Nie
tak dawno przyznałem się, że kiedyś podjąłem próbę pisania powieści, której
fabuła toczyła się w wyimaginowanym autokratycznym państwie, na wskroś
przesiąkniętym ideami narodowo-katolickimi. Mój bohater miał to nieszczęście,
że w tym kraju się urodził, że został ochrzczony jako niemowlę i zbyt późno się
zorientował, w co go pakują. Właśnie zamknięto granice państwa. I napiszę
szczerze, jak na spowiedzi, moja fantazja okazuje się zbyt uboga w porównaniu z
dzisiejszymi marzycielami o takim właśnie kraju.
Oto
bowiem w świecie, gdzie brutalnie ruguje się Jezusa Chrystusa i Jego ewangelie,
z całej przestrzeni metafizycznej (dusz, serc i umysłów), jak i fizycznej,
gdzie przed dewastacją pamiątek po chrześcijańskiej przeszłości chroni go
resztka tej dawnej kultury, jest kraj, który jako jedyny w obecnym świecie
zwraca się ku Jezusowi Chrystusowi, by z pokornie pochylonym czołem otwarcie
zadeklarować, iż On ma do niego święte i nigdy niewygasłe prawo. Obywatele tego
kraju, jako jedyni na tym świecie, na kolanach, jak należy przed królewskim
majestatem, zwracają się do Najwyższego Monarchy, aby Go błagać o królowanie w sercach, rodzinach, parafiach, szkołach i
uczelniach, w polskich środkach społecznej komunikacji, urzędach, miejscach
pracy, służby i odpoczynku, w polskich miastach i wioskach, w całym narodzie i
państwie wyznając wobec nieba i ziemi, że potrzeba im Jego królowania nad całym
narodem żyjącym zarówno w granicach Ojczyzny, jak i w diasporze. Dlatego
właśnie pragną budować Chrystusowe Królestwo i bronić go w swoim narodzie;
dlatego przyrzekają głosić królewską chwałę Syna Bożego!
"Na kolanach z pokornie pochylonym czołem"
Gdy
postchrześcijański świat pokłada się plackiem przed Lucyperem, naród tego kraju
wyrzeka się złego ducha i wszystkich spraw jego, przeprasza za wszelkie swoje
grzechy, za odwracanie się od wiary świętej i brak miłości względem Boga i
bliźnich, a zwłaszcza za narodowe grzechy społeczne oraz wszelkie wady, nałogi
i zniewolenia. Gdy postchrześcijański świat pijany demokratycznym paradygmatem
usprawiedliwia najohydniejszy gwałt na Bożym porządku stworzenia oraz nadanym
mu przez Stwórcę naturalnym prawie, promując koszmarne antyludzkie wynaturzenia
i normą czyniąc najszpetniejsze dewiacje, naród polski jako jedyny na świecie
zobowiązuje się porządkować całe swoje życie osobiste, rodzinne i narodowe
według prawa Bożego, po czym przyrzeka strzec prawości polskich sumień,
troszczyć się o świętość polskich rodzin i chrześcijańskie wychowanie ich
dzieci oraz czynnie angażować się w życie Kościoła i strzec jego praw. Wielogłosowym unisono wołając: „Króluj nam Chryste!” ten naród dowiódł swej
wierności nie tylko Chrystusowi, ale i łacińskiej Christianitatis, czyli
takiemu urządzeniu świata, w którym – jak rzecz syntetycznie wyłożył święty
Augustyn z Hippony – Bóg jest na pierwszym miejscu i z tego powodu wszystko
jest na swoim miejscu.
Czujesz się znużony mój Czytelniku
takimi treściami? Proszę o trochę wytrwałości, ale jeśli i na to Cię nie stać,
za co ja, wstrętny ateista, nie będę Cię osądzał, skocz do ostatniego akapitu.
Bo ja mam jeszcze do przekazania kilka osobliwych treści. Tak więc kontynuujmy:
„Jedyny Władco państw, narodów i całego stworzenia, Królu królów i Panie panujących! Zawierzamy Ci Państwo Polskie i rządzących Polską. Spraw, aby wszystkie podmioty władzy sprawowały rządy sprawiedliwie i stanowiły prawa zgodne z Prawami Twoimi” – modlił się wraz z hierarchami Prezydent tego narodu. Kto się ośmieli zaprzeczyć, że oto na naszych oczach dokonuje się w kraju poważna przemiana duchowa? Wśród objawów mamy choćby coraz dłuższych kolejek do konfesjonałów, bo przy konfesjonałach właśnie zaczyna się kontrrewolucja. Wspomnijmy przede wszystkim ponadmilionową armię zbrojną w różaniec, która w październiku stanęła na granicach naszego kraju, by go opasać szczelnym kordonem modlitwy. Wspomnijmy akcję „Sto różańców na stulecie Fatimy” – zainteresowanie publiczną modlitwą na ulicach wielu miast Polski w intencji odnowy moralnej naszego narodu przeszło najśmielsze oczekiwania jej organizatorów. Wspomnijmy wreszcie tegoroczny Marsz Niepodległości, którego oficjalne hasło brzmiało: „My chcemy Boga!”.
