Znacie to: „Bóg jest w zasięgu ręki, ale trzeba ją wyciągnąć, by Go dotknąć”1? To stosunkowo nowa narracja dla tych, którzy mają wątpliwości, co do istnienia nie tylko boskich atrybutów, ale w ogóle, co do Jego istnienia. To zwykła metafora oparta na fałszywym dowodzie z piękna. Weź, wyciągnij rękę w stronę jadowitej kobry i spróbuj jej dotknąć. No dobrze, kobra może nie wszystkim się podobać, ale taka mała (do 20 cm), kolorowa ośmiornica już wabi swym urokiem.
A co powiecie o takim ślimaku stożku tekstylnym?
To jedne z najbardziej jadowitych zwierząt na świecie. Kevin O'Brien SJ stwierdził: „Wiemy na pewno, że On kocha nas. Co zrobić, żeby kochać kogoś, kogo się nie widzi? Jeśli skupimy się najpierw na tym, by poznać i pokochać Jezusa, wówczas wyraźniej usłyszymy wezwanie, by służyć, i podejdziemy do niego z mniejszym lękiem”2 i w tym stwierdzeniu najbardziej podoba mi się ów mniejszy lęk, idealnie korespondujący z ową ośmiorniczką, której można przecież nie zauważyć w morskiej wodzie, podobnie jak tej meduzy (osa morska):
Podobno na australijskich plażach stoją budki z octem na oparzenia, a ocet mi się tu bardzo źle kojarzy.
Niejaki John Henry Newman, kardynał, miał rzec: „Ja też nie wierzę w Boga, w którego nie wierzą ateiści”. Aż się boję zapytać, w jakiego Boga wierzy kardynał, skoro ateiści nie wierzą w żadnego, nawet tego, który podobno nas kocha, i naszą ojczyznę, i nasz patriotyzm? Zapytam jeszcze, ilu młodych zapamięta porażające świadectwa ofiar molestowania: „Najpierw mnie nawrócił, a potem zgwałcił”, i będzie to ich jedyne skojarzenie z odległym słowem – Bóg. Niejaki Paul Evdokimov, prawosławny teolog, zanotował: „Chrześcijanie zrobili wszystko, by wyjałowić Ewangelię. Można powiedzieć, że zanurzyli ją w neutralizującym płynie”3, dodam od siebie – rozwodnili nauki ewangelii niczym homeopatia pamięć wody. Nie pozostaje kaznodziejom nic innego jak rozwadniać mózgi wiernych metaforami i wizerunkami dobroci Boga. Abp Grzegorz Ryś rzekł: „Pierwsze pytanie, które odzywa się we mnie, kiedy spotykam się z takimi wątpliwościami brzmi: A znasz Go? A widzisz Go? Jaki masz Jego obraz? Jak Go nie poznajesz w twarzy Jezusa, to ja się nie dziwię, że Mu nie ufasz. Sam bym Mu nie ufał”4. I znów mnie dręczy, choć to nie pierwsze pytanie, czy arcybiskup na pewno widział twarz Jezusa, czy tylko jej wyobrażenie na skądinąd pięknych malunkach artystów malarzy? A może chodzi o aktorów przystojniaków, odtwarzających w filmach rolę twórcy religii chrześcijańskiej? Nie zastanowiło Was nigdy, że skoro są Księgi natchnione, dlaczego nie ma żadnego natchnionego wizerunku Jezusa? Choć nie, jest przecież jeden – ten namalowany pod dyktando s. Faustyny Kowalskiej, taki przedwojenny lanszafcik Jezuska z sercem na wierzchu, idylliczne wyobrażenie lekko stukniętej zakonnicy, która nie miała odwagi żyć miedzy normalnymi ludźmi.
Obrazy Boga są jak ikony namalowane w umysłach wiernych przez nich samych. Mnie nic do tego, ale jeśli prawdą jest, że obraz Boga, jaki człowiek nosi w sobie, zależy od tego, jak wspomina on swojego rodzonego ojca, to mamy tu do czynienia tylko z ludzką wyobraźnią. Młody człowiek, rosnąc, zmienia swoje wyobrażenie o swoim ojcu. Inaczej go widzi, gdy ma pięć lat, inaczej, gdy dziesięć, a jeszcze radykalniej zmienia swoje zapatrywanie w wieku piętnastu czy dwudziestu lat. Na początku jest on najwspanialszy ze wspaniałych, potem następuje weryfikacja, czyli okazuje się, że ma (miał) wiele wad. Dlaczego takiej krytycznej weryfikacji nie podlega wizerunek Boga? Mogę jedynie odpowiedzieć swoim przypuszczeniem – brak na to wierzącym odwagi.
Przypisy:
1 - https://deon.pl/wiara/bog-jest-naprawde-blisko-nas,1591310
2 - https://deon.pl/wiara/jak-kochac-pana-boga,413957
3 - https://www.gosc.pl/doc/7119185.W-ktorego-Boga-nie-wierzysz
4 - https://deon.pl/wiara/kilka-slow-abpa-rysia-dla-tych-ktorzy-maja-problem-z-zaufaniem-bogu,1587734