środa, 12 lutego 2020

Szpital – dobre miejsce na Kościół.


  Już ten temat kiedyś poruszałem, bazując przede wszystkim na własnych doświadczeniach, ale jest okazja do niego wrócić, za sprawą wywiadu z ks. dr. Radosławem Kacprzakiem, kapelanem szpitalnym1. W zasadzie nie lubię wywiadów, szczególnie z księżmi, gdyż tak podświadomie czuję, że przeprowadzający wywiad nie chce swoimi pytaniami zrobić krzywdy pytanemu. Tak jak w TVP przy wywiadach z J. Kaczyńskim lub prezydentem A. Dudą. To moje przekonanie wynika z wywiadu jaki udzielił mi kiedyś prof. Szaflik, czyli z autopsji. De facto byłem tylko po to, aby znany profesor okulistyki mógł się wygadać...

  Tu jest podobnie, i pewnie zrezygnowałbym już na wstępie z lektury, gdybym na początku nie trafił na znamienne zdanie: „Minione dwie dekady XXI wieku to także czas widocznej zmiany podejścia do religii w Polsce, kroczącej ateizacji i odstępowania od zasad Kościoła2. Jak już pewnie wiecie, jestem wyjątkowo czuły na słowo „ateizacja” na katolickim portalu. Już uprzedzę, nie będę streszczał tego wywiadu, kto chce, samo może przeczytać całość we wskazanym linku. Ja tylko odniosę się do, co bardziej ciekawych fragmentów. A zacznę z „grubej rury”: „ (...) świat chce uczynić Boga wielkim nieobecnym. Tutaj, na ziemi, widzimy, że jesteśmy „świętym Kościołem grzesznych ludzi”. Popełniamy błędy, ulegamy złym wpływom i gubimy się, ale wiemy, że Bóg jest miłosierny i zawsze na nas czeka, jak ojciec na powrót syna marnotrawnego”. Uwielbiam to sformułowanie o świętym Kościele ludzi grzesznych. Skoro bowiem grzeszność może być święta – hulaj dusza, piekła nie ma. To znaczy piekło jest, dla takich samych grzeszników, jak tych zrzeszonych w Kościele, ale którzy nie wyrażają chęci akcesu do tego Kościoła. Dodajmy, do właściwego Kościoła, a każdy z Kościołów ma się za ten najprawdziwszy.

  Ks. Kacprzak ubolewa: „Niestety, czasy gdy ksiądz wchodzący na salę spotykał się z gronem ludzi zawsze pragnących modlitwy i sakramentów, należą do przeszłości”. Tu już mogę się odnieść do własnych doświadczeń. Leży sobie człowiek półnagi na łóżku, a ciepłota jest niemiłosierna, bo klimatyzacji brak, zaś na zewnątrz gorączka jeszcze większa, więc i okna w dzień nie sposób otworzyć. Nagle, bez pukania, ładuje się do sali kapelan w ornacie z ozdobną puszką na piersi i oznajmia, że najświętszy sakrament przynosi. I nie wiedzieć dlaczego, groźnym spojrzeniem omiata łóżka z pacjentami, lub pacjentów na łóżkach, jak kto woli. Jest nas sześciu i jeden podnosi rękę, ten najbardziej sprawny z nasz wszystkich, który co drugie popołudnie bez problemu może zejść do szpitalnej kaplicy, by tam sakrament w godnym miejscu przyjąć. Przecież i tak, co godzinę idzie na zewnątrz szpitalnego budynku, na fajkę. Robi się ciekawie, bo wzrok księdza wciąż groźny, jakby niemo żądał, abyśmy na czas spowiedzi i przyjmowania sakramentu opuścili łóżka i wyszli na korytarz. A takiego wała, nie chce mi się ubierać, ani łazić bez celu po korytarzu. Tym sposobem jestem mimowolnym słuchaczem spowiedzi, bo facet przygłuchy i głośno mamrocze o tych swoich grzechach. Obowiązuje tajemnica spowiedzi, więc nie zdradzę, choć nie mogę się nadziwić, jak przez dwa dni można tyle grzechów popełnić. Na szpitalnym łóżku (sic!)

