Gdyby mi ktoś powiedział przed pięciu
laty, że dojdzie do poważnego kryzysu w Kościele Katolickim za sprawą
cudzołożników, po prostu bym nie uwierzył, co ma ścisły związek z tym, że
właściwie w nic nie wierzę. Taki paradoks, bo w nieomylność Kościoła też nie
wierzę, choć wydawało mi się, że mało co, lub kto, jest w stanie wzruszyć tę „Skałę”.
Ale pojawił się taki papież Franciszek i trochę namieszał. Nawet nie tylko
trochę...
Jednak od razu zaznaczę, ja mu
sprzyjam, choć sprawy sacrum, te
rozumiane w sensie stricte, ani
specjalnie mnie dotyczą, ani tym bardziej obchodzą. Niemniej problem
niesakramentalnych małżeństw po rozwodzie ma charakter i wymiar społeczno-moralny,
więc jakby trudno go nie zauważyć. Wyjaśnię też, że osobiście dziwię się takim
parom porozwodowym, którym marzy się dziś Komunia Święta. Od kogoś, kto zawiera
drugi, już niesakramentalny związek małżeński, wypadłoby oczekiwać więcej
świadomości konsekwencji takiego kroku, więcej nawet niż od nowożeńców po raz
pierwszy wstępujących w związek małżeński.
Jeśli robisz coś, co jest sprzeczne z nakazami religii, z tymi nakazami
wypadłoby się zgodzić. Sprawa ma jednak drugi odcień. Rosnącego trendu rozwodów
nie sposób powstrzymać, tak jak chęci znalezienia nowego partnera. Za to
ostracyzm społeczny już nie grozi, nawet na zapadłej wsi. Ludzie traktują to
już jako normalność, czemu akurat się nie dziwię. Problem ma Kościół, bo maleje
mu liczba gorliwych i świadomie wiernych. Gdyby nie chrzty niemowląt, sytuacja
mogłaby wyglądać wręcz tragicznie. Nie pomagają napomnienia, nie pomagają nauki
przedślubne – ludziska się rozwodzą i zazwyczaj zakładają nowe rodziny. Jeden z
grzechów głównych ma się dobrze i nic nie zapowiada, aby to się miało zmienić.
I bądźmy szczerzy, trwanie w kategorycznym zakazie udzielania im Komunii Św. też
tego nie zmieni. Teoretycznie nawet prawny zakaz zawierania kolejnych małżeństw,
a nawet zakaz rozwodów, nie wchodzi w rachubę. Chyba że wprowadzi się radykalny
szariat, choć pewnie wtedy gwałtownie zaludni się dżungla amazońska, a może i
Antarktyda, gdzie Kościół nie sięga.
Zajmijmy się tytułowym tematem. Cóż, nie
ulega wątpliwości, że cudzołóstwo w myśl doktryny katolickiej to grzech główny.
Nie mam zamiaru tego podważać. Ale do tej samej kategorii zalicza się jeszcze
sześć (w różnych wersjach więcej) innych. To – pycha; chciwość; zazdrość;
nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu; gniew i lenistwo, no i oczywiście nieczystość
z tym nieszczęsnym cudzołożeniem. A teraz pytanko: czy któryś z tych grzechów,
oprócz cudzołóstwa rozwodników, wyklucza z przyjmowania Komunii Świętej? Często słyszę, że te inne
podobno nie znamionują sytuacji trwania w grzechu (recydywy). Śmiechu warte. Taki
łakomczuch idzie do spowiedzi, przyrzeka, że już nigdy więcej, a na obiad zeżre
pół kurczaka na jedno posiedzenie (albo i cały), oczywiście z kluseczkami,
sałatką jarzynową i popije sporą ilością piwa. Nic to, znów pójdzie do
spowiedzi, złoży przyrzeczenie poprawy i wszystko w należytym porządeczku. Albo
taki alkoholik. Może i do spowiedzi pójdzie trzeźwy, może z mocnym
postanowieniem abstynencji, ale niech tylko w drodze z kościoła do domu trafi
na knajpę... Nic to, za miesiąc jeszcze raz mocno sobie postanowi, że alkoholu
nie tknie, przynajmniej na czas od rana do końca mszy św. A taka zazdrośnica?
Przy konfesjonale bije się w pierś, że już nigdy nikomu nic zazdrościć nie
będzie, ale niech no tylko zobaczy, że Kowalski z Kowalską po mszy wsiadają do
nowej bryki... zaraz rumieńców dostaje i to wcale nie dlatego, że powiało
mroźnym wiatrem. A taki leniuch? Założę się, że po mszy i Komunii Św., po sutym
obiedzie położy się na wersalce i bezmyślnie będzie się gapił w telewizor, choć
żona musi sama zmywać stertę brudnych naczyń. Napiszę tak: grzesznymi
recydywistami przestają być na pewno tylko mordercy z dożywotnim wyrokiem, bez
prawa do ubiegania się o wcześniejsze warunkowe zwolnienie! Gorzej, bo oni
wszyscy mogą dostać pozwolenie na przystąpienie do Komunii Świętej, łącznie z
mordercami, wszyscy oprócz rozwodników w nowych niesakramentalnych związkach
małżeńskich.
Trudno o bardziej dziwną sytuację?
