czwartek, 20 września 2018

Modlitwa o moje nawrócenie


  Miałem już tego nigdy nie robić, nigdy już wyśmiewać się z modlitwy, ale tym razem nie mogę się powstrzymać przed złamanie danej obietnicy. Boże – wybacz mi! A może im, że wodzą mnie na pokuszenie? Oto fragment autentycznej modlitwy z pewnymi skrótami, zalecaną dziś wiernym:

Maryjo, Matko Boża nie gardź moją pokorną prośbą,
o nawrócenie grzesznika, któremu grozi wieczne potępienie.
Ty, Dobra i Miłosierna Matko znasz jego nieuporządkowany tryb życia.
Bóg dał Ci moc nawracania nawet najbardziej zatwardziałych serc ludzkich,
aby wszelkie wysiłki zmierzające ku poprawie nie poszły na marne,
i Jeśli Ty mu nie pomożesz, będzie się staczał ku wiecznej ruinie.
Wyjednaj mu łaskę, by poruszyła jego serce
i zawróciła na drogę Bożych przykazań.
Jeśli to konieczne, ześlij jakieś cierpienie lub niepowodzenie,
celem opamiętania i położenia kresu jego grzesznemu postępowaniu
1.

  Autorami tej nowej modlitwy jest zespół Frondy, mocno zatroskany ateistami, którzy są „zakałą naszego narodu”. Mój tekst nie będzie atakiem na modlitwę w jej właściwym znaczeniu, a jedynie na parodię modlitwy redaktorów Frondy. Przy okazji ta redakcja wpycha w to grono grzesznych również wierzących, którzy pałają nienawiścią do duchownych Kościoła katolickiego, jedynego, umiłowanego Bogu. Nie mogło też nie być najważniejszej postaci, reżysera filmu „Kler” – W. Samrzewskiego. Właściwie nie ma się co dziwić za taką treść, skoro sam dobry, wręcz dobrotliwy i miłosierny Jezus rzekł: „Tych zaś przeciwników moich, którzy nie chcieli, żebym panował nad nimi, przyprowadźcie tu i pościnajcie w moich oczach” [Łk 19, 27] (a mówi się, że Jezus był lepszy od Allacha). Dziś dobrzy katolicy są bardziej wyrozumiali, proszą Matkę Bożą by zesłała na nich cierpienie i nieszczęścia. Tak jest po matczynemu. Dobra matka ma ukarać swoje krnąbrne dzieci, jak mniemam, tak według tradycji polskiej i katolickiej rodziny.

  A propos filmu „Kler”. Wymyślili wręcz szatański plan, choć filmu jeszcze nikt nie widział poza festiwalem. Te szturmy modlitewne nie zdały egzaminu, więc uknuli nową taktyke. Wyliczę w punktach:
- „Modlitwa o nawrócenie ateistów (patrz wyżej);
- Pięć razy dziesiątka różańca za księży (to popieram, choć skutków się nie spodziewam);
- Udział w Mszy Świętej (w intencji zesłania cierpienia na bezbożników);
- Lektura Pisma Świętego (by znaleźć paragrafy na twórców filmu);
- Obejrzeć film prawdziwie religijny (jeśli takie są);
- Spełnienie przynajmniej jednego uczynku miłosiernego (dać kasę na tacę);
- Lektura książki o tematyce religijnej (proponuję „Lękajcie się. Ofiary pedofili w polskim Kościele mówią”)
2.
 
  Co o tym sadzić? Chyba tylko krótka modlitwa: „Daj im Boże zdrowie, bo o rozum za późno”. Jacy z nich katolicy? I nasuwa mi się jedyne możliwe określenie – katolicy z Bożej łaski  Autorzy Frondy przytaczają słowa Ewangelii: „Bramy piekielne go [Kościoła katolickiego – dopisek mój] nie przemogą”. I mnie się zdaje, że to jest prawda. Te tłumy w tej bramie piekielnej się nie zmieszczą, korek się zrobi jak przy otwarciu nowego supermarketu z okazją..., na odpust nadzwyczajny. Największymi hamulcowymi będą hierarchowie obładowani bogactwem, jakiego Rockefeller by im pozazdrościł. Na koniec proponuję parafrazę jeszcze jednej modlitwy, też z artykułu Frondy. Tak w rewanżu za pierwszą i w niekłamanej trosce o portal Fronda:

Panie miłujący bogactwo Twojego Kościoła,
nieprzyzwoitości Jego świętych,
założycieli zbrojnych w ogień i miecz zakonów,
zapał i gorliwość duchowieństwa w zbieraniu dóbr materialnych,
fanatyzm jego bojowników, żarliwość misjonarzy.
Panie, oczyść nas z grzechów nie naszych,
ażeby Kościół lepiej świadczył w imię wiary.
Wybacz tym, co gwałcą najmłodszych,
to nie z winy gorliwych sług Twoich, a gejowskich sodomitów.
Pomnóż nasze bogactwo, aby dom Twój  lśnił od złota,
Wcielaj innych do naszego Kościoła,
abyśmy mogli udźwignąć to bogactwo.
Amen
”.



77 komentarzy:

  1. Nie będę się rozwodził nad głupotami, ale zwróciłem uwagę na inną rzecz:

    "Tych zaś przeciwników moich, którzy nie chcieli, żebym panował nad nimi, przyprowadźcie tu i pościnajcie w moich oczach"... - to nie są dosłowne słowa Chrystusa do jego uczniów, tylko
    słowa podmiotu przypowieści o minach, którym jest jakiś, jakby to powiedzieć - pretendent do tronu. Ponieważ jest to parabola - nie chodzi o nawoływanie do rzezi, tylko uzmysłowienie, że ci którzy odrzucają Królestwo Boże skazani są na potępienie.

    Na takiej zasadzie jak to przytoczyłeś to mógłbym napisać na swoim blogu, że to Ty nawołujesz do tego ścinania... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jezus prawie zawsze posługiwał się przypowieściami. Trzeba się zastanowić, kim jest ów „pewien człowiek szlachetnego rodu”? Postacią pozytywną czy negatywną? Nie będę rozstrzygał, ale w ustach Jezusa jest jakby sędzią oceniającym „sługi swoje”. Innymi słowy, jest kimś na wzór Boga oceniającym „owieczki swoje”. Czy ta ocena jest słuszna – też nie będę rozstrzygał. Ale Jego stosunek do „przeciwników moich, którzy nie chcieli żebym panował nad nimi” – jest jednoznaczny, a sposób kary tez nie budzi wątpliwości, nawet jeśli mowa „w oczach moich” a nie „na oczach moich”.

