sobota, 13 kwietnia 2019

Hipokryzja ateistów


  Ostatnio padł zarzut, że szkaluję i wyśmiewam się tylko z wierzących. Aby nieco ten wizerunek zniwelować (na krótko zresztą, gdyż mam w zanadrzu kilka ostrych felietonów), zdecydowałem się opublikować listę krytycznych uwag o ateistach.

  Zacznę od klasyki:
- Ateiści twierdzą, że w nic nie wierzą, a przecież nie da się w nic nie wierzyć!*
Dalej już pójdzie jak z przysłowiowego płatka:
- Ateiści mówią, że czytają filozofię, ale przecież „filozofia” to tylko wyszukana nazwa teologii;
- Ateiści mówią, że klękają przed łóżkiem, by je pościelić, a tak naprawdę skrycie odmawiają modlitwę;
- Ateiści mówią, że oglądają TV Trwam (słuchają Radia Maryja i zaglądają na Frondę.pl), by mieć się z czego śmiać, a tak naprawdę uwielbiają oglądać, słuchać i czytać o Bogu;
- Ateiści mówią, że nie wierzą w szatana i inne demony, kiedy to właśnie szatan przez nich przemawia;
- Ateiści mówią, że tylko się rozciągają po drzemce, ale tak naprawdę wyciągają ręce do Boga;
- Ateiści mówią, że uwielbiają naukę, ale tak naprawdę podziwiają dzieło Boga;
- Ateiści mówią, że czytają Władcę pierścieni (ewentualnie Autostopem przez galaktykę), ale tak naprawdę ukrywają pod fałszywą okładką Biblię i to ona wywołuje u nich wypieki na twarzy;
- Ateiści mówią, że lubią nowego papieża Franciszka, a tak naprawdę rozpoznają w nim Ojca Świętego, Następcę Księcia Apostołów;
- Ateiści mówią, że wciąż kochają swoich wierzących rodziców, gdy tak naprawdę liczą na to, że dzięki nim dostaną się do nieba;
- Ateiści mówią, że wolą niedzielne poranki spędzić w łóżko, gdy tak naprawdę śnią wtedy o kościele;
- Ateiści mówią, że podziwiają tylko architekturę kościołów, gdy tak naprawdę w podziw wpędza ich moc Boga;
- Ateiści twierdzą, że zatrzymują się na czerwonym świetle, gdy tak naprawdę proszą Boga o znak zanim ruszą dalej;
- Ateiści twierdzą, że życiem rządzi przypadek, ale podczas losowania numerów Lotto proszą Boga o interwencję;
- Ateiści twierdzą, że to medycyna ich ratuje, a naprawdę dziękują Bogu, gdy wychodzi wynik negatywny;
- Ateiści twierdzą, że lubią opowieści o duchach, a tak naprawdę przemawia za nimi tęsknota za Duchem Świętym;
- Ateiści mówią, że odganiają muchy, ale tak naprawdę robią dłonią znak krzyża;
- Gdy ateiści nie dają pieniędzy żebrakowi, to tylko dlatego, że wiedzą, iż to Bóg zdecydował o biedzie tego człowieka;
- Gdy ateiści dają pieniądze żebrakowi, to tylko dlatego, że Biblia tak nakazuje;
- Ateiści mówią, że są na diecie dla zdrowia, ale tak naprawdę poszczą;
- Ateiści mówią, że nie wierzą w Boga, a przecież obchodzą Wigilię;
- Ateiści mówią, że nie wierzą w zmartwychwstanie Jezusa, a przecież na Wielkanoc kupują czekoladowe króliczki.

  Gdyby ktoś jeszcze znał inne przykłady hipokryzji ateistów, z przyjemnością dołączę je do tej listy.

  O ateistach moi Czytelnicy:
- Ateiści przyjmują bez oporów rożne zasady, do momentu kiedy się dowiadują, że wywodzą się one z religii.
- Ateiści nie wierzą w życie po życiu, co nie przeszkadza im na pogrzebach odprawiać podobnych szopek co wierzący.
- Ateiści pomimo że deklarują całkowitą niewiarę w byty nadprzyrodzone - przy bliższej rozmowie zawsze mówią o jednym konkretnym bogu - tym którego znają.
- Pomimo, że sami nie wierzą - mają zawsze najwięcej do powiedzenia o wierzących.


* - wszystkie przykłady znalezione w sieci

108 komentarzy:

  1. Ateiści przyjmują bez oporów rożne zasady, do momentu kiedy się dowiadują, że wywodzą się one z religii.
    Ateiści nie wierzą w życie po życiu, co nie przeszkadza im na pogrzebach odprawiać podobnych szopek co wierzący.
    Ateiści pomimo że deklarują całkowitą niewiarę w byty nadprzyrodzone - przy bliższej rozmowie zawsze mówią o jednym konkretnym bogu - tym którego znają.
    Pomimo, że sami nie wierzą - mają zawsze najwięcej do powiedzenia o wierzących.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najbardziej Ci się udało to: „podobnych szopek co wierzący”. Właśnie dowiodłeś, że katolicki pogrzeb to szopka. Będziesz miał na pieńku z Aisab :D :D :D
      Włączam wszystkie do listy.

      Usuń
    2. szopka-inscenizacja?patrz pogrzeb cygański ze złotą trumną .
      ateiści wierzą ,że nie wierzą.Wieloletnie dyrdymały toczone aż do późnej starości -fenomen ludzi zawiedzionych, samotnych i niespełnionych.proszę skasować ....G.

      Usuń
    3. Gwidoniuszu:

      Bywam, jak każdy ateista, bardziej niż przekorny, więc tym razem Cię nie skasuję. Dlatego, że potwierdzasz to, co napisałem (a raczej Radek) o szopce. Korona też ma wiele znaczeń, ważne jest to, w jakim kontekście dane słowo zostało użyte. Tu szopka to jednoznacznie cyrk, najniższych lotów rozrywka dla gawiedzi. :D

      Usuń
    4. A co złego w pogrzebie ze złotą trumną
      Ja bym chciała,żeby mnie kiedyś właśnie zespół Romów pożegnał śpiewając piosenkę "upływa szybko życie".Trochę fantazji nie zaszkodzi

      Usuń
    5. "Ateiści nie wierzą w życie po życiu, co nie przeszkadza im na pogrzebach odprawiać podobnych szopek co wierzący"
      to zdanie akurat jest fałszywe w swojej pierwszej części... ateizm nie implikuje wiary lub jej braku w jakąkolwiek formę "życia po życiu", bo w ogóle nie dotyczy tego tematu...
      pierwszy ewidentny kontrprzykład to buddyzm /w znaczeniu: religia/, gdzie nie ma wiary w żadne bozie, ale jest wiara w reinkarnację... ale inne, niebuddyjskie przykłady można znaleźć też w "naszym" kręgu kulturowo - cywilizacyjnym, są bowiem ateiści, którzy nie wierzą w żadne bozie, ale wierzą /w mniej lub wyobrażeniu sprecyzowanym wyobrażeniu/ w jakąś formę owego "życia po życiu"...
      druga część omawianego zdania jest za to nielogiczna, bo odprawianie pogrzebowych "szopek" nie musi oznaczać wiary w "życie po życiu", tylko może opierać się na zupełnie innych podstawach, wynikać z innych przesłanek, niż owa wiara i służyć zupełnie innym celom odprawiającego...
      ...
      pewne zasady mogą brać się z religii /takiej, czy innej/, ale wiele z nich tylko rzekomo się z niej bierze, religia jedynie służy do wdrukowania ich w ludzkie umysły... ale to jest akurat wtręt nie na temat, bo zdanie mówi o zachowaniu /rzekomym lub prawdziwym/ ateistów, a nie o takich, czy innych zasadach...
      ...
      ale to czwarte zdanie faktycznie jest niezłe pod warunkiem drobnej korekty sformułowania... faktycznie tak nieraz bywa, że ateista próbuje rozliczać wierzących z zasad religii owego wierzącego, a przecież nie jest to jego problem, tylko wierzącego i jego współwyznawców... przy okazji wpuszczają się czasem w niezły kanał, pewną pułapkę... wyjaśnię ją na takim przykładzie:
      załóżmy że poznaję jakąś panią i przypadliśmy sobie do gustu... nadchodzi czas, by sobie to okazać... pani deklaruje się jako katoliczka, nie przeszkadza jej to jednak, by do tego okazania sobie sympatii doszło...
      no, co teraz?...
      gdybym tą panią rozliczał z zasad jej wiary, to musiałbym ją uznać za hipokrytkę i zrobiłby się jakiś problem z niczego... ale mnie akurat jej wiara nie interesuje w tym momencie, rozliczam ją według swoich zasad, swojego systemu wartości i rzekomą hipokryzję tej pani uznam za pozytyw, objaw zdrowego rozsądku...
      p.jzns :)...

      Usuń
    6. */errata... jest "ateista /.../ wpuszczają się", ma być "wpuszcza się"...

      Usuń
    7. Piotrze:

      To nie o to chodzi w tym czwartym przykładzie. Rzecz w tym, że ateista „wtrąca” się w zasady wiary, które go nie obowiązują i nie dotyczą. To tak, jakbym jako laik instruował hydraulika, ja trzeba naprawić cieknący kran.

      Usuń
    8. @ Pkanalia
      Az zapytam ze zwyklej ludzkiej ciekawosci:

      " to buddyzm /w znaczeniu: religia/, gdzie nie ma wiary w żadne bozie, ale jest wiara w reinkarnację... ale inne, niebuddyjskie przykłady można znaleźć też w "naszym" kręgu kulturowo - cywilizacyjnym, są bowiem ateiści, którzy nie wierzą w żadne bozie, ale wierzą /w mniej lub wyobrażeniu sprecyzowanym wyobrażeniu/ w jakąś formę owego "życia po życiu".."

      Czyzbys uchylil przylbice? Bo jakby to powiedziec... czytam cie juz prawie dekade to … wypadaloby powiedziec, ze sie takiego czlowieka juz ciupke zna.

      Usuń
    9. at Asmo...
      czwarty punkt przyjąłem dopiero po pewnej korekcie...
      ale interpretując oryginał jako zjawisko "wtrącania się", to nie można zaprzeczyć, że w tym punkcie coś prawdziwego jest na rzeczy, aczkolwiek aby obraz był kompletny należy stwierdzić, że wielu wierzących reaguje lękowo, histerycznie i nieraz dopatruje się wtrącania tam, gdzie tego wtrącania nie ma...

      Usuń
    10. @Ania...
      czy możesz doprecyzować pytanie, bo po prostu go nie zrozumiałem... w każdym razie o sobie nie pisałem kompletnie nic, tak więc wyjaśnij mi proszę, w którym miejscu się tego dopatrzyłaś...

