sobota, 31 sierpnia 2019

Nosorożec wśród jednorożców


  Pozwolę sobie na wyjątkowo alegoryczną notkę. Królestwo Boże na Ziemi lub Królestwo Wolności Proletariackiej to dwa mityczne jednorożce. Tajemnicze, podobno piękne i obiecujące szczęśliwość, która nigdy się nie spełni. W kontrze mamy za to niezgrabnego nosorożca, obiecującego omylność i krótkowzroczność, które na stale są wpisane w nasze jestestwo. Jeśli owo Królestwo Boże to prawicowy konserwatyzm, a Królestwo Wolności to lewicowość, nosorożec – jest liberalizmem.

  Skąd wzięło się owo porównanie liberalizmu do nosorożca? Dwoje młodych ludzi, on intelektualista, ona sfrustrowana mężatka z trójką dzieci, umawiali się na randki przy wybiegu dla nosorożca w londyńskim ZOO. Nosorożec był wtedy taką osobliwością, że nikt na nich nie zwracał uwagi, więc bezpiecznie mogli sobie patrzeć w oczy i mówić, mówić o rzeczach w epoce wiktoriańskiej zakazanych. O równouprawnieniu kobiet, o wolności słowa, nawet tych bluźnierczych, czy o zniesieniu niewolnictwa. W epoce, kiedy wszystkie prawa przysługiwały tylko mężczyznom, i to tylko białym, Mill i Taylor na tych schadzkach spłodzili dwa wiekopomne dzieła: „O wolności” i „Poddaństwo kobiet”, w dużym uproszczeniu – teoretyczne podwaliny liberalizmu.

  Liberalizm de facto oferuje oczyszczalnię ścieków (niestety, czasami ulegającą awarii), gdzie ludzkość ma możliwość oczyścić się z własnych odchodów. Daje też czasami heroiczny kompromis, gdyż większość naszych przekonań i poglądów jest błędna, o czym prawicowy konserwatyzm i lewicowy proletarianizm zdają się kompletnie zapominać. Niestety, dziś liberalizm, podobnie jak ów nosorożec w zasięgu swej populacji, jest w kryzysie. Konserwatyści są na fali wznoszącej, lewica się radykalizuje, a centrum się kurczy. I obrywa z obu stron. Z prawej strony liberalizm obrywa za hedonizm, materializm, zbyt daleko posuniętą tolerancję, oderwanie od rzeczywistości, indywidualizm i za rzekome niszczenie rodzin i innych wspólnot, ogólnie – czyste lewactwo. Z lewej: za burżujstwo, kapitalizm, zbyt daleko posuniętą tolerancję i oderwanie od rzeczywistości, indywidualizm i nawet za sprzyjanie Kościołowi – czysty neoliberalizm. Liberalny nosorożec stał się symbolem zwierzęcia niezgrabnego, brzydkiego i na krótkich nogach. Łatwy do odstrzału, a jego róg stał się viagrą dla konserwatyzmu i lewicy, dzięki czemu mogą dziś mówić, że trzeba polować na jednorożce - idealne wyobrażenie stworzenia, za którymi gonimy, ale nigdy ich nie znajdziemy.


   W tym miejscu trzeba mi coś pozytywnego o nosorożcu. Nie jest ani nudny, ani tym bardziej świadomością na prochach. Nie ma w sobie nic z komuny, ale uwzględnia społeczeństwo obywatelskie z decentralizacją struktur państwowych. Jest bardziej zadymioną i gwarną kawiarnią, niż salą zebrań partyjnych z monologami nagradzanymi owacjami. Mieści w sobie pluralizm, tolerancję, humanizm, samorealizację i autonomię – wszystko w zasięgu ręki, a co we wszystkim jest dobre. Liberał wie, że świat jest zamieszkały przez miernych aktorów, i że utopie kończą się tragedią, czasami farsą. Liberał to sceptyk, który nie wierzy w żadną prawdę objawioną, nawet nie do końca wierzy nauce, bo wie, że zawsze może się w niej coś zmienić. Za to godzi się na kompromis, mimo że czasami jest zgniły i może się obrócić przeciw niemu. Akceptuje omylność, zwłaszcza własną. Wbrew pozorom potrzebuje wspólnoty, ale takiej z wyboru, a nie wynikającej z urodzenia czy przynależności narodowej. Gdy marksista obiecuje zdjąć kajdany wykluczonym, a prawicowiec bronić praw rodziny i wiary przed gender i homopropagandą, liberał optuje za szukaniem kompromisu. Zamiast pragnienia Królestwa Wolności Proletariackiej lub Królestwa Bożego na Ziemi, liberał obiecuje ową oczyszczalnię ścieków od wszelkiego radykalizmu. Wśród zalewu fałszywych proroków obiecujących jedyne i mityczne prawdy jednorożców, liberał powie, że pewności nie ma żadnej. Czas zweryfikuje wszystkie zbawcze idee, wiele już zweryfikował – negatywnie. One wszystkie, podobno tak proste jak budowa cepa, okazały się ideologiami dogmatyzmu i fanatyzmu.
Tylko liberalizm ma przyszłość...



