środa, 11 sierpnia 2021

I znów ten grzeszny seks

 

  Dlaczego seks dwojga ludzi tak bardzo interesuje sukienkowych? Cóż, teorii na ten temat jest dużo i na nieszczęście wszystkie są prawdziwe. Jeszcze jedna olśniewająca myśl. Mówi się, że seks przed ślubem i bez ślubu to grzech, po ślubie też, jeśli finał męża jest poza żoną. Wychodzi na to, że jeśli nie chcę poczęcia i wspomagam się jakimkolwiek pomysłem by temu zapobiec, to przekreślam Boży Zamysł. Wszak nie można chcieć przyjemności bez konsekwencji i bez kary. Można za to nie chcieć przyjemności cielesnej w ogóle dla poszanowania Bożego Prawa. Zapewniają o tym najczęściej kaznodzieje zakonnicy. Z technicznego punktu widzenia, zakonnik jest jak najbardziej upoważniony do opinii na temat seksu, bo przecież jest już po... ślubie. Po ślubie zakonnym, ale to bez znaczenia. Nic więc dziwnego, że na świecie nie brakuje ludzi, którzy klękają przed obcym facetem i ze wstydem, często udawanym, opowiadają mu o swoich seksualnych psotach i sprośnych myślach. A przecież jest inne, całkiem proste rozwiązanie. Podobno królowa Wiktoria miała przekazać córce doskonałą radę na seksualne dylematy: „Moja droga, w takim sytuacjach zamknij oczy i myśl o Anglii”.

  Skąd mi się wziął ten wstęp? Pewien portal katolicki skierował mnie, nomen omen, na kanał YouTube, gdzie w tym temacie produkuje się katolickie małżeństwo Karoliny i Macieja Piechów1. Napiszę tak: w zasadzie nie mam tej pogadance nic do zarzucenia. Podzielam ich pogląd, że w małżeństwie, nawet katolickim, wszystkie „figle” są dozwolone, jeśli tylko oboje się na to godzą. Mimo to poczułem wyraźny niedosyt tej ich propagandy katolickiego seksu, jeśli taka odmiana w ogóle istnieje. Wideoklip jest opisany, jako sprostowanie wielu mitów na temat katolickiego współżycia. Tymczasem oboje starannie unikają dwóch ważnych aspektów po części wynikających ze wstępu tej notki. Po pierwsze, nie poruszają tematu seksu przed ślubem, czy seksu bez ślubu. Po drugie nic nie mówią o koniecznym finale seksualnych igraszek, dzięki któremu seks jest bezgrzeszny. Ten „teologiczno-seksualny” wykładzik lekko mnie zwiódł, bo zastanawiam się do kogo jest skierowany? Przecież nie do tych, co tylko pod kołdrą i przy zgaszonym świetle. Tacy już chyba wymarli. Czyżby do owych zakonników (kojarzy mi się z Adamem Szustakiem), którzy jednak nie wszystko wiedzą o seksie? Brak tych elementów powoduje moje skojarzenie z nachalną reklamą, która nigdy nie wspomni o wadach reklamowanego produktu, tu: katolickiego podejścia do współżycia seksualnego.

  Na koniec tej krótkiej notki jeszcze drobna uwaga. Rozbawiło mnie do łez porównanie potrzeb seksualnych do kulinarnych preferencji. Bo ona uwielbia placki ziemniaczane, on zaś woli hot-dogi. Ich smaki tak bardzo się różnią, że często idą do restauracji, gdzie dwa różne dania jednej pary nie robią na nikim żadnego wrażenia, a można przy okazji coś porwać z talerza partnera dla sprawdzenia smaku potrawy, której się nie lubi. Wprawdzie nie jestem aż tak sarkastycznie ironiczny, ale nie wiedzieć dlaczego owa restauracja w kontekście „smakowania” seksu skojarzyła mi się z parafialnym kościółkiem. Mam tylko nadzieję, że przynajmniej nie w czasie Mszy świętej...