      Usuń
    11. @ Pkanalia

      Nie trzeba uzywac konkretnie zaimka "ja", choc ten bardzo wiele we wszelkich interpretacjach ulatwia. Dopatrzylam sie tego w twoich postach. Wiedzy na temat buddyzmu. Zainteresowaniu buddyzmem… pisaniu o buddyzmie, wspieraniu sie buddystycznymi opowiastkami we wczesniejszych twoich notkach. Lub konkretnym pisaniu notek o buddystycznych opowiastkach, aby je przyblizyc, swym czytelnikom, w sensie; "dobry myk".
      Szkoda bo wiele napisanych przez siebie rzeczy wywaliles swojego czasu "w dym", ale do tematu w jego przedstawianiu podchodziles, w moim wyczuciu (mam nadzieje, ze nie tylko w moim), bardzo pozytywnie. O niebo pozytywniej niz do rozmow o chrzescijanstwie.
      Stad takie przypusczenie.
      I jeszcze jedno. Bardzo czesto podpierasz sie buddyzmem w rozmowach o wierze lub niewierze i stawiasz go jako przeciwwage do chrzescjanstwa….. w stylu : "pierwszy ewidentny kontrprzyklad to buddyzm". Czesto zdarzaja ci sie wstawki, ze w takim np.: buddyzmie te sprawy lub inne wygladaja np.: tak i siak. Chrzescijanstwo ze swa mowa o milosci jest przeciwwaga do buddyzmu. Stoi totalnie po drugiej stronie.
      Dywagujac li tylko ,( sorry ze to pisze- sprobuj wrzucic na luz - bywa ze dystansu do siebie samego nie masz akurat ( w danej chwili, w danym momencie) za grosz)… moze ow buddyzm to zastapienie jednej, znienawidzonej ideii, druga- bardziej czysta bo jest sie od Centrum daleko? I zwroc moze laskawie uwage, ze pytam , nie twierdze:)))

      Usuń
    12. Piotrze:

      Oczywiście, że jest w tym coś na rzeczy. Wtrącam się tam, gdzie teoretycznie nie mam prawa. Jak reagują wierzący – przestało mnie obchodzić od czasu, gdy w necie trafiłem na zalew bredni o ateizmie, i to nie tych ujętych w notce, a z których mogę się tylko śmiać. Ateizm jest ideologią opartą tylko na jednej tezie. Rzecz w tym, że jej przeciwna (ideologia) nie jest w niczym lepsza. W niczym! I to usiłuję przekazać.

      Usuń
    13. To może doprecyzuję - mówiąc o szopkach mam na myśli potrzebę rytualizmu, którą przejmują bezwiednie ateiści.

      I Ania ma rację - do buddyzmu masz ewidentnie bardziej przychylne podejście niż do chrześcijaństwa. Tymczasem mało jest znana nieco krwawa historia poczynań buddystów w Tybecie i dość zabójcze porady jak z wrogiego czarownika zrobić np. pigułki. (Guhysamajatantra)

      Usuń
    14. @Ania...
      aha... teraz już wiem, że o buddyzm chodzi...
      to akurat jest prawda, że do buddyzmu mam dość ciepły stosunek, choć tu trzeba by zastrzec i wyjaśnić, co to w ogóle znaczy słowo "buddyzm", które ma trzy znaczenia: religia, filozofia i pierwotne nauki Buddhy /nazywam to czasem "protobuddyzm"/... i faktycznie czasem zdarza mi się coś o tym napisać, bo akurat mam nieco /ale tylko nieco/ wiedzy na ten temat i pasuje mi jako źródło przykładów innego spojrzenia na pewne sprawy...
      i nie zaprzeczę też, że to buddyjskie spojrzenie uważam za jakby nieco "czystsze" niż np. chrześcijańskie, ale tylko tak bardzo ogólnikowo teraz o tym wspomnę, bo detalicznie wcale takie proste to nie jest i długo by o tym opowiadać... np. buddyzm jako religia uważam za pewne nieporozumienie, zbędny efekt uboczny...
      może rozwinę ten temat kiedyś u siebie, bo czasem miewam takie "kłujki" i zewnątrz, i od wewnątrz, by coś o tym napisać...
      ...
      ale choć mam umysł nieco upaprany tymi "buddyjskimi" klimatami, to nie wynika z tego żadna przesłanka do określenia mojego prywatnego światopoglądu... nie podejmuję się tego światopoglądu ani nazywać, bo żadna nazwa by nie pasowała, ani syntetycznie streszczać, ubierać w słowa... nie jest mi to zresztą do niczego potrzebne...
      czyli uchylenia przyłbicy w tamtej mojej wypowiedzi nie było...

      at Asmo...
      czyżby znowu nam się kroiła debata o definicji ateizmu?... bo dla mnie ateizm nie jest żadną ideologią, tylko cechą osobniczą... żeby coś było ideologią, musi zawierać jakiś postulat, a jaki postulat brzmi w deklaracji "nie wierzę w istnienie żadnej bozi" /lub "wierzę, że żadnej bozi nie ma"/?...
      natomiast nie przeczę, że istnieją ideologie mające słowo "ateizm" w nazwie, albo tak nazwane przez kogoś z boku, nieraz zresztą błędnie, ale to jest zupełnie osobna sprawa...

      Usuń
    15. Rytualizm mamy zakorzeniony przez pamięci pokoleń.Każde pokolenie,każda religia przejmuje coś z tego co było,trochę to modyfikując.
      Część ludzi (judaizm,chrześcijaństwo)przestrzega pewne zachowania,rytuały,ale absolutnie nie jest to powiązane z religią.Staje się to taka świecką tradycją.
      Nie widzę nic zdrożnego w tym,że ateiści przy najbliższych świętach jajko,nawet pomalowane zjedzą i wierzącym życzenia złożą.

      Usuń
    16. Piotrze:

      Znów popełniasz ten sam błąd. Wiara jest mniemanie, przypuszczeniem opartym tylko na intuicji. Ateizm zaś jest przekonaniem wynikającym z braku weryfikowalnych dowodów na istnienie bytów niematerialnych. Tym samym, jeśli nie ma dowodu na nieistnienie takich bytów (a takiego dowodu nie da się w żaden sposób przeprowadzić), ateizm nie jest wiarą w coś. Mogę wierzyć, że woda wrze w temperaturze 100 stopni Celsjusza (co nie do końca jest prawdą), bo to się da zweryfikować. Mogę wierzyć, że wierzący autentycznie wierzy w istnienie bóstw, bo mi o tym mówi, ale nie mogę mówić, że nie wierzę w istnienie Boga, bo a priori musiałbym przyznać, że istnienie takiego bytu jest możliwe, tylko ja w taką możliwość nie wierzę.

      Usuń
    17. @Greta...
      dokładnie tak... udział w Stołecznym Marszu Wiosny nie świadczy o tym, że ktoś wierzy w Peruna i Welesa, a wiara w Peruna i Welesa nie jest warunkiem, by brać w nim ten udział...
      /ale warunkiem jest jako takie zdrowie, więc ja nie wziąłem udziału, bo miałem wtedy zapalenie oskrzeli i zamiast wyganiać Zimę wyganiałem paskudę z płuc/...

      Usuń
    18. at Asmo...
      ja napisałem "cecha osobnicza" i nie wnikałem już w to, czy polega ona na wierze, braku wiary, czy przekonaniu... ale ani wiara, ani przekonanie to nie jest postulat... dopiero gdy powstanie postulat, aby ktoś jeszcze miał takie, czy inne cechy osobnicze, wtedy można mówić o ideologii... tymczasem deklaracja "jestem ateistą" oznacza informację na temat pewnej swojej cechy osobniczej i na tym sprawa się kończy... nie ma w tej deklaracji zawartych żadnych pragnień, czy oczekiwań, aby ktoś inny miał tą, czy inną cechę...

      Usuń
    19. Piotrze:

      Niby tak, to niby cecha osobnicza, ale z tym wiążą się ściśle pewne racjonalne już ideologie (materializm, ewolucjonizm), których na dobrą sprawę od ateizmu nie da się odłączyć.

      Usuń
    20. @Radku...
      ba... dodajmy do tego rzeźnie, jakie miały swego czasu miejsce w Japonii, gdy zwalczały się nawzajem różne odmiany buddyzmu /klasztory i inne ośrodki wojowały o strefy wpływów, czyli o kasę/... z obecnych czasów warta uwagi jest Birma, państwo autorytarne i jednocześnie wyznaniowe (buddyjskie), gdzie tępi się na ludobójczą skalę Rohindżów - wyznawców islamu... można by jeszcze wspomnieć o Syngalezach na Sri Lance, buddystach zresztą, którzy zbytnio się nie patyczkują z mniejszościami religijnymi i etnicznymi...
      wisienką na torcie może być Świątynia Tygrysów w Tajlandii... tamtejsi mnisi buddyjscy podpadli mi po całości, a pieprzu sprawie dodaje fakt, że kiedyś fantazjowałem o spędzeniu tam emerytury...
      cały ten bałagan dyskusyjny polega przeważnie na mieszaniu teorii danej religii, czy doktryny z praktyką, działaniami ludzi, którzy się z nią identyfikują, albo dyskutanci ich tak identyfikują...
      a tak naprawdę, to najfajniejszy okazuje się być islam, bo prorok Muhammad (podobno) bardzo lubił koty i to bynajmniej nie w sensie gastronomicznym, jak w przypadku (buddyjskich) Tajów...

      Usuń
    21. at Asmo...
      w sumie to do końca nie wiadomo, czy ateizm wynika z intuicji, czy z braku dowodów, czy też jakiegoś logicznego przemyślenia całej sprawy...
      pamiętam, że gdy byłem kajtek, tak jeszcze w wieku na przełomie przedszkola i szkoły zadałem swoje Babci pytanie, czy też wyrażenie wątpliwości, czy tak naprawdę ten cały "Pan Bóg" istnieje... za młody byłem, by konstatować brak dowodów w otoczeniu, to miało miejsce nieco później, tak samo jak spostrzeżenia sprzeczności pomiędzy tym, co widziałem, sensowałem dookoła i tym, co mi wciskano na lekcjach religii, na które chodziłem tak gdzieś do czwartej klasy podstawówki... to mogła być tylko dziecięca intuicja, czysta, nieskażona jeszcze w tym wieku nadmiarowym myśleniem...
      zabawna była wtedy reakcja Babci, która odpowiedziała coś w tym stylu, że tak nawet myśleć nie wolno, bo to grzech... strasznie jestem jej wdzięczny za tą odpowiedź, bo dzięki niej chwyciłem pierwszy powiew tropu... od zawsze miałem buntowniczą naturę, alergię na słowa "nie wolno", moją pierwszą reakcją zawsze wtedy było "dlaczego?", więc ta babcina odpowiedź tylko mnie pobudziła w moich wątpliwościach...

      Usuń
    22. Czyli skoro bez rytualizacji sie nie da. Czlowiek tego potrzebuje. Mamy ten czas plasow ( czlek tego potrzebuje) , jest czas placzu, zbierania zniw , wypoczynku, rodzenia dzieci, powstrzymywania sie od tego, postu…. to chcialby to czlek w jakies wianki i jajca i inne przyozdobic.
      Czy wiec nie logicznym jest pytanie, ze jezeli komus doktryna chrzescijanska nie po drodze, widzi w niej tylko nie keke, to czym ja zastapi? Jakim rytem? Czyz nie bywa tak, ze ludzie opuszczajac jeden ryt, wlaza, szukaja ...musza go zastapic innym? Bo co z soba zrobic w sytuacji zawieszenia? Czlowiek pustki nie znosi
      I wtedy mamy cos na podobe: " A pojde , polukam ten Marsz Wiosny", "A np.: ten buddyzm… calkiem niezle tlumaczy":))

      Usuń
    23. Jakim rytem?
      Odwiecznym rytem kolistej przemiany natury.Wszystko dostosowane jest do zmieniających się pór roku.
      Może też być rytem powtarzalności jakiś wydarzeń legendarnych albo historycznych.
      Albo wszystko razem wymieszane.

