W tym samym dniu, mój ulubiony portal Fronda.pl opublikował trzy artykuły o seksie i nie mogłem
się oprzeć, aby je skomentować, choć tylko jednym felietonem. Felietonem, gdyż
na poważną notkę nie zasługują. Mnie się wydawało, że nawet Kościół już się z
seksem pogodził, wszak mamy XXI wiek, choć z pewnych
oczywistych względów, uporządkował go na swoją modłę, z głównym zastrzeżeniem,
że jest usankcjonowany tylko w uświęconych
związkach małżeńskich.
Mówiąc
szczerze, mnie te dywagacje kapłanów żyjących w celibacie, czyli teoretycznie nie
mający żadnego doświadczenia, na dobrą sprawę – śmieszą. To tak jakby inżynier
od lotnictwa chciał przeprowadzić skomplikowaną operację na sercu. Ale w
kapłańskie „kompetencje” nie będę wnikał, bo ze wspomnianych artykułów można
wnioskować, że mamy do czynienia z prawdziwymi ekspertami w tej skomplikowanej
materii, jaką są cielesne uwarunkowania płci obojga. Na początek ten najmniej
kontrowersyjny, zatytułowany „Seks a sakrament pokuty”1. Autor
wyznaje: „Od dawna
seks przestał być zamknięty jedynie w małżeńskiej sypialni. Również dużo mówi
się o sprawach związanych z intymną sferą życia człowieka, choć głównie o
sposobach osiągania przyjemności podczas współżycia seksualnego, poznawaniu kobiecego
cyklu płodności, naturalnych metodach planowania rodziny, albo o środkach
antykoncepcyjnych, dotyka się także zagadnienia inicjacji życia seksualnego
przed zawarciem sakramentalnego związku a zabronionego z punktu widzenia
Kościoła Katolickiego”. I tu przyznaję z ręką na sercu
– kompletnie nie rozumiem wniosku: „Niestety,
istnieje spora luka w zasobie wiedzy na temat uprawiania seksu i późniejszego
przystępowania do sakramentu pokuty”. (sic?)
Skoro seks małżeński jest usankcjonowany, ściślej, nie jest grzechem, skąd
potrzeba spowiedzi? Tu z kolei biję się tą samą ręką, którą przed chwilą miałem na sercu, mocno
w pierś, bo przyszedł mi na myśl bluźnierczy wniosek, że ta spowiedź ma
zaspokoić ciekawość spowiednika. Myliłem się. Okazuje
się, że to wierzący małżonkowie często mają z tym seksem problemy i w spowiedzi
szukają wyjaśnień, co też nie brzmi dobrze. Spowiednik to raczej ani psycholog,
ani tym bardziej seksuolog, bo jak wynika z podanego w artykule przykładu, mąż
skarży się na oziębłość żony, której wydaje się, że ten małżeński seks jest
grzechem. Inna spowiadająca się ma problemy ze stosunkiem przerywanym (a to już
podobno jest grzech, bo wszelkie miłosne igraszki muszą się kończyć złożeniem
nasienia w pochwie – wiem, gdzieś czytałem na katolickim portalu). Konkluzja
tego artykułu zaskakuje najbardziej. Wynika z niej bowiem, że jeśli czujemy
strach przed spowiednikiem, spowiadając się z seksu (?) „to dla nas sygnał, że nosimy w duszy zniekształcony obraz Boga”(sic!).
Drugi
artykuł ma zachęcający tytuł „Seks – ależ tak – to dar od samego Boga”2.
Gdybym był wierzącym, w pełni z tym stwierdzeniem bym się zgodził. Zaczyna się
ciekawie, gdyż autor stwierdza, że „Tłumienie
seksualnych pragnień jest ciemnogrodem”. Ale tu muszę dodać, że w tym
stwierdzeniu jest odrobina zakamuflowanej ironii, co wyjaśnia się w dalszej
części tekstu, gdyż autor przyznaje, że te seksualne pragnienia i tak trzeba
tłumić, choć oczywiście bez przesady. Dowiadujemy się wręcz odkrywczej tezy, że
„Prawda jest jednak taka, że chrześcijaństwo jest
bodajże jedyną religią, która w pełni akceptuje cielesność mówiąc, że materia
jest dobra, że sam Bóg przyjął kiedyś ciało (...)”. To chyba bluźnierstwo, bo religia
katolicka stanowczo zaprzecza temu, że Jezus z cielesności, w wiadomym celu,
korzystał. I dalej: „Chrześcijaństwo
wyniosło małżeństwo wyżej niż jakakolwiek inna religia, a najwspanialsza poezja
miłosna została stworzona nieomal w całości przez chrześcijan. Jeśli ktoś
twierdzi, że seks jest sam w sobie zły to chrześcijaństwo natychmiast temu zaprzeczy.
