Ktoś ze
znajomych, znając moje zainteresowania, polecił mi niewielką książeczkę z serii
„O wierze przy kawie”, zatytułowaną „Czy rzeczywiście Biblia mówi prawdę?”1
autorstwa Josha McDowella2.
Faktycznie, ledwie z odrobiną przesady, można powiedzieć, że treść da się
pochłonąć przy jednej filiżance kawy.
Nie tak
dawno ktoś z moich Czytelników podsunął mi historię pewnego sporu profesora ze studentem, sporu o
sens wiary. Jak to zwykle w takich „sensacyjnych” historyjkach się zdarza, ledwie
początkujący, wierzący student, zapędził owego profesora, sceptyka, w
przysłowiowy kozi róg. Problem w tym, że owa historyjka jest całkowicie
zmyślona, w dodatku tym pozornie „głupim” profesorem miał być sam Einstein. Trudno mi orzec, czy Josh McDowell tę
historyjkę już wcześniej znał, dość, że jego krótka powieść ma całkiem podobny
scenariusz. Początkujący student Nick, tym razem wątpiący, trafia na wykłady
profesora Petersona, sceptyka, o autentyczności Biblii. Sam Nick nie potrafi
przeciwstawić się argumentom profesora i jego wątpliwości nie tyle odsuwają go
od wiary, ile te wątpliwości potęgują. Z pomocą przychodzi mu dwójka
przyjaciół, przypadkowo... znająca temat. Jednym z nich jest doktorant Jamal.
Dla dodania suspensu, córka profesora zachorowała na raka, i jego wykłady
przejmuje właśnie Jamal. Skutków nie trudno się domyślić. Doktorant obalił tezy
wszystkich profesorów i badaczy Biblii podważających autentyczność nie tylko
Nowego Testamentu ale i Starego, znanych nam dziś tylko z kopii. Jak mu się to
udało... to już trzeba przeczytać samemu. Podobnie z oceną trafności treści książki.
Jednak nie
byłbym sobą, gdybym nie wspomniał o pewnym, w zasadzie drobnym epizodzie, już
nie tyle związanym z głównym motywem, prawdą o Biblii, ile z samą wiarą.
Przyjaciółka Nicka, Andrea, przekonuje go, co do prawdziwości cudów, używając
dość zaskakującego argumentu. To, że w nie, cudy, trudno uwierzyć, ma wynikać
li tylko z tego, że są rzadkie i wręcz niewytłumaczalne. Na problem cudów,
według niej, trzeba patrzeć koniecznie w połączeniu tych dwóch elementów. Zarówno
owa rzadkość jak i niewytłumaczalność wręcz potwierdza prawdziwość cudów, czego
dowodem ma być wyjątkowość nas samych. Bo my sami jesteśmy niezwykle rzadkim
przypadkiem konkretnej osobowości. Właściwie nie ma szans, aby było dwóch
takich samych Asmodeuszów. Moja odmienność, inność ma świadczyć o tym, że
jestem „cudem” w odniesieniu do wszystkich innych ludzi. Przyznam, że
oryginalność tej tezy mnie zaskoczyła i przez chwilę zwątpiłem sam w siebie, bo
przecież wydaje się, że tej tezie trudno cokolwiek zarzucić. A wyjaśnienie jest
wręcz prozaicznie proste. „Cud” mojej nieprawdopodobnej wyjątkowości, byłby
cudem, gdyby wszyscy inni byli jednakowi, a przecież nie są. Innymi słowy,
skoro wszyscy jesteśmy wyjątkowymi „cudami”, owa wyjątkowość nie jest
rzadkością, wręcz staje się normą. W świecie samych cudów – cudów nie ma.
W ogólnej
ocenie, fabuła książki, choć poparta licznymi nazwiskami amerykańskich uczonych i profesorów, choć dość
wiarygodnie obala mit zapożyczeń chrześcijaństwa z innych religii, pachnie
pewną naiwnością skierowana do czytelnika. W końcu spór o Biblię dotyczy nie
tyle prawdziwości (czytaj: natchnienia) tekstów, ile tego, na ile dzisiejsze
przekłady są autentyczne w stosunku do nieistniejących oryginałów. Problem w
tym, że nawet najbardziej dociekliwe badania tego do końca i definitywnie nie
rozstrzygają. Wszystko wciąż pozostaje kwestią wiary.
