wtorek, 5 listopada 2019

Chwalipięta


  A tak, znów się będę chwalił tym, że na przedstawieniu operowym byłem. Tym razem „Moc przeznaczenia” Giuseppe Verdiego. Dla odmiany nie pod krawatem, a pod muchą, trochę jakby dostojniej, bo też ten spektakl jest zdecydowanie bardziej poważny i tragiczny. Trup ścieli się gęsto, począwszy od pierwszego aktu, choć zaczyna się nietypową uwerturą, połączoną z solowym, pięknym układem baletowym w wykonaniu Aleksandry Piotrowskiej-Zaręby. A to był dopiero przedsmak muzycznej uczty.

  Bo też arie, duety i pieśni chóralne muszą głęboko utkwić w duszy melomana (chyba już dostałem bzika na punkcie opery), po prostu nie da się inaczej, skoro to sam mistrz Verdi. Aż żal, że muzyki nie da się opisać. Określenia: wspaniała, cudowna, przejmująca, czy wzruszająca de facto nie mówiąc nic poza wrażeniami. Opisać można jedynie treść, ale będę szczery, tu jest jakby zbyteczna. Gdyby nie program, gdzie jest opis libretta, gdyby nie napisy z polskim tłumaczeniem partii wokalnych i tak wyszedłbym w pełni usatysfakcjonowany. A tak mam lekki zgryz. Głównym wątkiem libretta jest oczywiście miłość, dramatyczna i tragiczna. Niestety, pobocznymi wątkami są: gloryfikacja wojny, ślepej i krwawej zemsty, oraz nadzieja, że Bóg i tak wszystkim bohaterom tragedii, w tym i negatywnym wybaczy, a żaden z tych wątków nie budzi mojego zachwytu. Na szczęście nie żyję w takich czasach, bym musiał się stykać z morderczymi postawami na co dzień. Przy tak pięknej muzyce, nawet to libretto specjalnie nie razi.

  Bezapelacyjnie na czoło wysuwają się arie Anny Wiśniewskiej-Schope (Eleonora), Macieja Komandera (Don Alvaro - tenor), Adama Woźniaka (Don Carlos – takiego barytonu nie da się zapomnieć) oraz mojej faworytki, Anny Boruckiej (w podwójnej roli Curra/Preziosilli). Trudno też nie wspomnieć Aleksandra Teligi (Markiz Calatrawa – bas), zaś orkiestra pod batutą Jakuba Kontza, nomen omen – boska. I na koniec ciekawostka. Nie mogłem tym razem wejść za kulisy, ale poprosiłem panią Annę Borucką o solową fotkę specjalnie dla mnie. Dostałem trzy i jedną z nich prezentuję. Jeden z bukietów róż był ode mnie i znów muszę się pochwalić – jej wyjątkowo do twarzy z tymi kwiatami...

 






25 komentarzy:

  1. Ciekawe, co za tymi kulisami takiego ciekawego? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, ha, ha, takiego pytania bym się nie spodziewał.

      Zwykły, szary człowiek nie ma szans na co dzień, a nawet od święta porozmawiać z aktorem czy aktorką, tak na pełnym luzie. Rzecz jasna są pochwały, są zachwyty, są uściski, fotki, ale też możesz bez skrupułów zapytać o pracę, o plany, a przy większej komitywie poprosić o załatwienie biletu na kolejny spektakl, jeśli już w kasie są wysprzedane. Czasami, jeśli są ku temu sprzyjające okoliczności, zostaje się zaproszonym na kawę lub wino, gdzie z nimi rozmawiasz jak z kumplami, bo wbrew pozorom, poza sceną to normalni ludzie.

      Usuń
    2. Podepnę się pod wątek... My jesteśmy z córka fankami teatru i nic tak nas nie cieszy, jak spotykanie aktorów oko w oko. Nie tylko w foyer, ale także w sklepie, w autobusie, w bibliotece. Marzeniem mojego dziecka było otrzymać na 18 urodziny autografy od naszej ulubionej załogi i dostała, wraz z życzeniami. Z dziećmi jednego z naszych ulubieńców chodziła do szkoły. Na tegoż ja natknęłam się, odbierając ów plakat w teatrze, w porze prób. Wychynął z charakteryzatorni w koszuli z żabotem i w samych majtkach, przywitał się, z zażenowaniem spojrzał po sobie, roześmiał się i wycofał chyłkiem. Przecież to fajne, teatr od bebechów!

