wtorek, 9 kwietnia 2019

Starość to prawdziwe szczęście


  Nie, nie piszę tego ze względu na mój mocno zestarzały pesel i pewne oczywiste plusy starości, takie jak: darmowe przejazdy środkami komunikacji miejskiej po całej aglomeracji śląskiej, czy dlatego, że za niedługo łapię się na darmowe leki. Nie dlatego, że już nie muszę ciężko pracować by dostawać emeryturę z ZUS. Nie dlatego, że nie muszę się uganiać za spódniczkami, których właścicielki i tak patrzą na mnie pogardliwym wzrokiem. Po prostu tak mnie oświecił pewien kaznodzieja i od razu mi się humor poprawił.

  Otóż autorytatywnie stwierdził, że porzekadło: „Co jak co, ale starość wybitnie się Bogu nie udała” nie ma racji bytu, bo Panu Bogu wszystko się doskonale udaje, starości nie wyłączając. Bo starość z punktu widzenia Bożej ekonomii jest po prostu genialna. Gdybyśmy cały czas byli młodzi i piękni, czy zatroszczylibyśmy się o własne zbawienie? W młodości nie za bardzo jest na to czas.  Ale za to ludzie na starość się nawracają, częściej przychodzą do kościoła, częściej sięgają po różaniec, myślą co ich czeka po śmierci i pragną się do tego jak najlepiej przygotować. I tu uwaga: sprzyja temu gorszy słuch, słabszy wzrok, trudność poruszania się, choroby i cierpienie. Dzięki temu otrzymujemy nowe i świeże spojrzenia na wieczność. Powinniśmy za to dziękować Panu Bogu, przyjmować w pokorze i z wdzięcznością to nasze starzenie się w cierpieniu i stopniowe obumieranie. Tyle z pamięci, bo ten krzepki i silny wiekiem ks. Roman Kneblewski produkuje się już tylko wideoklipami. Kto chce niech sobie obejrzy1. Jak Bozię nie kocham, dla mnie taka pochwała starości graniczy z absurdem masochizmu.

  Mnie z tym Bogiem, który obdarzył nas doskonałą, cierpiętniczą starością, skojarzył się ciekawy, by nie napisać sensacyjny, artykuł w Dużym Formacie „Wyborczej”. Pewna niewierząca pani często odwoziła kolegę z pracy do domu, bo i człowiek niewierzący, wbrew pozorom miewa ludzkie odruchy. I ten jej kolega wręczył jej kiedyś kopertę. Nie, nie taką, w której trefna kasa, czy nawet zwrot kosztów przejazdu. Tam były święte obrazki i karteczka: „Codziennie odprawiamy 7 Mszy Świętych w intencji [imię i nazwisko niewierzącej] prosząc o obfitość łask Bożych, dary Ducha Świętego, łaskę zdrowia i opiekę Matki Najświętszej”2. Wyjaśnię, ta Msza ma charakter wieczysty, parafrazując Owsiaka: odprawia się tę Mszę świętą do końca świata i jeden dzień dłużej, czyli nawet po śmierci niewierzącej. A wszystko za jednorazowe i marne 25 złotych polskich. Toż chyba miejsce na cmentarzu kosztuje co łaska więcej. Codziennie w intencjach jest wymieniane jej nazwisko i imię. To tak, jak ta starość w cierpieniu i bólu doskonała, której już nie sposób cofnąć. Najśmieszniejsze, ha, ha, ha, jest to, że ta niewierząca nie może tego odkręcić, ha, ha, ha. Ten jej wierzący kolega kasę wydał, i w przekonaniu świętości swojej intencji nie ma zamiaru zmienić raz powziętej decyzji. 
 
  Jak dla mnie to coś jest jak przemoc duchowa wobec kogoś, kto tego sobie nie życzy, ale co ja, ateista, mogę na ten temat wiedzieć...



Przypisy:

34 komentarze:

  1. jako ateista -NIC.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja babcia wiedziała,ale zmarła mając 99 lat.Nie ma możliwości Ci tego wyłuszczyć,ale rodzina jest zorientowana.Przemoc duchowa?Psychiczna?Aha,to ma coś wspólnego z myślami nienawiści.Dobre.
      Oczywiście jestem G.
      Anonimowy

      Usuń
    2. cd.no i RODO.