  Inny fragment spowiedzi księdza: „Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, jak różnie nastawiani są ludzie do księży, a jednocześnie do religii. Naszym zadaniem jako ludzi wierzących, zarówno kapłanów, jak i też osób świeckich jest dzielenie się świadectwem miłosierdzia i próba proponowania drogi powrotu do Boga i Kościoła, dla tych, którzy pogubili się w życiu”. Znów muszę przyznać, że takie stwierdzenia mnie rozbawiają i rozbrajają. Swój rozdział życia z Bogiem i Kościołem zamknąłem raz na zawsze wiele lat temu i wcale nie czuję się pogubiony. Wręcz przeciwnie, jest mi z tym wyjątkowo dobrze, ba!, wydaje mi się, że jeśli kiedyś byłem pogubiony, to tylko w czasach, gdy byłem wierzący. Ale, aby nie było, gdybym ja dziś widział to świadectwo miłosierdzia wśród wierzących, pewnie darzyłbym ich większym szacunkiem, choć na dziś ich nie potępiam. Potępienie innych jest zarezerwowane dla wierzących w stosunku do niewierzących, czego świadectwo dają nam od kilkunastu lat kościelni hierarchowie i ich owieczki.

  Dalej czytam: „Wobec osób niechętnych Kościołowi  staram się być uprzejmy, ale zarazem stanowczy. Często proszę o to, by nie używać uogólnień, które są krzywdzące, tłumaczę, czym jest wspólnota Kościoła powszechnego i zachęcam, by bez emocji sami podjęli wysiłek na rzecz zrozumienia, czym jest wiara i co nam daje miłosierdzie Boga”. Nie będę negował tej uprzejmości księdza, w końcu go nie znam, a u mnie obowiązuje zasada domniemania niewinności. Czym jest wiara to ja wiem, czym jest miłosierdzie Boże tego nie wiem, natomiast jestem przekonany, że jeśli chodzi o uogólnienie to i ks. Kasprzak od tego nie stroni, deprecjonując niewierzących w dodatku a priori, a czego daje wyraz w tym wywiadzie. Jakim prawem zachęca mnie bym „podjął próbę powrotu do Pana Boga”, skoro wcześniej mówi o  świętym Kościele ludzi grzesznych? Do jakiego grona śmie mnie zapraszać? Do świata hipokrytów? Bo wprawdzie sam jestem grzesznym, ale przynajmniej nie udaję, że świętym.

  Już na koniec ostatni cytat. Pytanie: „Jak do nich dotrzeć, by zajrzeli w swoją duszę i zrozumieli czym jest dążenie do zbawienia?”. Odpowiedź:To zadanie całego Kościoła, nie tylko księży, ale też osób świeckich. Wszyscy jesteśmy zaproszeni do tego, by wspierać się w głoszeniu Dobrej Nowiny, tam gdzie jesteśmy i pracujemy, i każdy w Kościele może odkryć swoje miejsce”. I tu rodzi się moje największe zastrzeżenie: czy szpital to dobre miejsce na tworzenie Kościoła? Ja rozumiem, chory wierzący potrzebuje takiego wsparcia jakie daje ksiądz. Ale co ma zrobić niewierzący? Jest chory, chce się wyleczyć, a tu go chcą wręcz na siłę nawrócić.
Ja bym odwrócił sytuację. W szpitalnej sali leżą sami wierzący. I oto przychodzi odświętnie ubrany gość i tako rzecze: „Słuchajcie. Niewiele wam zostało, ale mam dla was radosną nowinę na ostatnie dni. To wszystko, co wiecie o Bogu to tylko bajka dla niegrzecznych dzieci. Radujecie się w tych ostatnich chwilach, nikt was już zbawieniem na wieczność straszyć nie będzie”...






24 komentarze:

  1. Dzięki swojej osobistej astmie już nie raz w nie jednym szpitalu wylądowałam.
    Jeżeli chodzi o artykuł.
    Tak ksiądz może przyjść z wizytą,ponieważ wiele osób na to czeka,jest im to potrzebne.A często są to osoby bez możliwości ruchu.

    "Niestety, czasy gdy ksiądz wchodzący na salę spotykał się z gronem ludzi zawsze pragnących modlitwy i sakramentów, należą do przeszłości."
    To prawda.Niech ksiądz może sobie zada pytanie dlaczego tak jest?Chętnie podpowiem,uwikłanie w politykę.To teraz bardzo widoczne.Emocje związane z bieżącą sytuacja w kraju,przenoszone są na postrzeganie duchownych.
    Czyja wina?Kościoła!! Nie trzeba się było z PiS-em bratać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Naszym zadaniem jako ludzi wierzących, zarówno kapłanów, jak i też osób świeckich jest dzielenie się świadectwem miłosierdzia i próba proponowania drogi powrotu do Boga i Kościoła"
      Proszę sobie wyobrazić ledwo dycham bo astma gnębi ,infekcja dopadła,a ktoś mi w tym momencie proponuje drogę powrotu do Boga.
      Szpital to nie miejsce na nawracanie,tylko na leczenie