      Usuń
    3. Wiesz, pytałam dlatego, że sama korzystałam z kulis ;), z garderoby znaczy, a poza tym moi rodzice, ja pośrednio także, byliśmy mocno zaprzyjaźnieni z aktorami miejskiego teatru. Lubiłam z nimi przebywać w ich domu, ale nie w garderobie. To tak, jakby się spotykać ze znajomym mechanikiem samochodowym w je go warsztacie pracy.

      Usuń
    4. Warsztat też może być ciekawy, jeśli kogoś interesuje. Ba! - są nawet tacy, którzy chodzą po górach i twierdzą, że sprawia im to przyjemność! Dlatego i kulisy mogą mieć urok...

      Usuń
    5. Szarabajko:

      Aż zapytam, wpraszasz się do domu każdego mechanika samochodowego, czy też zapraszasz go do siebie? ;) Nawet jeśli, to na pewno nie za pierwszym, czy nawet trzecim razem, od czegoś trzeba zacząć. Mnie wystarczyło, że po wizycie za kulisami zostałem zaproszony do kawiarni na wino, choć nie wszyscy aktorzy taką formę znajomości preferują. Tak na marginesie. Byłem niedawno z samochodem do naprawy. Chciałem sobie pooglądać, co oni z moim autem wyrabiają, ale grzecznie, choć stanowczo mnie wyproszono.

      Usuń
    6. Frau Be:

      Też uważam, z spotkanie z artystami oko w oko i na luzie to jest jakieś przeżycie. Poznajesz kogoś jako normalnego człowieka, a nie osobę wcielającą się w inną postać. Nawiasem mówiąc, też proszę o autograf, np. na programie.

      Usuń
    7. Córka dostała plakat teatralny pokryty autografami i życzeniami, co uszczęśliwiło ją niebotycznie. Wisi na ścianie jako najcenniejszy eksponat :)

      Usuń
    8. Nie, nie wpraszam się do mechanika, bo nie prowadzę samochodu; wiesz czemu.

      A tak w ogóle, to wszystko pachnie mi snobizmem (teraz możesz mnie znienawidzić za szczerość). Czy będę kimś lepszym/szczęśliwszym niż jestem, jeśli będę przystawać z ludźmi wybitnymi i to niejako to przystawanie wymuszając? Moje ego ma się i bez tego dobrze (przeważnie :) ) A jeśli nawet cierpi, to ogrzewanie się w blasku sławy innych mu nie pomaga.

      "Chwalipięta" w końcu nie było przypadkowym tytułem? ;)

      Usuń
    9. Szarabajko:

      Oczywiście, że tytuł notki nie był przypadkowy. Nawet ten snobizm mnie w tym przypadku nie razi ;))) Coś jest na rzeczy. Ale nie to, że ja czuję się przez to lepszy, ile środowisko moich znajomych jest jakby na wyższym poziomie. Na wsi ten poziom kształtowały dwie nauczycielki i bibliotekarka. Nie, nie mam pretensji o to, że reszta do żadnych elit nie należała, w końcu stanowili ważny element polskiego krajobrazu. Ale weź tu porozmawiaj o sprawach wyższej rangi, skoro ta wyższość ograniczała się do wiary w Boga. W pesymistycznym wariancie ją można było osiągnąć tylko w knajpie przy piwie z utrwalaczem ;)

      Usuń
    10. Anabell:

      Zbieram zaproszenia z autografami. Mam dla nich specjalną półkę ;)

      Usuń
  2. No właśnie, najciekawsze jest zawsze to czego nie widać. Była nawet na ten temat świetna sztuka teatralna, wszyscy widzowie pokładali się ze śmiechu. Ja znam tylko tancerzy baletu od strony kulis- harówka,pot i łzy, a na scenie ...fruwają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No bez przesady ;) Fajnie jest ich zobaczyć poza sceną, ale jednak po to chodzi się do przybytków sztuki, aby podziwiać talent artystów.

      Usuń
    2. Tańczyłam. Raz nawet w Teatrze Wielkim :) Wiem, o czym piszesz.