 

Przypisy:
1 - https://www.youtube.com/watch?v=2oFUZxhoIP0

 

 

36 komentarzy:

  1. I ty Świętoszku o tych bezeceństwach? A fe! ;-)
    A tak na poważnie...osobiście przychylam się do stwierdzenia, że seks jest przereklamowany. I myślę, że wiele osób dało się na niego/to nabrać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Seks przereklamowany? Raczej niedoceniany. Dziś jest poza mną ze względu na wiek, więc pozostało mi tylko filozofować, ale jeszcze tak z dziesięć lat temu! Nigdy sobie nie odmawiałem i nigdy nie żałowałem. W tej materii czuję się w pełni spełniony. ;))

      Usuń
    2. "Nigdy sobie nie odmawiałem..."?
      Uff! Brałeś wszystko co się tylko nawinęło? :)
      Może Ty DeLu jakim niezdiagnozowanym seksoholikiem byłeś czy co? ;)
      A Lew Starowicz mówił, że dzisiaj takie czasy, że nawet 80-latkowie seks z powodzeniem mogą uprawiać. Może trochę za wcześnie odpuściłeś sobie w tej dziedzinie? ;)

      Usuń
    3. Zapewniam Cię Mario, że tu byłem bardzo wybredny.
      To może jak dobije do tej osiemdziesiątki wróci chęć na "łowy" :D :D

      Usuń
  2. No właśnie nie widzę adresatów takich filmów, pogadanek...chyba że są ludzie, którzy potrzebują instruktora/coacha we wszystkich sferach życia.
    A co, jeśli każde z nich pójdzie do innej restauracji?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tej innej restauracji nie można spróbować tego, co je partner. Chyba, że chcemy spróbować jakie upodobania kulinarne ma ktoś zupełnie nam obcy ;)

      Usuń
  3. "że seks przed ślubem i bez ślubu to grzech, po ślubie też, jeśli finał męża jest poza żoną." A jak jest na odwrót? Nie grzech?

    Poza tym manipulujesz przekaziorami. Na naukach małżeńskich w kościele są omawiane dozwolone formy "antykokoncpecji", czyli tzw. kalendarzyk małżeński i stosunek przerywany, metody wprawdzie mało skuteczne, ale świadcząca jednak o tym, że seks według kościoła nie musi służyć jedynie prokreacji. Potępiane są natomiast tzw. sztuczne formy antykoncepcji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś w totalnym błędzie. Kalendarzyk małżeński nie jest sposobem antykoncepcji. To chwilowa wstrzemięźliwość, jak to ująłem w notce – nie chcieć przyjemności cielesnej dla poszanowania Bożego Prawa. A stosunek przerywany? Widać nie czytałeś Biblii i przypowieści o Onanie. Kościół taką „metodę” nawet dziś zdecydowanie potępia. W poszukiwaniu potwierdzenia znalazłem pewien artykuł, który będzie tematem jednej z kolejnych notek. O seksie znów mówi ksiądz i jest tam taki fragment: „A co ze stosunkiem przerywanym? Dlaczego tyle par, także katolickich, praktykuje tę metodę zapobiegania ciąży, mimo że teologia moralna zachowanie to jednoznacznie ocenia jako grzech śmiertelny?”. Masz jeszcze wątpliwości?

      Aby seks nie był grzechem masz dwa wyjścia. Jeden opisany już wielokrotnie – tylko małżeński i tylko w celach prokreacyjnych. Drugi, dużo prostszy, przestać wierzyć w religijne dyrdymały...

      Usuń
    2. Mylisz się DeLu z tym seksem małżeńskim tylko w celach prokreacyjnych. Nie musi być tylko w tych celach, może być także dla przyjemności w okresach niepłodnych. Pod jednym warunkiem, że zawsze w gotowości na przyjęcie nowego życia, gdyby się przypadkiem jednak poczęło. ;)

      Usuń
    3. Mario, jest gorzej, zdecydowanie gorzej. Dziś, szukąjc odpowiedzi dla Radka trafiłem na taki artykuł, że..., że nie, nie mogę go sobie odpuścić ;)) Zdradzę tylko, że to opinie jakiegoś księdza i tej Popławskiej.

      Tak na marginesie, najwięcej niechcianych dzieci pochodzi z rodziców, gdzie stosowano kalendarzyk małżeński... Dziwna to musi być przyjemność, skoro i tak człowiek czuje niepewność.

      Usuń
    4. Ja nie będę się wykłócał, z tym stosunkiem przerywanym może i masz rację, choć Onan w ogóle unikał stosunku i zapłodnienia.
      Ale co do tego, że seks katolicki to tylko prokreacja to jest bzdura. W encyklice "Humanae Vitae" papież Paweł VI ogłosił, że "wolno jest małżonkom współżyć w okresie naturalnie niepłodnym, aby odłożyć poczęcie dziecka". No więc chyba nie współżyją w te dni niepłodne z musu, albo z przykrego obowiązku, tylko dla przyjemności.