      Usuń
    24. Jakim rytem?
      Czyli od dzisiaj ( pomimo ze odwieczne i ponadczasowe , i takie samo dla wszystkich), bede uzywala jaj od kur z wolnego wybiegu. Bo te inne to obecnie troche nieetyczne.

      Ulzy mi nawet ciape, bo wala "przedawnionej" rytualizacji pokaze- takiej co to na kury siedzace w ciasnocie nie zwaza.

      Skoro wszystko to to samo... w takim ukladzie biega juz tylko o eksponaty i gadzety do rytualu. Skad, jakie, za ile … i w to trzeba wpasowac wlasne przekonania:) I … klocic sie o nie. Jak to od wiekow bywa.

      Usuń
    25. Nie za bardzo wiem dlaczego kura trafiła w dyskusję.No ale cóż ;)

      Usuń
    26. Piotrze:

      Jeśli myślisz samodzielnie, to w końcu pojmiesz czym jest ateizm. Nikt dziecku nie każe szukać uzasadnienia jakichś prawd.

      Skoro wspomniałeś babciny „grzech”, to wg mnie to jest dopiero zagwozdka. Bo niby dlaczego normalna kradzież portfela babci jest grzechem, a wyciąganie od babci ostatniego grosza na Rydzyka już nie? A skutek jest ten sam – babcia cierpi biedę.

      Usuń
    27. Greto:

      Ania z tymi jajkami myśli chyba tymi samymi kategoriami. Zjeść jajko od kury z wolnego wybiegu (a to jest oszukańczy mit), jest lepsze od zjedzenia jajka z hodowli przemysłowej. Oba jajka i tak będą zeżarte ;)

      Usuń
    28. Jajko jest tylko jakiem,tylko żywot kury inny

      Usuń
    29. Be względu na swój żywot, kura i tak zniesie jajko. A co się z nim stanie, już ją raczej nie obchodzi.

      Usuń
    30. @Ania...
      chyba daj sobie chwilę przerwy, odpocznij, bo zaczynasz się uruchamiać, Jekyll zamienia się w Hyde'a, a z tym drugim gadać się nie da...
      już?... wrócił rozum na miejsce?...
      no, to gadamy dalej...
      to wcale nie jest tak, że doktryna chrześcijańska jest ta "najlepsza", a tylko margines, któremu jest z nią nie po drodze szuka erzatzów, by nie być w sytuacji zawieszenia...
      bo akurat jest odwrotnie... to chrześcijaństwo zdaje się być takim wyrobem "czekoladopodobnym" wciskanym gawiedzi, która się pogubiła w Naturze... znasz takie prawo ekonomii, że "gorszy pieniądz wypiera lepszy"?... podobnie jest w temacie religii, że w miarę degradacji gatunku "naga małpa" dobrą, zdrową religię opartą na prawach Natury wypiera jakaś syntetyczna, plastikowa namiastka, która tą degradację dodatkowo jeszcze podkręca...
      no, ale jakaś część tych nagich małp powraca do zdrowych, starych religii naturalnych, rodzimowierstw wszelakich opartych na Naturze, by się przed tą degradacją bronić... czyli w tym przypadku nie jest to sięganie po namiastkę, ale wprost przeciwnie, odrzucenie (chrześcijańskiej) namiastki na rzecz poszukiwań czegoś prawdziwego...
      /buddyzm akurat zostawmy, bo jak wspomniałem wcześniej, to rozumiany jako religia jest kompletnym nieporozumieniem, sam Buddha w ostatnich słowach swojego życia nie życzył sobie, by coś takiego zaistniało//...

      Usuń
    31. @ Pkanalia
      Obys nie przeholowal, bo odpowiem ci tak, jak ty mi kiedys: "Idz zjedz loda. Ochlodzisz sie". I dodam to twoje slawetne - "tak?", czyli ogolnie : poniales?
      Tak grubiansko, jak to ty poptrafisz.

      No to gadajmy dalej. :))
      A czy ja twierdze, ze doktryna chrzescijanska jest najlepsza? Mi odpowiada, ale nie musi odpowiadac tobie. Ja erzatzow nie szukam, bo to sensu nie ma… inni widocznie jeszcze tego nie pojeli, skoro szukaja:)

      Wiesz... religie naturalna to ludzie mieli przed chrzescijanstwem. Poczytaj sobie jakiz ten swiat fajny byl. Jak sie ludzie jak pijawy rzucaja na fragmenty w Pismie , kiedy Pawel odnosi sie do kobiet i daje obyczajowe puczenia paniom, na dany czas historyczno-mentalnosciowy, nie pamietajac absolutnie, lub nie wiedzac o tym absolutnie, ze starozytnosc to dla kobiet byla niekoczaca sie epoka muzulmanska. Ojcie, mezczyzna rzadzil jej zyciem jako i zyciem niewolnikow swych, a kazdy plod plci zenskiej to byla wlasnosc, ktora mozna bylo po narodzinach wrzucic do Tybru. Rozczarowani tatusiowie nierzadko tak czynili. Ludzie zafiksowani na filmach o strozytnosci mysla, ze wiedza o niej absolutnie wiele. Kobiety wtedy byly bezwolnymi muzulmankami. A jak opisuja kronikarze, w Tybrze plywaly ciala usunietych plodow lub dzieci wrzucanych tam zaraz po urodzeniu. Niekeidy i takich , ktorych rodzina wyzywic nie dala rady. W ta zajebista moralnosc, oparta na naturalnych religiach, weszlo chrzescijanstwo i stalo sie alternatywa dla zmurszalego obyczajowo swiata:)
      Lepsza wypiera gorsza powiadasz. No to chrzescijanstwo wyparlo ta gorsza. Teraz tez jest ludziom z nia do doopy, wiec bedzie wypierana przez ta lepsza, oparta na prawach natury a nazywajaca sie Islam:)
      Religie rodzimowiercze. Poczytaj o nich dobrze, czy tam wszyscy tak swietliscie mieli. Bo wiesz sa zrodla mowiace o skladaniu przez Slowian ofiar z ludzi. Tak ? A kult to kult i swoje prawa ma. Poza tym mozesz mi wciskac kity jakie chcesz. Ludzka mentalnosc przez wieki ulega roznym ideom, bogom, kultom i … jak to ty nazywasz(?) - ciagle jestesmy ta naga malpa.

      Usuń
    32. "starozytnosc to dla kobiet byla niekoczaca sie epoka muzulmanska"-
      hmm!!

      " weszlo chrzescijanstwo i stalo sie alternatywa dla zmurszalego obyczajowo swiata"-
      świat znowu zmurszał

      Usuń
    33. @Ania...
      c'mon... toć świetnie wiem, że dawne monokulturowe społeczności Słowian, Germanów, Celtów, a także Indian Prerii były bardziej totalitarne, niż państwa Stalina, Hitlera, Kima, a mały, jego dążenie do powtórki peerelu zhybrydyzowanego z K.Rz-kat. to już w sumie małe miki w porównaniu z tamtymi...
      ale tak patrząc od strony "eko" to obecnie dominujące religie zbytnio Ziemi nie służą... religie naturalne bez względu na ich eschatologię jakoś jednak o tą Ziemię dbają... a czego naucza chrześcijaństwo?... "rozum z głowy won, seksu masz się bać" /chyba że za pozwoleniem kapłana i wpisaniem do akt/, a co do Ziemi to "róbta co chceta" /w tym najgorszym znaczeniu/, bo w końcu tylko "życie wieczne" się liczy... ta kulka brudu zwana "Ziemią" to tylko takie miejsce próby, czy naga małpa jest grzeczna w ocenie jej bozi /a raczej jej kapłanów/...

      Usuń
    34. @ Greta

      Poczytaj o starozytnosci- O codziennym zyciu ludzi tamtych czasow. Kobieta to nie byl wizerunek pani z filmow o starozytnosci. Pieknie ufryzowane , wyksztalcone i madre...na dodatek mowily to, co chcialy , a maz trzymal je przy swym boku. Nic bardziej mylnego- jezeli tak nawet sie jednostkowo zdarzalo, to byly to wielkie szczesciary. Byla czesc domu dla kobiet . Slubna miala sluzyc do dania potomka, a uciech cielesnych szukalo sie u heter. To dla arystokratow. Ale w ogole w tamtym swiecie stac bylo kazdego przecietnego faceta na zaspokojenie swoich potrzeb. Najtansze prostytutki to koszt chleba i na to mial, z reguly, kazdy robotnik. Nie chce opisywac tamtego swiata , bo to twoje hm... Poczytasz , zrozumiesz.
      Kobiety mialy wtedy do powiedzenia tyle , co kot naplakal.

      "Już około czternastego roku życia dziewczyny wydawano za mąż, w przeciwieństwie do mężczyzn, którzy dopiero koło trzydziestki – po burzliwej młodości i zdobywaniu doświadczenia życiowego – decydowali się na ślub. Kobieta rodząca w tak młodym wieku często umierała w połogu. Młody wiek sprawiał też, że była kompletnie poddana woli małżonka i nie dorównywała mu pod względem inteligencji, co prowadziło do tego, że małżonkowie ze sobą nie rozmawiali. Wręcz wydaje się, iż za pożądane cechy kobiety uważano niewiedzę i brak wykształcenia1."
      Zrodlo Lukasz Ryniec " Status i rola kobiety w swiecie greckim i rzymskim.
      Tego jest pelno… mozesz sama poszukac.
      Kiedy Pawel mowi, ze nie pozwala kobietom przemawiac to wszyscy ze wspolczesnych nam sa oburzeni, ze jak to tak. Odbieraja tamta epoke na wspolczesne nam normy. Nowoscia jest to, ze Pawel nakazuje tez mezom dbanie o zony i liczenie sie z ich slabszym cialem. Kochanie ich ( szacunek). Ustalenie norm co do rozpusty , ze jest niedobra. Nazywanie rzecz po imieniu. Mezczyzni tamci byli ogromnymi hipokrytami. Z tymi mlodkami, ktore brali za zony nie gadali wcale- robili im tylko dzieci ( dziewica do rozplodu, ktora miala wydac legalnego potomka- Facet musial miec pewnosc, ze to bedzie jego dziedzic z jego krwi i kosci....) Natomiast potem mieli takie zaplecze swoje meskie, gdzie dawali upust swym zadzom i jurnosci. Tworzyli swiat i moralnosc pod siebie. Jedne babki do lozka i zabawy, drugie do rodzenia prawowitych potomkow.
      Hm??

