sobota, 1 lutego 2020

Piękno krucyfiksu


  Uchowaj Panie, w żadnej mierze nie będę kpił i obrażał uczuć religijnych wierzących w kwestii tego symbolu czci religijnej, ani tym bardziej z tego przełomowego wydarzenia dla chrześcijan, kiedy to Bóg, stając się swoim Synem, dał się ukrzyżować. O chrześcijańskiej tradycji w kategorii sztuki rzeźbiarskiej chcę napomknąć. Od razu też dodam, że specjalnie tak nie do końca potrafię się zachwycać tą dziedziną sztuki, więc żaden tam ze mnie specjalista, czy autorytet. Ot, takie sobie osobiste refleksje...

  Podobno naturalne jest to, że zmysły ludzkie ciągną do piękna, a jak zapewniają niektórzy znawcy, szczególnie ci wierzący, jest to nam dane od samego Stwórcy. W tym miejscu nie omieszkam, dla własnej satysfakcji, przypomnieć wygumkowane przez katolików drugie przykazanie Dekalogu: „Nie uczynisz sobie rzeźby ani podobizny wszystkich rzeczy, które są na niebie w górze i które na ziemi nisko, i które są w wodach pod ziemią. Nie będziesz się im kłaniał i służył. Bom ja jest Pan, Bóg twój, Bóg zawistny, który dochodzę nieprawości ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia (...)” [Pwt 5, 6-21]. Coś mi się wydaje, że z powodu tego wygumkowania lekko dziwnie się porobiło. Czytam z równie lekkim zdumieniem: „Wierni kaleczą swój wzrok, gust i spokój duszy o szkaradę wyzierającą nagminnie z owoców działalności nazywanej dziś równie bezwstydnie, co fałszywie sztuką sakralną. W niezliczonych wszak kościołach całego świata, a Polska wcale nie jest na tym polu wyjątkiem, straszą płody chorej artystycznej weny1. Mój konserwatywno-katolicki ulubieniec, Jerzy Wolak, woła z rozpaczą: „Jak się zachować w obliczu szpetoty? Co robić? Odwrócić głowę, zamknąć oczy, siłą woli zablokować w sobie jej odbiór? Protestować przeciw jej ekspansji na wszystkich możliwych polach? Walczyć z nią ogniem, młotem, dynamitem?2. Ja tam niczego nie sugerują, ale może autorowi tych słów udało dość precyzyjnie narysować portret psychologiczny tych, którzy profanują dziś tak często kościoły? A wszystko dlatego, że trafił w rzymskim kościele na taką rzeźbę ukrzyżowanego Jezusa:


  Jak się nie znam na rzeźbie, tak w zasadzie ta konkretna mnie osobiście aż tak bardzo nie razi. Dużo w niej symboliki, która zmusza do refleksji, niekoniecznie na temat wiary. Znalazłem sporo bardziej kontrowersyjnych, tu tylko pokażę jedną, i napiszę nie bez kozery, każdy ma to, co lubi, przecież jakiś kapłan (proboszcz, biskup) musiał się zgodzić na taki krucyfiks. Rzekłbym: oni wszyscy poszli, nomen omen, z Duchem (świętym?) naszych czasów:


  Jerzy Wolak pyta i sam sobie odpowiada: „Jaki cel przyświeca artystom tworzącym tak szpetne wizerunki naszego Pana? Owszem, człowiekowi obitemu i pohańbionemu z całą pewnością daleko do estetycznego wyrafinowania, ale przedstawianie go jako odpychającej kukły to zwykłe świństwo3. Pominę fakt, że to ultrakatolik w dość niewybredny sposób obraża postać Boga, nazywając Go kukłą, ale może im wolno? Nie wiem jak komu, mnie nigdy żadne zwłoki się nie podobały, w sztuce również, raczej nastrajając pesymistycznie i odpychająco. Nawet jeśli to były święte zwłoki. Tu warto tę sztukę współczesną skonfrontować z piękną sztuką z przeszłości, za którą tęskni Jerzy Wolak:


  Naprawdę ten krucyfiks jest piękny? Nawet jeśli uznać, że piękny (co jest według mnie dużym nadużyciem), tym współczesnym rzeźbom nic do tej z XV wieku nie brakuje. Wręcz przeciwnie, można się w tych dzisiejszych dopatrzeć więcej ekspresji i symbolicznego przekazu, choć to akurat tylko moje odczucia i moja wrażliwość na piękno. Jeśli się tak zastanowić, przecież tu nie o piękno chodzi, bo co może mieć pięknego w sobie rzeźba przedstawiająca zwłoki rozciągnięte na krzyżu, nawet jeśli to Jezus? Nie miałby esteta Wolak problemu, gdyby katolicyzm nie majstrował przy Dekalogu. Miałem ochotę ostrzej o oddawaniu czci tym rzeźbom, ale sobie daruję. To w końcu nie mój problem. Ja tam wolę klasykę:


I tak sobie zadumany myślę przy porannej kawie, że tej Venus ręce ubito dlatego, aby nie można jej było rozciągnąć na krzyżu...







