wtorek, 4 lutego 2020

Nawrócony świr


  Tytuł jak zwykle przekorny, bo chodzi o człowieka, który grał rolę Sylwusia w filmie „Dzień świra”, ściślej, Michała Koterskiego. Nie wiedzieć dlaczego, jest obecnie mocno promowany przez portal wPolityce.pl. Podobno  od czternastego roku życia, przez całe lata był uzależniony od narkotyków i alkoholu. Nie pomogła mu nawet terapia w  zamkniętym ośrodku. Dopiero kilka lat temu dzięki wierze w Boga znalazł w sobie siłę, która pomogła mu pokonać uzależnienie. Jest tak głęboko religijny, że niedawno pojechał do Medjugorie jako pielgrzym, prosić Najświętszą Panienkę o pomoc w rzuceniu nałogu palenia papierosów. I podobno poskutkowało, od miesiąca nie pali...

  Napiszę bez ironii, jestem pełen podziwu dla Koterskiego, że udało mu się wyrwać ze szponów nałogów, ale jednocześnie równo mocno, i już ironicznie napomknę o infantylności jego przekazu, tym bardziej, że nie on pierwszy wciska nam taki kit. By nie być gołosłownym zacytuję: „Pięć lat temu Bóg pomógł mi wyjść z tak ciężkiej choroby, jaką jest uzależnienie, z którą zmagał się od 14. roku życia. Nie pomagały mi żadne terapie, żadne ośrodki. Pięć lat temu uklęknąłem i poprosiłem Boga, żeby odebrał tę obsesję picia i ćpania i on rzeczywiście to zrobił1. W innym miejscu tłumaczy to tak: „W moim przypadku to jest Bóg i On zawsze [podkreślenie moje] był w moim życiu, w tych najtrudniejszych momentach najbardziej2. Doprawdy?! Bóg był z nim przez całe życie i pozwalał mu się staczać? Na pytanie, dlaczego nie pomógł mu od razu, Koterski zasłania się znaną i starą śpiewką: „Myślę sobie, że tak miało być3, co mi natychmiast kojarzy się z idiotyczną odpowiedzią na trudne pytania: niezbadane są wyroki Boskie, a która to odpowiedź skutecznie zamykała usta pytającego. Przy czym paradoksalnie nie udzielała żadnej odpowiedzi. W tej krótkiej wypowiedzi Koterskiego jest cała otchłań jego pychy. Patrzcie jaki jestem ważny, Bóg mnie potraktował niczym Hioba, a nawet lepiej, bo zrobił ze mnie teraz katolickiego celebrytę. Mogę głosić niczym protestanccy pastorzy: wielbmy Pana!

  Michaś wygłasza również płomienne słowa: „Spojrzenie na świat, myślę, że dojrzałem. Jestem obecnie głęboko religijny”, a „jego fani nie kryli zachwytu4 (sic!) Nowy idol, bo przecież on do niczego innego się nie nadaje, jak być idolem. Sylwuś w Świrze pewnie nie wypalił, więc popadł w nałogi, zaś chleb w roli nawróconego idola jest jakby smaczniejszy i obfitszy. Wywiady, telewizja, filmiki… Tylko ja Koterskiego zapytam, a gdzie był ten Bóg, gdy miliony błagały Go o życie, już nawet nie tyle dla siebie, a dla swoich dzieci, gdy szły do komór gazowych, lub ginęły od kul i bomb żołdactwa? Gdzie był ten Bóg, gdy miliony Mu wiernych dziesiątkował Wielki Głód i bolszewicki terror? Naprawdę myślisz Michasiu, że znaczysz dla Boga dużo więcej niż te miliony bezbronnych i bezsilnych?! Jak bardzo trzeba mieć pokręconą i porąbaną psychikę, aby w ten sposób wywyższać się nad innych?! Choć w twoim przypadku Michasiu, to jakby zrozumiałe, alkohol i narkotyki przeżarły ci mózg, a ponieważ bez nałogów nie możesz istnieć, wpadłeś w nałóg samouwielbienia, w którym utwierdzają cię rzesze nowych, równie zaślepionych jak ty fanów.