Tekst powstał na podstawie artykułu: http://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,25020831,liberalizm-jest-jak-nosorozec-nieladny-ale-istnieje.html autorstwa Katarzyny Węgrzyk.



wtorek, 27 sierpnia 2019

Każdy ma prawo... do seksu


  Pozwolę sobie, na razie bez podania źródła i przyczyny na cytat: „Nieważne, kim są ludzie, którzy umawiają się na intymną sytuację. (...) Sprawa dotyczy dorosłych ludzi. Każdy z nas ma prawo do życia intymnego. Każdy z nas ma prawo do życia seksualnego”. Czy ma ktoś zastrzeżenia do takiego tekstu? Byłbym zdziwiony. A jednak wszystko się odrobinę komplikuje po wyjaśnieniach.

  Zacznę od tego, że te słowa wypowiedział prof. Roman Kubicki nauczyciel akademicki Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. To samo w sobie jeszcze nie jest komplikacją, gdyby nie chodziło o seks homoseksualny. To już nowa jakość podejścia do homoseksualizmu, skoro Kościół jeszcze toleruje homoseksualizm, ale tylko ten, który nie wkracza w cielesność. Dalej jest ciekawej, gdyż jeden z mężczyzn wspomaga się... narkotykami i prosi swego partnera: „Chodzi mi o klimaty, takie wiesz… białe. Ale potrzebuje pilnie, potrzebuje kółka, rozumiesz o co chodzi? Ale na dziś byś zorganizował, jakbyśmy się spotkali? Dlaczego Ci o tym mówię, bo moja hurtownia wyjechała do Mielna. Pilnie potrzebuję. Dla siebie”. Cóż, dalej trudno nie przyznać profesorowi racji – każdy ma prawo do życia seksualnego, a że zamiast viagry potrzeba mu białegono comment.

  A teraz uwaga! Będzie miazga. Jednym z partnerów owego związku homoseksualnego, tym potrzebującym białego wspomagania, jest... ksiądz kanonik, który prosi partnera: „musisz się ze mną delikatnie obchodzić” (sic!) Teraz wypowiedź profesora ze wstępu jest już z tych bardziej kuriozalnych. W końcu tego księdza kanonika, kapłana uhonorowanego tą godnością za szczególne zasługi dla Kościoła lokalnego, obowiązuje – celibat. Tak mi się przynajmniej zdaje, chyba, że coś się już zmieniło. Może jednak nie, gdyż podobno abp Gądecki usunął kanonika z parafii. Mam nadzieję, że nie po to by go ukryć i przenieść gdzie indziej. Ten ksiądz kanonik-gej tłumaczył się, że to była prowokacja i szantaż, i on sprawę zgłosił już wcześniej na policję, rzecz w tym, że nie bardzo wie na jakim posterunku. To znaczy, żaden posterunek nie przyjął takiego zgłoszenia. Ksiądz kanonik potwierdza natomiast, że głos na nagraniu wideo jest jego.

