sobota, 16 listopada 2019

Wziął i umarł


  Nie potrafię inaczej określić tego zdarzenia jakim była śmierć abp Juliusza Paetza – po prostu wziął i umarł. Pewnie jeszcze na koniec swoim wrogom zagrał na nosie, ale na to świadków nie ma. Jeden z moich hajterów był ciekaw, czy coś napiszę. Ja życzeń takich komentujących nie spełniam, ale z tą śmiercią wyszło dość ciekawie, i prawdę powiedziawszy, może się okazać jeszcze ciekawiej.

  Właściwie jego życiorysu w związku ze skandalem seksualnym, nie trzeba przybliżać. Jest dość znaną postacią w Polsce. Zwrócę uwagę na dwa aspekty w jego życiu. Pierwszy, to oskarżenia o współpracę z SB, którym stanowczo zaprzeczał. I choć są dowody na spotkania z oficerami wywiadu, nie ośmielę się jednoznacznie ich oceniać. Tak jak nikogo, kto się w archiwach UB znalazł. Nie wierzę tej skompromitowanej organizacji zarówno, co do metod, jak i prawdziwości tworzonego materiału, mającego skompromitować przyszłych decydentów. Drugi, to ów skandal seksualny. Teoretycznie abp Paetz też jest tu niejako „czysty”, przecież pedofilem nie był. Jeśli zaś klerycy (a to nie bezbronne dzieci) dali się mu molestować, to ich problem. Praktycznie trudno jednak to zachowanie uznać nawet za obojętne, ze względu na zajmowane stanowiska i ideologię, którą reprezentował, a ta jest przecież zdecydowanie przeciw związkom i zachowaniom homoseksualnym. Jeszcze trudniejszym jest do zrozumienia ów pęd do życia liturgicznego mimo zakazu Watykanu, który wielokrotnie naruszył.

  Teraz polski Kościół ma zagwozdkę. Jak informuje Archidiecezja Poznańska: „Miejsce pochówku, jak również forma pogrzebu, zgodne z normami Kodeksu Prawa Kanonicznego (kan. 1178, kan. 1242), zostały ustalone w wyniku konsultacji ze Stolicą Apostolską i Nuncjaturą Apostolską w Polsce oraz Rodziną Zmarłego”. Owe kanony, 1178 i 1224 dają bowiem możliwość pochowania abp Paetza w archikatedrze poznańskiej. I tu się trzeba zastanowić, czy to przypadkiem nie jest profanacja owej katedry, większa niż gdyby pojawiły się na niej obrzydliwe napisy sprayem? Napisy można usunąć, czy będzie można usunąć trumnę arcybiskupa? Dla wandali nienawidzących Kościoła (nie mylić z antyklerykałami) będzie to doskonały argument. Skoro bowiem w ten sposób profanuje się kościoły, że daje się miejsce pochówku dla wątpliwie moralnych indywiduów, jaki problem z obsmarowywaniem samych murów? Na razie trudno przesądzać sprawę, być może ci hierarchowie przyjdą po rozum do głowy.

  Na koniec już nieco w bardziej luźnym tonie. Gdy sprawdzałem różne portale katolickie w kontekście tej śmierci, znalazłem wiele tego rodzaju modlitw: „Wieczny odpoczynek racz mu dać, Panie, a światłość wiekuista niechaj mu świeci. Niech odpoczywa w pokoju. Amen”. I ogarnia mnie najwyższe zdumienie. Homoseksualizm urósł do rangi najcięższego grzechu, wręcz do szatańskiej ideologii, tymczasem autorzy tych artykułów nie mają skrupułów życzyć mu wiekuistej światłości i wiecznego odpoczynku w pokoju. Czyżby owa orientacja seksualna w wykonaniu kościelnego hierarchy, uchodziła już, nomen omen za cnotę? Bo to, że przestał molestować kleryków nie wynikało z jego wewnętrznej potrzeby, a z powodu skandalu jaki wywołał, nałożonej na niego kary, a na koniec odosobnienia w klasztorze prowadzonym przez..., Zgromadzenie Sióstr Służebniczek (bez podtekstów).



19 komentarzy:

  1. Nic dodać, nic ująć. I jak się modlić w takiej katedrze, obok grobu sprawcy molestowań seksualnych kleryków i księży? Mam wrażenie, że od wielu już lat, kościół w Polsce odpalił program samo-eutanazji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przemawia do mnie ta samo-eutanazja ;)))
      Teraz mnie naszło, w związku z pytaniem o to, jak się modlić. Paradoksalnie, katedra teraz będzie może pękać w szwach. Osoby LGBT mają już swojego patrona. Dziś jeszcze nie święty, ale kto wie...

