poniedziałek, 9 grudnia 2019

Tonący brzytwy się chwyta


  A ja naiwnie myślałem, że mnie już nic nie zdziwi na tym świecie. Naprawdę tak myślałem. Ale zanim przejdę do sedna podzielę się weekendowymi przeżyciami. W sobotę wypad do krakowskiej Opery na spektakl oratorium „Joanna D’Arc na stosie” Artura Honeggera i znów wpadka. Jeśli bym napisał coś pozytywnego na temat tego spektaklu, można by mi zarzucić kłamstwo. Może momentami dało się strawić muzykę i chór, reszta zupełnie nie dla mnie.

  Za Niebiesko-czarnymi (1965): Ale za to niedziela!, choć mnie osobiście ta piosenka odrzucała. Jej tytuł mi tylko pasuje. Piękny Cieszyn i jeszcze piękniejsza Traviata w Teatrze im. Adama Mickiewicza. Tak tylko napomknę, to już trzeci raz w tym roku byłem na tej operze. Mam zaproszenie na czwartą, w styczniu i Bóg mi świadkiem – nie odmówię. Powiecie, że zgłupiałem? Moja przyjaciółka była trzynasty raz i to na pewno nie koniec. Wróćmy do Traviaty. Napiszę tak: jeśli są bogowie, to bez wątpienia w tej operze ucieleśnili się w osobach Marceliny Beucher, Andrzeja Lamperta i Stanisława Kuflyuka. Ja, stary zrzęda i malkontent omal się nie popłakałem ze wzruszenia, w każdym razie przez większą część spektaklu miałem załzawione oczy i to wcale nie z powodu przypadłości wynikających ze starości. Moja dusza wędrowała po niebiańsko-muzycznych wyżynach i nie chciało się stamtąd wracać. Nawet nie wiem kiedy minęły te blisko trzy godziny.
Nie było szans, musieliśmy zajrzeć za kulisy i pani Marcelina po prostu mnie wyściskała jak starego znajomego, przy czym
starego odnosi się do mojego wieku, a nie do stażu naszej znajomości. Ba, zostaliśmy zaproszeni przez nią na poczęstunek do pizzerii. Szczęśliwcy mogli pić wino, mnie musiała wystarczyć herbatka, na szczęście nie ta, którą mam dla niechcianych gości. Na dodatek pani Marcelina pozwoliła się zawieść do Bytomia moim osobistym samochodem! Wyobrażacie sobie? Wiozłem światowej sławy sopranistkę i to nieprzeciętnie piękną. Że ona się nie bała..., ale spokojnie, miałem dwoje nawigatorów. Przyjaciel prowadził mnie nawigacją w swoim smartfonie, pani Marcelina swoją nawigacją sprawdzała, czy przyjaciel kieruje mnie dobrze, a i tak raz pomyliliśmy się w ciemnościach deszczowej nocy. W marzeniach już ją zapraszałem na kawę w jakieś kawiarence, niestety, wcześnie rano wyjeżdżała do Toronto. Byłem niestety trzeźwy, co powstrzymało mnie przed pomysłem podróży razem z nią...
Poniżej fragment z duetem Marceliny Beucher i Andrzeja Lamperta (choć z przedstawiania w Szczecinie). W Cieszynie było tak samo, a z pewnych względów lepiej
osobiście i na żywo słuchałem...



  Za to dziś  nieopatrznie zajrzałem na portal katolicki, który skutecznie cenzuruje moje komentarze i nie jest to Fronda. Na Frondzie komentować może każdy, a im głupszy tym lepszy, i mam tu na myśli zarówno obrońców Kościoła, jak i Jego wrogów. Deon.pl, bo o nim tu chcę powiedzieć, promuje teledysk1 ministrantów parafii, której byłem swego czasu owieczką. Tytuł „Ona by tak chciała służyć ze mną” i jak twierdzą ci ministranci, jest to cover przeboju disco-polo ostatnich wakacji: „Ona by tak chciała” niejakiego Ronniego Ferrari. W TVP-isowskim „Pytaniu na Śniadanie” puszczono oryginalną wersję Frrrariego i posypały się głowy za emisję tego teledysku. Na blogu tej wersji nie pokażę, jest wulgarna, więc nie będę jej robił reklamy. Kto chce może posłuchać pod tytułem, ale robi to na własną odpowiedzialność. Wróćmy do wersji ministrantów, tę już pokażę jako przykład pomieszania totalnej głupoty z religijnością. Jeśli bowiem słucham parodię, jakkolwiek nie byłaby święta, i tak zechciałbym posłuchać wersji pierwotnej. A to dowodzi, że tym ministrantom, ta wersja oryginalna wyjątkowo przypadła do gustu... Nie pomogą nawet słowa zapewnienia, że „ta modlitwa jest potężna i ma potencjał” (sic!)

 
  Uczciwie przyznaję, ja mam bzika na punkcie Traviaty, ale jak nazwać to, co mają promotorzy i propagatorzy tych ministrantów i sami ministranci? Ja nie znajduję właściwego określenia, nawet jeśli moja tolerancja akceptuje wszystkie gusta i guściki. Tonący Kościół, brzytwy się chwyta, by mu młodzież nie uciekała?