  Aby była jasność. Ja nie bronię Koterskiemu wierzyć w to, że Bóg pomógł mu wyrwać się z nałogów, ale niech zostawi to w pokorze dla siebie, i tylko dla siebie. Inaczej robi krzywdę tym wszystkim, którzy błagają Boga o pomoc, a jej nie otrzymują, gdyż pogłębia ich swoim świrowaniem w przekonaniu, że są bezwartościowi. Niestety, ta wiara już tak ma...

PS. Już po napisaniu tej notki natrafiłem na podobny, choć diametralnie rożny przypadek. Nie kto inny, jak mój ulubiony aktor, Jerzy Stuhr w wywiadzie dla Deon.pl mówi: Chodziłem z córką po korytarzach onkologii w Gliwicach i modliłem się; Panie Boże daj, żeby to przeszło na mnie, ażeby z niej zeszło. Tylko tyle, taka była prośba. I sprawdziło się. Modlitwa się sprawdziła”. Niemniej podkreśla, że swoje i córki wyzdrowienie zawdzięcza... pobycie w klinice.





28 komentarzy:

  1. Nieraz wiara pomaga człowiekowi dźwignąć się z dołu nałogu w który wpadł.Potem istnieje potrzeba podzielenia się tym faktem z innymi.Myślę,że chodzi o danie przykładu,że będąc na dnie można się z niego podnieść.Stanisława Celińska w wielu wywiadach opowiadała o tym,że wiara dała jej siłę w walce ze swoimi słabościami.
    Misiek to typowy celebryta,nieraz ma potrzebę zaistnienia w sieci

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do wysłuchania błagam i próśb kierowanych do Boga,to ja ma trochę inne do tego podejście.Bóg zrobił swoje,a teraz dziateczki radźcie sobie same.

      Usuń
    2. Wiesz, obaj moi bohaterowie mają chęć podzielić się swoją wiarą. Stuhr tylko o tym delikatnie wspomina, Koterski chce nawracać młodzież i to hurra okrzykami. To nie byłaby zbrodnia, gdyby przy okazji nie był jak słoń w składzie porcelany.

      Usuń
    3. Poczytałam teksty w linkach.
      Przemiana człowieka (tutaj chodzi o wyjście z nałogu) powinna się uwidocznić może nie specjalnie w słowie,lecz bardziej konkretnie w czynie.
      Koterski w jednym miejscu pyta "Mógłbym zapytać, dlaczego Bóg wcześniej mnie nie uwolnił, dlaczego doświadczył mnie tyloma cierpieniami".Bóg nikogo niczym nie doświadcza.To zawsze wina samego człowieka,albo innych ludzi,których przyszło nam w życiu spotkać.Oczywiście wyłączamy z tego choroby,które dopadają wszystkich bez względu na znajomości z Bogiem

      Usuń
    4. Pójdę krok dalej ;)
      Bóg nie tylko nikogo nie doświadcza, Bóg także nikogo z niczego nie wyciąga. Możemy najwyżej mówić, że wyobrażenie Boga pomaga nam się uporać z przeciwnościami. To oczywiści mój, ateistyczny pogląd.

      Usuń
    5. Mój heretycki pogląd jest podobny :)
      Z tym,że ja mam zawiłe wyobrażenie Boga,a Ty jako ateista tego problemu nie masz.I teraz zastanawiam się kto ma w związku z tym większy spokój.Bo ja od rozmyślań mam nieraz lekki zawrót głowy ;)

      Usuń
    6. Niczego Ci nie sugeruję, mogę pisać tylko o sobie. Ponieważ byłem przez prawie trzy i pół dekady wierzącym, z autopsji wiem jaka jest różnica. I w sekrecie Ci wyznam, ona przemawia za mną dziś, Żadnych pseudologicznych wygibasów ;)))

      Usuń
    7. Ciekawe... Ja też uważam, że rolą Boga, o ile taki istnieje nie jest wyciąganie nikogo z nałogu. Ale wiara w niego może wyciągnąć z wielu rzeczy... Zresztą nie tylko w Boga - głęboka wiara w sukces.

