piątek, 12 sierpnia 2016

Chrystus w Rio



  Doznałem pewnego, jeśli już nie szoku, to na pewno zniesmaczenia. Ostatnimi czasy portale prawicowe, a katolickie w szczególności, lubią podkreślać fakt, że zawodnik jest katolikiem, szczególnie wtedy, a kto wie, czy nie tylko wtedy, gdy wygrywa zawody. Nie inaczej jest teraz na olimpiadzie w Rio. Tu dodam, że mnie nic do tego, czy ktoś jest katolikiem, czy się do tego przyznaje, ale bądźmy konsekwentni. Jak, zaraz opiszę.

  Oto na portalu wPolityce.pl czytam artykuł zatytułowany: „Wywalczyły złoto na olimpiadzie i nie mają wątpliwości: Chrystus nad nami czuwał [podkreślenie moje]. Patrzył na nas gdy stałyśmy na podium.”1 (sic!) Chodzi oczywiście o nasze dwie złote medalistki w kajakarstwie: Magdalenę Fularczyk-Kozłowską i Natalię Madaj. Zacytuję słowa jednej z nich: „Wszyscy za nas się modlili, za pogodę, żeby nam sprzyjała. I wszystko było tak, jak trzeba. Gdy startowałyśmy, figura Chrystusa, wznosząca się ponad torem, nie była zachmurzona. Przywiązuję się do takich rzeczy. Na treningach Chrystus był skryty za chmurami, ale podczas wyścigów nad nami czuwał. Patrzył na nas też, gdy stałyśmy na podium.” Jeśli miałaby tylko na myśli kamienny posąg Chrystusa, być może te słowa miałyby sens, choć tylko po części, bo ja nie sądzę, żeby ten kamienny monument był faktycznie prawdziwym Chrystusem, w dodatku zainteresowanym przebiegiem rywalizacji. I dlaczego miałby czuwać tylko nad Polkami? To tylko Jego wyobrażenie, nota bene, dalekie od oryginału, bo oryginału nikt nie uwiecznił. A już kompletnie nie rozumiem sensu tego, czy ta kamienna figura była za chmurami, czy nie. Dla prawdziwego Chrystusa nie miałby to przecież żadnego znaczenia. Miało być wzniośle, patetycznie, a wyszło idiotycznie, ale nic dziwnego, skoro mamy ostatnio również i takich katolików. Pewnie nie wszystkich, tylko po co się takich lansuje, już zupełnie nie rozumiem. W dalszej części artykułu jest jeszcze gorzej, bo one chcą się wybrać na tę górę, pod ten kamienny monument, tylko najpierw..., pokibicują rodakom i „popaplają się na Copacabanie” (sic!) Ja chromolę, taka podzięka! W końcu Chrystus może poczekać...

  Nie inaczej było ze zdobywcą brązowego medalu, Rafałem Majką. Na portalu Fronda.pl czytam: „Dodał też, że bardzo pomogło mu to, że przeżegnał się przed zjazdem, który, jak się okazało, był kluczowy dla losów olimpijskiej rywalizacji.”2 Widać, niezbyt gorliwie, skoro zdobył tylko brązowy medal. Ale w podzięce strzelił sobie swiftfocię3 pod pomnikiem Chrystusa. Jak przystało na dobrego katolika. A kto wie, czy taki Nibali, też katolikiem nie jest (przecież Włoch) i omal tego zjazdu śmiercią nie przypłacił. Pewnie grzeszny był bardziej niż Rafał Majka. Bo gdyby Rafał był bezgrzeszny, jak nic zdobyłby złoto...

