poniedziałek, 31 sierpnia 2020

Zabójczo słodka mieszanka

  Wiecie, co może wyjść z mieszanki dobrotliwego, tradycyjnego katolicyzmu i równie tradycyjnego patriotyzmu? Tytułowa zabójcza mieszanka. Moja czytelniczka Maria zwróciła mi uwagę, na pewien artykuł, w którym opisano szczegółowo różaniec jako prawdziwą broń, którą można zabić. Jest to broń Rycerzy Chrystusa, którzy przez jakiś czas chronili posąg Jezusa przed próbą ozdobienia Go tęczową flagą. Odezwał się nawet Jerzy Kwaśniewski, szef Ordo Iuris, próbując wyśmiać to oskarżenie, który na tę okoliczność cytuje papieża Piusa IX: „Dajcie mi armię modlących się na różańcu, a podbiję świat”. Przyznam, że nie wiem, czy się śmiać czy płakać? Jakby na to nie patrzeć, już to kiedyś z pozytywnym skutkiem zastosowano.

  Ale ja nie o tym, w końcu Rycerze Chrystusa to nie skromni i dobrotliwi krzewiciele wiary. Mnie chodzi o tych, którzy opisują i malują katolicyzm na biało, czyli na nieskazitelną moralność. Jakby to obrazowo ująć, katolik to człowiek dobry, życzliwy, zatroskany niesprawiedliwością, a przede wszystkim trwający w Prawdzie. Ma twarz kochającej kobiety, żony i matki, zapatrzonej w tradycyjną, katolicką rodzinę, gdzie przy pomocy modlitwy kultywuje się miłość i radość, również do narodu, a przede wszystkim do Boga. Prawdziwy cukierek. Z lekką sobie ironią dodam: possać i wypluć, bo może zemdlić. Nie, nie żartuję, to się dzieje naprawdę. Bo właśnie z myślą o katolickich kobietach powstał tygodnik „Dobry Tydzień”, gdzie w każdym numerze jest prezentowana jakaś celebrytka, która chwali się swoją wiarą. Taki pobożny brukowiec. Ponieważ nie ma netowej wersji, posłużę się skanem artykułu: „Bez Boga nie ma świata”. 

  Może być trudność z odczytaniem tekstu, więc zacytuję niektóre fragmenty: „Miała kochający dom, więc bardzo przeżyła rozpad własnej rodziny. Nigdy jednak nie utraciła wiary”. Radzę zapamiętać. Dalej jest tak: „Kiedy była małą dziewczynką chętnie odwiedzała dom ukochanej babci. Intrygował ją wizerunek Chrystusa powieszony na honorowym miejscu. Obserwowała seniorkę rodu, która w skupieniu obracała paciorki różańca. Dziś oba te przedmioty są jej najcenniejszą pamiątką. (...) Nauki babci są wciąż dla niej życiową wskazówką. Wychowywałam się w domu, gdzie nigdy nie padło żadne brzydkie słowo – wspomina”. Pięknie, prawda? Aż żałuję, że nie mam oryginału. Tak pięknie, jak piękny był landszaft nad małżeńskim łożem moich rodziców z Jezusem i Maryją, a oboje mieli serca na wierzchu...

  I byłoby dobrze, gdyby bohaterce tej lukrowanej opowiastki ktoś tego tekst nie dostarczył (patrz skan). Efekt? Pisarka chce dochodzić odszkodowania w związku z nieuprawnionym wykorzystaniem jej wizerunku. Nigdy nie miała kontaktu z tygodnikiem, jest osobą niewierzącą i niepraktykującą, i nie ma żadnego związku z Kościołem katolickim, poza tym, że ją kiedyś ochrzczono i próbowano wychować na katoliczkę. Jak to było? Cel uświęca środki?

