wtorek, 23 czerwca 2020

Osioł i relikwie fobii


  W pierwotnej wersji tytuł miał brzmieć dokładnie tak jak tytuł poprzedniej. Zmieniłem, bo podobno był za „mocny”. Zmieniłem więc na inny, he, he... łagodniejszy. Poprzednia notka miała charakter bardziej religijny. Tym razem będzie z odmiennym akcentem, akcentem na politykę. Politykę w wykonaniu hierarchy. Nie chcę powiedzieć, że podniosła homilia abp Jędraszewskiego wpisuje się w obecną kampanię wyborczą, nie sądzę, aby ów światły hierarcha z premedytacją brał w niej udział, ale...

  Z okazji 71 rocznicy urodzin Kaczyńskich (sic!) i niejako nawiązując do katastrofy smoleńskiej, na Wawelu odprawiono Mszę świętą w której udział wzięli: J. Kaczyński; M. Morawiecki; E. Witek; P. Gliński; Z. Ziobro; R. Terlecki; A. Adamczyk; M. Błaszczak;  J. Brudziński; J. Kurski – czyli cała śmietanka elit Zjednoczonej Prawicy. Zabrakło A. Dudy, ale wiadomo, on ma obowiązki kampanijne. Od razu wyjaśniam: w fakcie samej Mszy św. nie ma nic niezwykłego, nawet jeśli jest odprawiona tylko dla elit naszej Najjaśniejszej. Nic, co mogłoby być tematem zgorszenia, czy nawet tylko taniej sensacji. To, co bulwersuje to tematyka i treść homilii arcybiskupa.

Był to niechybnie pierwszy Osioł w świecie.
Dźwigał relikwie na grzbiecie,
I przystrojony w szkarłaty
Kroczył z nosem zadartym, jak paw napuszony,
Mniemając, że to jemu oddają pokłony,
Jemu palą kadzidła i rzucają kwiaty.
„O Ośle! ktoś mu rzecze, co się waści marzy?
Nie ciebie lud uwielbia, lecz świętość ołtarzy,
I choć stąpasz z wejrzeniem hardem i wyniosłem,
Będziesz nadal, czem jesteś: zawsze tylko Osłem”.


Zbrojny w tytuły tłumie nadętych pęcherzy!
Nie wam to lud się kłania, lecz waszej odzieży.

  Często stawia mi się zarzut, że przesadzam z tym ateizmem, że powinienem siedzieć cicho i go nie eksponować, bo w końcu tych ateistów nie jest tak wielu, aby zaraz czynić raban. A jednak chcę przypomnieć, że gdy ów arcybiskup wspomniał o tęczowej zarazie, też przecież marginalnej, w Polsce rozpętała się niespotykana nigdzie na świecie obłąkańcza nagonka na środowiska LGBT. Tym razem ten sam człowiek, odziany w przedziwne szaty (genderowe czy queerowe? oto jest pytanie), i z dziwaczną czapką na głowie stwierdza z całą powagą: „Dzisiaj próbuje się odebrać nam polskość poprzez nową, ateistyczną ideologię [wszystkie podkreślenia w cytatach moje], która odrzuca Boga, ojczyznę, naród i godność osoby ludzkiej opartej na wierze w Boga Ojca i która wszystko pragnie budować na bożku seksie1. (sic!) I mówi to do tych samych polityków, którym wmówił „tęczową zarazę”. Chyba się zorientował, że paliwo homofobii się kończy, czas wskazać nowego wroga i dodać energii tym politykom, którzy na nienawiści i fobiach budują swoją władzę. Władzę opartą na sojuszu tronu z ołtarzem i tylko Niebo nie grzmi...

  Jest wręcz jeszcze gorzej, gdy abp Jędraszewski wyznacza tej władzy nowy kierunek działania: „Miłość Boga ma być wzorem dla człowieka i jego sposobu odnoszenia się do bliźnich. Chrystus uczy nas, byśmy mówili: „Przyjdź królestwo Twoje”. To Królestwo Boże nie jest czymś dalekim, abstrakcyjnym, ale bytem, który mamy urzeczywistniać w sobie i wokół siebie przez właściwe rozumienie dwóch pojęć: ojczyzna i patriotyzm. Ojczyzna jest zasobem dóbr odziedziczonych po przodkach, a w kontekście ewangelicznym staje się również dziedzictwem Boga Ojca, które zostało przekazane ludziom za pośrednictwem Chrystusa i jego zbawczej misji, zapowiadającej życie wieczne”. Patetyczność w połączeniu z pustosłowiem tego twierdzenia nie graniczy z głupotą, to jest wzorcowy jej przykład. Bo aż się chce zapytać: kiedy i gdzie Jezus mówił o ojczyźnie i patriotyzmie (w takim rozumieniu, jak to sugeruje arcybiskup), zakładając hipotetycznie, że słowa Jezusa zapisane w ewangeliach są prawdziwe? Hierarchiczny Kościół w Polsce szerzy herezje, politycy Najjaśniejszej je bezkrytycznie łykają – a Niebo wciąż nie grzmi...

  Jeśli ktoś myśli, że to szczyty głupoty tej homilii, to jest w błędzie. Słuchamy dalej: „Mamy prawo i obowiązek odnieść te słowa do minionych 100 lat, do szczególnej sekwencji lat, które tworzą daty 1920, 1940, 2010, 2020. Zawarta jest w nich historia zmagań o niepodległość, wierność, pamięć i o człowieka. Rok 1920 to zmagania o niepodległość. Rok 1940 to zmagania o wierność, które zwycięsko przeszli polscy oficerowie znajdujący się w sowieckiej niewoli. Rok 2010 to zmagania o pamięć i związana z nimi tragedia smoleńska. Rok 2020 to zmagania o człowieka związane z pytaniem, na jakich fundamentach mamy dzisiaj budować polski naród”. Nie wiem, naprawdę nie wiem, co trzeba mieć w głowie zamiast mózgu, by te poszczególne lata powiązać ze sobą? Nie chcę zaglądać do tych głów, bo pewnie i tak bym nic nie zobaczył. Opór wobec niedorzeczności wszystkich fobii, które serwuje nam polski Kościół i polski rząd, przyrównać do walk o niepodległość i do zbrodni katyńskiej – toż tego nie wymyśliłby największy pacan pod słońcem a tu Niebo jak nie grzmiało, tak wciąż jeszcze nie grzmi...

  I wreszcie wisienka na torcie: „Zdajemy sobie sprawę, że polska świadomość i tożsamość, budowane na chrześcijańskiej tradycji, są obecnie na nowo zagrożone. Dzisiaj próbuje się odebrać nam polskość poprzez nową, ateistyczną ideologię. Temu bożkowi mają oddawać hołd już 4-letnie dzieci odpowiednio instruowane w przedszkolach i uczone tam masturbacji i samozadowolenia cielesnego”. Ten ekwilibrystyczny ciąg głupot da się uprościć do hasła: „Masturbacja to droga do ateizmu, dlatego masturbacji mówimy stanowcze NIE!!!”.
Właśnie nad moim miastem zebrały się na niebie ciężkie, wręcz ołowiane chmury. Chyba jednak będzie grzmiało...


PS. I zagrzmiało. Tak arcybiskupie, zagrzmiało straszliwie, ale nie u ateistów, nie w moim mieście, ale w Twoim świętym Kościele. W sobotę ujawniono dwa kolejne przypadki pedofilii. Jednym jest proboszcz parafii św. Jadwigi w Ziemięcicach (Tarnowskie Góry), drugim ksiądz z kieleckiego, a każdy z nich ma minimum trzy ofiary na sumieniu, i to nie są wcale odległe sprawy (2019/2020 rok).


Przypisy:
1 - wszystkie cytaty za: https://www.youtube.com/watch?v=ARe_4KTBQWA Zainteresowanym proponuję zacząć od 18 minuty (całość to blisko godzina i dwadzieścia minut).
- Wierszyk pod fotografią abp. Jędraszewskiego to bajka La Fontaine Osioł i relikwie”. Nigdy bym nie pomyślał, że taki z niego prorok był. Rzekłbym: prawie jak Nostradamus.

