Krótka
historyjka, próbka mojego literackiego talentu, bo ja się nie chwaląc, naprawdę go mam. Czasami w nadmiarze, co rodzi pewne komplikacje, ale to nieistotne.
Napotkałem na
ulicy człowieka biednego, wręcz nędzarza, na skraju głodowej śmierci. Z głodu
ssał skrawek swoich brudnych i śmierdzących łachmanów. Współczułem mu, bo
znałem jego historię. Był namiętnym hazardzistą, przegrał wszystko i dziś ledwie
jakimiś znalezionymi na wysypisku śmieci łachmanami mógł się okryć. Moje współczucie nakazywało mu
pomóc. Mogłem dać piątaka na chleb i piwo, ale to nie uspokoiłoby mojego
sumienia, wszak jutro znów byłby takim samym wygłodniałym nędzarzem. Tymczasem ja
przed tygodniem odziedziczyłem spory majątek po rodzicach, a wcześniej i tak
miałem się całkiem dobrze za sprawą wysokiej emerytury. Przystanąłem nad nim (był
w pozycji wpół leżącej) i zagadałem.
- Pomogę Ci, ale pod pewnymi warunkami.
Spojrzał na mnie z nadzieją w oczach, które jednocześnie domagały się natychmiastowych wyjaśnień.
- Nigdy więcej nie zagrasz o żadną stawkę?
Bez namysłu skinieniem głowy wyraził zgodę. Nie wątpiłem, że faktycznie przez ostatnie kilka miesięcy doznał tylu upokorzeń, że dziś przeklął swój nałóg. Dziś, ale pewności, co do jutra nie miałem żadnej.
- Znajdziesz sobie uczciwą pracę, a nawet drugi etat.
Tu już się dłuższą chwilę zastanawiał, ale widać doszedł do wniosku, że i ten warunek, choć ciężki dla niego, jest do spełnienia, więc znów przytaknął.
- Z każdej pensji zasilisz moje konto bankowe pięcioma procentami zarobionych pieniędzy.
I tu, po głębokim namyśle, w końcu uznał, jako zawodowy hazardzista, że to wcale nie jest wygórowana stawka i znów się zgodził.
- Będziesz sławił moje imię wśród swoich znajomych, których postarasz się odzyskać.
Przytaknął szybciej niż do tej pory, co mnie nawet zaskoczyło.
- Za każdym razem, gdy mnie spotkasz, będziesz mi gorliwie dziękował.
I tu nie miał żadnych oporów, w końcu to też nic nie kosztuje.
- Jeśli nie spełnisz tych warunków obiję cię kijem jak te dzieci w Pruchniku kukłę. Odbiorę ci wszystko co masz, nawet ostatni ciuch, jaki będziesz miał na sobie. I już nigdy nie podam ci pomocnej dłoni.
Trochę mu mina zrzedła, ale i na to się zgodził. To przecież li tylko groźba, w dodatku odłożona w czasie. Z niejedną podobną w życiu miał do czynienia.
- A teraz mówię ci wstań i bezzwłocznie idź szukać tej roboty...
Popatrzył na mnie zdumiony, a ja już bez zbędnych słów odszedłem, w pełni usatysfakcjonowany spełnieniem prawdziwego aktu miłosierdzia.
- Pomogę Ci, ale pod pewnymi warunkami.
Spojrzał na mnie z nadzieją w oczach, które jednocześnie domagały się natychmiastowych wyjaśnień.
- Nigdy więcej nie zagrasz o żadną stawkę?
Bez namysłu skinieniem głowy wyraził zgodę. Nie wątpiłem, że faktycznie przez ostatnie kilka miesięcy doznał tylu upokorzeń, że dziś przeklął swój nałóg. Dziś, ale pewności, co do jutra nie miałem żadnej.
- Znajdziesz sobie uczciwą pracę, a nawet drugi etat.
Tu już się dłuższą chwilę zastanawiał, ale widać doszedł do wniosku, że i ten warunek, choć ciężki dla niego, jest do spełnienia, więc znów przytaknął.
- Z każdej pensji zasilisz moje konto bankowe pięcioma procentami zarobionych pieniędzy.
I tu, po głębokim namyśle, w końcu uznał, jako zawodowy hazardzista, że to wcale nie jest wygórowana stawka i znów się zgodził.
- Będziesz sławił moje imię wśród swoich znajomych, których postarasz się odzyskać.
Przytaknął szybciej niż do tej pory, co mnie nawet zaskoczyło.
- Za każdym razem, gdy mnie spotkasz, będziesz mi gorliwie dziękował.
I tu nie miał żadnych oporów, w końcu to też nic nie kosztuje.
- Jeśli nie spełnisz tych warunków obiję cię kijem jak te dzieci w Pruchniku kukłę. Odbiorę ci wszystko co masz, nawet ostatni ciuch, jaki będziesz miał na sobie. I już nigdy nie podam ci pomocnej dłoni.
Trochę mu mina zrzedła, ale i na to się zgodził. To przecież li tylko groźba, w dodatku odłożona w czasie. Z niejedną podobną w życiu miał do czynienia.
- A teraz mówię ci wstań i bezzwłocznie idź szukać tej roboty...
Popatrzył na mnie zdumiony, a ja już bez zbędnych słów odszedłem, w pełni usatysfakcjonowany spełnieniem prawdziwego aktu miłosierdzia.
Nie obrażę się za żadne, ale to żadne,
nawet najbardziej plugawe epitety, zarówno za treść, jak i postawę miłosiernego bohatera. Przypomnę tylko nieśmiało, że ostatnia
niedziela była niedzielą Bożego Miłosierdzia. Wszelkie podobieństwa są zupełnie
(nie)przypadkowe i (nie)niezamierzone, niemniej polecam kilka artykułów (wcale nie po to, by usprawiedliwić mojego bohatera), a które mnie zainspirowały do napisania
tej dykteryjki. Wystarczy kliknąć tytuł:
- Miłosierdzie Boże a konieczność pokuty (najlepszy);
- Uważaj na fałszywe Miłosierdzie!;
- 5 zapomnianych prawd o Bożym Miłosierdziu i Sprawiedliwości (równie doskonałe);
- Modlitwa drogą do Bożego Miłosierdzia (mocne);