czwartek, 18 kwietnia 2019

Słowo na Wielki Czwartek – satanizacja świata


  Jako wstęp nie posłużą słowa papieża: „Powodowani najwyższym niepokojem, jaki nakazuje nam pasterska troska, tak aby Wiara Katolicka, szczególnie w naszych czasach, wzrastała wszędzie i kwitła, i aby wszelką heretycką nieprawość usunąć z obszarów wiary ogłaszamy i podajemy środki i metody jakie należy stosować w celu osiągnięcia naszych chrześcijańskich celów1. Od razu uspokoję, to nie papież Franciszek, ale dalej będę już niepokoił, bo w tych słowach z papieskiej Bulli jest potwierdzenie pełnomocnictwa dla inkwizytorów, Kramera i Springera, przeciwko osobom podejrzanym o kontakt z diabłem i uprawianie czarów.

  Papież Innocenty VIII wyróżniał się tym, że został wybrany na papieża jako kompromis i to dlatego, że był człowiekiem słabego charakteru, a za jego czasów nastąpiło obniżenie poziomu moralnego duchowieństwa. Coś Wam to mówi? Warto też nadmienić, że miał sporą gromadkę nieślubnych dzieci, i tym bez wątpienia różnił się od podobno najwspanialszego papieża drugiej połowy XX i początku XXI wieku, kiedy ponownie nastąpił gwałtowny upadek moralny duchowieństwa. Dziś jednak dla pani dr Aldony Ciborowskiej, ten Innocenty VIII, i ta jego Bulla, stały się doskonałym wzorcem walki ze wszystkim, co nie podchodzi ściśle pod wiarę katolicką, czyli sztukę, gnozę, feminizm, masonizm, new age, ezoterykę i przede wszystkim okultyzm. Pisze: „Obecna rewolucja[? - to mój pytajnik] atakuje człowieka fizycznie i satanizuje ludzkiego ducha. (...) W efekcie to, co było marginalne rozlewa się w świecie Zachodu, jakby miało do tego prawo. Quasi religie stają na równi z katolicką prawdą o Bogu” (sic!) No, wprost niewyobrażalne! Jak ludzie mogą tę katolicką prawdę ignorować i przeciwstawiać jej swoje duchowe prawdy! I jeszcze jedno zdanie: „Jedyną blokadą dla satanizacji globu jest więc Kościół katolicki i kapłani, którzy swoimi działaniami dowodzą pasterskiej troski o dusze wiernych i z tej racji są atakowani”. Chciałoby się w tym miejscu dodać „ku chwale Pana”, ale wobec skandali pedofilskich, homoseksualnych i finansowych, mogłoby to obrażać tę chwałę Pana, co nawet mnie, ateiście, przychodzi z trudem.

  A wszystko to reminiscencje po słynnym na cały już świat spaleniu książek o Harrym Potterze. Bo pani dr Ciborowska udowadnia, że Harry Potter to nie fantastyka, ale realna instrukcja jak stosować czary, czy oddać się w niewolę szatana. To również propagowanie okultystycznych praktyk, do których uciekał się... Hitler. Co z tego wynikło, nie trzeba nikomu mówić. To, że Hitler był przede wszystkim militarystą, nazistą, rasistą, antysemitą jest bez znaczenia, istotne jest to, że czasami oddawał się praktykom okultyzmu. Warto by w tym miejscu przypomnieć pani dr. Ciborowskiej, że nim okultyzm go zafascynował, był katolikiem, z czego można wysnuć wniosek, że najprostsza droga do okultyzmu prowadzi przez wiarę chrześcijańską. Grupka, na szczęście nielicznych wiernych, zafascynowana cudami, szuka możliwości czynienia podobnych cudów w okultyzmie, w magii, a w wersji mniej groźnej – we wróżbiarstwie i horoskopach. Nie inaczej było ze Stalinem, który tworząc religię bolszewizmu, opierał się na tym, czego nauczono go w prawosławnej szkole cerkiewnej, gdzie był pilnym uczniem. Innymi słowy to nie magia, wróżbiarstwo czy okultyzm zagraża wierze chrześcijańskiej, to ta wiara, nawet poprzez negatywne odwoływanie się pogańskich bóstw, skutkuje powstaniem tych anomalii. Dowodem tego jest powstawanie na przestrzeni dwóch tysiącleci licznych odłamów chrześcijaństwa, ale i jeszcze większej ilości herezji. Jeśli do tego dodać zwichrowaną moralność grupy kapłanów w tym samym przedziale czasu (Wielki Czwartek jest dniem kapłaństwa), czy jest się naprawdę czemu dziwić?

  Okazuje się, że jednak jest. Pewnie przypadkowo pani dr Ciborowska znalazła godnego sobie oponenta, księdza profesora, tym razem bez ironii, co dowodzi, że spostrzegam również normalnych duchownych profesorów. Tylko szkoda, że jest ich tak mało. Pozwolę sobie znów na cytat: „Do kościoła katolickiego przeniknęło w dużym stopniu niekatolickie, zielonoświątkowe rozumienie szatana, diabła i złych duchów. Wspólnoty pentekostalne akcentują o wiele bardziej niż katolicy działanie i obecność diabła, złych duchów w życiu człowieka. To pandemoniczna wizja świata - diabeł i złe duchy są właściwie wszędzie i wciąż musimy z nimi walczyć. Ta nowa gałąź chrześcijaństwa rozwija się w tempie zdumiewającym. Konsekwencje rewolucji pentekostalnej będą większe niż skutki reformacji Marcina Lutra w wieku XVI2.

  Ja z ks. prof. A. Kobylińskim wyjątkowo się zgodzę. Dziś wierzący, mimo umiłowania swojego Boga, straszą się (i innych) czarami, magią, diabłami, szeptuchami i opętanymi, tak jakby nie wierzyli, że ten ich własny Bóg ochroni przed takimi działaniami. Wystarczy nie wierzyć w taki przekaz. Jeśli nie działa przykazanie „Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną”, to znaczy, że Jahwe, a w człowieczym ciele Jezus, który szatana pokonał, nie jest dla nich jedynym Bogiem. Niestety, w polskim Kościele to zjawisko jest dość powszechne.





116 komentarzy:

  1. "Niestety, w polskim Kościele to zjawisko jest dość powszechne."... A na jakiej podstawie wysnuwasz wniosek o tej powszechności? Bo gdzieś jeden idiota spalił książki, a drugi coś wypisał?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze dużo czytam, nie tylko niszowe portale katolickie, po drugie, gdybyś uważnie przeczytał tekst ks. Kobylańskiego, zorientowałbyś się, że to nie tylko moja opinia, na tyle groźna, że nie tylko przez niego dostrzegana, po trzecie, wpisz sobie w wujka google hasło „zagrożenie pentekostalne”, a będziesz wiedział o co biega.

      Usuń
    2. Twój tekst czytam i nie bardzo rozumiem.
      Zagrożenie pentekostalne to zagrożenie konwersją, a nie "straszenie się (i innych) czarami, magią, diabłami, szeptuchami i opętanymi".

      Usuń
    3. @Radku...
      ujmijmy to tak: K.Rz-kat. czuje się zagrożony konwersjami, więc broni się przed tym strasząc "magią etc", czyli indukując stan zagrożenia wśród straszonych...

      Usuń
    4. Radku:

      Nie tyle konwersją ile przenikaniem pewnych nurtów (tu nacisk na zagrożenie ze strony wszelkiego diabelstwa). Zmienia się centrum z Jezusa na diabła i jego poczynania. Ponieważ w katolicyzmie jednak diabeł istnieje, ta zmian jest wręcz niedostrzegalna, co nie znaczy, że nie sprzeczna z doktryną katolicyzmu. To o czym piszę w ostatnim akapicie – diabeł zyskuje na znaczeniu.

      Piotrze:
      dr. Ciborowska jest przykładem „fałszywej drogi”, jej strasznie jest w opinii ks. prof. Kobylińskiego przesadzone.

      Usuń
    5. Raczej nie tak samo mi to tłumaczycie, bo Asmo jednak (według mnie słusznie) wskazuje, że jest to droga fałszywa, natomiast Piotr, uważa, że jest to rodzaj obrony przed konwersjami. Śmiem twierdzić, że w kościele bywam najczęściej z was wszystkich i tak się zastanawiam, czym to Piotrowe straszenie się objawia, bo jednak odchodzi się od kazań, straszących wiernych karami boskimi, szatanem i tak dalej - zauważając, że ma to owszem działanie odstraszające, ale od kościoła. Nigdy, ale to nigdy na religii, ani w kościele nie słyszałem by poruszano temat czarów, diabłów, szeptuch i tym podobnych - a zdecydowana większość księży których znam, uznałaby ten temat za niepoważny.
      Co więcej - z tego co Asmo (cały czas słusznie) prawi, kościół wręcz przestrzega, by się tym nie zajmować i w ogóle najlepiej nie interesować. I wszystko byłoby ok, gdyby nie wrzucił tekstu o powszechności tego zjawiska - tu mam pytanie skąd ten wniosek, że zjawisko jest powszechne?

      Tak na marginesie, Piotrze, mam wrażenie, że na temat tego co się dzieje w kościołach masz jednak mylne pojęcie.

      Usuń
    6. Radku:

      Tego procesu nie zauważysz w czasie kościelnych Mszy św. To są przypadki związane z nabożeństwami i w tworzących się ruchach charyzmatycznych. Na takich spotkaniach dzieją się prawdziwe „cuda”, kiedy wierzący wpada w histeryczny śmiech albo wręcz mdleje w drgawkach. Pozwolę sobie na cytat: „(...) w religijności pentekostalnej niezwykle mocno zaakcentowano emocje. W tej wersji religijności przebaczenie zyskuje zupełnie nowy kształt. Na wielu charyzmatycznych spotkaniach modlitewnych chrześcijanie płaczą, krzyczą, wpadają w histerię, tracą przytomność, wydają z siebie dziwne dźwięki” za:
      https://polskatimes.pl/ks-kobylinski-kwestia-o-bashobory-i-charyzmatykow-dzieli-kosciol-to-hybrydowa-wojna-religijna/ar/3951077
      O skali tego zjawiska dowiesz się, gdy skorzystasz z wujka gogle, ale skoro nie chcesz...

      Usuń
    7. No poczytałem. Ciekawe. W sumie nawet to nie jest taka spójna religia, choć chyba jest się czego bać, bo bardziej konserwatywna niż chrześcijaństwo, coś jak kwakrzy kiedyś...
      Tylko nadal nie widzę tej powszechności - jakieś statystyki by się przydały.

      Usuń
    8. Też nie znam statystyk. Ale wg mnie wystarczy zobaczyć ilu było na tych gościnnych występach Boshabory, i nie tylko jego, ile jest grup charyzmatycznych, choć nie wszystkie związane z pentekostalnością. A zjawisko rośnie, nie maleje, o czym świadczą liczne wypowiedzi ostrzegające, nie tylko w Polsce.

      Usuń
    9. a Natanek?... toć on w kazaniach straszy otwartym tekstem... tylko niech mi nikt nie wmawia, że to pojedynczy przypadek takiego świra i że nie jest reprezentatywny /chociaż akurat z tym drugim od biedy można się z grubsza zgodzić/...

      Usuń
    10. Natanek to inny rozdział. Podkreśla dzieło szatana by wzmocnić tworzone przez siebie szeregi Armii Boga. Został przez Kościół katolicki potępiony. Ma zakaz odprawiani Mszy św., z czego nic sobie nie robi.

      Usuń
    11. No właśnie, Piotrze mówię, że średnio się orientujesz. :)
      Dziwisz suspendował Natanka kilka lat temu, "za ostentacyjnie okazywane nieposłuszeństwo, mimo decyzji i upomnień, jakie były do niego wielokrotnie kierowane."

      Asmo, znalazłem statystki ale z lat 90 - wtedy faktycznie liczba zborów systematycznie rosła. z roku na rok przybywało im około 2000 wyznawców. Ale nie wiadomo jaki trend jest teraz, może to tylko takie bicie piany.

      Usuń
    12. Nie będę się spierał o te statystyki. W końcu nie moja bajka ;) Swoje przypuszczenia opieram na ostrzegawczych tekstach z ostatnich dwóch, może trzech lat, i to właśnie tych, tworzonych przez zaniepokojonych katolickich luminarzy. Może być tak, że ten trend sam się zatrzyma, gdyż jednocześnie pogłębia się proces sekularyzacji. Jakby na to nie patrzeć, kryzys w Kościele się pogłębia, jest coraz bardziej poważny, i to nie tylko za sprawą części amoralnego kleru. O ile jeszcze od biedy za ową sekularyzację można częściową winą obarczyć zjawiska społeczno-ekonomiczne, o tyle cała reszta wynika już tylko z błędów samego Kościoła.
      Może być tak, że to popularne dziś „mistyczne oczyszczenie” faktycznie pozwoli się odrodzić Kościołowi katolickiemu, ale musi zrzucić z siebie skorupę fałszywej mistyki. Jak to zrobić – dalibóg nie wiem ;)

      Usuń
    13. okay, nie jestem na bieżąco w temacie detali, mam dane z drugiej, czy trzeciej ręki jedynie /np. m.in. od Asmo/, a na chodzenie do kościoła po prostu szkoda mi czasu... ale w ogólności niewiele to zmienia, bo fakt, że obecną Polską zarządza jakaś forma państwa wyznaniowego jest jak najbardziej na bieżąco...
      a tutaj to tylko tak sobie gadamy i tyle, bo nie odbieram tego bloga jako sprofilowanego na szukanie konkretnych rozwiązań głównego kłopotu :)...

