sobota, 12 października 2019

Jak się ks. Wojciech wkurzył


  No i w końcu ktoś wygarnął wiernym świeckim. Z grubej rury w sam środeczek wierzących tak po katolicku. Po prostu nie mogłem wyjść z podziwu, dlatego postanowiłem się podzielić pretensjami1 ks. Wojciecha Węgrzyniaka, który wprawdzie rozumie dlaczego ludzie wkurzają się na kler, ale wykazał jednoznacznie, że wina leży po stronie owieczek. Będzie w punkcikach, aby było czytelnie i jasno.

- przychodzą chrzcić dzieci, przyrzekają, że będą wychowywać po katolicku, a później nie gonią dzieci do kościoła;
- potrafią zrobić z I Komunii Świętej wesele, a rok później pozwalają dziecku nie chodzić na lekcje religii;
- proszą o zaświadczenie na chrzestnego i kłamią, że są praktykującymi katolikami;
- mają czas na setki zajęć, ale dla Boga mają go dużo mniej niż na fejs;
- robią ze ślubu wręczanie Oskarów, a po roku kombinują jak załatwić kościelny rozwód;
- sami nie donoszą na pedofilów, a mają pretensje do biskupów, że nie donosili;
- żal im złotówki na tacę, a mają pretensje, że ksiądz za mało płaci robotnikom;
- choćby ksiądz rozdał wszystkie pieniądze (? – znak zapytania mój) i tak będą gadać jaki to on bogaty;
- choćby tysiąc księży harowało jak wół dla cudzych dzieci, i tak wszystkich winią za grzechy jednego. Tak na marginesie
jakoś z tego harowania nic nie wynika;

  Wprawdzie ks. Wojciech tłumaczy, że on te nerwy na wiernych ma tylko dla siebie (sic! – bo nie rozumiem dlaczego w taki razie o nich pisze), ale dodaje, że będzie dalej walczył ze złym duchem... Cóż, księże dobrodzieju, chciałoby się rzec: jak sobie te owieczki wychowałeś, takie je masz. Inna sprawa, że ostatnią rzeczą jest skarżyć się na te swoje owieczki, nie dając recepty, jak temu zapobiec. Niemniej ja się w znacznej mierze z księdzem zgodzę, ba! wymieniłbym jeszcze kilka innych przywar wierzących świeckich:
- chodzą do spowiedzi wciąż z tymi samymi grzechami;
- mówią o miłości do Boga, ale (innych) ludzi nienawidzą;
- zarzucają innym grzeszne życie, a sami żyją w pysze (sławetna belka we własnym oko);
- czczą Boga, Jezusa Chrystusa i Maryję, a jednocześnie gloryfikują diabła i zabobony;
- nie szanują innych, ale i siebie nawzajem;
- wierzą w cuda, relikwie, objawienia-majaki, ale gardzą nauką;
- itd., itp.

  Mam dwie refleksje. Pierwsza dotyczy postawy tych wiernych, którzy się wiarą szczycą, ale się do niej nie stosują. To był ostateczny powód mojego odejścia od Kościoła i wiary, gdyż tacy przeważali w moim otoczeniu. Przeważają do dziś. Ściślej wiara nie czyni lepszym. Druga, dotyczy pewnej symptomatycznej tendencji. Kościół coraz bardziej dzieli się na dwie grupy wzajemnie się oskarżające. Tu przychodzą mi na myśl słowa pewnego duchownego, który wyszedł do grupy protestujących w milczeniu pod hasłem „Odzyskajmy nasz Kościół” z takimi słowami: „Islam chcecie wpuszczać? Gejów do kościoła zapraszać? Kościół to jest hierarchia. To są biskupi, księża i kardynałowie”2. Czyżby wierni świeccy nie byli Kościołem? Dwa różne widzenia Kościoła. Coś mi się zdaje, że to będzie narastać i się pogłębiać. Ale może to i dobrze, i nie dlatego, żeby się Kościół doszczętnie rozsypał...






13 komentarzy:

  1. To z tą wiarą, a raczej z jej praktykowaniem, mamy tak samo. Inaczej jest z przekonaniami. Tych mi nikt nie odbierze, chyba że sama się ich wyrzeknę, ale nie sądzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale tu chyba w ogóle o przekonania nie chodzi, li tylko o praktykę. Przekonania jedno, praktyka niejednokrotnie na przekór.

      Usuń
  2. to im dopiero pocisnął, brawo pan Wojtek! :lol:
    mnie by się bardzo podobał punkt siódmy, ten o niskich płacach dla robotników, ekonometrycznie jak najbardziej logiczny, tylko jest jeden szkopuł, a mianowicie związek hobbystyczny K.Rz-kat. ma przychody nie tylko ze składek członkowskich, ale z dotacji państwowych... gdyby tak nie było, to mój antyklerykalizm bardzo by okulał tracąc jeden z bazowych filarów... a że rozdzielnik łupu jest taki, że wielu takich "panów Wojtków" nie ma z tego żadnej działki, to już nie wina szeregowych hobbystów, tylko głównego zarządu...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pełna zgoda, co do sposobu finansowania Kościoła, i z tym, gdzie ten dobrodziej powinien kierować pretensje, niemniej rzeczywistość jest inna. Z tacy mają być pokrywane podatki, to jest nawet jakoś tak specjalnie liczone od owieczki. To co zostaje, a na pewno w małych parafiach jest to niewiele, może iść na potrzeby tejże parafii. Problem w tym, że nie ksiądz nie powinien kierować pretensji do wiernych z tego tytułu, kiedy dziś trzeba się liczyć z każdym groszem, a nie każdy żyje tylko parafią. Zresztą, większość prac i tak wykonują parafianie za sławetne "Bóg zapłać".