Seks jest dobrym darem od Boga”. Z tym zaprzeczaniem wyjaśni się w
następnym akapicie (będzie tam zaprzeczenie tego zaprzeczenia). Nie wiem, nie będę się autorytatywnie wypowiadał, mam
pewnie inne wyobrażenie o dobrej poezji i o tym, która religia lepiej traktuje
małżeństwo. Poezja chrześcijańska i miłość (cielesna)? Widać autor nigdy nie
poznał poezji sufickiej (tak, tak – islamskiej), perskiej, buddyjskiej czy
starożytnych religii. Poleciłbym autorowi książkę „Alchemia miłości. Wybór
myśli sufickich” autorstwa Dawida Fidelera. I smutna refleksja, bo ja nie
znam religii bardziej potępiającej radość z życia, wszystkiego, co przyjemne i
twórcze niż chrześcijaństwo, które przez wieki nauczało, że seks i cielesność są
ledwie tolerowane przez Boga ze względu na prokreację.
Właściwie niewiele się zmieniło w
tym względzie, można by wnioskować, że nic, co wynika z trzeciego artykułu
„Seks nie jest darem bożym, a konsekwencją natury”3. Artykuł jest
właściwie polemiką z papieską Amoris laetitia, szczególnie
w zakresie nadaniu miłości (również cielesnej) właściwego wymiaru. Autor,
nieznany nawet z nicka, przywołuje słowa św. Pawła, który wszelką cielesność
uznaje za zło konieczne. O żadnym
kompromisie w tej materii nie może być mowy, bowiem św. Paweł „(...) pisze
o wyższości dziewictwa i celibatu nad małżeństwem, stwierdzając równocześnie,
że nie każdy może w tym wytrwać i dlatego z wyrozumiałości [podkreślenie moje] zezwala na małżeństwo i seks w
małżeństwie”. I
powołuje się na konkretne teksty z Pierwszego Listu do Koryntian: „Tym zaś,
którzy nie wstąpili w związki małżeńskie, oraz tym, którzy już owdowieli,
mówię: dobrze będzie, jeśli pozostaną jak i ja. Lecz jeśli nie
potrafiliby zapanować nad sobą, niech wstępują w związki małżeńskie! Lepiej
jest bowiem żyć w małżeństwie, niż płonąć”. [1Kor 7, 8-9]4 Z tego
fragmentu ma wynikać, że „zezwolenie na
uprawianie seksu w małżeństwie pochodzi z wyrozumiałości Apostoła wobec siły
popędu seksualnego, a nie z nakazu religii (...) Zatem seks w małżeństwie
uprawiać można, ale nie trzeba i na
pewno nie na okrągło i nie w celach uświęcenia siebie, współmałżonka lub
wzajemnego, gdyż to właśnie poprzez wyuzdanie (akrasía), obecne także w niejednym
małżeństwie, kusi szatan”. Powinniśmy dziękować św. Pawłowi, że był łaskaw
zezwolić nam na seks, choć tylko małżeński i choć tylko w bardzo ograniczonym
zakresie, bo gdyby tak uparł się przy tym celibacie..., chrześcijaństwa dziś by
nie było.
Mnie już
nie dziwi, że w natłoku takich informacji, a raczej dezinformacji, można się
kompletnie pogubić w sprawach seksu.
1 - http://www.fronda.pl/a/seks-a-sakrament-pokuty,86427.html
2 - http://www.fronda.pl/a/seks-alez-tak-to-dar-od-samego-boga,86421.html
3 - http://www.fronda.pl/a/seks-nie-jest-darem-bozym-a-konsekwencja-natury,86423.html
4 - za Biblią Tysiąclecia http://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=292