To znaczy
zamierzałem darować portalowi Fronda.pl krytykę jej artykułów na tym blogu. W końcu
wystarczało mi pisanie komentarzy pod artykułami, które wywoływały mój
sprzeciw. Jaki byłby sens powtarzania tych samych treści? A jednak...
W dniu 9-12 br. pojawił
się artykuł zatytułowany: „Uzależnienie od doznań seksualny”. Prawda, że
ciekawie? Nie będę przytaczał całej obszernej treści, a jest to podobno tylko
pierwsza część. Zainteresowanych odsyłam tutaj. Posłużę się tylko wstępem:
"W środowiskach odrzucających chrześcijańską hierarchię
wartości panuje przekonanie, że jedyny sens nadaje życiu przyjemność. Wg tego
ujęcia przyjemność uważana jest za zasadniczy element „szczęścia”".
Całość w
najbardziej z możliwym skrócie dotyczy oczywiście seksu i wynikających z niego
zagrożeń. Wstawiłem dwa komentarze. Pierwszy ironiczny:
„Czy autor
tych wypocin chce udowodnić, że seksualność, bądź co bądź dana od Boga, to zło?
Oczywiście w związku małżeńskim (najlepiej uświęconym) ta sama seksualność już
złem nie jest. Chyba, że trzeba to rozumieć inaczej. Zawierając związek
małżeński (najlepiej uświęcony), pozbywamy się wszystkich złych cech i zagrożeń
seksualności, z pożądaniem włącznie. Liczy się wszak tylko prokreacja. Coś w
tym jest na rzeczy bo dziś, moja sześćdziesięcioletnia żona, mnie seksualnie
nie pociąga i raczej mi uzależnienie od seksu nie grozi. Szkoda, że ten sposób
nie działa na alkohol i papierosy (od narkotyków nie jestem uzależniony).
Prawda, żaden urzędnik stanu cywilnego, ani tym bardziej ksiądz, ślubu z tymi używkami mi nie udzieli. ;-)”
Drugi, ostrzejszy i na poważnie nie dotyczył całej treści
ile właśnie wstępu do tego artykułu:
„Czy ktoś, kto wypowiada takie brednie, kiedykolwiek z
środowiskami niechrześcijańskimi dyskutował o sensie życia? Mam nieodparte
wrażenie, że ten mit przyjął na wiarę,
co zresztą jest całkiem prawdopodobne.”
I tyle na temat związany z artykułem. Po jakichś dwóch
kwadransach zaglądam ponownie i…
Nie ma moich komentarzy. Sprawdzam inne artykuły, które
tego dnia komentowałem, też jak kamfora!!! W pierwszym odruch próbuję się
zalogować na portal, ba tam obowiązuje zasada, że aby komentować, trzeba się
zarejestrować. Ale to okazuje się niemożliwe. Kilka prób zalogowania kończy się
fiaskiem. Powtarzam to późnym wieczorem i nazajutrz. Skutek jest ten sam i nie
mam już wątpliwości. Skasowali mi konto!!!
Ktoś powie, że przesadziłem, że naruszyłem regulamin etc.
Wystarczy przejrzeć kilka polemik w komentarzach, aby łatwo się przekonać, że
moje komentarze, to przysłowiowy pikuś. Jedynie co można im zarzucić, to
bezwzględną krytykę wszystkiego, co jest zakłamaniem, impertynencją, indolencją
i ignorancją. Nigdy nie dopuściłem się wyszydzania religii i wiary w sensie
stricte. Na domiar wszystkiego, żadnej informacji, w którym miejscu ewentualnie
złamałem regulamin, a przecież przy rejestracji musiałem podać adres mailowy.
Napisałem do redakcji Fronda.pl, co myślę o ich metodach
postępowania, który w podtytule mianuje się „poświęcony”. Nie była to prośba o
przywrócenie mi konta, bo to uwłaczałoby mojemu poczuciu wartości. Odpowiedzi
się jak na razie nie doczekałem i pewnie się nie doczekam. Płakać nie będę, ale
już autorom publikującym na tym portalu nie będę pobłażał.
Nie martw się. Mi tez konto na frondzie osunęli, a wpisy skasowali.
OdpowiedzUsuń