      Usuń
    14. He he, skąd ja wiedziałem, że za chwilę wyniknie temat państwa wyznaniowego. W przypadku gdy brak jest w konstytucji zapisów prawnych wspomagających tylko jedną religię, wasz odbiór wyznaniowości jest odczuciem czysto subiektywnym... :)

      Usuń
    15. Tym razem i ja przyznam rację Radkowi ;) Choć sam pisałem nie raz, że grozi nam państwo wyznaniowe, de facto mamy tylko państwo nastawione na religie katolicką. Największym i najbardziej jaskrawym tego przykładem były obietnice przedwyborcze pani Szydło i pana Morawieckiego, że trzeba przywrócenia Europie korzeni chrześcijańskich. Ewidentnie pod publikę i Kościół hierarchów. W tym tygodniu czytałem, że ktoś chciał sprawdzić, co w tym zakresie zrobiono. Okazuje się, że nic, absolutnie nic. Nie ma nawet wstępnych założeń, z czego ja się akurat cieszę i co mnie autentycznie bawi.
      Ale nie jest tak dobrze. Jak ja widzę tych naszych „elitarnych” na urodzinach Rydzyka i słucham, co oni tam wygadują, i jak się pląsają – nie chcielibyście słyszeć tej wiązanki, jaka wydobywa się z moich ust ;)

      Usuń
    16. Coś się niedobrego dzieje - już drugi raz przyznajemy sobie rację, zamiast się sprzeczać. :D
      Nawet te korzenie chrześcijańskie są dla mnie niejasne - bo chrześcijanie to nie jest przecież jedna religia.

      Usuń
    17. :D ja bym tego tak nie określił. W końcu, jakem ateista, nie wierzę, abyśmy się jeszcze nie raz nie pokłócili.

      Pomijając prawosławie (bardzo podobne do katolicyzmu) do czasów reformacji można mówić o chrześcijaństwie jako jednej religii. I pewnie o takich korzeniach mówili politycy.

      Usuń
    18. formalnie nie jest państwo wyznaniowe, ale realnie... na tym właśnie polega cały myk tej sztuczki... wpisanie do Konstytucji przewodniej roli part... ups... Kościoła Rz-kat. to byłby tylko spory i niepotrzebny kłopot, więc tacy idioci to oni już nie są, by go sobie fundować...
      ...
      a sprawa chrześcijaństwa jako jednej religii czy zbioru iluśtam to w istocie sprawa umowna, czysta taksonomia, czy dwa gatunki to dwa gatunki, czy tylko jeden, ale dwie odmiany...

      Usuń
    19. Realnie też nie jest wyznaniowe. Nawet jeśli widać symbiozę państwa i kościoła - świadczy ona o tym, że wpływy tego drugiego na społeczeństwo są na tyle duże, że opłaca się realizować postulaty zbieżne z tym, co głosi kościół. Nie dotyczą one jednak wyznawania, bądź nie wyznawania religii - i tu jest ten kluczowy element.

      Usuń
    20. czyli oklepana fraza /nie do końca pokrywająca się ze stanem faktycznym zresztą/ "nikt nikogo siłą do kościoła nie goni"?... tak? :)...
      sprawa faktycznie jest dość złożona, bo trzeba by zacząć od definicji "wyznawania religii"... wiara w lansowaną bozię /w przypadku religii teistycznych, których jest przeważająca większość/, udział w rytuałach /nawet wirtualnie/ i przyjęcie jako swoje całego uniwersum światopoglądowego, czyli też system wartości będący jego podsystemem... może z grubsza tak być?...
      no, i teraz co to jest "państwo wyznaniowe"?... to jest wtedy, gdy jedna religia narzuca /siłą lub "sposobem"/ swoje uniwersum i objawia się to w formie prawa... ale to jeszcze nie koniec... bo tak naprawdę, to każda (z tych znaczniejszych) religia ma swoją formę organizacyjną: związek wyznaniowy /formalny lub nieformalny/ i w sumie wychodzi na to, że samo określenie "państwo wyznaniowe" ani np. "teokracja" /formalna lub ukryta/ jest słabo sformułowane i trafniejsze byłoby "klerokracja" /w sensie kleru danej religii/... ale klerokracja nie musi być aż tak totalitarna, by nakazywać wszystkim "chodzenie do kościoła", nie zmienia to jednak faktu, że jest klerokracją i (realnie) działa wbrew interesom większości obywateli /wmawiając im, że jest odwrotnie/, a de facto liczy się tylko interes szeroko rozumianego kleru /którego część sama zresztą jest ofiarą systemu/...

      Usuń
    21. Jak rozumiem, nie było by to państwo wyznaniowe, gdyby przyjęło inny światopogląd? Wtedy byłoby super. :) Natomiast rytuały mogłyby być świeckie, choć nadal pozostałyby rytuałami, choć wtedy już dla niektórych nie byłyby tak drażniące, bo nie kojarzyły by się z religią.
      Dalszego wywodu o klerokracji niezbyt rozumiem. Kojarzy mi się jednakowoż z rządami kleru. Najbardziej widocznym tego przykładem jest zapewne to, że pewien zakonnik z Torunia jest beneficjentem aktualnego systemu. Natomiast rozczarowujące jest nieco to, że w zamian ofiarodawcy wszelkich profitów tegoż, nie żądają odpustu, ani nawet błogosławieństwa, tylko wsparcia medialnego, które z bozią nie ma nic wspólnego, ani religią. Skąd ta moc klechy? Ano stąd, że grupa ludzi, całkiem pokaźna, ma w dupie inny światopogląd.

      Usuń
    22. ujuj... głęboko, bo wkraczamy w temat definicji religii... bo jakby się tak uprzeć, to państwo Kima to też państwo wyznaniowe, co więcej, tam naprawdę "gonią do kościoła"...

      Usuń
    23. Radku:

      Aż zapytam: jaki inny światopogląd? Świeckość jest niezależnością od religijnych światopoglądów, ale jest też niezależnością od każdego innego światopoglądu. Z tym, że owa niezależność nie jest też zakazem ich istnienia.

      A skoro poruszyłeś problem Rydzyka. Nie jest tragedią to, że on istnieje, działa i przyciąga swoich wielbicieli. Problemem jest to, że z pewnych niezrozumiałych, a i bezzasadnych względów może liczyć nie tylko na poparcie władzy ale olbrzymie dotacje.

      Usuń
    24. Właśnie czytam: rocznie na lekcje religii idzie z budżetu państwa 1,5 miliarda złotych. Czemu te lekcje służą jeśli nie światopoglądowej indoktrynacji?

      Usuń
    25. ale z tym Rydzykiem, poniewaz jest dosc znaczacym biznesmenem, bywa roznie. Raz jest na wozie raz pod wozem… tak, jak to w bizznesie. Byly czasy kiedy plakal, ze nie dostal miejsca na cyfrowce …. a nie dostal ze wzgleduna swoj swiatopoglad i na moc nosnosci tego swiatopogladu, choc wszystkie warunki potrzebne do otrzymania licencji spelnial. Otrzymywaly telewizje, ktore wywiazania sie z warunkow nie mogly z wielu wzgledow wykonac, a ten ktory mogl natychmiast, nic nie otrzymal.
      Z Rydzykiem politycy postepuja roznie, tak, jak im na dany moment pasuje i potrzebuja. I to raczej oni do niego przylaza , nie on do nich.

      Druga sprawa to owe panstwo wyznaniowe. To chyba tylko Polacy tak maja. Myslalam dlugi czas, ze Niemcy to protestanci. Protestanckie maja tylko landy nadmorskie, reszta to katolicy jak sie patrzy. Wolnego u nich do bolu z powodu swiat koscielnych, np.: Wieki Piatek, gdzie w Polsce ludzie zaginaja do pracy tu jest wolne. Wolne z powodu wniebowzieci Maryji, wniebowstapienia Jezusa, Boze Cialo ( procesje tez sie odbywaja po miejscowosciach). Zeslanie Ducha Swietego. Mowiac jezykiem kargulowym, swietami koscielnymi jest tak usiane, jak dobra kasza skwarkami. I nikt nie burzy sie, ze panstwo wyznaniowe. Lekcje religii w szkolach, ty nazywasz to religioznawstwem, ale moja Mloda jest swietnie zorientowana, szczegolnie teraz w gimnazjum, dlaczego co i jak... myslalam, ze bede jej musiala cale Triduum Paschalne tlumaczyc, ale gdzie tam. Wiedza mnie w tym roku zaskoczyla i to nie taka tam sobie powierzchowna. W szkole bylo mowione i omawiane. Krzyze w przestrzeni publicznej sa wszedzie widoczne. przy skrzyzowaniu drog i to nie polnych, przy wejsciu do lasow, na drogach spacerowych, w prywatnych- przy ulicznych ogrodkach…. nikt sie nie burzy i nikogo nic nie burzy. Przy krzyzu lesnym w naszej miejscowosci ( zadbanym, odpicowanym, pdmalowanym) dzieciaki przedszkolne mialy czesto spotkania , nabozernstwa z kaplanem katolickim, innym razem przychodzil byc moze, Pastor. ja zalapywalam sie z reguly na te katolickie wydarzenia, albo na obu.
      Tu masz opis zwiazku panstwa z kosciolem w Niemczech:
      https://www.dw.com/cda/pl/państwo-a-kościół-w-niemczech-10-lat-po-wyroku-ws-obecności-krzyża-w-klasie-szkolnej/a-5887301

      Larum, olaboga, zascianek , sredniowiecze … podnosimy tylko my. Polacy maja jakis taki dziwny gen walki o wszystko i ze wszystkimi o wszystko. Co prawda mlodzi w Niemczuch sa srednio zainteresowani wiara, kosciol mowi o poteznym braku mlodych, a to oni beda ksztaltowac oblicze politycze panstwa w przyszlosci, ale jak na razie kosciol i panstwo wspolpracuje.

      Usuń
    26. W Niemczech zaś nawet księżom nieuczącym religii pensje płaci państwo - czyli można powiedzieć, że oni to dopiero inwestują w indoktrynację i są państwem na wskroś wyznaniowym...

      Nie ma czegoś takiego jak "niezależność światopoglądowa". A to dlatego, że osoby zarządzające państwem i ustalające reguły, według których nim zarządzają, mają jakieś poglądy na to co wolno, a czego nie wolno i zawsze ktoś będzie to uważał za ograniczenie wolności.

      Usuń
    27. Aniu:

      Znów przeczytałem, choć sam sobie się dziwię, bo cóż mnie obchodzi Kościół w Niemczech? ;) Zawsze się różniliśmy (jako narody) nie tylko w sprawach religii. Ale w tym i jeszcze jednym artykule, który przeczytał z rozpędu jest poruszony dość istotny aspekt. Kościoły są finansowane przez wiernych podatkiem. Do tego dochodzi jakaś niewielka należność za mienie zabrane Kościołom, która powoli odchodzi do lamusa. W efekcie notuje się stały i wcale nie mały trend odchodzenia od przynależności do Kościołów. Otóż, uważam że jest to w jakiś stopniu bardziej sprawiedliwe, niż finasowanie Kościoła w Polsce, gdzie oprócz statusowych świadczeń, pompuje się kasę z różnych ministerstw i to praktycznie bez ograniczeń. Tak finansowany Kościół jak w Niemczech może z własnych pieniędzy stawiać sobie kapliczki i wieszać krzyże nawet na każdym drzewie w lesie (kto tego będzie pilnował w katolickiej Polsce?).

      Powiem tak: mnie nie razi to, że parafianie budują sobie świątynie za własne pieniądze, choć czasami to są architektoniczne maszkary. Ale już budowa Świątyni Opatrzności Bożej, gdzie ładowano olbrzymią kasę, rzekomo na muzeum JP II, aby ominąć przepisy – to jest to jawny przekręt. Bo tę świątynię buduje się ze wspólnych pieniędzy, kiedy taka Służba Zdrowia popada w zapaść. Pieniądze na Rydzyka są, w zamian zamyka się oddziały w szpitalach, bo nie ma pieniędzy na personel. Ale jest jeszcze gorzej! Tak sponsorowany (przez wszystkich) Kościół stawia warunki w oświacie, edukacji i kulturze. Zapytam, bo nie wiem, czy Kościół w Niemczech, nawet w takiej katolickiej Bawarii, ingeruje w program nauczania świeckich przedmiotów? Wprowadźmy w Polsce finasowanie Kościoła z podatków wiernych, a te czterdzieści procent stale chodzących do Kościoła, zmniejszy się o połowę.

