piątek, 26 października 2018

Epitafium dla kłamstwa


  Niejednokrotnie pisałem o hipokryzji Kościoła, szczególnie w ujęciu kłamstwa. Dla mnie to przede wszystkim wszystko to, co mówi się o grzechu i jego skutkach, inaczej – łatwość rozgrzeszania samego siebie przez pewne, na wpół mgiczne rytuały. Klasyka to spowiedź, na której wierny przyrzeka, że nigdy więcej, by na kolejnej prosić o łaskę za te same winy. Czysta recydywa. Przyrzeczenie sakramentu małżeńskiego niesie ze sobą niemożliwe do odkręcenia skutki. Przyrzeczenie podczas spowiedzi, po przyjęciu sakramentu Komunii, znaczy mniej niż zeszłoroczny śnieg. O ile w pewnych przypadkach złamanie przysięgi małżeńskiej jest wręcz uzasadnione, o tyle w drugim przypadku nic złamania przyrzeczenia nie usprawiedliwia, wszak najczęściej są to grzechy małe, które łatwo uniknąć.

  Czy ktoś się kiedyś zastanawiał, dlaczego politycy kłamią? W mojej ocenie te kłamstwa wywodzą się z religii, wszak polityka przez całe stulecia była od tej religii zależna. Pismo Święte raczej omija ten temat, kłamstwa nie ma wśród grzechów głównych, a w Dekalogu jest tylko wzmianka o fałszywym świadectwie wobec bliźnich. Paradoksalnie szatan ma być największym kłamcą, wręcz ucieleśnieniem kłamstwa, które ma być jego najbardziej skuteczną metodą mamienia ludzi na zatracenie. Dlaczego więc Kościoły chrześcijańskie nie potępiają kłamstwa? Bo to najskuteczniejszy sposób na łapanie w swoje sidła naiwnych owieczek. Największymi kłamstwami Kościoła jest mówienie, że Bóg jest dobry, i że bezgranicznie nas kocha. Temu towarzyszy drugie kłamstwo – jeśli nie rozumiesz tej dobroci, jeśli nie czujesz tej Jego miłości, znaczy jesteś głupi, wręcz bezrozumny, a już na pewno opętany przez szatana. Jeśli tylko zapytasz, co to jest ta Boża dobrotliwość i miłość – i tak masz przerąbane. Zarzucą Cię stekiem nic nieznaczących sloganów i frazesów, mało, że nielogicznych, to jeszcze w stu procentach fałszywych. Dowcip polega na tym, że każą ci zajrzeć do Katechizmu Kościoła Katolickiego, bo tam podobno jest odpowiedź (a nie ma), i nawet oni sami tam jej nie znajdą.

  Niech nikt nie myśli, że ta moja opinia jest wyssana z palca. Pewien święty ojciec Kościoła, tak pisał o kłamstwie religii (pozwolę sobie w punktach):
1 – „Apostołowie nie ustrzegli się fałszu, podając nieraz sprzeczne ze sobą relacje o Chrystusie. Mimo, że któryś musiał pisać fałszywie, nie każde kłamstwo jest grzechem”;
2 – „Bóg wynagrodził niewiasty, które okłamały faraona”;
3 – „Abraham okłamał faraona, mówiąc o swojej żonie, że jest jego, faraona, siostrą. Jakub okłamał swego ojca podając się za Ezawa by uzyskać błogosławieństwo. Judyta też okłamała Holofenesa”;
4 – „Niedotrzymanie obietnicy nie jest kłamstwem [podkreślenie moje]. Św. Izydor zakazuje dochowania wierności złym przyzwyczajeniom” [zaliczyłbym w to nieudane małżeństwo];
5 –
Kłamstwo żartobliwe nikogo nie oszukuje. To kłamstwo sprawia innym przyjemność" (sic!);
6 - Należy okłamywać śmiertelnie chorych, by nie dopuścili się samobójstwa, które jest niemiłe Bogu".
   Przypomnę, to są słowa ojca i mędrca Kościoła, św. Tomasza z Akwinu, i właściwie wszystko jasne. Kościół opiera się na kłamstwie, bo kto się żywi kłamstwami w jednej dziedzinie, mam prawo sądzić, że tak jest ze wszystkim.