Przypisy:
1 – „Czy rzeczywiście Biblia mówi prawdę”, Josh McDowell, wydawnictwo Agape, Poznań 2015, stron 152;
2 – Josh McDowell – amerykański agnostyk, dziś autor wielu książek o religii, który przeszedł na wiarę chrześcijańską;
1 – „Czy rzeczywiście Biblia mówi prawdę”, Josh McDowell, wydawnictwo Agape, Poznań 2015, stron 152;
2 – Josh McDowell – amerykański agnostyk, dziś autor wielu książek o religii, który przeszedł na wiarę chrześcijańską;
Chyba się pomyliłeś - w tym dialogu Einstein był studentem nie profesorem.
OdpowiedzUsuńCiekawe i tego argumentu używam na ogół jak ktoś mi usiłuje wmówić, że jego interpretacja Biblii jest właśnie tą jedyną i najprawdziwszą. Przy okazji, czy Rękopisy z Qumran też w tek książce są uznane za falsyfikaty?
Znam dwie wersje, ale w tej mi przedstawionej na blogu, było tak jak piszę.
UsuńNatomiast w książce nie ma słowa o rękopisach z Qumran. Być może dlatego, że autor książki poświęca większą uwagę kopiom Nowego Testamentu. Jest za to w książce teza, że ST skończono pisać w IV wieku p.n.e. Rękopisy z Qumran pochodzą podobno z II wieku p.n.e. (najwcześniejsze datowanie), więc też są tylko kopią.
Czy Biblia mówi prawdę?
OdpowiedzUsuńZ Biblią jest tak jak z każdą plotką,na pewno jest w niej ziarnko prawdy.A konkretnie niektóre fakty historyczne przemieszane są z mitami,legendami,przypowieściami,poezją.
A poza ty wszystko zależy kto na tak zadane pytanie odpowiadać będzie.
Josh McDowell!! Jestem pewna,że jakąś książkę tego pana posiadam,ale w tej chwili nie mogę sobie przypomnieć tytułu.
Nie wiem czy po tej lekturze skusiłbym się na jeszcze jedną książkę tego autora. Poraża mnie ta naiwność fabuły.
Usuńw kwestiach wiary polemika jest czysto akademicką rozrywką - nikt nikogo nie przekona w żadna stronę i argumenty są kwestią poziomu wiedzy i inteligencji, żeby "dorobić" brakujące fragmenty poparte lepiej lub gorej historią. logika potrafi splatać figla każdemu , a zacietrzewienie sprawi, ze czas krucjat wróci. Bo rzecz dotyczy każdej wiary.
OdpowiedzUsuńHolger Kersten napisał książkę powielana w naszych podziemiach: "Jezus żył w Indiach przed i po ukrzyżowaniu" - każdy stamtąd weźmie, co zechce
Nie mam się za aż tak wynaturzonego, choć interesują mnie sprawy wiary i religii, aby czytać takie podziemie. W necie jest sporo filmików podważających sens religii chrześcijańskiej, nawet dwa zobaczyłem. Więcej nie mogłem strawić, aż taki antagonistą religii nie jestem.
UsuńTego tematu nie da się tu omówić.Ponieważ były to wieloletnie badania naukowe i treści są olbrzymie.Profesor Ramsay,znawca starożytnej historii i geografii,zwłaszcza nowotestamentowej,będąc początkowo sceptyczny,przekonanym,że Pismo Święte zawiera liczne nieścisłości.Zorganizował wyprawę do Azji Mniejszej i Palestyny.(…) Uważając Ewangelię wg. Łukasza i opisane w Dziejach Apostolskich podróże misyjne apostoła Pawła za najmniej wiarygodne pisma Nowego Testamentu,spędził 15 lat badając wymienione miejsca .W efekcie powstała książka,która spotkała się z furią sceptyków,gdyż ku ich wielkiemu zaskoczeniu prof. Ramsay dowodzi w niej,że materiał archeologiczny potwierdza wiarygodność Nowego Testamentu.Późniejsze badania potwierdziły jego ocenę i wnioski.Podsumuwując swe badania napisał: Łukasz jest historykiem pierwszej klasy…”powinien zając miejsce wśród największych historyków.Oczywiście,skoro Łukasz był tak rzetelny w drobiazgach geograficznych i historycznych,które nie miały większego znaczenia dla jego narracji,trudno spodziewać się po nim niefrasobliwości,gdy pisał o życiu i śmierci i zmartwychwstaniu swego Mistrza.Pewien internauta pisze tak: wiarygodność historyczna źródła,jakim są Ewangelie,jest obecnie kwestionowane głównie na podstawie ich treści.Wątpliwości budzą opisane w niej cuda z narodzeniem z dziewicy i zmartwychwstaniem na czele.Wątpliwości te opierają się jedynie na ateistycznym dogmacie mówiącym,że cudów nie ma.Jednak uczciwy historyk nie ustala wiarygodności dokumentu na podstawie jego treści,tylko odwrotnie: treść dokumentu odrzuca lub przyjmuje na podstawie jego wiarygodności. Nawet jeśli ta treść nie zgada się z tym,co myślał o danej sprawie wcześniej.” Jak widać relacje Ewangelii ze świeckiego,naukowego punktu widzenia spełniają wszelkie warunki źródeł historycznych.Wiek i liczba zachowanych manuskryptów powodują,że stanowią one źródła znacznie wiarygodniejsze od tych,na których opiera się większość naszej wiedzy o historii starożytnej.Próby podważenia ich wiarygodności wynikają w dużej mierze nie z pobudek naukowych,lecz niechęci do przekazywanego w pismach biblijnych PRZESŁANIA.