  Przyznam, że dla mnie to tylko drobna sensacyjka. Uważam, że takie sprawy w polskim Kościele katolickim to niemal codzienność, i właściwie nie ma o co robić rabanu. Gdy się jednak przyjrzeć nagonce tego Kościoła na środowiska LGBT, to ta nagonka wydaje się już czymś więcej niż sensacyjką. To obłuda do kwadratu. To chyba Jezus powiedział: Faryzeuszu ślepy! Oczyść wpierw wnętrze kubka, żeby i zewnętrzna jego strona stała się czysta” [Mt 23, 26].






piątek, 23 sierpnia 2019

Science-fiction po polsku


  Pozwolę sobie popuścić na krótko wodze fantazji. Będzie mały horror, bo jak przypuszczam, wielu z nas lubi horrory. Aby nie przynudzać zbyt długim wstępem, od razu z grubej rury, czyli pewna deklaracja:

  „Wierzę w siebie. Wierzę w tych, którzy ze mną pracują. Wierzę w mojego pracodawcę. Wierzę w moich przyjaciół. Wierzę w moją rodzinę. Wierzę, że Bóg udzieli mi wszystkiego, czego potrzebuję, aby odnieść sukces, jeśli postaram się najlepiej, jak umiem, zasłużyć na to wierną i uczciwą służbą. Wierzę w modlitwę i nigdy nie zamknę oczu do snu, nie pomodliwszy się o boskie przewodnictwo, ażebym był cierpliwy wobec ludzi i nietolerancyjny na tych, którzy nie wierzą tak jak ja. Wierzę, że sukces jest wynikiem inteligentnego wysiłku i nie zależy od szczęścia ani od ostrych praktyk, ani od oszukiwania przyjaciół, bliźnich, ani mojego pracodawcy1. Tę deklarację powinien podpisać każdy pracownik przyjmujący się do firmy. Tak jak w Wyższej Szkole dyr. Rydzyka, potrzebne też będzie zaświadczenie od proboszcza, że chodzisz na Msze św. i do spowiedzi. Inaczej nie ma zmiłuj się, chyba że w sądzie będziesz domagał się swoich praw. Póki co, są jeszcze sądy w Polsce wolne od Ziobry.

  Napiszę szczerze, ździebko się nałykałem strachu przed fanatyzmem religijnym z filmu „Opowieści podręcznej” jak opium, filmu, który w wyolbrzymiony sposób opisuje wynaturzenia państwa wyznaniowego. Na szczęście chyba powoli fabuła zbliża się do happy endu, bo wśród przywódców tego, na szczęście fikcyjnego państwa, pojawiają się coraz wyraźniejsze rysy, zapowiadające krach. W filmie, co niektórzy rozumieją, kim są i do czego prowadzi ich ideologiczny fanatyzm, czego w naszym Ministerstwie Sprawiedliwości nie uświadczysz. U nas jeszcze cel uświęca najbardziej ohydne środki, a te środki błogosławi święty Kościół katolicki. Tylko ja powoli tracę rozeznanie, gdzie w naszym kraju kończy się rzeczywistość, a gdzie zaczyna horror religijnego science-fiction. Tu muszę bowiem wyjaśnić, że ową deklarację ja sobie nie wymyśliłem chorą wyobraźnią. Ona, deklaracja, istnieje naprawdę w jednym z przedsiębiorstw w naszym kraju nad Wisłą, niczym Disneyland i ma służyć motywacji do osiągnięcia sukcesu. Zresztą nawet nazwa podobna – Energylandia – duży park rozrywki w Zatorze (Małopolska). Jeśli tej deklaracji nie podpiszesz, nie zostaniesz przyjęty.

  Ktoś może porównać to do sytuacji w Ikei, ale to porównanie będzie nietrafne. Tak jak różni się pojęcie „wolności od” od „wolności do”, tak żądanie Ikei opiera się na szacunku do wszystkich, a w Energylandii żąda się dyktatu jedynie słusznego światopoglądu. Ogólne rzecz ujmując, ciekawych czasów dożyłem. Tego pewnie sam Herbert George Wells2 by nie wymyślił3.



Przypisy:
1 - dopuściłem się świadomie jednego przekłamania. W oryginale jest słowo „tolerancyjny”. Rzecz w tym, że dla tej ideologii tolerancja jest pojęciem enigmatycznym i odnosi się tylko do tych, którzy tę ideologię podzielają;
2 - Herbert George Wells, autor „Wojny światów”;
3 - pomysł notki na podstawie: http://krakow.wyborcza.pl/krakow/7,44425,25109268,energylandia-pracownicy-podpisuja-zobowiazanie-do-wiary-w-boga.html#S.main_topic-K.C-B.3-L.2.maly