      Usuń
    5. Jak już Ci brakuje argumentów, zaczynasz mi przypisywać niestworzone rzeczy. ;)
      Nigdzie nie napisałem, że seks katolicki obywa się bez przyjemności. Ona istnieje, i temu żaden zakonny braciszek nie zaprzeczy, tym bardziej ja. Rzecz w tym, że ma mieć drugo, jeśli nie trzeciorzędne znaczenie. Na pierwszym miejscu jest myśl o zapłodnieniu i to nawet w dni niepłodne. Ten lekko absurdalnie brzmiący argument wynika z faktu, że w dni niepłodne do poczęcia pewnie nie dojdzie, ale masz myśleć, że za którymś razem jednak to się stanie, bo dni niepłodne przemijają. Nie powinieneś ani przez chwilę zapomnieć do czego służy ta przyjemność i jaki jest jej cel.

      W tejże Humanae vitae jest taki tekst: „konieczną jest rzeczą, aby każdy akt małżeński zachował swoje wewnętrzne przeznaczenie do przekazywania życia ludzkiego”. Innymi słowy, współżycie seksualne musi mieć na celu (nie w konkretnym jednym akcie seksualnym, ale ogólnie) spłodzenie potomstwa. Czyli nie wolno w takiej sytuacji unikać seksu w dni płodne w obawie przed poczęciem dziecka. No chyba, że ów seksualny post poświęcisz Bogu, choć Go to pewnie nie zadowoli ;))

      Usuń
    6. Ha ha, komu tu zbrakło argumentów i kto zaczyna już przeczyć samemu sobie... Wiesz nie trzeba księdza, ani papieża, żeby odkryć, że celem stosunku - takim czysto biologicznym jest zapłodnienie.

      Usuń
    7. Znów kombinujesz. Co mają powiedzieć pary bezpłodny, których jest całkiem niemało? Bo tradycyjnie zapytam, czy wobec braku możliwości zapłodnienia seks powinien iść w odstawkę? Wszak cel biologiczny już nie istnieje.

      Usuń
    8. Ale mogą uprawiać seks bez antykoncepcji chcąc realizować cel prokreacyjny. I czasem się to udaje, bo różne są przyczyny niepłodności.
      Wpadłeś na to?

      Usuń
    9. No naprawdę zadziwiasz mnie...

      To ile tych par niepłodnych ma szansę na płodność? Naprotechologia ma sukcesy rzędu jednego procenta (to wariant optymistyczny) pod warunkiem, że ktoś się temu „leczeniu” chce poddać.

      Z autopsji. Przez przypadek, mając niespełna lat pięćdziesiąt zrobiono mi badania i wyszło im, że ojcem to ja już nie będę (i chwała Panu). W moim przypadku nawet ta naprotechnologia psu na budę. Czy wobec tego miałem się poddać kastracji, bo nie zrealizowałbym celu prokreacyjnego, a potrzeby seksualne nie zniknęły? Radku, jeśli w związku małżeńskim nie ma dzieci, albo po pierwszym nie można mieć więcej z powodu jakichś powikłań, choć się bardzo chce – idzie się do lekarza ginekologa. Bez wątpienia w niektórych sytuacjach, problem da się usunąć, ale nie wmawiaj mi, że w większości przypadków to jest możliwe.

      Usuń
    10. Tak a propos, muszę zapytać jakiegoś księdza, cz w przypadku niepłodności seks jest grzechem? ;))

      Usuń
    11. Nie wiem ile procent ma szanse i nie interesuje mnie to, bo nie to jest tu wykładnią tego, po co oni uprawiają seks.
      Była kiedyś sekta skopców, ale to w prawosławiu.
      Spytaj się koniecznie, a nie zapomnij też mu opowiedzieć o swoim pomyśle z kastracją. Powie Ci pewnie, tnij synu, nawet się nie zastanawiaj... :D

      Usuń
    12. Podoba mi się to: „bo nie to jest tu wykładnią tego, po co oni uprawiają seks” :D To może zapytam inaczej, czy bezpłodni powinni się wypisać z Kościoła skoro nie potrafią wypełnić celu współżycia małżeńskiego? W końcu jest to jakby trwanie w grzechu przy pełnej świadomości jego zaistnienia...

