piątek, 19 lipca 2019

Lato, a mi jest żal katolików


  Nie, nie żal dlatego, że wierzą, w końcu mają do tego prawo. Żal mi, że mają dziwnych pasterzy i moralistów, czasami nawet wśród świeckich, co to się uważają za bardziej świętych od papieża. Trwa w najlepsze letnia kanikuła, a wraz z nią kwitnie na potęgę radosna twórczość tych co bardziej natchnionych. Do takich bez wątpienia należy Michał Wałach, o którym już mi się zdarzało pisać na tym blogu. Właśnie popełnił wyliczankę wakacyjnych grzechów, który jak ognia powinni unikać wierzący. Bo katolikom wolno wszystko, ale... nie wolno grzeszyć. Tak się zastanawiam, ile w takim razie pozostaje z tego „wolno wszystko”? Chyba niewiele... Będzie o tej wyliczance.

- nie wolno wspierać komunistów – tu chodzi o zwiedzanie państw nie tylko stricte komunistycznych (Kuba, KRLD, Chiny), mowa również o socjalistycznych (Szwecja, Norwegia(?)) i demokratycznych (tu bez listy, gdyż jest strasznie długa). Bo katolik-turysta zostawia tam swoje, ciężko zarobione pieniądze, które te diabelskie reżimy wspierają. A Rydzyk prosi i czeka...

- nie wolno wspierać państw islamskich z tych samych powodów, co powyżej. W dodatku tu dochodzi do jeszcze jednego zagrożenia – zwiedzanie meczetów – świątyń szatana. Na domiar wszystkiego obowiązuje tam zakaz picia alkoholu, a wiadomo, katolik-turysta chce się czasami napić zimnego piwa i ma do tego prawo (o tym poniżej).

- nie wolno odwiedzać pogańskich świątyń – to dotyczy krajów Azji, gdzie pełno hinduistycznych i buddyjskich świątyń, gdzie na katolika-turystę czeka szatan. Wystarczy obrócić kołowrotkiem, albo zadzwonić dzwonkiem, a już można się znaleźć w jego sidłach. O takich aspektach jak joga, sztuki wschodniej walki i medytacji nawet nie trzeba wspominać.

- nie wolno kupować okultystycznych pamiątek. Żadne tam słoniki na szczęście, którego później stawia się w domu obok krzyża, a nie daj Boże, obok Biblii, czy figurki Matki Boskiej.  Poganie, głęboko wierzący w swoje kulty, nie obstawiają się machającymi kotami, Śiwami, Wisznami czy Buddami bez powodu, więc katolik-turysta nie powinien zapominać o fatalnym oddziaływaniu takich pamiątek na jego duszę. A lista takich szatańskich pamiątek jest bardzo długa.

- nie wolno odwiedzać uzdrowicieli. Nawet w nagłych przypadkach. To może być pierwszy krok do piekła, gdyż ci rzekomi uzdrowiciele to osoby całkowicie oddane diabłu. Katolik-turysta powinien polegać na skuteczności własnej modlitwy i cnocie cierpliwości znoszenia cierpienia.

- nie należy przesadzać z alkoholem. Przesada prowadzi do zgubnych nałogów, w które wpędza katolika-turystę szatan. Chyba, że szklaneczka wybornego wina lub zimnego piwa w cieniu murów opactw i zakonów, gdzie zakonnicy w nabożnym uniesieniu zajmują się produkcją tych szlachetnych trunków.

- nie wolno się zachowywać jak świnia, ale tu autor nie ma na myśli pijaństwa, a raczej obżarstwo. Te wszak jest dopuszczalne tylko w okresie świąt katolickich i to przy rodzinnym, suto zastawionym stole, a poprzedzone powinno być długim postem.

- nie wolno pod żadnym pozorem ćpać. Szczególnie w tych krajach, gdzie szatańskie zioła są łatwe w zdobyciu. W stan narkotycznego, sorry, nabożnego transu katolik-turysta może się wprowadzić tylko przy pomocy gorliwej modlitwy.

- nie wolno grzeszyć rozpustą, czyli zapomnij raz na zawsze o seks-turystyce. Wszak powiedziane jest, że seks dopuszcza tylko sakramentalne małżeństwo i to tylko w celach prokreacyjnych.

Zabrakło mi w tej wyliczance porady o plażowaniu. Szczególnie w stroju bikini, o toples nawet nie wspomnę. Może z tego wystarczy się tylko wyspowiadać?

