piątek, 20 września 2019

Adam i Ewa i... kot


  Zacznę od dość znamiennego cytatu: „Wydaje mi się, że gdyby wszystkie stworzenia doznały tych łask, co ja, to Dobry Bóg w nikim nie wzbudzałby lęku, kochano by Go do szaleństwa i z miłością, a nie z drżeniem” – to św. Teresa, ta od Dzieciątka Jezus, najmłodsza Doktor Kościoła katolickiego. Właściwie nie ma się do czego doczepić, poza tym, że temu brak logiki. Gdyby bowiem ten Dobry Bóg był rzeczywiście dobry, wszystkich obdarzyłby tymi samymi łaskami, co św. Teresę i nie byłoby problemu. Jak jeden mąż i jedna niewiasta bylibyśmy Boga kochali do szaleństwa i z miłością, oczywiście po katolicku. Jest jednak w tym ukryta pułapka. Taka wszechobecna, szaleńcza miłość wyklucza rozrodczość (święta Teresa, jak i wiele innych świętych, nie miała dzieci). Gdyby Adam i Ewa w Raju nie zgrzeszyli, pewnie żyliby do dziś, ale bezdzietnie. Rodzenie, i to w bólu, Bóg wymyślił dopiero w chwili, gdy wygoniał ich z Raju.


  Ten obraz Hendrika Goltziusa opiszę szczegółowiej nie bez przyczyny. Malarska alegoria alegorii o Raju i grzesznych prarodzicach. Warto mu się przyjrzeć bliżej. Na pierwszy plan wysuwa się erotyzm i fizyczna atrakcyjność, pod którymi kryje się miłosny flirt i uwodzenie. Ewa już nadgryzła jabłko i patrzy gdzieś na zewnątrz, zaczyna dostrzegać (poznawać) istniejące wokół dobro i zło. Adam wciąż gapi się w swoją ukochaną kompletnie zaślepiony jej urodą, więc niczego innego nie dostrzega. Jeszcze jabłka nie ugryzł. Tuż nad głową Ewy uśmiechnięta kobieca paszcza węża, po prawej czarny kozioł z kręconymi rogami gotowy do skoku na białą kozicę, bardziej ciekawą ludzkich igraszek niż zalotami kozła. Nie bardzo wiem, po co ten kot, jedyny, który wydaje się zupełnie niezainteresowany tym, co się dzieje i za chwilę się stanie. A lada moment staną się rzeczy straszne w konsekwencjach dla całej ludzkości. I pomyśleć, że to za sprawą jedynego zakazu, jaki Bóg wprowadził pierwszym ludziom.

  Dla mnie ta historia jest li tylko alegorią, nawet piękną, choć wyssaną z palca. Podobnie jak kiedyś, gdy byłem dzieckiem, fascynowały mnie baśnie Andersena, czy braci Grim. Czy da się z nich wynieść jakieś prawdy, tym bardziej Prawdę pisaną przez duże „P”? Śmiem wątpić. A jednak są tacy, którzy próbują i to całkiem na poważnie z pełnym przekonaniem. Do nich zaliczam Dariusza Piórkowskiego SJ, który pisze tak: „Bóg umieszczając człowieka w ogrodzie w zasadzie nie daje mu żadnych zakazów z wyjątkiem jednego: Z wszystkim drzew możesz jeść według upodobania, oprócz drzewa poznania dobra i zła1. Podobnie jak na tym obrazie i w słowach Piórkowskiego jest pewien ledwie dostrzegalny niuans, a brzmi on: „w zasadzie”. Otóż, ośmielę się twierdzić, że zakaz jedzenia z tego jedynego drzewa jest zakazem wszystkiego. Bóg daje człowiekowi rozum, ale tym zakazem nie pozwala mu z niego korzystać (poznawać). Bóg obdarzył również człowieka erotyzmem i też nie pozwala z niego korzystać, a oba zakazy są symbolicznym, małym jabłuszkiem. Owa erotyczność jest o tyle „zła”, że to przez nią Adam zapomina o zakazie, który teraz jest gotów złamać. Jest jednak gorzej, by nie napisać – dużo gorzej. Bóg zna skutek tego konfliktu jakim jest posiadanie erotyzmu i rozumu. Rzekoma „wolna wola” tylko dopełnia dramatyzm i tragedię tej sceny, uwiecznionej przez Goltziusa.