      Tak chrzescijanstwo troche poprzestawialo w tamtejszej moralnosci. Tego, z tak dalekiej perspektywy nie kumamy, ale takie cos co obecnie ludzie "przeklinaja" i uwazaja za zabytek i przezytek , kiedys byl ewenementem i dawal kobieto prawa. Ustalenie nierozerwalnosci malzenstwa. W konsekwencji chronilo kobiety. Dziad nie mogl jej ( zony) z kijem i pajda chleba na kopach z domu wyprowadzic, bo sie mloda dupencja na horyzoncie pojawila. Ta niemoznosc pozbycia sie starej, dawala owej kobiecie moznosc zostania do konca w domu meza. Nie wazne juz czy ow stary ja kochal czy nie. Ano zostawala taka pani przy dzieciach, miala wikt i dach nad glowa. Cieszyla sie wnukami i nie musiala jako piate kolo u wozu wracac do ojca i jesc z michy , ktora jej przypominala, ze czyms musiala chyba tego malzonka rozgniewac, albo niezadwowlic. No i nie przezyla rozdzielenie z bliskimi ( dzieci, wnuki) . Ja sie w sumie powtarzam jak stara katarynka, juz to kiedys pisalam.

      Swiat murszeje w swoim pojeciu wolnosci i demokracji… robi sie ospaly- podobnie jako i swiat starozytny.

      Usuń
    35. @ Pkanalia

      Tu masz namiar na bloga, ktory mowi o encylkice Benedykta w sprawie ochrony srodowiska. Wladze kosciola juz o tym nawijaja

      https://www.salon24.pl/u/srodowiskowiec/575225,kosciol-a-ochrona-srodowiska,2

      https://smoglab.pl/polski-kosciol-wzywa-do-ochrony-srodowiska-trzeba-zdecydowanej-postawy-administracji-i-ludzi-dobrej-woli/

      https://www.swietostworzenia.pl/kontakt/7-aktualnosci/501-homilia-jana-pawla-ii-w-zamosciu

      https://www.archidiecezja.lodz.pl/2019/02/kosciol-a-ekologia/

      Od dawna w tej dziedzinie w kosciele sie uswiadamia.

      Usuń
    36. @Greta...
      skoro o kurach była mowa, jest jeszcze ciekawiej... ideologia "anti-choice" bazuje na twierdzeniu, że jajko to kura, a żołądź to drzewo...

      @Ania...
      myśmy się chyba zagolopowali w tej rozmowie, bo zaczęliśmy od omawiania doktryn, a potem zmieniliśmy temat na ich praktykę... trochę tu Radku pomógł, by ta dyskusja zboczyła na bok nie na temat...
      tak w ogóle, to nie jest takie łatwe rozmawiać o tym wszystkim, bo nie zawsze jest takie oczywiste, czy jeśli np. doszło do jakiejś rzeźni to jest to wynik samej doktryny, czy wynik jej nadużycia, błędnego zastosowania lub w ogóle olania pewnych jej punktów...
      podam taki przykład w formie pytania:
      czy Jezus nauczając wspominał kiedykolwiek coś na temat palenia żywcem niewinnych kobiet?... nic nie wspominał, a jednak palono te kobiety /czasem wraz z ich kotami/ w imię jego nauk i ku jego chwale...
      co to wszystko oznacza?... tylko to, że gdy mówimy "chrześcijaństwo" /"islam", "buddyzm", "shinto", itd, itp/ to na początku trzeba uzgodnić, co rozumiemy pod tymi słowami... czy gadamy o założeniach bazowych, doktrynie, czy o sytuacji w danej religii wśród wyznawców w danym okresie, o zjawisku społecznym... zwykle tego się nie uzgadnia, tedy więc wszyscy gadają ze sobą jak gęś z prosięciem, jedno o zupie, drugie o drugim daniu, jeden ogólny chaos z tego się robi...

      Usuń
    37. @Ania i Greta...
      zacznę od takiej ciekawostki... w szariacie islamskim jest taki przepis, że gdy zamężna kobieta przyjdzie do imama, czy jakiegoś tam innego wodza zamieszania, zdejmie but i postawi go przed nim /jeśli jest stół, to na stole/, to ten wódz ma psi obowiązek bez słowa udzielić jej rozwodu... dlaczego?... bo ten symboliczny gest oznacza info, że mąż tej pani próbował ją penetrować analnie, a tego szariat surowo zabrania i nakazuje rozwód w takim przypadku...
      to jest teoria, a czy w praktyce ów przepis obecnie jest gdziekolwiek stosowany?... jak myślicie, bo ja akurat nie wiem... przypuszczam jedynie, że połowa imamów tego przepisu nie zna albo udaje, że nie zna...
      ...
      sytuacja kobiet w społeczeństwach, gdzie dominowała religia naturalna lub bardziej rozbudowany system /np, egipski czy grecki/ przed chrześcijaństwem:
      ta sytuacja bywała bardzo różna, bo z jednej strony były niewolnice na samym dnie hierarchii społecznej, a z drugiej strony władczynie, które rządziły facetami /jawnie lub w cieniu/...
      ale to wszystko nie miało żadnego uwarunkowania religijnego... obowiązywała zasada, że bogowie ustalają porządek świata, ale nie wtrącają się w detale relacji międzyludzkich, że to ludzie sami ustalają sobie reguły gry... oczywiście bogowie czasem interweniowali w takiej, czy innej sprawie, ale bardziej na zasadzie indywidualnego kaprysu...
      tak więc religia miała się w ogólności nijak do traktowania kobiet przez mężczyzn w starożytnej Grecji czy Rzymie i nie można na nią zwalać winy, że to traktowanie bywało /naszym obecnym zdaniem/ dość marne...

      Usuń
    38. Ania

      kobietom zawsze jest pod górkę,obojętnie w jakiej epoce.

      nie rozumiem tylko stwierdzenia "starozytnosc to dla kobiet byla niekoczaca sie epoka muzulmanska"

      Islam też los kobiet trochę poprawił. dzisiejszych czasach los kobiet zależny jest od tego w jakim nurcie islamu przyszło im żyć

      Usuń
    39. p.s. @Ania i nie tylko...
      1/kara chłosty na kobiecie za "nieobyczajność":
      a/teoria:
      egzekutor musi mieć pod obiema pachami po jednym egzemplarzu Koranu...
      b/praktyka /np. w Pakistanie/:
      egzekutor w jednym ręku trzyma jakąś książkę /jeśli akurat jest pod ręką/, a drugą ręką macha batem "ile fabryka dała"...
      2/ubój rytualny /islam i judaizm/...
      a/teoria:
      rzezak odmawia modlitwę /aby się skupić/, po czym BARDZO OSTRYM, specjalnie skonstruowanym nożem przecina tętnicę zwierzakowi, który powoli się wykrwawia i usypia bezboleśnie...
      b/praktyka:
      rzezak dowolnym, nie zawsze dobrze zaostrzonym narzędziem kroi po całości, gardło i tętnice, krew leje się do tchawicy, zwierzak się duzi i umiera w męczarniach...
      ...
      to tylko takie dwa przykłady na temat "o czym rozmawiamy, czy o teorii religii, czy o praktyce?"...

      Usuń
    40. Niby ok, ale chyba przesadzasz z tym rytualnym ubojem. Jego celem jest pozbycie się krwi z ciała ubijanej zwierzyny (nakaz biblijny: nie będziesz spożywał krwi zwierząt koszernych). Gdyby zwierzę miał się udusić, krew nie wypłynie w takiej ilości jaka powinna, więc to nie jest już ubój rytualny. Żydzi mogą olać niektóre rytuały, ale nie koszerność.

      Usuń
    41. at Asmo...
      oparłem się na relacji gościa, który był naocznym świadkiem takiej egzekucji, naukowca badającego tą problematykę...
      to nie jest tak, że cała krew z tętnic wpada do tchawicy, a poza tym ta, co wpadła też wycieknie z wiszącej tuszy... a jeśli coś tam skrzepnie i zostanie, to część się umyje, a jakieś drobne resztki nie są problemem, Talmud sobie z tym już poradzi... zaś przy uboju na skalę przemysłową nikt już sobie tymi detalami nie zawraca głowy... jedzenie nie jest koszerne dlatego, bo jest koszerne, tylko dlatego, że nadzorujący rabin uznał je za koszerne i podpisał stosowny certyfikat...
      bo jak to mówią, Tora to zbiór zasad, które Bóg kazał Żydom przestrzegać, a Talmud to instrukcja, jak tego Boga robić w wała, sprytnie omijając i naginając te zasady...

      Usuń
    42. Gdy zwierzę dusi się własną krwią, serce (pompka) przestaje bić i krwi z ciała zwierzęcia nie wypompuje. W tuszy uduszonej zwierzyny część krwi zdąży skrzepnąć i jej nic nie wypłucze. Stąd i krwisty befsztyk.
      Koszerność wynika z Biblii, gdzie jest dokładnie opisana (bodajże Księga Kapłańska).
      Jak się postępuje w przemysłowych ubojniach mieliśmy przykład afery sprzed kilku miesięcy. Ale nie traktujmy przekrętów jako coś standardowego.

      Usuń
    43. @ Greta
      Nie zycze ci zycia w islamskiej mentalnosci, no chyba, ze takowe masz upodobania, bo i nawrocone na islam kobiety widzialam . Mowiace, ze potrzebuja silnej doktryny, ktora powie konkretnie odkad dokad mozna. Ponoc to problem wspolczesnosci, ze jest rozmyta, rozlazal. Czlowiek potrzebuje granic...a Islam w to sie niezle wspasowuje. Nie kazdego kreci robta co chceta. Islam jest rozny tak, jako i katolicyzm w roznych krajach. Ja mialam takowe wrazenie po przeprowadzeniu sie do Niemiec, ze katolicyzm moj i mojego meza to dwie odrebne bajki. Natomiast Islam i postrzeganie w nim kobiety- no coz... nawet keidy nie nosza hidzabow to wynik posiadania u boku meza, ktory ma liberalne poglady. Bez faceta pisanc nie mozesz. Znalam Bosniaka muzulmanina, ktory mial na reguly swojej religii troche wywalone. Hajtnal sie z wierzaca muzulmanka ( Turczynka). Ona bardzo chcial hidzab nosic, ale on sie nie zgodzil, bo nie chcial kobiety w chuscie na glowie i ona poslusznie nie zaklada. A jezeli ona akurat nie chce i ma takiego pana, ktory tez nie chce to raczej problemu tez nie ma. Gorzej jak ona nie chce a on chce. Zawsze jego zdanie jako ojca rodziny jest na wierzchu. Przy czym , nie powiem ze bywaja tacy, ktorzy sa uczeni bycia takimi wlasnie ojcami w pozytywnym tego slowa znaczeniu. Bardziej jako ktos kto chroni, zarabia a jezeli nakazuje to dla dobra rodziny. Jedna z moich znajomych ( Europejka) nie wytrzymala owego pozytywnego meza. Nawiala.