      Coś Ci się pomyliło. Nie miałem i nie ma żadnego problemu ze swoją bezpłodnością. A jak mnie tu już ktoś zapewniał, nawet osiemdziesięciolatek może korzystać z uciech seksu. Poczekam, może doczekam, tak jak ci bezpłodni płodności. Czyżbyś zapomniał, że mnie żadne seksty nie interesują?

      Usuń
    13. A jest taki wymóg, żeby się wypisali? Czy księża krytykują bezpłodnych, albo ich przeklinają z ambon?

      "seksty"? he he freudowska pomyłka to była?

      Usuń
    14. Mnie nie chodzi o to, czy księża mają ich przeklinać, oni są raczej wobec takiej sytuacji bezradni, a cała ta filozofia o seksie z myślą o poczęciu wali się w gruzy. Mogą najwyżej powiedzieć, że: „bądźcie pełni nadziei, bo nikt nie zna wyroków Pana”. I tu jest istota zagadnienie: w przypadku płodnej pary – wyroki Pana są im doskonale znane. I tak jest we wszystkich kwestiach moralnych, nie tylko w seksie.

      Usuń
    15. Rademenes ma rację z tymi bezpłodnymi małżeństwami - mogą (ba, nawet powinni) się kochać, nawet "na okrągło dzień i noc". Nawet po 80-tce! Byle kończyli "po katolicku". :))

      Usuń
    16. "W końcu jest to jakby trwanie w grzechu "
      Żadne tam jakieś "jakby trwanie"... :)
      O żadnym grzechu nie ma mowy.
      Przypominam, grzech jest to świadome i dobrowolne przekroczenie woli Bożej, a jeśli w sprawie ważnej to dodatkowo jest to grzech ciężki.
      W przypadku małżeństwa bezpłodnego nie zachodzi ani jeden (świadomie uczyniona przez małżonków bezpłodność polegająca na nie dopuszczeniu do zapłodnienia albo usunięcie poczętego życia) ani drugi warunek (bezpłodność wynika z przyczyn od małżonków niezależnych).
      A z bezpłodności skutkującej brakiem dzieci i spełniania się rodzicielsko można po katolicku wyjść w sposób godny poprzez adopcję. ;)
      Czyli same plusy DeLu - można się bez ograniczeń kochać i mieć dzieci. :)) Co więcej, jakie zasługi czekają w niebie za przyjęcie tych porzuconych dzieci? Chyba większe nawet jak za własne rodzone …. :))

      Usuń
    17. Napisałem we wcześniejszym komentarzu, że o wykładnię takiej sytuacji muszę zapytać jakiegoś księdza, bo przecież sam decydować nie mogę ;)

      Nigdzie nie zabraniam się kochać parom bezpłodnym. Ba, nie zabraniam tym przed ślubem, ani bez ślubu. Ale jeśli argumentem Kościoła jest uznanie, że seks małżeński jest bezgrzeszny tylko wtedy, gdy służy prokreacji to mamy tu do czynienia z pewnym dylematem. Dlaczego te pary mogą współżyć i nie będzie to grzech choć wiedzą, że cel nie będzie osiągnięty, a dla płodnej jest to już grzechem?
      Jest w tym warunku niezależności bezpłodności pewien myk, którym mnie nie przekonasz. Udowodniono ponad wszelką wątpliwość, że bezpłodność wynika przede wszystkim z niezdrowego trybu życia, a tego wszyscy są świadomi. Nawet ja paliłem całe lata, piłem alkohol, odżywiałem się niezdrowo i zaniedbywałem odpoczynek. Gdy mi powiedziano o mojej bezpłodności wcale nie byłem zdziwiony ani zaskoczony.

      Adopcja powiadasz? Gdzie w tym radosna ciąża, poród i krzyk nowonarodzonego? To ja już optuję za in vitro ;)

      Usuń
    18. Na temat seksu , małżeństwa i Kościoła i tak dalej mam książkę
      "Eunuchy do raju" Uta Ranke-Heinemann

      Kiedyś ją przejrzałam, ciekawych rzezy można się dowiedzieć.