UsuńMirku, Ty czytałeś tę książkę? Bo część Twojego komentarza jakby żywcem z niej spisana. Nie posądzam, że akurat z tej książki, ale pewnie Ty i McDowell korzystaliście z tego samego źródła.
UsuńJa się z Tobą zgodzę, jest sporo materiału na podstawie którego można wysnuć słuszny wniosek, że ten materiał opiera się na jakimś jednym źródle, niestety, którego oryginału już nie ma. Podkreślam, wniosek ze wszech miar słuszny i nie będę się na ten temat spierał.
Mimo to pozostaje pytanie, na ile treść tego oryginału pozostaje w zgodzie z faktami? I tu już raczej wątpliwości nie sposób się pozbyć. Szczególnie w odniesieniu do Dziejów Apostolskich św. Łukasza i jego Ewangelii. Faktem jest, że Łukasz był niejako „osobistym kronikarzem” św. Pawła, ale większość jego opisów pochodzi z relacji Pawła, których Łukasz nie był świadkiem. Czasami się spotykali, czasami Paweł wysyłał Łukasza z jakimiś listami, ale Dzieje Apostolskie są tak naprawdę ustną relacją Pawła. Nie mnie oceniać na ile wiarygodną.
Gorzej jest z Ewangelią. Wszystkie ewangelie synoptyczne opierają się na jakimś tajemniczym źródle „X”, materiale źródłowym powstałym przed spisaniem ewangelii, oraz relacjach ustnych, już nawet nie bezpośrednich świadków. O ile możemy mówić, że z naukowego punktu widzenia NT ma swój autentyczny pierwowzór, o tyle w żadne sposób nie można się podpierać naukowymi dowodami, co do jego treści. Żadna nauka nie potwierdzi cudów, ani żadna nauka nie rozstrzygnie, która z Ewangelii jest bliższa prawdzie, bo wszystkie dość istotnie się między sobą różnią. Istnienie Jezusa (jako człowieka Boga), Jego cuda – mogą się opierać tylko na wierze, a wiara nie ma nic wspólnego z dowodami naukowymi.
Gdy czytałem Josha MacDowell to powiem,że na internecie wyły wilki i wiało puszczą…no..ok. nie do końca- trochę żartuję ale mam jego książki.Był parę lat temu zaproszony przez episkopat do Polski na wykłady w temacie Biblii i osoby Jezusa.Był też w moim mieście w Zabrzu w hali sportowej MOSiR.Facet poświecił kupę lat życia aby udowodnić,że Pismo św. i Jezus to ludzki wymysł.Lecz on wykładowca na uniwersytecie,profesor,mający znajomości i dojścia do wszelkich dokumentów z historii chrześcijaństwa. Konsultujący się z ludźmi nauki z tytułami profesorskimi,doszedł do odwrotnych wniosków,ku jemu zaskoczeniu.Nie dało się obalić chrześcijaństwa,Pisma św. i Jezusa,że to jakiś wymysł 12 ludzi.Stało się tak,że zaczął głosić nie tego czego oczekiwał,podobnie jak kiedyś apostoł Paweł.Niekiedy też zarzut o niespójność czy jakąś sprzeczność wynika z problemem tłumaczenia.Tak jak było to z opisem narodzenia Jezusa przez Łukasza.Zwracano uwagę,że opis za panowania Kwiryniusza odbył się ok. 6-7 roku n.e. i wcale nie był spisem pierwszym.Dopiero badania językowe ujawniły,że błąd nie tkwił w relacji Łukasza,lecz w tłumaczeniu ze starożytnej greki.Profesor Nigel Turner z uniwersytetu w Edynburgu wskazał,iż słowo „protos” poprzedzające dopełniacz nie oznacza „pierwszy” lecz „poprzedzający” a więc tłumaczenie Łukasza 2,2 powinno brzmieć „przed spisem za namiestnika Kwiryniusz” Już nie będę pisał jak nauka zajęła się osobami apostołów i ich zachowaniami,którymi zajął się też McDowell. Nienormalne jest aby upiększać,zmyślać Jezusa,pisać o wspaniałym objawieniu i napełnieniu apostołów Duchem św. a potem miedzy sobą się spierać i jeszcze taki autorytet jak Piotr do którego Jezus mówi to co opisuje Mateusz,pisać następnie,że Jezus się go zaparł.Tego po prostu nie należało pisać.Z przekazów poza biblijnych Piotr stanowczo zażądał aby to było nie pominięte w Ewangelii.Czego dowodem było to,że kazał się ukrzyżować głową w dół,twierdząc,że nie jest godny umierać na krzyżu tak jak jego Pan i Mistrz
UsuńCzyli miałem rację z tym spisywaniem ;) To zresztą nieważne.