      @ Pkanalia.
      tak lecimy po roznych problematykach, ale taka istnieje widocznie potrzeba. Sam zjezdzasz z tematow. Chociazby ta ochrona srodowiska. Tyle tylko, ze akurat nie widze w zboczeniu z tematu wielkiego olaboga.O rytualnosci religii akurat sie nie wypowiem, ale ten rytualny uboj. Jezus tym co zrobil zniosl ow zwyczaj, przynajmniej w tej czesci spoleczenstwa , ktora zdecydowala sie na jego nauki. Poza tym tamtejszy swiat byl bardziej brutalny niz nas obecny, a i tak nadal jestesmy agresywnymi nagimi malpami.
      Wedlug mnie religie z reguly pokazuja dobry kierunek, ale rozumienie, odbior spoleczny,obyczajowosc, poziom rozwoju mysli humanistycznej ludzi w danej epoce wiele rozstrzyga. To jak oni te nauki przyjma i przerobia w sobie. Czyli idea, doktryna ok, a mozg ludzki, obyczaje i tradycja ojcow, obyczajowosc drugie.

      Usuń
    44. p.s. wiesz Asmo kiedy pobożny Żyd siada do wieczerzy szabasowej?... gdy na niebie, ukażą się gwiazdy... czyli ile tych gwiazd ma być?... pierwsza gwiazda to jest "gwiazda", a nie "gwiazdy"... gdy się ukaże druga, to nadal nie są "gwiazdy", bo ta pierwsza się nie liczy... dopiero gdy ukaże się trzecia, to już są dwie, czyli "gwiazdy" i dopiero wtedy się siada do wieczerzy...
      to taki lajtowy wstęp ilustrujący logikę Talmudu...
      ciekawy przykład jest opisany w książce "Znaczy kapitan" Borchardta... pewnie czytałeś, ale opowiem, bo może nie czytałeś... otóż na statku "Piłsudski" na trasie Constanca - Tel Aviv zawsze płynęła jakaś grupa Żydów... praktyka była taka, że przed szabasem przychodziła delegacja do pierwszego oficera i kupowali statek na jedną dobę za złotówkę... potem mu go odsprzedawali i wszystko było okay, bo skutkiem tego Żydzi w szabas nie byli w podróży, tylko w domu... raz tylko był zonk, bo Żydzi przez pomyłkę poszli do kapitana, który o niczym nie wiedział... a gdy mu wyjaśnili w czym rzecz, kapitan się wściekł i pogonił ich na kopach ze słowami: "znaczy, wy swojego Pana Boga oszukujecie!"... lol...

      Usuń
    45. @Ania...
      okay, sam znałem, nieraz wspominałem kumpla z Francji, takiego imigranta "wolnościowego", który dał dyla z Maroka... prosię jadał, alkohol też pijał /z umiarem/, ale deklarował się jako muzułmanin... aha, kobiety też traktował na należytym poziomie... tłumaczył mi to przy kolacji na campingu, gdzie w menu była akurat polska konserwa wieprzowa i wino, że on religię pojmuje "duchowo", transcendentnie, a zbędne, bzdurne zasady to on ma gdzieś... przyznam, że mi się bardzo podobało to podejście, bo sam kiedyś jako dzieciak szukałem tej transcendentności w katolicyzmie, ale nie znalazłem /teraz tak to nazywam, bo wtedy nie znałem jeszcze słowa "transcendentność"/ i sam do tej pory pojmuję religię jako tą transcendentność, czy też rodzaj haju, a nie jako zbiór schematów funkcjonowania w życiu /tylko obecnie żadna religia nie jest mi do tego potrzebna/...
      ...
      faktycznie istnieje takie zjawisko konwersja na islam w Europie co poniektórych i nie chodzi tu tylko o zabujane panienki, ani o nazioli, którzy zmieniają stronę barykady i zapisują się do dżihadystów... po prostu jest jakaś populacja ludzi, którzy są słabi, nie potrafią wziąć odpowiedzialności za swoje życie, potrzebują identyfikacji z jakimś stadem i twardych zasad... kiedyś tacy trafiali do sekt /chrześcijańskich lub hinduistycznych/, ale gdy pojawił się islam w Europie przebił się na czoło na tym "rynku"...
      ...
      islamskie ciuchy kobiece to zaiste ciekawa sprawa... bo to przecież nie tylko "namioty" /burki/, ale całą gama pomysłów na ominięcie restrykcyjnych zakazów, bo wiele tych kobiet po prostu lubi czuć się atrakcyjnymi... mistrzyniami są dziewczyny w Holandii, ale one są już mocno cywilizowane, zeuropeizowane... za to w Polsce czasem widuję Indonezyjki z takich długich czymś tam i to oczywiście kwestia gustu, ale dla mnie one są naprawdę sexy :)...

      Usuń
    46. at Asmo...
      jak dobrze zrozumiałem tą niedawną sprawę z ubojem w Polsce, to generalnie chodziło o odzysk mięsa sztuk, które np. złamały nogę /chorych w sensie mechanicznym/... nie będę tego oceniał, ale histeria medialna wzięła się z tego, że słowo "chory" kojarzy się z jakąś bakterią, czy inną dolegliwością natury zakaźnej... w sumie to nie wiem, jak przepisy do tego podchodzą, czy rozróżniają jedno od drugiego, ale powiedzmy obie szczerze, że kotlet z krowy czy prosięcia, które tylko złamało nogę przed ubojem nikomu zagrozić nie może, jeśli jest czyste od strony zakaźnej... z drugiej jednak strony mięso zwierzaka cierpiącego z bólu i strachu jest mniej zdrowe, ale w tym momencie cała technologia uboju przemysłowego jest do dupy, bo generuje niezdrowe mięso już na starcie...

      Usuń
    47. Urazy mechaniczne zwierząt nie generowałyby żadnej afery. Rzecz dotyczyła przeróbki padliny i chorego bydła.
      Żaden ubój nie zapobiegnie stresowi zwierząt.

      Usuń
    48. @ Pkanalia

      Ja owa transcendencje znalazlam w katolicyzmie. Ty nie znalazles, Ktos inny poda przyklad , ze znalazl to w jeszcze innej religii. Tutaj nie ma co dyskutowac. Sensu to nie ma i ja wierze w przypadki znalezienia Boga ( transcendencji) w innym swiecie niz katolicyzm. Nawet nie zamierzam dyskutowac.

      "po prostu jest jakaś populacja ludzi, którzy są słabi, nie potrafią wziąć odpowiedzialności za swoje życie, potrzebują identyfikacji z jakimś stadem i twardych zasad... kiedyś tacy trafiali do sekt /chrześcijańskich lub hinduistycznych/, ale gdy pojawił się islam w Europie przebił się na czoło na tym "rynku"..."
      Od razu owych ludzi zakwalifikowales, oceniles, wsadziles do szuflady z odpowiednia etykieta: slabi, potrzebujacy identyfikacji ze stadem ( ty tez takowej identyfikacji potrzebujesz- KAZDY z jakims stadkiem trzyma), bojacy sie odpowiedzialnosci etc, etc.... Niekoniecznie. Znam ludzi, ktorzy lubia znac granice, czuja sie bezpieczni, kiedy je widza, to taka wewnetrzna potrzeba. I niech je sobie maja o ile nie narzucaja ich innym. Jeden lubi seks sado macho, drugi soft, a trzeci liubi byc podduszany… i wez powiedz , ktore to normalne podjescie do sprawy?

      "za to w Polsce czasem widuję Indonezyjki z takich długich czymś tam i to oczywiście kwestia gustu, ale dla mnie one są naprawdę sexy :)"
      No wlasnie:) Czy istnieja dla ciebie kobiety nie seksi?

      Usuń
    49. at Asmo...
      zaczęło się właśnie od zwierząt uszkodzonych mechanicznie, potem zaczęto drążyć temat i wylazły gorsze kwiatki...

      @Ania...
      akurat ja nie mam potrzeby "przynależenia" gdzieś... rzecz jasna czasem siłą rzeczy gdzieś przynależę, np. do cyklistów, bo sporo jeżdżę na rowerze, ale cyklistów trudno uznać za jakieś stado... gdy pracuję w firmie ACME /przykładowo/, to przynależę do grona pracowników ACME, ale identyfikacja to już dalsza sprawa, bo jeśli firma jest okay i dobrze się w niej czuję, to zacznę się z nią identyfikować po jakimś czasie, ale jeśli firma jest do dupy, to o identyfikacji mowy nie ma, zaczynam /siłą rzeczy/ przynależeć do grona ludzi, których firma robi w wała i kombinuję, jak z tego wybrnąć, jak się przemęczyć do czasu znalezienia nowego zajęcia... ale jak widzisz, to przynależenie nie wynika z potrzeby przynależenia, tylko taka jest po prostu sytuacja...
      ...
      swoje granice znam bez konieczności konsultowania ich z jakimś stadem... aczkolwiek nie jestem ich pierwotnym autorem, o ich istnieniu dowiedziałem się od kogoś, ale po ich przetworzeniu, modyfikacji w sobie mogę już mówić o swoim autorstwie... aczkolwiek nie mogę zaprzeczyć, że informacje zwrotne od otoczenia pomagają mi w kontrolowaniu tych granic, ale w sumie to ja mam ostatnie słowo w tym, czyje opinie brać pod uwagę, czyje nie...
      i jakoś do tej pory ten system u mnie działa bez zarzutu...
      natomiast jak najbardziej rozumiem ludzi, którzy tak nie potrafią, bo osobowość by im się rozpadła... uważam to za rodzaj słabości, ale nie powód do potępiania... tacy ludzie w wielu sytuacjach też mogą być jak najbardziej okay...
      ...
      ale yooo... toć jest całe mnóstwo kobiet pozbawionych owego "sexy"... to w pewnych sytuacjach może być nawet ich zaletą, np. podczas gry w brydża, bo owo "sexy" nie rozprasza uwagi i można się lepiej skupić na samej grze...