      Usuń
    2. A to nowość dla Ciebie jakaś, że nie wyznających nauk Chrystusa ma spotkać potępienie?

      Usuń
    3. Zależy w jakim kontekście. Jeśli chodzi o potępienie po śmierci – wszystko jest w należytym porządeczku, ale tu mowa o ścinaniu żywych, jak fanatyczni fundamentaliści z ISIS.

      Usuń
    4. A czy Ty w ogóle, jako osoba oczytana w Biblii znasz znaczenie słowa przypowieść? Bo po tym co napisałeś teraz to już mam poważne wątpliwości.

      Przypowieść o minach jest odpowiednikiem w przypowieści o talentach. Tam nie masz tekstu o ścinaniu, tylko dla odmiany o wyrzuceniu "na zewnątrz - w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów". Interpretacja obydwu przypowieści jest prosta - tylko Ty nagle wyskakujesz z jakimiś dyrdymałami.

      Usuń
    5. Przypowieść to taka bajka z morałem o moralności. Samą przypowieść o minach czy talentach należy traktować w kategorii alegorii Ale morał ma już przesłanie obowiązujące dla danego systemu moralnego. Tu: za niewiarę należy karać z pełną, a nawet przesadną surowością.

      Masz tu klasyczny przykład... głuchego telefonu, takiej zabawy z moich lat dziecinnych. Obaj ewangeliści posługują się jakimś pierwowzorem i przedstawiają go według własnego uznania. Dla mnie bardziej wiarygodny jest Łukasz, wszak był człowiekiem bardziej wykształconym. Ale nie to jest istotne. Istotne jest to, co czeka człowieka, który nie chce się poddać niewoli Pana. A czy to jest ścięcie głowy czy wyrzucenie w ciemności, gdzie będzie płakał i zgrzytał zębami, ma niewielkie znaczenie. Tym bardzie, że to ostatnie nie oznacza wyrzucenia po śmierci, a przed. A teraz pytanko: co jest lepsze? Umrzeć od razu, czy cierpieć do śmierci? Osobiście optuję za pierwszym...
      Jakby na to nie patrzeć, oba wyroki znamionują sadystę, bo przewinienie z dzisiejszego punktu widzenia jest błahe.

      Usuń
    6. Czyli Chrystus nakazał tu ścinać głowy niewiernym...
      Odkąd odwiedzam tego bloga, nie czytałem większej bzdury, pomimo że robiłeś nieraz co mogłeś.

      Usuń
    7. Mnie też by nie przyszło to na myśl, gdyby nie ów artykuł na Frondzie. Nie wiem, czy Jezus nakazywał ścinać głowy, ale bez wątpienia insynuuje takie rozwiązanie tą przypowieścią, za sprawą przekazu św. Łukasza. Ta wersja Mateusza w niczym nie jest lepsza. Więc spokojnie, to nie ja wymyśliłem – autorami tej bzdury są ewangeliści. Chyba, że masz inne wytłumaczenie tej alegorycznej przypowieści. Chętnie przeczytam.

      Usuń
    8. Posłużę się m.in przypisem Biblii Poznańskiej.

      "27. Tekst mówi o losie nieprzyjaciół, którzy zabiegali o to, aby pan nie uzyskał tytułu królewskiego. Giną oni w obecności zwycięskiego władcy. Obraz żywcem skopiowany z wielu scen biblijnych, w których zwycięzca morduje pokonanych w swojej obecności i na własnych oczach. – Przypowieść wzywa do pilnego i starannego wykorzystania łask, które Bóg daje człowiekowi, i wyjaśnia, że Chrystus niewcześnie przyjdzie, aby zapanować nad swoim królestwem. Alegoria o królu skierowana przeciwko Żydom, którzy nie chcieli przyjąć Jezusa, mówi niewątpliwie o Zbawicielu. Pan wyruszający po swoje królestwo – to właśnie Jezus Chrystus. Kara, która spotyka Jego przeciwników, oznaczać może, jeśli uwzględnić historyczny aspekt, zburzenie Jerozolimy w r. 70 lub klęskę z r. 135. Najprawdopodobniej jednak oznacza sąd mesjański w czasie paruzji."

      Także w tej interpretacji masz to wytłumaczone:

      http://adam-czlowiek.blogspot.com/2012/11/przypowiesc-o-minach-k-19-11-28-tych.html

      Usuń
    9. Posłużę się fragmentem tekstu ze wskazanego bloga: „Obraz zabijania sług, którzy sprzeciwili się królowi i nie chcieli dopuścić, aby panował nad nimi, nie ukazuje zemsty Boga nad przeciwnikami, ale ma na celu podkreślenie, że kto odrzuca Jezusa-Króla, odrzuca życie, Bóg nigdy nie chce śmierci człowieka. To człowiek może wybrać własne potępienie”. Aż się chce napisać – trudno o coś bardziej pokrętnego. A wydawałby się, że tylko PiS jest w stanie coś takiego wymyślić...

      Wyjaśnijmy. To tłumaczenie na blogu, i to przedstawione przez Ciebie jest karkołomną próbą współczesnych teologów wytłumaczenia czegoś, czego się wytłumaczyć nie da, więc kładzie się nacisk o godności króla. A wszystko za pomocą irracjonalnego „być może” lub „oznaczać może”. Wiemy z opisów wydarzeń tamtych czasów, że uzyskawszy taką godność, przyszły władca nie tylko nie rozlicza poddanych, ale ich obdarowywuje, często stosując amnestię. A Jezus zapowiada wieczną śmierć, wszystkim tym, którym ta Jego nominacja na króla nie będzie się podobać. Jak w takim układzie brzmią słowa: „Bóg nie chce śmierci człowieka”? Wszystkie opisy paruzji przewidują wieczne cierpienie i potępienie dla tych, co nie będą chcieli chwalić Pana i uznać Jego bezwzględnej władzy. Skończy się działanie „wolnej woli”, największego oszustwo chrześcijaństwa. Jezus nie zna innej rzeczywistości niż ta z tamtych czasów, gdzie za brak chęci poddaństwa, każe się śmiercią. Tym samym nie jest ponadczasowy, bo moralność ludzka poszła daleko do przodu, dalej niż mu się śniło. Ta przypowieść ma sens tylko w tamtej rzeczywistości, dziś, nie bójmy się słów, jej przekaz jest barbarzyński. Jak zresztą cały przekaz wiary opartej na Biblii.