      Usuń
  2. Asmo, nie przejmuj się - nam nic nie pomoże, nawet gdyby się modlili za nas 24 godz. na dobę aż do końca naszej planety.Najbardziej mnie śmieszy, gdy WIERZĄCYM WYDAJE SIĘ, ŻE TYLKO ONI MAJĄ MONOPOL NA POSTĘPOWANIE ETYCZNE, POMAGANIE INNYM, DZIELENIE SIĘ DOBREM. Ale co tam, niech żyją sobie w nieświadomości, że jest inaczej.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie podobnie śmieszy duchowa adopcja nienarodzonych zagrożonych aborcją. Tego to chyba sam Lucyfer by nie wymyślił.
      Ale się z Tobą nie zgodzę w jednym. Nawet ich przekonanie o monopolu na dobro jest hipokryzją, bo to dobro wynika z chęci zaskarbienia sobie łask Bożych, czyli nie jest bezinteresowne.

      Usuń
    2. Podobno chęć czynienia dobra i czynienie go nigdy nie jest w 100% bezinteresowne bo owa chęć i czynienie przynosi czyniącym satysfakcję i radość.

      Usuń
    3. Wszystko, co robisz, co się wokół Ciebie dzieje, przynosi Ci radość albo smutek, z całym spektrum tego, co między nimi, więc to raczej nie jest właściwy wyznacznik dobroci, tym bardziej bezinteresownych uczynków.

      Usuń
  3. zaiste udana konstrukcja myślowa: starość jest po to, by w końcu zacząć chodzić do kościoła...
    i w końcu zostać porządnym człowiekiem - ale to już w domyśle, opierając się na znanej zależności, że skoro ktoś chodzi do kościoła, ten z definicji jest porządnym człowiekiem... tylko tak się teraz zastanawiam, co komu po porządnym człowieku, który już ledwo łazi i ma dość marny potencjał popełniania nieporządności?...
    p.jzns :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak mnie teraz naszło, jak zwykle przy kawie i lekturze Waszych komentarzy. Może wprowadzić obowiązkowe lekcje religii dla emerytów? Wiadomo, pamięć już szwankuje, więc przydałaby się odnowa... Przelew emerytury zależny od potwierdzenia obecności przez katechetę :D

      Usuń
    2. @ PK, jak to po co, przecież gdzieś tam czeka to życie wieczne.

      Usuń
    3. Radku:
      Jakie wieczne? W i e t r z n e – Twój duch zmieni się w kosmiczny wiatr wszechświata :D

      Usuń
    4. Wiatry to po fasoli się ma. :D

      Usuń
    5. Ależ Panowie o co ten spór? Wszak duch ze swej natury jest wieczny, bo przecież jest nieśmiertelny, a że "wieje kędy chce", to jest także wietrzny …. :)

      Usuń
  4. Co się Panu Bogu nie udaje-Panu Bogu udaje się wszystko

    Pan Bóg poniósł porażkę ponieważ niejako w jego imieniu przemawia ksiądz Kneblewski.Więc cos jednak nie wyszło.

    O tej mszy wieczystej też czytałam.Wypadałoby chyba się zrewanżować koledze.25 złotych nie majątek.
    Jakby ktoś mi miał zamiar taką mszę załatwić to ja w rewanżu obiecuje codziennie o nim słówko do bogini Hery szepnąć.
    Nie musi być oczywiście Hera,może być każda inny albo i inny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;)))
      Zainspirowałaś mnie. Ja tam w rewanżu, całkiem za darmo, codziennie wieczorem odmawiałbym krótką modlitwę: [imię i nazwisko] - aby cię kuźwa piekło pochłonęło... Pytanie, czy diabły wysłuchają modlitwy ateisty, skoro w nich też nie wierzę?

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

      Usuń
    3. To zakrawa na kpiny albo na obsesję; o Panu Bogu najwięcej mówią i piszą, ci którzy w Jego istnienie nie wierzą. Ba, nawet uzurpują sobie prawo do wypowiadania się w Jego imieniu i również wiedzą, że poniósł porażkę;
      "Pan Bóg poniósł porażkę ponieważ niejako w jego imieniu przemawia ksiądz Kneblewski.Więc cos jednak nie wyszło."
      Na moją logikę - nie mógł Pan Bóg ponieść porażki, skoro Go nie ma.
      Pytanie zasadne;
      "Pytanie, czy diabły wysłuchają modlitwy ateisty, skoro w nich też nie wierzę?"
      Jak nie dotkniesz [pomacasz], to nie uwierzysz; jeśli nie wypróbujesz, to się nie przekonasz. Wpisz tylko w tą modlitwę swoje imię i nazwisko, a nie kogoś innego, proszę - nie wciskaj w szpony złego bliźniego, bez względu na to czy w wierzysz w diabły czy nie.
      A co do starości - bywa różna, bo zarówno cierpienie, ból i niedołężność przybiera różną formę. Zdarza się, że jest to krzyż nie do udźwignięcia zarówno przez samych starców, jak i osoby się nimi opiekujące. Właśnie ma to miejsce w mojej rodzinie i wiem, że bez pomocy i wsparcia Mocy z Góry nie dalibyśmy rady sami tego "krzyża" udźwignąć. Kiedy już następuje zwątpienie i rezygnacja, tak ze strony cierpiących jak i opiekujących się bliskimi, to jedynym ratunkiem przed dramatem są słowa;
      " w krzyżu cierpienie, w krzyżu zbawienie;
      w krzyżu MIŁOŚCI NAUKA..."
      łatwo jest innym głosić [pisać] farmazony o starości, o niedołężności, o niesprawności, gdy sami tego "krzyża" NIE doświadczyli; godzina po godzinie, dzień po dniu zmagać się ze swymi słabościami oraz z cierpieniem bliskiej osoby.

