sobota, 27 czerwca 2020

Precz od dzieci



  Taką patriotyczną fotografią anonimowy autor opatrzył opublikowany na katolickim portalu artykuł1, który urąga wszelkim normom przyzwoitości. Od razu na wstępie ostrzegam, co bardziej wrażliwe osoby przed jego lekturą, a już szczególnie podczas spożywania jakiegoś posiłku, albo nawet tylko przekąski. Wasz żołądek może tego nie wytrzymać. Sprawa nie jest nowa, wręcz zajeżdża po raz dziesiąty odgrzewaną kapustą zasmażaną, ale artykuł jest świeżej daty – 25 III 2020 rok – i wpisuje się idealnie w nagonkę przeciw LGBT, bez żadnego związku z dziećmi. Prawdziwy tytuł brzmi: „Medyczne konsekwencje praktyk homoseksualistów” i oparty jest na chorych, rzekomo naukowych wynaturzeniach amerykańskiego psychologa: dr Paula Camerona.


  Ten facet został wyrzucony ze wszystkich szanujących się organizacji psychologicznych, nie tylko w Stanach Zjednoczonych. De facto pozostała mu tylko Polska, gdzie jeszcze chętnie go zapraszają i słuchają, szczególnie środowiska homofobiczne, Kościoła katolickiego nie wyłączając. Był w 2016 roku przyjmowany przez Episkopat, w 2017 przez Roberta Winnickiego i Kaję Godek w Sejmie. Słynie z dwóch rzeczy: potrafi obrazowo i szczegółowo opisywać praktyki homoseksualne (dlatego artykułu nie polecam, ani nie posłużę się opisowymi cytatami), oraz z niekonwencjonalnych (czytaj: nienaukowych) metod badawczych, czego już ze wskazanego artykułu się nie dowiemy. Po lekturze artykułu (dziwne, ale przeżyłem), nie wierząc, że takie brednia mają prawo bytu, zacząłem szperać po necie. Znalazłem kilka, które demaskują tego szarlatana i hochsztaplera z tytułem doktora psychologii i polecam szczególnie jeden: „Paul Cameron – fakty z badań i historii”2 z 2009 roku, który dokładnie opisuje zarówno owe metody badawcze, jak i krytykę organizacji psychologicznych. Tu drobny wtręt. Użyłem słowa „szarlatan” i „hochsztapler”, i zastanawiam się, czy już się mam bać? Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris w Toruniu oskarżył toruńskich działaczy LGBT za użycie tych sformułowań wobec dr Camerona. I proces ów Instytut wygrał (sic!), choć w II instancji sąd orzekł, że poglądy Camerona są faktycznie „odosobnione”, ale od kary nie odstąpił...

  Nie będę przepisywał argumentów z drugiego artykułu, polecam szczególnie tym zainteresowanym, którzy chcieliby bronić dorobku naukowego Camerona. Za to pozwolę sobie na kilka innych cytatów. Oto w wywiadzie3 jaki Cameron udzieli dla portalu wPolityce.pl czytamy taki fragment, spełniający wszystkie znamiona spiskowej teorii dziejów:
„Pytanie: Dlaczego psychologowie i psychiatrzy mają tak pozytywny stosunek do homoseksualizmu i nie traktują go jako choroby?
Odpowiedź:
Przede wszystkim wielu homoseksualistów jest psychologami i psychiatrami – prawdopodobnie jest tu trzy razy więcej homoseksualistów niż w innych profesjach. Wielu z nich lobbowało i/lub uwiodło swoich kolegów w kwestii homoseksualizmu oraz badań nad tym zjawiskiem.
Pytanie: Problem nie dotyczy jednak jedynie środowisk medycznych…
Odpowiedź: Widzę, że niemieccy biskupi zdają się również przyjmować kult LGBT i ideologię zdrowia mentalnego leżące u podstaw założeń – homoseksualizmu jako „normalnego” i równie wartościowego seksu co seks między kobietą a mężczyzną
No cóż, można by powiedzieć: i wszystko jasne, gdyby nie fakt, że Cameron ma przysłowiowego hopla na punkcie homoseksualizmu, co homofobom w Polsce nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie. Za przykład niech posłużą słowa bp Milewskiego, który dokładnie powtórzył ten chwyt:
Homoseksualiści kryją homoseksualistów, tuszują afery i udają, że nic się nie dzieje. Żyją w innym świecie – nie jest to świat Kościoła”, choć odniósł to do zupełnie innej sprawy, sytuacji w diecezji kaliskiej.