  Tak się zastanawiam po tej lekturze, to właściwie gdzie i jak katolik-turysta może bez obaw podróżować w wakacyjny czas? Wbrew pozorom wybór jest duży i zależy tylko od zasobności portfela... na ofiarę i ewentualnie wota. Najbardziej zalecaną formą letniego i aktywnego wypoczynku pozostają pielgrzymki, najlepiej do miejsc, w których objawiła nam się Matka Boska. No, może jeszcze Watykan, choć tu, ze względu na panowanie papieża Franciszka, który niezbyt dobitnie o LGBT, też jest zalecana daleko idąca ostrożność.



PS. W następnej notce o plaży tylko dla katolików



26 komentarzy:

  1. Ale prawdziwy polski katolik ma to wszystko w nosie- spokojnie i bez żalu grzeszy, potem wraca, wyspowiada się, odklepie 30 tysięcy zdrowasiek w ramach pokuty,namówi swą babcię by ze swej emerytury wspomogła cierpiącego niedostatek pewnego ubogiego pana Rydzyka i.......dalej robi to samo.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego dziś coraz częściej normalny katolik powoli staje na cenzurowanym. Dlatego tych normalnych zaczyna mi być żal ;)

      Usuń
  2. 1 zakaz mniej i byłby nowy dekalog. Tylko jakby na odwrót.

    Kto tego pana słucha, że o czytaniu nie wspomnę? Olał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego pana trzeba czytać i słuchać. To ideolog na miarę komisarzy ludowych w komunizmie, czy islamskich imamów. Ich słowa coraz częściej padają na podatny grunt.

      Usuń
  3. Nie do uwierzenia, że takie bzdury może pan Wałach wypisywać i niestety ma liczne grono zwolenników. Głupota rozrasta się w zastraszającym tempie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie pociesza fakt, że ta głupota ma jednak ograniczony zasięg. Również to, że ona działa sama przeciw sobie.

      Usuń
  4. Ja to raczej średni katolik według tych standardów, natomiast chęć zripostowania wszystkich punktów trochę Cię chyba sprowadziła na manowce. No bo co ma niby wynikać z negowania punktów o ćpaniu i seksturystyce? Że to takie fajne, zdrowe i normalne, a kościół się czepia krytykując?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pochwalam ćpania, sam nigdy nie spróbowałem, nawet wąchania kleju. Mnie się ten apel kojarzy z modnymi ostatnio w Kościele charyzmatami, kiedy to młodzież wprowadza się w trans równy temu narkotycznemu. Więc jeśli w kościele można, dlaczego nie w Holandii za sprawą ćpania?

      Co do seks-turystyki mam mieszane uczucia. Pojechałem sobie w młodości na wczasy na Węgry. Ewidentnie w celu poznania jakieś atrakcyjnej turystki. I tak trafiłem... na przyszłą żonę ;)

      Usuń
    2. Wybacz - mnie seksturystyka kojarzy się wyłącznie z prostytucją i żigolactwem, a nie szukaniem żony. Także sprowadzaniem do domu chorób wenerycznych.

      Usuń
    3. Młodzież w Kościele wprowadza się w trans, bliski narkotycznemu? Coś Ci się nie pokićkało? Poza tym KK nie pała entuzjazmem na rozwijające się w jego obrębie związki charyzmatów, a i te słynne spoczynki i zaśnięcia budzą kontrowersje - i jakby nie patrzeć nie są wynikiem przyjmowania żadnych środków odurzających.

      Usuń
    4. Cóż, dla mnie pojęcie seks-turystyki jest daleko szersze ;)
      Jak w takim razie nazwać stan, w którym młodzież śmieje się bez powodu, bez powodu płacze i tarza się po posadzce? To, że Kościół nie pała entuzjazmem, nie dowodzi, że tego nie toleruje. Pentekostalizm ma się wciąż dobrze.

      Usuń
    5. Mów, że o jakichś sekciarzy Ci chodzi, a nie że o kościół - tak samo ich toleruje jak LGBTowców... :)

      Usuń
    6. Mówię o ruchach charyzmatycznych. W całej ich gromadzie są i tacy jak tu:
      https://nowiny24.pl/noc-cudow-w-kosciele-ludzie-mdleja-wpadaja-w-ekstaze/ar/6067189

      Usuń
    7. odmienne stany świadomości bywają różne, różne są techniki ich osiągania, zaliczają się też do nich wszelkie odjazdy umysłu natury religijnej, wiec ten temat jest poza dyskusją...
      natomiast widzę, że owa omawiana instrukcja podtrzymuje popularne kłamstwo, iż "alkohol to nie narkotyk", w które wierzą też niektórzy ludzie etykietkujący się jako "ateiści"...
      wychodzi też na to, że co najmniej nie pochwala ona wizyt w katolickich ośrodkach, gdzie "leczą" z homoseksualizmu i cudoturystyki do centrów pielgrzymkowych, gdzie ponoć leczone są prawdziwe choroby...
      p.jzns :)...