  Ktoś powie, że brzydko się tak wyśmiewać i będzie miał po części rację. Trochę mi wstyd (tylko trochę), ale ja twierdzę, że jeszcze bardziej ohydne jest takie jarmarczne eksponowanie wiarą. Wiara, czy niewiara, jest osobistą sprawą każdego z nas. Nie mam też nic przeciw, żeby się do niej przyznawać. Nawet publicznie. Ja też publicznie do ateizmu się przyznaję. Tylko czy taki, jeden z drugim sportowiec nie zdają sobie sprawy z faktu, że jeszcze więcej katolickich sportowców, może i nawet wierzących gorliwiej, wyjedzie z tej olimpiady bez medalu, nawet nie mieszcząc się w punktowanej szóstce? A co sądzić o barciach Zielińskich, Polakach-katolikach, podejrzanych o doping i chęć nieuczciwej rywalizacji? Wreszcie ostatnie natrętne pytanie: co z medalistami nie wierzącymi w katolickiego Boga? Ich osiągnięcia nie są warte funta kłaków, bo w tego jedynie słusznego Boga nie wierzą? A taaak, im pewnie szatan pomagał. Coś tu komuś w tych łepetynach się pomieszało na amen, jeśli chce wmieszać w rywalizację stricte sportową, nie zawsze uczciwą, walkę o Boga, chrześcijańskiego, katolickiego. To nie jest śmieszne, to jest tragikomiczne.




21 komentarzy:

  1. Według mnie; masz rację i nie masz racji. Z kilku powodów. Po pierwsze- emocje jakie towarzyszą tej rywalizacji sprawiają, że ludzie w euforii i szczęściu dziękują Bogu za te chwile szczęścia. Mają do tego prawo. Chcesz im to odebrać albo zatruć zrzędzeniem?
    po drugie - przy tej nagonce na Kościół każde takie świadectwo wiary i publiczne wyznanie Komu tak naprawdę zawdzięczają swój sukces okupiony także ciężką pracą, jest wyrazem pokory a nie zadufania. Przecież wiadomo, że w sporcie oprócz talentu, katorżniczego wysiłku potrzebne jest także "szczęście". Do nich akurat wtedy to szczęście się uśmiechnęło i one/oni swym świadectwem dziękują Bogu za te chwile radości. To jest ich publiczne świadectwo wiary.
    Powiadasz walka sportowa nie zawsze uczciwa - katolicy to nie święci. Czy widziałeś nad którymś sportowcem aureolę? To zwykli ludzie. Niejeden sportowiec [katolik czy nie] w tej walce, w pogoni za szczęściem, zagubi się. Polegnie w walce ze swymi słabościami. Wiesz, na co ja zwracam uwagę; że stać ich na odwagę, stać ich na publiczne przyznanie się do wiary, chociaż to jest takie niemodne. Czyż nie nazywa się katolików obelżywym określeniem- ciemnogród?
    Ty znasz Biblię [może nawet lepiej niż ja]jednak- proszę pozwól że tutaj zacytować słowa Jezusa; " ” Każdego więc, który mię wyzna przed ludźmi, i Ja wyznam przed Ojcem moim, który jest w niebie; ale tego, kto by się mnie zaparł przed ludźmi, i Ja się zaprę przed Ojcem moim, który jest w niebie. „ ( Ew. Mat.10:32-33 )
    Dla tych sportowców, to jest właściwy moment, właściwa chwila, aby wyrazić swą wdzięczność Bogu za wszystko [talent, upór i poświęcenie w doskonaleniu tego talentu, zdrowie, i odrobinę radości - szczęścia]- publiczne wyznanie wiary w Boga. Spełnienie oczekiwań Zbawiciela. Dla Ciebie to nie ma znaczenia, gdyż wszystko zawdzięczasz sobie, ale osoba wierząca zdaje sobie sprawę - Komu to wszystko zawdzięcza.Dla mnie to jest znak, że nie uległy pysze,że blask złota ich nie zaślepił, nie omamił, nie wprawił w butę i hardość. A że nie jest "aniołem", że jak każdy człowiek poddaje się słabościom, to należałoby wykazać odrobinę wyrozumiałości. Pozwól im cieszyć się z tego na ich sposób, tak jak potrafią. Rozumiem - może to Ciebie razić jako osobę niewierzącą, lecz jeśli nie potrafisz cieszyć się ich szczęściem, to przynajmniej im tego nie psuj swą gderliwością. Nawet jeśli ich zachowanie wydaje Ci się śmieszne i irracjonalne, to przecież to jest "ich" pięć minut. Mają prawo wierzyć i wyrażać swą wdzięczność "swemu" Bogu publicznie. Tego od nich wymaga ta właśnie wiara.
    pozdrawiam jak zwykle serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie ad rem :)