  Już na koniec, kilka co bardziej dosadnych komentarzy pod artykułem „Medyczne konsekwencje praktyk homoseksualistów”:
-
Jezu... to jest obrzydliwe. Już nawet nie ze względu na te wszystkie obrzydliwe teksty, tylko ze względu na zasłanianie się nauką;
- Uwaga, przychodzi oświecenie. W 90% robią co najmniej jedną z tych rzeczy pary heteroseksualne. Homo to be, ale jak już koleś chce tego od swojej dziewczyny to super. Z tego artykułu wynika, że lesbijki są dobre;
- Naprawdę nie chce mi się wierzyć, aby osoba z tytułem doktora mogła wyprodukować taki bełkot. Albo jest to prowokacja, albo tłumacz się nie popisał;
-
Nie przeczytałam całości. Za ostre jak na portal katolicki. Tak naprawdę już same nagłówki wzbudzają wstręt. Nie jestem jeszcze zbyt starym człowiekiem, więcej piękna, miłości i dobra, kochani Redaktorzy. Syfu mamy dość wszędzie.






czwartek, 25 czerwca 2020

Może z tą pedofilią w Kościele nie jest tak źle?


  Jednym z koronnych argumentów obrońców Kościoła przed medialnymi oskarżeniami o pedofilię jest tłumaczenie, że w innych środowiska pedofilii jest więcej i nikt jej nie potępia tak, jak to ma miejsce w stosunku do pedofilów w sutannach. I choć należę do grupy tych, którzy pedofilię w Kościele piętnują na każdym kroku, tym razem pójdę w sukurs obrońcom dobrego imienia Kościoła. Kilka tygodni temu oglądałem na HBO film dokumentalny, o doktorze Larrym Nassarze, lekarzu amerykańskich gimnastyczek. Długo się zastanawiałem jak to opisać, na domiar wszystkiego uleciały mi z pamięci pewne dane. Na szczęście trafiły mi się dwa artykuły w „Wyborczej”1, które sprawę mi odświeżyły tak, abym mógł o niej pisać bez przekręcania faktów.

  Dr. Nassara oskarżono i wydano wyrok. Kuriozalny, ale to Ameryka. 40 lat więzienia, maksymalnie 150 lat. To da się tłumaczyć tak, że dopiero za 40 lat będzie mógł się ubiegać o warunkowe zwolnienie z więzienia, i to mu raczej nie grozi ze względu na aktualny wiek (54 lata). Tu proszę o uwagę: został skazany za molestowanie nieletnich gimnastyczek, choć de facto żadnej nie zgwałcił. Dodatkowo za posiadanie dziecięcej pornografii dostał 60 lat w osobnym procesie (wrócę do tego tematu w innej notce). W tym miejscu proszę o uwagę moją stałą czytelniczkę Marię, która swego czasu oburzała się na wysoką karę pieniężną (odszkodowanie dla pokrzywdzonej), nałożoną na zakon, w którego szeregach działał pedofil, chodzi o słynną kwotę miliona złotych. Amerykański Związek Gimnastyczny musi zapłacić ofiarom molestowania bagatelka, ponad 250 milionów dolarów, co w przeliczeniu na każdą molestowaną daje ponad dwa miliony i to wcale nie w złotówkach. Dodam też, że tenże Związek nie odwoływał się od tego wyroku do wyższych instancji. U nas, za podobne przestępstwa niektórzy dostają wyroki w zawiasach, szczególnie Ci sukienkowi. Skala przestępczej działalności Nassara jest wprawdzie dużo większa, zeznania złożyło 140 kobiet, ale to chyba najmniejszy argument za tym, aby w takich sprawach być pobłażliwym. Nassar to potwór, karykatura człowieka i tu nic nie działa na jego usprawiedliwienie. W omawianych artykułach opisane są bardziej szczegółowo jego czyny, ale ja tych opisów u siebie zaoszczędzę. Najgorsze jest to, że jego działalność trwała przez całe dwadzieścia lat i nikt mu nie przeszkadzał (sic!)