      Jeszcze dwa zdania o ciemnocie i zacofaniu. Faktem jest, ze te epitety są autorstwa przeciwników Kościoła, ale one stały się dziś dla tej części wierzących niemal sztandarami: „patrzcie jak ta ciemnota wami rządzi”. Katolicy w Polsce tak mają, lubią się wywyższać poniżeniem...

      Usuń
    28. Radku:

      Pozwól, że Cię sprostuję. Pensje księży w Niemczech są finansowane z podatku kościelnego. Pastorzy mają lepiej, dzięki możliwości zawarcia małżeństwa i posiadania dzieci mają zdecydowanie więcej ulg podatkowych.

      Reguły funkcjonowania państwa ustala Konstytucja, a tam jak byk jest napisane w art. 25 ust. 2: „Władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym”.

      Usuń
    29. Owszem, ale tylko apostazja zwalnia z tego podatku.

      Zresztą fajny artykuł znalazłem:

      http://www.niedziela.pl/artykul/96590/nd/Finansowanie-Kosciolow-przez-panstwo

      wynika z tego, że same państwa wyznaniowe w tej Europie - oprócz jednej jedynej Francji. Przy okazji okazało się, że kościoły sprzed 1905 roku faktycznie upaństwowiono na mocy ustawy z tego roku - w związku z tym technicznie obywatel zmuszany jest do ich utrzymywania.

      Ustaliliśmy, że tak jest przecież. :) Piotr tylko twierdzi, że w praktyce jest inaczej.

      Usuń
    30. Ja bym sie tu skupila na slowku, ktore uzyl Rademenes, "indokrynacja". Oni niesamowicie lubia wiedziec kto jaka gotowka dysponuje. Nie ma kasy z reki do reki.

      Usuń
    31. To jest ciekawa sprawa z tą indoktrynacją. Sprzeciw wobec aborcji jest nią, a przekonywanie ludzi, że to nic takiego już nie jest. I tak przykładowo po latach wyszło na to, że w zasadzie moi rodzice wpadli, ale ze względu na to, że rodzina matki była wierząca i "zindoktrynowana" dziś mogę pisać te słowa.
      Już nawet mi nie chodzi o kwestię legalności tej aborcji - tylko usilne wciskanie ludziom, że to nic takiego - "rozwiązanie problemu", bez refleksji, że uniemożliwia się czyjeś istnienie.
      A tu niestety, próba ingerencji w różne społeczne uwarunkowania, które nie są już nawet pozostałością tradycji, ale czegoś starszego - instynktu samozachowawczego. Nawoływanie do przestrzeganie - jest indoktrynacją właśnie, bo przecież ważniejsza wolność jednostki, niż ogółu. Efekty tego już są fatalne, a będą jeszcze fatalniejsze.

      Usuń
    32. Przecież to oczywiste, że aby przestać płacić podatek, musisz się wypisać z danego Kościoła, czyli dokonać aktu apostazji. Gdzieś czytałem, że w ostatnim dwudziestoleciu, największa liczba nowych apostatów w Polsce to Ci, którzy wyjechali na stałe do Niemiec.

      A co do finansowania Kościołów. Czytam we wskazanym artykule: „państwowe dotacje na rzecz Kościołów mają w Polsce nieporównywalnie mniejszy wymiar niż w jakimkolwiek innym kraju europejskim”. Pominę przekręty Komisji Majątkowej, kiedy to świeccy adwokaci Kościoła przez prawie dwa dziesięciolecia, doiły państwo w niebotyczny sposób (Komisja wciąż istnieje, ale już dziwnie nie jest tak pazerna), pominę nieformalne dotacje z innych ministerstw poza Ministerstwem Kultury oraz dotacje z UE, pominę finasowanie religii w szkołach (1,5 mld zł za ub. rok), wydawałoby się, że ten Kościół żyje na skraju ubóstwa. A jednak, gdy padła propozycja dotowania Kościoła z podatków, bodajże na poziomie 2 - 3 procent (tu nie wnikam, bo już nie pamiętam), Episkopat bronił się rękami i nogami. Wierni by tego nawet nie odczuli, bo to z kwoty już pobieranych podatków, więc nie należało się spodziewać masowego odejścia z Kościoła. Dlaczego? Odpowiedzi są dwie. Napływ gotówki od wiernych jest dużo większy niż tylko taca i opłata za sakramenty (to również kasa za wynajem gruntów i budynków) oraz to, że finansami rządzą biskupi, ściągając wcale niemały haracz od parafii ... praktycznie za nic. Jestem przekonany, że co jak co, kler potrafi dobrze liczyć.

      Usuń
    33. Radku:

      Problem aborcji, i ta logika, którą zastosowałeś, to temat na osobną notkę. Bo w tej logice jest straszny przekręt. Jedna trzecia zapłodnień, jeśli nie dużo więcej, bo tego na wstępnym etapie nie da się sprawdzić, ulega w naturalny sposób poronieniu. Nikt nie mówi o mordowaniu niewinnych, ale jak to chce zrobić człowiek z tych czy innych względów – już jest mordercą. Nikt mnie nie przekona, że natura ma prawo, a człowiek nie, bo człowiek jest częścią natury. Oczywiście, wchodzi w grę aspekt moralny i słusznie, sami sobie ją wypracowaliśmy (sam jestem przeciwny aborcji na życzenie), ale w tym przypadku pomogła nam dobitnie indoktrynacja religijna, oparta na prawach rzekomo istniejącego niematerialnego Boga, który w swej biblijnej historii był proporcjonalnie większym mordercą niż Hitler i Stalin razem wzięci.

      Zupełnie nie rozumiem tych zdań: „Nawoływanie do przestrzeganie - jest indoktrynacją właśnie, bo przecież ważniejsza wolność jednostki, niż ogółu. Efekty tego już są fatalne, a będą jeszcze fatalniejsze”. Nieśmiało Ci tylko wytłumaczę, że gdyby nie jednostka i jej prawa, nie byłoby żadnego ogółu. Próba deprecjonowania praw jednostki o decydowaniu o samym siebie jest powrotem do niewolnictwa, na miarę tego sprzed Chrystusa. To jednostka ma odczucia, pragnienia i potrzeby – „ogół” jest tylko narzędziem do ich osiągnięcia. Więc nie czyńmy narzędzi ważniejszych niż ci, którym są potrzebne.

      Usuń
    34. nieprawda z tą aborcją... "anti-choice" wciska ludziom pewien pogląd na sprawę i suportuje prawo upieprzające ludziom życie, "pro-choice" od samego początku opiera się na zasadzie: "jeśli aborcja to dla ciebie zło, to prostu jej sobie nie rób"...
      natomiast wracając do kwestii indoktrynacji... trudno oszacować kiedy przekaz jakichś poglądów jest indoktrynacją, a kiedy już nią nie jest, można tylko próbować szacować, który przekaz jest bardziej indoktrynujący, który mniej... tylko jakie przyjąć kryterium?... wydaje się, że niezłym /choć nie idealnym/ jest takie, która opiera się na stopniu swobody innym poglądom... w tym momencie "anti-choice" jest jak najbardziej indoktrynujące, nie pozostawia nawet cienia marginesu, by można było myśleć inaczej, niż według ideologii "anti-choice"... za to "pro-choice" daje ten luz, zgodnie z zasadą zacytowaną na wstępie i trudno jest to nazywać indoktryncją, a z pewnością nie tak głęboką i nachalną, jaką uprawia "anti-choice"...
      ...
      zabawna i wręcz idiotyczna, kompletnie pozbawiona logiki jest argumentacja "anti-choice" i jej sympatyków oparta na pytaniu: "co być zrobił, gdybyś się dowiedział, że twoja matka rozważała opcję, aby cię usunąć?"... pomińmy błąd logiczny, że żadnego "mnie" wtedy nie było, niech już będzie, że to skrót myślowy, metafora taka... pytanie jest z dupy, bo skoro istnieję, to znaczy że podjęła taką decyzję, by nie usunąć, więc niby co mam zrobić?... kwiatka jej kupić i bombonierkę z wdzięczności, czy zbluzgać, że "śmiała" kiedyś pomyśleć o usunięciu?... gdyby usunęła, to teraz mnie by nie było i nic by nie było, więc problem jest wtedy pusty, nie ma nawet podmiotu, który mógłby go sobie tworzyć... czyli takie pytanie jest czysto manipulacyjne, odwołujące się do emocji i ma na celu jedynie zrobienie wiatraka w głowie pytanemu, by mu sprać mózg w temacie podejścia do tematu usuwania ciąży... taka manipulacja zresztą jest jedną z technik indoktrynacyjnych właśnie...

      Usuń
    35. Ale przecież nie chodzi o to, ile zapłodnień ulega poronieniu - tylko o to, żeby nie wmawiać ludziom, że sztuczne poronienie jest czymś normalnym. Oczywiście, że nikt nie mówi o mordowaniu niewinnych - nie mniej jednak, żeby nie doszło do narodzin coś trzeba zabić - nawet jak jest to niedojrzały płód - czy "zlepek komórek".

      Natura ma prawo uśmiercania człowieka - np. chorobami - czy w związku z tym człowiek, będąc jego częścią ma również takie prawo? Właśnie o taki tok rozumowania chodzi - człowiek ma prawo - gwałcić wszelkie inne prawa.

      Nieśmiało - dobrze że nieśmiało, bo to bzdura. Rozwijające się społeczeństwa kierowały się wspólnym etosem, a nie indywidualnością jednostek. Zresztą nie chodzi o to, by tą indywidualność odebrać - tylko tak pokierować, żeby z człowieka nie zrobić po prostu egoistycznego hedonisty, który ma wszystko w dupie, oprócz swego nosa. Na takiej zasadzie - nie ma zakazu puszczania bąków na głos, ale z jakiegoś powodu tego nie robisz. Dlaczego - bo zdajesz sobie sprawę że to głupie i chamskie, a nie element ograniczania Twojej wolności.

      Usuń
    36. A pro-choice nie jest indoktrynujące? Jaki daje margines? Ano taki że wszystko wolno, bo żadna zasady, nie powinny w tej kwestii ograniczać tzw. wolności jednostki. Zresztą wystarczy poczytać blog naszego kolegi, z którego wynika, że myśląc o aborcji inaczej niż on, jestem po prostu zacofanym debilem. Za to ci co nie wiedzą skąd są dzieci i jak ich uniknąć - to dopiero śmietanka inteligencji i przykład wyzwolenia.

      Usuń
    37. Coś mi się zdaje, że nie potrafisz w obu sprawach wyjść poza pewien dość dziwaczny schemat. Prawo naturalne (nie myl z tym danym rzekomo od Boga) jest w porządku, ale człowiek, który jest częścią tej natury i „chce” postępować podobnie, już nie jest w porządku. Rozum człowiekowi przytrafił się przypadkowo i dobrze, ale to nie on stworzył prawa natury, tym samym moralność zawsze jest pojęciem względnym. Nie deprecjonuję tej moralności, ale daleki jestem od uznania jej za coś nieodwołalnego. Ludzie bronią się przed niepożądaną ciążą na tej samej zasadzie jak bronią się przed chorobą, więc nie odwracaj kota ogonem. Jedno i drugie się przytrafia, a nie jest celowym działaniem przeciw. To moralność, jako rzecz nabyta, stwarza tu pewne problemy. Natura nie zna pojęcia moralności.

      Sorry, ale walisz jak Gomułka na zebraniu partyjnym z tym etosem. Ów etos, rzekomo broniącym nas przed hedonizmem, był przyczyną zagłady całych narodów i śmierci milionów niewinnych ludzi, więc nie jest w niczym lepszy od hedonizmu. To nie etos zabrania Ci puszczania bąków (chyba Zagłoba mówił coś o szkodliwości wstrzymywania wiatrów), jak słusznie zauważyłeś, to człowiek, jako jednostka, uznał, że tak nie przystoi.

      Usuń
    38. nie wiem dlaczego próbujesz utożsamiać "pro-choice" z ludźmi "co nie wiedzą skąd są dzieci i jak ich uniknąć", skoro więcej takich można spotkać wśród "anti-choice"...
      to jest w ogóle ciekawy temat, bo "anti-choice" jest mocno skorelowane (przypadkiem?) z innymi poglądami, na przykład takim, by blokować dostęp do wiedzy, edukację na temat "skąd są dzieci i jak ich uniknąć"...

      Usuń
    39. Radku:

      Nie przesadzaj, nigdy nie nazwałem Cię debilem, ani nawet tak o Tobie nie pomyślałem. Znów, wręcz jak tradycja przykazała ;) imputujesz mi swoje myślenie.