46 komentarzy:

  1. 3 lata temu zmarla moja piecdziesiecioletnia wowczas kuzynka. Byla kims znaczacym w tej swojej malej ( ponad 20 tysiecznej) spolecznosci. Jedna runde z rakiem wygrala- zaadaptowala wowczas dwoch chlopcow, braci. Maluchow, ktorych matka zostawiala samych w domu i szla w tzw. cug. Wychowala tych chlopcow wraz ze swym slubnym. Pomimo, ze byla to kobieta bardzo wyksztalcona - prezes sadu na dany rejon- to tak... chwytala sie brzytwy. Wierzyla, bo co tak kasztalcony umysl z wiara i kosciolem moze miec wspolnego, nieprawdaz Asmo? Balansowala od swych mlodych lat ciagle na granicy zycia i smierci.
    Po odchowaniu synow, kiedy najmlodszy mial 17 lat , choroba sie odnowila i tej kolejnej rundy kuzynka nie wygrala. Odeszla.
    Do kosciola na to ostatnie pozegnanie przyszla kupa mlodych ludzi, mysle ze, ze wzgledu na jej synow- koledzy, przyjaciele, znajomi z klasy.....
    Mlodzi obstawili cala Msze , kiedy szlo o oprawe muzyczna. Posluge przy oltarzu:)
    Co powiesz na takowa stylistyke mlodych ludzi:
    https://youtu.be/hdaTjv3gR9A

    A Ronnie Ferrari jest obecnie na szczycie. Ogolnie to kiedy chodzi o artyzm- pominmy moze sprawe. Ten utwor mozna zaliczyc do grupy "utworow dla beki", tak to madrzy klasyfikuja:) Nie kazdy moze byc wielbicielem Traviaty:) Jednemu podoba sie matka , drugiemu corka.
    I raczej nie stwierdzilabym, ze kosciol brzytwy sie chwyta aby mlodzi w nim pozostali. Po prostu mlodzi wchodza i robia po swojemu:)
    Jezeli babcie lubia swe trzesace sie glosy , poza linia melodyczna i w innych tonacjach to niech se spiewaja, a mlodzi robia to co im jest bliskie, to co im sie podoba...

    Tego Ronniego Ferrari to i tak niezle obcenzurowali. Do TV nie weszla originalna wersja jego utworu. Za duzo w niej wugaryzmow bylo. A chlopak wrzucil sobie tylko kawalek na YouTube i .... sam jest zaskoczony jego popularnoscia i tym, co sie wokol tego dzieje ( wywiady, wystepy w klubach, na wiekszych scenach, propozycje od wytworni muzycznych… nasladownictwo.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tamten link chyba nie dziala… moze ten (?)

      https://www.youtube.com/watch?v=hdaTjv3gR9A

      Usuń
    2. Zacznę od tego, że ja nie potępiam w czambuł wszystkiego, co jest kościelne i młodzieżowe. Ja już chyba komuś tłumaczyłem, że zamiłowanie do muzyki poważnej (jeszcze nie melomana) zrodziło się w kościele, Bazylice w Panewnikach, gdzie organista nie tylko pięknie akompaniował do pieśni religijnych, ale chwilami dawał popis jakimiś przecudnymi wstawkami. W jego czasach nie miałem żadnych problemów chodzić do kościoła na mszę...

      Ze współczesną muzyką młodzieżową, jest chyba u mnie tak, jak z moim rodzicami. Nie trawili wyjców, co to na dachu drą się jak koty. Ja też dziś nie trawię, ale nie próbuję tego potępiać, każde pokolenie ma swoich idolów muzycznych i to się nie różni w schemacie od czasów mojej młodości. A jednak w tym przypadku mam wątpliwości, o których wspomniałem w notce. Sama muzyka, jak muzyka, ale tekst pierwowzoru, jako inspiracja do tekstu wygładzonego i potraktowanego jako modlitwa?! To trzeba nie mieć piątej klepki... i zdania w tym konkretnym przypadku nie zmienię. A teraz najważniejsze: Święty Kościół hierarchiczny sam piętnuje świecką muzykę rozrywkową. Nawet mu się „Imagine” z diabelstwem kojarzy, a tu popatrz, katolicki portal promuje... Alleluja Cohena wyrugali z uroczystości ślubnej! Aż zapytam z niekłamaną ironią: gdzie jest abp. Jędraszewski? ;)))

      Do piosenki, którą wskazałaś nic, nic nie mam. ;)

      Usuń
    3. Gadasz jak moj ojciec. Kiedy kwitowal kazdy nasz - mlodziezowy kawalek- stwierdzeniem, ze wyja to w koncu zaczelysmy z siostrami pod nosem docinac mu w stylu , ze "stary jak zwykle marudzi":) Swiat ze wzgledu na niego nie mogl zatrzymac sie na "Zoltych kalendarzach" spiewanych przez Szczepanika. Wedlug niego spiewacy operowi to tez niezle wyjce, choc sam spiewal dobrze i nazwalabym ten spiew operowym:)) Zreszta pamietam, ze u nas to oboje rodzice mieli podobne zdanie.

      Do kosciola chadzaja ci co lubia rozne style muzyczne: opere, heavy metal, disco polo, lub Fogga… nawrocenie, czy tez wiara nie wybiera ze wzgledu na muzyczne upodobania i gusta. A potem ludzie probuja owe gusta wyrazic w zyciu koscielnym.