 

Przypisy:
- o tygodniku „Dobry tydzień” za: https://wyborcza.pl/7,75517,26254798,dorota-maslowska-twarza-katolickiego-i-patriotycznego-tygodnika.html#S.main_topic-K.C-B.3-L.2.maly

 

 

niedziela, 30 sierpnia 2020

Święta i natchniona Księga Kapłańska

 

  Polscy biskupi skupieni w KEP opracowali dokument o stosunku Kościoła do osób LGBT. Mam gotową, ostrą w tonie notkę na ten temat na blog Zrzędy, choć pewnie sobie daruję. Dziś z rana wyjrzało słoneczko i szykuje mi się dzień z gatunku tych mile pozytywnych. Nawiasem mówiąc, jeśli słoneczko nie wychodzi, też w mam w sobie pozytywne odczucia, i zastanawiam się powoli, czy to nie jest przejaw jakieś choroby psychicznej? W moim wieku podobno powinno się być statecznym, przesadnie poważnym i dużo narzekać na młodych. Aha, obowiązkowo różaniec...

  W fragmencie wspomnianego dokumentu jest odniesienie do świętej Księgi Kapłańskiej, której prawdziwość treści zatwierdziło Święte Oficjum. To są słowa Prawdy, dla podkreślenia nazwanej natchnioną, o którą to Prawdę z takim poświęceniem walczy nasz święty Kościół katolicki. Nieodzowne będzie tu odniesienie w całości do pkt. 48 tego dokumentu: „W sposób wyraźny współżycie homoseksualne piętnuje Księga Kapłańska. Wylicza ona grzeszne akty seksualne, do których zalicza także relacje homoseksualne między mężczyznami: „Nie będziesz obcował z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą. To jest obrzydliwość” (Kpł 18,22) oraz „Ktokolwiek obcuje cieleśnie z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą, popełnia obrzydliwość. Obaj będą ukarani śmiercią, ich krew spadnie na nich” (Kpł 20,13). Współżycie homoseksualne zostaje też umieszczone między potępianymi grzechami kazirodztwa (Kpł 18,6-18; 20,11-12.14.19-21-21), cudzołóstwa (Kpł 18,20; 20,10) i zoofilii (Kpł 18,23; 20,15-16)”. Te oczywiste Prawdy stanowią niewzruszony niczym skała podkład światłej myśli biskupów, która to jest im drogowskazem jedynie słusznej moralności.

  Jeden mały szkopuł. Skoro na tych Prawdach opierają się nauki Kościoła prawdziwego, należałoby również pozostałe prawdy traktować tak samo serio i z pełnym zaangażowaniem. A tam prawdziwych kwiatków nie brakuje, czemu poświęcę tę notkę, ku uwadze naszych hierarchów i moich Czytelników. Oto, co smakowitsze kąski:
- Jeżeli kto przez nieuwagę zgrzeszy przeciwko jednemu z przykazań Pana, zabraniających jakiejś czynności, to jest postąpi wbrew jednemu z przykazań: jeżeli ten grzech popełni namaszczony kapłan, tak że jego wina spada na lud, to złoży Panu jako ofiarę przebłagalną za grzech, który popełnił, młodego cielca bez skazy [Kpł 4, 2-3];
- Jeżeli zgrzeszy naczelnik rodu i przez nieuwagę przestąpi jedno z przykazań Pana, Boga swego, i w ten sposób zawini, i jeżeli zwrócę mu uwagę na jego grzech, który popełnił, to przyprowadzi w darze koziołka bez skazy. Potem włoży rękę na głowę koziołka, i zabiją go na miejscu, gdzie zabija się ofiary całopalne przed Panem. To jest ofiara przebłagalna [Kpł 4, 22-24];
- Jeżeli jakiś człowiek spośród ludu ziemi zgrzeszy przez nieuwagę, przestąpi jedno z przykazań Pana i w ten sposób zawini, i jeżeli zwrócę mu uwagę na jego grzech, który popełnił, to przyprowadzi w darze za swój grzech kozę bez skazy [Kpł 4, 27-28];
- Jeżeli kto zgrzeszy, czyniąc coś przeciwnego przykazaniom Pana, nie będąc tego świadomy, i stanie się winny, i popełni przestępstwo, to przyniesie kapłanowi baranka bez skazy, wziętego spośród drobnego bydła, według twojego oszacowania, jako ofiarę zadośćuczynienia [Kpł 5, 17-18].
Powyższe przewinienia do dziś są powszechne i według mnie, stosując się do owej świętej Księgi, instytucjonalny Kościół powinien przy każdej parafii otworzyć rzeźnię, oczywiście rytualnie poświęconą.