56 komentarzy:

  1. Z La Fantaine'a nie był żaden prorok, bo to co czyni kościół to nihil novi- czynił to od zawsze, tyle tylko,że nie było wówczas takiej wymiany informacji jak dzisiaj, to raz, po drugie nie było takiej stałej wymiany myśli i wiadomości między ludźmi, bo bardzo skutecznie wstrzymywał ją podział klasowy. "Pan" nie rozmawiał z poddanymi, podobnie jak "ksiądz jegomość" z wiernymi.
    Asmo, pamiętaj, że Polska to dość specyficzny kraj- z feudalizmu wszedł bez przygotowania żadnego do systemu demokratycznego. Te lata "międzywojnia", lata scalania kraju nie zdołały nauczyć ludzi życia w innych warunkach,a potem wojna i zaraz lata narzucania idei komunistycznych. To wszystko razem raczej nie sprzyjało rozwojowi intelektualnemu i mamy jak mamy.
    A teraz jest sytuacja określana kiedyś słowami "za pan brat świnia z pastuchem", co umożliwia spora wymianę informacji + przeróżne komunikatory.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trafiłem na tę bajkę tuż przed relacją z homilii arcybiskupa i skojarzenia miałem jednoznaczne ;)

      Nie widzę takiego „usprawiedliwienia” dla bełkotu Jędraszewskiego. Jeśli człowiek nie nadąża za współczesnością, powinien się zamknąć w swojej bibliotece i kapliczce by tam rozkoszować się dawnymi czasami. Nikt mu nie będzie bronił, nawet jeśli napisze jakąś pobożną filozofię. Ale jeśli on tym bełkotem epatuje, i to na rządzących, to jest to już realnie groźne. Dla wszystkich!

      Usuń
    2. Ja nie usprawiedliwiam bełkotu tego ks. Jędraszewskiego, ja tylko chciałam zwrócić Ci uwagę na fakt, że część polskiego społeczeństwa nadal tkwi w końcówce XIX wieku, nadal ma mocno utrwalone poglądy i nawyki okresu feudalnego. O tym jak wygląda kościół "od środka" to co bardziej otwarte umysły wiedziały i wtedy, ale chyba nie bardzo wiedzieli jak utrzymać w posłuszeństwie tzw. "ciemny lud", bo ten lud na nich pracował, więc powielali to co było wcześniej. Dobrze zdawali sobie sprawę z tego, że ktoś musi stale podsycać ów strach przed karą boską i kościół tę rolę znakomicie wypełniał. I choć dobrze wiedzieli o przewinach kościoła- nie reagowali, szli z kościołem ręka w rękę, bo to im się opłacało, nawet gdy sami wcale w to wszystko co głosi kościół nie wierzyli.

      Usuń
    3. Znalazłem dość mocny materiał na innego biskupa i tak dochodzę do wniosku, że nawet gdybym chciał pisać o innych sprawach ich obyczajność przebija wszystko. Nawet wybory już przestały fascynować, gdyż są powtarzalne. W dobie netu ich grzeszków już nie da się zasłonić zmową milczenia. Chyba ten Kościół w obecnym kształcie prędzej legnie w gruzach, niż to się może wydawać. Tylko mi ich jakoś nie żal...

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Gender - płeć określona kulturowo. Tu facet w rytualnej kiecce (wznioślej – w szatach), która tak determinuje jego płeć biologiczną, że zrezygnował jej naturalnych funkcji.
      Mam nadzieję, że usatysfakcjonowałem Cię tym wyjaśnieniem ;)))

      Usuń
    2. Hmm, skoro szata determinuje jego płeć biologiczną, to gdzie tu gender?

      Usuń
    3. Teoretycznie jest facetem, ale kulturowo nie może wypełniać podstawowej funkcji biologicznej, jaką jest rozrodczość. Kulturowo panie Radku. W praktyce przejawia się to w wygadywaniu głupot, co da się porównać do słowiańskich kastratów, którym zmieniał się głos na alt.

      Usuń
    4. Czyli jakiej on jest kulturowo plci? Teoretycznie facet , kulturowo zrezygnowal z podstawowej ,meskiej funkcji jaka jest rozrodczosc, czyli facetem nie jest?
      Wszystkie bezdzietne kobiety i bezdzietni mezczyzni, ktorzy zrezygnowali z funkcji rozrodczosci, z okreslonych swoich powodow ( niechec do macierzynstwa, do ojcostwa, niechec do seksu, niechec do sprowadzania na ten lez padol kolejnych niewolnikow….) nie sa kulturowo kobietami i mezczyznami?

      Usuń
    5. Oczywiście, masz Aniu rację. Nie każdy mężczyzna, który nie chce być ojcem, i nie każda kobieta, która nie chce być matką to gender. Rzecz w tym, że arcybiskup nosi kiecki ;)))

      Usuń
    6. Problem w tym Asmo, ze KULTUROWO, od wiek wiekow, nie bylo watpliwosci, ze tak ubrany pan to facet. Kazda kobieta w spodniach to nie kobieta?

      Usuń
    7. Skoro kulturowo to mamy do czynienia z gender.
      Z kobietami jest zupełnie inaczej. Fakt, ubierają się również w spodnie, ale cokolwiek o tym powiesz, to jednak jest kobieca moda, zawsze zmienna i różnorodna. Nawet taki rodzaj damskich spodni jak dżinsy, bardzo różnią się od męskich. Aby nie było, jest też pewna grupa dziewcząt (później to jakby mija) zwanych chłopczycami, chcących upodobnić się do chłopców, ale biskup to człowiek podobno dojrzały wolny od ekstrawagancji. Świadomie wybiera strój i bezpłciowość. Facet, który nie chce być ojcem, a jednoczenie nie chce być kapłanem czy zakonnikiem, ubiera się po męsku.

      Usuń
    8. "Z kobietami jest zupełnie inaczej. Fakt, ubierają się również w spodnie, ale cokolwiek o tym powiesz, to jednak jest kobieca moda, zawsze zmienna i różnorodna. "

      Nic z tego, moj drogi, tak jak w matmie… to musi byc jasna definicja spoleczna, ktora dziala na zasadzie matematycznej matrycy. Nie ma czegos takiego jak powiedzenie: " to jest gender, ale z ta grupa spoleczna ( pomimo, ze to ten sam mechanizm, czy tez zachowanie) jest inaczej". Za duza populacje to twoje "inaczej" by objelo i nie mogloby posluzyc za jednorazowa, czy tez rzadka "anomalie spoleczna".

      Nie czujesz Asmo, ze sam tego gender nie ogarniasz i probujesz sam w sobie to ulozyc… a poniewaz jestes na etapie ukladania tego w sobie a juz wypowiadasz opinie to … wydaje mi sie, ze czynisz cos na podobe Jedraszewskiego, czyli "bredzisz" .

      Powiem jasniej, na udowodnienie swoich tez nie trafisz przykladami. Taka ogolna umyslowa sieczka powstaje.

      Usuń
    9. Już Ci wyjaśniam. Jednym z powodów sprzeciwu wobec gender był argument, że chłopcy w przedszkolu będą musieli się przebierać za dziewczynki. Pamiętasz to larum? Kto je wywoływał jeśli nie przeciwnicy gender? Na dobrą sprawę to przekonanie o nieprzyzwoitości tego przebierania tkwi wciąż głęboko w naszym społeczeństwie. Nie mówiło się, że dziewczynki będą się przebierały za chłopców. Tymczasem tradycją kulturową jest fakt, że dorośli faceci przebierają się w kiecki, a Ty teraz robisz larum, że tego nie wolno utożsamiać z gender. A niby dlaczego nie wolno, skoro oni lubią się tak przebierać?

      Usuń
    10. "Już Ci wyjaśniam. Jednym z powodów sprzeciwu wobec gender był argument, że chłopcy w przedszkolu będą musieli się przebierać za dziewczynki. Pamiętasz to larum?"