  Piórkowski brnie dalej, wprowadzając, za Księgą Rodzaju na scenę niecne zamiary szatana, który kłamstwem mami Ewę. Po wręcz ekwilibrystycznych tłumaczeniach dochodzi do wniosku, że kłamstwo szatana jest skuteczne dlatego, iż w Ewie istnieje czysty konsumpcjonizm (ciekawe skąd się wziął?), i sam... się zamotał. Wkłada w usta Boga natrętną reklamę, opartą na wzorcach współczesnej telewizji: „To nie jest zwykły owoc niczym jabłko czy gruszka. Ukrywa się w nim coś więcej, czego gołym okiem nie widać”, a której skutki są zawsze te same – temu nikt się nie oprze i nawet szatan jest całkowicie zbyteczny. Na nic się zdaje tłumaczenie: „Wcześniej autor biblijny pisze: „Na rozkaz Pana Boga wyrosły z gleby wszelkie drzewa miłe z wyglądu i smaczny owoc rodzące” [Rdz 2, 6]. Tutaj na pierwszym planie jest kontemplacja. Najpierw patrzymy, potem jemy. Ewie już się ta kolejność przestawiła”. Nic bardziej mylnego. Na pierwszym miejscu jest jedzenie (skosztowanie), a później kontemplacja... smaku. Od samego patrzenia nikt się nie najadł i nikt nie oceni, czy owoc jest smaczny i pożywny. Trzeba go skonsumować.

  Jest jeszcze nawiązanie do słynnej przypowieści o drzazdze i belce w oku. I też kontrowersyjnie, choć przypowieść wydaje się prosta w odbiorze, więc po co było ją gmatwać? A jednak: „(...) ten, kto nie przyjmuje Ewangelii, patrzy na świat niemal wyłącznie oczami zaburzonymi przez grzech”. Grzech jako belka w oku. To jest już jakaś obsesja. Odniosę się, już sarkastycznie do słów Piórkowskiego, używając obrazu Goltziusa: kto na tym obrazie wygląda bardziej głupio: ciekawa świata Ewa, czy Adam wpatrzony w nią cielęcym wzrokiem, a który jeszcze grzechu nie skosztował? Ciekawa ludzkiego grzechu biała koza, czy otumaniony nią czarny kozioł? A może samotny, obojętny na wszystko kot? Choć nie. Kot wydaje się zbulwersowany tym, że go w tę historię niepotrzebnie wplątano... Tak jak my, zdumieni, że każe się nam w tę alegoryczną historyjkę wierzyć bez zastrzeżeń.



16 komentarzy:

  1. To jabłko wygląda na mocno niedojrzałe. A to listowie w charakterze slipek- rozczulające ale i niezgodne z Biblią, bo wg niej do chwili pierwszego kontaktu płciowego Adaś i Ewunia nie widzieli niczego niewłaściwego w swej nagości i nie ukrywali swych cech płciowych. No nie wiem skąd się tam wziął kot;)
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż tak bardzo nie czepiajmy się szczegółów :D
      Ten powój zasłaniający części intymne pewnie stąd, że oni mieli dużo czasu na siedzenie pod drzewem, i on się tak rozrósł. Tak na zasadzie bardzo luźnych skojarzeń pamiętasz wulgarne określenie: pajęczyna między nogami prostytutki? Innymi słowy, ten powój dowodzi, że prarodziców seks nie interesował. Może to jabłuszko to jakiś afrodyzjak? ;)
      Pozdrawiam pięknie.