      Ja ci Asmo zwroce uwage na cos innego w tym coverze zrobionym przez mlodych:)) Nie tam, ze wzieli sie za muzyke niewysokich lotow, bo co to w sumie jest za ocenianie? Nie bede im wyrzucac, ze jak smieli zwrocic sie ku takiemu repertuarowi, ale … nie podobaja mi sie slowa tego rapowania. Oni nie chca dziewczyn dopuscic do oltarza , do poslugi przy oltarzu. Chelpia sie tym, kozacza … W tym temacie mozna by bylo ich niezle pocisnac. Chlopaki dyskryminuja dziewuchy.
      Moge sie jednak zalozyc ze nie szlo im o taki odbior tego wystepu. Najprowdopodobniej chcieli sie najzwyczajniej powyglupiac. Jak to mlodzi. Niezle sie pobawic:)

      Tymi wyrugowaniami wcale sie nie przejmuje . Pamietam jak robilismy Msze slubna kolezance, kiedy proboszcz uslyszal, ze mamy ochote wejsc z perkusja do kosciola zesral sie w gacie: ) Nawial z tej uroczystosci ( a to z reguly dzialka szefa parafii oddanie slubu swemu parafianowi , tak nasz czynil, no chyba ze faktycznie nie mogl- nasz proboszcz pojechal pic do kumpla do pobliskiej wioski, na pewno z rozpaczy, ze mu kocia muzyke zapodamy w swietym przybytku), przekazal to jakiemus przyjezdnemu wlasnie ksiedzu, a ten byl nieklamanie nami zainteresowany. :)) Ten nasz proboszcz mial obiekcje , ze muzycznie zagarniemy cala Msze, ze zbytnio zahalasujemy, ze babcie go napadna… Cos tam jeszcze bakal, ale nic z jego czarnowidztwa sie nie sprawdzilo.
      Jakbym z wlasnym ojcem, nie lubiacym mlodziezowej muzyki, gadala:)) Jednym uchem wpuscilismy, wysluchalismy jego wskazan, a drugim wypuscilismy:))

      Usuń
    4. Aniu, ale to nie ja tak gadałem, tylko moi rodzice. Widać to taka staropolska tradycja, że starzy narzekają na muzykę młodych, a młodzi się na to narzekanie oburzają. Twój ojciec jeszcze w porządeczku, skoro uwielbiał Szczepanika, mój słuchał tylko Santorki i Foga, to dopiero była porażka Pamiętam jak pierwszy raz puściłem płytę Niemena, adapter Bambino chciał mi wyrzucić przez okno ;)))

      Już kiedyś pisałem o wytycznych Episkopatu, który uznał gitary elektryczne i perkusję za instrumenty diabła, niegodne obecności w kościele pod żadnym pozorem, ale być może przed tymi wytycznymi jeszcze w wyjątkowych okolicznościach można było. Bo w tym kościele jest jak w PiS, dopóki prezes (Episkopat) się nie wypowie, to oni nie bardzo wiedzą jak się do nowinek ustosunkować ;)

      Masz rację z tym seksizmem ministrantów, ale nie chciałem jeszcze bardziej podgrzewać atmosfery, byłoby, że propaguję feminizm ;))) Była też notka na moim blogu, gdzie pokazałem tańczące dziewczyny w mini przed mszą, ale to na pewno nie było w polskim kościele. Dziś nie chce mi się szukać, może jutro, to podam Ci link. Dla takich tańców mógłbym chodzić nawet dziś do kościoła...

      Ze mną jest tak, że ta dzisiejsza muzyka młodzieżowa, szczególnie ta, blisko hard metal, kompletnie mi nie podchodzi i jej nie jestem w stanie strawić. Niemniej, mając w pamięci przeżycia z młodości, nie mam zamiaru jej krytykować a już tym bardziej obrzydzać. Natomiast protestuję w związku z wulgarnymi tekstami. To wydaje się kompletnie nie do przyjęcia.

      Usuń
    5. Szczerze mowiac nie zetknelam sie z wulgaryzmani w kosciele w muzyce tam reprezentowanej. Chyba nie masz na mysi tych chlopakow z teledysku, ktory zamiesciles? Oni tam nie uzywaja wulgaryzmow.

      Zerknij tutaj:
      https://www.youtube.com/watch?v=pQwQSz7XAcU
      https://www.youtube.com/watch?v=OK6J2ZHWaNU

      albo tu:
      https://www.youtube.com/watch?v=Aex0f0j7EWk

      Nie kazdy chlopak z seminarium jest wielbicielem choralow gregorianskich. Na pewno je odspiewa, ale kazdemu z nas cos innego w duszy gra. I na to kosciol tez musi byc otwarty:)

      Usuń
    6. Odnosiłem się ogólnie do wulgaryzmów w muzyce młodzieżowej, a nie kościelnej.

      Ten pierwszy mnich Ci się podoba? Filozofia też? – no comments;
      O drugim to samo – no cmments;
      Do trzeciego nie będę się ustosunkowywał, mógłbym Cię urazić. Nic tej zakonnicy nie odbieram, poza tym, że w tym momencie jest zakonnicą, co wcale nie wynika z jakichś uprzedzeń do zakonnych.

      Tylko dlaczego ten Kościół jest otwarty wybiórczo?

      Usuń
    7. Fratello Metallo podoba mi sie wybiorczo. Pierwszy i drugi link to bylo o jednym i tym samym zakonniku.
      Z siostra zakonna, nie widze zadnego problemu.
      Kosciol nie jest wybiorczy. Katolicyzm jest roznie pojmowany i praktykowany w kazdym z krajow. Pamietam jakie mielismy problemy, ja i moj maz, przy koscielnym slubie, kiedy nasi kaplani wyskoczyli ze swoja biurokracja i chcieli od mojego meza podpisanej karteczki ze spowiedzi przedmalzenskiej. Niemiecki ksiadz , w jego parafii, nie rozumial o co chodzi.
      Dlatego tez we Wloszech spiewajaca zakonnica jest super sprawa, u nas , co widac po twoim przypadku, kontrowersja.