  Podobny skandal, choć jak na mój gust jeszcze bardziej obrzydliwy, bo dotyczył stręczycielstwa, mieliśmy u naszych sąsiadów za Odrą (podziękowania dla Ani, za zwrócenie mi uwagi na ten temat). Sprawa wyszła na jaw w 2013 roku, kiedy jej wątpliwy „bohater” już nie żył od pięciu lat. W Polsce zainteresowano się nią gdzieś około 2018 roku, czego też dowiedziałem się z mojej „Wyborczej”2. Podkreślam to nie bez powodu, gdyż utarło się przekonanie, że redaktorzy tej gazety widzą tylko skandale w Kościele, zupełnie ignorując to, co ma miejsce wśród świeckich. Wróćmy jednak do dr. Kentlera, bo to o nim mowa, uznanego w świecie psychologa (i jako takim był traktowany aż do śmierci). Nic wprawdzie nie wskazuje na to, że sam dr. Kentler był pedofilem, niemniej jednak nie ulega wątpliwości, że był propagatorem pedofilii, i już za to powinien siedzieć, choć on działał oficjalnie i z tym się nie krył. Ohyda jego czynów polegała na tym, że namawiał organizację Jugendamtu do powierzania opieki małych dzieci osobom skazanym za przestępstwa seksualne, mając poparcie berlińskiego senatu. W artykule „Wyborczej” jest opisany przypadek jednego pedofila, przy czym ten też uciekł od odpowiedzialności, przenosząc się w zaświaty. Kuriozum polega na tym, że w końcu zgłoszono sprawę do prokuratury (właśnie dopiero w 2018 roku), kiedy obaj główni winowajcy już nie żyli, ale nie wiadomo, czy kogokolwiek postawiono w stan oskarżenia i czy kiedykolwiek się postawi. Przynajmniej ja nic na ten temat nie wiem. W mojej opinii powinno się oskarżyć tych wszystkich pracowników Jugendamtu, którzy aprobowali ten stan rzeczy. A może cały ówczesny senat Berlina? Pewnie ktoś kiedyś będzie musiał zapłacić odszkodowania ofiarom, ale tym niech się martwią Niemcy.

  Czy te dwa przykłady bronią dobre imię Kościoła? Choć ich skala jest olbrzymia, bardziej niż wątpię. Po prostu tego haniebnego procederu nie da się licytować na zasadzie: u was - u nas. Te dwa przykłady obalają jednocześnie mit, że o innych, tych poza kościelnych przypadkach, świat milczy. Warto by się zastanowić w dużo szerszym aspekcie, dlaczego pedofilia tak naprawdę spotkała się z potępieniem dopiero na początku XXI wieku, i dlaczego niesłusznie kojarzy się ją z rewolucją seksualną końca lat sześćdziesiątych? Zacznę od drugiego „dlaczego”, gdyż łatwiej obalić i ten mit. Jak wykazały badania w wielu krajach, pierwsze udokumentowane (bo tylko na udokumentowanych można się opierać) przypadki pedofilii miały już miejsce w latach 50-tych: Australia, Belgia, Holandia, Irlandia, Niemcy, Stany Zjednoczone, Włochy. O innych nie mam danych, gdyż nie przeprowadzono takich badań. Pozostaje odpowiedzieć na pierwszą część pytania: dlaczego tak późno? I tu mam szkopuł, gdyż nie jestem socjologiem. Mam wprawdzie swoją teorię, ale nie jestem jej w stanie poprzeć dowodami, i jest to tylko teoria. Może ktoś z Czytelników zechce się podzielić swoją opinią? Na pewno nie będę krytykował (potępiał jej w czambuł), chciałbym tylko skonfrontować ze swoją.