W tej samej Księdze Kapłańskiej o innych prawach boskich, będących w Prawdzie:
- Jeżeli kobieta zaszła w ciążę i urodziła chłopca, pozostanie przez siedem dni nieczysta, tak samo jak podczas stanu nieczystości spowodowanego przez miesięczne krwawienie. Potem ona pozostanie przez trzydzieści trzy dni dla oczyszczenia krwi: nie będzie dotykać niczego świętego i nie będzie wchodzić do świątyni, dopóki nie skończą się dni jej oczyszczenia. Jeżeli zaś urodzi dziewczynkę, będzie nieczysta przez dwa tygodnie, tak jak podczas miesięcznego krwawienia. Potem pozostanie przez sześćdziesiąt sześć dni dla oczyszczenia krwi [Kpł 12, 2-5];
- Jeżeli z mężczyzny wypłynie nasienie, to wykąpie całe ciało w wodzie i będzie nieczysty aż do wieczora. Każde ubranie, każda skóra, na którą wyleje się nasienie, będzie wymyta wodą i nieczysta aż do wieczora. Jeżeli mężczyzna obcuje z kobietą wylewając nasienie, to oboje wykąpią się w wodzie i będą nieczyści aż do wieczora [Kpł 15, 16-18];
- Jeżeli kobieta ma upławy, to jest krwawienie miesięczne ze swojego ciała, to pozostanie siedem dni w swojej nieczystości. Każdy, kto jej dotknie, będzie nieczysty aż do wieczora. (...) Jeżeli jaki mężczyzna obcuje z nią wtedy, to jej nieczystość udzieli się jemu i będzie nieczysty siedem dni. Każde łóżko, na którym się położy, będzie nieczyste [Kpł 15, 19 i 24];
- Kapłan, który jest wyższy godnością ponad braci, na którego głowę była wylana oliwa namaszczenia, który był wprowadzony w czynności kapłańskie (...) Za żonę weźmie tylko dziewicę (...) weźmie dziewicę spośród swych krewnych. Nie zbezcześci potomstwa między krewnymi, bo Ja jestem Pan, który go uświęca! [Kpł 21, 10; 13-15];
- Nie będziecie sobie czynili bożków, nie będziecie sobie stawiali posągów ani stel. Nie będziecie umieszczać w waszym kraju kamieni rzeźbionych, aby im oddawać pokłon, bo Ja jestem Pan, Bóg wasz [Kpł 26, 1];
Że zacytuję klasyka: no i fajnie. Podobnych praw(d) jest multum, na które dziś święte gremium się nie powołuje, i jak dla mnie, jeśli ktoś tak czyni, to znaczy, że jest niewiarygodny, bo wybiórczy. Język Księgi wprawdzie jest lekko archaiczny, ale przecież przesłanie we wszystkim, jak twierdzą biskupi – jest ponadczasowe.

  Biskupi pracowali nad tym dokumentem podobno rok. Ciężko i w głębokim skupieniu, sarkastycznie dodam, pod natchnieniem Ducha Świętego, który czuwa nad polskim Kościołem. Dlaczego wyszedł z tego taki gniot, gdzie nic nie trzyma się logiki (czytaj: kupy)? Przecież wystarczyło napisać, że polski Kościół kocha bożą miłością tylko tych nieheteroseksualnych, którzy głęboko skrywają swoją seksualność, żyją w cielesnej czystości, i oddają się całymi dniami modlitwie z prośbą o przywrócenie orientacji hetero. Takim jest gotów nawet pomóc terapią konwersyjną, która wprawdzie jest nieskuteczna, ale za to przyda im boskich przymiotów: wstyd, poniżenie i cierpienie. Ja tu mam kilka teorii, ale przez grzeczność i szacunek do polskiego Kościoła, zachowam je dla siebie.