  Skupię na jeszcze jednym kłamstwie, które mnie najbardziej drażni, a które brzmi mniej więcej tak: „Tylko wiara i miłość do Boga (szczególnie zaś do Chrystusa), uczyni cię prawdziwie wolnym”. W tym miejscu zadam jedno konkretne pytanie: czy zna ktoś taki rodzaj wiary i miłości, które czynią wolnym? Ja znam tylko jeden przypadek, który zwie się egoizmem – miłość do samego siebie. ale nawet i ta, w jakiś sposób zniewala, czyni nas uzależnionym od podmiotu naszych uczuć, czyli od siebie. Najgorzej jest z tym Chrystusem. Pokochałeś, pokochałaś, i po tobie. Nie dostając w zamian nic, jesteś bardziej zależny od tej miłości, niż nałogowy alkoholik od alkoholu, i podobnie jak w przypadku owego alkoholika, mózg przestaje racjonalnie widzieć rzeczywistość. Posłużę się pewnym przykładem: znajdujesz na ulicy monetę pięciozłotową, schylasz się po nią i pękają ci obcisłe gacie na tyłku (naprawa 20 zł), a i tak powiesz, „Dzięki ci Jezu za te dary”… Nie ukrywam, że ta metafora to kamyczek do notki na blogu Olimpii, która wyśmiewa starego Żyda za miłość do Boga, choć jej miłość do Jezusa niczym się nie różni od miłości tego Żyda. Jest tak zaślepiona, że uznała siebie za rozgrzeszoną z wszystkich grzechów, nawet tych, które dopiero popełni. A popełnia je stale, obśmiewając i oczerniając inaczej wierzących.

  Ale część wiernych tak ma i żywi się kłamstwem, że ich wiara jest bardziej mojsza (czytaj: prawdziwa) niż innych - tak twierdzi Rademenes ll. Gdzie w tym umiejscowić ateizm? Ano napiszę jak na spowiedzi. Ateizm też może być kłamstwem, ale ważne jest to przypuszczenie: „może być”. Póki co, to tylko przypuszczenie, a raczej pewna, jeszcze niesprawdzona, ale i niesprawdzalna hipoteza. Ateizm również może skutkować uzależnieniami i ograniczeniem wolności. Te ograniczenia wynikają z moralności, z pewnych wyborów, ale nikt nie kłamie, że jest inaczej, że ateizm daje zbawienie i gwarantuje miłość Boga.



PS. Muszę podziękować pewnej uroczej i uczynnej małolacie z biblioteki, że zechciała zastąpić mi wzrok i wystukać ten tekst na klawiaturze.


74 komentarze:

  1. Z Ciebie też niezły kłamczuszek, a do tego złodziejaszek, który podaje czyjeś teksty za swoje, do tego zapominając przytoczyć je w całym kontekście, żeby "wyszło" na Twoje. :D I to ateista, wzór cnót...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niekoniecznie. Innych komentarzy na blogu Olimpii, ani gdziekolwiek indziej nie czytam. Strasznie mnie to męczy ze względu na wzrok. Ale aby nie było, zaraz dodam, kto to pierwszy napisał ;) Ale teraz tak czytam Twój komentarz (u Olimpii), jakby na to nie patrzeć jesteś drugi. Napisałem w tym samym sensie (kontekście), choć inaczej.

      Z tymi moimi cnotami mocno przesadzasz... Mam wiele cnót, ale niekatolickich :D

      Usuń
  2. Biblia to jedno wielkie kłamstwo samo w sobie. A już słowa "Proście, a otrzymacie", to Himalaje kłamstwa i nie trzeba nawet przeprowadzać doświadczeń, wystarczy logicznie myśleć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli traktować Biblię, jak żyć moralnie, bez aspektu wiary, to tam znajdziesz i sensowne rady ;)

      PS. Wybacz, nie potrafię przeczytać mailu ;( A próbowałem.