Oczywiście, że nie, bywa jeszcze dziwniej. Niech taki małżonek lub małżonka
zrobią sobie przysłowiowy skok w bok. Pójdzie taki/taka do spowiedzi i...,
rozgrzeszenie dostanie, choć pewnie pokuta będzie większa niż za lenistwo. Dostanie
nawet jeśli mu/jej te zdrady wejdą w nawyk. Jeszcze ciekawiej jest, gdy taki po
rozwodzie pójdzie do sąsiadki i tam powiesi przysłowiowy kapelusz na wieszaku.
Dopóki nie wpadnie na głupi pomysł, aby zawrzeć z nią cywilny ślub, zawsze może
iść do spowiedzi z mocnym postanowieniem, że się tego samego dnia wyprowadzi.
Ale wystarczy, że ta sąsiadka podczas pakowania będzie paradować w seksownej
bieliźnie, założę się, że odłoży sprawę do następnego razu. No chyba, że się
zaprze..., bo na innym piętrze mieszka jeszcze atrakcyjniejsza sąsiadka, ale to
już jakiś sukces. Bywają jeszcze inne grzechy nieczystości – masturbacja,
pedofilia, sodomia, czy pomniejsze(?) – ale spokojnie, za te też można dostać
rozgrzeszenie. Najwyżej, co niektóry ksiądz w konfesjonale lekko się spoci. Natomiast
taki, który weźmie z inną ślub, dodajmy – ślub przez Kościół nieuznawany – ma przerąbane.
Nikogo nie obchodzi dlaczego się rozwiódł i dlaczego wziął kolejny ślub, a zapewniam,
że przyczyny takiego postępowania mogą być uzasadnione tragicznymi przeżyciami,
i tak jest skazany przez Kościół, nawet jako ogół wiernych, na potępienie za
życia. I ta Instytucja, i ci wierni, wiedzą lepiej niż Bóg, za sprawą jednego
wersu z Ewangelii (który może być starożytnym fake news’em, bo Prawo mojżeszowe jednak na rozwody w pewnych
okolicznościach pozwalało), jak natychmiast ukarać wybraną grupę cudzołożników.
Wiedzą i Go wyręczają.
Już na poważniej. Papież wbrew pozorom
nie idzie na łatwiznę, powszechnej Komunii Świętej nie będzie dla wszystkich
porozwodowych małżeństw. Każda sprawa ma być rozpatrywana indywidualnie przez
spowiednika i nie sądzę, aby to była zwykła formalność. Może będzie wymagane
przyrzeczenie zaprzestanie współżycia seksualnego, tak jak dziś już nie odmawia
się sakramentów tym osobom homoseksualnym, które nie oddają się „igraszkom
cielesnym”, w tym nawet księżom, których podobno wcale nie mało.
Ja już to pisałem – strasznie się ten Kościół zakręcił tą seksualnością w związkach porozwodowych.
Ja już to pisałem – strasznie się ten Kościół zakręcił tą seksualnością w związkach porozwodowych.
Na koniec tej obszernej notki krótki horror ku
przestrodze:
„(...) Widziałam w czyśćcu także dusze, które zerwały Sakrament Małżeństwa. Dusze te związane są jakby ognistymi łańcuchami… chcą oderwać się od siebie, aby być swobodne, ale to jest niemożliwe. Im więcej chcą się oderwać tym bardziej cierpią… bo się szarpią… Cierpienie – to jest okropne! Gdzie jedna dusza się ruszy tam druga iść musi za nią.
„(...) Widziałam w czyśćcu także dusze, które zerwały Sakrament Małżeństwa. Dusze te związane są jakby ognistymi łańcuchami… chcą oderwać się od siebie, aby być swobodne, ale to jest niemożliwe. Im więcej chcą się oderwać tym bardziej cierpią… bo się szarpią… Cierpienie – to jest okropne! Gdzie jedna dusza się ruszy tam druga iść musi za nią.
(...) Widziałam inne osoby, które zerwały
Sakrament Małżeństwa żyjąc w. rozpuście, popełniając grzech wiarołomstwa przez
powtórne związki cywilne, nielegalnie żyjąc cudzołożyli ciągle popełniając
grzech śmiertelny. Osoby te były w świętokradztwie. Dusze ich wtrącone były w
takie otchłanie, że patrzyłam z przerażeniem i myślałam, że to dno piekła…
panowały tam okropne ciemności. Pytałam, dlaczego są takie ciemności? Dlatego,
że miały okazję przejrzeć, a były zaślepione bo i Kościół je nawoływał i
wiedziały, że źle postępują…
(...) Najwięcej cierpiały kobiety, które
przez swoją kokieterię i wyuzdanie zdradzały mężów a innych mężów odciągały od
ich żon i ogniska domowego, mimo, że te rodziny żyły przedtem przez wiele lat w
najlepszej zgodzie. Takie kobiety, które nazwać można diabłami a nie kobietami,
które potrafiły rozbić ogniska domowe, cierpią tutaj najwięcej. Twarze ich,
które były powodem do grzechu są powykrzywiane, istne karykatury! Nawet w tej
chwili widzę takie dusze, są szpetne, że nie mogę rozeznać czy to szatan czy dusza,
coś podobnego do szatana”.
To wizja niejakiej s. Medardy1. Że też ja, grzesznik, takich wizji nie mam...
To wizja niejakiej s. Medardy1. Że też ja, grzesznik, takich wizji nie mam...
Przypisy:
1 - http://www.fronda.pl/a/cierpienia-rozwodnikow-i-aborcjonistow-po-smierci-wizja-s-zofii-wyskiel,107920.html
1 - http://www.fronda.pl/a/cierpienia-rozwodnikow-i-aborcjonistow-po-smierci-wizja-s-zofii-wyskiel,107920.html