      Usuń
  5. Do Marii:

    Wybacz, że skasowałem również i Twój komentarz przy okazji odkurzania notki ze śmieci. Mam prośbę, abyś nie podejmowała polemiki z G. To próba rozmowy z tępym młotkiem.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurde, ale mi sie "ryj" do smiechu zlozyl:)))
    Wybacz Asmo, ale…
    "Nie pochwalam ćpania, sam nigdy nie spróbowałem, nawet wąchania kleju. "
    Po pierwsze jezeli pijesz piwsko (nie chodzi mi o tony tej substancji, ale latem jedno dziennie….), winko, czasami cos mocniejszego to wlasnie w danym momencie cpasz moj drogi:)) Alkohol to narkotyk wiec, nie ma bata - probowales. Tyle tylko, ze jestesmy tak przyzwyczajeni, czy tez tak niewyedukowani, lub tez wyedukowani w starej nomenklaturze, ze nam sie wydaje iz alkohol to alkohol, a to inne badziewie to wlasnie narkotyk.
    No i jeb … aureola swietosci "nieprobowania" spadla z twojej zacnej glowy.

    Druga sprawa... no nie gadaj :)) Nawet kleju se nigdy nie waciagnales pelna piersia? Az trudno uwierzyc… nigdy niczego butaprenem nie kleiles? W twoich /naszych czasach to byl bardzo popularny srodek klejacy. Nie bylo klejow sekunda, czy minutka… Pamietam ,ze razu ktoregos na zajeciach z zajec technicznych tym klejem jakas zabawke drewniana sobie sklejalismy. A ojciec nie mial niczego innego sluzacego do klejenia jak wlasnie ow butapren:))

    Na Kube tez bym raczej nie poleciala. Wlasnie ze wzgledu owego niewspierania, ale wlasnie... niewspierania czego? Nie chodzi tu o panstwo , o ludzi tam zyjacych, ale o pewnego rodzaju dziwna moralnosc. Ogladalam dokument w tutejszej telewizji . Dokument zrobiony przez Amerykanow. O tym jak te wakacje na Kubie wygladaja. Ludzie zyja w okropnej nedzy. Turysta to zysk, ale… zysk tez dla zwyklych obywateli. Na wieczorne potancowy, dancingi do hoteli probuja wcisnac sie miejscowi ( nie tylko kobiety, ale i faceci). Turysci sa nastawieni na integracje urlopowa. Wiesz jak to jest? Pozna sie fajnego ( fajna) miejscowego, potancza, wypija cos... szczegolnie potancza te rumby, samby … gorace rytmy, a moze tez cos innego przelotnego z tego wyniknie, rzadko- ale bywa- tez cos nieprzelotnego. Ponoc wlaza do tych hoteli policjanci i wylapuja swoich obywateli. takiemu obywatelowi grozi nawet wiezienia za lazenie na tego typu potancowy. Ogolnie chodzi o to, ze narod biedny, i zyjacy w nedzy jakos musi sobie radzic. Taki turysta to czasami nadzieja. A moze sie zakocha i wywiezie kopciuszka do kraju mlekiem i miodem plynacego? Owi komunisci niby nie maja nic przeciwko prawdziwym uczuciom, obywatela jednak nie wypuszcza sie tak latwo z wlasnego kraju. Druga sprawa to dbanie o wizerunkiek panstwa cos w stylu, ze : " U nas jest bieda, ale ludzie porzadni. Zyja na skraju nedzy, ale moralnie nic im zarzucic nie mozna. Jako narod jestesmy nieskalani".
    Dlatego ja nie, ja dziekuje…

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. lajk za pierwszy akapit :)... wiesz Aniu, mnie się już nie chciało pisać oczywistych oczywistości o tym alkoholu, jakby nie było Lato jest, ograniczyłem się tedy w swoim komentarzu do delikatnej aluzji jedynie...
      za to ten klej to bym Asmowi odpuścił, też tak z okazji Lata i niech sobie będzie, że takie nieświadome ćpanie podczas reperacji buta, czy jakiegoś innego majsterkowania to jeszcze nie ćpanie i skłonny jestem uwierzyć, że nasz zacny felietonista nie "żąchał" nigdy z premedytacją...
      p.jzns :)...