      Usuń
  4. Mało, a nawet wcale nie interesuje mnie cudzy seks. I nie bardzo mogę pojąć, dlaczego jako osoba będąca poza Kościołem tak bardzo interesujesz się tym co księża w tej materii mają do powiedzenia. Cokolwiek by nie mówili to i tak nie dotyczy to Ciebie, skoro nie należysz do bożej trzódki. A ci co do tej wspólnoty należą i tak robią jak im pasuje nie przejmując się za bardzo tym co księża na ten temat mówią. A że to jest oczywiste zakłamanie? No cóż- kłamstwo jest jedną z głównych cech człowieka. A królowa Wiktoria była podobno kobietą o bardzo wybujałym temperamencie.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tuś mnie zażyła ;)
      Właściwie trudno mi to uzasadnić. Jedni lubią czytać horrory, inni kryminały, jeszcze inni powieści. Ja lubię czytać treści, które budzą kontrowersje, a przy tym emocje nieosiągalne przy innych tematach. Do tego dochodzi czasem rozbawienie.

      Ale przyznaję, nic nie wiem o temperamencie królowej Wiktorii. Coś tam słyszałem o carycy Katarzynie ;)

      Usuń
    2. O królowej Wiktorii i jej temperamencie to jak nic nie wiem.
      Ale trochę czytałam o jej synu. Bertie miał nawet jakieś specjalne krzesło miłości.

      Usuń
  5. chyba nie każdy finał "w żonie" jest legalny z punktu widzenia doktryny katolickiej, ale Ty się lepiej znasz na tej doktrynie, więc spierać się o to nie będę...
    w zasadzie mógłbym powtórzyć w tonie wyższości za Anabell, że nie interesuje mnie cudzy seks i w ogóle nie komentować tego posta, ale to nie byłaby do końca prawda... są różne rodzaje "interesuje mnie", może to być niezdrowe podniecanie się tym, jak inni "to robią", a może też być zdystansowana, naukowa obserwacja cudzych obyczajów, także tak egzotycznych, jak te dyktowane przez doktrynę katolicką...
    jak że filmik był krótki, to go obejrzałem i sumie podobał mi się luz, z jakim ci dwoje gadają o temacie... a jako że nie tworzyłem sobie oczekiwań w kwestii jakichś, "momentów", pikantnych detali, więc nie doświadczyłem Twojej frustracji... przy okazji konstatuję, że nie zauważyłeś, iż kwestia bliskości "przed" rejestracją związku została tam poruszona, na samym początku, panienka krótko i wyraźnie powiedziała, że "to jest złe" i na tym temat się zakończył... bo w tej subkulturze tak jest, że oni w tych sprawach /seks "przed-" lub "bezślubny"/ mają tak sprane mózgi, że nawet o tym nie myślą /przynajmniej w zamyśle/...
    do kogo targetowany jest klip?... być może do różnych fantastów - gawędziarzy, niekatolików zresztą /tzw. "ateistów", mówiąc Twoim językiem/, ale wydaje mi się, że do innych katolików, takich "fundamentalnych", aby ich przekonać do swojej interpretacji tejże doktryny...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że niektórzy mają wyobrażenie jakiegoś ideału związku, który pokrywa się z religią i nie musi to wynikać wcale ze "spranego mózgu." Znałem takie osoby kiedyś mi się wydawało że robią sobie krzywdę, ale potem doszedłem do wniosku, że niekoniecznie. Choć określenie, że "jest to złe", może faktycznie świadczyć o jakimś tam zatrzaśnięciu się w doktrynie religijnej...

      Usuń
    2. zauważ Radku, że ja tego sprania mózgu nie oceniam, konstatuję tylko fakt... co prawda termin "sprany mózg" kojarzy się zwykle pejoratywnie, ale ja sam mam sprany mózg (przykładowo) w temacie (nie)jedzenia kotów, do głowy mi nawet nie przychodzi taka opcja, żeby gastronomicznie skonsumować kota... czy to dobrze, czy źle?... z mojego punktu widzenia świetnie, ale tajlandzki sprzedawca rzeźnych kotów spożywczych może mieć kompletnie inne zdanie, inaczej to oceniać...

      Usuń
    3. Piotrze, moja frustracja nie dotyczyła braku detali, ale reklamowego charakteru tej pogadanki. Tłumaczą coś, o czym dziś wiedzą niemal wszyscy katolicy (pomijam rzesze starszych wiekiem fanów Rydzyka). I chyba mi nie wmówisz, że samo stwierdzenie „to jest złe” wyjaśnia sprawę? Nawet przedszkolak zapyta: dlaczego?
      Z tym „spraniem mózgów” mam podobny problem jak Radek. Nawet kościelni „badacze” dostrzegli, że tylko niespełna połowa katolików nie stosuje antykoncepcji. Nie wliczają w to kalendarzyka czy NPR.