      Usuń
    2. Możesz go skopiować do Worda i tam zrobić z nim coś, co pozwoli Ci go przeczytać.

      Usuń
    3. może ułatw chłopinie życie Frau i sama napisz maila jeszcze raz wołami w Wordzie jako załącznik...
      z kolei Asmo sam może sobie ułatwić, pisząc na bocznej szpalcie, że jak ktoś ma do Niego sprawę, niech tak właśnie konstruuje maile...
      p.jzns :)...

      Usuń
    4. Frau Be:

      To nie takie proste. Próbowałem. Nie sposób całej kartki zrobić ciemną, można zmienić tło litery, ale dostaje się wtedy tak straszną mozaikę bieli i czerni, że głowa reaguje potwornym bólem.

      Usuń
    5. Nieprawda, da się zrobić kartkę w dowolnym kolorze. Wysyłam Ci tego maila jeszcze raz, w postaci załącznika. Białe litery na czarnej kartce.

      Usuń
    6. Jesteś boska, czy tego chcesz, czy nie. Wprawdzie trochę czasu mi zajęło szukanie w menu opcji zmiany koloru strony, wszak już praktycznie nie widzę, ale w końcu się udało ;) Tak, to ja teraz mogę pisać...
      Pięknie dziękuję ;)

      Usuń
    7. Nie ma problemu, mogę być bossza (lub bossiejsza) od bogini. Może nawet jakiś kult się z tego zrodzi?

      Usuń
  3. w tekście Olimpii nie ma nic na temat miłości tego Żyda do jego Boga, tylko o sztywnym trzymaniu się pewnych zasad... a czy to trzymanie się ich wynika z tej miłości, czy z innego powodu, tym się ten tekst nie zajmuje... sam to dośpiewałeś i znakiem tego mam pytanie, jak się zwykło określać wmawianie komuś, że coś jest, skoro tego nie ma?...
    ...
    co do reszty Twojego tekstu, to faktycznie każda religia jest pełna fałszywych informacji, tylko nie zawsze jest pewność, czy ich głosiciel kłamie, czy po prostu tak widzi świat, przez szybę upapraną myśleniem wbitym mu do głowy... innymi słowy, jeśli kłamstwo oceniamy jako "złe", to czy czyni on źle, czy jest po prostu chory, a jego przekaz jest objawem tej choroby?... w wielu przypadkach odpowiedź wydaje się być jasna, ale nie zawsze... czasem nie wiadomo, czy ktoś naprawdę wierzy w to, co wygaduje, czy nie wierzy, ale kłamie... często pomaga nam intuicja, aby to rozpoznać, ale z intuicją jest tak, że nie zawsze potrafimy rozszyfrować, co ta intuicja do nas mówi...
    ...
    natomiast jak w tym wszystkim ma się ateizm... no cóż, jeśli ktoś mówi: "nie wierzę w istnienie żadnej bozi", to trochę trudno znaleźć powody, by mu nie wierzyć... a jeśli mówi "żadnej bozi nie ma" /ateizm hard/ to jako ateista "zwykły" /agnostyczny/ widzę w tym fałsz /tak samo zresztą jak widzę w go w słowach "bozia /taka, czy inna/ jest"/, ale dalej nie wiem, czy on kłamie, czy naprawdę wierzy w nieistnienie tej bozi...
    innych spraw ateizm nie dotyczy, nie obejmuje ich, więc nie ma co dalej tego tematu rozwijać...
    p.jzns...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olimpia zawsze pisze o swojej miłości do Jezusa, tu jako przeciwieństwo postępowania Żyda. W takim przypadku mam pełne prawo sądzić, że pisze o uczuciach wobec bóstw (przeczytaj jej odpowiedź na mój komentarz). Ja tu nie mam żadnych wątpliwości. Czy Żyd postępuje tak z miłości, czy z tradycji, czy z przekonani, jest tu kompletnie bez znaczenia. Mowa jest o takich samych relacjach Żyda i Olimpii.