      Poczekaj, poczekaj… cos nie tak. Larum Pamietam, ale czy one powstalo ze wzgledu na to twoje "(…), że chłopcy w przedszkolu będą musieli się przebierać za dziewczynki.", czy owe larum powstalo wlasnie w momencie, kiedy takie przypadki zostaly zarejestrowane? Wedlug mnie larum powstalo w momencie, kiedy wyksztalcone odpowiednio przez gender osoby zaczely to w przedszkolach wprowadzac w czyn. Jak znam prace w oswiacie, to nie powierza sie tego typu zadan laikom, tylko osobom, ktore przeszly w danym zakresie szkolenie ( gdzies na jakims uniwerku, lub na odpowiednich szkoleniach prowadzonych przez specjalistow). Nie mowi sie czegos takiego ; "No pani Kasiu, przyzsly odgorne dyrektywy. Mamy przeprowadzic zajecia z przebieraniem dzieci". Tylko "Pani Kasiu poniewaz posiada pani odpowiedni papierek prosze przeprowadzic zajecia w takim lub siakim zakresie".

      "Tymczasem tradycją kulturową jest fakt, że dorośli faceci przebierają się w kiecki, a Ty teraz robisz larum, że tego nie wolno utożsamiać z gender."

      Oczywiscie, ze nie mozna. To uniform. Taki sam jak u zolnierzy, lesnikow, aktorow grajacych role kobiet ( u Jandy w Teatrze graja Casa Valentina, mozesz isc i popatrzec jak sie panowie produkuja, potem sciagaja swoj sluzbowy - roboczy - uniform i przywdziewaja codzienny stroj ). Chlopak , ktory dla zgrywu przymierza stanik kobiecy to gender?

      Usuń
    11. Nie wymyślaj. Akurat w Polsce mówi się do dziś, że rzekoma ideologia gender jest narzucana z zewnątrz (najczęściej kojarzono to z rzekomymi ideologami LGBT), ze zgniłego Zachodu. Ale jeśli nawet takie przypadki miały miejsce za sprawą wykształconych absolwentów Gendr Studies, to i tak to niczego nie zmienia. Bo niby w czym, skoro dziś prezydent podpisał Kartę Rodziny, która sprzeciwia się wszystkiemu, co by tylko mogło się kojarzyć z gender i LGBT. Mnie nie chodzi o to, kto i kiedy zaczął, mnie chodzi tylko o ów sprzeciw wobec przebieraniu chłopców za dziewczynki. Tak jakby samo przebieranie miało im zmienić płeć biologiczną.

      No wiesz co, porównywać strój biskupa do żołnierskiego?! Widziałaś gdzieś żołnierza przebranego w kieckę? Nieporozumieniem jest też porównanie do aktorów. Aktor gra, biskup ma zwyczajowo ten strój na co dzień, choć różny w zależności od okoliczności. Gdybyś mi to porównała do stroju prawników, o!, to jeszcze bym rozumiał ;) Rzecz w tym, że togi sędziowskie, prokuratorskie czy adwokackie służą tylko w pewnych okolicznościach. Sam taką togę zakładałem raz w miesiącu przez cztery lata, ale tylko na obecność w sali sądowej, czego porównać się do noszenia kiecek przez biskupów nie da.

      Usuń
    12. Nie wiem czy to zachod, na dodatek "zgnily", ale w Polsce ta ideologia raczej nie ma swoich korzeni. Musiala przywedrowac. Mnie martwi tylko, ze wielu wskoczylo w ta nowinke naukowa(?), spoleczna (?)… bez wiekszych refleksji na jej temat.

      "Ale jeśli nawet takie przypadki miały miejsce za sprawą wykształconych absolwentów Gendr Studies, to i tak to niczego nie zmienia."
      Dkaczego niczego nie zmienia? Rozpoznajesz metody jakimi sie posluguja, alby odpowiednie teorie wprowadzic w zycie. Cos czuje, bo raz juz z toba o tym gawedzilam, ze nie jestes zwolennikiem tego typu metod. Tutaj nie ma czego bronic? Te metody sa z pewnoscia opracowywane przez ludzi znajacych sie na tym jak wprowadzac idee w czyn, w zycie. Przez tych znajacych sie na rzeczy. Taka pani Kasia po gender, dokladnie wie jakimi metodami trzeba to wstrzyknac w zycie spoleczne. A ty probujesz to zbagatelizowac i nazywasz tego typu wyczyny, marginalnym zachowaniem kilku oszolomow. Takich oszolomow jest wiecej - zapewniam cie, nie ma mowy o kilku:))

      " Tak jakby samo przebieranie miało im zmienić płeć biologiczną."
      To jest poczatke Asmo, to jesz siew… jak juz ci wspomialam, to nie sa ot takie tam dzialania. Z dzieckiem, kiedy chcesz mu cokolwiek przekazac powaznego, zaczynsz od zabawy. Taka jest psychoogia. Odetnij dzieciaka od zabawy, a zatrzymasz jego rozwoj. Dzieci przerabiaja zycie ( to, co dzieje sie realnie) poprzez zabawe. Ci od wprowadzania ideii wiedza jak do tematu podejsc. Wiedza co wykorzystac. Znaja psychologie rozwojowa…
      Wydaje mi sie Asmo, wybacz, ze masz za malo rozeznania w danej dziedzinie.

      "No wiesz co, porównywać strój biskupa do żołnierskiego?! "
      Do zawodowego uniformu ow stroj porownuje. On nie chodzi w tym non stoip. Konczy swoje zadanie i zdejmuje uniform. Zolnierz tez nie biega w swoim uniformie caly dzien. Tak samo jak aktor w teatrze nie lezie w ciuchach w , ktroych gral do domu.
      Szczerze mowiac, nie widzialam prywatnie kaplanow w sutannach. Podczas wykonywania zawodowych czynnosci jak najbardziej, ale potem wskakuja w prywatne ciuchy i nie biegaja po okolicy w sutannach, jak Neo z Matrixa.

      Usuń
    13. Od końca. Nie mówię o zwykłych kapłanach, takich też widuję w cywilu. Mówię o biskupach, którzy dla dodania sobie splendoru, na co dzień kiecek nie zdejmują, chyba że idą spać, choć kto wie, czy do spania też babskiej koszuli nocnej nie zakładają, bo ja im do łóżek nie zaglądam. Skupmy się więc na biskupach – dobrze?

      Mieszasz z tą moją postawą wobec gender, że aż strach. Mój sprzeciw wobec gender w przedszkolu dotyczył nie przebierania, nie narzucania zabawek, ale mowy o seksualności, bo takie przypadki miały miejsce. Podkreślam – w przedszkolu. Uważam, że temat trzeba wyjaśnić, gdy dziecko samo zapyta, adekwatnie do jego wieku, ale narzucanie tego tematu dziecku jest w przedszkolu niedopuszczalne. Jeśli ktoś to robił, to właśnie oszołomy, których zawsze znajdziesz w każdym środowisku, nie tylko wśród wychowawców przedszkolnych. Już wtedy tłumaczyłem, że nie widzę nic złego w tym, że chłopak bawi się lalką. Sam lalek nie lubiłem, ale miałem siostrę i czasami trzeba było iść na ustępstwa. W przedszkolu wszystkie zabawki powinny być dostępne zarówno chłopcom jak i dziewczynkom, ale nie można ich zmuszać się do bawienia czymś, czym nie chcą się bawić. Ale tak samo nie wolno zabraniać, gdy chłopak chce się bawić lalką, bo tak chłopcu nie uchodzi. W przedszkolu mieliśmy zabawy przebierańców i żaden problem było się przebrać za dziewczynkę, choć nikt wtedy jeszcze o gender nie słyszał. Było śmiesznie, ale nikt tego z żadną nowinką naukową nie kojarzył. To była normalka, ale ani nie wymuszana, ani nie na co dzień. Teraz, gdy takie zjawiska opisuje się w Gender Studies nagle zrobił się z tego problem, bo podobno diabeł chce zepsuć katolickie dzieci. Aniu, jeszcze raz powtórzę, takie koedukacyjne wychowanie w przedszkolu istniało na długo przed gender, więc to naprawdę „i tak to niczego nie zmienia”.