UsuńNie znam innych książek McDowlla i pewnie się nie pokuszę. Razi mnie taka powieściowa narracja w temacie, który bardziej wymaga eseju, a nawet opracowania naukowego. Powieść zawsze zawiera w sobie elementy fikcji, a czytelnik McDowella nie jest w stanie określić, co jest w niej prawdą, a co fikcją. Samo przytaczanie nazwisk profesorów nie czyni tę powieść bardziej wiarygodną. To tak jakby uważać, że Karol May pisząc o Winetu, opisywał prawdziwe wydarzenia.
Wspominam o tym nie bez przyczyny. Biblia nie jest czymś, co moglibyśmy nazwać kroniką historyczną. Owszem odnosi się do pewnych faktów historycznych ale w sposób powieściowy, czasami wręcz poetycki. Żaden teolog, żaden biblista nie powie, że Biblia jest zapisem li tylko prawdziwych, kronikarskich wydarzeń. W żaden sposób nie możemy jednoznacznie powiedzieć, że to co opisuje, wydarzyło się naprawdę. Tylko nie o to w tym chodzi. Twoja wiara ma domniemywać, że treść Biblii przekazuje prawdę, inaczej nie mógłbyś się nazywać wierzącym, Rzecz w tym, że w Biblii chodzi o prawdę o Bogu, a nie o to, co, gdzie i kiedy uczynił, ani o to czy dosłownie tak powiedział, jak jest w Biblii napisane. Bardziej chodzi o sens, którego nie da się podważyć, niż o fakty, które mogą być poddane w wątpliwość.
Czytam książki tzn. czytałem Josh McDowella oparte o naukę i dokumenty poparte wypowiedziami wszystkimi dziedzinami nauki nawet kryminologią..Nie znam powieści przez niego napisane bo takich nie czytam.Fachowcy od kryminologii byli mu potrzebni do portretu psychologicznego apostołów,ich zachowań jak i zachowanie żydowskich kapłanów ze Sanhedrynu.Skoro nastąpiło zmartwychwstanie,które było zapowiedziane,to dlaczego Żydzi wespół z rzymianami nie znaleźli ciała Jezusa skoro to miało być oszustwo i nie wystawili na główny rynek Jerozolimy dając dowód na oszustwo. McDowell trzymając się nauki psychologów,psychiatrów i wszystkich z dziedziny zachowań ludzkich.Nie są wstanie wytłumaczyć,czy nawet stwierdzić jak to się stało w historii świata,że apostołowie,którzy mieli by wymyślić jakieś Boskie objawienie,które jest kłamstwem i za te kłamstwo dać się zabić.Było by to ewenement światowy i dotąd nie spotykany.Przykład ze Szczepanem.Biblia nie opisuje śmierci apostołów,ale są zapisy świadków z pierwszych wieków.Zapiski Nowego Testamentu są już w II wieku.Więc bardzo świeże i na czasie.Zapiski np. Flawiusza zapoznawane są dopiero z tego co wiem w ok.500 r. po Chrystusie i są to kopie,a gdzie oryginały? i w dodatku taka duża rozpiętość w latach.Jednak nikt nie kwestionuje dzieł Flawiusza i że był taki udając się do Rzymu gdzieś w ok. roku 70.To dlaczego miało by się kwestionować apostołów, Jezusa ,Pisma św.czy apostoła Piotra w Rzymie,bo w tym lubują się protestanci zaprzeczać,że Piotr nigdy nie widział Rzymu.