      Usuń
    2. Aniu, a nawet i Piotrze:

      Będę się upierał, taka moja natura ;)
      Wyraz „ćpanie” jest pochodną słowa ćpun. Słownik Języka Polskiego wyjaśnia, że ćpun to narkoman, i ani słowa o alkoholiku. Narkomania zaś to: „nałóg stałego zażywania narkotyków” i znów ani słowa o alkoholizmie. Tymczasem w tym samym Słowniku alkoholizm to „nałóg picia alkoholu lub zjawisko społeczne polegające na zwiększaniu się liczby osób uzależnionych od alkoholu”. Oba wyrażenia łączy jedno: i narkomania, i alkoholizm – to nałóg. Jeśli napisałem, że nie pochwalam ćpania, to odniosłem się do narkomani. Alkoholizmu też nie pochwalam, ale ponieważ zdarza mi się czasami, i z rzadka używać tych boskich trunków, to nie napisałbym, że „nigdy nie spróbowałem”.

      Nie, nigdy kleju, nawet butaprenu nie wąchałem. Buty zanosiliśmy do szewca. Natomiast zdarzało nam się korzystać z kleju do drewna, takie granulki, które trzeba było gotować przed użyciem. Też dziwnie pachniał, ale nie przypominam sobie bym miał jakieś halucynacje z jego powodu.

      Ale ja nie mam nic przeciwko wczasom nawet na Kubie. Może bym się zastanawiał nad KRLD, ale moja znajoma była i twierdziła, że byli starannie odizolowana od tubylców, tzn. zwykłych obywateli. Raz tylko widziała ich zza szyb autobusu.

      Usuń
    3. @ Asmo

      Nie podejme takiego wyzwania, aby cokolwiek ci wyjasniac. Z gory wiem, ze to mnie przerosnie. Bedziemy ubijac kogiel mogiel… czyli meczyc jaja.

      Usuń
    4. guzik prawda Asmo, bo jest odwrotnie: to słowo "ćpun" powstało później, jako pochodna od "ćpać" i oznacza człowieka uzależnionego lub takiego, który niekoniecznie jest uzależniony, ale owo ćpanie jest dość istotnym dlań zajęciem życiowym...
      co do reszty, to Ania ma rację: faktycznie nie ma sensu kuć betonu, tracić na to czas... temat zresztą jest nie na jedno zdanie, bo na sporo więcej... dlatego bardzo skrótowo jedynie zbriefuję:
      jednym ze znaczeń słowa "narkotyk" jest potoczne określenie substancji zmieniającej percepcję, świadomość stan umysłu i to w sposób dość znaczny od pewnej ilości, dlatego np. kawy /kofeiny/ i nikotyny tak nikt raczej nie nazwie, bo one zmieniają ten stan bardzo niewiele jedynie... przypadkiem granicznym jest marihuana, która bardziej zmienia niż kawa czy nikotyna, ale nigdy tak, jak właściwe narkotyki, dlatego jedni mówią na nią "narkotyk", inni "semi - narkotyk", a jeszcze niektórzy "używka paranarkotyczna" i każdy ma trochę racji...
      za to alkohol od pewnej zażytej ilości zmienia ten stan umysłu znacznie, ergo jest to narkotyk sensu stricte... co było do okazania i nie masz co się dalej spierać, bo się nie znasz wcale, zaś Ania i ja mamy fachowe, zawodowe pojęcie każde z osobna, nie musimy koalicji zawiązywać do dyskusji z Tobą, nawet w pojedynkę byłoby niesportowo z naszej strony strzelać do jednej bramki...
      howgh...

      Usuń
    5. Na szczęście dla mnie język polski jest dość bogaty i dokładny w stosowaniu pewnych określeń. Ćpać to ćpać, a nie pić. Nikt nie mówi o narkomanie alkoholik, ani o alkoholiku narkoman. Jeśli nie rozumiecie znaczenia tych pojąć, proponuję ironicznie – wróćcie do szkoły podstawowej bo jest ciekawiej. Jedno i drugie określenie odnosi do konkretnego nałogu, czyli oba da się kreślić tym samym jako:
      u z a l e ż n i e n i e.

      Piotrze, cały Twój wywód na czym polega narkomania czy alkoholizm jest psu na budę, bo nikt nie neguje tego jakie skutki wywołuje jeden i drugi nałóg. Cała rzecz w stosowanym nazewnictwie i to nie tylko na potocznej płaszczyźnie, ale również w medycynie.