64 komentarze:

  1. ze sztuki sakralnej to chyba najbardziej lubię indiańskie "łapacze snów", ale takie oryginalne, a nie chińską kiczowatą cepelię z plastiku... tylko mam wątpliwości natury moralnej przy piórach, które często są doń używane jako element kompozycji: czy aby na pewno znalezione, a nie wyrwane?...
    wracając zaś do kwestii innego fetysza: krucyfiksu, to pierwsze moje skojarzenie to są słowa niejakiego Hermanna Otto Brunera, oficera Allgemeine SS: "Nie mogę patrzeć na bitego człowieka"...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kompletnie nie wiem o czym piszesz w związku z tym „łapaczem snów”. Moja znajomość indiańskiej duchowości kończy się na książkach Maya o Winnetou, ale to było wieki temu i prawie nic z tego nie pamiętam ;)

      Ja bym nie kojarzył krucyfiksu z bitym człowiekiem. O tym mówią rzeźby, płaskorzeźby i malowidło o drodze krzyżowej, też dość licznie prezentowane w kościołach, i też o różnej wartości artystycznej. W tym przypadku można rzeczywiście mówić o fetyszu, jako zachwycie sado-masochizmu. Nigdy, nawet gdy byłem wierzącym, nie potrafiłem zrozumieć tej ogólnej fascynacji okrucieństwem.

      Usuń
    2. Piotr piszę o tzw. dreamcatcherze, są to zaplecione w okrąg gałązki, ze splecionym w siatkę sznurkiem i zawieszonymi w środku 2-3 piórkami. Nie pisze o nim Karol May, ale myślę że znalazłbyś co nieco w Złotej Gałęzi...

      Usuń
    3. użyłem słowa "fetysz" w znaczeniu religioznawczym, a nie seksuologicznym, które jest znaczeniem wtórnym, asymilacją do potrzeb innej dziedziny nauki...
      ale mniejsza z tym...
      bity, czy nie bity, to już detale techniczne, w każdym razie ogólnie rzecz biorąc: zmasakrowany cieleśnie... co innego taki obrazek:
      "Syn Boży (...) młody wesoły mężczyzna z pięknym brzuszkiem, przysłoniętym czymś w rodzaju majteczek kąpielowych. Robił wrażenie sportowca. Krzyż trzymał z taką gracją, jakby to była rakieta tenisowa." /J.Hasek/
      jakbym w kościele napotkał na taki obrazek, to może przemyślałbym sprawę jakiegoś nawrócenia się?... tak kontrolnie na razie, rzecz jasna, nie wszystko od razu :)
      co do książki Frazera to tak dawno już na niej nie skupiałem uwagi, że nie pamiętam i zdaję się na wiedzę Radka, że może jest tam coś o "dreamcatcher"... nie skupiałem uwagi, bo potem czytałem mnóstwo innych rzeczy na temat czegoś innego, niż (polski) katolicyzm, dla mnie to nie jest centrum świata...
      okay, ja rozumiem, że można nie lubić czytać książek, ale nie rozumiem, jak można nie spytać Wujka Google o ten temat mając go pod ręką?...

      Usuń
    4. Znów mi spychacie polemikę na dziwne tory ;) Co może mieć wspólnego ów dreamcatcher z krucyfiksem? Tym bardziej, że w notce nie odnoszę się do jego, krucyfiksu, symboliki w sensie wiary.
      Nie będę więc wertował "Złotej gałęzi" ani uruchamiał wujka google ;)))

      Usuń
    5. To ma, że jest również przedmiotem kultu, jakże innym niż człowiek na krzyżu i Piotr rozpatruje te dwa symbole pod kątem estetycznym. A ja pozwoliłem sobie na komentarz bo mnie akurat bardziej to zainteresowało, niż rozkmina który krzyż jest ładny, a który brzydki, bo nie ma to dla mnie absolutnie żadnego znaczenia.
      Przedstawienie Chrystusa jest znakiem czasów i odbiciem aktualnych trendów w sztuce - pod tym względem warto by pewnie nad tematem się pochylić - na ile twórcy pozwalają sobie na pozaklasyczne potraktowanie tematu. Fakt - wśród obecnych wyobrażeń jest sporo kiczowatych "Jezusków", ale dyskusja o tym nic nie wnosi.

      Usuń
    6. my też z Radkiem nie gadamy o wierze rodzimowierców indiańskich i co według tej wiary wspomniany gadżet ma robić... zrobiliśmy Ci tylko uprzejmość informując gdzie możesz się dowiedzieć tego, czego nie wiesz, sam to przyznałeś, a ja przy okazji próbowałem miękkiej pedagogiki specjalnej leczącej z lenistwa... bo to już naprawdę przegięcie, gdy się nie chce kliknąć kilka razy w sprzęt... ale Asmo się uparł: nie chce klikać, nie chce się niczego dowiedzieć...
      ...
      i oczywiście rozumiem, że piszesz o estetyce krucyfiksu, a nie o symbolice... ale... nie wiem, jak Radku, ale ja wolę gadać o ładnych rzeczach, a nie o brzydkich :)