      Usuń
    10. Tak mi się przypomniało w związku z tą przypowieścią. W pierwszych latach komuny był taki znany gość, Pstrowski się nazywał. Był lepszy od tego co z pięciu min, zrobił drugie tyle, gdyż wyrabiał trzysta procent normy. Ale nie on jest tu najważniejszy. Tych, co wyrabiali tylko tyle ile trzeba było nikt na Sybir za karę nie wysyłał. A mówi się, że komunizm było gorszy od chrześcijaństwa. Fakt, kto działał przeciw robotniczej władzy skazywano na Sybir, a nawet na śmierć. W tym przypadku chrześcijaństwo niczym od komunizmu się nie różni.

      Usuń
    11. Ale nie rozmawiamy o Twoim pojęciu niesprawiedliwości Bożej, lecz o domniemywanym nawoływaniu do zabijania, czego Chrystus nigdy nie czynił. Twojej interpretacji nawet PIS by się powstydził. Ba, w TVNie ani GW by tak tego nie zinterpretowali. :D

      Asmo, męczy mnie tłumaczenie Ci przypowieści, których znaczenie wcale nie jest jakieś skomplikowane. Miałeś nawet podane interpretacje, jak należy wykorzystywać boże dary i dlaczego władca nie obdarował sługi, który nie umiał nimi rozporządzać.

      Usuń
    12. Jak byk pisze o ścinaniu głów, a Ty mi, że Jezus nigdy. Jeśli to metafora to i tak okrutna,, gdyż według Apokalipsy św. Jana na Jego rozkaz aniołowie będą zabijać niewiernych. Nie ma w tym żadnej różnicy, czy własnymi rękoma, czy innymi – na Jego rozkaz! Nie ważne jest też kiedy, na Jego rozkaz piekło pochłonie miliony, jeśli nie miliardy duszeczek, których jedyną winą było, jest lub będzie to, że zażycia w Niego nie wierzyli. On o tym zapewnia na wiele sposobów, w tej przypowieści najdobitniej.

      Wcale mnie nie dziwi, że męczy Cię próba tłumaczenia, bo jej się wytłumaczyć nie da. Właśnie dlatego, ze wcale nie jest skomplikowane. Jeszcze bym bowiem rozumiał, brak nagrody za niewykorzystanie rzekomych „darów bożych”, ale karać za to, że się ich nie chciało? Togo już nie tylko PiS, ale sam szatan by nie wymyślił.

      Tak na marginesie, co to znaczy, niechęć pomnażania bogactw władcy? Czy tu nie ma zjawiska formalnego niewolnictwa? Kunta Kinte (Tobi) mi się kojarzy.

      Usuń
    13. W innej jest o sianiu i łowieniu, podejrzewam, że ich targetem powinni być rolnicy i rybacy, bo dla reszty metafora będzie niezrozumiała. :D

      A Twoim zdaniem powinien na siłę przyjmować tych, którzy go przez całe życie odrzucali? Przecież nic na siłę, KInta Kunte Ci się nie koajrzy w tym miejscu? :)

      Wytłumaczyć się daje bardzo dobrze, gorzej jest jak ktoś nie umie pojąć, albo udaje że nie pojmuje, żeby sobie jeszcze troszkę pogadać. :D
      JAk się czegoś nie chce, to trzeba być moim zdaniem konsekwentnym. A Ty byś niby nie chcesz, ale w razie czego to jednak chcesz.

      No skąd. Ktoś Ci coś daje i twoja sprawa co z tym robisz.

      Usuń
    14. Tak a propos siewcy, lichy to rolnik, kóry rzuca ziarno gdzie popadnie...

      Moim zdaniem powinien ich zostawić samym sobie, a już na pewno nie karać. Jeśli dziewczyna odrzuci oświadczyny, to nie powód abyś jej ściął głowę. No chyba żeś muzułmanin... Ale chrześcijaństwo nie jest lepsze. Sami siebie by przeklinali (na wieki wieków) jeśli nie są we właściwym Kościele. A każda religia, to system pewnego rodzaju niewolnictwa. A mówią, że to jest prawdziwa „wolność”… Ha, ha, ha

      Jeśli ktoś mi cos daje i chce, abym to dla niego pomnożył – w żadnym razie nie jest to dar.

      Usuń
    15. No widzisz! Już wyciągnąłeś jakąś naukę z tej przypowieści. Możesz się teraz udać do ogródka, albo w pole i spraktykować swoją własną wersję dobrego siewcy.

      Ha, ha, ha... Nie tylko religia, panie kochany. Za niewolnictwo możesz uznać wszystko, co ma wykształcony jakiś system zasad. Ich złamanie zawsze grozi wykluczeniem z jakiegoś zbiorowiska, a całkowitych autsiderów jest niezwykle mało, bo człowiek jest bydlęciem stadnym. Każdy więc nosi swoje jarzmo...

      Z tej przypowieści wynika, że koniec końców przydzielone ci dary, roztropnie pomnożone zostają przy Tobie. Więc jednak chyba dar?

      Usuń
    16. Wyobraź sobie, że swego czasu zrobiono mnie rolnikiem (formalnie), choć ja nawet na uprawie kwiatów doniczkowych się nie znam. Dlatego nie hoduję i nie sieję.

      I to rozumiem – wykluczyć. Ale nikt poza Kościołem nie skazuje na wieczne cierpienie. Ba!, jest gorzej, zdecydowanie gorzej. Bo i za to, że ktoś nie chce przystać do tej Instytucji, kara jest ta sama.

      Pod warunkiem, że je pomnażam. Czy jak dostanę pół litra wódki w prezencie na urodziny mam otworzyć gorzelnie, bo jak nie, to mało, że muszę oddać, ale i ponieść karę?