      Primo: Nikomu nie bronię dziękować komu chcą za to zwycięstwo. Tylko dlaczego akurat Bogu, skoro jeśli już, jest ostatnim na liście do podziękowań? Kolejność jest taka: własna praca, praca trenera, sponsorzy, rodzina..., i wreszcie Bóg, który łaskawie akurat ich obdarzył szczęściem (przy okazji skąpiąc go innym).
      Secundo: O jakiej Ty nagonce na kościół piszesz? Akurat teraz Kościół ma tak dobrą prasę jakiej dawno już nie miał. I nie zapominaj, szczęście w sporcie zawsze sprzyja lepszym (patrz też punkt pierwszy). Do publicznego wyznania wiary zdecydowanie bardziej nadają się inne miejsca, ale jakoś o tym nie słychać.
      Tertio: Zauważ, że ja nie używam stwierdzenia „ciemnogród”. Mam też wątpliwości, czy dziś bycie katolikiem jest niemodne. Ba!, śmiem twierdzić, że wręcz politycznie wskazane. A spróbuj się na katolickim lub prawicowym portalu przyznać do ateizmu, a nie daj Boże, do związków z LTBG!
      Quatro: Od kiedy to nieepatowanie wiarą miałoby być zaparciem się Boga? Wyjaśnię. Gdyby te złotka powiedziały, że Bóg im pomógł, ja bym to pominął milczeniem. Ale odwoływanie się do kamiennego posągu jest już bluźnierstwem. Naprawdę nie rozumiesz tej naiwnej głupoty?
      Quinto: Wytłumacz mi dlaczego taka osoba nie pójdzie podziękować Bogu do kościoła czy kaplicy? Wyobraź sobie na najwyższym podium muzułmanina, który wszem i wobec krzyczy „Allah akbar”! Co byś o nim powiedziała, skoro się muzułmanów boisz? Albo wyobraź sobie igrzyska z 1936 roku, gdzie wszyscy krzyczą „Heil Hitler”! To też było publiczne wyznanie wiary.

      Niech się zwycięscy cieszą, ale niech nie zapominają, że przegranym rywalom akurat ten sam Bóg nie sprzyjał. Tych drugich jest zdecydowanie więcej. Trudno więc to szczęście nazwać szczęściem od Boga, skoro się twierdzi, że jednakowo umiłował wszystkich.

      Posyłam uśmiech :)