      Usuń
    6. at Asmo...
      ta dyskusja została już zakończona, teraz już tylko monologujesz, ale po starej znajomości zrobię Ci przysługę i zwrócę uwagę na fakt, że monologujesz nie na temat... bo nie było mowy o alkoholizmie, ani o żadnej innej odmianie narkomanii, nie było też mowy o uzależnieniach, ani o innych skutkach nadużywania takiego, czy innego narkotyku, tego tematu nie poruszaliśmy... mowa tylko i jedynie o tym, że skoro alkohol zmienia stan umysłu /i to niebagatelnie/, to JEST narkotykiem... a skoro tak lubisz powoływać się na jakieś pisane, oficjalne autorytety, podpierać się nimi mając niedobór argumentów, to Światowa Organizacja Zdrowia też tak uważa, poszukaj sobie tu:
      https://pl.wikipedia.org/wiki/Narkotyk
      w ramach tej samej przysługi wzbogacę jeszcze odrobinę Twoją wiedzę, czytaj /ale teraz już uważnie/, może się czegoś dowiesz...
      otóż faktycznie tak jest, że rzadko się używa słowa "narkotyk" w stosunku do alkoholu, podlega on też osobnym regulacjom prawnym, jest to wynik jego upowszechnienia i szerokiej gamy zastosowań, a skutkiem ubocznym tego stanu rzeczy jest, że wiele osób błędnie traktuje ów alkohol jako "coś innego"... pośrednio to też wynika z syndromu zaprzeczania, jako jednego z objawów swoistego "współuzależnienia" społeczeństwa od tegoż narkotyku... ten błąd podtrzymują też media, a także o zgrozo co poniektórzy fachowcy używając określenia "alkohol i narkotyki"...
      ale to wszystko nie zmienia bazowego faktu, że jak już wspomnieliśmy wcześniej, ów alkohol zmienia stan świadomości po użyciu, czasem mniej, czasem bardziej, a to wyczerpuje znamiona tegoż, że jest to narkotyk...
      nic z tym nie zrobisz... możesz sobie uparcie nazywać "gruszką" jakąś wybraną odmianę jabłek, ale po tym zabiegu takie jabłko gruszką się nie stanie, wciąż będzie ono jabłkiem... czyżbyś wierzył w magię?... tego bym się po Tobie nie spodziewał :)...
      na koniec jeszcze dodam, że słowo "narkotyk" nie funkcjonuje w polskim oficjalnym języku fachowym, ani w prawnym, ani w medycznym, jest to określenie jedynie potoczne...
      jedynie w farmacji istnieje, używany jest termin "narcotica" i oznacza on pewną wybraną grupę substancji: opiaty i opioidy... ale na przykład taka kokaina używana w chirurgii oka jest zaliczana do grupy "anaesthetica"...
      ...
      tyle wystarczy, od teraz już wiesz, bo się dowiedziałeś, może nie wszystko, ale przynajmniej tyle, ile Ci trzeba, by nie musieć dalej toczyć jałowych monologów i kompromitować się...
      p.jzns :)...

      Usuń
    7. Znasz bajkę Mickiewicza „Strzyżono, golono”? Ja monologuję, Wy robicie mi wykłady, efekt jest ten sam – baran nie ma wełny (runa) ;)))

      Naprawdę nie rozumiesz, że ja nie zaprzeczam temu, że alkoholizm jest takim samym uzależnieniem jak narkomania? Ja tylko twierdzę, że w języku polskim są dwa pełnoprawne i dość precyzyjne określenia – alkoholizm i narkomania – każde odnoszące się do czegoś innego.

      Usuń
    8. Obalając zarzut o monologowaniu włączam się do dyskusji i potwierdzam tezę Asmodeusza. :) Dokładnie tak jest, że w języku polskim w powszechnym użyciu są dwa pełnoprawne określenia - alkoholizm i narkomania, odnoszące się do czegoś innego, nawet jeśli jest to naukowo niepoprawne i specjalistom się nie podoba. :)
      Może niech fachowcy zejdą trochę na ziemię z wyżyn swojej wiedzy i poprawności definicyjnej - zadziwia mnie, że fachowcy oficjalnie "nie używają" słowa narkotyk (narkomania) na określenie substancji uzależniającej innej niż alkohol, skoro jest to słowo tak właśnie potocznie używane i zrozumiałe dla milionów ludzi.

      Usuń
    9. Dziękuję za wsparcie Mario, choć myślę, że w tym temacie, moi adwersarze mają mnie dość ;)

      Usuń
    10. Zgadzam się Asmodeuszu. :)
      Zapewne bym "nie wspierała", gdyby nie pewne użyte przez T/adwersarzy niezbyt eleganckie, za to pełne wyższości określenia, a to o betonach, a to o kompromitacjach, itp. :(
      Fachowcy, a nie zauważyli, że o inne sprawy się spieracie.
      Pozdrawiam

      Usuń