      Usuń
  2. zbiorek zaiste ciekawy, bo szalenie różnorodny: obok zwykłych kłamstw są w nim też urojenia, a te akurat trudno uznać za kłamstwo, skoro ów autor komunikatu wierzy w jego treść... są też stwierdzenia oparte na błędach logicznych, oraz przykłady myślenia życzeniowego... są też pewne przekłamania natury definicyjnej... piszę tak ogólnie, ale tak naprawdę każdą z tych wypowiedzi trzeba by zbadać indywidualnie, każdą z osobna...
    wspólnym mianownikiem jest za to ukryte fałszywe założenie, jakoby ateizm był ideologią, czy doktryną, a sami ateiści tworzyli zbiór homogeniczny...
    ale jest też jedno zdanie, pod którym sam bym się podpisał, choć rzecz jasna po pewnej korekcie, zmianie sformułowania /najpierw zacytuję oryginał/:
    "Ateiści pomimo że deklarują całkowitą niewiarę w byty nadprzyrodzone - przy bliższej rozmowie zawsze mówią o jednym konkretnym bogu - tym którego znają."
    po mojej korekcie brzmi to następująco:
    "Wielu /być może większość/ ateistów jest chrystianocentrycznych"
    i z tego właśnie powodu czasem trudniej się z takim ateistą dogadać, niż z wyznawcą jakiejś religii teistycznej, lub wierzącego w jakąś bozię po swojemu...
    nie uważam chrystianocentryzmu za zaletę, świadczy on o pewnym ograniczeniu umysłowym i braku wiedzy... świadczy też o pewnych sporych brakach w niezależnym myśleniu, pewnej podatności na manipulację... to można rzecz jasna częściowo usprawiedliwić tym, że większość ateistów dorastała i wychowywała się w otoczeniu pełnym jakiegoś religijnego "sosu" /konkretnie: chrześcijańskiego/, więc siłą rzeczy, kompletnie nieświadomie ulegali oni religijnej indoktrynacji i mają częściowo sprane mózgi, choć być może nie tak, jak wyznawcy, a ich umysł jest spaprany owym "sosem"...
    no, ale ateizm to tylko pewna cecha osobnicza, polegająca na braku wiary w istnienie bytów "boskich" /a czasem na wierze w ich nieistnienie/, nic więcej i nie implikuje to innych cech osobniczych, takich jak np. lenistwo umysłowe lub głód wiedzy, albo zdolność lub niezdolność do samodzielnego używania mózgu...
    p.jzns :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do tego jednego, konkretnego cytatu, czyli chrystianocentryzmu. To prawda, ateiści często, a nawet i bardziej, odnoszą się do Boga religii monoteistycznych. To wynika z dwóch aspektów. Żyjemy (ateiści) w środowisku, gdzie te religie są dominujące, i trudno byłoby być zrozumiałym, gdybym odnosił się do jakiegoś bóstwa z afrykańskiego buszu, bo wtedy nawet wierzący poparliby taki ateizm. Po drugie, podobnie byłoby, gdybym z religii monoteistycznych odnosił się krytycznie tylko wobec judaizmu czy islamu. Znów mój ateizm w tym kraju byłby zaletą, a nie wadą. A przecież ateizm odnosi się do w s z y s t k i c h niematerialnych a sprawczych „bytów”. Jeśli ma być rozumiany właściwie, musi się odnosić do bytu, który w danym środowisku ma „najwyższe” znaczenie. Ktoś twierdzi, że ateista utożsamia swój ateizm z jednym, konkretnym bytem, stosuje niczym nieusprawiedliwione uproszczenie.

      Usuń
    2. o Tobie Asmo to my może lepiej nie gadajmy, bo choć nie miałem na myśli Ciebie, tylko zjawisko w ogólności, to u Ciebie ten chrystianocentryzm nieraz widziałem i chyba wspominałem Ci o tym...
      ale zauważ, że choć do chrystianocentryzmu mam krytyczny stosunek, to jednak w dalszej części wypowiedzi wchodzę w rolę adwokata diabła i próbuję ów chrystianocentryzm /a raczej wypowiedzi chrystianocentryczne/ usprawiedliwiać, ba, uważam nawet że w pewnych sytuacjach jest to do przyjęcia...
      chyba każdy w "naszej okolicy" /tak to umownie nazwę/, nawet JA, jest gdzieś tam upaprany wspomnianym chrześcijańskim "sosem", więc swoją krytykę chrystianocentryzmu staram się formułować w wyważony sposób, adekwatnie do danej sytuacji... czy mi to staranie wychodzi, czy nie, to już jest osobna sprawa :)... bo tak naprawdę, to rzecz nie w tym, kto i w jakim stopniu ma umysł uwarunkowany chrystianocentrycznie, tylko rzecz w tym, czy to widzi i coś z tym robi, by ten umysł od tego uwolnić...

      Usuń
    3. Nie zrozum mnie źle. Masz prawo mieć taki a nie inny pogląd na to, co nazywasz chrystianocentryzmem. Nie mam zamiaru zaprzeczać, że „uparłem” się na katolicyzm, ale to nie wynika z tego, że uważam go za najgorszy, ale dlatego, że mnie otacza. Gdybym żył w środowisku protestanckim miałbym zdecydowanie większe „pole do popisu”, bo to w tym nurcie chrześcijaństwa dzieją się jeszcze większe „cuda” i silniej kwitnie kreacjonizm. Gdybym żył w świecie hinduizmu byłoby jaszcze bardziej ciekawie ze względu na niezliczoną ilość bóstw i teorii religijnych. Gdybym żył w świecie islamu, dopiero miałby używanie, ale tam akurat musiałby zejść do najgłębszego podziemia, ze względu na realną utratę życia. Tu się nie boję, tylko co z tego, skoro w Polsce mój antyislamizm zyskałby wręcz poklask. Z prawosławiem nie byłoby inaczej.

      Usuń
    4. at A...
      wyjaśnimy może, że sprofilowanie bloga na krytykę katolicyzmu i okolic to jeszcze nie jest żaden chrystianocentryzm (ani katocentryzm), po prostu takie wybrałeś poletko do obrabiania i tyle... chrystianocentryczne akcenty widziałem jedynie /a może tylko dopatrywałem się ich?/ w niektórych Twoich wypowiedziach, gdy rozmowa rozlewała się szerzej, tak bardziej ogólnie...
      /przykładów rzecz jasna nie podam, bo technicznie mnie to przerasta/...

      Usuń
    5. Nie mogę mieć przecież pretensji o Twój odbiór treści zawartych na tym blogu ;)

      Usuń
  3. Nikt nie jest doskonały,nawet ateiści ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz co- osobiście nie dzielę ludzi na wierzących i ateistów.Dzielę tylko na tych, którzy myślą samodzielnie i logicznie i na tych, którzy myślenie samodzielne sobie odpuścili.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy podział jest dopuszczalny, o ile ma „ręce i nogi”. Ale ów, na ateistów i teistów, jest dość powszechny.
      Równie udanego dnia ;)

      Usuń
  5. I to ma byc krytyka? To jest panegiryk.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trafiłaś w sedno, ale czy mogłaś przypuszczać, że będę pluł na własne odbicie w lustrze? ;)

      Usuń
    2. Badz w koncu ucziwy i wylez z tej postawy satyra. Daj tu cos konkretnego...w koncu chyba obserwujesz chociazby sam siebie i to cale ateistyczne srodowisko.

      Usuń
    3. Następna notka nie będzie satyrą i będzie konkretna do bólu.

      Usuń
    4. Niech zgadne? Znowu cos do bolu z Frondy?

      Usuń
    5. W żadnym razie. Ani jedno słówko z jakiegokolwiek portalu katolickiego. Zgaduj dalej ;)

      Usuń
    6. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń
    7. Gwidoniusz:
      To już musiałem skasować bo:
      - wtrącasz swoje trzy grosze w wątek tworzony przez moich gości (to Ci obiecałem);
      - uciekasz się do obelg. Pisz je sobie w osobnym wątku a nie będę usuwał.

      Usuń
    8. @Ania...
      czy jest w ogóle coś takiego, jak "ateistyczne środowisko"?... próbuję to sobie zwizualizować, że jest jakaś grupa ludzi, mających jakieś tam relacje ze sobą, którzy są ateistami, ale co dalej?... tak się żebrali, sobie usiedli, siedzą i taka "ateistość" ma miejsce... czy to już jest "ateistyczne środowisko", czy jeszcze coś musi być, coś się zadziać, by tak ich nazwać?...
      podejrzewam, że to metafora taka, ale nie wiem czego... możesz mi coś podpowiedzieć?...

      Usuń
    9. @ Pkanalia

      A czemu nie mialoby istniec cos takiego jak ateistyczne srodowisko? Skoro Asmo posluzyl sie kilka razy na swym blogu okresleniem "ateistyczna duchowosc", to idac tym topem -domyslam sie, ze istnieje jakas grupa ludzi o podobnych osobniczych cechach, ktora chce sobie o tym czasami zagadac. Wizualizuj sobie co chcesz, np.: to, ze siedza w zazen, albo na krzeslach, ale gdzies , przez komunikatory netowe czasami ( chyba) o tym gadaja, skoro juz takie okreslenie ( duchowosc ateistyczna) gdzies tam sie ukulo, nie sadzisz? Ponoc sa na dany temat wydawane ksiazki.
      Jak widac nawet ateisci bez sfery duchowosci( nie polizesz, nie dotkniesz, jak to sprawdzic(?) ) nie potrafia:)) Co mnie niestety bardzo cieszy:))
      A takich srodowisk , opartych na duchowosciach wszelakich, jest kupa. W samych kosciolach nie przeliczysz. Ludzie, ktorzy preferuja franciszkanizm- podejscie sw. Franciszka do zycia i wiecznosci, ignacjanizm, augustianizm i … cale klasztory pod danym patronatem i w opaciu o dana duchowosc funkcjonuja. Sa to chyba jakies spolecznosci , czy nie? Inna baja to ludzie dolaczajacy do danych duchowosci koscielnych, ktorzy tworza swoje swieckie grupy.:)) Ja tak to pojmuje.

      Usuń
    10. Jeżeli chodzi o książkę to sprawdziłam

      "Duchowość ateistyczna. Wprowadzenie do duchowości bez Boga"-André Comte-Sponville

      Usuń
    11. Jakby nie bylo Greta. Duch, duchowosc to nie materia… nie zbadasz, ale okazuje sie , ze ja masz. Z Bogiem czy bez Boga... czlowiek zmierza do pogadania o tym z kims , kto go w danej kwestii zrozumie. Nie sadzisz, ze ateista rowniez chetnie na temat swojej duchowosci pogawedzilby z Kims mu bliskim w pojmowaniu sprawy? A skoro istnieje potrzeba, to moga tworzyc sie w danej dziedzinie spolecznosci, ktore maja cos wspolnego i jest to im bliskie.

      Usuń
    12. Uważam,że bardziej rozwijające są rozmowy z kimś
      z kim się nie zgadzamy lub lekko różnimy ;)

      Usuń
    13. Greto:

      Tę książkę przeczytałem. Wiele wyjaśnia.

      Usuń
    14. Muszę sobie w takim razie kupić

      Usuń
    15. Aniu:

      Duch (z dużej litery), duch, dusza – to jednak nie to samo, co duchowość. Pierwsze trzy mają charakter osobowy i właściwie odnoszą się do czegoś, co ewidentnie można zakwestionować, jeśli traktujemy je jako odrębny byt. Dla mnie to raczej świadomość istnienia. Natomiast duchowość to możliwość przeżywania pewnych zjawisk (muzyka, piękno przyrody, krajobrazu, malarstwa, słowa) w tejże świadomości.

      Wiesz, jakoś nie wyobrażam sobie rozległej dysputy w gronie ludzi, którzy mają te same poglądy, i to nie koniecznie w kwestii ateizmu.

      Usuń
    16. Greta:

      Polecam. Niewielka, najwyżej na dwa dni ;)

      Usuń
    17. Aniu:

      Tak jeszcze do komentarza wyżej. Ateiści nie tworzą grup wzajemnej adoracji czy wsparcia duchowego. Nie zbierają się też na wspólne modły ;)

      Usuń
    18. Asmo

      niewielka,ale na Allegro najtańsza za 63,99 ;)

      Usuń
    19. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń
    20. ??? Czarna Owca za 26,18 zł. Gdzieś tyle płaciłem. Szukaj w księgarniach wysyłkowych. Nie znajdziesz wyślę Ci pocztą.