      Usuń
    2. Wiesz w czym się różnimy ? otóż w tej kolejności podanej przez Ciebie w pkt. 1. Wśród wierzących jest takie powiedzenie;
      "jak Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko inne jest na właściwym miejscu". Jak na ironię- powiedzenie to zaczerpnęłam z bloga byłej świadek Jehowy, a nie z bloga katolickiego. Moje życiowe doświadczenie dowodzi, że to prawda i tego się trzymam.
      To nie jest tak, że tym przegranym rywalom Bóg nie sprzyjał. Moim zdaniem- źle to interpretujesz. Dlaczego dał chwile radości akurat tym, którzy medal odbierają - nie wiem i zapewne oni też tego nie wiedzą. Boga się nie tylko prosi, ale też Mu dziękuje. Nikt z nas nie wie - jaki był Jego udział w tym zwycięstwie i dlaczego akurat tym szczęście dopisało. Doskonale wiesz - od jak wielu czynników zależy wygrana ale... nie tylko wygrana. Przecież nie znamy dnia ani godziny.
      Kamienny posąg według Ciebie to naiwna głupota. Oczywiście. Przecież to tylko posąg. Tak samo jak obraz. Podobnie jak cmentarny pomnik. Tylko proszę - wytłumacz mi - dlaczego przy grobie Rodziców moje głupie serce kołacze w piersi jakby chciało z niej wyskoczyć i nie potrafię powstrzymać potoku łez. Jakbym chciała zapłakać się na śmierć. Rozum wie, że tam spoczywają tylko kości, proch lecz serce wie swoje.
      Czy statua w Rio ma rysy Chrystusa? Nie to jest ważne. To jest pomnik Jezusa Odkupiciela i ten pomnik, to dla wierzącej osoby symbol - tu następuje łączność serc; nić nie dostrzegalna dla oczu, jak pomiędzy mymi Rodzicami przy ich nagrobku. Trafnie ujął do A.Mickiewicz w słowach; "Czucie i wiara silniej mówi do mnie Niż mędrca szkiełko i oko.
      Martwe znasz prawdy, nieznane dla ludu,Widzisz świat w proszku, w każdej gwiazd iskierce. Nie znasz prawd żywych, nie obaczysz cudu!
      Miej serce i patrzaj w serce!"
      Przeważnie zwycięzcy się cieszą i to oni wiedzą najlepiej komu należy się podziękowanie. Nie ma co im tej chwili szczęścia zazdrościć ani zatruwać. W emocjach różne padają słowa. Ty je rozważasz na chłodno mierząc okiem niewierzącego. Masz prawo ale gdybyś był na ich miejscu cieszyłbyś się na swój sposób,co też mogłoby się nie podobać innym, więc pozwól także im cieszyć się tak jak chcą. Podsumuję to krótko; "żyj i daj żyć innym". Moglibyśmy sobie tak polemizować bez końca gdyż "punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia" więc tylko życzliwie pozdrowię wieczorową porą i...spadam;

      Usuń
    3. Tak mi się nasunęło pytanko: czy sukces sportowy można oprzeć tylko na wierze w Boga? Coś mi się zdaje, że marnie by to wyglądało. Jest i jeszcze jeden niuans. W myśl zasad wiary, taka sportowa rywalizacja jest w jakimś sensie sprzeczna z jej naukami. Przytoczyłaś Mateusza, niech i mi wolno. „Kto się wywyższa, będzie poniżony (...)” [Mt23, 12], bo przecież chęć zwycięstwa jest wsparta udowodnieniem, że jest się najlepszym. Ta sama chęć bycia zwycięzcą może być podpięta pod grzech pychy (jeden z siedmiu głównych). Wg Ewagriusza jest to pragnienie poklasku. Wg św. Kasjana pycha kusi doskonałych. Niejaki Grzegorz stwierdził wręcz: „Inni przyznają wprawdzie, że owe dary zawdzięczają Bogu, lecz uważają, że im się one należą.” Wreszcie św. Tomasz z Akwinu: „Pyszna wyniosłość zakłada natomiast wywyższanie się ponad swoje miejsce. Ambicja oznacza nadmierny apetyt na honory.”

      Ale spokojnie, to tylko odrobinę zmanipulowane, bo wyrwane z kontekstu (ale nie zakłamane) nauki mędrców Kościoła. Niemniej jak w odpowiedzi do komentarza Anonimowego poniżej. Lepiej w tę rywalizację sportową Boga nie mieszać. Stawia się Go w ten sposób w niezręcznej sytuacji bez wyjścia. Zwycięzca będzie Go sławił, pozostali mogą mieć li tylko pretensje, że im nie pomógł.