      Usuń
  2. Kot...
    Kot pojawił się na obrazie o tej samej tematyce, 100 lat wcześniej. Albrecht Dürer stworzył wówczas miedzioryt z równie obojętnym kotem, który jednak wpatruje się w przemykającą pod nogami Adama mysz. ten kot również sprawia wrażenie, jakby wpatrywał się w mysz, choć znajduje się ona poza obrazem. Grzech jeszcze nie istnieje, za chwilę jednak Adam skosztuje jabłka i kot rzuci się na mysz. Kto jest myszą? Kot tak naprawdę spogląda na widza. Ów teoretycznie powinien potępić tą scenę, albo odwrócić wzrok (nie gapić się jak kozioł) ale widzi w niej nęcący go erotyzm, nagość odwróconej plecami jest też jakby wyraźniejsza i dobitniejsza niż golizna Adama. Kot jest niemym sędzią, przywołującym patrzącego do porządku. Bezskutecznie. :)

    W zasadzie kot był w średniowieczu symbolem zła, który doznał od człowieka wielu krzywd za swą niezależność.

    Zauważ też, że spojrzenie Adama jest takie można rzec poczciwe, ale Ewa, już po pierwszym gryzie patrzy na niego nieco lubieżnie.

    W oddali jest jeszcze jakieś zwierzę, na pewno ma jakieś znaczenie - w tej epoce wszystko było symbolem, poza w jakiej oni siedzą, to, że Ewa siedzi tyłem i że widać jej plecy - choć musiałbym sięgnąć do książek, żeby zinterpretować co to oznacza.

    Natomiast to ciekawe co pisze tan Napiórkowski, bo Golzius też w obrazie położył nacisk na człowieczą rządzę. Jak słusznie zauważyłeś, obraz pływa w erotyzmie, a nie jakimś tragicznym nieszczęściu, które spotkało człowieka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby też ładnie, ale jak zwykle mam „ale”. Za kogokolwiek wziąłbyś tego kota, on też jeszcze nie wie, że nagość jest wstydliwa. A biorąc pod uwagę fakt, że moja kotka Hava, moją nagością też w ogóle się nie przejmuje (a miałaby więcej powodów do oburzenia, bo Apollo to ja już nie jestem), taka interpretacja wydaje się mocno przesadzona.

      Rozbawiło mnie określenie spojrzenia Adama jako „poczciwe” :D W życiu bym na to nie wpadł... Zaś Ewę prędzej posądziłbym, że „jedno oko na Maroko, drugie na Kaukaz”.

      Ja ich o pożądanie nie posądzam, owszem są sobą zauroczeni, ale Anabell zwróciła uwagę na powój, który dowodzi ponad wszelką wątpliwość, że na erotycznym zauroczeniu tu się kończy ;) Nawet podniecenia nie widać...

      Usuń
    2. Jeszcze nie wie i jeszcze patrzy na mysz obojętnie. :) Poza tym ja bym się bał paradować przy kocie tak zupełnie nago, huśtające się przedmioty wyzwalają w nich niebezpieczne instynkty...
      Interpretacja nie jest tak do końca moja, tak odczytuje się symbolikę tych obrazów, te motywy powtarzają się na wielu z nich.

      E tam, nie ma strita ani zeza. :D

      Usuń
    3. Oglądałem ten miedzioryt Dürera. Rzecz w tym, że to jest naturalne zachowanie kota. Bardzo często pozwala myszy oswoić się z jego towarzystwem, a gdy mysz przestaje być czujna, to ją chap. Jest też strasznym sadystą. On myszy nie zbija, on ją zamęcza na śmierć, a dopiero wtedy konsumuje.

      Chyba nie myślisz, ze ja tak, jak Adam paraduję nago po mieszkaniu?! ;) Ale gdy idę do łazienki się wykąpać, umyć albo przebrać, Hava idzie zawsze za mną. Pilnuje, żebym przypadkiem nie skorzystał z jej kuwety, którą mogę najwyżej posprzątać ;)

      Nie, Ewa nie ma strita ani zeza. :D Ona ma w polu widzenia Adama, ale bardziej interesuje ją to, co poza nim. Patrząc na Maroko od strony Atlantyku, widzi Kaukaz...