      Usuń
    4. at TheLoo...
      to Ty nie wiesz dlaczego "to jest złe"?... bo tak jest napisane w katechizmie, czy jakimś innym "świętym" tekście, tak naucza kościół (rz-kat.) i basta, wzorcowy homo catholicus nie ma się nad tym zastanawiać, tylko ma to przyjąć do wiadomości i stosować... dokładnie jak żołnierz, który zamiast analizować słuszność regulaminu ma tylko ten regulamin znać i realizować... ech TheLoo, teraz ja się sfrustruję, bo oczekiwałem, że lepiej się znasz na tej doktrynie, na jej mechanizmach... tedy więc logiczne jest, że owa para dłużej nie rozwodzi się nad tematem, bo niby po co?... dla "dobrego" katolika to ma być oczywista oczywistość, że "to jest złe" :) przecież kościołowi (rz-kat.) nie zależy na ludziach używających mózgu, tylko na posłusznych androidach...
      bierz poprawkę na to, że ani ja, ani Ty nie jesteśmy targetami tego klipu, bo na temat seksu, co jest "dobre", a co "złe" wiemy swoje i oglądamy go /klip, nie seks/ z pozycji obserwatora z boku, więc absurdem jest próba wczuwania się w rolę tego targetu... no, chyba że mimo swojego ateizmu nadal myślisz "po katolicku", tedy cofam ten sęk, ale mnie w to nie mieszaj, bo mój umysł na pewno po katolicku nie działa...
      ...
      natomiast ciekawa jest dalsza część, gdzie mowa jest o szacunku i liczeniu się z drugą osobą... czy wszyscy (niemal) katolicy o tym wiedzą?... tego to ja już nie jestem taki pewien... może i wiedzą, ale niekoniecznie mają to uświadomione i w praktyce mocno to kuleje, świadczą o tym liczne przekazy na temat (na przykład) przemocy domowej, permanentnych "bólów głowy", czy też w dalszej kolejności zmuszania kobiet do rodzenia niechcianych dzieci /wspomniałem tylko o skrajnościach, bo o nich słyszy się najwięcej i są najbardziej "widoczne"/... ale być może nie mam racji, bo szacunek "po katolicku" to coś innego, niż ja rozumiem pojęcie "szacunek"...

      Usuń
    5. Ze mną jest ten problem, że ja byłem przez ponad trzy dekady katolikiem tylko coś mnie podkusiło przeczytać Biblię ;) Przejście na ateizm wymagało przestawienie „wajchy” w mózgu, ale to ma ten dobry skutek, że gdy trzeba, na jakiś krótki moment wciąż tę „wajchę” potrafię przestawiać na katolickie myslenie. Stąd mam zdolność oceniać, co w wierze może ujść za element pozytywny, a co za negatywny. Dlatego staram się wiary nie potępiać w czambuł, choć nie brak takich, którzy zarzucają mi nienawiść do religii, choć sami nie kryją się z nienawiścią do ateizmu, lub spychając go do poglądów osobistych. Tak osobistych, że nie powinno się do ateizmu przyznawać ;)

      Zaś co do szacunku. W religii chrześcijańskiej jest on pojmowany dość specyficznie, to znaczy, ma się przejawiać „braterskim napomnieniem” (to oficjalna nazwa, a nie mój wymysł). Na nieszczęście nie określono granic tego napomnienia, więc jeśli katolik mówi o nastawianiu drugiego policzka to tylko wobec napominanego. Innym słowy sugeruję, że w owym braterskim napominaniu mieści się również – przemoc domowa.

      Usuń
  6. Film jest krótki, dałam radę obejrzeć
    Seks został zrównany z jedzeniem. Jedno i drugie nie za bardzo jest w kręgu moich zainteresowań😉

    Więc niby w trakcie współżycia ma być miło i przyjemnie, ale się trzeba pilnować. Bo jednak ten grzech gdzieś tam się czai.

    "Współżycie w katolickim małżeństwie"??
    To każde wyznanie chrześcijańskie ma inne odmiany współżycia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem jak to jest w innych religiach, te inne za bardzo tym tematem nie eksponują.

      No właśnie, nigdy nie wiadomo, kiedy do małżeńskiej sypialni zakradnie się szatan. ;)

      Usuń