      Usuń
    2. ". Niestety, nie wszystkie kobiety po narodzeniu dziecka mają życzenie, by pobłogosławić ich pociechy. Czasami słyszę słowa: „ nie ma takiej potrzeby”. Taka sytuacja jest dla mnie powodem do smutku, bo wiadomo, że taka matka nie przekaże dziecku prawdziwej wiary i nie przyprowadzi go do kościoła."
      Tu chęć indoktrynacji noworodka ;)Jeżeli matka będzie chciała błogosławieństwa,sama księdza o to poprosi.
      A poza tym ta PRAWDZIWA WIARA,samo to odstręcza.

      Usuń
    3. Wiesz, tak między nami, to ja nie mam nic przeciw, że ksiądz przychodzi do obłożnie chorych. Mnie to aż tak bardzo nie mierzi. Powinien jednak pamiętać, że na tej sali to on jest gościem i powinien uszanować wszystkie poglądy, tymczasem ja wyraźnie odczułem wrogość za to, że nie chciałem skorzystać z jego usług, i nie wyraziłem należnego sakramentowi „uwielbienia i szacunku”.
      Odejścia od wiary, czy nawet tylko praktyk religijnych, upatruję nie tyle w polityce (klerykalizmie) ile w rozmijaniu się z rzeczywistością. Kościół, jako ogół, mówi jedno, a zachowuje się dokładnie odwrotnie.

      W drugim wątku, lekko sarkastycznie, może ten ksiądz kapelan uważa nawracanie za rodzaj terapii? Tu zacytuję wypowiedź innego księdza na temat sytuacji w szpitalu: „Żona płacze, facet czuje się winny, że umiera, tylko nawiedzona wspólnota modlitewna, z księdzem na czele, czuje się wspaniale. Wyrzuciłem ich wszystkich” ;))) i za takie działanie ten ksiądz ma u mnie plusik, ba, duży plus.

      Tego fragmentu wywiadu już nie omawiałem, ze względu na obszerność notki. Ale też jest nadzwyczaj ciekawy. Dziś świeckie organizacje katolickie gromkim głosem domagają, się aby rodzice decydowali o losie (edukacji) swoich dzieci. Łącząc oba wątki, widać że chodzi tylko o katolickie losy dzieci od momentu narodzenia. A może nawet od poczęcia?

      Usuń
    4. " Powinien jednak pamiętać, że na tej sali to on jest gościem i powinien uszanować wszystkie poglądy, tymczasem ja wyraźnie odczułem wrogość za to, że nie chciałem skorzystać z jego usług, i nie wyraziłem należnego sakramentowi „uwielbienia i szacunku”."

      Odczucie, ktore odczules to nie ogolno zauwazalny fakt. Twoja interpretacja czyjegos zachowania , to tylko twoja interpretacja , cos subiektywnego, nie cos obiektywnego.
      I nad czym tu sie rozwodzic? Nad twoim subiektywnym odczuciem, bo pan nie patrzyl tak jakbys chcial aby patrzyl?
      Moze go zab bolal i sie tak jakos z niezadowoleniem popatrzyl ?

      Usuń
    5. Ząb – powiadasz Aniu – go bolał? ;))) Dwa tygodnie?! Już z pełną premedytacją: i Bóg ukryty w hostii mu nie pomógł? Modlitwy też? To po ki diabeł przychodzi na salę cierpiących ludzi, jak sam sobie pomóc nie może? I nawet nie chodzi o ten ból, bo tu tylko dentysta jest potrzebny, ale o „miłosierny” stosunek do bliźnich...

      Nie tylko moje odczucia, było nas na sali sześciu i tylko ten jeden jedyny był kontent z tej wizyty. Nie musiał iść na popołudniową mszę, mógł iść puścić dymka. Odliczając mnie, dobrze, że nie słyszałaś opinii tej pozostałej czwórki... Ja staram się unikać wulgaryzmów.