      Usuń
    2. tak w ogóle, nawiasem mówiąc, to nie bardzo rozumiem, czemu niektórzy antyklerykałowie tak czepiają się tacy i chcą ją opodatkować?... idąc tym torem rozumowania, powinni też postulować opodatkowanie składek członkowskich każdego stowarzyszenia... poza tym jest w tym pewna niekonsekwencja, wręcz sprzeczność... jeśli nie chcemy, by związki wyznaniowe, czyli także K.Rz-kat., doiły państwo, ale utrzymywały się z finansowania przez wyznawców /składki lub darowizny/, to dlaczego im to utrudniać?...

      Usuń
    3. Nie myl tacy z jakimiś składkami. Nic nie dasz, nikt z kościoła Cię nie wyprosi. Datek to datek, podatek kościół zaś płaci się za duszyczki (owieczki), a nie za to ile parafia dostaje na tacę.
      Z tym dojeniem państwa, też jest enigmatycznie. Fundusz kościelny jest na funkcjonowanie Kościołów, nie tylko Rzym-kat. wychodząc z założenia, że to forma podatku, należnego Kościołom. Właściwie pozostaje tylko krytykować dodatkowe fundusze, jak np. dla Rydzyka.

      Usuń
    4. system składek od wyznawców, członków danego związku wyznaniowego /czy jakiegoś innego/ nie musi być na zasadzie pogłownej... tu jednak wkraczamy w niejasny rejon, co jest składką członkowską, a co darowizną?... niejasna też jest granica pomiędzy darowizną, a opłatą za usługę (religijną), z tytułu której jakiś podatek kościoły chyba powinny płacić?...
      kościoły, bo tą niejasność wykorzystuje nie tylko K.Rz-kat...
      co do FK, to teoretycznie każdy kościół otrzymuje proporcjonalnie do liczby członków...
      ale...
      małe kościoły mają duże problemy z wyrwaniem czegokolwiek, a sumy są śmieszne, nie przekraczają kosztów starań o te sumy, więc często nawet się nie starają o to...
      to jest jednak małe miki, draństwo polega na tym, że K-Rz.kat. drastycznie zawyża liczbę członków i zweryfikować tego raczej nie sposób, takie są teraz realia, ale te realia prawnie można zmienić...
      co do innych dotacji i przywilejów to już temat rzeka /także pieniędzy/, jest co krytykować...

      Usuń
    5. Niestety, na razie my o tym nie decydujemy jak są finansowane Kościoły. Sprawiedliwym wydaje się opodatkowanie wiernych deklarujących przynależność do danego Kościoła, ale czy to zapobiegnie datkom ze Skarbu Państwa na kościół rydzykowy?
      Cóż, problemem małych Kościołów jest ich małość, ale to chyba nie moje zmartwienie? ;)

      Owo zawyżanie ilości wyznawców to obosieczna broń. Wprawdzie Kościół katolicki ma argument w postaci powszechności, ale tym samym musi płacić więcej podatku (choć niewysokiego) za ilość owieczek w danej parafii. Im więcej owieczek, wyliczanych statystycznie (nie znam kryteriów), tym większy podatek.

      Usuń
    6. moje zmartwienie też to nie jest, ale mam jakaś dziwną sympatię do tych małych kościołów, jednakże pod warunkiem, że nie staną się zbyt duże, bo grozi wtedy podobny syf do tego, co jest...
      co to jest ta cała "powszechność"?... że się nazwali kiedyś "powszechnym" to nie zmienia faktu, że realna ilość członków wynosi ok. 40%, sami to kiedyś policzyli (by ISKK), tylko potem wyniki badań jakimś tajemniczym, cudownym sposobem zniknęły z neta... głupi byłem wtedy, że nie zrobiłem zrzutu skrinu, nie zasejwowałem tego pliku html, mój fault... i teraz nie mam twardego dowodu, gdy całe mnóstwo gamoni plecie koszałki - opałki na temat "katolickiego" kraju...

      Usuń
    7. Powszechność jest liczona na podstawie chrztów. Też wciąż należę do tej powszechności. Siły wiary nie da się zmierzyć, natomiast obecność w obrzędach jest mierzona tylko w jedną niedzielę roku, co w żaden sposób nie przekłada się na prawdziwą liczbę praktykujących. To taki sondaż, któremu daleko wiarygodnością do tych wyborczych, gdyż sporo katolików chodzi do kościoła raz na jakiś czas (od dwa razy w miesiącu do raz na rok). Więc się przejmuj tym, że nie masz już tych danych. ;)))

      Usuń
    8. i na tym polega to zawyżanie ilości członków... natomiast wspomniane badanie ISKK był nadzwyczaj uczciwe, aż dziw... polegało na odpytaniu dość dużej próbki statystycznej na temat deklarowanej religii... punkty były takie; "katolik utożsamiający się ze swoim kościołem /czyli K.rz-kat./", "chrześcijanin innej denominacji", "chrześcijanin wierzący po swojemu". "wyznawca religii niechrzecijanskiej", "nie wyznający żadnej religii /tzw. ateista/" i "nie wiadomo, trudno powiedzieć"... wyniki były tak niewygodne dla K.rz-kat., że po dość szybko zniknęły ze strony ISKK...

      Usuń
  3. Tacy niestety zawsze przeważają,dewoci..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, to raczej nie są dewoci, to raczej zwykła "książka życzeń i zażaleń" ;)

      Usuń