      Usuń
    17. Nie znasz się bo nie czytasz przypowieści... :D

      Kościół nikogo już na nic nie skazuje. Stawia Cię przed wyborem, natomiast skoro nie wierzysz w żadne potępienie, nie powinna mieć dla ciebie znaczenia wyimaginowana kara. Zresztą, cóż mogę powiedzieć - dziś widać wyraźnie, że takie rozumienie całego tego układu kar i nagród tchnie abstrakcją, przedstawiając Boga jako małostkowego, zawistnego demiurga. Dlatego ja osobiście nie traktuje tego dosłownie.

      A skąd, jak dostaniesz butelkę wódki na urodziny powinieneś się napić po prostu. :) Natomiast problem będzie, jak okaże się że butelka to za mało. Ja wtedy idę po kolejną i jeszcze kolejną jak towarzystwo liczne.

      Usuń
    18. Znam, znam – dokładnie przestudiowałem. Wyszło mi z tej przypowieści, że i z Jezusa był lichy rolnik, więc nie czuję dyskomfortu, ze sam taki jestem.

      Wiesz, pozornie masz rację, gdyż ja, jako niewierzący traktuję te kary tylko jako groźby. Warto by się jednak zastanowić, czy to nie powinny być groźby karalne? Mało odporni mogą czuć się zestresowani, tym bardziej, że grozi się publicznie.

      Minęły już czasy, kiedy otwierając butelkę wódki musiałem się upić, a pijaków na trzeźwo nie trawię, nawet jeśli to kumple. Ale w tej przypowieści nie chodzi o to, abyś latał po wódkę by jej zawartość konsumować, chodzi o to, abyś mógł otworzyć punkt sprzedaży, pomnażając zyski darczyńcy.

      Usuń
  2. A kiedy tą modlitwę odmawiać? Rano czy wieczorem?

    OdpowiedzUsuń
  3. Komentarza nie będzie - żadne słowo, które przyszło mi do głowy, nie nadaje się do publikacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szanuję Twoją decyzję, domyślam się łacinę znasz od podszewki :D

      Usuń
    2. 6 lat nauki nie idzie w las.

      Usuń
    3. A gdzie studiowałaś? W seminarium duchownym? ;)

      Usuń
    4. Internat sióstr karmelitanek?

      Usuń
    5. Pozostaje praca w knajpie-mordowni. Takiej jak u Marzenki :D
      Nie zgadnę ;(

      Usuń
    6. W życiu nie pracowałam w żadnej knajpie... I, jako żywo, nie znam żadnej Marzenki :)

      Usuń
    7. I jak> Nie pochwalisz się?

      Usuń
    8. :D Pytam się od kilku komentarzy, a Ty udajesz, że nie wiesz o co? Pytałem skąd znasz łacinę. Wiem tylko, że sześć lat.

      Usuń
    9. Oj, normalnie - 4 lata w LO (głównie łacina dla studentów medycyny, na podbudowie klasycznej, bo w biol.-chem. byłam), a reszta na studiach.

      Usuń
    10. I było tak od razu ;) I tak Cię lubię...

      Usuń
    11. "I tak" to znaczy "mimo"?...

      Usuń
    12. Dobra, niech Ci wisi (ups! - znowu klątwa).

      Usuń
  4. A ja jak niemal zawsze trochę od czapy-generalnie modlitwa jako taka, ma pewien sens, bo pomaga wielu osobom choć na chwilowe skupienie uwagi i skierowanie myśli w jednym kierunku. Bo tak naprawdę to większość ludzi ma z tym okrutne kłopoty.
    Nie bardzo natomiast rozumiem, dlaczego ktoś miałby się modlić o swe nawrócenie-gdyby był owym nawróceniem zainteresowany to by się sam nawrócił.
    Ci co się boją o swe dusze po śmierci a całe dotychczasowe życie raczej odstawali od kościoła, nagle, bez żadnych modlitw o nawrócenie zaczynają od świtu do nocy bywać w kościele, no bo przecież nie wiadomo co dalej, po śmierci. Znam kilka takich osób -
    mnie taka reakcja mocno zadziwia.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio jest głośno o nawróceniu pewnego ateisty, 65-letnim Australijczyku Billi Haydenie. Podobno jako ateista (z bardzo religijnej rodziny) nie mógł znaleźć sensu życia. Mógł przyjść do mnie, bym mu wytłumaczył... ;) Ale nikt nie pisze, że on przed tym nawróceniem doznał udaru mózgu.

      W nawiązaniu do tych, co przed śmiercią się nawracają,. Mnie to specjalnie nie dziwi. Pogodzić się ze śmiercią nie jest łatwo, ale jeśli oni myślą, że uznając Boga, będzie łatwiej, to na 99% się mylą. Natomiast zadziwia mnie fakt, że te same źródła nie podają, ilu wiernych przechodzi na ateizm.

      Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. No właśnie, taki drobiazg, udar mózgu.
      Sensu życia nie mógł znalezć?- no cóż nigdy się nie doszukuję sensu życia bo go po prostu nie ma. To tak jakby się zastanawiać nad sensem życia słonia, mrówki, myszy czy bożej krówki.
      Mnie trudno pogodzić się ze śmiercią tych, na których mi zależy, których kocham, ale własnej się nie boję. To logiczny ciąg- od chwili pierwszego uderzenia serca jeszcze w łonie matki zdążamy do śmierci. I nic tego nie zmieni. Może to smutne, ale prawdziwe.
      Mam wrażenie, może mylne, że to nawracanie się przed śmiercią to wynik prania mózgu w dzieciństwie, bo na ogół z wiekiem pogarsza się nam pamięć operacyjna a najlepiej pamiętamy to co nam kładli do głów w dzieciństwie, a
      tak dokładnie to od 0-12 roku życia. Uwidocznia się to zwłaszcza w wieku 70+
      u osób, które mówiąc delikatnie, niewiele miały w życiu własnych przemyśleń.

      Usuń
    3. Ależ mnie przeraziłaś tym 70+. Za kilka lat...
      Gdybym wykazywał pierwsze oznaki nawrócenia, upoważniam Cię do natychmiastowego mnie zbesztania.
      Nie do końca się zgodzę, z tym nawracaniem z wiekiem, jako skutek indoktrynacji w młodości. Wiesz jakby było głośno, gdyby to było zjawisko masowe? Mają kilka przykładów bardziej znanych ludzi, nie zawsze prawdziwych i tyle.