      Usuń
  2. Do anonimowego hajtera:

    Teraz żałuję, że skasowałem Twój komentarz. Właściwie mógłbym się podzielić zyskiem za notkę, musisz tylko podać imię i nazwisko oraz numer konta. Tu na blogu ;))) Ale ostrzegam, możesz się zdziwić..., choć na pewno nie doniosę na Ciebie do prokuratury ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. a kto to jest, znaczy był ten cały Paetz?...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz jest nieboszczykiem ;)
      Juliusz Paetz – polski duchowny rzymskokatolicki, doktor nauk teologicznych, biskup diecezjalny łomżyński w latach 1983–1996, arcybiskup metropolita poznański w latach 1996–2002, od 2002 arcybiskup senior archidiecezji poznańskiej - to wystarczy? :D

      Usuń
    2. aha... czyli chyba dość ważna postać dla wyznawców jednej z religij funkcjonujących w tym kraju?... okay, wystarczy...

      Usuń
  4. Sam homoseksualizm nie jest grzechem, grzechem są podejmowane czyny seksualne, jak każde zresztą czyny seksualne pozamałżeńskie, dodajmy poza sakramentalne. :)
    Grzech ma to do siebie, że może zostać odpuszczony, a grzesznik odzyskać łaskę Bożą i zostać zbawionym.
    Jeśli abp Paetz się nawrócił, odpokutował za swoje winy, nie ma chyba przeszkód formalnych, żeby spoczął tam, gdzie inni duchowni podobni mu rangą.
    Niektórzy (Terlikowski, ks. Isakowicz-Zalewski) jednak twierdzą, że nigdy nie przeprosił swoich ofiar, trudno więc mówić o zadośćuczynieniu jako jednym z nieodzownych warunków sakramentu pokuty.
    Osobiście mi się to specjalnie nie podoba, a sam abp nic już zrobić w tej sprawie nie może. Jak każdy z prochu powstał i w proch się obrócić musi, czy to w archikatedrze czy szybciej w ziemi.
    Trochę skromności ze strony rodziny i władz duchownych by nie zaszkodziło, żeby pochować go jak zwykłego człowieka.
    Cóż, emocje jak to emocje, kiedyś miną, ludzie zapomną, tylko gdzieś w annałach może będzie jakaś wzmianka o tych grzesznych zdarzeniach z udziałem abp. A może i nie ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się z Tobą zgodzę, co do natury homoseksualizmu jako grzechu, oczywiście tylko na płaszczyźnie wiary chrześcijańskiej. Mocno byś się jednak zdziwiła, znając opinie ortodoksów, którzy promują leczenie z wszelkich objaw homoseksualizmu.

      Prawdą jest też natura grzechu w ogóle, który może być odpuszczony, jeśli wykona się jakieś czary-mary (sorry za określenie, ale taka jest prawda). Abp Paetz nie musiał się nawracać, cały czas głęboko wierzył, skoro miał takie parcie na liturgię. Ja myślę, że on tego grzechu w ogóle nie rozumiał. Sam sobie winy odpuścił, w czym pomogli mu inni hierarchowie. Za mniejsze „przestępstwa” coraz częściej wydala się ze stanu kapłaństwa. Tu przyznaję rację ks. Isakowicz-Zalewskiemu, w Kościele istnieje lobby homoseksualne, choć ja określenia lobby nie lubię.

      Może masz rację, emocje miną, ale wydaje mi się, że skandale żyją znacznie dłużej.

      Usuń
    2. "Ja myślę, że on tego grzechu w ogóle nie rozumiał." No to jeśli przyjąć taką opcję, to on może w ogóle nie grzeszył tym molestowaniem kleryków. ;)
      Bo grzech to jest świadome przekroczenie woli Bożej, ba, także w prawie cywilnym świadomość (rozumienie swojego postępowania) jest podstawą uznania kogoś winnym lub niewinnym, nawet w najcięższych przestępstwach.
      Klerycy to już dorośli mężczyźni, a więc i jakiejś świadomości czy obrony własnej po nich się spodziewać chyba można by było.

      Tak w ogóle to mam w stosunku do zjawiska molestowania pełnosprawnych osób dorosłych jakieś trochę mieszane odczucia. Po latach nagle wybucha jakiś skandal jak ostatnio z tymi aktorkami z krakowskiej Bagateli. Ale kiedy to się dzieje, to się jakoś zdecydowanie nie bronią tylko biernie temu molestowaniu poddają. Co zapewne utwierdza molestującego w przekonaniu, że ofiary to akceptują i wszyscy się dobrze bawią.
      Co więcej, takie bierne poddawanie się molestowaniu może powodować, że molestujący się nie zatrzyma w swoim postępowaniu tylko na tej jednej ofierze, ale będzie "wyciągał rękę" po następne.