      Jest kolosalna różnica między kłamstwem a głoszeniem nawet fałszywych tez, do których jest się przekonanym. Fałszywe przekonanie, to jeszcze nie kłamstwo bliżej temu do pomyłki, a pomylić się każdy ma prawo. Celowo wspomniłem w notce słowa św. Tomasza na temat apostołów, by zagmatwać problem. Z jednej strony św. Tomasz ma rację, relacje apostołów nie muszą być celowym fałszerstwem. Każdy z nich opowiada coś tak jak pamięta (choć i to jest wątpliwe).. problem zaczyna się wtedy, gdy głoszący te ewangelie, mając świadomość różnic, głoszą, że wszystkie są jednakowo „natchnione” i prawdziwe. Dochodzi do manipulacji, a ta już opiera się na kłamstwie.

      Tu się z Tobą nie zgodzę. Gdym mówił, że nie wierzę w istnienie Boga, musiałbym a priori zakładać, że Bóg jest, ja tylko w nie chcę temu wierzyć. Twierdząc, że Boga nie ma (co nie jest agnostycyzmem), też wyrażam li tylko przekonanie, tak jak wierzący wierzy w Jego istnienie, ale wtedy stoję na równej płaszczyźnie, co wierzący. Przekonanie contra przekonanie. Samo przekonanie nie jest fałszem dopki brak dowodów przeczącym temu przekonaniu. Jeśli wierzący mówi: Bóg jest, nie widzę w tym fałszu, ale gdy mówi, że Bóg jest dobry i mnie kocha, to już widzę fałsz, bo uznając (hipotetycznie) Jego istnienie, widać wręcz coś innego niż dobro i miłość.

      Usuń
    2. no, ni wała... nijak się nie da z wypowiedzi Olimpii, także na forum, że obiektem Jej krytyki jest miłość Żyda do jego Boga, a Ty wyraźnie napisałeś, że tak jest, więc nie wciskaj mi teraz pls, że motywacje tego Żyda nie mają znaczenia...
      ...
      trochę się powtórzę, że nie zawsze da się rozstrzygnąć do końca, czy ktoś kłamie, czy tylko opowiada o swoim świecie równoległym, innego zresztą nie znając... zresztą jedno drugiemu nie przeczy: badałem kiedyś taki przypadek pewnego blogera, zafascynowany konstrukcją jego wypowiedzi, przefałszowanych znaczeń słów, tudzież tworzenia neologizmów nie mających desygnatu w realu, co zresztą nauka nazywa "zaburzenia urojeniowe", jednocześnie zaś po mistrzowsku kłamał, gdy miał zaistniały w jego umyśle "przebitki" z realu... tak więc nie podejmę się oszacowania, ile jest w Biblii wypowiedzi skrótowo i metaforycznie nazwanych przez panią Dorotę, zwaną "Doda", a ile kłamstwa... uznaję jednak, że lepiej znasz ten zbiór tekstów, więc polemizował nie będę...
      ...
      widzę błąd logiczny... deklaracja braku wiary w istnienie jakiegoś bytu nie oznacza zakładania, że ów byt może istnieć... po prostu jedna strona mówi, że jakiś byt istnieje, a druga twierdzi, że nie wierzy, by istniał...
      zaś sedno nieporozumienia między nami polega na tym, że wciąż rozmawiamy o różnych bogach... mój ateizm /rozumienie tego pojęcia/ polega na braku wiary w istnienie jakichkolwiek bogów, zaś Twój jest zafiksowany na tym jednym, chrześcijańskim pojmowaniu boga jako bytu opatrzonym takimi atrybutami, jak "dobro", czy "miłość"... inne definicje "boga" w Twoim świecie pojęć po prostu nie istnieją... tak to widzę, ale też rozumiem, choć nie czuję...