      Usuń
    4. Niby tak. :) Ale ani Dürerowi, ani Goltziusowi nie zależało po prostu na sportretowaniu kota, tylko wykorzystaniu go jako symbolu.

      No jak Adam, to musiałbyś z tymi krzakami. :D
      Znam ja te futrzaki, jak się wchodzi do łazienki, zawsze pilnie muszą się tam dostać.

      Aha...

      Usuń
    5. Przecież ja też traktuję tego kota jako symbol, może nie tak samo jak oni, tylko, że mnie ich interpretacja nic nie obchodzi ;)

      Z jakimi krzakami? Mógłby mi wystarczyć symboliczny listek figowy, ale po co? ;)
      Bo koty wbrew powszechnej opinii są bardzo towarzyskie :D

      Usuń
    6. Wiem, jak tylko siadam do dyskusji z Tobą, moja kotka ładuje mi się na kolana.

      Usuń
    7. Jutro się przekonasz, jak reaguje moja kotka, gdy z Tobą zbyt długo polemizuję :D

      Usuń
  3. Wiesz Asmodeuszu, gdy czytam Twoje posty na temat Boga, opanowuje mnie pusty śmiech. Dlaczego? Dlatego, że wypowiadasz się na temat tego, czego zupełnie nie rozumiesz. Snujesz jakieś dziwne wywody, które są jedynie Twoimi subiektywnymi przemyśleniami. Piszesz "Gdyby bowiem ten Dobry Bóg był rzeczywiście dobry, wszystkich obdarzyłby tymi samymi łaskami, co św. Teresę i nie byłoby problemu". Nic bardziej mylnego...Dlaczego Bóg, którego Ty nie znasz i nie uznajesz miałby Ciebie obdarzać łaskami? Z automatu??? To tak nie działa! On obdarza łaskami wszystkich, którzy Go znają. Niewiara nie produkuje błogosławieństwa. Jeśli złorzeczysz Kowalskiemu czy też uznajesz go za nieistniejącego, to nie spodziewaj się, że któregoś pięknego dnia przybiegnie on do Ciebie z jakimś oczekiwanym przez Ciebie prezentem...
    Co do drzewa poznania dobra i zła - Bóg ostrzegł Adama, powiedział mu nawet jakie będą konsekwencje jego czynu. Pomyśl, gdybyś usłyszał, że jeśli spróbujesz owocu z drzewa, na pewno umrzesz, co byś zrobił? Instynkt samozachowawczy kazałby Ci spierdzielać jak najdalej od tego drzewa. Jednak mimo wszystko miałbyś wolny wybór.
    Bóg nie stworzył niewolników, stworzył ludzi obdarzonych wolną wolą. Nie jesteśmy bezwolnymi marionetkami w Jego rękach. Jeśli produkujemy problemy w swoim życiu, robimy to na własne życzenie i ponosimy konsekwencje swoich wyborów. Czego tu nie rozumiesz Asmodeuszu?
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z lekkim przymrużeniem oka ;)

      Najpierw od drugiego wątku, hipotetycznie, bo przecież Raj, Adam i Ewa i drzew, to tylko wymysł bajkopisarzy, w dodatku mocno starożytnych. Gdybym to ja był tym Adamem, to co? Przyjrzyjmy mi się bliżej. Jestem nieśmiertelny. Jedynymi moimi zajęciami są: kopanie rowów nawadniających, jedzenie owoców (diabeł jeden wie ile już wieków), podziwianie Ewy i konieczność chwalenia Pana przy każdej nadarzającej się okazji. Może ja bym w takim rytmie wytrzymał wiek, może dwa i trzy, ale w piątym to i bez Ewy i Szatana nażarłbym się tych zakazanych jabłek aż do bólu i niestrawności, bo takiej monotonni, to żaden twardziel nie wytrzyma. Mózg ciekawy świata, hormony buzują bo się nie starzeję, a to żyj jak mnich na samych owocach. Może przykład nieadekwatny, ale w Auschwitz i jemu podobnych obozach ludzie sami rzucali się na druty z powodu nieodmienności swojego losu...