      Usuń
    21. Gwidoniusz:

      Nie bronię Ci wstawiać komentarzy, byle były w osobnym wątku. Może znajdzie się ktoś, kto go rozwinie. Masz pełne pole do popisu.

      Usuń
    22. @ Asmo...
      Wierzacy nie tworza tez grup wzajemnej adoracji, bo w ich ujeciu byloby to balwochwalstwo.
      A jak ty to pomujesz to nie moja brocha.
      Lubie pogadac z ludzmi mylacymi podobnie, bo wyobraz sobie zdarza sie, ze nie zgadzam sie i z nimi w pewnych kwestiach. Lubie rozmawiac z kims kto czai o co chodzi bez koniecznosci wyjasniania od podstaw. W takiej rozmowie , pomimo nie zgadzania sie , jest pewna lekkosc.
      Wsparcie duchowe? Ciekawe Asmo... musisz ta swoja duchowosc czyms karmic , bo zezre. Musi byc pozywka...fajna pogawedka z ludzmi siedzacymi w temacie, czytanie lektur na dany temat...

      A powiedz mi jeszcze jaka jest roznica. Duchowosc to mozliwosc przezywania pewnych zjawisk ( piekna muzyki, ksiazki, filmu, malarstwa…) czyzby nie bylo tak, ze ma to kazdy? Dlaczego wiec ateisci pisza o swojej duchowosci w danym zakresie? Czyli gdybysmy obejrzeli wspolnie jakis fajny film to moja duchowsc przeszkadzalaby we wlasciwym przezyciu, czy tez odebraniu tego widowiska? Kazde z nas mialoby poprzez swoja duchowosc inny odbior pewnych rzeczy np.: koncertu Wagnera, albo filmu "Gladiator"? Ja mysle, ze wszyscy sa w jakis sposob zdolni do przezywania pewnych artystycznych zjawisk bez wzgledu na swa duchowosc, i swiadomosc istnienia.
      Ja juz chyba wiem do czego przypijasz:)) Pozbyles sie ciezaru krzyza i uwazasz , ze radosniej zyjesz a przez to jestes taki swiadomy i taki duchowy jak stad do Warszawy:))
      Jezeli tak, to cie rozczaruje. Absolutnie nie z tego powodu tak masz:))

      Usuń
    23. @Ania...
      spoko, luz, chciałem tylko poznać Twoje zdanie, bo sam też mam jakąś intuicję na temat "środowisko ateistyczne" i porównać jedno z drugim... no, i mam jakąś tam jasność w temacie...
      ale nagle wyskakujesz mi z frazą "ateistyczna duchowość"... tu pojawia się pytanie, co to znaczy "duchowość" tak w ogóle, nie do Ciebie jedynie, ale tak ogólnie...
      co do "duchowości" to w lato miałem taką akcję, że podczas pewnej dyskusji na pewnym forum blogowym zapytany o duchowość odpowiedziałem: "pies mi się zrzygał na podłogę"... bo akurat w tym momencie się zrzygał, siedziałem wtedy przy kompie u kumpeli, która mi powierzyła chałupę na weekend pod kątem opieki nad psiakiem... "trzy funty lnu", "suche gówno na patyku" /klasyka zen/ i zupełnie spontanicznie doszło do kompletu "pies mi się zrzygał na podłogę"... w sumie tyle można powiedzieć o duchowości, reszta to jakieś barokowe dodatki, wata słowna...

      Usuń
    24. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń
    25. Aniu:

      Ja Cię jednak zaskoczę: Twoja i moja duchowość wywodzi się z tych samych procesów, jedyna różnica w tym, że mi do tej duchowości nie jest potrzebny żaden Bóg, ani inne bóstwo. No, czasami ładnie ubrane, zgrabne i ponętne...
      Nie wiem jak Ty, ale większość wierzących nie potrafi tej duchowości uznać bez boskiego pierwiastka, mało tego, zarzucają niewierzącym, że ich nie stać na żadną duchowość. Wiem, dużo czytam w tym temacie, nie tylko Frondę i Pch24. Ba, niektórzy mają wręcz alergie na określenie ateistyczna duchowość, choć mają ją, i korzystają z niej nieświadomie niemal na co dzień. To jest dokładnie to, o czym piszesz: każdy tak ma. Pytanie, w czym duchowość bez Boga jest gorsza? Odbiję też piłeczkę: a czym Ty karmisz swoją duchowość?

      Piszesz: „Wierzący nie tworzą też grup wzajemnej adoracji”, to ja zapytam czym są kółka różańcowe, grupy wsparcia, czy grupy charyzmatyczne? Czasami jesteś zbyt egocentryczna, wydaje Ci się, że skoro myślisz racjonalnie, skoro Ty żyjesz rozsądnie, to wszyscy wierzący muszą mieć tak samo. Nic bardziej błędnego.

      Usuń
    26. @ Asmo

      "Czasami jesteś zbyt egocentryczna, wydaje Ci się, że skoro myślisz racjonalnie, skoro Ty żyjesz rozsądnie, to wszyscy wierzący muszą mieć tak samo. Nic bardziej błędnego."

      Nie mysle racjonalnie i nie zyje rozsadnie. Jestem mloda, seksowna, powabna i zyje na spontan (p).

      Usuń
    27. Dlatego napisałem, że tylko czasami

      Usuń
    28. ale ja chce zawsze , nie tylko czasami:)

      Usuń
    29. Od razu nasunęło mi się na myśl sławetne: chcieć a móc ;)))

      Usuń
    30. Czyli widzisz , mozna chciec a nie moc , bo przychodzi Asmo i limity ustala:)

      Usuń
  6. No właśnie ten ciągły Twój Asmo dylemat - "ateiści wierzą" czy ateiści WIEDZĄ
    w to, że nie ma Boga według którego życie zaistniało w sposób całkowicie przypadkowy i rozwija się na drodze ewolucji, która nie ma żadnego celu. Więc- Ateizm jest wiarą w to, że nie ma Boga. Katolicyzm czy chrześcijaństwo jest WIARĄ,że Bóg jest. Wiara w Boga opiera się o wierze bezpośrednich świadków,którzy to opisali.Zaś WIARA ateisty opiera się o teorie naukowe o ewolucji,które są przez różnych naukowców negowane.Nawet przez były ateistów którzy WIERZYLI w to co głosili.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Cię Mirku.

      Cały Twój problem polega na tym, że nie potrafisz wyjść poza ramy religijnego myślenia. Ja nie mam żadnego dylematu, ja mam przekonania, których na razie nic nie podważyło, a co w znacznej mierze zostało udowodnione (ewolucja). O tym będzie tu następna notka. Natomiast Twoja wiara, jak sam napisałeś, opiera się na świadkach – tylko czego? Że Jezus istniał? Z tym to nawet i ja się zgodzę, ale nic nie potwierdza tego, że był Bogiem. Możesz wierzyć, że był Bogiem, bo tym jest wiara, ale wiara nie może Ci dać żadnej pewności, bo przestałaby być wiarą.

      Masz rację, kilku naukowców stało się wierzącymi, ale nie tak jak myślisz. Większość z nich stała się deistami. Ledwie garstka chrześcijanami. Ja ich za to nie potępiam, ale też nie widzę powodu, by uznawać ich decyzji za dowód istnienia Boga. Za to nieśmiało przypomną, że w niebotycznym tempie maleją szeregi prawdziwie wierzących, ale pewnie tym nie będziesz się chwalił? Niemniej nie będę Ci wmawiał, że to zwycięstwo ateizmu, oni odchodzą, bo na wierze (Kościele również) się zawiedli.

      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Zarys Wiary

      To,że kiedyś ktoś coś opisał nie znaczy,że jest faktem autentycznym.

      Jeżeli ktoś za przypuśćmy 200 lat znalazłby trylogię "Władcy Pierścienia" mógłby pomyśleć, że Frodo to postać autentyczna z prehistorii dziejów.

      Czy wierzysz w autentyczność pierwszych ksiąg ST?

      Usuń
    3. guzik prawda... ateista po prostu NIE WIERZY /że bozia jest/ i na tym koniec... aczkolwiek zdarzają się nieliczni, którzy WIERZĄ /że bozi nie ma/, a nawet bywa tak, że skutkiem tej wiary pojawia się w nich takie przekonanie, ale to jest tylko skrajna forma ateizmu...
      ateizm jest jak dziura w desce... w dziurze nie ma nic, jest tylko nieobecność drewna i na tym sprawa się kończy...
      to naprawdę tak trudno pojąć?...
      ...
      za to wiara w taką, czy inną bozię wynika tylko z nieumiejętności wytłumaczenia sobie różnych zjawisk, przekraczających poziom percepcji i pojmowania obserwatora... aby zredukować sobie napięcie spowodowane nieumiejętnością pojęcia czegoś i nieznajomością przyczyny, obserwator tworzy sobie w umyśle pewną postać, osobę, mającą takie, czy inne właściwości /w religiach abrahamicznych jest to "wszechbóg", myślący, samoświadomy absolut/ i to często mu wystarcza, aby coś sobie wytłumaczyć - napięcie znika i obserwator ma spokój...
      ta wiara może być też wynikiem zabiegów wychowawczych, wmawiania młodemu człowiekowi, że jest ograniczony bardziej, niż jest, więc jest zniechęcany do własnych poszukiwań wyjaśnień zjawisk dlań niezrozumiałych... zamiast pobudzą jego rozwój wbija mu się do głowy pewną protezę, całą konstrukcję, która rzekomo wszystko ma mu wyjaśnić... a potem bywa różnie... umysł wybitny wyczuje, że coś jest nie tak i próbuje szukać dalej po swojemu, a umysł mniej wybitny zadowala się ową sztuczną konstrukcją...
      ...
      to oczywiście nie oznacza, że Kosmos /lub jakiś jego fragment/ nie może myśleć i sam się organizować... dowód na możliwość istnienia takiego Kosmosu można zawrzeć w kilku zdaniach... ale to jest tylko dowód na możliwość, a nie na istnienie...
      dlatego też większość ateistów, świadoma swoich ograniczeń poznawczych to równocześnie agnostycy, których postawa to "nie wierzę" lub "nie obchodzi mnie to"...

      Usuń
    4. @PK, teraz to Ty trochę chcesz być za mądry. Wiara w Bozię, nie wynika "tylko" z nieumiejętności wytłumaczenia sobie różnych zjawisk, z prostej przyczyny, że nie wszyscy wierzący mają potrzebę tłumaczenia sobie czegokolwiek, zwłaszcza w czasach współczesnych. Wielu uczonych to ludzie wierzący - a oni nie muszą sobie tłumaczyć niczego Bozią. Wiara wynika z duchowej potrzeby ludzi by w coś wierzyć - a ta jest skutkiem wielu czynników - w tym odczuwaniem pierwiastka transcendentnego - co może być wynikiem różnych doświadczeń.

