niedziela, 20 października 2019

Zmienili mi Deon!


  Z okazji którejś tam rocznicy zmieniono szatę graficzną portalu katolickiego Deon.pl, do którego często zaglądałem, gdyż można tam było znaleźć ciekawe materiały, daleko różne od tych prezentowanych na portalu Fronda. Spokojne, wyważone i poważne, czasami kontrowersyjne. I po tej zmianie wszystko szlag trafił... Nie, nie ma w nim niezdrowej sensacji, po prostu nie ma nic. Ckliwe historyjki o pobożności, cuda o modlitwach, które mają uzdrowić z różnych syndromów i depresji, czasami jakiś artykulik o abp. Rysiu czy św. Janie Pawle II. Wszystko mdłe i bezpłciowe, tak jakbym zaglądał do szkółki katechetycznej dla przedszkolaków, a najwyżej dla uczniów pierwszych klas szkoły podstawowej, przygotowujących się do I Komunii świętej.

  Wczoraj natknąłem się na filmik1 o statule Matki Boskiej na Filipinach, we wnętrzu której, a jakże, będzie kaplica JP II, a której budowa zostanie zakończona w 2021 roku. Największa statua Maryi na świecie, tak jak największy na świecie jest pomnik Jezusa w Świebodzinie. I równie szkaradna. Ale ok, nie mnie oceniać, są gusta i guściki, i z tym się nie dyskutuje. Tuż obok tego artykułu jest inny, rozważania o różańcu w kontekście Zwiastowana Maryi Panny. I tak mnie naszło, że nie mogę się oprzeć pokusie (szatańskiej), by jeszcze raz naskrobać coś o kulcie maryjnym. Bowiem im dłużej żyję, a żyję już długo, tym mniej go pojmuję. Może to taka cofka intelektualna jak u tych, co to słuchają tylko Radia Maryi, ale w drugą stronę?

  Otóż, tak między Bogiem a prawdą, jeśli prześledzić historię tego kultu, a da się stosunkowo łatwo, można go odnieść do tworzenia się wiary w Boga, o którym to procesie z kolei nie wiemy nic. A co de facto wiemy o Maryi? Też nic, przynajmniej na podstawie ewangelii. Jest tylko jedna dłuższa wzmianka o Zwiastowaniu, której nic i nikt nie może potwierdzić, bo nawet jej autor, o innych nie wspominając, nie był świadkiem tej sceny. Nie był też świadkiem sam Jezus, więc i On nie mógł jej potwierdzić jako człowiek, i nomen omen, nigdzie nie potwierdza. Można by rzec, właściwie Maryją, swoją matką się nie interesuje. Pamiętacie słynny napis dla nowo wybranego prezydenta Dudy w Szczecinie: „Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś”? To fragment ewangelii św. Łukasza [11, 27], słowa kobiety zwracającej się do Jezusa. Ten odparł jej przytomnie: „Owszem, ale przecież błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je” [11, 28]. W ten sposób jasno i dobitnie wskazał miejsce dla swojej ziemskiej Matki – jest błogosławiona, jak każdy kto słucha słowa Bożego. Nie ma w Niej nic więcej. Dopiero św. Jan, ten od Apokalipsy, maluje jej alegoryczny obraz jako zwyciężczyni szatana, dodajmy: w czasach ostatecznych, i to na podstawie rzekomych wizji. Tak na marginesie, sam mógłbym ten dzień opisać, bez komicznych straszydeł...

  Dziś Maryja swoją boskością dorównuje swemu Synowi. Jak to się stało, łatwo prześledzić w Pismach Świętych, choć już nie natchnionych, którymi teologowie zarzucili świat, w epoce, gdy zastanawiano się ile aniołów (a może diabłów?) zmieści się w główce szpilki. Matka Boża potrafi teraz czynić cuda (za życia ich nie czyniła), potrafi się niektórym objawiać i wskazywać kierunek jedynie prawdziwej wierze katolickiej. Przy okazji mówi Jezusowi, co dla Niego dobre, jak to matka, choć dopiero w niebiesiach. Wystarczyło ledwie dwa tysiące lat na taki awans. Bóg Jahwe miał tych tysiącleci zdecydowanie więcej, by z lokalnego bóstwa stać się najpotężniejszym Bogiem we wszechświecie. Tak wielkim, że to Jemu przypisuje się stworzenie świata i ludzi. Śledząc ów awans Maryi, łatwo zrozumieć, jak to się stało. W końcu ludzie w podejściu do istot niematerialnych, do dziś niewiele się różnią od tamtych czasów. Nawet tak realny dotąd portal, jak mój ulubiony Deon.pl, ledwie po dziesięciu latach działalności stał się bardziej święty, niż to ustawa przewiduje.