      A tak w ogóle, to Was, Ciebie i Radka, kompletnie nie rozumiem. Notka dotyczy ważnej homilii, skierowanej do władców naszej Najjaśniejsze, a Wy czepiacie się jednego słówka „gender” (sic!) No kurde trzeba temu Asmo jakoś dowalić, bo wali przykrą prawdą o głupocie (czytaj: kretynizmie) jednego z najważniejszych hierarchów, i w tym temacie nie ma się do czego doczepić. Naprawdę nie stać Cię na jedno choćby zdanie na temat tego, o czym jest notka? Jednocześnie dodam, nie pisze tego, aby uciec od tematu gender, czego masz dowód powyżej. Chcesz możemy się na nim skupić. Jestem do dyspozycji, jednak zapytam i oczekuję (bez przymusu) odpowiedzi: jak oceniasz wypowiedź arcybiskupa? Potrafisz się zdobyć na odpowiedź, bo ja jestem jej ciekaw? ;)

      Usuń
    14. "Nie mówię o zwykłych kapłanach, takich też widuję w cywilu. Mówię o biskupach, którzy dla dodania sobie splendoru, na co dzień kiecek nie zdejmują, chyba że idą spać, choć kto wie, czy do spania też babskiej koszuli nocnej nie zakładają, bo ja im do łóżek nie zaglądam. Skupmy się więc na biskupach – dobrze?"

      Dobrze. Pamietam jak na zajecia z teologii biblijnej do swieckich studentow biskup warminsko mazurski Jacek Jezierski przychodzil w cywilnych ciuchach. Sweterek, spodnie ...calkiem normalnie po swiecku.

      "Podkreślam – w przedszkolu. Uważam, że temat trzeba wyjaśnić, gdy dziecko samo zapyta, adekwatnie do jego wieku, ale narzucanie tego tematu dziecku jest w przedszkolu niedopuszczalne."
      Ustal wiec ten swoj stosunek do owych przedszkolnych zajec i dowiedz sie o co bylo to larum. Dowiedz sie czego ci rodzcie sie czepneli. O co poszlo i dlaczego te przypadki zostaly naglosnione. I ustal czy ci to czepniecie odpowiada czy nie.

      E tam, od razu dowalic. Mnie akurat to slowko uzyte przez ciebie nie przyciagnelo. Mnie czesto same komentarze przyciagaja.

      Usuń
    15. Całkiem po świecku powiadasz ;))) Jeśli był po świecku to znaczy, że nienormalnie. Normalnie to on jest w kiecce. Czasami mu się zdarza być po cywilnemu, zresztą dość rzadko.

      Jeśli chcesz podam Ci kilkanaście linków, o co wtedy biegało. Wątpię czy zechcesz wszystkie przeczytać, więc tylko próbka:
      „Opublikowany dokument zawiera radykalne, nastawione na zaspokajanie rządz, przedstawione graficznie podejście do edukacji seksualnej. Promuje wyuzdanie, aborcję, kontakty homoseksualne i poddaje w wątpliwość płciowość dzieci – wskazała Sharon Slater, prezydent „Family Watch International”, międzynarodowej organizacji promującej tradycyjne wartości rodzinne. - Jest to atak przeprowadzony ze wszystkich stron na zdrowie i niewinność naszych dzieci już w przedszkolu, który wyszedł od jednej z najpotężniejszej i najbogatszej instytucji”.

      Aha, czyli notka może być o niczym, byle tylko komentarze były ;))) He, he... takiej pochwały moich blogów jeszcze nie słyszałem. Dzięki ;)

      Usuń
    16. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    17. No coz Asmo, bywa, ze dyskusja pod tekstem jest ciekawsza niz sam tekst, ktory ja zapoczatkowal:))



      Wiesz jakim trzeba byc czujnym na te wszelkie pozycje majace wspomoc , czy tez dokonac wychowania seksualnego dzieci? Poczytaj sobie dlaczego rodzice bywaja oburzeni pozycjami roznych "specjalistow" zajmujacych sie tworzeniem ksiazek majacych sluzyc seksualnemu wychowaniu. Przyjrzyj sie jakie poropzycje mozna spotkac na rynku wydawniczym.
      https://lelum.pl/podrecznik-za-hajs-matki-baluj/

      Autorka ponizszej pozycji, majacej wspomoc wychowanie seksualne mlodziezy, startowala w 2014 roku w wyborach do rady Zoliborza z listy PO, zeby nie bylo, ze to jakis zwichrowany katolik.
      https://www.hellozdrowie.pl/szokujacy-podrecznik-do-edukacji-seksualnej-czyli-czego-ucza-sie-dzieci-w-podstawowkach/

      To ponoc dla czwartoklasistow. Rodzice sie wsciekali , ze to graficzna, bezduszna obsluga narzadow plciowych. Omowienie ich funkcji jezykiem niezbyt delikatnym. Bardzo techniczna.
      https://www.papilot.pl/lifestyle/bez-tabu/41033/podrecznik-do-wychowania-seksualnego

      Nie dziw sie, ze rodzice czasami robia raban.
      Slowa, ktore przytoczyles sa ostre, ale ciekawe jakiegoz materialu zwiazanego z wychowaniem seksualnym sie tyczyly?

      Usuń
    18. Używając języka „podręcznika” dla czwartoklasistów zapytam wprost: dlaczego robisz mnie w siusiaka? ;)))

      Czy mamy rozmawiać o edukacji seksualnej opartej na prawdziwych podręcznikach, czy o skandalizujących poradnikach, które nawet obok podręczników nie stały? Zapominasz, że dziś każdy może pisać i wydać, co mu się żywnie podoba, może temu nadać dowolny tytuł, ale żeby coś było faktycznie podręcznikiem w szkole musi być zatwierdzone przez odpowiednie gremium na szczeblu kuratorium. I efekty tego są też opłakane, choć w drugą: stronę ku cnocie przedmałżeńskiej i przeciw prezerwatywie, które podobno w 80 proc. są dziurawe jak sito, gdzie propaguje się patriarchalną rodzinę. Takie są fakty.

      Miałem pisać o pewnym programie na antenie Radia Maryja małżeństwa Piotra i Danuty Sobol „Poradnik dla dobrej żony” z takim stekiem bzdur, że głowa boli, ale to zbyt łatwe ośmieszać takie brednie. Wystukaj sobie te nazwiska w google, a zrozumiesz.

      Wyjaśnijmy jeszcze jedną rzecz. Przytoczony przeze mnie tekst w poprzednim komentarzu dotyczy wytycznych WHO. Czytałaś? Bo ja czytałem. Otóż to też nie jest podręcznik, ale jak sam tytuł wskazuje są to wytyczne, czyli pewne wskazówki dla nauczycieli, jak powinna wyglądać edukacja seksualna. Jeśli w tych wytycznych pisze, że dziecko w przedszkolu może przejawiać ciekawość seksualną, to nie należy potępiać go w czambuł, ale wyjaśnić sprawę w adekwatny dla jego wieku sposób, i to adekwatny należy podkreślić. Część bogobojnych ortodoksów wszczęła alarm, bo rzekomo teraz należy uczyć dzieci masturbacji (patrz: Jędraszewski), co jest kompletnym kretynizmem. Język „Wytycznych” jest językiem dla wychowawców, a nie instrukcją masturbacji dla przedszkolaków. Wystarczy, że jakiś oszołom nie zrozumie tego tekstu i już raban na cały kraj. O tym rabanie jest mowa.

      Usuń
    19. Przy tej drugiej pozycji wtopilam. Zle doczytalam. Ksiazke te naglosnila, ale na zasadzie zdziwienia, czy tez oburzenia , ze dostala sie ona do rak osmioklasistow na warsztatach pani, ktora wzielam za autorke. Ksiazka jest napisana przez jakiegos zagranicznego autora.
      No wlasnie, niezle rzeczy z tego "zgnilego zachodu" do Polski docieraja. Ta o siusiaku tez nie polskiego autorstwa.
      Mowisz, ze to nie podreczniki ,ale ktos sie ta pozycja posluzyl na warsztatach dla osmioklasistow.
      Nie ma sie co dziwic, protestujacym rodzicom i ich emocjom.