      Usuń
    8. Ciekawe. Jak sadzisz wymykaja sie tacy duszpasterze hierarchom spod kontroli?
      https://www.youtube.com/watch?v=gt4QnwQw0g8

      Ten to znowuz z Anglii , albo Ameryki… tam jest inaczej:))
      https://www.youtube.com/watch?v=SqSIXuIoG4k

      Usuń
    9. Mnie zarówno ten mnich, jak i ta zakonnica zdumiewają w jednym. Czyżby pomylili powołania? Oczywiście, to nie mój problem i nie będę im bronił ani habitów, ani śpiewania. Jednak kompletnie nie pasuje mi diabelski głos tego mnicha, ani podskoki tej zakonnicy. Ujmę to tak: zakonnik i zakonnica bez śpiewania, ok. Jeśli zaś chcą śpiewać i tańczyć, niech na ten czas zdejmą habit. Mnie to tak razi jak klienci w strojach kąpielowych w restauracji. Czujesz bluesa? O ile pamiętam, kiedyś Madonna wystąpiła w stroju zakonnicy, ale było larum...
      Bo to połączenie jest oznaką celowej kontrowersji, mającej dodatkowo przysporzyć sensacji.

      Usuń
    10. Ks. Piotr małpuje tego, co to śpiewał Alleluja. Ja bym mu polecił jakiś program typu „Mam talent”. Pierwszej tury z takim głosem nie przejdzie. Niech idzie śpiewać lepiej po weselach. To się chyba chałtura nazywa?
      Nie wiem na czym się to opiera. Taki Międlar wyleciał za politykę, choć jemu podobnych wcale nie brakuje, teraz ścigają jakiegoś kaznodzieję, co to podobno obgaduje biskupa, a taki Szustak bije rekordy popularności na YouTube, choć teologicznie czasami bredzi.

      Usuń
    11. No coz Asmo, coz pozostaje mi powiedzie? Przykro mi, ze masz ciut mniejsza popularnosc (mniejsza ilosc wejsc na bloga) niz Szustak na swego vloga, ale nie trac nadzieji, byc moze pokonasz tego bredzacego, twoim zdaniem, znawce:))

      Usuń
    12. Ha, ha, ha. Mam zupełnie inne ambicje ;))) Na pewno nie jest to kaznodziejstwo...

      Usuń
    13. Ojej. Co ty nie powiesz?)))

      Usuń
  2. Czekam aż zrobią kościelną przeróbkę któregoś z utworów Kata.
    "Purpurowe Gody" zwłaszcza bym chętnie usłyszał w wykonaniu ministrantów... :D

    https://www.fronda.pl/a/satanistyczny-kat-zagral-na-wosp-w-bialymstoku,4806.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to, że piszący dla Frondy słuchają czasem KAT-a jeszcze przyswajam, ale że rozumieją przekaz, to jest dla mnie niebywałe...
      ...
      a wiesz Radku, tak sobie pomyślałem, że tyle znanych kapel robi aranże klasyczne, np. koncert z orkiestrą symfoniczną lub chociaż kwartetem smyczkowym, ale o takim ewencie w wykonaniu KAT-a nie słyszałem... okazuje się jednak, że to nie KAT ma feler, tylko ja, bo za słabo słuchałem... sprężyłem się tedy i znalazłem na cito coś takiego:
      https://www.koncertomania.pl/koncert/3304339/bilety-kat-i-roman-kostrzewski-svet-stoyanov-mark-ford-katarzyna-mycka-eriko-daimo-orkiestra-symfoniczna-filharmonii-opolskiej-opole-26-10-2018.html
      jak znajdę wolną chwilę to poszperam na YT...
      p.jzns :)

      Usuń
    2. https://youtu.be/M_q-68CBgI8
      to o tym piszą we Frondzie /artykuł jest z tego właśnie roku/...

      Usuń
    3. Radku:

      WOŚP to jednak nie kościół. Takich rzeczy nie słucham, a podobno jest tego multum. Może faktycznie ministranci za tym przepadają, co by mnie specjalnie nie dziwiło ;)))

      Usuń
    4. @Piotrek
      Kat może i by się sprawdził symfoniczne - nie mogę jednak namierzyć nic z tej płyty na szybkiego. Romek nie wiem jak wokalnie wyrabia, zwykle po kilku kawałkach wysiada mu głos na koncertach. Hmm, tak dawno Kata nie słyszałem, że ta płyta to trochę dla mnie zaskoczenie...

      Asmo,
      A nie chodzi o to czy to kościół, czy nie, ten cały Ferrari też raczej nie ma nic wspólnego z kościołem.

      Usuń
    5. Mnie chodzi tylko o przeniesienie takiej muzyki w obręb kultury kościelnej.

      Usuń
    6. @Radku...
      ja mam taką hipotezę, że chyba nie było żadnego projektu w stylu "KAT (np.) symfonicznie", ten link co podałem na początku po namyśle nie wygląda mi na wspólne granie...
      za to Roman się udzielał tu i tam... na przykład w takiej akcji:
      https://youtu.be/upeJgEyUglc
      na razie to on idzie /poszedł?/ do szpitala, detali nie podano, koncerty poodwoływane i takie tam...
      o jaką płytę chodzi?... bo "Popiór" to jakoś na początku roku wydano, byłem w Wawie na pierwszym koncercie promującym...