10 komentarzy:

  1. No cóż, widać dotarła i tam DOBRA ZMIANA! W czasach współczesnych wystąpił wśród ludzi jeden przypadek partogenezy wywołany jednak lekami podawanymi pacjentce, a w naturze występuje u pszczół, ale nikt ich tej okazji nie czcił- ani owej kobiety ani nie czci pszczół. Pominę już może milczeniem fakt, że w czasach przedchrześcijańskich występowały również matki-dziewice, a ich synowie również ginęli w młodym wieku śmiercią męczeńską. Taka tradycja widać.
    Jakoś nie ciągnie mnie na Filipiny;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się już tej partenogenezy nie chcę czepiać. Skoro dla wiernych jest to cud, niech taki dla nich zostanie, choć przyznaję Ci rację, chrześcijaństwo nie było tu oryginalne.

      To mamy podobnie, ja też się tam nie wybieram ;)))

      Usuń
  2. Nieprawda, że Jezus nie słuchał swojej matki. A na czyją prośbę w Kanie Galilejskiej przemienił wodę w wino i rozmnożył chleb? I była pod krzyżem jako jedna z nielicznych, wiernych do końca. Więc daj jej spokój. Nikomu krzywdy nie czyni, a jeśli daje otuchę, a daje to dzięki jej za to.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś mi tu przekręcasz Szarabajko, mnie ateiście! ;)))

      W Kanie Galilejska Maryja nie prosi, Maryja informuje Jezusa, że nie ma wina, za co spotyka ją dość surowa, by nie napisać oschła, odpowiedź: „Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto?”. W żadnym z dwóch cudów rozmnożenia chleba Maryja nie miała żadnego udziału. Zaś pod krzyżem jest dość enigmatycznie, wręcz „kurtuazyjne”: „Niewiasto, oto syn twój” i... scedowanie na Jana opiekę nad Nią. O ile sam do niej zwraca się „niewiasto”, o tyle dopiero Janowi każe mówić „Matko”, czyli to słowo nie było Mu obce.

      Jej samej się nie czepiam, czepiam się tego, co z Niej zrobiono przez dwa tysiąclecia.

      Usuń
    2. Wiadomo, że dla (dobrego syna sama informacja o braku jest równoznaczna z prośbą o zajęcie się nim :)
      Zwroty grzecznościowe, także względem matek, zmieniały się z wiekami. I o czym to niby świadczy? Jak w/g Ciebie Syn Boży miał rzec: popatrz mamusiu, co mi te Rzymiany zrobiły? No proszę Cię...

      Usuń
    3. Gdyby rzekł: „Matko, to ja Twój syn” nic by Mu na boskości nie ubyło, a tej „niewiaście” oddałby należną jej cześć, jako matce.

      Moje relacje z matką były różne, najczęściej złe, ale nigdy bym się nie odważył, nawet mi przez myśl nie przyszło, aby nazwać ją inaczej jak matką. Miałaś inaczej?
      Zawsze mówiłem, że bogowie powinni się uczyć od ludzi... ;)

      Usuń
    4. A może zwracał się do swojej matki w tym momencie, jako Kobiety właśnie?

      Z matka miałam dobre relacje, ale od kiedy urodziłam pierwszego syna mówiłam do niej babciu :)

      Usuń
    5. Niewiele jest wzmianek o Maryi w Ewangeliach, a we wszystkich zwraca się do niej „niewiasto”.

      Kiedy Jezus nie dał szans Maryi zostać babcią ;)))

      Usuń
  3. Widać jak wiele rzeczy schodzi na psy. W Sieci wiele jest już stron, gdzie treść stała się papką, niestrawną właściwie. Nie mówiąc już o nawałnicy reklam w formie pop-upów, banerów, szarf, wstążek, bloczków i co jeszcze można wymyślić.

    Wydaje mi się, że Bóg wraz z Jezusem i Maryją siedzą sobie gdzieś tam w chmurach i dziwią się ogromnie swoją popularnością w niektórych kręgach. Osobiście wolę większą intymność w ewentualnych kontaktach z takimi Istotami, a nie jarmark.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sobie nic nie wyobrażam na ich temat. To znaczy, nic mi się nie wydaje ;)

      Odwzajemniam pozdrowienia ;)

      Usuń