      Jaki jest Twój stosunek do aborcji to Twoja sprawa i nie mam najmniejszej ochoty tego wyśmiewać. Niemniej, jeśli akurat Ty narzucasz komuś swój pogląd, zawsze znajdę argument, że nie musisz mieć racji. W końcu ja nie narzucam Ci swoich poglądów, ja je tu tylko przedstawiam. Nigdy nie robiłem Ci problemu jeśli się ze mną nie zgadzasz, nigdy z tego powodu się na Ciebie nie obraziłem, choć czasami podnosisz ciśnienie. Ale jakoś nie robię z tego tragedii, że najczęściej mamy odmienne zdania.

      Usuń
    40. Piotrze:

      To spostrzeżenie o korelacji wydaje mi się ze wszech miar słuszne ;)

      Usuń
    41. Etos przyczyną zagłady narodów? A jakichż to? :)

      Czytam te głupoty o ludziach, którzy "bronią się przed niepożądaną ciążą na tej samej zasadzie jak bronią się przed chorobą" i nie dowierzam, ze dorosły człowiek pisze takie brednie. Ciąża nie jest chorobą - nie zagraża życiu i nie zmusza w efekcie - jeden z ulubionych argumentów pro-choice - do spieprzenia sobie życia bachorem - bo jest cała masa chętnych, by takimi dziećmi się zająć.

      Poza tym - fakt, "człowiek jest częścią natury", co nie uprawnia go do jej kreowania - tym bardziej, że nie jest w stanie przewidzieć takiej zabawy. Niejaki pan doktor Robert Gallo, opatentował około 30 lat swój wynalazek - wirus HIV. Ofiary jego zabawy "wielbią" zapewne jego postępowość do dziś. Oczywiście zaraz mi odpowiesz banałem że postęp wymaga ofiar, tylko że w tym przypadku to obłęd udający naukę a nie postęp - piłowanie gałęzi na której się siedzi. Cytując Piotra - naga małpa z brzytwą w ręku.

      Usuń
    42. A debilizm to ktoś inny mi imputował - nie mówiłem akurat o Twoim blogu.

      Usuń
    43. Etos narodowy, panie Radku, nawet etos bolszewizmu, ale i etosu jedynie słusznej religii nie wykluczam. Wszystko w imię dobra społecznego.

      Czytasz ze zrozumieniem? Ja nie porównuję ciąży do choroby, uważam, że oba te aspekty natury człowieka cechują te same zasady, a jedną z głównych cech jest to, że się przytrafiają. A tak na marginesie, zdarzają się ciąże zagrażające życiu matki.

      O tym właśnie piszę, człowiek nie jest uprawniony do kreowania natury, co akurat czyni nasza, ludzka moralność. To przez nią uzurpujemy sobie prawo do jej poprawiania. Z tym dr. R. Galo to wyjechałeś jak..., no dobrze, bez epitetów. Znów mi przypisujesz swoje myślenie, bo nawet taka argumentacja nie przyszła by mi do głowy. Myślisz, że ja będę pochwalał tych, co wymyślili bombę atomową i ją wypróbowali? A jak myślisz, skąd się to wzięło? Czy przypadkiem nie z fałszywie rozumianego etosu? Jestem za tym, aby nauka pchała nas do przodu, ale jeśli stosuje zasadę: po pierwsze – nie szkodzić. Tylko jest jedno „ale”. Człowiek nie jest bytem absolutnie doskonałym, popełnia pomyłki i to takie, które nie dorównują pomyłkom bytów absolutnych. Rzecz w tym, aby pomyłkę nazwać pomyłką, aby wyciągać z nich daleko idące wnioski, a nie udawać, że nic się nie stało.

      Usuń
    44. no to co, że niechcianym dzieckiem może się ktoś zając?... ale kobieta może nie chcieć samej ciąży, bycia w tym stanie i przeżywania porodu... i nawet nie musi się komukolwiek tłumaczyć, jak to uzasadnia, racjonalnie, irracjonalnie, zresztą ocena tej racjonalności należy do niej i ona powinna mieć ostatnie słowo... identycznie zresztą jest zresztą z kobietą, które chce zajść, donosić i urodzić... taki właśnie jest mechanizm "pro-choice"...
      mam nadzieję, że nie usłyszę /nie przeczytam/ zaraz kłamstwa, jakoby "pro-choice" promawaaało, albo namawiaaało do aborcji, którym "anti-choice" nieraz się posługuje...
      ...
      jakoś się dziwnie utarło gdzie nie gdzie, że etos sam w sobie jest jakąś pozytywną wartością... a tymczasem etosy bywają różne, rozmaite, złe lub dobre, zależnie od indywidualnej, subiektywnej oceny...

      Usuń
    45. Chyba masz mylne pojęcie co to jest etos, panie Asmo, bo to co wymieniłeś to doktryny a nie etos. Oczywiście doktryny można włączyć do etosu, tworząc różne potworki typu leninizm, czy stalinizm. Natomiast etos społeczny powstaje na podstawie rozciągniętego w czasie rozwoju, jest zbiorem tych wartości i celów, które determinują rozwój społeczeństwa jako całości. Gdy przestaje być wspólny - społeczeństwo się rozpada.

      Choroba się przytrafia, ciąża nie jest czymś co się przytrafia - jest efektem świadomych działań.
      Sam sobie przeczysz. Skoro nie jest uprawniony do jej poprawiania, to skąd przeświadczenie że moje myślenie to schemat, bo nie uważam, że jest pozytywnym zjawiskiem "człowiek, który jest częścią tej natury i „chce” postępować podobnie".
      Co z tego podobnego postępowania wynika? Programy eugeniczne? Choroby wściekłych krów? A teraz popularyzowanie wręcz aborcji na życzenie, czego przykładem akcje "Aborcja jest ok", albo wywody panienki z pewnego bloga, ile to ona kobietom pomogła uniknąć cierpień, na jakie jest narażone ciało kobiety w wyniku ciąży - po prostu umożliwiając im tą aborcję.

      Nauka powinna nas pchać do przodu - to nieuniknione i potrzebne. Jednakoważ istnieje takie pojecie jak zrównoważony rozwój - czyli taki, który pozwala taką dyspozycją dóbr, żeby przyszłe pokolenie nie zastanawiały się, czy będą miały czym oddychać, albo czy postępowość nie wepchnie ich na kurs walki z czymś na kształt HIV, co Cię tak skonsternowało, ze nawet nie masz kontrargumentu.

      Usuń
    46. Piotrze - nie chodzi że pro-choice do czegoś namawia. W imię komfortu psychicznego kobiety umniejsza efekty samej aborcji i jej znaczenie i to już wystarczy, by cała ta gadanina była gówno warta.

      Usuń
    47. @Radku...
      to jest tak, że człowiek jest częścią Natury i patrząc z tego punktu widzenia wszystko co robi jest naturalne, nawet niszczenie tej Natury... tak więc ocena ludzkich działań w skali "złe - dobre" /ciągłej lub nie/ oparta na stopniu ich naturalności nie ma po prostu żadnego sensu, bo takie stopniowanie nie ma sensu... to tylko sztuczny konstrukt w stylu "która dupa jest bardziej dupą, która mniej"...
      tak naprawdę, to obsianie połowy Ziemi olejowcem i zabetonowanie reszty też jest naturalne i co więcej, wcale nie musi być to postrzegane jako "niszczenie Natury", tylko jako robienie jej dobrze...
      czyli trzeba zejść na niższy poziom abstrakcji i porównać /np./ etos płaskoziemca z etosem proekologa... tylko odrzucając pojęcie "naturalność", gdyż obaj działają naturalnie, a pojęcia "naturalność" używają jedynie narzędziowo, jako argument w dyskusji, podparty ukrytym założeniem, że "naturalne = cacy"... a Natura jest "MU", czyli nie jest ani dobra, ani zła, jest też dobra i zła równocześnie lub na przemian z osobna...

      Usuń
    48. @Radku...
      ale czyj komfort psychiczny jest tu najważniejszy?... chyba komfort kobiety, bo przecież nie czegoś, co psychiki jeszcze nie ma, więc trudno mówić o komforcie, a komfort psychiczny otoczenia to sprawa drugorzędna... tymczasem "anti-choice" ma wyjebane na komfort psychiczny kobiety, im chodzi tylko o własny komfort...

      Usuń
    49. Radku:

      Nie twierdzę, że moja definicja jest prawidłowa, ale wyjaśnię: etos to zwyczaje (odniesienie do zwyczajów) charakterystycznych dla danej grupy społecznej. Zwyczaje, obyczaje, które kształtują styl życia takiej grupy. Trochę się to różni od definicji encyklopedycznych, ale mnie wystarcza. Jeśli więc jakiś zwyczaj promuje wyższość jednych nad drugimi (bez względu na pobudki) muszą tworzyć się dogmaty, które często skutkują tym, co jest gorsze od hedonizmu. W dodatku etos odnosi się do grupy, hedonizm zawiera się w jednostce. Grupa zawsze jest w jakimś stopniu groźna (instynkt stadny), jednostka ogarnięta hedonizmem, de facto nie stanowi żadnego zagrożenia dla innych, może zagrażać samej sobie.

      Jeśli popędem nazywasz świadome działanie, właściwie trudno dyskutować. Popęd seksualny jest czymś tak naturalnym jak konieczność jedzenia i spania. Spróbuj świadomie nie jeść i nie spać. I teraz najważniejsze. Czy każdy, kto chce zaspokoić ów popęd, zaspokaja go z myślą, z pragnieniem, aby z tego było dziecko? Jeśli się jednak przytrafi, to masz najlepszy dowód na to, że ciąża się przytrafia. Oczywiście, są tacy, którzy idą do łóżka po to, aby z tego była ciążą i wtedy masz do czynienia z tym, co nazywasz „efektem świadomych działań”.

      Wyjaśnijmy to, co rozumiem przez schemat. Otóż w klasyczny sposób kategoryzujesz coś, co niekoniecznie musi być kategoryzowane i to w aspekcie dobra czy zła. Upierasz się przy tym, bo tak Ci to wpojono (aby była jasność, mnie też wiele poglądów wpojono). Zabicie kogoś jest amoralne i trudno się z tym nie zgodzić, ale nie będziesz miał skrupułów zabić napastnika dybiącego na Twoje życie, lub życie Twojej rodziny. Oburza Cię aborcja, ale czy (tu zgaduję) oburza Cię zabijanie kury, świni lub krowy? Z punktu widzenia natury jest to najzupełniej obojętne, jakie są pobudki zabijania. Jeśli mi odpowiesz, że zbicie zwierzęcia to nie to samo, co płodu, to znaczy, że wpadłeś w kolejnych schemat kategoryzowania, tym razem życia w ujęciu ogólnym, uznając, że życie człowieka jest dobre, krowy już złe. A przecież na dobrą sprawę, nie jesteś twórcą tego, co życiem się nazywa, więc jakie masz prawo do takich ocen?

      Nie potrafię się pogodzić ze stwierdzeniem „zrównoważony rozwój”. W tym stwierdzenie jest pragnienie ograniczeń ze względów religijno-konserwatywnych. Paradoksalnie te względy dziś stoją w opozycji do prób zapewnienia nam i naszym potomkom zdolności zdrowego oddychania, czy walki z chorobami, np. przez inżynierię genetyczną – wspominam o tym, aby Cię sprowokować, więc się nie denerwuj ;).

      Usuń
    50. @Piotrze
      Taaak, moja śp. babka na to miała nazwę - mentalność trzmiela w kobylej dupie. Ciepło przyjemnie i nieważne co za tą dupą jest - bo to moja dupa. Nie mam zamiaru ciągnąć tematu, bo usiłujemy się porozumiewać z innego uniwersum wartości.

      Usuń
    51. okay, tylko na koniec drobna uwaga... niekoniecznie musi być tak, że w interesie grupy, społeczności jest donoszenie wszystkich ciąż i rodzenie dzieci będących efektem końcowym tych ciąż... np. hardkorowe, skrajne "anti-choice" (a la Kaja Godek) /czyli nie akceptujące obecnego "kompromisu" prawnego w Polsce/ forsuje postulaty, których realizacja osłabia tą społeczność... tak więc jeśli zwolennikom "pro-choice" zarzuca się jakieś czysto "egoistyczno - hedonistyczne" aspołeczne motywacje, to może najpierw najpierw przyjrzyjmy się "anti-choice", których /jak wspomniałem wcześniej/ guzik obchodzi pojedyncza jednostka (kobieta), a teraz dodam, że guzik ich obchodzi grupa, społeczność, w której funkcjonują... tak więc powiedzonko Twojej (niewątpliwie) zacnej Babci jak najbardziej do "anti-choice" pasuje...