      Nam pozostaje pytanie - co Bóg przez takie doświadczenie "krzyża" chce nam oznajmić; czego nauczyć; bezgranicznej miłości? cierpliwości? wytrwałości w pokonywaniu trudności? a może Pan chce oznajmić nam, że właśnie wówczas jest tak blisko nas, jak w żadnej innej sytuacji i pomaga nam dźwigać ten krzyż?
      Czy bez Boga byłoby nam lżej???

      Usuń
    4. Zacznę od końca. Mnie bez Boga w wymiarze osobistym jest lżej, problem w tym, że tego Boga i tak mi wszędzie wciskają ;)

      Otóż, wbrew pozorom nie mam lekko, gnębi mnie właśnie starość i związane z nią choroby. Ale choćbym się wściekł, jakoś tej Jego bliskości nie dostrzegam, a argumentacja, że przez tę starość i cierpienie chce mi o sobie powiedzieć, to raczej przypomina Jego wołanie o pomoc, dość zresztą kontrowersyjną, chce, abym Go wielbił... Tak to przedstawia ks. Kneblewski. Ale to nie mój problem, , nie mam do nikogo pretensji, tym bardziej do Niego skoro Go nie ma. Nich ks. Kneblewski sam zada sobie pytanie, po co opowiada takie głupoty.

      Teraz najważniejsze. Ów zarzut o obsesję. Tak się jakoś dziwnie składa, że to wierni mają jeszcze większą obsesję na punkcie niewierzących, podpierając się Bogiem, o którym wiedzą dokładnie tyle samo co ja (czyli nic), a różni nas tylko to, że wierzący w Niego wierzą. Mógłbym udawać, że nie czytam, że nie słyszę i nie czytam wycieczek od adresem niewierzących, ale tego już się nawet nie da. Gdzie nie kopniesz, gdzie strony nie otworzysz, tam atak na tych, którzy tej wiary nie podzielają. Mam w pokorze spuścić głowę i na tę nagonkę się godzić? Doszło do tego, że nie własne zepsucie moralne, ale niewierzący stali się największym wrogiem Kościoła, choć nic temu Kościołowi nie było w stanie z zewnątrz zagrozić. Kompletnie nic! Nawet nazizm i komunizm razem wzięte nie uczyniły Kościołowi tyle szkód, ile pycha i zepsucie moralne wewnątrz tego Kościoła. Nie potrafię uciec od ironii: i tenże Kościół otwiera nie do mnie, a po mnie ramiona.

      Pięknie pozdrawiam.

      Usuń
    5. @ Aisab
      Nie daj sie poniesc. W koncu po to ci ludzie pisza swe teksty tak hulaszczo, zbereznie i rechotliwe, aby ktos wyszedl z siebie i stanal obok. Jezeli sie uniesiesz to dopieli swego. Nie da sie z tym belkotem niskich lotow satryry dyskutowac. Kazdy daje innym to co uznaje za najlepsze, jezeli ma dobre serce. Kot przynosi swemu panu mysz pod drzwi, choc ten ma na nia wywalone. Wierzacy temu komu chce sie odwdzieczyc daje modlitwe , bo dla niego to akurat ma znaczenie. Posyla go w dobra wibracje, nie zyczac mu piekiel.
      A pojeby rechocza i robia z ludzi wala. No w koncu tym zakutym, wierzacym, lbom trzeba cos udowodnic. Na razie jednak udawadniaja swoj burdel wewnetrzny. Szkoda, ze kotu z mysza tez odpowiednio nie pojada. A nalezaloby sie takiemu pojebowi kotowi , co tozdechle stworzenie pod drzwi podciaga.
      Ale sie wyrzygalam, az mi ulzylo. Tak odpowiednio do poziomu dyskusji gospodarza.