      Usuń
    7. Fajne brzmionko, choć nieco wygładzone jak na Kata...

      Usuń
  3. sprawa jest prosta: to że sztuka jest z wyższej półki nie oznacza, że wykonanie musi być z wyższej półki... to tak, jak z piękną dziewczyną: sama uroda nie oznacza, że umie ona ładnie i artystycznie zdjąć majtki...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat tu się z Tobą nie zgodzę. Do wykonania muzyki z wyższej półki nie wybiera się miernot i nie ocenia podług urody. Czasami role młodej kochanki powierza się jakiemuś pączusiowi w wieku już lekko przeszłym. Z amantami jest dokładnie tak samo. Liczy się tylko talent wokalny. Natomiast pani Marcelina Beucher ..., wow! mało, że anielski głos, to jeszcze przecudnej urody. Zresztą pan Lampert ma niezliczone rzesze fanek i to nie dlatego, że jest przystojny. Choć mu to pomaga.
      Z tematem majtek pojechałeś po bandzie, nie po to chodzi się do opery. Od tego jest variete, musical lub tym podobne. Ale znów Cię zaskoczę. Pani Marcelina jest też doskonała aktorsko i doskonale sobie radzi w ostatniej, tragicznej w wymowie scenie, gdy ma na sobie tylko szpitalny habit bez bielizny. I tak przyjmuje fanów za kulisami nim zniknie w swojej garderobie.

      Usuń
    2. faktycznie... raczej nie wybiera się miernot, chyba że to jest Florence Jenkins, która zawsze miała komplet na sali:
      https://youtu.be/qtf2Q4yyuJ0

      Usuń
    3. Byłem na na operetce o Florence i mam gdzieś o niej notkę. Rzecz w tym, że jej antytalent muzyczny jest istotą całej historii.

      Usuń
    4. @ Asmo
      Brrr...juz sobie wyobrazam tego paczusia w podeszlym wieku jako dzierlatke. Niesmaczne. Na dodatek ona nie brzmi autentycznie , toz to przeciez slychac. Slychac pania w podeszlym wieku a nie mloda spiewaczka operowa. Nie chodzi mi tu o to, ze ten paczus spiewa nieczysto, albo nie unosi dzwiekow, ale cos w glosie jest takiego co mowi, ze to glos dojrzalej kobiety, nie dzierlatki:))

      Usuń
    5. Czyli co Asmo? Nie ma mlodych osob chcacych spiewac operowo? Nie ma sposrod kogo wybierac? Pozostaja te dojrzale paczusie? Trzydziestka lub tuz po trzydziestce daje jeszcze rade zagrac i odspiewac dzierlatke, ale taka pani po czterdziestce powinna sie wedlug mnie wstrzymywac:) Choc moge byc bardzo niesprawiedliwa, bo i aktorki uskarzaja sie, ze brak dla starszych ciekawych, dajacych mozliowsci i bedacych wyzwaniem, rol:)) Nie ma scenariszy. Zyjemy w epoce piekna i wiecznej mlodosci i niestety bohaterami sa mlodzi, jakby faktycznie odpowiadalo to ich dojrzalosci zyciowej:)

      Wiem, ze pojemnosc pluc jest bardzo istotna, ale nie musi wiazac sie z waga. To sie cwiczy, wiem, bo na studiach cwiczylismy oddech , umiejetnosc pracy przepona, gospodarowanie powietrzem , wydechem i takie tam. Mozna byc szczuplym i miec jak to sie teraz mowi "niezle wydarcie":))

      Usuń
    6. Młodych i chcących śpiewać jest dużo, tyle że chcieć a móc to jednak różnica. Młodość nie gwarantuje w pełni ukształtowanego głosu, już Ci napisałem, że trzeba go szlifować. Opera to nie muzyka rozrywkowa, gdzie jakieś niedoróbki ujdą płazem, jeśli muzyka wystarczająco głośna. W operze nie ma też szans na playback, mało tego, trzeba umieć się dostosować do akustyki gmachu, bo z reguły jest inna.

      Jest jeszcze jedna dość istotna rzecz. Do opery idzie się przede wszystkim słuchać muzyki na żywo, a nie oglądać zgrabne i młode dziewczęta. Uroda ma też znaczenie, ale nie takie jak w rewii, czy w klubie z tańcami na rurze ;)

      Usuń
    7. Chyba nie jest tak do konca, jak piszesz Asmo. Juz przez moment myslalam, ze opere nawiedza brak powolan. Wszyscy wola , jezeli juz ta droge wybieraja, rzucac sie na lono estrady popowej.
      Nie przesadzaj z tym glosem i jego ksztalceniem . Artysci musza to czynic cale zycie , to prawda, ale przeciez nie mowimy o 16 letnich dzierlatkach, ktore faktycznie jeszcze glos szlifuja, dojrzewaja, a o paniach ktore powiedzmy , ze akurat ukonczyly akademie muzyczne, tudziez porobily dodatkowe warsztaty. Te maja glosy juz oszlifowane, wyrobione i na dodatek bardziej elastyczny aparat glosowy niz kolezanki dobiegajaca czterdziestki:)) Slyszalam cos innego, ze w tym swiatku trudno jest mlodym sie wybic. Oprocz talentu , zdolnosci wchodza jeszcze w to wszystko uklady, znajomosci, no i niewatpiwie wyrobiona renoma.
      A z tym stylem, czy tez stylistyka operowa to ja bym tak nie przesadzala. Jest do ogarniecia. Ostatnio pewna diva wypowadala sie, ze Edyta Gorniak moglaby spokojnie spiewac w operze gdyby tylko chciala i miala ku temu zainteresowanie. Pamietam jak mowiono , ze Polomski - ponoc niezly tenor- tak pracowal nad glosem aby ustawic go na bardziej popowe brzmienie. Czyli mi wychodzi tak, ze nie taki diabel straszny jak go maluja:))

