznego bezrobocia w tych rejonach. Płacił nawet w miarę, ale w końcu mi się ode chciało podpisywać fikcyjne umowy o dzieło, tak na wszelki wypadek.
      Mnie nie pytaj jakie mają możliwości, ja wbrew pozorom wcale ich nie potępiam tak do końca, choć to nie jest zgodne z prawem, że w jakiś sposób amoralne nie wspomnę (patrz wypowiedź papieża Franciszka). Zasugerowałem pewne rozwiązanie, sprawiedliwy podział dochodów, ale nie mam pojęcie jakby to miało wyglądać w praktyce.

      O identyfikator i jego potrzebę zapytam przy najbliższej wizycie w DPS.

      Usuń
    6. Prawdę mówiąc nie wiem - przy zbiorach płodów rolnych? No bo taki organista, czy kościelny raczej mają umowę. Kto tam się jeszcze przydaje w kościele? Jakaś gosposia, może kucharka. W małych parafiach być może uchodzi im zatrudnianie na czarno, może jacyś ludzie przychodzą nawet za darmo robić pewne rzeczy, ale w większych?

      Usuń
    7. Myślę, że w takim DPSie na prowincji spojrzą na Ciebie z wielkim zdziwieniem. :)
      Ale weź pod uwagę większe instytucje i fundacje, nieraz zatrudniają bardzo wielu wolontariuszy, czasem wysyłają za granicę - muszą z nimi jakieś papiery podpisywać.

      Usuń
    8. Przecież nie piszę, że we wszystkich. Są dwa elementy, które śmiało można wtłoczyć w definicję pracy na czarno. Raz, to sprzątanie kościoła i przygotowanie go do mszy. Cała wieś jest w to zaangażowana (można się wykupić, płacąc komuś, kto posprząta za mnie (bez faktury). Mamy tu obowiązek pracy bez wynagrodzenia. Dwa, częste remonty. Pomijam dotacje z gminy, ogólnie jest zrzutka (na zasadzie niezarejestrowanej zbiórki). Ale ważniejsze jest to, że wszyscy zatrudnieni, w tym fachowcy, pracują właśnie za „Bóg zapłać”. Nie pytałem, ale mam podstawy twierdzić, że nawet bez składki ubezpieczeniowej. Ot, skrzyknie się brygada i zasuwają popołudniami. Nie myśl jednak, że ja ich bezgranicznie potępiam, taki zwyczaj, choć uważam, że jest w tym pewna „partyzantka”.

      Usuń
    9. No nie wiem. Generalnie nikt cię nie zmusza ani do wykupywania się, ani do sprzątania kościoła, takie rzeczy są zawsze nagłaśniane, bo zawsze znajdzie się ktoś, komu to się nie podoba. Remonty jednak częściej pokrywane są z tacy - a w myśl ustawy:

      "dochody z działalności gospodarczej osób prawnych Kościołów i innych związków wyznaniowych są zwolnione od opodatkowania w części, w jakiej zostały przeznaczone w roku podatkowym lub w roku po nim następującym na cele kultowe, oświatowo-wychowawcze, naukowe, kulturalne, działalność charytatywno-opiekuńczą, punkty katechetyczne, konserwację zabytków oraz na inwestycje sakralne i inwestycje kościelne, których przedmiotem są punkty katechetyczne i zakłady charytatywno-opiekuńcze, jak również remonty tych obiektów."

      więc de facto ksiądz nie musi takiej zbiórki rejestrować.

      Swoją drogą ciekaw jestem ilu tak naprawdę robotników decyduje się na pracę na czarno przy kościele. No i pytanie jeszcze jakiego rodzaju to praca. Musiałbym jednak jakiś research przeprowadzić, żeby polemizować dalej.

      Usuń
    10. Myślisz, że taki sprzeciw, nawet jeśli nie nagłośniony jest dobrym rozwiązaniem? Ja to kalkulowałem. W sumie wykupuję się z 40 zł na rok, jakieś 15 piw na rok mniej, więc właściwie nie ma się o co szarpać. Raz się tylko wkurzyłem, gdy na drzwiach kościoła chciano wywiesić listę osób..., którzy nie chcieli dać na remont. Nie zgodziłem się też na listę darczyńców (byłem członkiem rady sołeckiej i decydowaliśmy o dotacji do tego remontu z kasy wsi).

      Wyczytałem, że każda zbiórka pieniędzy (pewnie w to nie wchodzi ta "na tacę", ale od niej parafia i tak płaci podatek) wymaga zarejestrowania jej na stronie zbiorki.bov.pl, co nie jest równoznaczne z wymogiem zgody, bo faktycznie zgody nie potrzeba, ale jakiś tam minister ma prawo to zgłoszenie usunąć, a wtedy zbiórka jest niezgodna z prawem.

      Nie wiem ilu? Tu nigdy nie było żadnego problemu ze znalezieniem odpowiedniej brygady.

      Usuń
    11. No tak, niby generalnie nikt nie zmusza ani do wykupywania się ani do sprzątania kościoła, ale u nas przykładowo ksiądz "po nazwisku" w niedzielę na każdej Mszy św. zaprasza kolejne 4 osoby do sprzątania i dekoracji kwietnej kościoła . :) No i weź się tu człowieku "zbuntuj" :), przecież to wstyd wobec sąsiadów i znajomych .... No i może to podpadać pod 5 przykazanie kościelne - tj. dbanie o potrzeby swojego kościoła (a więc było nie było grzech, a którego trzeba się spowiadać).