wtorek, 23 czerwca 2020

Osioł i relikwie fobii


  W pierwotnej wersji tytuł miał brzmieć dokładnie tak jak tytuł poprzedniej. Zmieniłem, bo podobno był za „mocny”. Zmieniłem więc na inny, he, he... łagodniejszy. Poprzednia notka miała charakter bardziej religijny. Tym razem będzie z odmiennym akcentem, akcentem na politykę. Politykę w wykonaniu hierarchy. Nie chcę powiedzieć, że podniosła homilia abp Jędraszewskiego wpisuje się w obecną kampanię wyborczą, nie sądzę, aby ów światły hierarcha z premedytacją brał w niej udział, ale...

  Z okazji 71 rocznicy urodzin Kaczyńskich (sic!) i niejako nawiązując do katastrofy smoleńskiej, na Wawelu odprawiono Mszę świętą w której udział wzięli: J. Kaczyński; M. Morawiecki; E. Witek; P. Gliński; Z. Ziobro; R. Terlecki; A. Adamczyk; M. Błaszczak;  J. Brudziński; J. Kurski – czyli cała śmietanka elit Zjednoczonej Prawicy. Zabrakło A. Dudy, ale wiadomo, on ma obowiązki kampanijne. Od razu wyjaśniam: w fakcie samej Mszy św. nie ma nic niezwykłego, nawet jeśli jest odprawiona tylko dla elit naszej Najjaśniejszej. Nic, co mogłoby być tematem zgorszenia, czy nawet tylko taniej sensacji. To, co bulwersuje to tematyka i treść homilii arcybiskupa.

Był to niechybnie pierwszy Osioł w świecie.
Dźwigał relikwie na grzbiecie,
I przystrojony w szkarłaty
Kroczył z nosem zadartym, jak paw napuszony,
Mniemając, że to jemu oddają pokłony,
Jemu palą kadzidła i rzucają kwiaty.
„O Ośle! ktoś mu rzecze, co się waści marzy?
Nie ciebie lud uwielbia, lecz świętość ołtarzy,
I choć stąpasz z wejrzeniem hardem i wyniosłem,
Będziesz nadal, czem jesteś: zawsze tylko Osłem”.


Zbrojny w tytuły tłumie nadętych pęcherzy!
Nie wam to lud się kłania, lecz waszej odzieży.

  Często stawia mi się zarzut, że przesadzam z tym ateizmem, że powinienem siedzieć cicho i go nie eksponować, bo w końcu tych ateistów nie jest tak wielu, aby zaraz czynić raban. A jednak chcę przypomnieć, że gdy ów arcybiskup wspomniał o tęczowej zarazie, też przecież marginalnej, w Polsce rozpętała się niespotykana nigdzie na świecie obłąkańcza nagonka na środowiska LGBT. Tym razem ten sam człowiek, odziany w przedziwne szaty (genderowe czy queerowe? oto jest pytanie), i z dziwaczną czapką na głowie stwierdza z całą powagą: „Dzisiaj próbuje się odebrać nam polskość poprzez nową, ateistyczną ideologię [wszystkie podkreślenia w cytatach moje], która odrzuca Boga, ojczyznę, naród i godność osoby ludzkiej opartej na wierze w Boga Ojca i która wszystko pragnie budować na bożku seksie1. (sic!) I mówi to do tych samych polityków, którym wmówił „tęczową zarazę”. Chyba się zorientował, że paliwo homofobii się kończy, czas wskazać nowego wroga i dodać energii tym politykom, którzy na nienawiści i fobiach budują swoją władzę. Władzę opartą na sojuszu tronu z ołtarzem i tylko Niebo nie grzmi...