      Usuń
    8. Trzeba zapisać w kronikach - Radek ma takie samo podejście do tematu jak ja ;)

      Usuń
  2. "narkotyki i alkohol" to jest tak, jak "tłuszcz (spożywczy) i olej", "żywność i chleb" lub "paliwo i benzyna"...
    ale stado się uparło i beczy tak nietomnie małpując jedno od drugiego...
    więc alkoholizm kwitnie /m.in. dzięki temu/... inne narkomanie też kwitną, ale to już trochę z innych powodów...
    tyle wstępu /którego nie bierz rzecz jasna osobiście/, przejdźmy do tematu...
    akurat temat jest ciężki... całą sprawa sprowadza się do zmiany detali choroby... być może taki Misiek Koterski dłużej pożyje, gdy zamienił jedną iluzję na drugą... ale już z punktu widzenia polityki redukcji szkód sprawa robi się dyskusyjna... otóż okazuje się, że czasem więcej gnoju potrafi narobić ex-narkoman /także alkoholowy/ nawrócony na jakąś religię /np.katolicyzm/, niż aktywny w swoim nałogu...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teoretycznie, jak zwykle, masz rację. Szkopuł w tym, że ja miałem do czynienia z alkoholikami na co dzień, i uzależnionymi od wiary również. Moje osobiste doświadczenie mówi mi, że choć jest ciężko, wolę tych drugich, ale piszę to jako osoba zmuszona do przebywania w taki towarzystwie, a nie jako uzależniony. Niestety, aby nie być hipokrytom, przyznam, że nie mam w sobie tyle empatii, aby darzyć współczuciem właśnie tych uzależnionych.

      Usuń
    2. bo to jest tak: alkoholizm /czy jakaś inna narkomania/ jest czymś "stężonym" i jego szkodliwość daje się szybciej odczuć, natomiast "religioholizm" /wymyśliłem naprędce takie słowo/ jest "rozcieńczony", a jego szkodliwość rozciąga się na dłuższy dystans i szerszy obszar...

      Usuń
    3. Kiedy mnie w tym wszystkim bardziej chodzi o oddziaływanie na innych, niż proces działania u samych uzależnionych.

      Usuń
    4. o tym właśnie piszę, o oddziaływaniu na otoczenie... może za ogólnie, ale musiałbym Ci opisać kilka przypadków klientów po katolickich ośrodkach leczących uzależnionych, których spotykałem, każdy inny do tego... sorry, to jest za długie do opowiadania...
      ...
      zaś wracając do Miśka, to dla mnie on ma typowe symptomy neofity, który znalazł substytut lepszy od brania... ta euforia mu być może z czasem przejdzie, "rozwodni się", ale równie dobrze może zamienić się w fanatyzm...
      i to tyle na ten temat, nie znam Miśka zbyt dobrze, właściwie to guzik o nim wiem i guzik wiem o ludziach wśród których się obraca... najbliższe otoczenie akurat jest ważne, bo to ono może nakręcać w ewentualnym fanatyzmie...

      Usuń
    5. Michaś nie jest neofitą. Pisze, że zawsze wierzył w Boga, tylko teraz „głęboko religijny”. ;)

      Usuń
    6. nieporozumienie... "neofita" ma tu dwa znaczenia: pierwsze z żargonu terapeutycznego jako człowiek zaczynający poznawać świat, poruszać się w nim jako niebiorący /zazwyczaj tak się umownie mówi o ludziach po pewnym etapie leczenia/, a drugie znaczenie sam podałeś - neofita na polu głębokiej religijności...
      ...
      świadomie nie używam słowa "wyleczony" /z nałogu, uzależnienia/, bo nie ma jasności i zgodności opinii wśród fachowców co to słowo znaczy w tej dysfunkcji... co prawda oficjalna definicja WHO mówi o 5-ciu /czy nawet 10-ciu/ latach abstynencji, ale ona też jest dyskusyjna... a niektórzy wręcz twierdzą, że wyleczenie z tego nie istnieje, można mówić tylko o "zaleczeniu"...

      Usuń
    7. Wyjątkowo nie będę się sprzeczał o znaczenie słowa „neofita”, choć opierałem się na SJP PWN. ;)
      Zgodzę się też, co do określenia „wyleczony” choć bardziej na zasadzie intuicji niż wytycznych WHO. Wiem po sobie, mnie starczyło dziewięć lat, by do nałogu palenia papierosów wrócić.