      Usuń
    7. @Radku...
      kiedyś w jednym ośrodku w którym pracowałem pewnemu klientu grupa nadała ksywę "Rodan", wiesz, ten skrzydlaty kumpel Godzilli... chłopak nie wiedział o co chodzi i spytał mnie kiedyś, czy ten Rodan to był ładny, czy brzydki... nie umiałem odpowiedzieć jednoznacznie, ale wyjaśniłem mu, kto to w ogóle był... chłopak podchwycił temat, tak się doń zapalił, że po jakimś czasie stał się kopalnią wiedzy o kinie japońskim traktującym o potworach... nie wiem, jak on to zrobił, bo neta wtedy nie było i w ogóle były to słabe czasy na pozyskiwanie danych...
      to ja teraz wykombinowałem, że może podrzucić Asmo jakieś trudne słowa z kultury indiańskiej, może złapie bakcyla i zaskoczy nas postem o Indianach... bo ile można o tym kościele katolickim? :)

      Usuń
    8. Radku:

      Wpadasz w dziwną pułapkę, dość charakterystyczną dla dzisiejszej wiary. Co to jest „przedmiot kultu”?! Aż musiałem w końcu zajrzeć do cioci wikipedii. Dreamcatcher to amulet i jeśli twierdzisz, że krucyfiks jest amuletem, to ja Ci osobiście gratuluję ;))) Zresztą samo stwierdzenie, że krucyfiks jest przedmiotem kultu brzmi wręcz kuriozalnie.

      Natomiast w pełni się z Tobą zgodzę, ze stwierdzeniem, że krucyfiks jest „odbiciem aktualnych trendów w sztuce” (tak jak i kościoły w architekturze). Niemniej dyskusja o kiczowatości, szczególnie tej jarmarcznej, wydaje mi się wręcz potrzebna.

      Usuń
    9. Piotrze:

      Rozumiem, że próbujesz sobie ze mnie dworować, ale „nie ze mną te numery, Bruner” ;) Podobno w Polsce jest jakaś grupa przyszywanych Indian (albo była?), ale nawet nie wiedząc jak by się starali, w życiu Romana mnie to nie zainteresuje. Folklor, ten ludowy, jest poza moim zasięgiem zachwytu ;)))

      Ja też bym wolał o ładnych rzeczach, problem w tym, że jak je poruszam, to odzew jest mizerny, bo właściwie nie ma o czym dyskutować. Pamiętasz temat Martyniuka i disco-polo? O, tu był odzew, bo szpetota i tandeta jest ciekawym tematem ;)

      Usuń
    10. przepraszam bardzo, ale krucyfiks też bywa używany w charakterze amuletu, a czasem też talizmanu... nie wiem, jak to się ma do oficjalnej doktryny, to już nie mój problem, ale praktyka taka właśnie jest...

      Usuń
    11. Nie musisz przepraszać ;) Krucyfiks był, jest i pewnie będzie używany jako amulet a nawet talizman, ale nie takie jest jego przeznaczenie. To tak jak niektórzy używają widelca za wykałaczkę ;)

      Usuń
    12. Krycyfiks może być amuletem, zwłaszcza noszony na szyi. Ale żeby nie było wątpliwości - bo przedmiotem kultu może być wszystko, łącznie ze słońcem i fallusem - niech będzie że krzyż i dreamcatcher nie są przedmiotami kultu, tylko przedmiotami związanymi z kultem.

      Usuń
    13. Powieś sobie na szyi gwiazdę Dawida, a zaraz okrzykną Cię Żydem, czasami oplują, a w najlepszym razie nazwą pogańskim nasieniem (przykład z autopsji). Ale jak masz krzyżyk, medalik Matki Bożej lub św. Teresy z Kalkuty, wszystko jest w należytym porządeczku. Taki znak przynależności. Jesteś swój. ;)

      Usuń
    14. znaczenie symboli w sensie społecznym to zupełnie osobna sprawa... wśród muzułmanów noszący krzyżyk raczej nie będzie uznany za "swojego"... raczej, bo kto wie, czy wśród jakichś dżihadystów nie będzie to odebrane jako noszenie trofeum wojennego zdarte z szyi "niewiernego" :)

      Usuń
    15. Asmo, z autopsji? Chodziłeś z gwiazdą Dawida na szyi i nazwali Cię pogańskim nasieniem?

      Usuń
    16. Nie ja, a moja bardzo bliska znajoma spotkała się z obelgami (nie tylko takimi łagodnymi) w tramwaju za to, że na łańcuszku wisiała gwiazda Dawida (nosi do tej pory). Dodam, że jest katoliczką (letnią). Faceci raczej takich ozdób na wierzchu nie noszą.

      Usuń
    17. Znaczy tylko latem jest katoliczką? ������

      Usuń
    18. No i dobrze, że nie nosiła krzyżyka w Niemczech, tam za to można zostać obitym, raczej też nie łagodnie.
      Chociaż to szatańskie nasienie daje mi do myślenia, że ktoś pomylił Gwiazdę Dawida z pentagramem. :)

      Usuń
    19. Pozwolę sobie na drobne sprostowanie . Nikt nigdy nie nazwał mnie ani pogańskim ani szatańskim nasieniem :) Raz jeden od pewnego pseudofaszysty usłyszałam,że będę żyć ponieważ poczestowałam to fajką. W pracy kilka razy spotkałam się ze stwierdzeniem,że to wszystko przez Was żydów. I tyle ;)

      Usuń
    20. Czy to ma znaczyć, że w Polsce taki bandytyzm jest ok?

      Pisałem wyraźnie o Gwieździe Dawida. Wystarczy się przejść po blokowisku, albo po zapuszczonych uliczkach, by się przekonać, że ideologiczni graficiarze nie mają pojęcia co, jest co. Jaki by to znak nie był, podpisany jest „Jude raus”. Ci rasistowscy „stróże porządku” też mają tak samo, Żyd to diabelski pomiot.