 

Przypisy:
- wszystkie cytaty pochodzą z Biblii Tysiąclecia (wersja netowa);

 

czwartek, 27 sierpnia 2020

Porażka

 

  Piękny artykuł znalazłem... Działając pod wpływem, nomen omen – ateistycznego natchnienia – oraz niejakiego rozbawienia (choć sprawa jest poważna), postanowiłem się podzielić częścią treści i refleksji. Tytułowa „porażka” jest oceną artykułu, ale dotyczy (w opinii anonimowego autora), również porażki rozwodów. Na wstępie z czymś się jednak zgodzę. Tak, rozwód jest porażką małżeństwa, ale jednocześnie wybawieniem z toksycznego związku, gdy zawodzą metody lecznicze, choć osobiście uważam, że terapia tych związków jest w fazie sprzed raczkowania, czyli na etapie prób i błędów, czyli błędnych prób. Psychologowie, kaznodzieje, a nawet politycy próbują znaleźć lekarstwo, ale tu sprawa jest bardziej beznadziejna niż w odniesieniu do pandemii Covid-19. W drugim przpadku przynajmniej widać światełko w tunelu

  Ów anonim stwierdza wprost, że rozwód jest powodem smutku. Też racja, choć podobno zdarzają się już uroczystości na wzór ślubnych, świętujących to wydarzenie. To coś jak ze mną. Gdy pozbędę się jakiegoś kłopotu, zmartwienia, a nawet cierpienia, robię sobie drinka, najczęściej gin z tonikiem i wermutem, z dodatkiem plasterka cytrynu i kostki lodu. Pychotka, byle nie przesadzić. Ale wróćmy do tematu. Anonim przedstawia osiem argumentów, które mają nami wstrząsnąć jak ów drink wstrząsany, niemieszany. By to się jednak stało trzeba z drinkiem przesadzić i to mocno. Co ja piszę, co ja piszę..., jaki drink?, chodzi o argumenty.

Rozwód stanowi złamanie przyrzeczenia danego przy ołtarzu. Przyrzeczenie to ma charakter publiczny. W związku z tym jego złamanie obniża wartość przysięgi i zaufania społecznego1. Aż chciałoby się napisać: przysięgi, podobnie jak przepisy są po to, aby je łamać. Szczególnie te przed ołtarzem. Wiecie ilu kapłanów i zakonników przed ołtarzem przysięga służyć Jezusowi miłością, niezłomną wiarą, przykładem moralnego i cnotliwego życia, świętością, prawością i ubóstwem?  W s z y s c y!  Sami sobie odpowiedzcie, ilu tej przysięgi dotrzymuje? Jestem skłonny uznać, że proporcje są takie same jak przy przysiędze małżeńskiej. Mogę się mylić. Tych pierwszych może być więcej.

Rozwód stanowi przejaw słabości woli. Decyzja rozwodowa nierzadko zostaje podjęta pod wpływem emocji, gniewu czy triumfu namiętności”. Tu właściwie mógłbym się zgodzić z małym zastrzeżeniem. Zdecydowanie większa część decyzji o małżeństwie też zostaje podjęta pod wpływem emocji i tryumfu namiętności (choć bez elementu gniewu), przy czym znów mogę się mylić, być może zdarzają się małżeństwa z rozsądku, gdy na przykład parze przytrafi się dzieciątko przed zamiarem ślubu. Inny przykład takiego rozsądkowego małżeństwa, zdecydowanie rzadszy, to takie z programów „Rolnik szuka żony”.

Rozwody upowszechniają kulturę niestabilnych, wolnych związków. Nie dąży się w nich do posiadania dzieci. Nie pozostaje to bez konsekwencji społecznych, skutkuje groźnym kryzysem demograficznym”. I tu mam również wątpliwości, bo jak widać na załączonym obrazku, małżeństwo też nie gwarantuje stabilności, a już tym bardziej wielodzietności. Tej ostatniej nawet zachęta materialna w postaci 500 plus nie pomogła.