      Usuń
    4. trochę zaniemówiłam - nagonka na kościół????? osoba, która tak twierdzi musi mieć wg mnie jakąś chorobliwą manię prześladowczą albo inne urojenia.

      kościół jest na topie. zwłaszcza biorąc pod uwagę obecną władzę.
      a nawet w czasach tej straszliwej komuny- na potęgę budowano wtedy kościoły i księża mieli się świetnie (to akurat wiem z bardzo dobrego źródła)

      zauważyłam taką prawidłowość - jak jest sukces, dzieje się dobrze w jakiejkolwiek dziedzinie, czy to sport, 5-tka z klasówki czy po kilkunastu godzinach męczarni udany poród.... za takie rzeczy dziękujecie, wy chrześcijanie, swojemu bogu.
      ale, żaden z was się nie zastanowi, dlaczego jest porażka, zła ocena czy te męczarnie przy porodzie.... - a może to właśnie sprawka waszego boga, który specjalnie zsyła wszystko co złe...
      a dobry wynik sportowca to jego ciężki wysiłek, a 5-tka z klasówki to dobre przygotowanie ucznia (bądź dobra ściągawka) a szczęśliwe zakończenie ciężkiego porodu to świetne umiejętności i wiedza lekarzy.

      ot - to taka wybiórcza wiara, tak jak się tym chrześcijanom podoba.

      Usuń
    5. Osoba, która stawia tyle znaków zapytania, nie jest wolna od manii :) Generalizowanie [księża mieli się świetnie] także jest objawem buty i zarozumialstwa - bo było się blisko źródła. A słyszałaś może o zróżnicowanych formach współczesnych prześladowań? Jedną z form jest SARKAZM. Brak odniesienia do Boga i wyeliminowanie chrześcijaństwa z Traktatu Konstytucyjnego Unii Europejskiej, próby usuwania krzyży z przestrzeni publicznej, represjonowanie postaw „niepoprawnych politycznie”, związanych nierozerwalnie z wiarą chrześcijańską, takich jak sprzeciw wobec aborcji albo uznania w prawie związków homoseksualistów za równorzędne z małżeństwem i rodziną, czy też zakaz używania w miejscach publicznych symboli religijnych to tylko niektóre z wielu przykładów postaw dziś lansowanych. Do tego dodać należy także publiczne ośmieszanie i piętnowanie wartości uznawanych przez chrześcijan, profanacje symboli religijnych w sztuce lub w reklamie, znieważanie czy też nieprawdziwe tendencyjne przedstawianie chrześcijaństwa, zwłaszcza Kościoła katolickiego w niektórych mediach.
      Może lepiej patrzyć siebie i zastanawiać się nad swoją "niewiarą" niż czepiać się i wyśmiewać cudzą wiarę ; "ot - to taka wybiórcza wiara, tak jak się tym chrześcijanom podoba." Że się to Tobie nie podoba, to mało ważne. Chrześcijanin wie Komu ma się przypodobać więc nie właź z butami pomiędzy "chrześcijanina a jego Boga", bo to nie Twoja rola; .

      Usuń
    6. Aisab:

      Jesteś odrobinę niesprawiedliwa. Sama często uciekasz się bliskiej obecności do „źródła”, czyli do swojej parafii.

      Przyjrzyjmy się bliżej Twoim zarzutom, mającym świadczyć o prześladowaniu Kościoła, szczególnie katolickiego:
      - Wyeliminowanie Boga z Traktatu Konstytucyjnego UE. Zapytam czy to Konstytucja kościelna? Ale nawet gdyby, dlaczego nie ma być w tej Konstytucji odniesienia do Allaha, Buddy, bogów Olimpu itp.?
      - Dlaczego nie może być w przestrzeni publicznej symbolów islamskiego półksiężyca? Po co w przestrzeni publicznej symbol krzyża? Nie wystarczy w kościołach i prywatnych domach? Tu proponuję policzyć świątki, kapliczki i przydrożne krzyże w miejscach wypadków.
      - Kto represjonuje i w jakim sposób postawy chrześcijańskie? Znasz przykłady karania za szerzenie antyaborcjonizmu lub obrony małżeństwa jako instytucji nierozerwalnej?
      - Kto kogo każe za używanie symboli religijnych?
      - W czym uwłacza małżeństwu sakramentalnemu małżeństwo niesakramentalne a nawet uznawanie związków homoseksualnych?
      - Profanacja symboli religijnych jest w Polsce karana i ścigana niemal z urzędu!? Tzw. obrażanie uczuć religijnych również. Obrażanie uczuć innych niż chrześcijańskie jest dopuszczalne.
      - Akurat dziś w mediach narodowych obraża się przede niekatolików.