      Usuń
    4. A mnie fascynują ostatnio katocelebryci. To chyba taka moda jest albo jakiś snobizm. Pomijam miernoty, typu jakaś blondi Patrycja Hurlak, która na spotkaniach w kościołach robi większą karierę niż zrobiła w telewizji. Ale są i nazwiska całkiem znane: Krzysztof Krawczyk, Jan Budziaszek, a kiedy totalnie odwaliło Radkowi Pazurze (a także jego żonie i bratu), Kożuchowskiej, różnych Muńkach Staszczykach i sportowcach, to już można mówić o epidemii. Nie wiem, co ludziom odbija, pewnie szokowanie gołą dupą albo ósmym małżeństwem w ciągu roku już nie wystarcza, żeby się wypromować - potrzeba mocniejszego szokowania.

      Usuń
    5. Errata:
      "różnym Muńkom Staszczykom i sportowcom"

      Usuń
    6. Frau Be:

      Z tych katocelebrytów najbardziej podoba mi się Pazura ;)

      To zjawisko wynika z normalnego biegu sprawy. Właściwie każda sława przemija. Jedni idą w chałturę, drudzy do kościoła. Jakoś do emerytury trzeba przetrwać.

      Usuń
    7. Asmo, przecież gdy ci odbije i pójdziesz nagle ścieżką wiary to moje zbesztanie Cię nie pomoże- to raz. A dwa - nie mam prawa ani chęci przekonywać kogokolwiek w co powinien wierzyć lub nie wierzyć.Wiesz- jedni lubią biały ser a inni tylko i wyłącznie zółty;))) Rzecz wielce indywidualna.

      Usuń
    8. Anabell:
      Mnie chodzi o przyjacielską przysługę, a nie o to, jaki ser lubię (nawiasem mówiąc lubię oba) :D Ja sobie bardzo cenię przyjacielskie rady...

      Usuń
  5. słowo "modlitwa" można z grubsza definiować dwojako:
    - technika medytacyjna polegająca na inkantowaniu jakiegoś tekst za pomocą dostępnych forma ekspresji /najczęściej "paszczą"/ lub też bezgłośnie; w celu osiągnięcia takiego, czy innego stanu umysłu, zaś jakiego to już zależy od danej religii...
    - zabieg magiczny mający na celu przekonanie adresata modlitwy, aby coś wykonał zgodnego z oczekiwaniami modlącego się - w religiach związanych ze szczególnym traktowaniem zbioru tekstów zwanych "Biblia" dopuszczalna jest jedynie forma prosząca...
    tu należy dodać, że jedno nie przeczy drugiemu, obie procedury mogą się odbywać jednocześnie... tekst posta skupia się na tym drugim znaczeniu słowa "modlitwa" i jak się domyślam dotyczy katolickiej odmiany chrześcijaństwa, gdyż zacny nasz Autor na niej się jedynie skupia w swojej twórczości blogerycznej na tym konkretnym blogu... jaki jest faktyczny cel modlitwy proszącej boga katolików o nawrócenie się tzw. "ateistów" na katolicyzm?...
    dygresja: w żargonie katolickim słowo "ateista" zwykle jest rozumiane jako synonim "niewiernego", czyli także osoby wierzącej w bozie inne, niż bozia katolików, ale także rzecz jasna niewierzącej w żadne bozie...
    koniec dygresji...
    zadajmy sobie pytanie, jakie są motywacje osoby proszącej swoją bozię o nawrócenie się owych "ateistów"?... być może ta motywacją jest troska o dalszy byt takiego "ateisty" po śmierci w urojonym uniwersum katolicyzmy, ale de facto sprawy mają się nieco inaczej... tu raczej chodzi o to, by owa osoba dołączyła do stada innych katolików, gdyż nie będąc owym katolikiem budzi większy lęk, niż inny katolik... przynajmniej pozornie dołączyła... i tyle (z grusza) w temacie...
    ...
    filmu "Kler" jeszcze nie widziałem, więc jako człek uczciwy nie wypowiem się na jego temat...
    p.jzns :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "w religiach związanych ze szczególnym traktowaniem zbioru tekstów zwanych "Biblia" dopuszczalna jest jedynie forma prosząca..."

      Jest jeszcze dziękczynna, z tego co pamiętam...

      Usuń
    2. Piotrze:

      Definicja modlitwy jest dla wierzących sprawą drugorzędną. Ja nie mówię, że tak jest na pewno, ale bardzo często widzę, że spełnia ona tylko formę rytuału jaki wierzącego obowiązuje. Byłem na pogrzebie i tak delikatnie obserwowałem tych modlących poza bezpośrednią rodziną. To była tylko niezbędna formułka.

      Modlitwa o nawrócenie ateisty nie jest żadną troską o jego grzeszną duszyczkę. To jest troska tylko o dobre samopoczucie wierzącego. Potrzebuje być lepszy oraz uzasadnienia, ż bez wiary nie da się żyć.

      Usuń
    3. Radku:

      W końcu ta modlitwa z notki do Matki Bożej to też jest tylko forma prosząca.

      Usuń
    4. Asmo,

      Mnie to trudno nazwać modlitwą. Gdyby ktoś zaczął zbierać podpisy za delegalizacją tego portalu chyba bym się podpisał, bo takiej zgrai oszołomstwa jak tam trudno ze świecą znaleźć, tawet pomimo tych kilku niegłupich artykułów, które się tam trafiają...

      Usuń
    5. :) Ja tam bym nie podpisał. Niech sobie ten portal istnieje, czasami mam niezły ubaw.

      Usuń
    6. @R...
      okay, faktycznie jest jeszcze dziękczynna... w sumie też można ją uznać za zabieg magiczny, taki "na zaś". na następną okazję, by się bozia nie obraziła i dała się uprosić ponownie...
      w sumie wspomniałem o tym "proszeniu", by podkreślić, że w niektórych religiach innych dopuszczalna jest jeszcze magia polegająca na transakcji, a nawet (choć rzadko) na grożeniu bóstwu...
      kiedyś spierał się ze mną jakiś katolik, twierdząc że w jego religii magii nie ma, ale to jest guzik prawda, bo jedna z definicji magii mówi jasno, że chodzi o każdą formę wpływu na urojoną istotę nadprzyrodzoną, by coś zrobiła /lub zaniechała/ i nie ma znaczenia, czy dopuszczalne techniki wpływu okroimy jedynie do prośby, czy nie......
      osobna zaś sprawą jest, że niektórzy wierni /np. katoliccy/ wbrew zakazowi próbują swoją bozię przekupić, np. obiecując udział w pielgrzymce, jeśli bozia spełni ich oczekiwania...
      /tak swoją drogą, to jaką korzyść ta bozia może mieć z tego, że ktoś zedrze zelówki?... ale jako niekatolik w ten temat już wnikać nie będę/...