      Usuń
    20. Na ich miejscu też bym się oburzył, a prowadząca warsztaty powinna dostać "wilczy bilet", coś na zasadzie listu gończego. Ale podobnie postąpiłbym z państwem Sobol, choć oni swoje pogadanki kierują do dorosłych ;)
      Jeszcze raz - debili nie brakuje w żadnym środowisku ;)

      Usuń
    21. "co da się porównać do słowiańskich kastratów, którym zmieniał się głos na alt"...
      do praktyk kastrowania chłopców przed mutacją wcale specjalnie nie wybierano dzieciaków słowiańskiego pochodzenia...
      zaś sami dawni Słowianie nigdy takich praktyk nie uprawiali... czyli taka interpretacja też nie wchodzi w rachubę...
      WTF?... co Autor miał na myśli?...
      p.jzns :)

      Usuń
    22. Nie wiem gdzie, nie pamiętam już kiedy, czytałem, że tylko Słowianom zmieniał się głos po kastracji. Taka nasza przypadłość... ;)

      Usuń
    23. tak, czytałeś, chyba w czasach, gdy czytałeś katechizm :D

      Usuń
    24. p.s. teraz masz lepiej: oprócz katechizmu są jeszcze portale katolickie, po prostu "Kanada", jeśli chodzi o spektrum rozwijających lektur :D

      Usuń
    25. Chcesz mi powiedzieć, że kastratom nie zmieniał się głos?

      Usuń
    26. gadaliśmy o Słowianach, o ich zwyczajach, ale skoro wylazło, że nie masz o tym pojęcia i chcesz to przykryć zmieniając temat, to ja Ci nie wróg... otóż nie chciałem tego powiedzieć, ale teraz powiem: tak, kastratom nie zmieniał się głos, po to właśnie tych chłopaków kastrowano, by im się nie zmieniał, gdy podrosną... kastrowania też dokonywano w innym celu i z innych powodów, także dorosłych, ale to też nie miało wpływu na ich głos, zachowywali z grubsza takim, jaki mieli w chwili zabiegu... a jeśli zmieniał z wiekiem, to tak, jak innym, np. z przepicia i ogólnego zużycia zużycia strun głosowych...
      co prawda na filmie "Złoto dezerterów" na końcu jednemu z bohaterów cienieje głos po kastracji, ale to jest tylko film, fikcja, bajka, a przecież niedawno żarliwie tłumaczyłeś, że (Asmo)ateiści w bajki nie wierzą...
      ...
      ale to jeszcze nie koniec, wróćmy do Słowian... nadążasz?... otóż istnieje pewien przekaz, zapis jakiegoś kupca arabskiego o tym, jak w pewnym plemieniu słowiańskim ukarano gościa za zdradę żony... ten zabieg nie był kastracją, niemniej jednak można domniemywać, że jednym z efektów mogła być konieczność kastracji... ale w tym zapisie słowa nawet nie ma, jak ukaranemu zmienił się potem głos...

      Usuń
    27. Farinelli ostatni Słowianin ? ����������

      Usuń
    28. Uwielbiam Pana @PKanalia

      Usuń
    29. Piotrze, sprawa jest prosta jak drut i nie wiem dlaczego robisz larum. Słowian brano w jasyr również w wieku chłopięcym, i o tym właśnie kiedyś czytałem (albo słyszałem), stąd moja opinia, a że nie do końca właściwa – naprawdę nie widzę problemu. Gdybyś zamiast uciekać się do katechizmu od razu naświetlił sprawę, w ogóle nie byłoby problemu. Bo to nie jest tak, że ja się w ogóle nie dam przekonać, albo że będę się upierał, jeśli nie mam racji.

      Usuń
    30. tylko zapytałem, ale że zamiast opowiedzieć po ludzku, to wszystko pomieszałeś, więc się zrobiła gównoburza...
      temat kastracji ludzi wcale nie jest prosty, bo praktykowano to w wielu kulturach z różnych powodów i w różnych celach...
      nie ma sensu tego rozwijać, teraz tylko wyjaśnijmy, że kastracja niewolników /wśród których faktycznie trafiało się nieco Słowian/ w krajach muzułmańskich nie miała kompletnie nic wspólnego z kastracją chłopców w celach muzycznych /aby NIE zmienił im się głos/ w krajach chrześcijańskich, te zjawiska dzieliła cała epoka, w porywach do tysiąclecia... w krajach muzułmańskich w tym (wspomnianym wcześniejszym) okresie takiej muzyki, jak np. chóry chłopięce w ogóle nie uprawiano... i to cała historyja na ten temat...

      Usuń
  3. W sprawie Jedraszewskiego. Mnie zemdlila ta jego propaganda.
    Poza tym, co tu gadac. Przyszli swieccy wlodarze, do wlodarza kosciola i dostali koscielna papke. Mowil do nich jako do rzadzacych, kierujacych owieczkami, pokazal im kierunek , ktorym powinni podazac.
    Tu nie ma co komentowac:) To bardzo patriotyczne kazanie
    I teraz mam dylemat, bo hm... jakby to zgrabnie ujac(?). Z jednej strony brak wychowania patriotycznego, nieznajomosc historii wlasnego narodu, brak korzeni to grozna sprawa. Grozna dla danego narodu. Czytales "Zaginione Krolestwa" Davies`a Norman`a? Ponoc Belgowie stoja przed takim zagrozeniem. Za "moment" ich nie bedzie... zagina:)
    Niech wiek ktos edukuje, wspiera ow patriotyczny chów…
    Jedraszek wkreca w to Boga, ale nie ma co od niego wymagac. Jest przedstawicielem takiego, a nie innego swkiatopogladu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piszesz: „Z jednej strony brak wychowania patriotycznego, nieznajomość historii własnego narodu, brak korzeni to groźna sprawa. Groźna dla danego narodu” – i mi z lekka ręce opadły ;)))
      Kilka słów wyjaśnienia. Jestem kosmopolitą, czyli skrajną przeciwnością postawy patriotyczno-narodowej, więc nie musisz moich dywagacji brać do siebie, wystarczy, że uznasz to za mój punkt widzenia.

      Nie ma bardziej enigmatycznych (czytaj: niemożliwych do zdefiniowania) pojęć jak patriotyzm, naród czy ojczyzna. Dla mnie to żałosne mrzonki, pozostałość po chorej epoce romantyzmu, kiedy to życie ludzkie de facto nie miało żadnego znaczenia. Romantycy umierali dla wzniosłych idei, i gdyby wszyscy poszli za ich przykładem, kto wie, czy w ogóle ludzkość by jeszcze istniała. Co z tego, że jakiś oszołom ubolewa nad zanikaniem narodu duńskiego, skoro dziś nikt nie opłakuje neandertalczyków, a podobno każdy z Europejczyków ma w sobie z nich pięć procent DNA. Innymi słowy, dla życia ludzkiego w ogólnym rozrachunku naród, ojczyzna, patriotyzm to tylko puste slogany, którymi to życie w ogóle się nie przejmuje.

      Inaczej jest z historią. Gdyby ta kończyła się na znajomości pewnych ważnych dat z w miarę obiektywnym opisem skutków tych wydarzeń, jeszcze bym to rozumiał. Ale w momencie gdy te wydarzenie opisuje się w kontekście współczesnych czasów, na podstawie subiektywnych ocen historyków, zależnych od wyznawanych poglądów, to w tym momencie historia traci sens. To tak jak rozpamiętywanie opadów śniegu sprzed dekady, albo w średniowieczu. Przykład to sławetny potop szwedzki i „naukowe” podejście do zagadnienia, czy Bałtyk był zamarznięty, czy nie. No przecież totalna głupota.

      Muszę kończyć, bo mam dziś kilka ważnych spraw do załatwienia. Wrócę tak gdzieś za trzy godziny.

      Usuń
    2. Z tym wychowaniem patriotycznym… no sa takie preferencje w szkolach , w programach zwiazanych z wychowywaniem mlodziezy, aby jednak ksztalcic mlodych w tym kierunku. Tak, a nie inaczej wychowywac. Trzeba jeszcze na tyle byc madrym w owym wychowywaniu aby nie przegiac, zeby nie bylo sytuacji, ze "orez w dlon, bo inni nadchodza". Chociaz ja nie wiem czy az tak bardzo mozna patriotyzm i zamkniecie na innosc laczyc ze soba.