      Usuń
    52. No i jak to w zyciu bywa... faceci wiedza najlepiej o aborcji.
      Nie to, ze bym chciala pnom mozliwosc glosu odebrac, ale jak posluzymy sie tym co wytwarza myslnie PKanalia o dobru i zlu , to mozna takie cuda niewidy usprawiedliwic, ze w sumie nie ma niczego zlego na swiecie. Nie mamy prawa oceniac… wszystko co czlowiek czyni w swoim odczuciu moralnosci, o ile takowe w ogole jest mu potrzebne, jest naturalne i ok:)) Wystarczy isc za glosem natury:))

      Usuń
    53. @Piotrze, ale nie przerzucaj mnie od razu na drugą stronę barykady, tylko dlatego, że nie pałam, oględnie rzecz ujmując, entuzjazmem do pro-choice. Nie należę również do fanów Kai Godek, ani oszołomów biegających z transparentem okraszonym wypatroszonymi płodami.

      Usuń
    54. @Radku...
      nie plasuję Cię do grona ultrasów "kajagodkowych" bynajmniej, nawet nie myśl o tym, niemniej jednak po drugiej stronie barykady /w moim umyśle istniejącej jedynie/ Cię widzę, jeśli chodzi o temat "aborcyjny"...

      Usuń
  2. Czytałam gdzieś o pewnej demonizacji w przestrzeni kościelnej.To chyba Paweł VI mówił o tym,że się jakiś "swąd diabła" wciska.
    Musiałabym to znaleźć.
    Ale nie wiem czy akurat zielonoświątkowcy winni,czy nie jest to taki powrót do tradycji średniowiecznej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W roku 2000 nastąpił spór, jakimś zborom zarzucano, że nadmiernie koncentrują się na szatanie, demonach i aniołach.
      Poza tym nie tak dawno zamieszczałem piosenkę Iron Maiden "Holy Smoke", która jest odpowiedzią na ataki pastorów zielonoświątkowych (głownie niejakiego Jimmy'ego Swaggarta) na muzykę wykonawców rockowych - tam się pojawia ten motyw palenia książek i płyt.
      Sam Swaggart stał się bohaterem kilku takich piosenek Ironi nazwali go "jaszczurem" (Reptile), a Ozzy Osbourne grzesznikiem (Sinner), bo ponoć oskarżając muzyków o demoralizowanie młodzieży, przy okazji sam chadzał na dziwki. :)

      Usuń
    2. Greto:
      Zjawisko zagrożenia pentekostalnego, przenikania idei Kościoła zielonoświątkowców do katolickiego jest zjawiskiem stosunkowo nowym. Tak mnie więcej od czasów wizyty w Polsce tego cudotwórcy od wskrzeszania umarłych ks. Boshobora.

      To nie jest powrót do średniowiecza, to jest współczesny twór protestantyzmu. Pamiętasz blog Olimpii?

      Usuń
    3. no tak, tylko że /pomijając fakt, że Bashobora jest księdzem katolickim/ te wszystkie praktyki "magiczne" nie są rdzeniem pentekoste, tylko pewnym produktem ubocznym...
      /swego czasu pewien idiota próbował mnie przekonywać, że istotą, rdzeniem islamu jest niejedzenie prosiaków/...
      mnie akurat samo pentekoste wydaje się /względnie/ "zdrowsze" od katolicyzmu w samej swej idei... a czy to jest "powrót do korzeni" chrześcijaństwa, czy wyznawcom pentekoste tak się to tylko wydaje to sprawa mało istotna...
      tak swoją drogą to brakuje mi Olimpii, bo zdążyłem Ją polubić, a tymczasem dziewczyna "nie bywa, nie dzwoni, nie pisze" i jakoś tak dziwnie bez Niej :D...

      Usuń
    4. :D:D:D
      Czyżbyś się zakochał wirtualnie? Ok, ok, nie moja sprawa.

      Spojrzyj na to, co pisała Olimpia bardziej obiektywnie. Jej zachwyt Jezusem (pewnie dlatego nie odwzajemniała Twoich starań) przypominał nastolatkę zakochaną w muzycznym idolu. Kompletnie nieracjonalne podejście do tej postaci. Jezus nie obiecywał doskonałego zdrowia w życiu doczesnym, obiecywał zbawienie, ale pod kilkoma warunkami, co czyniło tę obietnicę bardziej wymuszaną niż darem. Tak działa pentekostalność. Wypiera z mózgu racjonalność. W dodatku jej miłości towarzyszyła bezkrytyczna wrogość do innych, w końcu też chrześcijańskich religii. Wprawdzie jej krytyka katolicyzmu czasami miała „ręce i nogi”, ale ostatniej rzeczy, którą nauczał Jezus to właśnie nienawiści. Nawet do pogan.

      Boshobora i jemu podobni to tacy jak nasz Natanek, tylko nie suspendowani. W ich krajach mają niesamowite względy i popularność dlatego, że do tradycyjnych rytuałów religii katolickiej dodali szamańskie i pop-kulturowe praktyki.

      Usuń
    5. no coś Ty... toć mężatka, więc kto to słyszał "rozbijać rodzinę", toż to takie niekatolickie i nienarodowe...
      ...
      czyli pojawia się klasyczny temat dotyczący każdej religii: "doktryna religijna a jej interpretacja, realizacja przez pojedynczego wyznawcę /lub ich grupę/" i zwykle nie wiadomo, czy się gada o tej religii, czy konkretnym wyznawcy... chyba dalej nie popłyniemy, bo nie jest jasne dokąd...

      Usuń
    6. Akurat Ciebie bym nie posądzał o katolickość i nacjonalizm ;)

      Olimpia nie nadaje się do rozstrzygania takich sporów. Jest sędzią we własnej sprawie. Inna rzecz, że ona jest zielonoświątkowcem a nie katolikiem charyzmatycznym ;)

      Usuń
  3. "oczko się odlepiło temu misiu", a tytułu chyba "e" się odlepiło... zrób coś z tym może Asmo (proszę), nie rób siary, a potem skasuj ten mój komentarz i nie wracamy do sprawy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co "Wilki" Ci przeszkadzają? :D

      Usuń
    2. do wilków nic nie mam, kompozycja w oko kłuje... takie zboczenie zawodowe, kiedyś pracowałem jako operator DTP i została mi pewna pedanteria w tym temacie...

      Usuń
    3. Poprawiłem, ale nic nie będę kasował aby nie było, że jestem automatem. Pomylić się każdy może.

      Usuń
  4. bo według logiki doktryny katolickiej tylko magia katolicka jest cacy, a skoro cacy, to już nie jest magia... to dokładnie takie samo przekłamanie, jak "alkohol to nie narkotyk"... magia to jest tylko ta magia be, która jest be, bo jest niekatolicka...
    p.jzns :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Działa to na takiej zasadzie jak poglądy. Każdy uważa, że jego są te prawdziwe i super - czego dowodem żarliwość z jakim ich bronimy. Dlaczego w katolicyzmie ma być inaczej, skoro wiadomo, że takie kompromisy do niczego dobrego nie prowadziły i nie prowadzą?

      Usuń
    2. Piotrze:

      Tu zgoda, magia KK jest ok, inne już nie (obie jednakowo skuteczne, czyli wcale), ale trzeba uczciwie przyznać, że na szczęście są tacy, którzy magię w KK chcą widzieć we właściwym miejscu, czyli gdzieś w wątku pobocznym.

      Usuń
    3. to wszystko się kojarzy z dawnymi kulturami, gdzie żaden sczep nie miał własnej nazwy, tylko ludzie o sobie i ziomalach z wioski mówili "człowiek" /w takim, czy innym języku/, a na obcych mówili np. "niemowy" /bo jak nie gadają po ludzku, to wcale nie gadają/... dzisiejszy podział na "katolików" i "ateistów" /czyli resztę/ to ten sam mechanizm...

      Usuń
    4. Chyba jednak mylisz zagadnienie pentekostalności z kłótniami międzyreligijnymi. Tu nie ma sporu o wiarę w Jezusa, tu jest różnica w podejściu do Jego nauk, uwypuklanie pewnych aspektów i pomniejszanie innych. Dziś te różnice są jeszcze niewielkie, ale faktycznie z biegiem czasu może dojść do poważnego rozłamu. Przypomnij sobie Olimpię, ona upierała się przy tym, że sama miłość do Jezusa zapewni jej nie tylko szczęcie w życiu, ale i całkowite zdrowie. Katolicyzm jednak aż tak naiwny nie jest.

      Usuń
    5. ja nic nie wspominałem o pentekoste... ten post też nie skupia się tylko na nich, więc wtf?... tymczasem na wszystkich prawie wątkach nagle tylko o tym... co tu się w ogóle dzieje? :)...

      Usuń
    6. Bo notka o tym ;)))
      Rzuć hasło... pogadamy.

      Usuń
    7. druga linkowana notka owszem, ale pierwsza jest o czymś o wiele ogólniejszym, jednak o pentekoste ani słowa, nie jest wymienione w przykładach...

      Usuń
    8. Część o dr. Ciborowskiej była mi potrzebna do uwypuklenie fałszywego kierunku katolicyzmu, który kładzie silny nacisk na walkę ze wszystkim, co ma związek z diabłami, a nie widzi zagrożenia we własnych szeregach, czyli skłanianie się ku religiom protestanckim.

      Usuń
  5. Trochę nie na temat, ale znam panią, która mimo, że ogromnie religijna, rozwiodła się z mężem. Po kilku latach ów były mąż zmarł. Pani , która w tym czasie spotkała miłość swego życia z lat studenckich (traf, że on też akurat był wdowcem, ale był protestantem), postanowiła, że wreszcie będzie mogła być z ukochanym i wezmą ślub. Łatwo powiedzieć, trudniej wykonać-kościół stwierdził,że ona jest rozwódką, więc ślubu kościelnego nie udzieli. To, że rozwiedziony małżonek nie żyje nie było istotne, ale to, że kiedyś się z nim rozwiodła. No więc postanowili, że wezmą ślub u Zielonoświątkowców, co oczywiście zrobili. A teraz nie rozmawiają z nią jej rodzone siostry, bo: "żyje z facetem bez ślubu, bo wzięła ślub w sekcie". Ubawiło mnie to ogromnie, bo ten ślub wzięli mając po 70 wiosen, a cywilny ze 4 lata wcześniej. Bohaterka tej opowieści ma doktorat nauk medycznych, więc niby "ciemnotą" nie jest. No popatrz jak ludzie mają poplątane w głowach. Nie dziw się więc tej pani, że Harrego Pottera odebrała jako instrukcję szatana czy coś w tym stylu.
    Czy wiesz, że przez dwadzieścia lat regularnie odbywały się spotkania najważniejszych biblistów, teologów i historyków z całego świata, których celem było określenie skali przekłamań odnośnie Chrystusa i jego nauk? Pierwsze seminarium w tym temacie było w 1985r, ostatnie w 2006. Za autentyczne uznano jedynie 18% wypowiedzi Chrystusa i 16 % jego uczynków.Takiej samej analizie poddano również Stary Testament- wypadł równie cieniutko, bo jest po prostu kompilacją wcześniejszych, starożytnych tekstów. Ciekawe czy uczą o tym na lekcjach religii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właściwie nie oceniam owych religii pod kątem tego, która jest prawdziwsza lub lepsza, choć z drugiej strony uważam, że metoda straszenia jest najgorszą z możliwych, w próbie zdobywania i utrzymywania w wierze potencjalnych owieczek. Swego czasu obserwowałem blog Olimpii, która dla odmiany nie tyle straszyła, ile przesadzała z boskością Jezusa (to co piszesz o przekłamaniach), co nie przeszkadzało jej obśmiewać katolicyzmu. To było tak żenujące, że mi się odechciało.

      Usuń
  6. W kosciele istnieje dzial nauki zwany demontologia. Zawsze byl, ale nie wiem czy temat trzeba rozwijac (?) Ta nauka byla w kosciele obecna od zawsze, ale nie tylko w kosciele w religioznawstwie tez. Jezeli ktos wybiera sie na religioznawstwo to tam rowniez zapozna sie z dziedzina demontologii.
    Tak szczerze powiedziawszy to … nie bardzo wiem o co ci chodzi egzorcyzmy, czy co?
    Bo to palenie ksiazek, mowienie o Hello Kitty, ze podtekst szatanski w sobie ma… uwazam, za przewrazliwienie co niektorych wierzacych. Takich, ktorzy uwazaja, ze lepiej dmuchac na zimne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://www.kosciol.pl/article.php/20050329164126751

      Usuń
    2. To nie tak. Działem teologii jest angelologia, która w niewielkim zakresie zajmuje się demonologią. Dużo większe znaczenie demonologia ma w protestantyzmie (traktat Daemonologie) i to przenika do katolicyzmu.