UsuńJuż sam fakt, że McDowell powołuje specjalistów z tylu dziedzin, budzi poważne zastrzeżenia. Portret psychologiczny?! Wybacz, to zakrawa na śmieszność, bo człowiek tamtych czasów daleko bardzo różnił się psychiką od współczesnych. Do badania autentyczności znalezionych kopii wystarczają w zupełności archeologowie. Do prawdziwości historycy i badacze Pisma Świętego.
UsuńNa chwilę zapomnij o oszustwie czy wymyślaniu, zapomnij też o detektywistycznych śledztwach. Przyjrzyjmy się najpierw apostołom. Tylko dwóch z nich jest uczniami Jezusa, Mateusz i Jan. Ewangelia św. Jana jest mocno wątpliwa, biorąc pod uwagę fakt, że prawdopodobnie została napisana najpóźniej (ok. 100 roku). Ile lat miał wtedy Jan? W optymistycznym wariancie ewangelie synoptyczne zostały napisane trzydzieści lat po wniebowstąpieniu Jezusa. Zapytaj siebie, czy pamiętasz dokładnie, co mówiłeś trzydzieści lat temu? Jak dziś odbierasz wydarzenia z tego czasu i czy na pewno ze szczegółami? Nawet tych dwóch apostołów ewangelistów mogło mieć ten sam problem. Nie twierdzę, że świadomie, ale w stu procentach przeinaczali zarówno fakty jak i słowa, co potwierdzają istotne różnice w samych treściach. Nie ma ani jednego cudu, który potwierdziliby wszyscy jednakowo, a najwięcej wymienia ich Łukasz, który w żadnej mierze nie był ich świadkiem. I nie przeinaczaj faktów, oni zginęli śmiercią męczeńska nie za to napisali, ale za wiarę.
Flawiusz wspomina o Jezusie w tzw. Testimonium Flavianum, którego autentyczność jest uznana, poza tym, co mówi o chrześcijaństwie, te wzmianki uważa się za dopisane przez kopistów. Wprawdzie są teorie, że pisał o Jezusie, ale w trybie „niejaki” a o Jego boskości, jako domniemanej, i nie pytaj mnie, gdzie są oryginały. A może było tak, że chrześcijanie je spalili, tak jak bibliotekę aleksandryjską?
I uwaga, dwa wieki w tamtym czasie, to jednak bardzo dużo, może osiem, dziesięć pokoleń. Wiesz ile przez taką ilość pokoleń można zmienić? Pytasz dlaczego Rzymianie nie wystawili zwłok Jezusa na rynku głównym Jerozolimy? Otóż Rzymianie nie interesowali się zwłokami złoczyńców, za jakiego mieli Jezusa. Według ich zwyczaju miał wisieć na krzyży tak długo aż zwłoki same spadną. Skąd pewność, że Żydzi szukali zwłok Jezusa? Jeśli znasz dobrze Ewangelie, są trzy wersji zmartwychwstania i każda w czymś się różni od pozostałych.
Nie chcę burzyć Twojej wiary w zmartwychwstanie, ale ona jest tak samo wiarygodna, jak przekaz o narodzinach Jezusa. Nikt nic nie widział, a ci, co podobno widzieli pusty grób, są innymi w każdej z ewangelii. Nie chodzi więc o faktograficzny przekaz tego ważnego dla chrześcijan wydarzenia, chodzi tylko o to, abyś w nie uwierzył, czego nikt Ci za złe mieć nie może. Masz wierzyć, że Jezus zmartwychwstał, ale szczegóły tego zmartwychwstania to już literacka fikcja. Sam fakt jest dla Ciebie ważny, a nie szczegóły. Opinie podważające Twoją wiarę powinny być dla Ciebie zupełnie bez znaczenia, i takie będą, jeśli nie będziesz patrzył na Nowy Testament jak kronikarski zapis.
@Mirek...
Usuń"Próby podważenia ich /manuskryptów/ wiarygodności wynikają w dużej mierze nie z pobudek naukowych,lecz niechęci do przekazywanego w pismach biblijnych PRZESŁANIA"
to zdanie skojarzyło mi się z dość znanym syndromem "chrześcijańskiej manii prześladowczej", której istota polega z grubsza na utrzymywaniu, jakoby powszechnym zajęciem niechrześcijan było nieustanne prześladowanie tychże chrześcijan...
rzecz jasna nie bierz tego osobiście, piszę jedynie o pewnej tendencji, którą od dawna zauważam /nie tylko ja zresztą/...
to zdanie jest ciekawe także z innych powodów... na przykład o które PRZESŁANIE chodzi, gdyż dopatrzeć się ich w Biblii można wiele...
osobnym też spostrzeżeniem jest, że równie dobrze można mówić o podkreślaniu wiarygodności /a ściślej mówiąc, historyczności/ owych pism biblijnych w celu wzmocnienia pewnych PRZESŁAŃ w nich zawartych... w tym temacie ze swojej neutralnej pozycji postrzegam pewną symetrię...
pozdrawiać jzns :)...