      Patrzac z perspektywy naszej , faktycznie nie ma nad czym ronic lez, nad tym, ze neandertalczycy wygineli. Natomiast patrzac z prespektywy czlwoieka przechodzacego dane zjawisko - sprawa nie przedstawia sie wesolo. To trudne zycie, trudny moment, a kazdy walczy o przetrwanie. Jak w naturze.
      Powiedzmy sobie, ze zyjemy na skraju zmieniajacych sie czasow… a co tam szukac , toz niedawno bylo takowe zagrozenie dla wielu narodow. Nazywalo sie eksterminacja. Korzystano z komor gazowych. Przypuscmy, ze rodzimy sie po calym wydarzeniu, ktore jest tak nam podawane , ze staje sie li tylko nudna historia. Wygrali lepsi. Zycie toczy sie dalej. Nie wiem czy sprawa przedstawialaby sie podobnie ( z tym "no trudno") gdybysmy musieli przechodzic ja na wlasnej skorze. Gdybysmy musieli wlaczyc o przetrwanie.
      Musi byc tez jakis element wiazacy ludzi ( jezyk, podobna tradycja, kultura, historia …) aby czuli wspolny interes i mnieli ochote na wsparcie siebie nawzajem w walkach o przetrwanie.
      Odcinasz ludziom korzen np.: w postaci wspolnej kultury, narodowych doswiadczen, historii i trzebisz ludzi ( narody) ile wlezie:))

      Usuń
    3. Rzecz w tym, że ja nie mam pojęcia do czego ten patriotyzm odnieść i w jaki sposób. Czysta abstrakcja, tym bardziej, że patriotyzm trudno zdefiniować. Jedni mówią, że wystarczy płacić podatki, inni mówią, że trzeba oddać życie. Kompletny bezsens ;)))

      Ale nad czym ronić łzy dziś? Nikt nas przecież nie eksterminuje, więc nie przesadzaj. Ludzie przyjęli model rodzin dwa plus jeden, niektórzy w ogóle nie chcą mieć dzieci – ich sprawa. I co to za tragedia? W zaświatach będziesz rwać włosy z głowy, że Duńczyków, albo innej nacji już nie ma? No bez przesady ;) Waśnie o to chodzi, ż indywidualnie nie musisz już walczyć o przetrwanie, a naród, jako grupa etniczna do niczego Ci nie jest potrzebna. Co najwyżej, z nią tylko same problemy. Popatrz na Polskę. Niby stanowimy dość liczną jedność w sensie narodowym i kulturowym, a dziś dogadać się między sobą się nie potrafimy, wiecznie coś nie tak. A to pretensje, że ktoś za bardzo jest Polakiem, a to że za mało – przecież to idiotyzm biorąc pod uwagę fakt, że niektórym odbija i autorytaryzm się im marzy. Gorzej, chcą być nowym narodem wybranym. Potrafisz to zrozumieć? Ja nie potrafię...

      A co Ty mi tu z korzeniami? Drzewa korzenie mają, a i tak w końcu albo uschną, albo je ktoś wytnie, albo wiatr wyrwie. Normalka... ;)

      Usuń
    4. ech...jak mi sie nie chce :) Robie sie leniwa umyslowo, nie chce mi sie wyjasniac, a potem jak sie dorwe do klawiatury , to tworze te komentarze zasypiajac w trakcie tworzenia z nudow nad tym co wypisuje. Bo wiesz, ja mam taka przypadlosc, ze jak cos wiem, czy tez wydaje mi sie ze wiem...to uwazam, ze wiedza to samo wszyscy. Ze jestesmy jak naczynia polaczone. Sama telepatia wystarczy:) A tu niestety, ilez trzeba sie nagadac, aby jako tako sie dogadac:) Poza tym robie sie wredna i niekoneicznie chce mi sie dogadywac z innymi. Teraz wlasnie przezywam roterke: "Dogadywac sie z Asmo, czy niech wszystko owieje otoczka tajemnicy"?

      "Rzecz w tym, że ja nie mam pojęcia do czego ten patriotyzm odnieść i w jaki sposób. Czysta abstrakcja, tym bardziej, że patriotyzm trudno zdefiniować."

      Tak, trudno zdefiniowac, nawet mi sie szukac definicji nie chce. Ja bym mogla przedstwic ci tylko moj wlasny punkt widzenia, moje odczucie w tej niby nienamacalnej materii.
      Wedlug mnie, to jakis nasz wewnetrzny klimat, jakis nasz wewnetrzny "duch". Powstaly, wyksztalcony latami ( nawet jezeli nie czuesz tych lat to ich dziedzictwo nosisz w sobie), wiekami poprzez miejsce, w ktorym przyszlo nam zyc ( wezmy tak kolokwialinie nature, klimat ( pogoda) miejsca, rzezbe terenu…), poprzez jezyk jakim sie poslugujemy ( komunikacja miedzyludzka). Wypracowane wartosci, czyli pewne wartosci wspolzycia wsrod okreslonej grupy ludzi. Wspolne przezycia ( tu mam na mysli prezzycia historyczne). Wspolne swietowanie. No i ogolnie pojeta sztuka ( muzyka, malarstwo, film, teatr….), oraz inne czynniki.

      Ja to dopiero zalapalam, kiedy przyszlo mi zyc na obczyznie. Zawsze slyszalam , ze muzyka Szopena jest nasaczona polskoscia….Kiedy zylam w Polsce to nie czulam tego, nie rozumialam o czym mowa. Jakie nasaczenie? Jakas abstrakcja czy jakies inne licho? Co to w ogole jest ta polskosc? To jest cos niezdefinowalnego. Zylam tu ,gdzie obecnie przebywam, jakies 5 lat. Pamietam, ze mialam takie kryzysy, ze myslalam, ze zeswiruje. Dookola inna mowa- obca, nie moja... inaczej trzeba wyrazac, formulowac wlasne mysli. Intensywniej trzeba myslec podczas komunikacji. Zero polskiej TV, zero polskiego sasiedztwa… , inne jedzenie, ludzie inaczej podchodzacy do problemow. Inaczej otwierajacy sie na innych… wyc sie chcialo "Pomocy!!!"
      Pamietam tez taki moment jak jechalismy z mezem do Polski. Obralismy droge przez Wa-we, bo niby lepsze szosy. Wyjezdzamy z tej Wa-wy i w radio leci muzyka Szopena. I Jest!! Bingo!! To jest to, to jest ten wewetrzny klimat, ta polskosc. Wierzby placzace po obu stronach drogi, te muzyczne dzwieki jakies takie swojskie, nasze, pasujace do terenu (?), do danej pogody… trudno to nazwac. Tego odczucia nie mial moj maz. Dla niego zaczelo sie obce, inne, niezrozumiale, nie w jego wewnetrznym klimacie.
      Pamietam tez jak razu ktoregos w niemeickim radio puscili polskie przyspiewki ( to rzadkosc, oni tego nie robia, tak jak Polacy nie puszczaja w radio przyspiewek niemieckich ...no chyba ze na Slasku) i od reki jakby taki klik w glowie sie pojawil, ze kurcze to jest mi znane, to jest to w czym wyroslam...co znam, co jest mi bliskie. od razu jakis taki swoiski klimat wewnetrzny zaczal mi towarzyszyc.
      Myslisz , ze te inne narody maja inaczej? Absolutnie nie. Kiedy bylam na Krecie dostalam tam niezla dawke kretenskiego patriotycznego klimatu. Ich muzyka, jedzenie, zabytki, styl zycia, pogoda…. Innym swiat Asmo. I lezka w oku np.: na takiej obczyznie nie zakreci sie czlowiekowi z powodu kretenskich rytmow, a z powodu tych, w ktorych sie wyroslo.
      Omowilam owe zjawisko wewnetrznego klimatu, ktore wedlug mnie tworzy cala otoczke patriotyzmu, na muzyce, ale ten osobny , wewnetrzny klimat tworzy w sumie wszystko... melodia jezyka, latwosc komunikacji, jedzenie, przyzwyczajenie do krajobrazu, zmian por roku, do wlasnych miejsc, ludzi z danego obszaru i wyniklego z tego wszysktkiego stylu zycia.