      Usuń
  5. Molestowanie osób sobie podległych, także dorosłych, jest przestępstwem, nie tylko wobec kobiet ;)
    Co do pochówku, to Wawel wydaje mi się najodpowiedniejszy. Nikt tam nic na murach smarować nie będzie - jest dobrze chroniony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgoda, to też przestępstwo w rozumieniu prawa. Trochę śmieszne. Taki jeden przełożony (z prawej do lewej nogawki) próbował mnie w młodości molestować, dobrze na zdrowie to mu nie wyszło, a i odwagi zgłosić pobicia mu zabrakło. Ciekawe jak by zareagował arcybiskup, gdyby od kleryka po pysku dostał? Gdyby chciał się mścić, cały Poznań i Polska by się dowiedziały. Dużo wcześniej.

      Wawel powiadasz? ;))) Chciałem jeszcze raz odwiedzić, ale mnie Kaczyński odstrasza. Z Paetzem to już w ogóle nie wspomnę.

      Usuń
  6. Szczerze? Niewiele mnie to wszystko obchodzi. Ludzie mają to czego sami chcą. Tolerują takich, a nie innych "duszpasterzy" - widocznie im się to podoba. Ci, którym się takie zachowania i postępowanie kościoła nie podoba, już dawno są poza jego obrębem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze? Bardzo płytka jest taka wiara, która zasadza się tylko na ocenie zachowania Kościoła w stosunku do nielicznych grzesznych kapłanów. Nie dla kapłanów należy się lub nie do jakiegoś kościoła.

      Usuń
    2. A ja gdzieś napisałam,że jestem wierząca? Kościół twierdzi, że Bóg jest wszędzie, nie tylko w kościele, więc logika podpowiada, że modlić się można wszędzie, niekoniecznie w placówkach tej instytucji.

      Usuń
    3. Ja się nie odnosiłam do Pani wiary czy niewiary w Boga ani praktyk w tym zakresie. Polemizowałam z ostatnim zdaniem kom. z 09:05. I podtrzymuję swoje ostatnie z 11:28. :)

      Usuń
    4. Anabell, ten stosunek do kleru to wielowekowa tradycja, gdzie ksiądz był faktycznie czasami jedynym autorytetem w parafii. I Maria ma dużo racji, trzeba rozróżnić wiarę w księdza, a wiarę w Boga. Niestety nie jest to pełna racja, nie wszyscy wierni chcą widzieć tę różnicę, stąd jest tak jak widać na załączonym obrazku, czy postępująca sekularyzacja – ludzie nie tyle porzucają wiarę, co instytucjonalny Kościół z jego obrzędowością.

      Usuń
    5. Mario, niby masz rację, ale niestety jest tak, że to ani nie nieliczni grzeszni kapłani, ani sama wiara opiera się na tylko na jej prawdach. Istnieje silny nurt w samym Kościele, który kadzie nacisk na fakt, że ewangelizacja powinna się opierać również na dawaniu „świadectwa” swoją postawą, choć niekoniecznie takim, jak opisałem dwie notki wstecz. Jak bowiem wierzyć w te prawdy, skoro ci na świeczniku postępują odwrotnie do tego, co głoszą?

      Usuń
    6. To, że ci na świeczniku postępują nie tak jak uczą innych, to nie nowość. Przecież nawet sam Jezus do tego nawiązywał mówiąc ludziom - czyńcie co wam nakazują, ale uczynków ich nie naśladujcie.
      Abp. Paetza nie pochowali jednak w katedrze tylko na cmentarzu jak zwykłego śmiertelnika. Mamy jakąś satysfakcję ??? :)

      Usuń
    7. Ba! Ilu z wiernych zna wszystkie nauki Jezusa?

      Tak, czytałem. Myślę, że to otrzeźwienie na liczne protesty publicystów. Czy to jakaś satysfakcje? Jeśli o mnie chodzi, nie mam zadania. Na mnie ludzkie prochy (zwłoki) w ogóle nie robią wrażenia, po za tym, że nie mam do nich żadnego sentymentu. Natomiast w kwestii samej symboliki, pewnie ją odczuwam, inaczej bym nie pisał. Ocena jakieś postaci zawsze nosi znamiona subiektywności, ale w przypadku abp Paetza trudno o pozytywy.

      Usuń