      @A...
      czyli nie modlitwa sensu stricto, tylko rytualna, kompulsywna czynność "modlitwopodobna" :)...
      ...
      toć mówię, że tylko "być może", generalnie jednak w większości przypadków żadnej troski o duszyczkę "ateisty" w tej prośbie o jego nawrócenie się nie ma...

      Usuń
    7. Jeszcze jeden od małpy mnie wyzywa...

      Piotrze:

      Czy, gdybyś napisał „A:” lub „Asmo:”, lub „Asmodeusz:” (wybór dowolny) to myślisz, że nie wiedziałbym do kogo jest skierowany Twój tekst? Nie bierz tego za wyrzut, ot, taka drobna uwaga ;)

      Ależ cała modlitwa, ta w notce, jest przejawem troski o ateistę, choć nawet mało inteligentny przyzna, że ta troska jest fałszywa, raczej jest ucieleśnieniem totalnej hipokryzji.

      Usuń
    8. @A...
      adresuję dla porządku zawsze, rutynowo, gdy w wątku są wypowiedzi więcej niż dwóch osób, ba, sugeruję wręcz nieśmiało, by inni też nabrali takiegoż nawyku... oczywiście czasem jest to czynność nadmiarowa, gdy z treści widać "kto do kogo" gada, ale nie zawsze sytuacja jest tak klarowna, zaś od tego przybytku (nadmiaru) głowa raczej nie boli...
      ...
      z tą Frondą sprawa jest o tyle ciekawa, że są ludzie identyfikujący się z chrześcijaństwem, którzy uważają tą witrynę za jakąś "agenturę" mającą za zadanie fabrykowanie obciachu tej religii... czy tak jest, tego nie wiem, bo mnie to nie grzeje, zresztą na Frondę nie zaglądałem już od kilku lat, nawet nie chce mi się sprawdzać co jakiś czas jaki tam jest rozmiar nieszczęścia jeśli chodzi o natężenie głupoty... ale ta moja ostatnia wizyta sama w sobie byłą ciekawa, czytałem wtedy artykuł na temat porno, które zdaniem autora rzekomo "uprzedmiotawia kobiety"... akurat jest kompletnie bzdurna teza, bo jest kompletnie na odwrót, ale istotą ciekawostki jest to, że taki sam idiotyzm lansują feministki z nurtu "aseksualnego" /"antyseksualnego"?/, którego to nurtu akurat nie popieram, niemniej jednak fakt zbieżności poglądów środowiska wrogiego kobietom /czyli "frondowego"/ z poglądami środowiska prokobiecego /przynajmniej teoretycznie/ jest naprawdę sporym ewenementem...
      ...
      wracając jednak do tematu, to fraza "nawrócenie (się) antyklerykałów" brzmi dość zabawnie, gdyż 80% antyklerykałów to ludzie wierzący w bozię mającą cechy, właściwości zbliżone do bozi chrześcijańskiej... czyli tu chodzi o nawrócenie się na oddawanie czci K.Rz-kat., która to instytucja zajmuje poczesne miejsce w panteonie katolickim... ale z drugiej strony należy przypomnieć, że dla katolika identyfikującego się z tym związkiem wyznaniowy każdy niekatolik to ateista i nie sposób temu odmówić pewnej swoistej logiki... za to kompletnie pozbawione logiki jest forsowanie z zaiste goebelsowskim uporem tezy, jakoby katolików w Polsce było ponad 90% skoro sami /czyli K.Rz-kat./ sami świetnie wiedzą, że jest ich już poniżej 40%... co prawda nie wszyscy wiedzą, bo część z nich wierzy w prawdziwość owych 90%+, ale epidiaskop wie to na pewno...

      Usuń
    9. Piotrze:

      Może nie mam racji, ale będę się sprzeczał. Fonetyczne użycie znaku @ ma znaczenie małpa (w wielu językach podobnie). Właściwie powinien oznaczać „przy”: adres przy domenie. Jest jeszcze kilka innych olreśleń, ale żadne nie jest równoznaczne z określeniem: „do kogoś”. Potocznie i powszechnie więc określa się go jako „małpa” i przez to @Asmo będzie znaczyć małpa Asmo. – przyznasz, że niezbyt zachęcająco. Jeśli tekst komentarza do kogoś poprzedzisz „Asmo:” lub nawet to „A:” uzyskujesz ten sam efekt, takim samym nakładem sił, a przynajmniej ja nie czuję się obrażany, nawet jeśli obrażanie nie jest Twoim zamiarem.

      Portal Fronda powstał z pomysłu pana Terlikowskiego, którego nawet mnie trudno jest posądzać o jakąś działalność agenturalną (chyba, że z Watykanu, ale cały Kościół można uznać za agenturę tego malutkiego państweka). Nie znaczy to, że tam jest brak trolli, szczególnie dziś, już bez Terlikowskiego. Same artykuły są pewnie autorstwa radykałów katolickich i skrajnej prawicy, o czym świadczy coraz większa ilość tekstów politycznych.

      W końcu nie chodzi o nawracanie antyklerykałów, a o zaprzestanie krytyki kleru, który dla pewnych ośrodków (patrz akapit wyżej) jest poza wszelkimi podejrzeniami, nawet jeśli są na nim podejrzenia. Tak jakby nie liczyło się to, co i z kim robią w łóżku, jak zdobywają bogactwo, jak bałamucą wiernych, ważne jest to, że na zewnątrz prezentują bogobojną postawę. Złożone w geście modlitwy dłonie wyglądają pięknie i pobożnie, i nie ważne czy przed chwilą grzebały w rozporku ministranta, czy też przeliczały kasą z tacy, co do grosika.