      Usuń
    5. Ad hoc. Aniu, nic na siłę. Chcesz pisać pisz, nie chcesz, nie pisz. Ja Ci już raz kiedyś napisałem – nie czuję się obrażany, tym, że komuś już nie chce się ze mną gadać. Przecież mogę być tak nudny, jak przysłowiowe flaki z olejem, bo ja nigdy nie dowiem się, co tak naprawdę ktoś myśli o mojej paplaninie, nawet jeśli ją paplaniną nazwie. Wprawdzie mam swoją teorię na Twój temat, ale o tym cicho, o tym sza ;)))

      Ja Cię nawet rozumiem, ja to wiele razy słyszałem, tylko ja bym tego w życiu nie nazwał patriotyzmem. To co opisujesz nazywa się tęsknotą. Niektórzy niesłusznie i patetycznie nazywają to miłością do ojczyzny. Swego czasu chodziłem na naukę języka niemieckiego i teoretycznie powinno mi być łatwo, byłem Ślązakiem doskonale władający gwarą, a w domu często starsze pokolenie mówiło po niemiecku. A jednak napotkałem potworne trudności i nauczycielka wyjaśniła mi dlaczego. Bo według niej powinienem przestać myśleć po polsku. Na jakiś czas pomogło, ale ponieważ nie miałem kontaktów z tym językiem, wróciłem do punktu wyjścia. Coś tam zrozumiem, ale powiedzieć, dziś przekracza to moje możliwości. Diagnoza jest prosta – nie było potrzeby, to się odumiałem.

      Na dużo mniejszą skale przeżyłem coś, co Ty, gdy wyprowadziłem się ze Śląska na drugi kraniec Polski. Nie ta kultura i obyczaje, inna mentalność (wiejska), inny rytm życia, na dodatek brak pracy zawodowej. Nie powiem, że było łatwo, ale na pewno nie trwało to długo. I też mi brakowało kultury, nie tyle polskiej, ale tej przez duże „K”. Sto kilometrów do teatru, a nikomu oprócz mnie się nie chciało. Dziesięć lat musiałem namawiać miejscowych notabli na wycieczkę do teatru. Kolejne pięć na operetkę. O operze nikt nie chciał już słyszeć. A przecież nawet na myśl mi nie przyszło pisać epopei w rodzaju „Śląsku, ojczyna moja, ile cię trzeba cenić...” ;) W końcu tam też dało się żyć i to całkiem, całkiem, wystarczyło przestawić zapotrzebowanie.

      Według mnie, dziś to już nie jest żaden problem, jest net, daleko doskonalszy od telewizji, i wirtualne możesz się przenieść do tej swojej (dla mnie małej) ojczyzny. Bo dla mnie ojczyzna to ten mały skrawek świata, który otaczał mnie w dzieciństwie i w latach młodzieńczych. Jest z nim ten problem, że on też się zmienia, i nigdy już nie będzie taki jaki go zapamiętałem. Dziś to tylko ten sam układ ulic, choć też nie zawsze. Czasami jakaś stara kamienica, popadająca w ruderę. Jaki do tego mieć patriotyzm, skoro jutro wszystko i tak będzie wyglądało inaczej?

      Usuń
    6. "Swego czasu chodziłem na naukę języka niemieckiego i teoretycznie powinno mi być łatwo, byłem Ślązakiem doskonale władający gwarą, a w domu często starsze pokolenie mówiło po niemiecku. A jednak napotkałem potworne trudności i nauczycielka wyjaśniła mi dlaczego. Bo według niej powinienem przestać myśleć po polsku."

      Dokladnie. Jak chce sie gdzies, lub z kims zintegrowac ( chodzi mi o zgranice) musi czlowiek przestac myslec w jezyku, w ktorym sie wychowal, wrosl. Musi zaczac myslec jezykiem, ktorego sie uczy. Musi ukladac informycje tak, jak zabrzmialy by one w wydaniu autochtomow. Sposob myslenia trzeba ogromnie przerobic. Nie jest to latwe, bo pamietam jak kolezanka, tlumacz przysiegly, uwielbiaaca gramatyke niemiecka , powiedziala mi po okolo 30 latach uprawiania swego zawodu, ze dopiero na pewnym kursie dla tlumaczy w Berlinie, weszla w ten styl myslenia i rozumowania danym jezykiem. Tak ze badz dla siebie laskawy. To jest bardzo trudne. Szczegolnie to rozumowanie w obcym jezyku.

      "Na dużo mniejszą skale przeżyłem coś, co Ty, gdy wyprowadziłem się ze Śląska na drugi kraniec Polski. Nie ta kultura i obyczaje, inna mentalność (wiejska), inny rytm życia, na dodatek brak pracy zawodowej. Nie powiem, że było łatwo, ale na pewno nie trwało to długo."
      I zaloze sie, ze tego innego stylu zycia nie kochales? Czules sie obco? Jakbys uslyszal wtedy zioma ze Slaska lepiej by ci sie na duszy zrobilo. Latwiejsza komunikacja, podobna wrazliwosc, w sumie nie trzeba wiele wyjasniac aby dobrze sie porozumiec. I to czyni cos co powoduje , ze w danej grupie czujesz sie lepiej, swojsko, po domowemu… i teho sie broni, tego swojego "po domowemu" lub "jak w domu".
      Wiesz jak zdarza sie , i to wcale nie malej liczbie emigrantow zyc na obczyznach? Porozumiewaja sie z autochtonami na zasadzie "Kali jesc, Kali pic". Porozumienie glebsze ( powodowane emocjami, uczcuiami, zartami) jest w sumie baaardzo ograniczone. Ida do sklepow , z reguly marketow, gdzie nie trzeba duzo gadac, gdzie kilkoma standarowymi zwrotami, ktore akurat poznali mozna podziekowac za rachunek, zyczyc ekspedientce dobrego dnia lub odpowiedziec uprzejmnie na pozegnanie przy kasie. Nie odnosi sie wowczas sukcesow, bo ograniczenia jezykowe mocno utrudniaja wszelakie awanse… pracuje sie w sumie na prostych , a przez to niekoniecznie dobrze oplacanych stanowiskach. W domu , tzn mieszkaniu, ma sie tzw mala Polske. Z zona rozmawia sie po polsku, je sie po polsku, sni po polsku, swietuje po polsku, slucha polskiej muzyki i polskiej TV. Nie rozumie sie tutejszych swiat, nie czuje sie jednosci z autochtonami w momentach ich swietowania. Potem dorastaja dzieci i … one przejmuja za rodzicow np.: pisanie podan do urzedow, zalatwianie spraw….
      Nie ma sie o co "bic" w takim stylu zycia, bo nie czuje sie z nim wiezi. Nie mozna tych wiezi wypracowac. I miejsce to nie jest miejscem umilowanym, no moze poza tymi metrami kwadratowymi, ktore sie zamieszkuje i ma sie na nich swoj klimat. Obcosc. Ktos mi tutaj opowiadal, ze mial znajoma, ktora zdecydowala sie na powrot na rosyjskie zadupie, na Kaukaz, czy Ural. Miejsce pozbawione mozliwosci materialnych, nie mowic nic o mozliowsci rozwoju. Pisala potem listy z tego zadupia, ze moze ma gorzej finansowo, zyje ubozej, ale jest u siebie, w domu:)

      " A przecież nawet na myśl mi nie przyszło pisać epopei w rodzaju „Śląsku, ojczyna moja, ile cię trzeba cenić...” ;) W końcu tam też dało się żyć i to całkiem, całkiem, wystarczyło przestawić zapotrzebowanie."
      Jakby nie bylo wrociles na stare smieci. Pomimo przestawienia zapotrzebowan nie dalo sie dalej tak zyc. Ja tez nie spiewam "Polsko ojczyzno moja...", ale sercem czuje zwiazek z dawnym miejscem, z ludzmi, z nasza kultura. I mam cos takiego w sobie aby dawac niezly przyklad Polaka na zachodzie. Tak pojmuje zwiazek z tradycja, moja kultura … tym w czym mnie wychowano i co lubie, kocham, rozumiem.