      Jeśli się śmiejesz z powodu moich tekstów to dobrze, jeśli pusto, to znaczy, że niczego nie rozumiesz. W dodatku Twoje wywody nawet nie są subiektywne, powielasz tylko to, czym Cię ktoś nakarmił i otumanił, i to jest straszne. Znów Ci przypomnę że przez cztery dziesięciolecia byłem wierzącym gorliwie, miałem nawet do Boga „drobny interes”, nawet nie dla siebie. I wyobraź sobie, że ściana. Ja bym Go chętnie wtedy poznał, ale On się ze mną bawił w ciuciubabkę. Wmawiano mi, że jest dobry i sprawiedliwy, że mnie kocha ponad wszystko i co? Ano właśnie ta ściana, w dodatku przezroczysta jak krystalicznie czyste powietrze, i zimna jak lód, od której najwyżej odbija się echo…
      Jeśli mi ktoś wmówi, że zna Boga, to ja jestem przekonany, że kłamie, bo przecież Boga nie da się poznać, co potwierdzi każdy kto mówi, że Go zna. Taki mich-masz. Wiem, wiem, powiesz mi, że Jezus wszedł miedzy ludzi, ale czy to był naprawdę Bóg? A nawet gdyby, to przecież zamaskowany, jak każdy aktor na scenie, gra tylko swoją rolę (napisaną przez Boga Ojca). Jest gorzej, bo przecież Ty nawet Jego cielesności nie znasz, o osobowości nie wspomnę. Opierasz wszystko raz, na opisach osób postronnych, dwa na swojej, i tylko osobistej projekcji. Gdybym Ci Go kazał szczegółowiej opisać, będzie to tylko Twoje mniemanie, gorzej – nawet nie Twoje, a tylko tym, czym Cię karmiono, a co łykasz bez żadnej osobistej refleksji.

      Pozostaje pytanie, które z nas ma rację? Ale ja Ci nie odpowiem, bo musiałbym użyć argumentów, po których poczułabyś się urażona.

      Usuń
    2. Ale taka konkluzja, że "nie ma Boga bo go o coś prosiłem i mnie olał" to faktycznie trochę śmieszna jest.

      Usuń
    3. Pytanie: gdzie Ty taką konkluzję widzisz? Odpisuję Olimpii na zarzut, że ja niczego nie rozumiem, wiec odpowiadam, jak to wyszło z tą próbą zrozumienie. Nie piszę, że z tego powodu przestałem wierzyć w Boga, piszę, że Boga w żaden sposób nie da się pojąć, co paradoksalnie wcale nie jest moim odkrywczym stwierdzeniem.

      Usuń
    4. "Znów Ci przypomnę że przez cztery dziesięciolecia byłem wierzącym gorliwie, miałem nawet do Boga „drobny interes”, nawet nie dla siebie. I wyobraź sobie, że ściana." - Czy nie ta ściana była powodem ateizmu? Przecież, gdybyś poczuł się zbiegiem przypadku wysłuchany, wierzyłbyś pewnie do dziś. Taki kosmiczny paradoksik.

      Usuń
    5. Tylko w tym cytacie nie jest określone, kiedy ja z tą ścianą się zderzyłem. A zderzyłem się przed ukończeniem trzydziestego roku życia. Jeszcze sobie tłumaczyłem, że malutki jestem, że Bóg ma wiele więcej ważniejszych problemów niż moje, i gdyby nie inne sprawy, wciąż pewnie tkwiłbym w tej instytucji, zwanej Kościołem. Może nie na tej zasadzie, co Olimpia, może jako letni katolik, ale zawsze toć wierzący. Nie Radku, przejścia na ateizm nie da się spłycić do jednego incydentu.

      Usuń