      Usuń
    21. :))) Do Anonimowej:

      Nieładnie, nieładnie. Burzysz mi ekspresję narracji ;) Narkomani i pijacy, których częstujesz na ulicy fajkami też mówią Ci Bóg zapłać :D
      Opowiadałaś mi o tramwaju, może już nie pamiętasz? W tramwaju nie częstuje się fajkami.

      Usuń
    22. Nie pamiętam takiej sytuacji, ale ja nie mam tak doskonałej pamięci jak Ty :)))

      Usuń
    23. To prawda ;) Jedynie co, muszę się upewnić przy okazji, czy w najbliższą niedzielę jedziemy do Krakowa, czy tydzień później? Znów zapomniałem ;)))

      Usuń
    24. Czyli wystarczy odrobinę prawdy, żeby runęła Twoja "ekspresja narracji"... Ale ja już dawno zauważyłem, że Ciebie taki drobny kłamczuszek jest... :D

      Usuń
    25. Ech, Radku, Radku... Tobie to trzeba faktycznie kawę na ławę i to łopatologicznie ;)

      Sprawa „kłamczuszka” dopiero się wyjaśni w bezpośredniej rozmowie ze Znajomą, gdyż takich kwestii nie rozstrzyga się na publicznym forum. Oczywiście dementi się nie spodziewaj. Wyjaśnię tylko jedną kwestię: mam świadomość, że moje treści i komentarze są czytane przez Znajomą, i chyba nie myślisz, że mając tę świadomość posunąłbym się do kłamstwa, którego Ona nie znosi.

      Wreszcie sprawa „burzenia ekspresji narracji”. Przeczytaj sobie jeszcze raz Jej komentarz z 14:50. Tam jest coś więcej niż obelga, tam jest groźba „usłyszałam, że będę żyć”. Pewnie to faktycznie tylko groźba, ale to wcale nie jest takie pewne, bo nie dowiemy się, co by się stało, gdyby nie miała fajki. A przypadki użycia siły z powodów rasistowskich w tym kraju się już zdarzały. Ja bym tego wątku użył, gdybyś się dalej upierał przy tym, że takie zachowania to nic wielkiego. I to jest ta zburzona ekspresja narracji. Przedwcześnie wyjęła mi asa z rękawa. ;)

      Usuń
    26. Pierwsze słyszę, żeby stwierdzenie "będziesz żyć", było groźbą. :D

      Usuń
    27. A właśnie powyżej napisałem, że "takie zachowanie to nic wielkiego" w Twoim rozumieniu. Znam Cię już niemal od podszewki ;)))

      Usuń
    28. Wiesz, znam gorsze zachowania po prostu. Nie obraził, Twojej znajomej, choć przyznaję, że tekst nie był też miły, więc nie tyle mnie znasz od podszewki, co nie wyszło Ci wybitnie Twoje kłamstewko.
      Ale udało Ci się jednak mnie trochę zaskoczyć. Nie sądziłem, że będziesz się posuwał do tak tanich chwytów. Muszę z większym dystansem do Twoich opowieści podchodzić...
      Oj, Asmo, Asmo...

      Usuń
    29. Ja piernicze – tekst nie był miły (sic!) To już mogłeś napisać – był w miarę kulturalny – niby to samo, ale jak pięknie brzmi...! Aż moją Znajomą zapytam, jaki tekst poprzedzał fakt, że „poczęstowała” go fajką, bo przecież sama od siebie, na piękną twarz będącego w potrzebie, tego nie zrobiła. Nie zapominaj jaki emblemat ma na łańcuszku.

      Zawsze twierdziłem, że do wszystkich trzeba mieć dystans... Od samego początku go masz, i to jest kolejny dowód, że Cię znam. Od podszewki. ;)

      Usuń
    30. Dopytaj, bo teraz z kontekstu nie wynika nawet, czy ta fajka i ten tekst miał coś w ogóle wspólnego z tym emblematem na łańcuszku i czy ten facet w ogóle do tego nawiązał. Zresztą nawet nie wiemy, czy gdyby nawet tego łańcuszka nie było, nie zachowałby się dokładnie tak samo...

      Ależ mój drogi, w sumie to samo mogę powiedzieć o Tobie. :) Choć za kłamczuszka Cię dotąd nie miałem. :D No, takiego bardziej mitomana gawędziarza.

      Usuń
    31. Więc jeszcze raz spojrzyj na ten komentarz, bo oprócz tego pseudofaszysty (określenie nie do końca trafne) jest tam również coś takiego: „W pracy kilka razy spotkałam się ze stwierdzeniem, że to wszystko przez Was żydów”. Jak myślisz z jakiego powodu? W oczach jej wyczytali, że jest Żydówką, a przecież nie jest? Ma na szyi ten skądinąd ładny wisiorek z Gwiazdą Dawida.

      Teraz już przypominasz tych, co to nadają na Grodzkiego. Nie mają dowodów, a oskarżają o łapówkarstwo i kłamstwo. Tu masz jedną zapamiętaną wersję przeciw drugiej zapamiętanej. Zrobimy z tego na spokojnie protokół rozbieżności ;))) Na ucho Ci powiem, że to nie pierwszy...