      Usuń
    7. Ależ ja jestem dla siebie łaskawy ;) Nie mam dziś żadnych kompleksów z powodu tego, że się niemieckiego mówić nie nauczyłem. Swego czasu czytałem literaturę szachową w tym języku i szło mi całkiem dobrze (właściwie tekst opisowy był skromny, liczył się zapis szachowy) ;)))

      Taaa, po jakimś czasie przyjechała większa rodzina i jak mnie ich tam ta śląska gwara drażniła, nie masz pojęcia. Najbardziej w obiad, gdy siadali do niego w strojach kąpielowych ;) Ok, ok, nie narzekam, niemniej po powrocie na Śląsk potrzebowałem dwóch miesięcy, aby oswoić się z gwarą, tą samą, w której się wychowałem. Ja się z Tobą zgodzę. Nie jest łatwo na obczyźnie odnaleźć się tak samo jak w rodzinnych stronach. Zdradza nas akcent i czujemy się przez to gorsi. Tylko mi ojciec opowiadał, że i w Niemczech Niemiec z Niemcem czasami ma się trudno dogadać, więc ja bym tą gorszość już wyeliminował w momencie, gdy w miarę wszystko rozumiem i potrafiłbym się zrozumiale wypowiadać nawet kalecząc gramatycznie język. Moja druga żona pojechała do pracy i po roku już bez problemu rozmawiała z pracodawczynią bez żadnej tremy, nawet przez telefon. Przestawiała wajchę w mózgu i robiła się z niej Niemka. Tu chyba w grę wchodzi samozaparcie, ale nie będę się wymądrzał, bo sam nie próbowałem.

      Nie wróciłem w swoje rodzinne strony dlatego, że było mi tam źle w sensie bytowania. Wróciłem, bo tam byłem sam, choroba mi coraz bardziej dokuczała, a na takim zadupiu prawdziwych specjalistów nie znajdziesz. W dodatku brakował sił do prac wokół domu. I prawdę mówiąc nie wróciłem na stare śmieci, a 30 km od nich.
      Aby była jasność, nie wyśmiewam i nie podważam Twojej tęsknoty, ja mam po prostu inne usposobienie i nastawienie do życia. Mnie chodzi tylko o to, że tego nijak się nie da przełożyć na patriotyzm.

      Usuń
    8. Probuje ci to wyjasnic ale widze, ze nie damy rady. Patrzysz na to z calkiem innej perspektywy, bo nie zaznales . Ja nie tesknie… jezeli juz to mam sentyment. Ja przynaleze do innej kultury. W czyms innym wyroslam. kiedy rozmaiwam z Kims w moim wieku to nie mamy takiej samej lacznosci jakbym rozmawiala z rownolatkiem z Polski. Sluchalismy innej muzyki, mielismy inne problemy niz oni, nie ma bazy. Roznia nas przezycia chocby historyczne- kiedy opowiadam ze wyczynem bylo na Boze Narodzenie zakupienie bananow, lub pomaranczy to moi rownolatkowie robia okragle oczy. Nie kumaja. Nie rozumieja moich przezyc. Z kumpela Polka powspominamy, usmiejemy sie do lez, a oni nie wiedza z czego:))
      Mowie o calkiem innej plaszczyznie porozumienia.

      Usuń
    9. "Nie wróciłem w swoje rodzinne strony dlatego, że było mi tam źle w sensie bytowania. Wróciłem, bo tam byłem sam, choroba mi coraz bardziej dokuczała,"

      Takie cos napisales. Byles sam. Wielu rodakow czuje sie na innym miejscu samotnie, sa sami… bytowanie ich zadawala. Finansowo bywa cacy, ale … sa sami - wracaja :)) Moja mam kiedy mnie odwiedzila mowila, ze nie dala by rady mieszkac gdzie indziej niz tam, gdzie mieszka. Nie znasz sasiedztwa, nie mozesz sie porozumiec, jestes obcy:)) Dookola pieknie, ladny krajobraz ale jakis nie taki jak ten w domu

      Usuń
    10. Sam w sensie roboty koło siebie. Wizyta do lekarza to wyprawa na pół dnia, dom wymagał pilnowania ogrzewania, a podwórko, ogród i sad bezustannej pielęgnacji. Na brak ludzi nie narzekałem, ale nie mogłem angażować wszystkich do pomocy. Sami mieli co robić. Zastanawiałem się czy nie przenieść się do miasteczka gminnego (15 km), ale jeśli ma się do wyboru pustynię kulturalną, żadnej poprawy na fachową opiekę medyczną, lub sąsiedztwo teatru i opery – wybór mógł być tylko jeden ;) Przecież w tym nowym mieście wszyscy byli mi obcy, poza parą przyjaciół. Choć mija rok, tak naprawdę nie znam wszystkich sąsiadów z klatki schodowej.

      Usuń
    11. A tak z ciekawości zapytam: po co Ci rozmowy o przeszłości? Naprawdę nic się teraz nie dzieje, że nie ma o czym rozmawiać z rówieśnikami? ;)

      Usuń
    12. Hm... przeciez takie rozmowy czasami sie odbywaja, nie nagminnie, nie codziennie, ale maja przeciez miejsce. Z dziewczynami z Polski kiedy wspominamy nie musimy wiele dopowiadac, wyjasniac. a kiedy niechcaco zjawiaja sie inne laski wtedy wchodzimy na inny temat, bo one nie pojma. Tzn. wysluchaja, ale obce to dla nich , nijakie… a dla nas ma pewna wartosc.

      Usuń
    13. Z tym patriotyzmem zas to kazdy czas wymaga innego jego potwierdzenia. Zyjemy w czasach , kiedy placenie podatkow mozna uznac za postawe patriotyczna. Cieszmy sie, ze tylko tak mozemy okazywac nasze przywiazanie do miejsca, w ktorym zyjemy, i ze czasy niczego wiecej od nas nie wymagaja.

      Usuń
    14. Spotykam się z przyjacielem z lat szkolnych raz do roku. Wiesz, nigdy nie wspominamy starych dziejów, bo je już dawno temu omówiliśmy ;) Skupiamy się na tym, co dzieje się aktualnie, i co ciekawego wydarzyło się przez ostatni rok.

      Jak ty myślisz, że mnie cieszy płacenie podatków, to jesteś w grubym błędzie ;))) Ja to robię z przymusu, a nie z miłości do ojczyzny. Równie dobrze mógłbym płacić podatek Niemcom, gdybym tak mieszkał.

      Usuń
    15. Dobrze, że mi przypomniałaś. Czas się umówić na spotkanie. Jeszcze nie byłem u niego odkąd wróciłem na Śląsk ;)

      Usuń
    16. Plac komu chcesz.
      Poogladaj sobie programy Polonijne, sa na TVP Polonia, jezeli chcesz choc ciut zrozumiec problem. Tam sa czasami omawiane te sprawy... Polacy na obczyznach sie wypowiadaja. Mowia na czort zakladaja domy polonijne, buduja np.: na podkarpacki styl i walcza o pozwolenia na budowy, pielegnuja gware…. Asmo szczerze powiedziawszy na co im to?
      No wlasnie , zeby to zrozumiec.
      Ja np.: rozumiem.

      Usuń
    17. Aniu, Aniu! Ja ich nawet rozumiem, choć nie rozumiem. Już Ci to tłumaczę. Gdy odchodziłem na emeryturę tak naprawdę bałem się jednego, że mnie ta „tradycja” wciągnie, a wtedy nie będzie już dla mnie ratunku. Dlatego uciekłem na wieś. Bo ci moim kumple, którym nagle odebrano pracę (wyrzucono na emeryturę), szli „wydobywać węgiel” do knajpy – przy piwie opowiadali sobie jak to się na dole fedrowało. No chyba bym ocipiał, bo od tych kumpli za bardzo nie można było uciec, skoro mieszkaliśmy nie tylko przy tej samej ulicy, ale i w tych samych blokach. Ja potrzebowałem, aby coś się wokół mnie działo, a najlepiej coś nowego. Więc ci górnicy-kumple przypominają mi tę polonię, co się tak organizują na stary styl życia. Przecież to trzeba mieć bardzo ograniczone horyzonty, aby zamykać się przed rzeczywistością w namiastce czegoś, co i tak nie będzie oryginałem.
      Temat szerszy do dyskusji, ale robi się późno, a mnie znów czas rano będzie gonił. Ciągle się coś dzieje ;)))

      Usuń
    18. Jutro doleję nowej oliwy do ognia ;) Może temat notki Cię rozgrzeje ;)))

      Usuń
  4. Czyli co teraz będzie? Rozpęta się niespotykana nigdzie na świecie obłąkańcza nagonka na ludzi uprawiających seks?

    OdpowiedzUsuń