      Jednym zdaniem, Twoje argumenty są szyte grubymi nićmi i efektem katolickiej propagandy, nie mających odzwierciedlenia w rzeczywistości.

      Usuń
    7. Jakie to szczęście, że jestem tylko odrobinę niesprawiedliwa :)
      Dziś jestem już bardzo zmęczona dyskusją na blogach więc podam tylko jeden przykład;
      W 2007 roku Adam "Nergal" Darski podczas koncertu w Gdyni w klubie "Ucho" podarł Biblię i rozrzucił jej karty wśród publiczności mówiąc m.in.: "Żryjcie to g...o!". Nazwał też Biblię "kłamliwą księgą", a Kościół katolicki - "największą zbrodniczą sektą". Kartki spalili później fani zespołu. Sąd Rejonowy w Gdyni uniewinnił lidera blackmetalowej grupy Behemoth Adama "Nergala" Darskiego oskarżonego o obrazę uczuć religijnych.
      Co by się stało gdyby podarł Koran?
      Wybacz lecz na dłuższą polemikę już nie mam siły; a jutro wyjeżdżam więc tylko pozdrawiam :)

      Usuń
    8. Ja czułem, że przytoczysz ten przykład :)
      A teraz wyobraź sobie, że to zajście miało miejsce w bardzo kameralnym gronie wielbicieli jego muzyki, na długo przed tym niż je jakiś nawiedzony fanatyk nagłośnił. Bez wątpienia przesadził. Teraz jednak zapytam, czy Ty chodziłaś na jego koncerty przed tym wydarzeniem, ba!, czy w ogóle znałaś go jako muzyka? Śmiem wątpić, że wątpię. Więc taki ktoś, kogo nie znasz, robi sobie hucpę z Twojej religii i Ty po kilku latach stwierdzasz, że Cię obraził (sic!) nie mając przez te kilka lat w ogóle świadomości, że taki fakt zaistniał.

      Natomiast taki ksiądz Międlar, mimo zakazu, nawołuje do chwytania za brzytwę i Ty nad tym przechodzisz do porządku dziennego. Zero reakcji, bo on jest swój, i nie obraża, i nie grozi katolikom. A teraz szczerze mi powiedz, który jest bardziej godny potępienia: Nargal czy ks. Międlar?

      Usuń
    9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    10. Aisab
      prawda tak drażni?