      Usuń
    3. Też się pochwalę. Występowałem na deskach Teatru im. Wyspiańskiego w Katowicach. Ale nie pytaj o szczegóły ;)))

      Usuń
    4. Podobnie mój wujek ,który był górnikiem.Raz w roku w Barburkę występował z kolegami na deskach tego teatru.Po spektaklu nie pamiętał jak się znalazł w domu.Niech żyje nam górniczy stan!szacun.

      Usuń
  3. Takimi wspaniałymi przeżyciami czasami trzeba się pochwalić .Trochę zazdroszczę tych wyjść :) też bym tak chciała .Świętoszkowi miasto służy ? ... Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wieś też mi służyła, choć inaczej ;) Mieszczuchem jestem od urodzenia, zrobiłem sobie dwudziestoletni urlop od wielkomiejskiego tłoku...
      Nie przedstawiłaś się, piszesz zdawkowo (nie mam nic przeciw), ale owo: „też bym tak chciała” odbieram enigmatycznie. Z jakichś przyczyn nie możesz, czy też nie masz okazji?
      Równie serdecznie odwzajemniam pozdrowienia. ;)

      Usuń
  4. Śpij spokojnie Świętoszku :) zdradzić teatr na rzecz opery ... nie jest grzechem :)Odpowiadam na pytanie:) Może mogę ...ale okazji brak .Dobrej nocy życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wierzę w to, że okazja sama przyjdzie. O nią trzeba zabiegać. Ponieważ już tuż przed południem – miłego dnia życzę ;)

      Usuń
  5. Tak przy okazji ,może kilka słów na temat filmu "Miłość i miłosierdzie".Czy to nie te klimaty?
    Mam również pewne doświadczenia związane z teatrem-byłem strażakiem .Obecnie jestem bileterem-wpuszczam na widownię takich ludzi,po których nigdy bym się nie spodziewał ,że mają coś wspólnego z jakąkolwiek kulturą .Jak miło jest poczytać o wspaniałych karierach z dawnej epoki.serdeczności dla artystów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo źle trafiłeś z tym filmem ;))) Nie moje klimaty... Podobno sukces w Stanach, tylko ja mam wrażenie, że to jest sukces wykreowany przez naszą propagandę. Drugie miejsce jednego weekendu?! Śmiem twierdzić, że większość chciała zobaczyć tę schizofreniczkę, bo to zawsze buzi sensację. Natomiast nie słyszałem o żadnej pozytywnej recenzji spoza środowisk katolickich.

      Usuń
  6. Wrażenia,to też istotny czynnik w badaniu ludzkich zachowań.W tym przypadku chodzi o widownię filmową-większość chodzi dla sensacji(Kler itp.)W Stanach większość to protestanci wrogo nastawieni do katolików,a tu raptem taki film?Zostaje "Joker",mimo wszystko to wizja socjalistyczna, a nr łan na liście ,czy to propaganda kreująca psychola idąc tą drogą.
    Pozytyw to zysk i tylko zysk!Rozumiem ,że nie ten klimat to również film "Nieplanowane"?To ogranicza wymianę wrażeń,za dużo sobie obiecywałem od artysty scenicznego,ale tytuł "Chwalipięta " i te komentarze ludzi sztuki potraktowałem jako wyrazy skromności artysty z odcieniem wyrafinowanego sarkazmu.
    Co do pisania libretta -może tu jest szansa zaistnienia na rynku operetkowym?Ostatnio za pisanie librett wziął się Twardoch.dobranoc.

    OdpowiedzUsuń
  7. z tym "chwaleniem się" to jest zabawna sprawa... jeśli ktoś mówi o sobie, że się chwali, to przeważnie wie, co mówi... ale jeśli ktoś mówi o kimś innym, że ów ktoś inny się chwali, to przeważnie nie wie, co mówi...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
  8. zrozumiałym jest ,że chwalipięta mówiąc ,że się chwali to( nie) zawsze wie czy się pochwalić zdoła czymkolwiek wśród ludzi bywałych i utalentowanych.Na ten przykład, żadna znana mi baletnica(byłem częstym bywalcem baletów)nigdy nie pochwaliła się ,że tańczyła na piętach ... .No bo, że ktoś tańczy na palicach nożnych wśród baletników,to czym tu się chwalić?

    OdpowiedzUsuń