      Egzorcyzmy? Nie wspominam o nich słowem w notce. Mnie, zresztą nie tylko mnie, ale również części rozsądnie myślącego kleru, przeraża to doszukiwanie się we wszystkim diabła i jego dzieła. To już raz przez wieki przeszło przez chrześcijaństwo, właśnie przez palenie na stosach. Do tego nie może być powrotu, nawet tylko w warstwie teologicznej. Zamiast stosów pojawią się obozy reedukacyjne (już takie pomysły się rodzą w chorych głowach). A co proponuje dr. Ciborowska? Inne myślenie nie ma prawa być przed wiarą k a t o l i c k ą. Można by ją uznać za niegroźną idiotkę, ale poczytaj komentarze jej podobnych w niszowych portalach katolickich. Kilka przykładów: „Jak się nie nawrócicie też tak zginiecie” to hierarcha o pożarze Notre Dame; „Was też to się to tyczy, wy też wyginiecie!!! Z tym że, my "zacofany ciemnogród" starając się żyć w zgodzie z Bogiem, przyjścia Jezusa wzywamy w codziennej modlitwie, oczekujemy tego z utęsknieniem. Zaś dla was, neopoganie, sodomici, bluźniercy, kłamcy i pyszni samolubi, powtórne przyjście Jezusa będzie początkiem niekończącej się męki!!!”. Reszty Ci daruję. Myślę, że choć jesteś wierząca, od takich wypowiedzi się odcinasz, bo w nich nic nie ma z nauk Jezusa.

      Usuń
    3. demonologia w nauce (religioznawstwie) i demonologia w nauczaniu jakiejś religii to dwie różne bajki /homonim: jedno słowo, a dwa lub więcej znaczeń/...
      ale najfajniejsza demonologia /w tym drugim znaczeniu/ jest w lamaizmie (buddyzmie tybetańskim) /"ojej, znowu ten buddyzm" :)/... co prawda te demony i piekła nie są tam brane na poważnie, tylko funkcjonują jako metafory stanów ludzkiego umysłu, ale robią wrażenie... biblijny Szatan przy nich, to jak zaskroniec przy Godzilli...

      Usuń
    4. Tak na marginesie – ludzie bardziej boją się zaskrońca niż Godzilli. Dlatego węże są uosobieniem diabła.
      Nie wiem czy pamiętasz egzorcyzmy Anneliese Michel. Pewna amerykańska domonolożka potrafiła z taśm magnetofonowych rozpoznać po głosie poszczególne diabły. To szczególnie ważna i ciekawa „nauka”. ;)))

      Usuń
    5. @ Asmo

      Jak sam zauwazyles to jest nisza. Oni nie maja powalajacego wsparcia w kosciele. Zobacz jak ow profesor sie wyrazil. Natanek ma jakies koscielne zakazy, nie wiem czy na kazania mu szlaban nalozyli czy na Internet? Mysle , ze go zablokowali z kazaniami.
      Kosciol tez tak nie moze. Zobacz jak opinia specjalistow, spoleczenstwa wplynela na kosciol niemiecki po egzorcyzmach Michel. W kosciele niemeickim zostaly zakazane.
      Spokojnie, ja to nie lubie paniki. Podsycania ognia i powodowania, ze glos nawiedzonach brzmi donosniej.

      Usuń
    6. Aniu:

      Niszowe są portale, gdzie produkują się hejterzy. Natomiast ruch charyzmatyczny o charakterze zielonoświątkowym to już coś innego. Wspomnę kilkunastu afrykańskich i brazylijskich księży na gościnnych występach w Polsce, wspomnę kilka nabożeństw, gdzie zazwyczaj młodzi mdleli, śmiali się histerycznie bez powodu, tarzali po podłodze, czy dostawali drgawek. To nie są odosobnione przypadki, jak Natanek. Formalnie nie ma zakazu tych imprez pentekostalnych, choć jak dla nie to rodzaj schizmy. Hierarchowie raczej zagrożenia nie widzą, wszak ten ruch przyciąga i scala wiernych, szczególnie młodych, co przy trendzie do sekularyzacji jest dla niech nie bez znaczenia.

      Usuń
    7. toć dlatego tłumaczę, że słowo "demonologia" w nauce oznacza tylko i jedynie badanie, co ludziska wymyślili i wymyślają w temacie "diaboły i inne strachy" i w jakie wierzą...
      a badanie samych "diabołów" oparte na wierze, że istnieją to już jest "demonologia" w tym drugim znaczeniu i z nauką nie ma nic wspólnego...
      ...
      czyli cały problem, jeśli w ogóle jest, sprowadza się poziomu przedstawień jedynie, formy uprawiania kultu, a nie do głębszego wnikania doktryny, idei pentekoste do katolicyzmu, bo tego akurat nie ma... dlatego jedni hierarchowie to olewają, widzą w tym nawet pewną korzyść, a drudzy są przywiązani do formy i podnoszą raban... ja pamiętam czasy, gdy znajomy mi ksiądz był ostro szykanowany za granie na gitarze w kościele podczas mszy... a jeszcze (mocno) wcześniej był zgiełk na temat księdza, który do udziału w mszy zaprosił zespół rockowy /a raczej big-beatowy, tak się to wtedy nazywało/... no i co?... jajco... nic się w samej istocie rzeczy tej religii /katolicyzmu - odłamu chrześcijaństwa/ nie zmieniło... ta sama sytuacja jest teraz w tym omawianym temacie...

      Usuń
    8. Ja się odnoszę do demonologii teologicznej, jako działu angelologii. To nie są badania nad tym jak ludzie reagują na diabły, lecz „bada” się istotę tych niematerialnych stworów.

      Nie pisz, że pentekostalność nie ma negatywnego wpływu na katolicyzm, bo ma. Zamiast skupiać wiernych na osiągnięciu zbawienia, kieruje ich na walkę z demonami, czego klasycznym przykładem jest dr. Ciborowska. Jezus mówił o ewangelizacji (przekonywaniu), a nie o wcielaniu religii na siłę. A przyznasz, ze różnica jest jednak kolosalna i już miała swoje fatalne konsekwencje.

      A co do muzyki. Gdybyś nie wiedział, szereg instrumentów muzycznych jest od niedawna wykluczonych przez dekret Kościoła polskiego z użytku w kościele. Między innymi gitara i perkusja.

      Usuń
    9. tylko że pentekoste /doktryna/ też niewiele poświęca uwagi walce z demonami, co najwyżej jakiś kaznodzieja z tym wyskoczy i też nie wiadomo, czy mówi serio, czy metaforyzuje... tu by się Olimpia przydała, bo więcej wie o tym od nas dwóch razem wziętych...
      natomiast o Szatanie jako bycie realnym to ja słyszałem już jako dzieciak, gdy jeszcze do kościoła i na religię chodziłem, a o pentekoste nikt wtedy nie słyszał...

      Usuń
    10. o instrumentach nie wiedziałem, zgodnie zresztą ze spostrzeżeniem Radka, że nie jestem na bieżąco... czyli wynika z tego, że w epidiaskopie przeważażył nurt konserwatywny... w sumie to jakoś nie dziwi mnie to...

      Usuń
    11. @ Asmo

      Wyobraz sobie, ze ja wywodze sie z ruchow charyzmatycznych w kosciele. To mnie faktycznie przyciagnelo i zobacz co ze mnie wyroslo. Katolicka czarownica:) Poza tym prosze , nie przesadzaj, bo panikujesz. Wiem tez jak to od srodka wyglada. Nie tarzaja sie , nie maja napadow smiechu, jest cos takiego jak spoczynek w duchu ( osobiscie nie zaznalam) … z drugiej zas strony spiewaja , modla sie dziwnie. Ja glosolalii nigdy nie mialam i miec nie chcialam. To czesto ludzi spoza charyzmatycznych ruchow straszy… diaboly, szatany, makabra, karramba:))

      Druga sprawa, ze do grup charyzmatycznych z reguly ( z reguly bo zalezy kim parafia dysponuje) daje sie kaplanow takich "jebut". Co to o stopien z azymutu nie zbocza. Po przypadku pierwszej grupy charyzmatycznej w Polsce ( na samym poczatku, kiedy kosciol nie wiedzial jeszcze jak sie za to zabrac), ktora wraz z prowadzacym ja kaplanem przeszla do kosciola zielonoswiatkowego.

      Tak mniej wiecej wygladaja spotkania charyzmatyczne
      https://youtu.be/s7jXASBWwwI

      Nawiedzeni Stoja i unosza rece do gory, do nieba:)) Naprawde ich trzepnelo (p). Jak w ekstazie jakiejs , przyjrzyj sie na twarze. A moze to tylko dobry chrzescijanski koncert wielbiacy Boga? Taka wiesz impreza ( ponoc bez dragow, przynajniej ja sie nigdy nie zalapalam) , bez kleczenia na kolanach i tego ciaglego lania lez, smutku i przygnebienia, ciezkosci wiary?
      Kazdy oceni to jak chce. Slyszalam rozne sztraszne rzeczy, ale jak bylam na jakiejs imprezie i uslyszalam jakiez to cuda niewidy sie na niej odprawialy to … po prostu rece opadaja i panice mowie NIE.

      Tu masz jeszcze cos.
      https://youtu.be/U5yiOurQxo4

      Prawda zas jest cos takiego , ze kosciol amerykanski staje sie pelen wiary w demony. Znaczy aby to uscislic. Kosciol w Europie mowi o tym tez ( tylko Polacy), ale nie przyklada do demonow takiej wagi jak do nauk Jezusa, do dziela zbawienia. Natomiast w hameryce dzieje sie dziwnie- ponoc.

      @ Pkanalia.

      Ta dziedzina w religioznawstwie jest traktowana tak, jak podajesz. Jako mitologia. Natomiast w teologii, jest brana inaczej. Powazniej. Gadalam razu pewnego z siostra zakonna, ktora w Watykanie robila Doktorat z demonologii .

      Przyznam sie szczerze, ze dzisiaj za dnia gada mi sie z wami o tym o niebo lepiej, niz wczoraj pozna nocka (p) :))) Myslalam, ze sie ze strachu zesram:))

      Usuń
    12. @ Asmo

      Nie wiem jakie instrumenty muzyczne zostaly ekskomunika w KK objete, ale my slub kolezanki zrobilismy z perkusja i gitarami. Wpuscili nas. Widocznie zalezy wiele od kaplana:) Zas Mszy mlodziezowej bez gitary nie uswiadczysz, szczegolnie w wiekszych miastach, a nawet i w tych mniejszych. Jak mlodzi na weekend do domu ze szkol zjezdzaja to oni robia cala oprawe muzyczna. Ich msza wiec jak obsluguja.

      Usuń
    13. A poza tym zmykam , bo 12.00 w tradycji chrzescjanskiej , jest godzina krzyzowania Jezusa. Nie mam ochoty na bloga.

      Usuń
    14. @Ania...
      ja tak w ogóle to lubię takie "nawiedzone" akcje, bo istotę religii postrzegam w haju, którego może mi ona dostarczyć... co prawda różne są haje, jeden może mi pasować, inny nie, ale jak nie ma haju to do dupy z taką religią...
      a co do "nawiedzonych" zachowań, to tak jak na koncercie... kto jest bardziej "nawiedzony", czy ten kto poguje pod sceną, czy ten, kto stoi z tyłu i tylko sobie słucha spokojnie?... sprawa względna... kwestia też luzu samej konwencji, bo w filharmonii raczej nikt nie poguje, bo by go pewnie wyprowadzili za drzwi... tak więc nie widzę problemu /bo go sobie nie tworzę/ nawet gdy ktoś się tarza na spotkaniu charyzmatycznym... być może sam bym się chętnie tak potarzał /tylko jakiś zhetany dresik, ciuch praktyczny by się przydał/, zaszkodzić nikomu i niczemu to nie może... ale na islamskie Aszura to ja już bardziej, niż niechętnie, to raczej z pewnością nie jest ten haj, który może mi pasować :)...

      Usuń
    15. Aniu:

      Wyobraź sobie, że dokładnie pamiętam z jakich ruchów się wywodzisz, i tylko dlatego użyłem sformułowania „w n i e k t ó r y c h grupach charyzmatycznych”;) Jeśli myślisz, że panikuję poczytaj:
      https://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/omdlenia-i-halucynacje-na-rekolekcjach-zaniepokojeni-rodzice,620271.html oraz
      https://www.pch24.pl/ewangelia-sukcesu--szczescia-i-dobrobytu--tak-protestantyzuje-sie-chrzescijanstwo,43870,i.html

      Przedstawiłaś mi dwa wideoklipy, z których nic nie wynika. Gdybyś mi nie napisała, stwierdziłbym autorytatywnie, że oba pochodzą z koncertów muzyki pop i nic więcej. Że śpiewają o Bogu? Mam ściągnięty wideoklip Willi Prestona My Sweet Lord – z koncertu na rzecz Georga Harrisona (wstawię Ci w następnej notce). Jeśli myślisz, że Harrison był wierzącym... A widownia zachowuje się wręcz tak samo, jak na Twoich wideoklipach. Mogę więc śmiało powiedzieć, że oni nie przyszli dla Boga, ale posłuchać wykonawców, których uwielbiają. Na świeckich koncertach ludzie też stoją z podniesionymi rękoma i się rytmicznie kołyszą. Wątpię, czy wtedy myślą o Bogu.