  Jest wręcz jeszcze gorzej, gdy abp Jędraszewski wyznacza tej władzy nowy kierunek działania: „Miłość Boga ma być wzorem dla człowieka i jego sposobu odnoszenia się do bliźnich. Chrystus uczy nas, byśmy mówili: „Przyjdź królestwo Twoje”. To Królestwo Boże nie jest czymś dalekim, abstrakcyjnym, ale bytem, który mamy urzeczywistniać w sobie i wokół siebie przez właściwe rozumienie dwóch pojęć: ojczyzna i patriotyzm. Ojczyzna jest zasobem dóbr odziedziczonych po przodkach, a w kontekście ewangelicznym staje się również dziedzictwem Boga Ojca, które zostało przekazane ludziom za pośrednictwem Chrystusa i jego zbawczej misji, zapowiadającej życie wieczne”. Patetyczność w połączeniu z pustosłowiem tego twierdzenia nie graniczy z głupotą, to jest wzorcowy jej przykład. Bo aż się chce zapytać: kiedy i gdzie Jezus mówił o ojczyźnie i patriotyzmie (w takim rozumieniu, jak to sugeruje arcybiskup), zakładając hipotetycznie, że słowa Jezusa zapisane w ewangeliach są prawdziwe? Hierarchiczny Kościół w Polsce szerzy herezje, politycy Najjaśniejszej je bezkrytycznie łykają – a Niebo wciąż nie grzmi...

  Jeśli ktoś myśli, że to szczyty głupoty tej homilii, to jest w błędzie. Słuchamy dalej: „Mamy prawo i obowiązek odnieść te słowa do minionych 100 lat, do szczególnej sekwencji lat, które tworzą daty 1920, 1940, 2010, 2020. Zawarta jest w nich historia zmagań o niepodległość, wierność, pamięć i o człowieka. Rok 1920 to zmagania o niepodległość. Rok 1940 to zmagania o wierność, które zwycięsko przeszli polscy oficerowie znajdujący się w sowieckiej niewoli. Rok 2010 to zmagania o pamięć i związana z nimi tragedia smoleńska. Rok 2020 to zmagania o człowieka związane z pytaniem, na jakich fundamentach mamy dzisiaj budować polski naród”. Nie wiem, naprawdę nie wiem, co trzeba mieć w głowie zamiast mózgu, by te poszczególne lata powiązać ze sobą? Nie chcę zaglądać do tych głów, bo pewnie i tak bym nic nie zobaczył. Opór wobec niedorzeczności wszystkich fobii, które serwuje nam polski Kościół i polski rząd, przyrównać do walk o niepodległość i do zbrodni katyńskiej – toż tego nie wymyśliłby największy pacan pod słońcem a tu Niebo jak nie grzmiało, tak wciąż jeszcze nie grzmi...

  I wreszcie wisienka na torcie: „Zdajemy sobie sprawę, że polska świadomość i tożsamość, budowane na chrześcijańskiej tradycji, są obecnie na nowo zagrożone. Dzisiaj próbuje się odebrać nam polskość poprzez nową, ateistyczną ideologię. Temu bożkowi mają oddawać hołd już 4-letnie dzieci odpowiednio instruowane w przedszkolach i uczone tam masturbacji i samozadowolenia cielesnego”. Ten ekwilibrystyczny ciąg głupot da się uprościć do hasła: „Masturbacja to droga do ateizmu, dlatego masturbacji mówimy stanowcze NIE!!!”.
Właśnie nad moim miastem zebrały się na niebie ciężkie, wręcz ołowiane chmury. Chyba jednak będzie grzmiało...


PS. I zagrzmiało. Tak arcybiskupie, zagrzmiało straszliwie, ale nie u ateistów, nie w moim mieście, ale w Twoim świętym Kościele. W sobotę ujawniono dwa kolejne przypadki pedofilii. Jednym jest proboszcz parafii św. Jadwigi w Ziemięcicach (Tarnowskie Góry), drugim ksiądz z kieleckiego, a każdy z nich ma minimum trzy ofiary na sumieniu, i to nie są wcale odległe sprawy (2019/2020 rok).