      A co do Twojej opinii o mnie, się nie wypowiem. Na obu blogach zamieściłem kilka takich, równie negatywnych. ;)

      Usuń
    32. A to teraz przeskakujesz do pracy? Już pseudofaszysta z fajką stał się niewydolny? I w sumie Twoja narracja brzmi na ogół "wszystko przez was księży", a rozpoznajesz ich też po sutannach i krzyżach... No nie wiem gdzie Twoja znajoma pracuje, bo chyba ten tekst to nie od kolegi, czy koleżanki z pracy?

      Przecież dowód sam się odezwał, więc teraz to się zachowujesz jak złodziej złapany za rękę, który mówi, że to nie jego ręka. Sorry, nie idę w tym przypadku na ustępstwa. :D Za łatwo byś miał ze mną.

      Ależ ja nie mam o Tobie negatywnej opinii. Nikt nie jest doskonały, Ty tylko lubisz koniecznie mieć rację, nawet jak nie masz racji.

      Usuń
    33. Dlaczego nie mogę przeskakiwać, skoro moja Znajoma pisze o tym w jednym wątku i dotyczy on skutków noszenia wisiorka z Gwiazdą Dawida? Nie zdradzę gdzie pracuje, choć gdybyś poszperał po moich notkach, pewnie byś znalazł. Z jej komentarza wynika, że w pracy ma do czynienia z różnymi ludźmi, to mogą być petenci lub klienci, mogą też być współpracownicy, co i tak niczego nie zmienia.

      Już za kilka dni przekonasz się, że moja narracja nie dotyczy tylko księży. Zresztą nawet w tej notce odnoszę się do świeckiego ortodoksa.

      Jeśli już to nie dowód (tym stwierdzeniem ją obrażasz, bo to kobieta nie przedmiot). Odezwał się naoczny świadek, potwierdzający sam fakt problemów z „niewłaściwym” symbolem na szyi. Tym samym dowodzi to, że samo zdarzenie nie jest kłamstwem, istnieje różnica w opisie tego zdarzenia, co biorąc pod uwagę dość spory czas, jaki minął od momentu jego zaistnienia (więcej niż pięć lat), jest chyba najzupełniej normalne. Nie sądzisz Radku?

      Szkoda, że przestałem dokumentować te przypadki, w których dałem się przekonać, że nie mam racji. Myślałem, że ten argument jest już nieaktualny. A, że lubię mieć rację... przyganiał kocioł garnkowi, bo nie powiesz mi, że Ty nie lubisz jej mieć. ;)))

      Usuń
    34. No wiesz, adresu nie wymagam, ale to gdzie kto pracuje ma kolosalne znaczenie i zmienia wiele. Jeśli ma do czynienia z dużą liczbą petentów jest większe ryzyko że trafi na chama, lub padnie ofiarą szykan niekoniecznie z powodu noszenia gwiazdy Dawida.

      I tak ich wspólnym mianownikiem jest wyznawana wiara. Mam przypomnieć jak nie omieszkałeś do epitetu "hiena" pod adresem pewnej dziennikarki dodać "chrześcijańska"? Bo Ci się artykuł nie spodobał, o nawracających się ateistach - fakt, mierny był, ale po co taka obelga? Znasz werset o belce w oku?

      Słowa użyłem w przenośni, bez intencji obrażania kogokolwiek.
      To tak jak w tym kawale, "Czy to prawda, że w Moskwie na placu Czerwonym rozdają Samochody? Tak, to prawda, tylko że nie w Moskwie, lecz w Leningradzie, i nie na placu Czerwonym, a na placu Rewolucji, i nie Samochody, a rowery, i nie rozdają, a kradną". Kawał też ma parę lat, może stąd różnica w opisie...

      No właśnie, szkoda. :) Może powinniśmy oddzielny wątek założyć? :D

      Usuń
    35. Recz w tym, że jest dużo petentów, ale jeśli to ma być usprawiedliwieniem dla chamstwa, to ja dziękuję za taki argument.
      Przed chwilą skończyłem lekturę artykułu oko.press, gdzie prokuratura uznaję, że groźba „wyrucham cię” połączona z masturbacją grożącego, jest tylko nieobyczajnym wybrykiem. Tak jakbym słuchał Twoich dywagacji o groźbach związanych z noszeniem wisiorka.

      A czyż ta dziennikarka nie była chrześcijanką i nie pisała w duchu tej religii? Jej wolno, ja mam być delikatny jak cnotliwa panienka, która rumieni się na słowo „dupa”? Znów Ci wypomnę podśmiechujki na swoim blogu np. wobec pani Tokarczuk.

      Kawał jak kawał, może ze zbyt długą brodą, ale gdybyś bliżej zapoznał się ze zjawiskiem rozbieżności opisu danego zdarzenia przez świadków, to mogłoby się okazać, że to wcale nie jest śmieszne, tak to naprawdę działa.

      Wątek, gdzie wyliczamy, kto ile razy zrezygnował ze swoich racji? Może być ciekawy ;)

      Usuń
    36. Nic nie jest panie kolego usprawiedliwieniem dla chamstwa, nie mniej jednak padamy jego ofiarą bardzo często w różnych okolicznościach - a o tej częstotliwości decyduje to z kim się mamy okazje spotykać. Np. pracownik opery z pewnością rzadziej będzie na nie narażony, niż pracownica opieki społecznej i nie powinieneś mieć problemu ze zrozumieniem tak prostej zależności, bez zarzucania mi usprawiedliwiania czegokolwiek.