      Usuń
    6. Aniu:

      Mój kot też tak rzyga, jak zje mysz, skoro ja jej nie chcę ;)))

      Ale w jakieś mierze się z Tobą zgodzę. Tak, uwielbiam taką satyrę, to po stokroć lepsze niż palenie książek czy nic nieznaczących przedmiotów. To po stokroć lepsze niż ponure strasznie piekłem i strasznymi, wiecznymi mękami (ateiści ze zrozumiałych względów tak straszyć wierzących nie mogą). To nawet lepsze niż uszczęśliwianie kogoś na siłę, choć akurat ten podwożony facet bardziej uszczęśliwił siebie, i tylko siebie. Wychodzę z założenia, że lepiej z tego się śmiać, niż szczerzyć kły.

      Też pozdrawiam pięknie :)

      Usuń
    7. @ Asmo
      Wcale, ale to wcale pieknie cie nie pozdrawiam - jakbys tego jeszcze nie zauwazyl a nadal chcial wejsc w swoj dowcipkujacy , cienki ton.
      Uszczesliwiamy zawsze z reguly samych siebie. Nawet kiedy chcesz dac cos wyjatkowego kochanej osobie to kiedy sprawisz, ze ona jest szczesliwa od razu i tobie jest fajniej ( obopolna przyjemnosc i suczescie) na tym swiecie, wiec wybacz… takie oczywistosc to ja mialam przerobione w wieku 22 lat. Niczym nowym mnie tu nie raczysz. Atakujesz i wyzywasz sie na slabszych. Podalam ci kiedys pare linkow na troche inny poziom katolicyzmu i az mi sie smiac chcialo, bo wymiekles. Cienias jestes. A po twoim niebywalym intelekcie spodziewalam sie rzucenia na cos godnego tego intelektu, a nie pastwienia sie na slabszych … no i ten chorek chorzystek cinko piszczacych. Zalosne:))

      Usuń
    8. Aisab
      Gdzież to ja się w imieniu Boga wypowiadam?

      Starzejemy się ,cierpimy -bo taka jest kolej rzeczy.
      Cierpienie nie uszlachetnia,jeżeli o to Ci chodzi.


      Usuń
    9. Ania
      Bez satyry,delikatnej ironii i nieraz wisielczego humoru trudniej się kroczy przez zgliszcza dzisiejszego świata.
      Ja mogę całkiem na poważnie,ale życie jest za krótkie,żeby przemierzać je w ponurym nastroju.

      Usuń
    10. Greto, zacytowałam Twoje słowa, dlaczego muszę się powtarzać? Ty się w imieniu Boga nie wypowiadasz, bo w przeciwieństwie do ks. Kneblewskiego - TY WIESZ, że
      "Pan Bóg poniósł porażkę ponieważ niejako w jego imieniu przemawia ksiądz Kneblewski.Więc cos jednak nie wyszło."
      Na moją logikę - nie mógł Pan Bóg ponieść porażki, skoro Go nie ma.
      Ks. Kneblewski tylko w imieniu Pana Boga się wypowiada, zaś Ty wcielasz się w Boga wiedząc, że poniósł porażkę. Czy naprawdę nie dostrzegasz tej różnicy???

      Aniu> dziś jestem wyjątkowo opanowana [ w żałobie ] i nie dam się ponieść żadnym emocjom ani bluźnierstwom wobec mojej wiary; czy to w postaci ironii, kpiny czy sarkazmu. Jest mi tylko przykro, że moim Bogiem ludzie wycierają sobie "gębę" i używają swojej inteligencji, aby jeździć po katolikach, jak po łysej kobyle.
      To jest jedynie bardzo PRZYKRE; ale...widać "ten typ tak ma" i taka jego uroda, dlatego rzadko zabieram tutaj głos;
      pozdrawiam Ciebie i Autora; skoro musi, bo inaczej się udusi, to niech się w tym temacie produkuje. Widać na nic innego go nie stać.


      Usuń
    11. Aniu:

      I znów się z Tobą zgodzę. Uszczęśliwiamy z reguły siebie, ale czy zawsze innych? Przykład z notki świadczy wręcz o czymś przeciwnym, więc o jakiej obopólnej przyjemności tu mówić?