      Usuń
    10. # Asmo, (Mam nadzieję, że teraz nie pomyślisz, że chcę Cię zobaczyć za kratami)

      znak @ dosłownie znaczy z angielskiego "at" co tłumaczy adres email asmo@kosmos.pl jako asmo z kosmosu.pl :)

      Zadziwiające zaś jest, że w różnych językach kojarzy się ze zwierzakami, ale niekoniecznie z małpą :)

      Dania - snabel, czyli "trąba słonia", "ogon kota" po fińsku, "kaczuszka" po grecku
      w Korei będzie to "ślimak" w Norwegii zaś "mysi ogonek" i "piesek" po rosyjsku. :)

      Piotr natomiast używa tutaj tego znaku zgodnie z netykietą, podczas rozmowy z wieloma użytkownikami forum.

      Ja zadobyłem ten nawyk u mnie w pracy - przekierowując sobie tzw. "tickety", ze zgłoszeniami, personalne uwagi zawsze opatrzamy @imię osoby do której skierowana jest uwaga.

      Usuń
    11. # hasz, tez mi się źle kojarzy ;) Po czesku @ to małpi ogon.
      Się zgodzę może być w adresie mailowy z jako z domeny, choć gdzieś czytałem, że autorowi chodziło o znaczenie przy domenie. To właściwie bez znaczenia, nie będę się kłócił.

      Zgodzę się też, że @Asmo to tak zwana netykieta. Tylko o ile bym jeszcze przyjął w stosunkach zawodowych, w pracy wszyscy są małpami, o tyle na prywatnych blogach w towarzyskich relacjach, wydaje mi się przesadą. Taaa, ale ja jestem człowiek starej daty :D

      Usuń
    12. bezadresowo:
      ideogram "@" ma wiele nazw w różnych językach... np. (chyba) w Turcji mówią na to "róża" i zbiegiem okoliczności tak się składa, że wielu znajomym Paniom na Dzień Kobiet wysyłam sms-y o takiej treści:
      @--'--,---
      w następnej zaś linijce dodaję :) poprzedzone czasem :* jeśli z daną Panią jestem bardziej zakumplowany... a jak jeszcze bardziej zakumplowany to dodaję przedtem bonus w postaci ciągu znaków :P(')...
      zaś wracając do znaku @ to akceptuję pewną konwencję /czy też zasadę netykiety, o której wspomniał Radku/ i w tym przypadku z małpą mi się to nie kojarzy... a konwencje... są jak tradycje... nie jestem do nich zbytnio przywiązany, ale nie jestem też przywiązany do wolności od konwencji... innymi słowy: droga środka... jak Asmo się upiera, by mu nie "małpić", to zamiast tego mogą pisać "at Asmo", ale nie obiecuję, że będę zawsze o tym pamiętał...
      aha... i jeszcze bazowa sprawa jest taka, że ludzie przecież są małpami, nagimi zresztą (mimo ew. ubrania), więc kompletnie nie mam empatii jeśli jakaś naga małpa obrazi się za nazwanie jej małpą... jej ew. histeria na ten temat ociera się o absurd zwany "obrazą uczuć religijnych"...
      tu mi się kojarzy niejaki Berger z filmu "Hair"... w pewnej scenie jakaś panienka chciała mu przysrać i powiedziała, że jest śmieszny... a on zastosował judo, czy jakieś inne aikido odpowiadając "tak, jestem śmieszny"... zdobył tym tzw. ipon wygrywając starcie przed czasem...

      Usuń
    13. Właściwie nie wiem czy jest się o co spierać. Przecież nie żądam od nikogo aby mnie tytułował prof. dr hab. mgr Asmo. Po prostu małpa mi się nie podoba, i nie pomoże tu odniesienie do jakiegokolwiek języka. Jesteśmy w Polsce, a w popularnej wersji @ znaczy tyle co małpa, nawet jeśli ktoś nie ma na myśli prawdziwej małpy. Jeszcze raz podkreślam samo A. lub Asmo jednoznacznie wskazuje do kogo dany komentarz jest kierowany i to obojętnie w jakiej korespondencji.

      Usuń
    14. at A...
      my się nie spieramy, my tylko rozmawiamy, przynajmniej próbujemy, bo rozmawianie wcale nie jest takie łatwe, niemniej jednak oceniam, że z grubsza jakoś to nam wychodzi...
      ...
      tak naprawdę, to jest Twój blog i Twoje forum blogowe, masz prawo stawiać swoje warunki, a komu nie pasuje, niech spada... ja u siebie na swoim forum uprawiam taką dyktaturę, na przykład wymagam gadania po ludzku, przynajmniej z grubsza, więc jeśli ktoś używa politpoprawnej prawdziomowy, np. zwrotów zawierających politpoprawny żargon lewackiego "anti choice" /np. "dziecko nienarodzone" lub coś w tym guście/ to takiemu ptysiowi udzielam ostrzeżeń, a jak nie działają, to mu dziękuję za uwagę...

      Usuń
    15. Piotrze:

      Nie stawiam żadnych warunków, najwyżej proszę, piszę co mi się podoba lub nie. Nikogo nie wyrzucam, do pewnego czasu nawet hajterówi. Na dobrą sprawę nie obraziłbym się, nawet gdybyś się na tę małpę uparł. Zauważ, że nie moderuję komentarzy. Wprowadziłem tylko ograniczenia dla anonimowych. W gruncie rzeczy mnie się podoba taki „bigos” poglądów ;)

      Usuń
  6. Fronda potrafi sama siebie zaorać.
    Przyjrzę się tekstowi z Łukasza, bo długie wywody Radamenesa na temat tego jak wielka to przypowieść, bardziej alegoryczna od innych przypowieści, więc jeszcze bardziej niż inne nie warto jej brać dosłownie, zaciekawiły mnie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż jestem ciekaw Twoich wniosków po lekturze ew. św. Łukasza. Ta św, Mateusza różni się tylko w dwóch szczegółach. Zamiast min są talenty, zamiast karać wszystkich ścięciem, karze potępieniem tego, co talentów nie pomnożył.