      A czy ja użyłem wobec p. Tokarczuk obelg o podobnym kalibrze? W ogóle jakiejkolwiek obelgi? Weź mi przypomnij, bo jakoś nie pamiętam. Do wyśmiania infantylnego opowiadania chyba miałem prawo?

      Sam jestem ciekaw, jakby to wyszło sumarycznie.

      Usuń
    37. Asmodeuszu ..he he..
      Czy to w tramwaju czy w robocie (ksiegarnia) czy na ulicy spotykam się od czasu do czasu z różnymi tekstami mało przyjaznymi na temat żydów, natomiast na pewno nikt nigdy nie nazwał mnie żadnym nasieniem, ani pogańskim, ani szatańskim .Ów pseufofaszysta ( tatuaże że swastyką na dłoniach) chciał papierosa . Podchodził do wszystkich i tylko ja to poczestowałam. To ,że noszę Mogena, zauważył już po zadaniu pytania.
      To tyle w tej kwestii.
      I jeszcze tylko to, że nie do Ciebie należy ocena mojej wiary i wyznawanie religii

      Usuń
    38. Do Anonimowej:

      Ok, nie będę się już upierał przy tym nasieniu, ani przy opisie samego zdarzenia. Wiesz, że zawsze jestem do zgody ;))) Zastanawia mnie tylko ów zwrot „to” w stosunku do tego pseudofaszysty. Gdy użyłaś go w pierwszym komentarzu, pomyślałem, że to literówka, ale teraz użyłaś go ponownie, i tego już nie mogę traktować jako błąd literowy.

      Klasyfikację wierzących nie ja wymyśliłem. Określenia: gorący, letni, zimny pochodzą z Biblii, a ich znaczenie dość jasno precyzują kaznodzieje, więc tu nie trzeba żadnego wysiłku, aby kogoś zakwalifikować do odpowiedniej grupy, przy czym ja osobiście, nie widzę w tej klasyfikacji żadnej ujmy. Być może dlatego, że kwalifikuję się na zimnego (nie dokonałem aktu apostazji) ;) Ale skoro sobie życzysz, cofam to zakwalifikowanie.

      Usuń
    39. Radku:

      Czyli mam rozumieć, że jak wchodzę do tramwaju to muszę się liczyć z możliwością spotkania nie do końca ciekawego towarzystwa. Inaczej mówiąc, sam sobie jestem winien, powinienem sobie tramwaj wyczarterować. Tylko Ameryki nie odkrywasz. Dlatego wolę iść do opery, bo tam nikt w czasie spektaklu nie zażera popcornu jak w kinie. Stawiasz problem na głowie. Wprawdzie twierdzisz, że nic chamstwa nie usprawiedliwia, ale bardziej trzeba piętnować tych, którzy w to chamstwo muszą, podkreślam – muszą, wejść. Kto to napisał: „Wiesz, znam gorsze zachowania po prostu. Nie obraził, Twojej znajomej , choć przyznaję, że tekst nie był też miły”?

      Traktowanie czyjegoś tekstu „jako żałosny” jest tak samo niewybredne, jak moja „hiena”, tym bardziej, że obie opinie są subiektywne. Tak jak Tobie nie podoba się moja hiena, tak mnie nie podoba się owa żałosność. Oczywiście, że masz prawo do wyśmiania, takie samo jak ja do doboru odpowiednich epitetów.

      Usuń
  2. No cóż, na szczęście w moim Kościele takich dylematów natury estetycznej nie muszę przeżywać, dlatego że nie ma krucyfiksów, ani rzeźb przedstawiających Jezusa na krzyżu. Jak wiemy prawie 2000 lat temu Chrystus "zszedł" z krzyża, dlatego obecnie krzyż jest pusty i tyle. Znasz moje zdanie na temat wizerunków, a zatem cóż jeszcze mogę napisać...
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przepadam za krucyfiksami, choć mi nie przeszkadzają, o ile ktoś ich nie traktuje bałwochwalczo. Symbolika jest zależna od wiary i jakoś nie mam ochoty włączać się w spór, która wiara jest bardziej ;) Wszystkie mówią o Prawdzie (przez duże „P”), ale nikt jakoś tej prawdy nie potrafi sprecyzować, bo Prawda jest Tajemnicą, i ten zwrot czasami doprowadza mnie do łez. Łez ze śmiechu...
      Odwzajemniam pozdrowienia

      Usuń
    2. Asmo, ta prawda, ta tajemnica zaczyna się odsłaniać z każdym dniem coraz bardziej. Oczywiście szanuje Twoje poglądy w tej mierze. Każdy ma prawo wierzyć w co zechce.
      :)

      Usuń
    3. mnie się Olimpio podobała estetyka, minimalistyczna prostota wystroju wnętrza Twojego kościoła /jednego z budynków/, natomiast symbolika to osobna sprawa...
      ale zauważcie Oboje /Ty i Asmo/, że prostota estetyczna też może coś symbolizować... na przykład wiarę w to, że świat jest prosty, tylko ludzie za dużo myślą i go sobie komplikują... ja na przykład wierzę w takie coś, ba, nawet zaryzykuję tezę, że wiem, iż tak jest... znaczy, nie prosty w sensie kształtu, bo w tym temacie jest raczej zakrzywiony...
      p.jzns :)