Rozwód jest szkodliwy dla dzieci - potrzebują one bowiem obojga rodziców, a małżeństwo powinno to zapewniać”. Ten koronny argument, jest tak głupi, jako owo podkreślenie „powinno”. Już o tym wspominałem wiele razy i nie widzę sensu się powtarzać na temat „dobra dziecka”. Natomiast śmiem twierdzić, że jedyne, co się powinno, to nie nadużywać drinków, nawet tych po 4,50 zł za flaszkę. O ileż byłoby mniej rozwodów.

Rozwód upowszechnia mentalność egoistyczną. Często stanowi przejaw dążenia do samorealizacji kosztem zobowiązań wobec Boga, współmałżonka i dzieci”. I znów będę ironiczny. Jeśli ktoś tu jest nad wyraz egoistyczny, to przede wszystkim ów Bóg, którego stawia się za przykład. Nasz egoizm, o ile nie jest snobizmem – to jak najbardziej zdrowe podejście do życia. Jakby na to nie patrzeć, właśnie biorąc ślub wyrażamy swój egoizm licząc na profity, tylko trochę różne dla poszczególnych ról w małżeństwie. Owymi profitami zachęcają przede wszystkim nasi kaznodzieje, namawiając do zawierania małżeństw sakramentalnych.

Rozwód nie jest jedyną alternatywą. W wielu systemach prawnych istnieje bowiem możliwość separacji. W uzasadnionych przypadkach jest ona też dopuszczana przez Kościół”. Taaa, jeszcze inną alternatywą jest unieważnienie małżeństwa, na co naciskał niedawno sam abp Jędraszewski, choć uzasadnienia nie podał. Nawet dzieci się nie liczyły. Czym się różni rozwód od unieważnienia, dalibóg nie wiem. Chyba tylko jedynie językiem prawno-teologicznym.

Rozwód zwiększa ryzyko zawarcia grzesznego nowego związku opartego na niedozwolonym współżyciu seksualnym”. No i masz babo placek! Współżycie seksualne jest niedozwolone, choć niby jest, byle tylko w uświęconym sakramentem związku małżeńskim. Klasyczny przykład owej mentalności egoistycznej Boga i Jego emisariuszy ziemskich. Oni narzucili sobie ten zakaz, od którego jedynym dopuszczalnym odstępstwem jest ślub przed ołtarzem z przysięgą, że dzieci będzie wychowywać się po katolicku, czyli w jedynie słusznej wierze. Tu nie ma żadnego pola manewru, ale skoro się ktoś zdecydował, nie będę protestował.

Rozwód stanowi zaprzeczenie pierwotnego Bożego planu dla człowieka. Skoro Bóg pragnie szczęścia człowieka, to podważanie Jego planu prowadzi do nieszczęścia”. Tu już muszę prawie na poważnie, bo tego argumentu nijak pojąć nie mogę. Różne są wersje. Kreacjoniści twierdzą, ze Adam i Ewa byli w Raju jeden dzień, pobożni Żydzi, że przynajmniej tyle lat, ile trzeba, by od zasadzenia drzewa pojawiły się pierwsze jabłka. Mam doświadczenie, sam zasadzałem sad. To około trzy, cztery lata w zależności od gatunku. Przez taki czas Adam i Ewa żyli bez katolickiego ślubu i nie ma też wzmianki w Biblii, by w tym czasie mieli dzieci. Raj, jak sama nazwa wskazuje był miejscem szczęścia i oni byli szczęśliwi, bo taki był plan Boży dla człowieka. Prawda, człowiek ten plan spartolił na swoje nieszczęście i dlatego musiał się żenić (czasami z wieloma żonami, co owo nieszczęście potęgowało), a kobiety musiały rodzić dzieci. Rodzić w bólach.

  Na koniec jak zwykle puenta. Niech nikt nie myśli, że jestem propagatorem rozwodów jako takich, dla samego rozwodu, aby sobie życie urozmaicić. Monogamia ma swoje zalety, rodzicielstwo też. Nie będę się kopał z koniem, bo akurat ja się rozwiodłem. Tylko niech ten anonimowy autor te argumenty zachowa dla siebie, bo obraża nimi ludzki intelekt.

 

 

Przypisy:
1 – wszystkie cytaty za:
https://www.pch24.pl/rozwody-to-porazka--8-argumentow-,78057,i.html