      Usuń
    8. ja swojej definicji "wyleczenia" /z uzależnienia/ wcale nie podałem i nie podam, bo jest ona intuicyjna i trudno ubieralna w słowa...
      a co do Twojego palenia, to wróciłeś do nałogu, czy do samego palenia?... bo palenie papierosów nie musi automatycznie oznaczać nałogu...
      to jest prywatne pytanie, wiec nie będzie z mej strony focha, gdy je olejesz :)

      Usuń
    9. Tylko czym się różni palenie od nałogu palenia? ;)
      Ok, jestem dziś uzależniony od dymka papierosowego. Szczególnie, gdy piszę teksty na swoje blogi ;)

      Usuń
    10. to mam Ci jeszcze tłumaczyć słowo "nałóg", bo nie wiesz?...

      Usuń
  3. Nie wszyscy chca byc wyleczeni. Ale jezeli ktos bardzo tego pragnie i prosi , to dostaje.
    Kiedys kolezanka mi mowila jak "pragnela" porzucic palenie fajek. Ponoc wierzaca byla i tak … pragnela, ale … jeszcze jednego zanim sie to stanie chciala wypalic. I znowu po wypaleniu pragnienie porzucenia w niej wzrastalo, ale za moment pjawiala sie mysl, ze wypali jeszcze jednego i rzuci to w cholere.
    A prawda bylo,ze palenie faj sprawialo jej przyjemnosc. Wiedziala, ze to niezdrowe, ale … cholera, uspakajajaco- przyjemne, no wiec szkoda by bylo tak do kona juz nigdy sie niue zaciagnac.
    Czyli prosila bez wiekszego przekonania, ale jak juz czlowiek czegos mocno wewnetrznie pragnie to sie wrecz samo dzieje:)) Cud:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Roku pamiętnego 2000, w Nowy Rok, z głupia frant powiedziałem, że rzucam palenie. Nie potrzebna mi była chęć, nie potrzebna była mi do pomocy pielgrzymka, ani modlitwa do Matki Boskiej. Wystarczyło mi jedno zdanie, gdy próbowałem przez jakiś czas sięgać po papierosa: nie rób dupy ze swojej gęby, bo będziesz hipokrytą ;)))

      Po dziewięciu latach, też z głupia frant, przyszło mi na myśl, że to niepalenie, to o dupę roszczaść. Żadnych zysków, bo i tak się zestarzałem i rozchorowałem. Teraz puszczę sobie dymka i wszelkie napięcie nerwowe jak ręką odjął ;)))

      W żadnym z tych wydarzeń cudu się nie dopatrzyłem :D

      Usuń
  4. Tego, czy Bóg maczał palce/pomógł Koterskiemu rzucić nałogi, czy zrobili to jego wysłannicy (lekarze, terapeuci) nie wiem, bo i skąd? Ale zgadzam się, że epatowanie swoją uprzywilejowaną pozycją u Stwórcy jest niesmaczne. Jest coś takiego, jak dawanie świadectwa, przy czym dobrze, kiedy robi się to dla zainteresowanych (np. na spotkaniach AA), no i nie czerpie z tego powodu korzyści, np. w postaci popularności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy on twierdzi, że lekarze i terapeuci w ogóle mu nie pomogli. Tylko Bóg!

      Usuń
  5. Nie lubię mieszania Boga w takie sprawy, na pewno każda matka, siedząca przy łóżku swojego dziecka, na oddziale onkologii, nie robi nic innego tylko prosi Boga o pomoc i co? Co mają pomyśleć Ci ludzie? Że ich Bóg nie kocha, bo odbiera im dzieci, a jakiemuś tam aktorowi pomógł przestać pić? Gdzie tu sprawiedliwość?

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. No popatrz- a mojemu mężowi, ateiście, wystarczył zabieg trwający 15 minut i kosztujący raptem 80 zł polskich, by bezpowrotnie rzucił palenie po 50 latach palenia- bez odczuwania głodu nikotynowego lub obżerania się słodyczami i bez zdenerwowania. Znam też alkoholików, którzy trwale przestali chlać po takim zabiegu - jeden zaraz po pierwszym, drugi miał "powtórkę" bo tylko 80 procentom uzależnionych ten zabieg pomaga za pierwszym podejściem.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Use this diet hack to drop 2 lb of fat in just 8 hours

    At least 160 000 women and men are hacking their diet with a simple and secret "liquids hack" to burn 2lbs each night while they sleep.

    It's proven and it works with anybody.

    Here's how to do it yourself:

    1) Get a drinking glass and fill it half glass

    2) And now learn this amazing hack

    you'll become 2lbs thinner as soon as tomorrow!

    OdpowiedzUsuń