Zarzucono mi, że nie piszę o dobrych sprawach, a tylko i wyłącznie krytykuję, szczególnie zaś nasz święty katolicki Kościół Powszechny. Postanowiłem to naprawić z tym, że pewnie nie będzie to tendencja stała. Otóż, czasami trafi się mądry kaznodzieja, szkoda tylko, że to Czech, choć często „produkuje się” w polskich mediach katolickich. Mam na myśli ks. Tomáša Halíka (tytuły naukowe celowo pominę, bo ich pełna lista mogłaby budzić podejrzenia o bałwochwalstwo). Kto ciekawy niech zajrzy do Wikipedii. Przeczytałem jego kilka książek, czytam wiele jego tekstów w mediach, i choć ze zrozumiałych względów nie zawsze się z nim zgadzam, mam do niego niekłamany szacunek i poważanie. Aby dodać nieco suspensu napomknę, że to konwertyta z ateizmu na katolicyzm, i choć jestem Polakiem, nie będę krzyczał, że to zdrajca.
Podoba mi się jego ostatni tekst na portalu Wiez.pl zatytułowany „Nie możemy pozwolić, by nacjonaliści zdyskredytowali chrześcijaństwo”1. Stwierdził w nim, że czasami kryzys rozumie się apokaliptycznie, jako kryzys ostateczny. Jemu chodzi zarówno o kryzys moralności w Kościele jak i o skutki pandemii koronawirusa. Trochę cytatów, bo warto: „Takie [apokaliptyczne – dopisek mój] rozumienie kryzysu wykorzystują politycy populistyczni. Nie wierzcie im! Nie idźcie za nimi! Fanatyzm rewolucjonistów i inkwizytorów nie jest w stanie rozdzielić tego, co cenne, od tego, co takie nie jest. Fanatyzm nie potrafi rozróżnić wartości”. Pod tym fragmentem podpisałbym się obiema rękami i to kilka razy. Mniej go rozumiem, gdy dodaje, że „Dziś również rozsypał się system opierający się na wartościach oświecenia, np. pewność [podkreślenie moje], że oparcie na racjonalności i nauce, technologii, pomoże ochronić człowieka przed różnymi problemami”, gdyż nie wiem z czego niby ta pewność ma wynikać? Choć wiem – to częsty argument wierzących i przez nich wymyślony, bp przecież nauka to nie jest zbiór dogmatów jak to ma miejsce w religii katolickiej. Tu nie o pewność chodzi, lecz o nadzieję. W końcu i niewierzący mają do niej prawo.
Ks. prof. Halík w swej krytyce współczesnego Kościoła jest bardziej radykalny niż ja. Bo ja bym się bał napisać sam od siebie (już raz chcieli mnie ocenzurować), że „Są formy chrześcijaństwa, które są patologiczne. Np. nostalgia za przednowoczesnym „christianitas”. Albo chrześcijaństwo w rozumieniu nacjonalistów, populistów. Fundamentalizm to znak arogancji, twierdzenie, że ma się monopol na prawdę. To wszystko to cień martwego boga”. Ostre i jeszcze ten Bóg z malej litery (sic!) Tu muszę o coś zapytać: pamiętać słowa naszego katolickiego premiera Morawieckiego, który mówił, że trzeba na nowo chrystianizować Europę? Nawet prezydent Duda coś tam przebąkiwał o rechrystianizacji zgniłego Zachodu. No to doczekali się od mojego ulubieńca wśród hierarchów Kościoła takiej reprymendy: „Nie możemy pozwolić na to, by populiści, nacjonaliści zagrozili jedności i solidarności europejskiej i w ten sposób ryzykowali swego rodzaju samobójstwo całych narodów europejskich. (...) Nie możemy pozwolić na to, by populiści i nacjonaliści niewłaściwie wykorzystywali terminologię i pewne symbole chrześcijaństwa, by źle przekierowali chrześcijańską energię tylko i wyłącznie dla swoich interesów. Nie możemy pozwolić na to, by zdyskredytowali Kościół i chrześcijaństwo”. Bez kozery rzeknę, te słowa spłynęły na mnie jak błogosławione miodzio, choć na pewno nie będę konwertytę i nie wrócę już na łono Kościoła.
Odrobinę studzi mój zachwyt ostatnia konkluzja ks. prof. Halíka: „Kościół sam musi uwolnić się z kolektywnego narcyzmu, z egocentryzmu, klerykalizmu, triumfalizmu”. Niewierzący jestem i w takie samooczyszczenie też nie wierzę. Za mało w tym Kościele takich Halików, a w bożą interwencję też za Chiny Ludowe nie uwierzę.
Przypisy:
1 - wraz ze wszystkimi cytatami za: https://wiez.pl/2021/10/30/ks-halik-nie-mozemy-pozwolic-by-nacjonalisci-zdyskredytowali-chrzescijanstwo/