Oddając się pod panowanie Chrystusa Króla Polska wybrała osamotnienie we współczesnym świecie. Dziś Rzeczpospolita jest tak osamotniona, jak nigdy jeszcze nie była – bardziej niż w roku 1920, bardziej niż w 1939. I nie może być inaczej, albowiem w momencie oddania się w lenno Królowi wszechświata, należy natychmiast wziąć rozbrat z tym światem i porzucić mrzonki o wszelkich aliansach z jego mocarstwami. Polska sama stanie się mocarstwem, „będzie silną potęgą, najsilniejszą nie tylko w Europie, ale na całym świecie, jeśli usłucha wezwania Pana Jezusa” – zapisała Rozalia Celakówna, zastrzegając się z miejsca, iż nie są to jej myśli i słowa – „To mi pokazał Pan Bóg. Ostoją się tylko te państwa, w których będzie Chrystus królował. (...) państwa i narody, które nie poddadzą się pod panowanie słodkiej miłości Jezusowej, zginą bezpowrotnie z powierzchni ziemi i już nigdy nie powstaną”. Zatem, ufni w Opatrzność Boga nad tymi, którzy podążają Jego ścieżkami, powtórzmy wypowiedziane rok temu słowa Aktu Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana. Nie drżyjcie, nie lękajcie się. Pan, Bóg wasz, który idzie przed wami, będzie za was walczył, podobnie jak uczynił w Egipcie na waszych oczach. Oby więc przesilenie, u progu którego właśnie stoimy, okazało się ozdrowieńcze nie tylko dla naszej Ojczyzny – jeżeli posłuszna będzie woli Chrystusowej (jak z kolei usłyszała z ust Pańskich święta Faustyna Kowalska) – ale też dla Europy i całego świata.
„Jedyny Władco państw, narodów i całego stworzenia, Królu królów i Panie panujących! Zawierzamy Ci Państwo Polskie i rządzących Polską. Spraw, aby wszystkie podmioty władzy sprawowały rządy sprawiedliwie i stanowiły prawa zgodne z Prawami Twoimi” – modlił się wraz z hierarchami Prezydent tego narodu. Kto się ośmieli zaprzeczyć, że oto na naszych oczach dokonuje się w kraju poważna przemiana duchowa? Wśród objawów mamy choćby coraz dłuższych kolejek do konfesjonałów, bo przy konfesjonałach właśnie zaczyna się kontrrewolucja. Wspomnijmy przede wszystkim ponadmilionową armię zbrojną w różaniec, która w październiku stanęła na granicach naszego kraju, by go opasać szczelnym kordonem modlitwy. Wspomnijmy akcję „Sto różańców na stulecie Fatimy” – zainteresowanie publiczną modlitwą na ulicach wielu miast Polski w intencji odnowy moralnej naszego narodu przeszło najśmielsze oczekiwania jej organizatorów. Wspomnijmy wreszcie tegoroczny Marsz Niepodległości, którego oficjalne hasło brzmiało: „My chcemy Boga!”.
Oddając się pod panowanie Chrystusa Króla Polska wybrała osamotnienie we współczesnym świecie. Dziś Rzeczpospolita jest tak osamotniona, jak nigdy jeszcze nie była – bardziej niż w roku 1920, bardziej niż w 1939. I nie może być inaczej, albowiem w momencie oddania się w lenno Królowi wszechświata, należy natychmiast wziąć rozbrat z tym światem i porzucić mrzonki o wszelkich aliansach z jego mocarstwami. Polska sama stanie się mocarstwem, „będzie silną potęgą, najsilniejszą nie tylko w Europie, ale na całym świecie, jeśli usłucha wezwania Pana Jezusa” – zapisała Rozalia Celakówna, zastrzegając się z miejsca, iż nie są to jej myśli i słowa – „To mi pokazał Pan Bóg. Ostoją się tylko te państwa, w których będzie Chrystus królował. (...) państwa i narody, które nie poddadzą się pod panowanie słodkiej miłości Jezusowej, zginą bezpowrotnie z powierzchni ziemi i już nigdy nie powstaną”. Zatem, ufni w Opatrzność Boga nad tymi, którzy podążają Jego ścieżkami, powtórzmy wypowiedziane rok temu słowa Aktu Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana. Nie drżyjcie, nie lękajcie się. Pan, Bóg wasz, który idzie przed wami, będzie za was walczył, podobnie jak uczynił w Egipcie na waszych oczach. Oby więc przesilenie, u progu którego właśnie stoimy, okazało się ozdrowieńcze nie tylko dla naszej Ojczyzny – jeżeli posłuszna będzie woli Chrystusowej (jak z kolei usłyszała z ust Pańskich święta Faustyna Kowalska) – ale też dla Europy i całego świata.
Ja się przyznaję (znów bez bicia),
słowa tej notki, wszystko co w kursywie, nie są moje. A zapewniam, że to tylko skrót wybranych fragmentów. Jeszcze aż tak
bardzo nie padło mi na mózg, aby z takimi treściami się utożsamiać. Ich autorem
jest mój niekwestionowany idol katolickich portali, Jerzy Wolak, tak, ten sam, o którym pisałem w poprzedniej
notce. Ale tym razem to nie są myśli
osamotnionego wilka katolicyzmu, wtórują mu zarówno hierarchowie jak i
najważniejsi politycy Najjaśniejszej. Jeśli Cię stać i masz odwagę zmierzyć się z całym tekstem, zajrzyj pod wskazany poniżej link
PS. tekst
powstał w oparciu o: http://www.pch24.pl/polska-chce-byc-krolestwem-chrystusa,56374,i.html