      Usuń
    5. @Radku...
      powiedzmy, że zbytnio to uprościłem... w końcu naukowiec też może /przykładowo/ odczuwać lęk przed śmiercią i aby sobie z tym poradzić używa jakiejś konstrukcji eschatologicznej, w której ważną rolę odgrywa jakaś istota boska... tak więc ani mi w głowie się spierać, że motywacji może być wiele i sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana, niż ją przedstawiłem...
      co prawda do transcendencji, do jej realizacji żaden byt natury osobowej nie jest konieczny, ale to już jest insza inszość, na której temat nawet nie ma jak rozmawiać, bo transcendencja wykracza poza obszar kontrolowany przez słowa, przez myślenie dyskursywne...

      Usuń
    6. W ogóle upraszczasz, sprowadzając wiarę do strachu, czy to przez nieznanym, czy to przed śmiercią.
      Choć w podobno w okopach nie było ateistów...

      Usuń
  7. Dobry dobry wieczór i dzień.Pozdrawiam,Pozdrawiam.Ateista, który kwestionuje fakt istnienia Boga i samą możliwość zaistnienia cudownych zdarzeń, staje się niewolnikiem doktryny, w którą WIERZY (chyba to jest logiczne jasne).Jest to tez religia innego wymiaru. W ten sposób ogranicza sobie zakres i wolność w poszukiwaniu Prawdy, ponieważ z góry zakłada i w to WIERZY, że nie może istnieć nadprzyrodzona rzeczywistość, która wymyka się empirycznemu doświadczeniu człowieka. Ateiści stają się więc niewolnikami własnej ideologii. Wielu z nich z wielką żarliwością prowadziło i prowadzi nadal krucjatę skierowaną przeciwko wierze w Boga, przeciw religii i ludziom wierzącym. Zniewoleni ideologią ateizmu, pragną uspokoić dręczący ich niepokój sumienia przez radykalne odrzucenie możliwości odkrywania duchowego wymiaru rzeczywistości na drodze poznania, którą proponuje wiara. Dlatego Ateiści z wielką determinacją negują istnienie cudownych faktów, które zaistniały w historii ludzkości (Kościoła), oraz tego wszystkiego, co mogłoby zakwestionować podstawy ich światopoglądu.Więc ateizm jest niczym innym jak właśnie religią, na równi z każdą inną. A nawet więcej – jeszcze bardziej wymagającą. Z jakąż wolnością może stawiać sobie pytania o Tajemnicę ten, kto oparł swoje życie i swoje myśli na »założeniu«, w wierze, że nic tajemniczego nie istnieje? Jak dalece może być wolny wobec faktów niewyjaśnionych ten, kto postępuje (zacytujmy Renana) według zasady, w myśl której »wszystko w historii ludzkiej musi mieć ludzkie wyjaśnienie«”? (Vittorio Messori, Cud, Katowice 2000, s. 41).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przypomniał mi się dyskurs między nami, kiedy mnie przekonywałeś jak dobrze jest być bezwarunkowo poddanym (tu Boga, ale dlaczego akurat chrześcijańskiego?) czyli używając synonimu – być niewolnikiem. Zapominasz o kilku kwestiach. Doktryna to wymysł religii, a niektóre z nich uznano nawet za dogmaty. Ateizm nie ma żadnych doktryn, bo przekonanie o nieistnieniu bytów niematerialnych bierze się z braku dowodów na ich istnienie. Ateizm nie jest też żadną religią, nie tworzy Kościołów ani religijnych rytuałów. Dla mnie nawet świętowanie dnia ateizmu (jest taki) to wymysł tych, co pobłądzili w ateizmie. Wierzącym zdarza się to zdecydowanie częściej, stąd taka mnogość Kościołów i różnych religii.

      Ateizm już z samej nazwy wyklucza wiarę w nieempiryczne pragnienia człowieka, inaczej nie byłby ateizmem, tak jak wiara przestałaby być wiarą, mając dowody istnienia Boga (jakiego?). Jak sama nazwa wskazuje, cudowne fakty stoją w sprzeczności z namacalną i doświadczalną rzeczywistością, tym samym muszą pozostać w sferze niesprawdzalnej cudowności. To, że dziś nie potrafimy wyjaśnić wszystkich otaczających nas zjawisk, jeszcze o niczym nie świadczy, a na pewno nie jest dowodem na istnienie Boga. Kiedyś ludzie wierzyli, że ziemia jest płaska, że piorun to cudowna oznaka gniewu bożego, że ziemia jest pępkiem wszechświata, i co z tych cudowności zostało? Jeszcze niedawno trudno było uwierzyć, że czarna dziura w ogóle istnieje w kosmosie, dziś czytam na katolickim portalu, że może tam odnajdziemy Boga (sic!). A cuda Jezusa? Nie wiadomo dlaczego upija weselników, albo po co chodzi po wodzie? Za to zapewniam Cię, że mnie, jako ateistę nie dręczy z tego powodu (braku wyjaśnień niektórych zjawisk we wszechświecie) żaden wyrzut sumienia. Tu jestem zdecydowanie spokojny. Ludzie odnajdą wyjaśnienia, choć jednocześnie zadadzą sobie nowe zagadki.

      Masz rację, wielu ateistów prowadzi krucjatę przeciwko religiom, szczególnie w tych aspektach, gdy te próbują wymusić na innych zakazy i nakazy sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem. Sam niejako w taki nurt się wpisuję, choć jednocześnie zapewniam Cię, że mam szacunek do wiary i wierzących, o ile nie włażą butami w moje życie. Ja już na drugim blogu pisałem, nie mam nic nawet w stosunku do religii w szkołach i jej finansowania z budżetu państwa. Nie mam nic przeciw, jeśli z tego samego źródła finansuje się konserwację zabytków kultury chrześcijańskiej. Ale jeśli ktoś żąda ode mnie poddania się tej religii przez podpisanie specjalnej deklaracji (była taka radna z ramienia PiS), to ja tym bardziej będę twierdził, że ta religia produkuje również oszołomów, których powinno się zamykać w psychiatrykach.

      Usuń
    2. " istnienie cudownych faktów"
      Jakich?

      Usuń
    3. to nieprawda, że ateista zakłada i uważa, iż "nic tajemniczego nie istnieje"... to chyba jedynie jakiś hiper - zarozumiały ateista, czysto teoretyczny, który uważa, że wie i umie wszystko... zwykle ateista wie, że istnieją byty i powiązania we Wszechświecie, których nie zna, nie pozna, a jeśli doświadczy, to nie pojmie, bo przekracza to jego aparat percepcyjny... jedni się z tym godzą, inni nie, więc próbują ten aparat percepcyjny rozwijać, by poznawać coraz więcej... czasem się to udaje, czasem nie... ale taki, czy inny ateista nie tworzy sobie w głowie fikcyjnych, urojonych bytów, aby skompensować sobie frustrację spowodowaną własnymi ograniczeniami... może oczywiście fantazjować na temat tych bytów i zjawisk, ale mając świadomość, że to tylko fantazja, twór jego lub cudzego umysłu...

      Usuń
    4. at Asmo...
      chyba branie tej debaty na poważnie jest stratą czasu i bezcelowe... nasz zacny dyskutant Z.W. opowiada wciąż o swoim świecie równoległym, gdzie funkcjonują byty, istoty zwane "ateistami" o właściwościach zdefiniowanych "logiką" tego świata, nie mające nic wspólnego z faktycznymi ateistami... czyli próbuje rozmawiać kompletnie nie na temat...
      to dokładnie tak, jak z pacjentem w delirium, który twierdzi, że widzi psa, a którego nikt inny nie widzi... bo psa po prostu nie ma... z drugiej jednak strony, skoro pacjent go widzi, a my założymy, że nie kłamie, to ten pies na swój sposób "jest"... tylko pytanie, co dalej?... skoro pacjent nie fika, nie rozrabia, to nie ma potrzeby zapinania go w pasy...

      Usuń
    5. Ty mi Mirka nie obrażaj. Umówiłem się z nim w realu na piwo ;)
      Mirek bez wątpienia tkwił przez całe lata w doktrynach katolickich i to na pograniczu kreacjonizmu, niech Cię więc nie dziwi Jego nieprzejednana postawa. Ale jako człowiek wydaje się być kimś w znacznym stopniu tolerancyjnym. Mnie to wystarczy, aby nie mieć mu za złe Jego poglądów. Jakby na to nie patrzeć, dziś jestem równie uparty jak on.

      Usuń
    6. nie ma nic obraźliwego w sugestii, że ktoś ma np. zapalenie płuc lub złamany palec, ani cokolwiek innego mu jest... każdy ma prawo gorzej się poczuć i każdemu może się coś pomylić...

      Usuń
  8. Nie wierzy się w 'Kościół"który będzie się odnawiał tylko w Chrystusa którego Kościół głosi. Następnie przyjdzie czas że Kościół będzie od wiernych pękał w szwach. Asmodeusz „ewolucja” ewolucją.Ewolucja jest udowodniona??? Czy opiera się na teorii ??? kto udowodnił, że wszelkie życie powstało z pustki i z niczego??? Najpierw coś musi zaistnieć sensownego i przemyślanego aby się następnie ewaluować. Wszystkie żywe byty że nie wspomnę o DNA są jak zgrany komputer. Dlatego za pewnym księdzem powtórzę czy takie urządzenie jak komputer w którym momencie się stworzył i sam ewaluował? W ogóle czy jest możliwe, że komputer sam by się z niczego stworzył. Nasz znany świat biologia ,przyroda ,kosmos człowiek zwierzęta owady to istny komputer. Tylko aby coś takiego skonstruować trzeba do tego najpierw rozumnej istoty i dopiero wtedy pozwolić się ewaluować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wpadasz w pułapkę kreacjonizmu. Ewolucja się nie projektowała, ewolucja się tworzyła. Już Ci chyba pisałem, dlaczego nie jest możliwe doświadczalne poznanie mechanizmu powstania życia. Na takie doświadczenie trzeba by tysięcy pokoleń. Niemniej istniejące teorie, jak ono powstało, są bardziej wiarygodne niż to, że nic stworzyło coś. Ale skoro o tym komputerze. Wiesz ilu ludzi i o jakiej inteligencji tworzyło prototypy komputerów? Sam twierdzisz, że z niczego nie powstały. A Ty mi sugerujesz, że Bóg w swej doskonałości i mądrości powstał albo skonstruował się sam z niczego. Skoro do skonstruowania skomplikowanych urządzeń trzeba rzeszy inżynierów, jaki inżynier stworzył taki doskonały „komputer” jakim jest Bóg? W dodatku niematerialny „komputer”... Dowód ze złożoności (bo tym jest Twoja argumentacja) został definitywnie obalony i już nie jest podejmowany przez teologów. Czasami jakiś domorosły teistyczny filozof próbuje go przywołać mówiąc, że ewolucja to huragan, który na złomowisku musiałby stworzyć samolot. Tak ewolucja nie działa.

      Nie będę się sprzeczał o to, jaki będzie kiedyś Kościół. Może być, że będzie pękał w szwach, ale sam musi się najpierw „naprawić”. Dziś wydaje się to marzenie w sferze science fiction, ale nadziei nie chcę Ci odbierać, tym bardziej, że nie mam się za proroka.

      Usuń
    2. Rozumna istota nie musi być Bogiem stworzonym na obraz i podobieństwo człowieka.

      Usuń