sobota, 22 sierpnia 2020

Znów mnie straszą „palcem Bożym”

 

  Już starożytnie Egipcjanie, ci od pośrednictwa do bogów, a którzy mieli podobno osobisty kontakt z nimi, wiedzieli, że nic tak nie działa na krnąbrne owieczki, jak straszenie końcem czasów. Nie inaczej było z wyznawcami innych religii. Apogeum tej metody osiągnęło chrześcijaństwo, wkładając w usta Jezusa zapowiedź rychłego powrotu, aby sądzić niewiernych. Wiernych też, ale tym dawał fory. W sukurs poszli twórcy Ewangelii, a szczególnie św. Jan od Apokalipsy. Ta metoda cieszyła się niesłabnącą popularnością, a wieszczących upadek świata ciągle przybywało. I tak jest do dziś.

  Piszę o tym po ostatniej rozmowie z pewną panią, która regularnie, raz na dwa miesiące próbuje mnie przekonać, że tylko Świadkowie Jehowy potrafią ocalić moją duszę. Paradoksalnie, ona też mi mówi o piekle, ale ich piekło jest tym, które mi w pełni odpowiada – to nicość. Żadne tam kotły z wrzącą smołą, czy okropna tęsknota za boskim obliczem. Nic z tych rzeczy. Jedyny przypadek wśród chrześcijańskich religii, gdzie wraz z grzesznym ciałem umiera grzeszna dusza. Cóż z tego, skora mając taki atut w ręku, wciąż nie może mnie przekonać do swojej religii. Ostatnia rozmowa dotyczyły refleksji, że oto wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują, że koniec jest bliski i nastał ostatni moment, by się wreszcie nawrócić. Faktycznie jest już bliski, mam tyle lat, że ta z kosą już stale chodzi blisko za mną, na szczęście jest bosą, i nie słyszę stuku jej obcasów. Tak a propos, dowiedziałem się przy okazji, że Świadkowie Jehowy nie wierzą w czyściec, ba, nie wierzą też, że duszyczki czekają w Niebie na zmartwychwstanie ciał. Do tego czasu po prostu jest reset – nie ma mnie i mojej duszy. Podobno Bóg ma coś na kształt pendrive, i we właściwej chwili mnie po prostu odtworzy. Też fajnie... Odtworzy, a ponieważ ze mnie niewierny grzesznik, znów mnie unicestwi. W czasie Sądu Ostatecznego dowiem się, że na wieczny Raj nie zasługuję i znów wrócę do radosnego niebytu. Po co cała ta szopka, tego mi już moja krzewicielka jedynie słusznej wiary, nie potrafiła mi wyjaśnić, więc zaleciła tylko wgłębić się w słowa Biblii. Czasami się wgłębiam, gdy chcę sobie przypomnieć pewne niedorzeczności. Szczególnie te fragmenty, gdzie Bóg hurtem karze niegodziwość straszliwymi mękami. I przy okazji niewinnych...

  Spokojnie, właściwie katoliccy kaznodzieje i ortodoksi próbują podobnie, a nawet bardziej. Ponieważ nie sposób pogodzić fizycznych, a sadystycznych metod w piekle z logiką, coraz częściej słyszę i czytam, że to piekło będzie straszliwą tęsknotą za boskim obliczem. Abym o tej tęsknocie nie zapomniał w czeluściach piekieł, dobry Bóg zmieni moje ciało w szpetnego potwora, tak abym nie mógł patrzeć w lustro i współbraci w niedoli. I tu naszła mnie refleksja. Obserwując dzisiejsze kino i zaglądając do książek, mam wrażenie, że widzów i czytelników bardziej pociągają te potwory niż lukrowane historyjki, gdzie od samego początku mamy happy end. Nawet grzeczne, nieskalane grzechem dzieciaki uwielbiają bajki, gdzie złe istoty zagrażają ich cnocie, a mam tu na myśli bardziej ich dusze niż ciało. Zachwyceni biblijnymi opowieściami o Sodomie, Hiobie, plagach egipskich, rzezi niewiniątek, czy wreszcie realistycznym opisem drogi krzyżowej wraz z makabryczną śmiercią na krzyżu, większość z nas nie potrafi już uciec od tej tematyki. Więc nic dziwnego, że w dorosłym życiu jest taki popyt na grozę, horrory, wampiry, wilkołaki i tym podobne. A już prym wśród wiernych robi literatura objawień, szczególnie tych najbardziej krwawych, okrutnych i apokaliptycznych. Dla niewiernych pozostają treści katastroficzne, batalistyczne i martyrologiczne, byle tylko krew lała się obficie.