      Usuń
    6. Mielismy kiedys takiego ksiedza, uczacego nas religii, ktorego "czerwona geba" przezywalismy. Facet mial non stop zaczerwieniona twarz. Matki do proboszcza ma skarge lataly, bo WYDAWALO sie im, ze ow ksiedza popija.Okazalo sie, ze mial ponoc powazne problemy z nadcisnieniem, na co w konsekwencji zszedl z tego swiata.
      Nie ma wiec co gawedzic sobie nad twoimi odczuciami, nie mam na pewno zamiaru brac ich za fakty. Moge ewentualnie sie nad nimi pochylic w jakiejs prywaznej rozmowie przy kawie i ciastku. Zapoznac sie z twoim wewnetrznym swiatem uczuciowo- odczuciowym.

      Usuń
    7. Problem jednak nie w tym czy miał czerwoną twarz, bo nie miał. Nie miał nawet typowego nabrzmiałego i zsiniałego nosa, który by wskazywał na pijaństwo. Jest jednak coś, co się nazywa wymowną mimiką i jeszcze bardziej wymownym spojrzeniem. Ponieważ teatr lubiłem od zawsze, tę część „aktorstwa” rozpoznaję na odległość.

      Odpowiem Ci swoją anegdotą z dziś. Byłem u lekarza specjalisty, i nie ma zmiłuj się, kolejka jak cholera. Zdajesz sobie sprawę, że w takiej sytuacji trudno być zadowolonym, czy nawet udawać to zadowolenie. Wreszcie wchodzę do gabinetu po godzinie, a moja lekarka mi mówi, że ja mam prawo wejść bez kolejki. Tłumaczę jej, że ponieważ nie cierpię taki wchodzących bez kolejki, sam tak nie będę postępował. Jestem emeryt i mam czas. A ona mi na to takim tekstem: „To nawet z pana oczu widać, że jest pan wyjątkowo łagodnego usposobienia” – a przecież nie grałem niczego przed widownią. Aniu, oczy, oczy mówią o nas zdecydowanie więcej, niżbyśmy chcieli powiedzieć.

      Nie myśl o prywatnej rozmowie ze ze mną, mogłabyś niechcący mnie polubić ;)))

      Usuń
  2. W jednym ze szpitali widziałam przy wejściu do każdej z sal informację, że osoby chętne na spotkanie z psychologiem proszone są o wrzucenie karteczki z nazwiskiem i nr sali do jakieś specjalnej skrzynki przy wejściu do szpitala. Myślę, że w podobny sposób, nie obciążając pielęgniarek, można by zorganizować pracę księżom kapelanom. Jedni pacjenci nie czuli by się nagabywani, a drudzy opuszczeni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie do końca podoba mi się ten pomysł. Rozumiem psychologa przychodzącego do ciężko chorego, który nie potrafi poruszać się samodzielnie, albo w ogóle. Tylko jak on ma wrzucić tę kartkę do skrzynki? Rozmowa z psychologiem wymaga odrobine intymności (jakiś parawan?) Podobnie jest z księdzem. Ten kto porusza się o własnych siłach, może udać się do gabinetu lub do kaplicy. W czasie drugiego pobytu miałem takiego na Sali, który nie mógł nawet samodzielnie obrócić się na drugi bok, a ważył sto pięćdziesiąt kilogramów. Gdy przychodził do niego ksiądz, nie miałem żadnych oporów wyjść z sali, ba, robiłem to z własnej, nieprzymuszonej woli.

      Usuń
  3. pan Kacprzak próbuje sobie poradzić z dysonansem poznawczym: z jednej strony PATRZY na temat z kościelnego punktu widzenia /chodzi o ten konkretny kościół/, jakoby wszyscy byli członkami tegoż kościoła /nawet gdy mają inne zdanie na ten temat/, a jeśli wierzą w jakiegoś boga, to tylko w tego konkretnego, lansowanego przez tenże kościół, a z drugiej strony WIDZI, że fakty są zupełnie inne i nazywa tą sytuację jakoś tam po swojemu...
    zaiste bidulek, bo co tu więcej mówić... nie myśli pozytywnie, bo nie widzi, że i tak ma lepiej... inne kościoły nie mają w szpitalach swoich kaplic, a dla kapłanów tych kościołów nie ma koryt napełnianych przez państwo, czyli etatów kapelanów...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ks. Kacprzak w ogóle nie przyjmuje do wiadomości, że można z własnej woli nie być katolikiem. Stąd owa chora inicjatywa nawracania. Szkoda, że nie trafił na mnie ;))) Świadkowie Jehowy uciekali ode mnie, mimo że ich nie wyganiałem. A przecież oni to dopiero potrafią być upierdliwi...