      Usuń
    3. */errata... ma być: "nijak się nie da z wypowiedzi Olimpii /.../ wydłubać"...

      Usuń
    4. Nie wiem jak długo czytasz blog Olimpii, dla niej nie istnieje nic poza miłością do Jezusa, wszystko inne jest warte obśmiania. Tak też należy traktować opowieść o Żydzie. Motywacja Żyda wynika z miłości do Boga, takiej samej jak Olimpii do Jezusa, i to pisałem wielokrotnie, to też podtrzymuję. Ale dla mnie, skoro nie znam tego Żyda, bez znaczenia jest czy kieruje nim ta miłość, lub tradycja, czy nakazy religijne. Każdy z tych aspektów jest oparty na tych samych zasadach, jakimi kieruje się Olimpia, choć są „na zewnątrz” różne.

      Piotrze, mówimy o ewidentnym kłamstwie i równie ewidentnym przekonaniu, nie jakichś zakamuflowanych sztuczkach. Dziś w „Wyborczej” oglądałem wideoklip Turnaua, który mówi jasno, podpierając się przykładami – Biblia jest zbiorem przypowieści, lecz jej przesłanie nie można traktować dosłownie, gdyż są archaiczne i przesiąknięte różnymi filozofiami, nieraz ze sobą sprzecznymi. Traktowanie tekstu jako jedynej Prawdy jest błędem. I ja się z nim w pełni zgodzę, bo znam Biblię dość dobrze. Wiem, że z racjonalnego punktu widzenia, da się ją traktować tylko w kategoriach metafor. Które z nich są trefne, wystarczy uważna lektura. Jedno Ci przyznaję- temat kłamstw i jego niuansów jest daleko szersy, niż to jest ujęte w notce. Być może w komentarzu warto to rozwinąć? Jeśli tylko chcesz...

      Jeśli w coś nie wierzysz, musisz a priori założyć, że to coś jest możliwe. Jeśli więc bym twierdził, że nie wierzę w Boga musiałbym taki byt uznać za możliwy. Mój ateizm wyklucza taką możliwość, więc nie mogę mówić, że nie wierzę. Inaczej. Możesz nie wierzyć, że Kaczyński powiedział, że czas wyjść z Unii, ale Kaczyński mówi, a ponieważ często się plącze, mógł i takie zdanie wypowiedzieć. Gdybyś mi jednak powiedział, że to są dzisiejsze słowa Kuronia, to ja nie tyle w to nie wierzę, ile ze zrozumiałych względów powiem z pełnym przekonaniem, że takie słowa nie padły.

      Faktycznie można odnieść wrażenie, że mój ateizm dotyczy tylko Boga monoteistycznego, ale już chyba Ci tłumaczyłem, że dla mnie nie istnieją byty niematerialne a sprawcze, czyli żaden inny bóg, bożek, duszek, też nie istnieje. A to, że piszę przede wszystkim o chrześcijaństwie wynika z prostego faktu, że to chrześcijaństw mnie otacza i próbuje mnie przerobić na ich modłę.