      Usuń
    8. Rok temu bylam na koncercie , na ktorym spiewal miedzy innymi Bryan Ferry, za moich nastoletnich czasow byl dosc popularny. Kawalki ma swietne. Siedzialam w pierwszym rzedzie. Gdyby nie wspomagajacy go chor mlodych glosow pan ow wypadlby bladziutko. Na serio cala robote zrobili za niego ci mlodzi, nieznani. Wydawalo mi sie czasami, ze on tylko pufa sobie do tego mikrofonu:))

      Usuń
    9. Bryan Ferry? A kto to jest ten facet i gdzie śpiewał? ;)))

      Gdybyś posłuchała arii takiego A. Lamperta, solo, z ledwie słyszalnym podkładem muzycznym, albo i bez, lub mojej ulubionej Marceliny na żywo – wcisną Cię w fotel tak, że ledwie będziesz w stanie oddychać. Żadnych chórków do pomocy nie potrzebują. Gorzej, taki dwudziestoosobowy chór musi się sporo napocić, aby za bardzo ich solistka nie zagłuszała. Aniu, nie byłaś w operze, i nie wiesz, co Ci artyści potrafią. Nie masz pojęcia co to jest skala i barwa głosu solisty/solistki operowych. Taki Połomski, taka Górniak? Ja im talentu nie odbieram, ale oni w dziesiątej części nie potrafili zrobić z głosem tego, co przeciętny śpiewak operowy. Niech Cię nie zmylą nagrania i wideoklipy, one nigdy nie oddają tego, co na żywo.

      Tak, zgoda, i w operze zdarzają się układy, jak zresztą wszędzie, tylko co z tego? Prawdziwy talent prędzej czy później wypłynie, a wtedy to jego menadżer dyktuje warunki. I nie zgodzę się z tezą, że oni wolą estradę, estrada to dla prawdziwych talentów liga okręgowa. Niektórzy jednak mają ambicje. Nie łakną tłumów, który podryguje oszalały nie zwracając uwagi na rytm i melodię. Im potrzebna jest pełna skupienia widownia, delektująca się każdą nutką wydobywająca się z ich gardeł i aplauz na stojąco, gdy skończą śpiewać. W operze nie usłyszysz szeleszczących papierków i chrupania chrupek, człowiek ma strach wiercić się w fotelu, by nie zakłócać ich głosu. Uwierz mi, to zupełnie inny poziom zarówno przekazu muzycznego jak i odbioru. I wiem co mówię, wszak na koncertach grup rockowych swego czasu też bywałem.

      Usuń
    10. Byłem tym roku na kameralnym recitalu Karoliny Skrzeszewskiej. Nie będę jej wypominał wieku, ale jest w tym, który Ty uważasz, że już się do śpiewania nie nadaje. Sopranistka koloraturowa. Wyjątkowy, rzadki głos kobiecy z takimi możliwościami, że sobie nie jesteś w stanie wyobrazić. Jej występy w kraju są rzadkością gdyż..., gdyż większą część roku spędza za granicą, i wcale nie w celach turystycznych. Polskie opery borykają się z obsadą, gdyż ci uznani artyści są natychmiast rozchwytywani przez zagraniczne agencje, a nie da się ukryć, że tam zarabiają dużo więcej. Na dobrą sprawę w Polsce nie ma prawie wcale dobrych tenorów, więc sprowadza się śpiewaków ze Wschodu, więc to nie jest tak, że młode pokolenie jest zablokowane przez starych. Opuszczenie murów akademii muzycznej to jeszcze za mało, by móc dorównać tym starszym.

      Usuń
    11. "Tak, zgoda, i w operze zdarzają się układy, jak zresztą wszędzie, tylko co z tego? Prawdziwy talent prędzej czy później wypłynie, a wtedy to jego menadżer dyktuje warunki. I nie zgodzę się z tezą, że oni wolą estradę, estrada to dla prawdziwych talentów liga okręgowa. Niektórzy jednak mają ambicje."

      Gadasz tak sobie Asmo.
      Lubisz opere, wiec wyciagasz ja na szczyty. Na szyczyty dla wyjatkowych geniuszy. Wynosisz jak najswietszy sakrament na muzyczne oltarze:)) Tak mi jakos po twoim pisaniu wychodzi, ze ci estradowcy to ludzie bez ambicji. Mnie np.: w fotel wbija Justyna Steczkowska, kiedy chodzi o jej warunki glosowe. I nie tam abym byla zachwycona jej kazda produkcja, ale nigdy w zyciu nie odmowilabym tej pani ogromnego talentu. Tak samo jak i pani Karolinie Skrzeszewskiej - urodzila i z kawalem niezlego glosu:)) Nie chce sie z toba Asmo licytowac , ktory z rodzajow muzyki zasluguje na najwyzsze uznanie i piedestal swietosci, bo to bez sensu:)) Nie powiedzie sie nam ta dyskusja.