      zadaj sobie pytanie: czy Polska jest krajem świeckim czy wyznaniowym?
      teoretycznie świeckim.
      dlaczego?
      gdy leżałam w państwowym, teoretycznie świeckim szpitalu - na ścianach wisiały katolickie krzyże.
      gdy otwierali oddział banku, w którym pracuję - biskup przyszedł na pokropienie i porozwieszali krzyże. nikt nas o tym nie uprzedził, nikt nie zapytał, czy wyrażam zgodę na modlenie się w miejscu pracy i czy chcę zostać pokropiona wodą.
      w państwowych, świeckich urzędach krzyże, w państwowych świeckich szkołach krzyże i jest tego co raz więcej! praktycznie wszystkie uroczystości państwowe aż kipią od religijności i bez księży nic się nie odbywa. nawet rozpoczęcie roku szkolnego. teraz już są plany, aby religię na maturę wprowadzić.
      to właśnie antyaborcjoniści robią krwawe wystawki ze zdjęciami i wyzywają od morderców osoby, które z aborcji korzystają, bo mają do tego prawo. i śmieszy mnie, jak wielkim "obrońcą życia" jest pan Chazan - który dorobił się na wykonywanych hurtowo aborcjach. lekarz wyszkolony w państwowej (a są medyczne uniwersytety prywatne w Polsce?) uczelni za państwowe pieniądze może sobie dowolnie wybierać, które metody leczenia zatwierdzone przez państwo chce stosować - bo nagle mu się "sumienie" obudziło. - niech odda pieniądza, które w niego państwo zainwestowało.
      a jeżeli , jak się twierdzi, Polska jest krajem w 95% katolickim - to nie powinno być prawie w ogóle wykonywanych aborcji - a podziemie aborcyjne kwitnie - przecież nikt nie zmusza katoliczki do aborcji, nieprawdaż? noooo... chyba że znowu się mylę a biedne uciemiężone katoliczki są wleczone siłą do gabinetów - ot taka wasza wiara.

      kościół katolicki dostaje kupę pieniędzy od państwa, dzieci są tresowane na katolików już od przedszkola - teoretycznie można zrezygnować z zajęć, ale to tylko teoria, znasz zasadę wykluczenia z grupy? a jeżeli napiszesz: jaki problem zrezygnować? - to Ci powiem, że widać nie masz zielonego pojęcia o temacie.
      do tego katecheci są w tym opłacani przez państwo.
      kilka miesięcy temu na rynku w Krakowie (o ile dobrze pamiętam) jakiś uznany w środowisku artystycznym reżyser wystawił sztukę. jak dla mnie nieco dziwna, ale symbolicznie obrazująca i potępiająca pogoń za pieniądzem. oglądałam ją w internecie. - przez katolików został zaskarżony do prokuratury, obrazili się ponieważ użył tam kadzidła, strojów podobnych do habitów i melodię pieśni religijnej( jako jedną z kilku melodii a słowa piosenki dla każdej z nich takie same). - to jest już rodzaj cenzury. było też kilka innych przedstawień, których katolicy nie widzieli, ale wiedzieli, że się obrażą.
      obraziłaś się na nergala, bo podarł książkę, którą cenisz?- jak to robił nawet o tym nie wiedziałaś. - a Ty i Tobie podobni byli tam, że się obraziliście? - i to jest właśnie wasza śmieszność do kwadratu.
      myślę, że w tej chwili np w USA, albo Chinach, czy gdziekolwiek indziej też ktoś pali biblię. - poszukaj go,obraź się na niego i pozwij do sądu.
      o! lepiej - a co, gdy ja kupię biblię i ją podrę. a rok później Ci o tym napiszę - też się obrazisz i doniesiesz do prokuratury?

      jakby co - to tak dla przypomnienia:
      żyjemy w ŚWIECKIM kraju. jeszcze przynajmniej na papierze.
      nie w wyznaniowym, ale ja jako ateistka na każdym kroku spotykam się z dominacją kościoła, który np. chce wpływać, grożąc ekskomuniką, na sposób głosowania posłów w parlamencie.

      Usuń
    11. Asmodeuszu> nie znałam i nie znam ani Nargala ani ks. Międlara. O wyczynie Nargala słyszałam [internet] zaś poglądów ks. Międlara nie znam. Skąd więc przekonanie, że go rozgrzeszam, bo jest "swój".
      Imputujesz mi, że " Ty nad tym przechodzisz do porządku dziennego. Zero reakcji, bo on jest swój, i nie obraża, i nie grozi katolikom".
      Żeby na coś reagować, najpierw trzeba o tym wiedzieć. Obrażasz mnie takim pomówieniem. Widać Tobie przychodzi z łatwością obrażanie tych, których postrzegasz jako "nie swoich" i przypisywanie im wszelkiego zła jakie jest głoszone [czynione} na tym świecie. Aby "dokopać" adwersarzowi imasz się różnej broni. Cóż; Twoja sprawa; ale mimo to serdecznie pozdrawiam, chociaż niektórzy moi Czytelnicy są zdania że Ci się podlizuję i "puszczam perskie oczko". Widać w tej ocenie mnie mylą się i oni i Ty, gdyż jedynie wyrażam szacunek należny każdemu Człowiekowi.