      Usuń
    5. sorry, że tak to ujmę, bo nie lubię tak rozmawiać, ale widać też mam jakieś problemy ze wzrokiem, skoro nie dostrzegłem w tekście Olimpii ani słowa wzmianki, jakoby ów Żyd kierował się miłością do swojego Boga, a dodatkowo mam problemy z mózgiem, który stworzył mi iluzję, że napisałeś o Olimpii /cytuję/ "która wyśmiewa starego Żyda za miłość do Boga"... jest jeszcze inne wyjaśnienie, a mianowicie takie, że to małolata z biblioteki wklikała coś od siebie, o czym nie wiesz...
      ...
      akurat dowód na możliwość istnienia jakiegoś bytu, który można by nazwać "bogiem" zbyt wielkiej pisaniny nie wymaga... ale to jest tylko dowód na MOŻLIWOŚĆ, a nie na istnienie... tak więc niewykluczone, że masz rację, iż ateista soft /agnostyczny/ zakłada to istnienie, ale z braku dowodów nie wierzy (quasi-dowody teistów nie są dowodami)... powstaje jednak ciekawe pytanie, jaki jest mechanizm ateizmu hard, który polega na wierze, że nie istnieje, także w obliczu istnienia dowodu na możliwość tego istnienia... odpowiedź jest prosta: ateista hard owo nieistnienie przyjmuje jako dogmat, aksjomat... być może jest to prostsze, ale próby porównywania, który rodzaj ateizmu jest "lepszy" nie mają sensu...
      oczywiście na życzenie wspomniany dowód na możliwość /TYLKO możliwość, podkreślam ponownie/ istnienia jakiejś bozi jestem w stanie zaprezentować, na razie z czystego lenistwa zakładam, że go znasz...

      Usuń
    6. Piotrze zapytam, znasz, słyszałeś o czymś taki jak umiejętność czytania między wierszami? Jeszcze raz podkręślę, dla Olimpii nie ma większej miłości jak miłość do Jezusa i postępuje zgodnie z tym, co ta jej nakazuje. Sama o tym wielokrotnie pisze. I choć NIE PISZE tego wprost, gdyż NIE MOŻE, wyśmiewa taką samą postawę u Żyda. Nie może, bo gdyby napisała wprost, musiałaby oficjalnie przyznać, że niczym od Żyda się nie różni. Jest jednak gorzej, zdecydowanie gorzej – ona tego nie rozumie...!!! Bo niby, co jest złego w tym, że religijny Żyd przestrzega nakazów swojej religii?

      Na początek, nie pisz ateista soft, jeśli masz na uwadze agnostyka. Tak jak nie ma stopniowania wiary, albo się wierzy albo nie (i nie ma tu znaczenia, w co (kogo) ani to, ile z koniecznych rytuałów się wypełnia), tak samo nie ma stopniowania ateizmu. Tu nie ma bogów, nie ma rytuałów, ale ateistów da się podzielić na kilka grup: obojętnych na wiarę, szanujących wiarę, wyśmiewających wiarę, atakujących wiarę i religie. Cechuje ich wszystkich nie tylko twierdzenie, że istnienia Boga, bogów, bóstw jest niemożliwe lub niepotrzebne, ale i BRAK możliwości dowiedzenia ich istnienia. Taką postawę, możliwości istnienia, przyjmuje agnostyk, ale tego z kolei cechuje również kompletna obojętność na te zagadnienia. Agnostyk to nie ateista, choć przez wiernych obaj są uznawani za niewiernych. Jeśli więc piszesz, ateista soft i masz na myśli agnostycyzm, można by sądzić, że patrzysz na to oczami wierzącego w Boga.

      Usuń
    7. @PK - nie masz żadnych problemów. Asmo uwielbia naginać fakty do swoich potrzeb - przyczyny mogą być dwie - demencji jeszcze nie zakładam, bardziej mi pasuje nakręcanie z premedytacją dyskusji. :D