      Usuń
    4. Coś w tym jest... Kościół w moim mieście wybudowano w modernistycznym, stylu, twórcy wzorowali się na Le Combusierze, zresztą byli to utalentowani architekci, którzy zaraz czmychnęli za granicę. Le Combusier tworzył swe projekty - niekoniecznie sakralne, łącząc skromność klasztornego stylu romańskiego z formami i materiałami współczesnymi - czyli beton i dużo kątów prostych. Krzyż we wnętrzu - czarny na białym tle ściany - dzielił ścianę - a była to ściana wysoka, na symetryczne części. Kiedy byłem młodszy i silniej wierzący, przesiadywałem w kościele wpatrując się w tą właśnie ścianę... I miało to w istocie właściwości oczyszczające myśli, można było medytować...

      Usuń
    5. mnie w /niektórych/ obecnych kościołach nie pasuje jedna sprawa, że z powodu rozwoju technologii nie dba się już tak o akustykę wnętrza... kiedyś byłem w kościele w Wołominie na koncercie chóru... sam kościół prościutki w wystroju i wizualnie może być, ale słuchać się tam nic nie dało... śpiewanie też szło ciężko, wiem to samych chórzystów...

      Usuń
    6. Olimpio:

      To, co odsłonisz z automatu przestaje być Tajemnicą ;) Wiara bez tej Tajemnicy, przestała by być wiarą. Tym samym ta Prawda (przez duże „P”) musi na zawsze pozostać nieodgadniona ;)

      Usuń
    7. Piotrze:

      Dla jednych surowy klasztor, dla innych przepych Watykanu. ;)
      Piszesz: „prostota estetyczna też może coś symbolizować” i tak do końca nie mogę się z tym zgodzić. To oczywiście jest w pełni mój osobisty pogląd. Wezmę za przykład matematykę. Proste figury geometryczne mają w sobie „coś” ale do niczego głębszego Cię nie sprowokują. Weź jednak fraktale, a Twoja wyobraźnia podobnie jak owe fraktale stanie się nieskończenie złożona. Może się wydawać, że nadmiar (przepychu) szkodzi i będzie w tym jakiś ułamek prawdy, bo w sztuce może prowadzić do tandety, niemniej nadmiar uproszczenia też prowadzi na manowce. Bo to, co piszesz o akustyce współczesnych kościołów jest akurat w stu procentach zgodne z tym, co sam odczuwam.

      Usuń
    8. Radku:

      To oczywiście też osobisty czynnik, ale wydaje mi się, że w medytacji większe znaczenie ma światło, a raczej jego brak (choć nie ciemność), oraz dźwięk, a raczej cisza (choć nie całkowita) niż prostota kształtów. Pamiętam okres, gdy ja chodziłem do kościoła, a w nim tłumy wiernych, gdy potrafiłem się wyłączyć dzięki półmrokowi i ledwie słyszalnego podkładu muzyki organowej. To były krótkie chwile, ale niezapomniane.

      Usuń
    9. @Asmo...
      nie jestem tego taki pewien z tym brakiem prowokacji do "czegoś głębszego" /bez skojarzeń :)/ przez proste figury geometryczne... zaryzykuję nawet (hipo)tezę, że bardziej prowokują wyobraźnię, niż złożone formy... złożona figura część roboty wykonuje "za obserwatora", podsuwa jego wyobraźni już pewien kierunek... a gdy patrzy on na prozaiczne kółeczko, czy trójkącik, to wszystko trzeba samemu, od podstaw... a gdy figura jest już bardzo złożona, a do tego jeszcze dynamicznie zmienia się w czasie, to wyobraźnia nie ma tu nic do powiedzenia, nie ma nawet fizycznej możliwości się odezwać, bo umysł jest pochłonięty w całości czynnością postrzegania...

      Usuń
    10. Napisałem o swoim osobistym odczuciu. Fraktal niczego nie jest Ci w stanie narzucić, jest wypadkową przypadkowego połączenia tych samych obliczeń (random). Jeśli Cię ten graficzny wzór rozprasza, nie pozwala się skupić na czymś poza samym obrazem, nawet proste figury tego nie osiągną. Prosty przykład z przyrody – płatki śniegu. Jakież pole do wyobraźni za sprawą fraktali zamarzniętej wody ;)

      Usuń
    11. nie tyle, że taki wzór /jak np. fraktal/ coś narzuca, ale już coś podpowiada... rzecz jasna można z tym zrobić co się chce i potrafi... natomiast widząc zwykły okrąg /albo przypadek trywialny: punkt/ startuje się od praktycznie od zera... tylko o to mi chodziło, o nic więcej...
      natomiast ciągnąc temat dalej i jadąc w drugą stronę, to im bardziej skomplikowany jest wzór, tym bardziej zawęża się pole manewru, ale to wynika z tego, że umysł jest coraz bardziej zajęty samą percepcją wzoru, niż tworzeniem sobie obrazów tym wzorem inspirowanych... to już jest czysta fizjologia mózgu...
      inna sprawa, że dochodzi jeszcze kwestia czasu, jak długo postrzegamy dany wzór, ile detali zdążymy dostrzec, ile potem zapamiętać etc... czas jest tu dość istotny... na okrąg rzucasz okiem i wszystko już o nim wiesz, ale z obrazem "Bitwa pod Grunwaldem" tak szybko to nie pójdzie... aczkolwiek zdarzają się specyficzne jednostki, które to potrafią...
      aha... bywa jeszcze tak, że w przypadku bardziej złożonego wzoru umysł odpuszcza sobie dokładne poznanie go, a na to miejsce tworzy jakiś uproszczony wariant...

