środa, 10 grudnia 2014

Zamierzałem odpuścić



To znaczy zamierzałem darować portalowi Fronda.pl krytykę jej artykułów na tym blogu. W końcu wystarczało mi pisanie komentarzy pod artykułami, które wywoływały mój sprzeciw. Jaki byłby sens powtarzania tych samych treści? A jednak...

W dniu 9-12 br. pojawił się artykuł zatytułowany: „Uzależnienie od doznań seksualny”. Prawda, że ciekawie? Nie będę przytaczał całej obszernej treści, a jest to podobno tylko pierwsza część. Zainteresowanych odsyłam tutaj. Posłużę się tylko wstępem:
"W środowiskach odrzucających chrześcijańską hierarchię wartości panuje przekonanie, że jedyny sens nadaje życiu przyjemność. Wg tego ujęcia przyjemność uważana jest za zasadniczy element „szczęścia”".
Całość w najbardziej z możliwym skrócie dotyczy oczywiście seksu i wynikających z niego zagrożeń. Wstawiłem dwa komentarze. Pierwszy ironiczny:
Czy autor tych wypocin chce udowodnić, że seksualność, bądź co bądź dana od Boga, to zło? Oczywiście w związku małżeńskim (najlepiej uświęconym) ta sama seksualność już złem nie jest. Chyba, że trzeba to rozumieć inaczej. Zawierając związek małżeński (najlepiej uświęcony), pozbywamy się wszystkich złych cech i zagrożeń seksualności, z pożądaniem włącznie. Liczy się wszak tylko prokreacja. Coś w tym jest na rzeczy bo dziś, moja sześćdziesięcioletnia żona, mnie seksualnie nie pociąga i raczej mi uzależnienie od seksu nie grozi. Szkoda, że ten sposób nie działa na alkohol i papierosy (od narkotyków nie jestem uzależniony). Prawda, żaden urzędnik stanu cywilnego, ani tym bardziej ksiądz, ślubu z tymi używkami mi nie udzieli. ;-)”
Drugi, ostrzejszy i na poważnie nie dotyczył całej treści ile właśnie wstępu do tego artykułu:
Czy ktoś, kto wypowiada takie brednie, kiedykolwiek z środowiskami niechrześcijańskimi dyskutował o sensie życia? Mam nieodparte wrażenie, że ten mit przyjął na wiarę, co zresztą jest całkiem prawdopodobne.
I tyle na temat związany z artykułem. Po jakichś dwóch kwadransach zaglądam ponownie i…
Nie ma moich komentarzy. Sprawdzam inne artykuły, które tego dnia komentowałem, też jak kamfora!!! W pierwszym odruch próbuję się zalogować na portal, ba tam obowiązuje zasada, że aby komentować, trzeba się zarejestrować. Ale to okazuje się niemożliwe. Kilka prób zalogowania kończy się fiaskiem. Powtarzam to późnym wieczorem i nazajutrz. Skutek jest ten sam i nie mam już wątpliwości. Skasowali mi konto!!!
Ktoś powie, że przesadziłem, że naruszyłem regulamin etc. Wystarczy przejrzeć kilka polemik w komentarzach, aby łatwo się przekonać, że moje komentarze, to przysłowiowy pikuś. Jedynie co można im zarzucić, to bezwzględną krytykę wszystkiego, co jest zakłamaniem, impertynencją, indolencją i ignorancją. Nigdy nie dopuściłem się wyszydzania religii i wiary w sensie stricte. Na domiar wszystkiego, żadnej informacji, w którym miejscu ewentualnie złamałem regulamin, a przecież przy rejestracji musiałem podać adres mailowy.
Napisałem do redakcji Fronda.pl, co myślę o ich metodach postępowania, który w podtytule mianuje się „poświęcony”. Nie była to prośba o przywrócenie mi konta, bo to uwłaczałoby mojemu poczuciu wartości. Odpowiedzi się jak na razie nie doczekałem i pewnie się nie doczekam. Płakać nie będę, ale już autorom publikującym na tym portalu nie będę pobłażał.

1 komentarz:

  1. Nie martw się. Mi tez konto na frondzie osunęli, a wpisy skasowali.

    OdpowiedzUsuń