Przypisy:
1 - wszystkie cytaty za: https://www.youtube.com/watch?v=ARe_4KTBQWA Zainteresowanym proponuję zacząć od 18 minuty (całość to blisko godzina i dwadzieścia minut).
- Wierszyk pod fotografią abp. Jędraszewskiego to bajka La Fontaine Osioł i relikwie”. Nigdy bym nie pomyślał, że taki z niego prorok był. Rzekłbym: prawie jak Nostradamus.

sobota, 20 czerwca 2020

Katolicka Kretynizacja Polski



  Chciałem coś o ewangeliach znaleźć, wpisałem w google hasło: „ewangeliści” i na początek wskoczyło mi kilkanaście artykułów o Mateuszu Morawieckim i Łukaszu Szumowskim (sic!). To trudno pojąć, ale nawet nasz nieodzowny wujek Google ocipiał, czemu właściwie trudno się dziwić. A myślałem, że hasła o błogosławionym łonie, które powiło Dudę już nie da się przebić. Znów się okazało, że się mylę. Po prostu ja za tą katolicką kretynizacją nie nadążam.

  Przedwczoraj czytam: „Pod wodzą suspendowanego ks. Piotra Natanka przeszedł V Marsz Katolicki Królowa Idzie do Sejmu”. Na wszelki wypadek ks. Natanek twierdzi, że to jego prywatna inicjatywa, choć towarzyszy mu około stu przebierańców. Przed Pałacem Prezydencki, gdzie akurat trwa spotkanie Prezydenta z gejem, ksiądz ostrzega, że Polska jest krajem pogańskim, i wzywa zmarłego Lecha Kaczyńskiego do objawienia się narodowi i by wskazał datę ponownego przyjścia Chrystusa. Według jego, Natanka poufnych wieści od aniołów, ma to nastąpić w 2030 roku. Pewnie ten oryginalny pochód umknąłby wszystkim uwadze, bo dziś raz za razem trafiają się oryginalne procesje, zorganizowane pielgrzymki, czy różne marsze równości, gdyby do tej grupy nie przyłączył się poseł Konfederacji Grzegorz Braun.

  Na pewnym katolickim portalu znalazłem apel ks. A. Loskosza, do odmawiania litanii: Prośba do św. Andrzeja o łaskę wyboru dobrego prezydenta. Jak nie trudno się domyślić, święty wybrany nieprzypadkowo. Pozwolę sobie na fragmenty:
  „Kyrie, eleison. Chryste, eleison. Kyrie, eleison.
Święty Andrzeju, wierny naśladowco Dobrego Pasterza, módl się za nami;
Święty Andrzeju, napełniony duchem Bożym, módl się za nami;

Święty Andrzeju, w życiu codziennym oddany Bogu i bliźnim, módl się za nami;
Święty Andrzeju, wzorze doskonałości chrześcijańskiej, módl się za nami;
Święty Andrzeju, męczenniku za jedność chrześcijan, módl się za nami;
Święty Andrzeju, chlubo naszej Ojczyzny, módl się za nami;
Święty Andrzeju, wielki Orędowniku Polski, módl się za nami;
Abyśmy wszyscy chrześcijanie stanowili jedno, uproś nam u Boga;
Abyśmy nigdy nie odstąpili od naszej wiary, uproś nam u Boga;
Abyśmy Bogu wiernie służyli, uproś nam u Boga;
Abyśmy z Tobą nieustannie Bogu chwałę oddawali, uproś nam u Boga (...)”.
Tego jest trzy razy więcej, ale nie będę przynudzał. O razu dodam: nie mam nic przeciw tej litanii, bo dotyczy świętego Andrzeja Boboli. Kompletnie nic, o ile nie służy konkretnym celom politycznym, bo wtedy to jest już herezja, czystej, święconej wody.