      Usuń
  2. Proscie a bedzie wam dane..moze ci ktorzy przegrywaja nie prosza albo sa slabej wiary

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nie rozumiesz zasad sportowej rywalizacji. Zwycięzca jest jeden, medalistów trzech! I chociażby wszyscy prosili jednakowo gorliwie, gdyby wszyscy byli jednakowej silnej wiary, ta zasada, tylko jednego wygranego, się nie zmieni. Więc może prościej nie mieszać w tę sportową rywalizację Boga, aby nie stawiać Go przed nierozwiązywalnym dylematem?

      Usuń
  3. Zatem osoba niewierząca powinna dostać podwójny medal, bo jej nikt nie pomaga- żaden Bóg. Sama, samiuteńka sobie wypracowuje zwycięstwo. To dopiero jest sportowiec:):):):):)
    Panie kajakarki zachowały się jak Indianki- wpatrzone w totem, wierzyły,że jego siła działa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bym to ujął inaczej. Ci, co proszą o pomoc Boga w zwycięstwie w czasie sportowej rywalizacji, powinni być wykluczeni z zawodów, tak jak dopingowicze. W końcu sport opiera się równej rywalizacji, bez zewnętrznego wspomagania.
      Pozdrawiam pięknie :)

      Usuń
  4. Mnie denerwuje, gdy ktoś czyjeś zasługi czy to sportowe czy naukowe czy inne przypisuje Bogu. Niektórzy mówią tak o, "dzięki Bogu", bo tak się mówi, ale są osoby, które celowo i świadomie rozpowszechniają takie myślenie, że wszystko co się osiągnie, to dzięki Bogu.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie to nie razi, choć nie wierzę, żeby Chrystus siedział w łodzi i nadawał rytm kajakarkom. Ale jak to mówią wiara czyni cuda i jeśli ktoś w niej upatruje swój sukces i jest to spontaniczne, w czym problem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym, że to uwłacza rywalkom i zdrowemu rozsądkowi. Wiesz, spora grupa sportowców jest katolikami, co nie dziwi. Nie dziwi znak krzyża przed zawodami, ale taka reakcja wioślarek, czy reporterów, którzy (patrz wywiad z Małachowskim reportera TVP) na siłę promują udział Boga w zwycięstwie (dlaczego nie w porażkach?) to już jest śmieszność i ośmieszanie.

      Usuń
    2. Ale dla ludzi wierzących nie jest objawem zdrowego rozsądku negowanie udziału boskiego w ich sukcesach. Równie dobrze może uwłaczać dopuszczenie reprezentacji Egiptu w grze w siatkówce plażowej w hidżabach.

      Usuń
    3. Radku, ja nie mam nic przeciw temu, bo ktoś w jakiś sposób epatował wiarą podczas zawodów sportowych. Jeśli potrzeba mu takiego dopingu, pal to licho, bo uważam, że to swego rodzaju placebo. Tylko dlaczego traktować innych jak idiotów?

      Oglądałem te Egipcjanki w akcji. Wyglądało śmiesznie, ale w gruncie rzeczy to taki sam przejaw religijności jak kreślenie znaku krzyża przed występem (patrz A. Włodarczyk). Tragicznie byłoby w tedy, gdyby w razie wygranej te Egipcjanki krzyczały: Allah Akbar! A to nasze kajakarki zrobiły przed kamerami telewizji.

      Usuń