Niestety taka jest prawda i fakt,że PRZESŁANIE ewangeliczne jest nie wygodne dla wielu nie katolików..Przykładem tego była dyskusja Pawła Lisickiego,który napisał książkę o ciemnej stronie reformacji,z (nie pamiętam nazwiska) z osobą reprezentujący ekumenizm.Było to w drugiej części programu „Warto Rozmawiać” w czwartek.Lisicki zarzucił o jakim ekumenizmie może być rozmowa skoro kościół protestancki zezwala na małżeństwa tej same płci,kobiety są biskupami itp.Na co zwolennik ekumenizmu się oburzył gdy Lisicki zaczął cytować wers z listu św. Pawła. Zwolennik ekumenizmu stwierdza,że w Piśmie nic nie ma o tym aby Pismo zabraniało małżeństwo tej samej płci.W tym momencie o czym z tym człowiekiem dyskutować????? Przecież to jest jego beznadziejna kompromitacja. Właśnie na to co powołuje się KK jest jest nie wygodne dla reszty świata i na te PRZESŁANIE na które my katolicy się powołujemy.Przytaczam te przesłanie ewangeliczne a te niewygodne piszę drukiem-Tymczasem wy dopuszczacie się niesprawiedliwości i szkody wyrządzacie, i to właśnie braciom. Czyż nie wiecie, że niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego? Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ANI MĘŻCZYŹNI WSPÓŁŻYJĄCY Z SOBĄ, złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego… Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść. Wszystko mi wolno7, ale ja niczemu nie oddam się w niewolę. Pokarm dla żołądka, a żołądek dla pokarmu. Bóg zaś unicestwi jedno i drugie. Ale ciało nie jest dla rozpusty, lecz dla Pana, a Pan dla ciała. Bóg zaś i Pana wskrzesił i nas również swą mocą wskrzesi z martwych. Czyż nie wiecie, że ciała wasze są członkami Chrystusa? Czyż wziąwszy członki Chrystusa będę je czynił członkami nierządnicy? Przenigdy! Albo czyż nie wiecie, że ten, kto łączy się z nierządnicą, stanowi z nią jedno ciało? Będą bowiem - jak jest powiedziane - dwoje jednym ciałem. Ten zaś, kto się łączy z Panem, jest z Nim jednym duchem. Strzeżcie się rozpusty; wszelki grzech popełniony przez człowieka jest na zewnątrz ciała; kto zaś grzeszy rozpustą, przeciwko własnemu ciału grzeszy. Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który w was jest, a którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie? Dziękuję za przeczytanie i Pozdrawiam
UsuńMirku:
UsuńChyba wszystko pomieszałeś, a szczególnie zaś znaczenie słowa ekumenizm. Lisicki też. Ekumenizm to nie jest zgoda na przyjęcie wszystkich form różnych religii, ich wymieszanie i przyjęcie za wspólne. Musisz tez mieć świadomość, że ekumenizmu nie da się wprowadzić z dnia na dzień. I o ekumenizmie nie będziesz decydował Ty ani pan Lisicki.
Ekumenizm to dążenie do przywrócenia jedności w ramach jednego Kościoła ale poprzez dialog i wypracowanie kompromisu. Kompromis zawsze ma to do siebie, że nikogo nie zadawala, wymaga jedynie pewnych ustępstw w doktrynie poszczególnych Kościołów, nie tylko katolickim. Twarde obstawanie przy swojej racji nigdy do kompromisu nie doprowadzi, niestety, dziś zdecydowana większość wiernych nie potrafi uciec od tej stanowczości., trzeba pewnie kilku stuleci aby dojść do wstępnego porozumienia, o końcowym nawet nie ma co teraz myśleć, bo przepaść miedzy Kościołami jest zbyt wielka.