      Usuń
    2. pewna Świadkówna Jehówna też kiedyś mi uciekła, a ja jej tylko zaproponowałem wspólną wycieczkę rowerową do lasu, nic więcej... na razie nic więcej :)

      Usuń
    3. Ksiądz katolicki to jednak nie kobieta ;)

      Usuń
  4. Jak zapewne pamiętasz miałam wątpliwą przyjemność rok temu spędzić w berlińskim szpitalu aż 18 dni. Tu też jest kaplica w szpitalu, ale żaden duchowny nie latał nieproszony po salach chorych. Raz przyszła jakaś kobieta i spytała, czy któraś z nas dwóch odczuwa może potrzebę wsparcia duchowego, no ale nie była namolna w tej dziedzinie. Leżałam w sali ok.30m kw. z własną łazienką, stolikiem, fotelami, telewizorkiem a do tego leżałam z Polką, bo pielęgniarki stwierdziły, że będzie nam razem milej, bo sobie pogadamy.
    A zamiast smętnych duchownych przychodzili ludzie od rozrywki- raz była to para klaunów a innym razem pani z gitarą i śpiewała nam fajne piosenki.Ja wprawdzie klaunów nie lubię, no ale doceniam, że ktoś chce mnie wprowadzić w lepszy niż szpitalny nastrój.
    Tych co wyłażą w piżamach przed szpital by palić to bym normalnie wywaliła ze szpitala.
    Od razu byłoby więcej wolnych łóżek.;)
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czy parę klaunów też zapowiadała kobieta, pytająca czy ktoś ma potrzebę ich oglądać? :)

      Usuń
    2. Kurczę, aż mi stanęła taka scenka przed oczami - przy jednym łóżku z ciężko chorym ksiądz pociesza konającego, że pójdzie do Nieba po śmierci, a przy drugim klaun.... "Nie martw się, pójdziesz do cyrku"...

      Usuń
    3. Anabell, nie sposób porównywać warunków szpitalnych w Polsce do tych w Berlinie. Na oddziale, gdzie leżałem był tylko jeden pokoik dwuosobowy, przeznaczony dla dziecka i jego matki, jeśli ta chciała dziecku towarzyszyć.
      I mówiąc szczerze też miałbym mieszane uczucia, gdyby mi do sali wchodził klaun lub jakiś gitarzysta. Przecież nie musi mi się podobać tego rodzaju rozrywka, może mnie dołować lub wprowadzać w stan podminowania nerwowego, który nie sprzyja leczeniu.

      A co do palenia: pozwolę sobie na określenie – rasistka! ;))) Ja w czasie pobytu w szpitalu potrafiłem się powstrzymać od palenia (dwa tygodnie), ale rozumiem tych, którzy nie mają tak silnej woli. Ba, nie jestem za tym, aby tworzono specjalne palarnie dla nałogowców, ale co komu przeszkadza, że palacz wyjdzie z budynku?

      Usuń
    4. Radku, rozumiem Twoją ironię, ale trzeba nie lada wysiłku nieintelektualnego, aby wymyślić raj klaunów. Tego nawet żaden klaun by nie wymyślił ;)))

      Usuń
    5. Dlatego nie wymyśliłem żadnego nieba dla klaunów, tylko posłużyłem się dobrym, starym cyrkiem...

      Usuń
    6. W którym to będą występować truposze – zombie? Ciekawa alternatywa ;)

      Usuń
  5. Gdybym była w tym pokoju sama, to zaprotestowałabym względem klaunów, ale moja towarzyszka niedoli miała ochotę na ich występ. Pani z gitarą zapukała, wsadziła głowę do pokoju i grzecznie zapytała czy lubimy dźwięk gitary i czy może nam zaśpiewać.A poza tym to była Polka,mieszkająca w Berlinie od dziecka. Trochę pośpiewała i trochę porozmawiałyśmy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie musisz się tłumaczyć ;) Co kraj to obyczaj. W Niemczech mają klanów i gitarzystki, my mamy księdza ;)

      Usuń
  6. Your Affiliate Money Making Machine is ready -

    And making money with it is as simple as 1..2..3!

    Here's how it works...

    STEP 1. Choose affiliate products you want to promote
    STEP 2. Add PUSH button traffic (it LITERALLY takes 2 minutes)
    STEP 3. See how the system explode your list and sell your affiliate products all on it's own!

    So, do you want to start making profits?

    Click here to start running the system

    OdpowiedzUsuń