  Naszło mnie to wszystko nie tylko z powodu rozmowy z agitatorką religii Świadków Jehowy. Bardziej po lekturze wywiadu nieżyjącego już dziś kaznodziei śp. o Joachima Badeni OP. Tak mi się wydaje, że on w chwili śmierci musiał bardzo żałować, iż nie dożył czasów Apokalipsy. Nie mógł się przekonać o tym, czy miał rację zapowiadając koniec świata. Najbardziej podobał mi się ten fragment, kiedy z pełnym przekonaniem mówi, że to już tuż, tuż: „Antychryst będzie robił wrażenie, że jest bogiem. Być może będzie skutecznie rządził światem, lepiej niż ktokolwiek przed nim. Będzie czynił rzeczy nadzwyczajne. Może zapanuje na świecie spokój, ale będzie to spokój bez Boga1. Nawet sam zobaczył kiedyś diabła: „To był diabeł, czarna postać, choć w pierwszej chwili wydawało się, że jest to sympatyczna dziewczyna. Żadne golizny, porno, nic z tych rzeczy. Zupełnie. Myślał, że mnie na to nabierze. Ciekaw jestem, co jeszcze będzie mnie kusiło…2. Strzeżmy się więc przede wszystkim sympatycznych dziewcząt. Pomoże nam w tym krzyż, nie, nie w sercu, a na ścianie. W sercu łatwiej o nim zapomnieć, natomiast na ścianie będzie nam stale przypominał o męce pańskiej. Bo przecież o to właśnie chodzi, aby stale pamiętać krwawe i okrutne historii.

  Na szczęście są jeszcze realnie myślący kaznodzieje, choć jest ich, jak na mój gust, zdecydowanie za mało. Ks. Bartosz Rajewski pisze: „Niczego nieświadomi ludzie, dający posłuch współczesnym „głoszącym” i „widzącym”, poszukując często radykalnej drogi naśladowania Chrystusa, ulegają irracjonalnym objawieniom, które niemal zawsze wieszczą zagładę, trzęsienia ziemi, katastrofy i inne nieszczęścia prowadzące nieuchronnie do rychłego końca świata. Co gorsza, w tym wszystkim dostrzegają „palec Boży”3. I tak, zamiast dbać o wiarę (nie tylko w Boga, ile bardziej w swoje, nawet, jeśli ograniczone możliwości) wolimi marzyć o cudzie, który uchroni nas od nieszczęścia, lub z niego wybawi. A może chodzi o to, że uwielbiamy się bać? Strach ma wielkie, ale jakże piękne i zachwycające oczy.

 

Przypisy:
1 - https://www.fronda.pl/a/o-joachim-badeni-op-jak-poznac-ze-zblizaja-sie-czasy-konca-2,148968.html
2 - ibidem;
3 - https://deon.pl/kosciol/komentarze/czy-w-objawieniach-wieszczacych-zaglade-jest-palec-bozy,962857

 

 

6 komentarzy:

  1. Jesteś pewien, że ta pani odwiedza Cię tak regularnie tylko po to, żeby porozmawiać o nicości? ;)
    A tak na poważnie, to nie odnoszę wrażenia, żeby ludzie bali się piekła, czym by nie było. Jeśli już czegoś się boją, to banków i urzędu skarbowego. Tak więc nie Ty jeden jesteś wolny od lęków związanych z Apokalipsą i Palcem Bożym. Deklarowana wiara, czy jej brak nie ma tu nic do rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od momentu koronawirus, rozmawiam z tą panią tylko telefonicznie. Nie znam jej sytuacji cywilnej, więc trudno mi powiedzieć, jakimi pobudkami się kieruje. Niemniej znam Świadków Jehowy na tyle dobrze, by wiedzieć, że jeśli ktoś ich nie wyrzuci, będą drążyć skałę ;)

      Zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy boją się piekła. Świadczą o tym szczególnie ci katolicy (nawet w sutannach), którym pomyliła się ewangelizacja z nawracanie. A takich jest multum, i co śmieszniejsze, to oni najczęściej straszą tym piekłem.

      Usuń
    2. Zajrzyj na pocztę w wolnej chwili.

      Usuń
  2. Strach powoduje wydzielanie endorfin, a to uzależnia z czasem. U mnie pewnie nie, bo nie lubię się bać, więc nie czytam horrorów i filmów takowych też nie oglądam. Świadkom Jehowy, którzy mnie tu raz w Berlinie naszli zapodałam, żeby mi tu nikt nie przychodził, bo zwyczajnie nie jestem tym zainteresowana, więc niech sobie ich krzewiciele wiary to gdzieś zaznaczą i omijają z daleka mój domofon.
    I poskutkowało. Udało mi się również zrazić do siebie pewną neofitkę, która ponoć sama niedawno przejrzała na oczy i zaczęła wierzyć w coś tam. A ona nawet była skłonna przyjechać z USA do Berlina,żeby mnie nawrócić. Oszczędziłam jej przynajmniej wydatków.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strach powoduje wytwarzanie adrenaliny, nie endorfin. Radość wytwarza endorfiny.

      Usuń
    2. Anabell:

      Pewnie pomyliłaś epinefrynę z endorfiną, ale ja Ci wybaczam ;) Masochiści mają więcej przyjemności z tej pierwszej. Ale nie tylko oni. Alpiniści, sportów ekstremalnych, amatorzy karuzel, horrorów itd., też mają podobnie.

      „Moi” Świadkowie Jehowy to mili ludzie, czasami wydaje mi się, że bardziej mili niż katolicy. Owszem, miewają dziwaczne poglądy, ale kto ich dziś nie ma? Coś mi się jednak wydaje, że sami zwątpili, co do mojej osoby. W żaden sposób nie potrafią mnie przekonać do istnienia Boga, a moje kontrargumenty zmuszają ich do, niebezpiecznego w takich przypadkach, myślenia. ;)

      Pozdrawiam.

      Usuń