Asmodeusie przestań wymyślać. Bo portret psychologiczny można zrobić przez fachowców i przestań się bawić,że Ty jesteś najlepszym aby to kwestionować.Taki portret ma Kaligula,Neron i nikt tego nie kwestionuje.To,że McDowell powołuje się na ludzi nauki w kwestii objawienia Bożego to co w tym jest niezwykłego??? No chyba ktoś nie poważny może to kwestionować!!! Następnie zarzut jakowyś,że dwóch apostołów itd.Już stwierdzasz jakieś oszustwo Jezusa czy apostoła,którzy relacjonują ewangelię w powołaniu 12, jakieś bzdury niczym potwierdzone typu powieści Kod da vincy. Następnie Że można nie pamiętać… To w ogóle nie jest warte dyskusji.Dwunastu głów to nie jedna jeśli chodzi o dokładną relacje..Poza tym zapominasz o czymś w co my katolicy wierzymy.- Ja zaś będę prosił Ojca, a innego Pocieszyciela da wam, aby z wami był na zawsze - Ducha Prawdy, którego świat przyjąć nie może, ponieważ Go nie widzi ani nie zna. Ale wy Go znacie, ponieważ u was przebywa i w was będzie. Nie zostawię was sierotami: Przyjdę do was… A Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem. Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze ani się lęka!
UsuńNie,nie to zwolennicy ekumenizmu nie za bardzo wiedzą o co chodzi.Ekumenizm to ma być ruch- dążący do przywrócenia pierwotnej jedności pomiędzy rozlicznymi wyznaniami chrześcijańskimi w ramach jednego, świętego, powszechnego i apostolskiego Kościoła. Nie może być tak że prawda,którą się przyjmuje wspólne,następną się wyklucza i już nie jest prawdą.To nie jest ekumenizm tylko zamulanie i obracanie kota ogonem.Taki ekumenizm co prezentował jego niby znawca w studiu warto rozmawiać,to lepiej nie się nie odzywa bo to wstyd dla chrześcijaństwa.
UsuńJeśli mogę zapytać, na jakiej podstawie opracowano portret psychologiczny Kaliguli i Nerona? Jeśli mi na to odpowiesz, zapytam jeszcze: czy to przypadkiem nie wróżenie z fusów? Nie podważam trafności tego portretu o ile opiera się na namacalnych, dostępnych dowodach. Tworzenie portretu psychologicznego osobnika sprzed dwóch tysięcy lat zakrawa na kpinę z tych, którym usiłuje się takie brednie wmówić.
UsuńJak chcesz ocenić dokładność relacji apostołów? Na podstawie ich liczby? Otóż, naukowo udowodniono (sam się na naukę powołujesz), że im więcej świadków jakiegoś wydarzenia, tym więcej rozbieżności. To widać na podstawie różnic w poszczególnych ewangeliach, których z upartością, godną podziwu, nie chcesz widzieć.
Zrozum też, że ja nie próbuję ośmieszyć Twojej wiary, bo nie mam z tego żadnej satysfakcji. Próbuję li tylko „wyprostować” Twoje zapatrywania na Pismo Święte. Tam możesz szukać Słowa Bożego, i jeśli chcesz, je na pewno znajdziesz, ale nie faktograficznych zapisów tego, co niby się miało wydarzyć.
Rozumiem, że twórca ekumenizmu, św. Jan Paweł II, jest dla Ciebie, hmmm, dobra, nie napiszę to, co mam na myśli.
Na takiej samej podstawie jaką będzie można zrobić obraz psychologiczny hitlera za 1000 lat.Na podstawie książki czy relacji jakieś tam można zrobić portret opisanej osoby.Czy ten portret jest fałszywy na podstawie Quo Vadis -Nerona na pewno nie można określić mianem człowieka przewidywalnego. Był bowiem całkowicie niezrównoważony, wręcz chory psychicznie. Stał się krwawym despotą mordując tych, w których widział przeszkodę. By odzyskać całą władzę, odważył się wymordować swoją rodzinę. Cechowała go pycha, próżność i żądza sławy. Uważał się za boga i jak bogom rzymskim kazał sobie wznosić świątynie i oddawać hołd. Według jego mniemania, każdy kto nie wielbił cesarza, był wrogiem Rzymu.
UsuńNeron zaniedbywał obowiązki państwowe. Był bezwzględnym, nieodpowiedzialnym, a także słabym i biednym władcą , kompletnie nie dostrzegającym istotnych potrzeb państwa, który zapatrzony był wyłącznie w siebie, realizując przy tym własne kaprysy. Niewątpliwie był także tchórzem, obawiał się bowiem reakcji ludu na swoje niecne postępowanie. Poza tym Neron wyróżniał się nieludzkim okrucieństwem. Był zdemoralizowanym
i bezwzględnym człowiekiem. Czerpał ogromną radość z zabijania. Upajał się nieszczęściem innych ludzi. Chcąc zrzucić z siebie odpowiedzialność za zbrodnie podpalenia Rzymu, szukał rzekomych podpalaczy i kazał aresztować chrześcijan, pod zarzutem podpalenia miasta. Perfidia jego postępowania polegała na tym, że urządzał igrzyska, na których okrutnie katował i uśmiercał chrześcijan, rzucając ich na pożarcie zwierzętom lub podpalając ich.