      Przeczytaj jeszcze raz uważnie cytaty Ciborowskiej, a będziesz wiedzieć, do czego odnoszą się dziś w Polsce katolicy, na szczęście nie wszyscy.

      377 Zebranie Plenarne Episkopatu Polski – można tam przeczytać, że „w czasie liturgii nie powinno się używać gitary elektrycznej, perkusji, fortepianu, czy syntezatora”. Tymczasem niektóre z tych instrumentów używają grupy formacyjne, działające przy parafiach. Poczytaj: https://wmeritum.pl/tych-instrumentow-mszy-sw-uslyszymy-episkopat-przygotowal-specjalna-instrukcje-dotyczaca-muzyki-koscielnej/207768

      Jest jednak gorzej:
      https://natemat.pl/241551,hallelujah-cohena-na-slubie-zabronione-kosciol-i-lista-zakazanych-piosenek
      czyli znany utwór Cohena „Halleluja” już nie będzie grany w czasie ślubnej ceremonii. Też Ci zadedykuję ;)

      Usuń
    16. @ Asmo

      Nie tylko ty panikujesz. :) A swoja droga w Wyborczej nic na ten temat nie znalazles?
      Pamietam taka Msze w parafii w miejscowosci , w ktorej w Polsce, mieszkalam. Akurat trafil sie wtedy nam kaplan, ktory na dodatek zostal proboszczem, a byl zwolenniiem ruchu charyzmatycznego w kosciele( taki luksus trafia sie raz na jakis czas). Kaplan ow byl posluszny tak, jak nalezy wladzy koscielnej, ale przy okazji chwytal ten nowy koscielny trend. Kosciol drzy, bo nie wie co z tym fantem zrobic. Jest oparty na ruchach tradycyjnych, na rozach rozancowych, zakonach swieckich dzialajacych przy parafiach, oazach … do ruchow charyzmatycznych wielu kaplanow, i samych parafian bez kija nie podchodzi.

      Wracajac do owej Mszy charyzmatycznej. Ow Kaplan otworzyl drzwi kosciola, wszyscy maja prawo to zobaczyc, przybyc, "dotknac". Msza byla czym takmi , jak na tych teledyskach. Oprawa muzyczna wymiatala, ludzie , z reguly mlodzi stali , siedzieli tak jak chcieli, ale to raczej przynalezne jest mlodosci, taki luz w obejsciu. Masza ze wszystkimi punktami sie odbyla. No i doszlo do glosolalii, uwielbienia Boga po Komunii Sw. Stalam sobie na tylach, nie lubie przodow w kosciele. Obok mnie stala pewna mloda ( 5 lat starsza ode mnie, ale juz obarczona trojka potomstwa) parafianka i … uciekla kobieta. Nie mogla sobie dac rady z tym co uslyszala. Pamietam ( ja tej glosolalii nie mam) jak podchodzila do mnie na ulicy na osiedlu, za kazdym razem kiedy mnie widziala; "Wie pani co? Te szatany, jak oni dziwnie mowili. To nie jest kosciol! Tak byc nie moze! Trzeba cos z tym zrobic, do biskupa napisac czy jak?" Myslala, ze ma we mnie sprzymierzenca, ze ja podobnie jako i ona...strach , lek i w ogole. A ja juz obeznana z tym nazwijmy to, wariactwem.
      Z jednej strony kosciol stoi na rozdrozu , nie wie co dalej. Z kazdej strony cos mu zagraza. Islam, apostazje, ateizm, skandale pedofilskie, ruchy chyrzmatyczne w samym kosciele, idac fala new age… no wszystkiego kosciol sie obawia, co nie jest tradycyjne, znane i daje im pewien komfort. Nie mozna przycmic na liturgii samego Boga. Bardzo dlugo w naszym kosciele nie bylo organisty, bo proboszcze skuzy oszczedzali na tym wakacie. Niech se wierni sami pospiewaja. Jakiz to byl galimatjas z tym spiewem, zdajesz sobie sprawe jak starsze panie spiewaja (?), ale…. bezpiecznie bylo nikt nie przycmil samego Boga. Ludzie maja do kosciola chodzic ze wzgledu na piekno liturgii, nie ze wzgledu na dobry zespol muzyczny.
      No to mlodzi odejda , bo niewielu wytrzyma na rozancu. Choc dla mnie, po czasie, a nauczyl mnie tej modlitwy wlasnie ruch charyzmatyczny, ta modlitwa jest bardzo piekna.
      Ruchom charzmatycznym zarzuca sie wiele, ze np.: nie ucza wytrwalosci, ze prawdziwa wiara rodzi sie w bolu, a nie poprzez sluchanie pieknej muzyki i mysleniu, ze to samo od Boga splynie.
      Pewnie, ze to prawda, wszystko rodzi sie w bolach, ale nich dostosuja poziom wymagan do wieku wyznawcow. Ten z grupy charyzmatycznej tez dostanie swoja porcje trudu, spokojnie a jak wytrwa , to beda miec w ksociele oszlifowana perle. Te babcie rozancowe tez nie wszystkie na rozancu od razu siedzialy, tez musialy swoje doswiadczenia zdobyc, aby dojsc do punktu, ze rozaniec daje im moc.

      Ja nie widze nic zlego w ruchach charyzmatycznych. Daja pewien powiew swiezosci. Kosciol ma jednak jedna niezawodna, sprawdzona przez wieki metode. Zwie sie to posluszenstwo i sprawdzaja poprzez nia, kto od Ducha Sw, kto od innego ducha. Natanek posluszenstwa nie okazuje wiec, z gory jest poza nawiasem. Jezeli grupy charyzmatyczne, a sa w Polsce objete przez hierarchow niezla obsrerwacja, zaczna sie stawiac , to tak, jak Natanek - suspensy i pozamiatane… tym bardziej ze maja wsrod samych parafian wielu przeciwnikow.

      Usuń
    17. W wiejskim kościółku, do którego czasami zaglądałem też nie było organów i wiem dosadnie, co to jest a capella w wykonaniu wiejskiego chóru ;))) Drętwiałem i przestałem w ogóle zaglądać.

      A co do reszty. Jeszcze raz przytoczę słowa ks. prof. Kobylińskiego: „Ta nowa gałąź chrześcijaństwa rozwija się w tempie zdumiewającym. Konsekwencje rewolucji pentekostalnej będą większe niż skutki reformacji Marcina Lutra w wieku XVI”. Wyobrażasz sobie dziś taki rozłam Kościoła? Może do wojny religijnej nie dojdzie, ale katolicyzm rozpadnie się jak domek z kart. Może nie powinienem się tym przejmować ze względu na swój światopogląd, ale...

      Usuń
    18. @Ania...
      jechanie komuś "po Wyborczej" to chyba zagrywka na poziomie niższej ligi, niż ta, na którą Cię oceniam... no, ale mam prawo się mylić i ocenić Cię za wysoko... w końcu to tylko ocenianie...

      Usuń
    19. @ Pkanalia
      Oceniaj mnie jak chcesz. Ja tez mam jakies moje zdanie na twoj temat. Chyba juz nie wiedziales co tu madrego powiedziec, wiec powiedziales. Bardzo czesto sam jedziesz ponizej jakiegokolwiek poziomu.
      Przeciez Asmo czesto krytykuje zalinkowane przez nas artykuly, ze nie sa wiarygodne , a jedyne zrodlo, ktore go zadawala to Wyborcza. Zdziwilo mnie, ze posluguje sie czyms innym niz majaca u niego patent zaufania "Wyborcza"

      Usuń
    20. @ Asmo

      Czyzbys martwil sie o stan kosciola w Polsce? No przestan, z tej strony jeszcze cie nie mialam okazji poznac:)))
      Nie powiem, milo nawet;)))

      Spokojnie, poradza sobie:)) Tak, jak z dziewczynami ministrantkami.
      Tego jeszcze nie bylo, zebym to ja musiala ciebie uspokajac , kiedy biega o przyszlosc KK.

      W Polsce dzieje sie to mniej wiecej tak ( tu jest akurat raczej tylko koncert…. choc w pierwszym teledysku prowadzacy wchodzi w modlitwe strikte charyzmatyczna- uwielbienia)
      https://youtu.be/wat9EQyN-2k
      https://youtu.be/cWPPedsKMUc

      Do tego, aby byly to spotkania w pelni charyzmatyczne powinny byc w miedzyczasie kazania kaplanow, modlitwy o uzdrowienie, uwielbienia (z glosolalia… ta z reguly zawsze jest wyznacznikiem rozmodlenia danego spotkania). I ogolnie czad:))

      Usuń
    21. i tu o tym zakazie z instrumentami. Na tym spotkaniu perkusje maja . Czyli dopuszczaja , i chyba miejscem spotkania jest wlasnie kosciol... lawki sa .. sama nie wiem

      https://youtu.be/EVxyru3-z3c

      Usuń
    22. Specjalnie (czasami) unikam „Wyborczej”, aby odebrać Wam argument o indoktrynacji tej gazety ;)

      To „martwienie się” o Kościół wynika z sentymentu, wszak cztery dziesięciolecia byłem Jego członkiem, nie tylko formalnie. Wyzbywając się wiary, nie pozbyłem się uczuć. ;)

      Wiesz, ja czytałem wiele relacji z tych charyzmatycznych spotkań (większość w „Wyborczej”, więc nie wskażę linku) i to wcale tak różowo nie wygląda, nawet jeśli nie ma przypadków omdleń czy histerycznego śmiechu. Ja Ci zwrócę uwagę na pewne podobieństwo tych charyzmatycznych akcji do... Kościoła Scjentologów. Tam stosują tę samą metodę do zdobywania wiernych, na tyle skuteczną, że zniewalają wydawałoby się nawet super inteligentnych celebrytów (jeśli tacy są). Z ich Kościoła nie ma innego odwrotu jak konspiracyjna ucieczka. Oczywiście, nie twierdzę, że ruchy charyzmatyczne już są Kościołem na wzór scjentologicznego, ale nie ma żadnej gwarancji, że tym się nie staną.

      Ja przytoczyłem Ci zarządzenie EP, jak ma się do tego praktyka, nie mnie orzekać. Oglądając ostatni wideoklip, a szczególnie wsłuchując się w słowa – wybacz, mnie to odrzuca, choć melodia niczego sobie. To indoktrynacja na wyższym poziomie, przez duchowość (muzyczną)..., no dobrze pominę inwektywy, jakie cisną mi się na usta. Może uda mi się to ująć w słowa „grzecznego” eseju, bo pomysł mi się nasunął niejako automatycznie.

      Usuń
    23. @Ania...
      luzu Słonko, luzu :)... po prostu zauważyłem, że jak już ktoś nie ma argumentu na Asmo to mu jedzie po tej Wyborczej /co ja akurat uważam za faul/... nie jesteś w tym pierwsza, więc intryguje mnie, czy zgapiłaś to od kogoś, czy sama na to wpadłaś?...

      Usuń
    24. a tak w ogóle to "pochwalę się", że wczoraj obejrzałem audycję w lewackiej telewizji "Republika" i nie porzygałem się... wręcz przeciwnie, było nawet ciekawie... gadał Terlikowski z zaproszonym księdzem i jakąś profesor UJ, a sprawa dotyczyła aspektów prawnych związanych z sądzeniem Jezusa przez Sanhedryn i Piłata... fajnie, niegłupio oboje gadali, nawet Terlikowskiego podciągnęli do jako takiego poziomu, bo nie gadał bzdur, tylko zadawał sensowne pytania...

      Usuń
    25. @ Asmo

      Ciebie zbyt duzo rzeczy i ludzi inspiruje. Pogubisz sie w tych inspiracjach.
      Widze, ze niezle slowka ta "indokrynacja"?
      Wszyscy wszystkich idokrynujemy. Kazdy chce, aby jego bylo na wierzchu. Przeciez nie spierasz sie pogladowo, dla samej sztuki spierania, nieprawdaz? I nie sadze aby szlo ci o znalezienie kompromisu w danej sytuacji pogladowej, bo za intensywnie sie spierasz, cisniesz, nacierasz:))

      Czytac mozna wiele, ja tez czytalam, a nawet sylszalam od swoich kolezanek , ktore na takie spotkania nadal chetnie chadzaja. A kiedy znowu poszlam z mysla, ze kurcze moze teraz sie wydarzy to co inni opowiadaja, to nic… znowu "nuda" i "spokoj". W ostatnim takim wyczynie uczestniczylam w Gdansku, dwa lata temu u franciszkanow na ichnich rekolekcjach. I co? Ano nic znowu grzecznie:)) Tak, jak u charyzmatykow byc powinno.