      Wydaje mi sie, z tego co opisales, ze jednak opera cierpi na brak powolan:) Skoro kazdy , kto sie tylko wybija w tej dziedzinie jest od reki zatrudniany przez zagraniczne agencje. Bo opera to rodzaj sztuki krecacy widocznie niewielu. Tylko nie wchodz od razu w styl myslenia, ze skoro niewielu to musi byc wyjatkowa. Nie, nie musi... moze byc na wymarciu.
      I nie mow mi tez, ze aby byc odbiorca opery to trzeba miec pewne ( wysokie muzyczne) wyrobienie. Ktos kto na prawde lubi muzyke doceni jakosc operowego glosu. Nawet ktos kto ma emocjonalnosc nastawiona na heavy metalowe brzmienie spokojnie doceni kunszt i przygotowanie operowe utalentowanych artystow, tyle tylko, ze to nie jego feeling, wiec z pewnoscia wybierze to co lubi, to co mu w duszy gra.
      Kolejnym mitem jest jeszcze to, ze ci parajacy sie muzyka ciezka maja niewyrobione, nieociosane, surowe glosy, lub nie spiewaja poprawnie. Nie zgodze sie. I przy ich muzyce mozna wylapac nieczystosci. I oni biora lekcje muzyki, zatrudniaja najlepszych, szkola sie w zalresie ciezkiego brzmienia. Odpuscmy wiec sobie.

      Lubie to. Mam sentyment do Aerosmith- moj okres studiow.
      https://www.youtube.com/watch?v=zthQPe41w24

      Usuń
    12. Karina Skrzeszewska ! Nie Karolina . To po pierwsze. Po drugie w Nabucco tytułową partią jest Nabucco. Fenena to jeden z głosów towarzyszących. Ponadto trudno w Operze mówić o rolach pierwszy czy drugoplanowych . Opery rozpisanie są na głosy gdzie przeważnie sopran i tenor to głosy wiodące. Oczywiście są opery gdzie bas (Borys Godunow) czy baryton ( Nabucco, Rigoletto itp) to głosy wiodące. Tak jak dla mezzzosopranu jakim dysponuje Pani Borucka jest sztandarowA Carmen .
      Pani Borucka jest uznana i ceniona artystka występująca między innymi na deskach Opery Narodowej !
      Jeśli chodzi o głos, to oczywiście przed studentem ,który ukończył Akademię Muzyczną dluga droga do dobrego śpiewania.Kazdy śpiewak przez właściwie wiele lat ma nauczyciela,który go prowadzi . Głos kształtuje się dojrzewa ,gestnieje przez lata . Można to łatwo zaobserwować słuchając nagrań np młodego Pavarottiego czy Kaufmana i tego samego głosu po kilku latach . Głosy też ulegają przekształceniu. Z tenora lirycznego , po latach praktyk i odpowiedniego prowadzenia głosu na tenor dramatycznego .
      Nie każdy sopran czy tenor jest w stanie zaśpiewać każda partię i to jest też kwestia prowadzenia głosu. Żadna młoda sopranistka nie zaśpiewa Boleny czy Normy !

      Usuń
    13. Czyli wychodzi, ze owe Boleny czy Normy musi spiewac operowy paczuc:)) I to nie ejst zlosliwosc do owej anonimowej pani/ pana, a raczej do nazewnictwa jakiego uzyl masz gospodarz!
      Poniewaz nie znam sie na operze to sobie w necie wyszukalam pania nie Karine, a Karoline Skrzeszewska:)) ! Poszlam jak owca za mistrzem:))
      Troche sie rozbawilam… ilez emocji:)) A moze tak ciut wiecej tych emotikon w postaci usmiechu? :))

      Usuń
    14. Ci, ktorzy traktuja swoj zawod powaznie ucza sie cale zycie. Nie wazne w jakiej to dziedzinie. Nie wazne czy to ktos zajmujacy sie rockiem, opera, popem… nie wazne lekarz to, czy nauczyciel, a nawet zwykly spawacz:)

      Usuń
    15. https://www.google.com/url?sa=t&source=web&rct=j&url=https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Karina_Skrzeszewska&ved=2ahUKEwiA4rTPnK3mAhU54KYKHTD2AqgQFjAQegQIAhAB&usg=AOvVaw1qzA8nW2OIWeSGXIFsvdzz&cshid=1576054623512 chyba jednak Karina Skrzeszewska

      Usuń
    16. Do Anonima:

      Po pierwsze i najważniejsze: zwracam honor Pani Karinie. Nie mam usprawiedliwienia na tę pomyłkę, wszak jest wśród moich nielicznych znajomych na fb. To pewnie przez emocje i pośpiech w jakim powstają komentarze, ale i to mnie nie tłumaczy.
      Po drugie: moja prawdziwa miłość do opery jest krótka, niespełna roczna i wciąż na etapie laika, biorę ją tak, jak ją widzę i czuję, więc nie wszystkie niuanse głosów i ról operowych muszą być poprawne. Uczciwie przyznaję, że nie wszystkie tajniki opery są dla mnie oczywiste. Ale wcale nie mam żalu o krytyczne uwagi, ba, dziękuję za nie.
      Po trzecie, nie mam zamiaru dyskredytować pani Ani Boruckiej ową drugoplanowością, nie słyszałem jej jeszcze w roli wiodącej, wiem tylko tyle, że mezzosopran rzadko kiedy desygnowany do takiej roli. Carmen zobaczę po raz pierwszy na żywo w najbliższą niedzielę. Pani Anna Borucka będzie mi osobą towarzyszącą na widowni i ja już cały jestem... w skowronkach.