Co brzmi nieprawdopodobnie, ale Neron uważał się za wszechstronnego artystę: poetę, aktora, muzyka, a nawet tancerza. W tych rolach występował na widowiskach
w Ancjum i w Grecji oraz w teatrach rzymskich. Był przekonany o wielkości swego talentu. Porównywał się z Homerem, a w rzeczywistości nie miał pojęcia o prawdziwej literaturze.
W głębokim przekonaniu o swym talencie, wymyślał godne pożałowania wiersze i poematy. Narzekał, iż nigdy nie widział płonącego miasta i dlatego nie mógł oddać prawdziwości i piękna ognia. W czasie pożaru przyjechał do miasta, i upajając się widokiem ognia, w ogóle nie troszczył się o mieszkańców Rzymu. Nie wydając żadnych rozkazów ocalenia choć części płonącego miasta, radował się w sercu ludzką tragedią.
Zbuntowany lud Rzymu wraz z pretorianami podnieśli bunt przeciwko ciemięzcy, obalając cezara i wydając na niego wyrok śmierci. Neron chciał uciec przed zemstą
i pohańbieniu kończąc życie samobójstwem. Nie miał jednak na tyle odwagi by samemu wbić w siebie ostrze noża. Neron to uosobienie wszelkiego zła. Więc można? można jak się chce
Na podstawie dzisiejszych publikacji jeszcze zrobisz portret psychologiczny Hitlera, ale na pewno nie na podstawie „Quo Vadis” o Neronie. Sienkiewicz opisuje kogoś sprzed kilkanaście wieków i tworzy postać fikcyjną w sensie psychologicznym i prawdy historycznej.
UsuńWszystkie cechy jakie przypisujesz Neronowi może po części są prawdą, ale w ówczesnym świecie nie były ewenementem. Tak mieli niemal wszyscy władcy ówczesnego świata, nie tylko Rzymu. Na domiar wszystkiego, Neron był uległy swoim doradcom, zarówno w sprawach wewnętrznych jak i przede wszystkim w sprawach zewnętrznych. Ale ani nie był słabym władcą, ani bardziej okrutnym niż inni. I w dodatku już dawno obalono mit, że to on podpalił Rzym. Wykorzystał pożar Rzymu, aby pozbyć się swoich przeciwników, w tym chrześcijan. Praktyka wtedy ogólnie stosowana. Teza, że to on podpalił Rzym, została rozpowszechniona przez jego wrogów, w tym właśnie chrześcijan. Jest mowa nawet o tym, że Neron śpiewał na scenie, co jest jawnym kłamstwem, bo przebywał w tym czasie w Anzio.
Sienkiewicz nie był historykiem i o tym zdajesz się zapominać. Oparł swoją powieść na dość powszechnych wtedy mitach, nie mających żadnego uzasadnienia w opracowaniach historyków.
Na Twoje zarzuty, wątpliwości mógł bym odpowiedzieć na moim blogu ponieważ jest to dość obszerna treść.Nie wiem czy będziesz zainteresowany.
UsuńBędę, będę, dla mnie miejsce polemiki jest bez znaczenia. Pod ostatnią Twoją notką nie komentowałem, bo temat dla mnie z gatunku tych abstrakcyjnych, to znaczy, daleko poza moimi zainteresowaniami.
Usuńok.wykłady Szustaka tylko dla cierpliwych. Może dziś mi się uda coś wstawić z tych biblijnych wywodów ludzi nauki.
UsuńTo chyba ja podsunąłem tą historyjkę... Ale nie o to chodzi. Takie historyjki można wymyślać w obie strony, a prawda jest taka, że w dyskusjach o Bogu, wszyscy adwersarze są zapędzeni w kozi róg już na starcie. Nie da się udowodnić ani tak ani siak...
OdpowiedzUsuńJeśli masz na myśli dyskusję o istnienie lub nieistnienie Boga, to ja się z Tobą w pełni zgodzę. Ale dyskusja o Biblii, czy o różnych aspektach wiary, jest już czymś innym.
Usuń