      Nie wiem jak to się stało, nigdzie nie mam tych linków. Nie śmiem prosić, może prześlesz je jeszcze raz? Ale i tak uważam, że jesteś delikatnie mówiąc niesprawiedliwa. Nie wiesz, gdzie się jeszcze „produkuję”. Na portalu Deon.pl, daleko bardziej sensowniejszym niż Fronda, czy Pch24, poddałem krytyce artykuł pewnego księdza o stosunku do grzechów seksualności. Bez szyderstw, kpin i drwin. Zdobyłem 80 polubień na 8 negatywnych ocen, a artykuł dziś jest niedostępny (zniknął jak kamfora, postaram się go odnaleźć). Chyba już pisałem, że dzięki takiej formie, jaką stosuję, na tym samym portalu poznałem innego księdza. Po wyjaśnieniach wymieniliśmy uprzejmości. Jemu korona z głowy nie spadła. Ks. Kneblewskiego też nie uznałbym za słabeusza, to raczej Ty go masz za takiego(?) Innymi słowy, ocena czyichś treści, nawet jeśli krytyczna nie jest czymś nagannym, ani niestosownym.

      Zawsze staram się być uprzejmy dla komentujących, więc nie doszukuj się ironii w moich pozdrowieniach. Ale do niczego nie przymuszam, nie musisz ich przyjmować.

      Usuń
    12. Aisab

      Bardzo to wszystko zawiłe,ale nie o to mi chodziło :)

      Ksiądz owy nie bardzo pasuje mi do Ewangelii Miłosierdzia i ścieżek ,którymi kroczył Jezus.

      Ja się nigdy w nikogo nie wcielam,a na pewno nie w Boga według Twoich wyobrażeń .

      Traktuj poważnie i szacunkiem cudzych bogów ,to inni z szacunkiem potraktować Twojego

      Usuń
    13. Aniu:

      Znalazłem. Oto dowód, że rzucam się też na coś godnego tego intelektu:
      https://www.deon.pl/religia/rekolekcje-wielkopostne/wielki-post-2019/gdzie-diabel-nie-mowi-dobranoc/art,6,szatan-i-seks-jak-diabel-kusi-nas-do-tego-grzechu.html

      Usuń
  5. Biedna ta niewierząca pani. Będzie musiała iść do Nieba, choć pewnie jej nie po drodze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też jej współczuję. Trudno sobie wyobrazić bardziej makabryczny świat niż ten w niebie

      Usuń
    2. Każdy ma taki niebo na jakie sobie zasłużył.Albo inaczej,jakiego oczekuje.
      U mnie będzie słońce,zieleń,fruwające motylki,szczekające psy i miauczące kotki ;)

      Usuń
  6. "Codziennie w intencjach jest wymieniane jej nazwisko i imię. " Obawiam się, że to jednak tak nie działa, że "codziennie i tak z imienia i nazwiska". Bardziej prawdopodobne jest, że są prowadzone odpowiednie księgi "wieczyste", do których wpisuje się (raz!) owych polecanych i to za nich zbiorczo się odprawia się te Msze św. tzw. wieczyste. Niezależnie od tego czy jeszcze żyją czy już zmarli. Są wpisani i jako tacy są polecani w modlitwie Panu Bogu.
    Możliwe, że po wpisie wymienia się takie osoby z imienia i nazwiska, ale tylko raz właśnie wtedy. Tak mi się wydaje.

    Tak "codziennie i z imienia i nazwiska" są odprawiane Msze św. tzw. "gregorianki", ale tylko przez 30 dni (miesiąc) i na pewno nie za 25 zł, ale gdzieś tak pomiędzy 1-2 tys. zł. :)

    Starość chyba nie była przewidywana w pierwotnym planie Stwórcy, tj. w raju. To przez ten ukradziony nieszczęsny rajski owoc wszystko się pochrzaniło. :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż sprawdziłem. Możesz mieć rację, chodzi o wpisanie do Księgi Intencji Mszy Świętych Wieczystych i na tym koniec, to znaczy koniec z publikowaniem nazwiska i imienia. Ale bulwersuje mnie coś innego. „Imię i nazwisko osoby żyjącej lub zmarłej należy przesłać wraz ze swoim dokładnym adresem na adres Stowarzyszenia Misji Afrykańskich” (sic!) Od jakiegoś czasu czytam, że część naszego kleru jest nastawiona coraz bardziej krytycznie na związki z afrykańskimi praktykami religijnymi, którym blisko do Kościoła Zielonoświątkowego.

      Ja mam zupełnie odmienne zdanie na temat tego skradzionego owocu. Mam już notkę ;)))

      Pozdrawiam.

      Usuń
  7. na pewno będzie to coś odkrywczego - co mogło zostać ludziom bez wiary po skradzionym ,przetrawionym owocu na tym łez padole?ciekawe.
    pozdrawiam anonimowy (RODO)G.

    OdpowiedzUsuń