      Usuń
    17. Aniu:

      Ja nie lubię opery, ja ją kocham, a ponieważ od niedawna, mój miłość jest ślepa ;) I choć wiem, że lekko ironizujesz, to udało Ci się napisać prawdę. Tak, to jest najświętszy sakrament na muzycznym ołtarzu.
      Nie odbieram muzykom estradowym ambicji czy talentu, ale powtórzę z premedytacją – to nie ta liga. Oglądałem kilka kawałków kiedy to jako gość, śpiewak operowy towarzyszy jakiemuś zespołowi w ich przebojach i wtedy uwypukla się różnica w możliwościach głosowych śpiewaka operowego a śpiewaka estradowego. Pierwszy z brzegu znaleziony przykład:
      https://www.youtube.com/watch?v=gb-B3lsgEfA

      Piszesz: „opera to rodzaj sztuki kręcący widocznie niewielu”, i chyba nie wiesz o czym ;) Byłem już na kilkunastu przedstawieniach i nie widziałem pustej sali. Nieźle trzeba się napocić, by dostać bilet. A teraz tak: ile koncertów swoich idolów muzyki estradowej ogląda się na żywo? Opera daje dwa przedstawienia na tydzień z wyjątkiem przerwy wakacyjnej, co jest kwestią umowną, bo artyści dają letnie koncerty.

      I nie piszę, że trzeba mieć muzyczne wyrobienie. Wystarczy zacząć chodzić do opery, a wyrobienie przyjdzie samo, jeśli ma się choć odrobinę muzycznej wrażliwości ;)

      Usuń
    18. Aha, miało być więcej emotikonów. ;))): to w związku z Karoliną - Kariną ;)

      Usuń
    19. @ Asmo

      "Ja nie lubię opery, ja ją kocham, a ponieważ od niedawna, mója miłość jest ślepa ;)"

      Nie ma czegos takiego. Milosc nie istnieje. Sprobuj mi udowodnic ze istnieje. Gdzie fakty, namacalne dowody?
      Milosc to ideologia, ktora mezczyzni probowali otumanic przez wieki kobiety... essa , essa. Liga rzadzi, liga radzi, liga nigdy cie nie zdradzi:))

      https://www.youtube.com/watch?time_continue=10&v=1ImYQ2wsOtI&feature=emb_logo

      Przyznaj sie, ktorego z tych operowych paczusiow probujesz otumanic swa miloscia do opery? :))

      Usuń
    20. Udowodnię Ci w następnej notce (polecam!) bo mi się taki jeden napatoczył, co wie o miłości wszystko. Ks. ma przed nazwiskiem ;)))

      Trochę teraz mieszasz. To nie ja chcę usidlić pączusia, to muzyka operowa zawładnęła mną bez reszty. To tak jak w Seksmisji. Wszędzie pełno bab, ok, ok, kobiet, a i tak ich świat rozwaliło dwóch facetów, w dodatku z epoki przedpotopowej ;))) Natury (prawdziwej muzyki) nie oszukasz...

      Usuń
  4. Wcale mnie nie dziwi, że byłeś kolejny raz na operze, którą lubisz. Nie dziwi mnie to, bo są utwory, których mogę słuchać calutki dzień "na okrągło", dziękując jednocześnie temu, kto wynalazł słuchawki, bo nie zamęczam swoim ulubionym repertuarem otoczenia. A ile róż wręczyłaś tym razem swej ulubionej sopranistce?
    Joanna D'Arc na stosie- zawsze uważałam ,że publiczna kaźń to mało fajne widowisko i nie wiem po co to w jakiejkolwiek formie przenosić na deski sceny.
    Mnie śpiewy ministrantów jakoś zupełnie nie interesują, niezależnie o czym i na jaką nutę pieją.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam za literówkę - tak to jest gdy się coś pisze i jednocześnie ćwierka przez telefon - miało być "wręczyłeś".

      Usuń
    2. Raczej nie tematyka tutaj razi, wszak o Jaonnie D’Arc nakręcono sporo filmów. Owo oratorium bez wstawki teatralnej też byłoby do przyjęcia, jako koncert (trwa 70 minut). Ale pomysł reżysera jest do bani, a spektakl trwa dwie godziny. Bohaterka biega po scenie w stroju lekkoatletki, kiedy wokoło panuje zima. Wszyscy biegają jakby bez sensu, krzyczą, kiedy krzyk jest niezrozumiały. Porażka.
      Nie mam dla siebie usprawiedliwienia, tym razem róż, ani innego bukietu nie było. Może to przez sobotni spektakl, który mnie mocno schłodził? Wynagrodzę jej to podwójnym bukietem w styczniu ;)

      Wiesz, ja bym tam skrupułów teraz nie miał, gdyż sąsiedzi mnie tu bombardują disco-polo ;))) Słucham, ale nie przepadam za muzyką na full w mieszkaniu. Na szczęście słuch mam dobry, choć znajoma twierdzi, że wybiórczy, bo nie słyszę jej próśb o coś ;)
      Za literówki nie trzeba przepraszać, w komentarzach i mnie się często zdarzają.

      Pozdrawiam ;)

      Usuń