      Usuń
    12. Gdyby chodziło o obraz „Bitwy pod Grunwaldem” to bym się z Tobą w pełni zgodził, ale fraktal nie podsuwa Ci żadnego konkretnego obrazu. Choć widziałem jeden kiedyś, jako wygaszacz ekranu pierwszego z Windowsów, który przypominał wijącą się ośmiornicę lub jakiś inny stwór morski, ale to wynikało tylko z moich skojarzeń, gdyż to na pewno nie była żadna ośmiornica ;)

      Natomiast prosta figura geometryczna jest zawsze li tylko prostą figurą geometryczną. Jeśli dzięki niej popadasz w stan „czegoś głębszego”, to tylko dlatego, że się od tego rysunku oderwiesz, przestajesz go widzieć. Na tej zasadzie widok krucyfiksu ma Cię skłonić wejść w głębię wiary. Sam krzyż na białej ścianie, podobnie jak te proste figury geometryczne, dają zbyt wielkie pole manewru Twoim myślom.

      Usuń
  3. Na temat gustów nie podejmuję dyskusji, ale z tym, że Bóg przestrzegał przed służeniem złotym cielcom, to prawda. No cóż, jedni wierzą nie widząc i to jest prawdziwa wiara, inni coś tam muszą zobaczyć, żeby czcić. Może są wzrokowcami? ;) Nie bądźmy zbyt krytyczni wobec bliźnich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie krytykuję istnienia krucyfiksów, odnoszę się do opinii Wolaka, mającego się za znawcę sztuki sakralnej ;)
      Wtręt o drugim przykazaniu ma charakter ironii.

      Usuń
  4. Asmo.
    "Nie ja, a moja bardzo bliska znajoma spotkała się z obelgami (nie tylko takimi łagodnymi) w tramwaju za to, że na łańcuszku wisiała gwiazda Dawida (nosi do tej pory)".

    "Od 1 grudnia 1939 roku na terenie Generalnego Gubernatorstwa wszyscy Żydzi powyżej 12 roku życia byli zobowiązani pod karą więzienia do noszenia na prawym ramieniu białej opaski z niebieską gwiazdą Dawida. Na terenach wcielonych do Rzeszy (Śląsk, Wielkopolska, Pomorze) oraz na ziemiach wschodnich zajętych w 1941 roku Żydów zmuszano naszywania na ubranie żółtych gwiazd Dawida lub żółtych łat na piersiach i plecach. Oznakowanie miało za zadanie izolację Żydów od reszty społeczeństwa, ułatwienie wyłapywania Żydów do prac przymusowych oraz egzekwowania innych zarządzeń antyżydowskich, jak np. zakaz chodzenia po niektórych ulicach, parkach, jeżdżenia koleją, itp".

    To i tak miała dużo szczęścia ze nie dostała zakazu chodzenia po niektórych ulicach, parkach, jeżdżenia tramwajem, itp.
    Ale na wszelki wypadek możesz ją pocieszyć że ten obowiązek już nie aktualny.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, że chciałeś zakpić, ośmieszyć, lub jeden Bóg wie co jeszcze, ale będę szczery, nie bardzo Ci to wyszło. Bo do kogo ten niby uspokajający przekaz „możesz ją pocieszyć że ten obowiązek już nie aktualny”? Może powiedz to tym, którzy na widok Gwizdy Dawida zawieszonej na łańcuszku u szyi dostają ataku nienawiści, graniczący z amokiem i to dokładnie tym tekstem, który zaprezentowałeś w komentarzu. Nie wiem czy poskutkuje i czym się skończy, ale będę miał okazję Cię pochwalić za odwagę...
      Wyrazy uszanowania.

      Usuń
    2. I to mówi facet czepiający się krzyża... :D

      Usuń
    3. Jest tu gdzieś komentarz Wolaka, bo nie zauważyłem? ;)

      Usuń
    4. Twoje wystarczą za 100 Wolaków. :D

      Usuń
    5. Jak się chce coś widzieć, to się na pewno zobaczy, nawet jak tego nie ma ;)

      Usuń
  5. Cóż różne są gusta i różne dzieła sztuki. Jeżeli krucyfiks jako dzieło sztuki potraktujemy.
    Ja osobiście nigdy nie lubiłam umieszczania Jezusa na krzyżu.Dzieckiem będąc zawsze trochę z przestrachem patrzyłam na te udane i mniej udane formy kultu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja dziś nie potrafię, jakie miałem w młodości odczucia na widok krucyfiksu. Dziś jest mi w zasadzie obojętny poza miejscami, gdzie się do tego zupełnie nie nadaje (urzędy i szkoły).

      Usuń
    2. Miejsce krzyża (krucyfiksu) jest w kościele i oczywiście we własnych czterech kątach

      Usuń