  Postanowiłem nadrobić swoje religijne zacofanie, a ponieważ do kościoła na wszelki wypadek nie chodzę, skupiłem się na necie. To był strzał w dziesiątkę, bo oto znalazłem nową wersję Dekalogu:
1 – Jam jest Pan, Prezes, który wywiódł cię z niewoli liberalizmu;
2 – Nie będziesz miał innych prezesów nade mną;
3 – Nie uczynisz sobie obrazu ani żadnej podobizny tego, co jest na niebie, czyli tęczy;
4 – Nie będziesz brał imienia Pana Prezesa twego nadaremno, czyli nie będziesz Go wiązał z żadną korupcją, szwindlem czy mafijną działalnością jego poddanych;
5 – Pamiętaj byś telewizję partyjną czcił, zawsze i tylko TVP Info oglądał;
6 – Czcij ojca twego i matkę twoją o ile są zwolennikami PiSu;
7 – Nie będziesz zabijał ludzi: uchodźcy, LGBT, feministki, członkowie opozycji – to jeszcze nie są ludzie;
8 – Nie będziesz cudzołożył, chyba że jesteś katolikiem z wolą mnożenia dziatwy bożej;
9 – Nie kradnij, chyba, że w słusznej, bożej sprawie; św. Łukasz da ci instrukcje;
10 – Nie pożądaj żony bliźniego swego, chyba że jesteś posłem PiS lub naczelnym „Do rzeczy”.

  Tylko niech mi ktoś zarzuci, że obrażam czyjeś uczucia religijne publikując ten Dekalog na swoim blogu! Jeśli bez wysokoprocentowej zapitki łykacie słowa biskupa Długosza, który obraża rozum nie tyle niewiernych, ile właśnie wierzących – wara wam od tej wersji Dekalogu. A co mówi biskup Długosz? Ano mówi to, że Biblia pomyliła się co do niektórych autorów Nowego Testamentu. Jeśli św. Mateusz to nie Lewi a Morawiecki, jeśli św. Łukasz to tylko Szumowski. Trzeba pójść krok dalej i dodać do tego grona Marka, nie kuzyna św. Barnaby, a Suskiego, zaś Jana wymienić na równie świętego Andrzeja: nie Andrzeja z Betsaidy, a Dudę. Resztę z zacnego grona siedemdziesięciu dwóch apostołów też da się wymienić na prominentnych polityków PiS.

  Że to nie przejdzie? Przejdzie. W XV wieku dwóch zakonników Kramer i Sprenger sprecyzowało pojęcie czarownicy i ludzie w ich istnienie uwierzyli tak samo jak w świętych. Niektórzy nawet do dziś wierzą, choć już ich nie palą na stosach. Wystarczy tylko bardziej wyeksponować prorocze słowa Jezusa: „Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem…” [Mt 10, 34-35], które nadadzą biblijny (boski) sens polityce PiS, polityce nienawiści. Jest jeszcze sprawa Jezusa, ale tu już tak daleko się nie posunę, bo pewnie i tak wszyscy sobie dopiszą pewnego pana, którego imię zaczyna się na „J”. Za Wikipedią: „męskie imię słowiańskie oznaczające kogoś, kto ma moc i sławę. Słowo „jary” znaczy: krzepki, mocny, silny. W okresie przedchrześcijańskim miało to samo znaczenie, co słowo święty”.

  Wyjaśnienie:
Cytowany Dekalogu jest częścią światłych myśli nieświętej Magdaleny Ś., którą można utożsamić z tą, co to nie znalazła Jezusa (w grobie). Magdalena Ś. też nigdzie Jezusa nie znalazła. Ona czasami jest zabawna, choć przyznam, że ostatnio mi się strasznie naraziła i to całkiem na poważnie, słowami o migdałkach w mózgach pisowców. Można ich nienawidzić, tylko takie kalumnie nieświętej nie przystają. Wystarczyło powiedzieć, że pisowiec to stan umysłu. Niby to samo, ale jakże inaczej (nieprowokacyjnie) brzmi...