      Do tej pory, ja osoboscie, nigdy z niczym takim na spotkaniach charyzmatycznych sie nie spotkalam. Chodzi mi o tre krzyki, lamenty, tarzania sie i szatanskie zachowanie. Nie dziwi mnie tez, ze grupy charyzmatyczne sa niejako kosciolowi nie na reke, bo jak to zwykly przecietny smiertelnik moze byc charyzmatykiem na poziomie kaplana? Kaplan przez sam fakt przyjecia swiecen kaplanskich, ponoc dostaje w pakiecie ( od Ducha SW) wsio . Ponoc wszystko to, czym mlodzi charyzmatycy dysponuja li tylko fragmentarycznie. Kaplanow nawet osobno szkola, Kaplan nie studiuje teologii z folkiem, ba… oby tylko z folkiem, nie strudiuje z siostrami zakonnymi. Siostry , mnisi studjuja ze zwyklym tlumem. Studia kaplanskie takowej otwartosci nie przewiduja. I mi to nawet pasi, nigdy nie martwilam sie miejscami, kiedy ktos kogos nie chce.
      Problem w tym , ze zwykly charyzmatyk uzurpuje sobie prawo do posiadania charyzmy, a co bedzie jak dorowna kaplanskiej? Niewatpliwie niebezpieczny jest ten ruch w ksociele. Dlatego jest dosc mocno formowany. Nie chca wyrzucic ludzi z kosciola i jezeli ludzie czegos chca i garna sie do tego chcenia kosciol jakos z sytuacji wybrnac musi.

      Poza tym z tymi charyzmatami wszelakimi. To nie jest nic nadzwyczajnego, kazdy to ma.. ale moze lepiej aby nie wiedzial, ze to ma?

      Ta koscielna metode posluszenstwa akceptuje. Ona na serio wiele przesiewa, np.: takiego Natanka , albo wyczyny typu cud w Olawie. Takim procedurom koscielnym zostal poddany tez O. Pio i kupa swietych, za przyczyna ktorych dzialy sie rzeczy normalnie nie majace prawa sie dziac, wydarzyc, zaistniec. Grupy charyzmatyczne jeszcze na lonie kosciola istnieja, bo moze wlasnie sa kosciolowi i jego wymogom posluszne?

      Usuń
    26. @ Pkanalia

      Nie, to nie brak argumentow , tylko zdziwienie, ze Asmo wyciaga inna bron niz Wyborcza- zrozum to w koncu. Tak trudno to zrozumiec?
      Kiedy ja probuje mu cos zalinkowac to najpierw przewalam Wyborcza, bo chce dostosowac poziom argumentow do jego potrzeb zwiazanych z byciem usatysfakcjonowanym dana argumentacja. Aby nie mial nic do zarzucenia. Roznie z artykulami tam bywa, bo nie zawsze jestem w stanie znalezc akurat cos na dany temat.
      Tak jeszce w sprawach kosmetycznych.. luz jak najbardziej, zas slonkiem to ja raczej nie jestem ( przynajmniej nie dla ciebie), wiec daruj sobie :) Baczku:))

      Usuń
    27. Aniu:

      Trochę Cię wyprostuję ;))) Jednego, czego naprawdę mi brakowało w mojej edukacji to – sztuki retoryki. Ja tu po prostu nadrabiam te zaległości i wcale nie mam inspiracji do ustawiania wszystkich według moich poglądów. Gdym tak ustawił, nie miałbym jak tej retoryki doskonalić :D:D:D

      Mam problem z tą charyzmą, darem Ducha Świętego. Między Bogiem a prawdą, nikt tego Ducha nie widział i nie poczuł, choć większości wiernych wydaje się, że Go mają. Najbardziej jaskrawy i nielogiczny przykład to konieczność natchnienia, by zrozumieć Biblię. Ja to ironicznie traktuję jako ogłupienie, bez którego Biblii nie należy czytać. Bulwersuje mnie też owa miłość do Boga, którą uwypuklać ma ów charyzmat. Czy wartość tej miłości da się sprawdzić w realu, tak jak miłość partnera/-ki? Otóż nie ma takiej możliwości, gdyż podobno Bóg nigdy nie zawodzi i jest stały w swoim uczuciu. A jeśli tak, nie postawi Cię w sytuacji, kiedy musisz Mu coś wybaczyć, bo tylko w ten sposób przekonasz się ile jest warta Twoja miłość. Innymi słowy, znów sarkastycznie, ta Twoja miłość jest absolutnie iluzoryczna, wyimaginowana i niesprawdzalna. Takich na pęczki, nawet do paprotki na oknie. Ale nie bierz do siebie tych słów, nie mam zamiaru Cię osądzać – to tylko próbka retoryki ;)

      Cuda to osobna sprawa, mam do tych elementów wiary jeszcze większe zastrzeżenia niż do charyzmatów. Tu już bez retoryki...

      Usuń
    28. @ Asmo

      A propos owych koscielnych zarzadzen. Ja troche owa stylistyke znam. Tak zarzadzic, aby jednak nie zarzadzic, ale zarzadzone byc powinno. Aby wilk byl syty i owca cala. Dac taki marginesik w swych wytycznych, aby proboszcz parafii mogl sam w danym temacie polawirowac. Jezeli zna ludzi i wie, ze nic sie nie wydarzy i pozwoli jednak owa perkusje do kosciola wprowadzic to niech raczej nie ma drastycznych , restrkcyjnych problemow, kiedy ktos z parafian zdecyduje sie uprzejmie doniesc. Jezeli zas uzna, ze towarzystwo jest szemrane, nie lubi nowosci w kosciele, ma zamknieta spolecznosc parafialna ( czytaj: stara przyzwyczajona do swojego spiewu lub organow) to dla dobra ogolu niech ma tez jakas podstawe, aby nie spelnic prosb przychodzacych do niego wiernych i proszacych o wpuszczenie z np,; perkusja na Msze:))

      Usuń
    29. @ Asmo

      Baaaa! ja sobie dopiero teraz zdalam sprawe, ze ty absolutnie nie orientujesz sie o czym mowa z ta charyzma, grupami charyzmatycznymi, na gruncie koscielnym, bo o milosci do Boga wyjezdzasz, kiedy ja anwet o ten temat nie drasnelam w moich wypowiedziach. Milosc do Boga to osobna sprawa, calkiem inna niz charyzmatycy. Moga sie te sprawy zazebiac, ale nie musza. Milosc ma cos wspolnego ze swietoscia, Natomiast nie jest wymagana przy posiadaniu charyzmy. W poslugiwaniu sie charyzma jest mile widziana, ale czy oby konieczna? Hm... tutaj mozemy dyskutowac. Przebaczenie w skutecznosci modlitwy jest potrzebne. Sam Jezus dawal takowe wytyczne co do modlitwy.
      Nie jednak ja pasuje , nie jest dla mnie przyjemnoscia omawianie tego problemu z kims kto nie bardzo sie orientuje, i chcialby li tylko w problemie nahalasowac, a poza tym nie dopuszcza istnienia niczego innego poza rzeczami materialnymi. To Asmo sensu nie ma- dobrze to wiesz.

      Usuń
    30. Egzekwowanie „prawa”, dekretów, zarządzeń itp., zawsze było w Kościele problemem, chyba że chodziło o sprawy „wyższej” wagi. Ostatnio znalazłem pewien wideoklip w którym jakiś kaznodzieja wychwalał pod niebiosa instytucję spowiedzi. Coś w stylu: bądź dobry jak bozia przykazała, ale jak zgrzeszysz, nawet po raz enty, zawsze możesz się wyspowiadać. To prawdziwie cudowny wynalazek ;)))

      To może Ty nie piszesz o tym czym jest charyzma? Nie tylko ostatni wideoklip z pieśnią o miłości do Boga jest czym? To nie chryzmat? Święta miłość za sprawą (darem) Ducha Świętego, którego tylko trzeba posiąść. I dzięki temu Duchowi możesz się poczuć lepsza niż inni, którzy Go nie posiedli, że zacytuję: „Dary te znane są w Biblii jako „charyzmaty” lub dary duchowe, które dodają jakiejś osobie autorytetu czy znaczenia nad większą liczbą ludzi”.

      Wiem, wiem, kobiety tak mają. „Nie bo nie” ;) Cóż, ja nawet widzę w tym pewną dozę kobiecego uroku.

      I tak muszę zakończyć polemikę. Jutro przez te święta nic nie załatwię, a zobowiązań mam bez liku.

      Usuń
    31. Tak moze jeszcze. Masz dwoch lekarzy , kosciol nazwie ich z chyryzma ( z drygiem do pewnych rzeczy) do leczenia, uzdrawiania. Posiadajacych odpowiednia wiedze, narzecdzia, metody i super rece do tego co robia, talent
      Mengele i dr. Religa
      Ktory kochal , a ktory nie? I czy aby kochac to trzeba ciagle zyc w pewnej atmosferze haju, palpitacji serca, motyli w brzuchu…? Milosc moze byc li tylko wyborem dobra i konsekwentnym dazeniem ( podazaniem) ta droga:)

      Usuń
    32. A jak charyzmatyk spiewa o milosci tzn , ze to tylko o to chodzi? Inny zas prowadzacy ( zalinkowany przez mnie) wcale tego tematu w powadzacej przez siebie modlitwie nie poruszyl.

      Usuń
    33. Wróciłem, poszło szybko, ale i kawy muszę się napić ;)

      Odrobinę (i to jest łagodne określenie) przesadzasz. Kościół jako lekarz czy uzdrawiacz może (choć wcale nie musi) oddziaływać na Twoją psychikę, czyli poprawiać Twoje samopoczucie. Nie przyrównuj do tego Mengele, który nie zajmował się niczyją duszą, a jego działalność niczego wspólnego z leczeniem nie miała. Niczego!!!

      Miłość dążeniem do dobra. Jak znam życie, to wcale nie jest takie oczywiste. Na pewno sama znasz przykłady, również z historii ludzkości, kiedy ta miłość przybierała dość oryginalny (i to znów jest łagodne określenie) charakter.

      Nie wiem, o który wideoklip chodzi, ja we wszystkich widzę koncert muzyki i pieśni o miłości do Boga.

      Usuń
    34. @Ania...
      dotarło... to miała być satyra taka, że Asmo za często podpiera się GW jako autorytetem?... okay, to ja cofam tamten sęk, bo wytłumaczyłaś się nieźle... to nie znaczy, że podzielam Twoje spostrzeżenia i w sumie nie wiem też, czy nie podzielam, bo nie absorbowało to nigdy mojej uwagi... wiem tylko, że Radku nieraz przysrywa Asmo z tą Wyborczą /i chyba sam za nią nie przepada/, ale to są ich przekomarzanki, według ich reguł gry i ja w to nie wnikam...

      Usuń
    35. @ Asmo

      Pojechales zbyt , jakby to nazwac... ja mowie o zwyklych ludzkich predyspozycjach, talentach do czegos tam, ty zas zaczales z innej beki, w ogole kosciol jako uzdrawiacz … wez . Ja nie o tym.
      Sa ludzie z pewnymi predyspozycjami do czegos tam. Jeden z tych predyspozycji robi dobry uzytek, drugi robi ze swoimi umiejetnosciami cos fatalnego. O to mi szlo. Kiedy ty zaczales o milosci tu wyjezdzac i te inne, ze taka tam baja, maligma i podobne , niezmierzalne i niepoliczalne sprawy , niedotykalne,. Chcialam ci tylko z ta miloscia cos innego pokazac.Ze sa ludzie z miloscia i ludzie bez milosci choc tego ponoc po twojemu nie da sie zmierzyc.
      Dlatego biegamy na roznych orbitach, z przykladami, rozumieniem tekstu i nie idzie sie nam dogadac. Ja wcale, ale to wcale milosci w moje wypowiedzi nie wciskalam. A co ty w teledyskach widzisz to ja nie moge nic na twoja interpretacje poradzic. Masz prawo.

      Usuń
    36. Piotrze:

      Właściwie zgadłeś ;))) Jedno „ale”, ja nie mam żadnych autorytetów, mnie cechuje nad wyraz zasada ograniczonego zaufania ;)

      Usuń
    37. @ Kanalia
      No wlasnie, a co to mialo byc? Satyra, nie satyra… no co tez autor mial na mysli?
      Dlatego zostawmy to , bo ja juz wymiekam, a w ogole to co ja tutaj robie? Pogoda przecudna... zmykam do siebie.

      Usuń
  7. Kurczę, jakby ta instrukcja na stosowanie czarów w Harrym Potterze działała, to byłbym najszczęśliwszym człowiekiem na świecie! W sumie coś w tym jest, że droga do okultyzmu wiedzie przez KK. Zacząłem się trochę zastanawiać nad tym: skończyłem liceum katolickie, a teraz macham wahadełkiem...
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń