niedziela, 29 sierpnia 2021

Fundamentalizm czy ortodoksja?

 

  Asenata napisała w jednym z komentarzy na swoim blogu, że mężczyźni gwałcą bez względu na wyznawaną religię. Ta oczywista oczywistość strasznie boli polskich ortodoksów tym bardziej, że można ją odnieść nie tylko do gwałtów sensu stricte. Podobno sytuacja w Afganistanie uaktywniła hejterów, którzy widzą w katolickiej ortodoksji podobieństwo do islamskiego fundamentalizmu, i ci pierwsi czują się tym porównaniem strasznie oburzeni. To niemal jak obraza uczuć religijnych. Czy mają powody? Na ortodoksyjnym portalu Pch24.pl ukazał się artykuł1 mający dowieść, że to porównanie do fundamentalizmu islamskiego jest niesprawiedliwe. Po lekturze doszedłem do wniosku, że paradoksalnie ten artykuł tylko tę tezę potwierdza zamiast jej zaprzeczyć.
Będzie w punktach, tak jak w samym artykule.

  1. Mordownie kontra męczeństwo: „Fundamentalizm islamski zakłada zabijanie niewiernych. Ortodoksja katolicka wzywa do poświęcania się dla bliźnich, w skrajnych przypadkach także do oddawania życia. (...) Chrześcijaństwo rozszerzało się za sprawą nie mordowania, lecz padania ofiarą mordów i prześladowań”.
Biorąc pod uwagę różnice czasowe powstania chrześcijaństwa i islamu sytuacja jest idealnie taka sama. Chrześcijaństwo przez wieki stosował ideę nawracania pogan metodą zabijania niewiernych. Nawet wyrzekanie się wiary przodków nie chroniło przed śmiercią, że wspomnę sławetną maksymę „Zabić wszystkich. Bóg i tak rozpozna swoich”, która wprawdzie dotyczyła heretyków, ale z niewiernymi, opornymi na nawracanie nie było inaczej. Bądźmy szczerzy, fundamentaliści islamscy mają z czego czerpać wzorce.

  2. Podejście do kobiet: „Ortodoksja katolicka zakłada komplementarność kobiet i mężczyzn. Oznacza to ich różnorodność i wzajemne uzupełnianie. (...) Tymczasem islamski fundamentalizm postuluje nie tylko różnorodność kobiet i mężczyzn, lecz również niższość tych pierwszych”.
Koń by się uśmiał, szczególnie w katolickiej Polsce, gdzie katoliccy ortodoksi szczególnie chętnie powołują się na listy św. Pawła, który wyznacza ramy tego, co kobietom wolno, a raczej tego, czego im nie wolno. Najświeższy przykład z Radia Maryja: „mąż panuje nad żoną, a żona nad sobą” [Danuta Sobol].

  3. Chrystus a Mahomet: „Mahomet nieprzepowiedziany; Chrystus przepowiedziany. Mahomet zabijając; Chrystus dając zabijać swoich. (...) Mahomet obrał tę drogę, aby po ludzku zwyciężyć, Chrystus obrał drogę, aby po ludzku zginąć”.
Tu już musze posłużyć się sarkazmem. Szkoda, że ortodoksi katoliccy nie idą drogą, którą wyznaczył im Chrystus. Nie byłoby z nimi żadnego problemu. Zaś, co do przepowiedni, i islam, i chrześcijaństwo posługują się rzekomo Świętymi Księgami, a tymczasem judaizm wciąż czeka na prawdziwego Mesjasza.

  4. Stosunek do nauki: „Katolicka ortodoksja nie zakłada sprzeciwu wobec nauki. (...) Tymczasem stosunek islamu do nauki jest co najmniej dwuznaczny. Istotnie początkowo świat islamu rozwijał naukę i to jemu zawdzięczamy choćby przetrwanie wielu dzieł starożytnych mędrców. W kolejnych stuleciach dochodziło jednak do degeneracji”.
I tu narzuca się znana maksyma: jeśli fakty zaprzeczają jakieś tezie, tym gorzej dla faktów. Współczesna ortodoksja katolicka w najlepszym razie optuje za Inteligentnym Projektem, o ile wykluczy się z niego wiedzę o DNA, zaś jedynie słuszną nauką jest ta, która w swych badaniach i poszukiwaniach uwzględnia Boży Pierwiastek. Reszta, to czyste diabelstwo.

  5. Podejście do sztuki: „Zadziwiający Kościół – jak katolicyzm ukształtował nasz świat, zaś islamska kultura nie posiada sztuki, za pomocą której można snuć opowieści, a już zupełnie nie funkcjonują w niej portrety – ani współczesnych osobistości, ani wybitnych postaci historycznych”.
No cóż, trochę w tym prawdy, choć nieprawdą jest, że islam nie posiada sztuki. Posiada, choć diametralnie różną od ortodoksji katolickiej, której też można wiele zarzucić. Przede wszystkim to, że celebruje prawie wyłącznie sztukę religijną, zaś większość sztuki świeckiej uznaję za obrazę uczuć religijnych, a w najlepszym razie za amoralną.

  6. Skupienie na prawie: „Katolicka ortodoksja jest zwrócona przede wszystkim do wewnątrz człowieka. Chodzi w niej o poprawę życia wewnętrznego i indywidualnej moralności. (...) Islamski fundamentalizm wydaje się działać w drugą stronę. Jego pierwotnym celem jest zaprowadzenie w prawie państwowym przykazań koranicznych”.
Jak to wygląda w praktyce widać szczególnie w Polsce, że wspomnę ostatni projekt Kai Godek o bezwzględnym zakazie marszów równościowych. A przecież po drodze mieliśmy już wyrok TK o aborcji, czy tworzenie stref wolnych od LGBT. Te inicjatywy powstały z inspiracji skrajnie ortodoksyjnej organizacji Ordo Iuris.

  7. Wolna wola: „Powyższe wiąże się z zanegowaniem wolności w islamskim fundamentalizmie. Niewiele pozostaje w nim miejsca na realizację wolnej woli. Gdy przestrzeganie przepisów koranicznych staje się narzucone przez państwo, trudno tu mówić o zasłudze. Tymczasem katolicka ortodoksja akceptuje pewne regulacje państwowe, jednak szanuje również wolność sumienia”.
Z tym szanowaniem wolnej woli i sumienia mamy do czynienia dziś w edukacji opanowanej przez ortodoksów katolickich, gdy wbrew prawu do wolnej woli szykuje się przymus nauki religii lub katolickiej etyki.

  Warto się tej dzisiejszej wojnie religijnej przyjrzeć bliżej. Ona trwała od zawsze, ale nasiliła się w momencie pierwszej fali uchodźców. Prawicowe ośrodki szerzą spiskową teorię dziejów o tym, że oni chcą uczynić Europę islamską, a przecież oni przed skrajnie fundamentalnym islamem uciekli. Czynnie wspierał tę narrację Kościół, dopóki papież Franciszek stanowczo się temu nie sprzeciwił. W efekcie dziś, w dobie kryzysu na granicy, nawet hierarchowie, którzy jeszcze kilka lat temu nas straszyli, albo wymownie milczą, albo apelują o miłosierdzie dla migrantów. Niestety, szkody uczynione wśród wiernych poprzednią narracją będzie trudno naprawić, bo większość z nas przesiąkła ksenofobią. Ile trzeba pokoleń aby ją wyplenić, nie śmiem zgadywać.

  PS. Na potrzeby tej notki używam dla rozróżnienia nazw ortodoksyjny katolicyzm i fundamentalny islam. De facto między ortodoksją a fundamentalizmem nie ma żadnej różnicy. To są synonimy opisujące to samo zjawisko – zawsze groźny fanatyzm religijny. 

 

Przypisy:
1 - https://pch24.pl/fundamentalizm-islamski-i-katolicka-ortodoksja-to-ogien-i-woda-7-argumentow/

wtorek, 17 sierpnia 2021

Obecny w cierpieniu

 

  Powinienem świętować, bo to jest 501 post na tym blogu, ale przyznam, że jestem w kiepskiej kondycji, raczej fizyczno-psychicznej niż egzystencjonalnej. Choroba mnie wykańcza i pewnie znów czeka mnie pobyt w szpitalu. Zdecydowałem się odstawić leki przeciwbólowe, gdyż dopadł mnie z ich powodu brak apetytu, by nie napisać wstręt do jedzenia. Unieruchomiony w domu już nie przez pandemię, czuję wokół siebie jakiś kokon, który odgradza mnie od prawdziwego życia. I mówiąc szczerze, przy życiu trzyma mnie już chyba tylko Hava. Dziś w nocy udostępniłem jej całą poduszkę, sam zadawalając się małym jaśkiem. Niech ma dostatecznie dużo miejsca do przeciągania się w rozmaitych pozycjach. Ja już tak nie potrafię. Żaden dźwięk mnie tak nie koi, jak jej pełne pretensji miauczenie, gdy się przebudzi i nie widzi mnie obok siebie.

  Przed chorobą kupiłem sobie nowiutki laptop, bo stary, pięcioletni Samsung mało, że brakuje mu kilku klawiszy, mało, że kilka w ogóle nie reaguje na moje palce, to jest już wyraźnie mułowaty. Ten nowy uruchomiłem, zainstalowałem kilka potrzebnych mi programów i..., i odstawiłem. Nie mam do niego „serca”. Na domiar złego popadłem w dziwną melancholię i na okrągło słucham najbardziej smutnych utworów, jakie znalazłem w swojej muzykotece. Ten kiepski stan składam na karb fizycznego cierpienia, jakie mnie dopadło, a któremu towarzyszyły najczarniejsze myśli. Bo tak działa cierpienie. Mało, że boli, to jeszcze przestawia ci mózgownicę na jakieś straszne manowce, które mają szansę skończyć się demencją.




  Na szczęście trafiłem na tekst, który wywołał we mnie prawdziwą wściekłość, co dowodzi, że krew jeszcze nie zamieniła się w jakąś oleistą ciecz. To pierwsza jaskółka zwiastująca powrót energii. Otóż dwaj nawiedzeni braciszkowie w śmiesznych sukienkach, dla których życie płynie beztrosko w ocienionych murach klasztoru, a prawdziwą rozrywką jest pisanie i prawienie kazań w necie będąc w kwiecie wieku, który skutecznie chroni przed cierpieniem. I usiłują mnie przekonać, że nie powinienem cierpienia traktować źle. „Ono nie jest naszym ostatecznym przeznaczeniem, ale jest potrzebne i może być owocne, jeśli tylko będziemy tego chcieli”. Większej bzdury w życiu nie słyszałem. Ostatecznym przeznaczeniem człowieka jest właśnie umrzeć w cierpieniu i tylko nielicznym szczęśliwcom udaje się tego cierpienia uniknąć. A czymże przejawiają się owoce cierpienia – dalibóg nie jestem w stanie pojąć. Dalej mnie już powaliło: „Doświadczymy go tak, czy owak, bo to jest konieczne dla oczyszczenia naszej miłości, ale dla sługi Chrystusa cierpienie będzie nie tylko oczyszczeniem z egoizmu, lecz także przejawem bycia z Bogiem, więzi z Nim - Komunii świętej”. Pierwsze, co mi przyszło na myśl to propozycja, aby jeden z drugim położył się na rozpalonym ruszcie, niczym św. Wawrzyniec, opiekun poparzonych i dręczonych chorobami reumatycznymi. Może w ten sposób udowodnią mi, że to cierpienie oczyszcza z egoizmu. Przyjdzie im to o tyle łatwiej, że wszak są powołani do dawania świadectwa. Jak mówi tradycja chrześcijańska, ów św. Wawrzyniec (sierpień to jego miesiąc) nie płakał z bólu, ale z miłości. Póki co, to tylko jałowa gadka szmatka, bo moje cierpienie fizyczne potęgowały wspomnienia uczuć do pewnej pani, których już nigdy w życiu nie zaznam, a nie przywykłem kochać kogoś, kogo mogę sobie tylko wyimaginować.



PS. Uprzejmie proszę tylko bez wyrazów współczucia. Bardziej potrzeba mi energii by się z tego letargu wyrwać.

 

Przypisy:
1 – cytaty za: https://deon.pl/wiara/bog-jest-obecny-w-naszym-cierpieniu,1504361