      Usuń
    2. Przypowieść jest sama w sobie alegoryczna, więc akurat moje wywody nie miały na celu wykładni cukru w cukrze... Wielka też nadzwyczajnie nie jest, bo objętościowo nie odbiega od innych. :)

      Usuń
  7. Hmmm...Tylko ja dalej nie wiem, dlaczego ta modlitwa kierowana jest do Marii - człowieka jak mniemam... To tak samo, jak byś zwrócił się do mnie...Widzę, że katolicki sposób myślenia w dalszym ciągu u wielu procentuje głupocizną...
    Pozdrawiam, i przyznam że naprawdę rozbawił mnie Twój post:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie do człowieka, tylko do boga niższej rangi niż bóg o imieniu Bóg...
      wciąż pojąć nie potrafię, dlaczego katolicyzm upiera się, że jest religią monoteistyczną... tymczasem jest to rodzaj henoteizmu, tylko tych pomniejszych bogów nazywa się "świętymi"...
      oczywiście dla mnie, z mojego punktu widzenia nie ma znaczenia, czy ktoś wierzy w jednego boga mającego monopol na boskość, czy w całą zgraję bogów skonfigurowaną w jakąś hierarchię... śmieszy mnie jedynie, a czasem delikatnie irytuje, gdy ktoś się upiera, że byt, któremu przypisuje jakiś pakiet boskich właściwości nie jest bogiem... a przecież jest, tylko nie ma wszystkich kompetencji, które ma bóg będący głównym "kierownikiem zamieszania"...
      w sumie to jest dość sprytna konstrukcja... w doktrynie katolickiej obowiązuje tzw. "pierwsze przykazanie", które brzmi: "nie będziesz miał innych bogów PRZEDE mną"... deifikacja Maryi i "świętych" tego przykazania nie łamie, bo ci bogowie nie są PRZED bogiem naczelnym, tylko są niejako poniżej w hierarchii...
      ...
      tiaaa... naga małpa to zaiste najbardziej pokręcone zwierzę wśród ziemskiej fauny...
      p.jzns...

      Usuń
    2. Olimpio:

      Katolicy tak mają, wolą prosić kobiety. Ja jeśli w domu chciałem o coś prosić, też wolałem się zwracać do matki. To w końcu dość naturalne...
      Nie traktuj tego jako złośliwości, ale tak mi przyszło namyśl, że przecież mógłbym też prosić Cię o pośrednictwo, skoro ja nie mam żadnego kontaktu z Jezusem. Ale spokojnie, nie mam żadnych próśb do Niego.

      Piszesz o tej notce, czy tej na Zrzędzie? W mojej ocenie tam jest zabawniej ;)

      Usuń
    3. Piotrze:

      Trochę mieszasz. Nie ma bogów w osobach świętych czy Matki Bożej. Świętość to nie boskość. Ale i tak przyznam Ci rację z tym henoteizmem, choć dotyczy innych istot: Bóg ojciec, Jezus Chrystus, Duch Święty w tej kolejności i hierarchii w jakiej piszę, nawet jeśli się mówi, że to ten sam Bóg.

      Usuń
    4. at A...
      akurat tzw. Trójcę chrześcijańską jestem w stanie pojąć i nie uważam wiary w taką (schizofreniczną) konstrukcję za poli- czy henoteizm... zresztą chyba /a może nie?/ gadaliśmy już kiedyś o tym... np. idea Trójbogini działała we wczesnej starożytnej Grecji... Słowianie też mieli taki schizofreniczny koncept, że wierzyli w Swaroga i Peruna jako oddzielne byty osobowe, równocześnie jednak była to jedna osoba, personifikacja ognia, zaś Swaróg /Słońce/ i Perun /wyładowanie elektryczne i jego skutki/ były jej aspektami, "wcieleniami"... w chrześcijańskiej Trójcy masz 3 in 1: Bóg Ojciec /aspekt kosmiczny/, Jezus /aspekt ludzki, ziemski/ i drób, czyli Duch Święty /aspekt energetyczny/... oczywiście to tylko tak z grubsza, w mocnym uproszczeniu to tłumaczę...
      ...
      dla mnie to wszystko jest proste, bo nie jestem chrystianocentrycznie zafiksowany na jednej, "jedynej słusznej religii", więc potrafię ogarnąć umysłem wiele różnych tworów ludzkiego umysłu zbiorczo zwanych "bozie"...

      Usuń
    5. Piotrze:

      Jesteś geniuszem skoro tę Trójce pojmujesz, bo ja jestem przekonany, że nawet ci, co to pojęcie wymyślili, tego nie pojmują. Bo to ani nie tłumaczy jednoosobowości Boga, a i owe trzy osoby są logicznymi tworami. Czy jeden Bóg nie może mieć owych trzech aspektów w sobie? I jak, podobno istniejący od zawsze Bóg mógł urodzić sam siebie, nawet jeśli z usługą kobiety? Taaa, ale jak zapytasz, i tak Ci powiedzą, że Boga pojąć się nie da ;)

      Usuń
  8. Od razu przypomniało mi się zdjęcie z książki (autobiografii w formie wywiadu-rzeki) Adama ,,Nergala" Darskiego. Przedstawił na nim szereg wyrazów wsparcia od fanów, gdy walczył z białaczką, w tym kartkę z jakiegoś kółka różańcowego czy grupy modlitewnej, z zapiskiem modlitwy o jego nawrócenie (coś chyba też o zdrowiu było ale w dalszej kolejności). Zastanawiałem się długo ile musiał on myśleć, by taki czyn wobec siebie, po apostazji nazwać w cywilizowanych słowach. :) Wychodzi na to, że modlić też się trzeba umieć, by kogoś w ten sposób nie urazić.

    Poza tym jeśli ktoś umie posługiwać się umysłem, nie krzywdzi ludzi, natury jako całości, to jego wiara albo jej brak jest jedną z ostatnich rzeczy jaka mnie interesuje. Nie mówiąc już o modleniu się o nawrócenie dla kogoś takiego, bo w końcu to jakby nie patrzeć prywatna sprawa, tak jak poglądy polityczne czy orientacja seksualna.

    Pozdrawiam!
    Mozaika Rzeczywistości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Norgal jakby poza moim zainteresowaniami, ale patrząc na to, co się wokół niego dzieje, mam na myśli nagonkę, jestem niemal przekonany, że to kółko różańcowe chciało mu zrobić złośliwość. Trochę pokrętna taka modlitwa. Nikt nie próbuje go nawracać, za to się za niego modlą, widać słabe ich przekonanie, co do siły własnej wiary.

      Z krzywdzeniem ludzi w kwestii ich poglądów masz rację. O ile wierni wymyślili konstrukcję „obrazy uczuć religijnych” dla siebie, dla innych są bezlitośni.

      Pozdrawiam.

      Usuń