      Usuń
    12. Mario:
      To jeż ekstremalne metody. Ksiądz powinien iść do piekła ;) U nas organizacją sprzątania zajmuje się nie ksiądz a rada kościelna. Remontami też. Ksiądz się właściwie w takie sprawy nie miesza, czasami tylko powie, że coś mu się nie podoba, a wtedy ta rada przejmuje pałeczkę ;)

      Usuń
  2. Chyba skończyłoby się takie coś u nas otwartą wojną. A ja bym sobie jeździł do innego kościoła, na trzy obecne w mieście żaden ksiądz nie ma na szczęście takich zwyczajów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;))) Przeprowadź się do małej mieściny - przywykniesz ;)

      Usuń
    2. Ale moja mieścina nie jest znów jakaś potężna. No i są kościoły wiejskie. Inna sprawa, że tam ludzie na ogół chętnie chodzą pomagać.

      Usuń
    3. Ja nie pytałem czy chodzą chętnie, prawdą jest, że pomagają bez szemrania

      Usuń
  3. Asmo, od wieków kosciół gromadził forsę w przeróżny sposób. I chyba ludziom nigdy to jakos naprawdę nie przeszkadzałó, skoro na to sie zgadzali.Przezornie nie biora pieniedzy os nieletnich, no a dorosli przyajmniej teoretycznie wiedzą co robią.Od wielu lat pojęcie "co łaska" nie osnacza juz dowolnej sumy, z reguły zawsze po słowach "co łaska" zostaje wymieniona kwota, nie mniej opatrzona słowami: "zwykle ludzie daję- i tu pada suma. Nie jest wina kościoła, że
    ciemny lud wszystko kupuje.
    Jest jeszcze jeden aspekt- ludzie znacznie bardziej cenią to, za co płacą pieniądze, więc posługi kościelne są w ich mniemaniu ważniejsze i lepsze gdy się za nie płaci.
    Niewątpliwie, skoro obie strony wiedzą, że "co łaska" jest fikcją, to powinien być w każdym kościele widoczny dla wszystkich cennik usług a kościół powinien płacić podatki.
    Biedny papież, znów podpadł swą wypowiedzią naszym hierarchom;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego znowu podpadl. Toz JPII grzmial z ambonki, ze nieoplacanie robotnika to grzech wolajacy o pomste do nieba... to bylo w czasach kiedy w Polsce pojawila sie praca na czarno, a JPII byl akurat po pielgrzymce do Meksyku. Franciszek powtarza slowa swego poprzednika.

      Swoja droga kiedy przygladam sie "mlodyn", tzn mojemu pokoleniu ludzi. Chlopakom i dziewczynom , ktorzy pokonczyli szkoly zawodowe. Oni nie maja wypracowanych lat pracy, a cale zycie tyrali. Tyle tylko, ze na czarno. I tak jakos zostali przyzwyczajeni, ze dostawali pewna pule , niby wieksza niz gdyby byli ubezpieczeni, do reki, szef zas nie placil za nich zusow i tych innych. I to wcale niemala liczba ludzi z mojego pokolenia tak ma. Najlepiej bylo zalapac sie na panstwa posadke, a nie zaginac u dorabiajacego sie prywaciarza , bo tam non stop finansowa kombinacja sie odbywala.
      Teraz ci ludzie maja prawie pod 50 lat, a lat pracy uprawniajacych do emerytury moze z 10 na koncie. Masakra!!!

      Usuń
  4. Ponoc kosciol to wspolnota ludzi i to ona ma dbac o swe wspolne mienie. U nas sprzatanie kosciola bylo scedowane na grupy przykoscielne... Raz do miotly przystepowali ludzie z rozanca, drugim razem z odnowy a trzecim np.: z neokatechumentau, oazowcy, trzeci ( swiecki ) zakon franciszkanski...tak, ze kosciol byl obrobiony, bez koniecznosci placenia ludziom za sprzatniecie. Przed Komuniami zwijali sie rodzice dzieci komunijnych... przed slubem ktos tam zawsze chcial po swojemu, wiec sam z kilkoma swymi ludzmi stroil kosciol lub wynajmowal firme...
    Ogolnie zas to mielismy pania gosposie koscielna- kobieta wiatr. Wpadala i w try miga bylo zrobione tak, jak zrobione byc powinno. No ale pani gosposia zarabiala malo a obowiazkow miala do bolu. Na dodatek maz jej pochlewal, wiec bidnie tam bywalo. Jakos tak im w zyciu wyszlo, ze aby poprawic swoj finansowy Status wyladowali w Niemczech i zyja tu od dobrych 7 lat. A ze to kobieta pracowita, ktora zadnej pracy sie nie boi , wiec nawet im sie uklada:))
    W parafii byly dwa oplacane stanowiska: gosposi i pana od wszystkiego, tzw zlotej raczki. Reszta pracy to czyn spoleczny, dbanie o swoje.
    Teraz do kwiatow maja ludzie w kosciele pewna uposledzona dziewczyne, ktora stroi im oltarze na wszelkie okazje i czasami kosciol miotla i woda potraktuje, a jak ma ochote i czas to i pod figurka Matki Boskiej porzadek zrobi.
    Bardzo dobrze wypelnia te "obowiazki". w sumie to nie obiwiazki bo jak sie jej nie chce to nie robi, ale czy jest oplacana to nie wiem. Wiem tylko ze dzieki tej robocie chleba jej ( im- rodzinie ) nie brak. Dorabialam w parafialnej kuchni to wiem. Normalnie w sumie to ta rodzinka byla utrzymywana ze stolu panskiego. Przygotowanie wigilji dla ksiezy to bylo tez przygotowanie drugiej kolacji dla tej rodzinki ( oni tam wszycy cos nie tak funkcjonowali )... wynosilo sie do nich polmiski jadla.
    Tak ze wiesz- zyjac przy kosciele niezle mieli:))

    OdpowiedzUsuń