      Usuń
    8. znam frazę/pojęcie "czytanie między wierszami", ale znam też słowo/pojęcie "nadinterpretacja" plus parę innych synonimów /niektórych nawet dosadnych/ oznaczających z grubsza tworzenie czegoś, czego nie ma...
      ...
      potocznie faktycznie używa się słowa "agnostycyzm" na nazwanie postawy niejako pośredniej pomiędzy wiarą w jakąś bozię i ateizmem... wielu ludzi też nie widzi różnicy pomiędzy "nie wierzę, że jest" i "wierzę, że nie ma" implikując tym samym, że istnieje tylko jeden ateizm, jeden rodzaj...
      wróćmy jednak do agnostycyzmu... otóż cały myk polega na tym, że to pojęcie nie dotyczy wcale kwestii istnienia takiego, czy innego bytu, koncentruje się jedynie na kwestii istnienia lub nieistnienia DOWODU, czy też możliwości rozstrzygnięcia, czy dany byt realnie istnieje, czy nie... tak więc konstrukcja ateista agnostyczny (soft) jest jak najbardziej logiczna...
      ateista hard wierzy, że nie istnieje żaden byt boski i nie potrzebuje na to żadnego dowodu, bo uznaje to jako aksjomat, choć bywa też, że brak dowodu na istnienie uważa za dowód nieistnienia...
      ateista soft (agnostyczny) nie wierzy w istnienie takich bytów i na tym sprawa się dlań kończy, bo skoro według niego dowód za lub przeciw nie istnieje, to dalsza (poważna) dyskusja o tym nie ma sensu...
      dodajmy już odbiegając nieco od meritum, że agnostykiem może być także osoba wierząca w istnienie jakiegoś bytu boskiego, ale również zgadzająca się z poglądem, że tego istnienia nijak dowieść nie można...
      zaś podział ateistów ze względu ich stosunek do wiary w taki, czy inny byt boski oraz do samych wierzących nie ma tu nic do rzeczy...

      Usuń
    9. Piotrze:

      Jeśli ja w przypadku Olimpii użyłem nadinterpretacji, to znaczy, że Ty jej zupełnie nie znasz :D

      Tu już jedziesz po bandzie. Nie da się przeprowadzić żadnego dowodu na nieistnienie czegoś, czego istnienia nie da się dowieść!!! Tym bardziej na nieistnienie Boga. oczywiście, że istnienie/nieistnienie są aksjomatami, nigdzie nie twierdzę inaczej, rzecz dotyczy tylko tego, który z tych aksjomatów jest bardziej realny, co nie znaczy, że prawdziwy. Agnostycym to filozofia, która twierdzi, że niemożliwe jest dziś poznanie (dowiedzenia) rzeczywistości. Prawdą jest, że agnostykiem może być teista i ateista, ale to dowodzi, jak bardzo agnostycyzm różni się od ateizmu w spojrzeniu na rzekome istnienie bogów (patrz jeszcze raz drugie zdanie). Inaczej, jeśli istnieją dwa określenie: agnostyk i ateista – warto się trzymać tych terminów, a nie je mieszać. Idąc tropem Twojego myślenia, można dowieść, przez mieszanie definicji, że ateista to też wierzący, choć inaczej ;)

      Oczywiście, że wskazany przeze mnie podział ateizmu nie ma nic wspólnego z definicją ateizmu. Ale też i owo hard/soft też nic nie znaczy.

      Usuń
    10. Radku:

      Potwierdzam. Tak, z premedytacją nakręcam dyskusję, mało że nigdy nie twierdziłem inaczej, to dodam, że to uwielbiam, czasami bardziej niż pisanie notki, która ma skłonić do dyskusji. Gdybyś nie wiedział: po to powstały moje oba blogi :D Ale zapytam: jest w tym coś nagannego?

      Usuń
    11. Samo nakręcanie nie - ale przeinaczanie faktów i operowanie fałszywymi wnioskami takie mało eleganckie. Ale nie martw się, my też łapiemy się na Twoje sztuczki z premedytacją, więc karuzela się kręci...

      Usuń
    12. Radku:

      Wiem,wiem, jak się nie da przekonać oponenta, niektórzy zarzucają mu przeinacanie faktów i manipulację . Ja to znam z dyskusji telewizyjnych naszych polityków ;)
      Faktycznie się nie martwię, bo nigdy nie zakładałem, że kto tu zagląda jest przymuszony do dyskusji. Choć stale mam pełny szacunek dla tych, co chcą.

      Usuń
    13. A nawet udowadniają, że bredzi, ale on i tak swoje - więc może nie słuchaj za bardzo tych polityków, bo przesiąkasz ich manierami - nikt nie jest w stanie Ci wmówić że białe jest białe, :D

      Usuń
    14. Jeśli masz na myśli takie baiałe jak teza Mirka, że niewolnictwo jest prawdziwą wolnościć, to faktycznie przekonać się nie dam.. O tym białem, że jest biłe, mówią zazwyczaj daltoniści. Ja się przyznaję bez bicia, za Chiny Ludowe nie kojarzę pewnych nazw z danym kolorem, ale rozróżnić czerń od bieli nie stanowi dla mnie problemu. Jak jest u Ciebie? Tego nie wie nikt. :D

      Usuń
    15. je passe... zaczyna się robić gra w "kto kogo umęczy", ale mnie to nie kręci...

      Usuń
    16. @Asmo...
      Olimpia locuta - causa finita...
      czyli problem zniknął całkiem i nie ma już co bić piany...
      ...
      a co do bicia piany na temat definicji "ateizmu" i "agnostycyzmu" to myśmy już to kiedyś raz przerabiali, też bez wyraźnej konkluzji, ciekawe, czy znowu zapomnimy o tym i wdamy się w trzecią rundę?... tak jak ci starzy Murzyni w zakładzie fryzjerskim na Brooklynie, którzy co dzień odbywają rytuał sporu o to, kto był najlepszym bokserem lub baseballistą wszechczasów :)...

      Usuń
    17. Ano z nami jest jak z tą małpą przed moim nickiem. Jest taka bajka „Strzyżone, golone” naszego wieszcza. Możesz żonę topić, a ona i tak pokaże palcami nożyczki. Sprawa Olimpii nie jest rozstrzygnięta, bo z uporem godnym większej sprawy, nie chcesz zrozumieć sensu jej treści.

      Czy sprawa ateizmu jest rozstrzygnięta? Ja patrzę na nią na tyle emocjonalnie, że dotyczy mnie osobiście, i chyba wiem jaki jest ateizm, i co go charakteryzuje (tu ja będę tą żoną z nożyczkami). ;)

      Jedno jest pewne, ja na siłę nikogo nie przymuszam do ciągnięcia sporu i polemiki wokół niego. Ale nie potrafię „dla świętego spokoju” uznawać czyichś racji, zadając ból swoim zwojom mózgowym. Nie ma we mnie nic z masochisty. Natomiast nie boli mnie nic, jeśli ktoś nie chce w nieskończoność ciągnąć tematu ;)

      Usuń
  4. Z przykrością przeczytałam o kłopotach ze wzrokiem. Być może wcześniej to sygnalizowałeś, ale ja od miesiąca nie byłam w sieci z powodów zdrowotnych. Życzę szybkiego powrotu(jeżeli jest możliwy) do pełnego widzenia i samodzielnego pisania. Uściski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest możliwe,możliwe jest również lepsze widzenie niż przed zaćmą (tak dzieje się za sprawą nowej soczewki). Problem to kolejka na zabiego. Właśnie próbuję ją ominąć ;)

      Dziękuję za życzenia i pięknie pozdrawiam.

      Usuń
  5. W Biblii jest, mniej więcej, tyle samo kłamstw co w Konstytucji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba przesadziłeś ;) Konstytucja nie głosi prawd, jest zbiorem praw. I choć pierwsze cztery litery – :D – są takie samy, to jednak prawda nie jest tożsama z prawem

      Usuń
    2. Pierwszy z brzegu cytat: "Nauka w szkołach publicznych jest bezpłatna"!

      Usuń
    3. Bo sama nauka jest bezpłatna. Przepis nie mówi o dodatkowych kosztach ;)

      Usuń
    4. Na blogu Asmo jest zaś tylko dlatego mniejsza, że objętościowo ustępuje... :D

      Usuń
    5. Radku:

      Nie bardzo wiem, co masz na myśli pod określeniem „mniejsza”? Ale skoro Boja pisze o kłamstwie (w pierwszym komentarzu) wynika mi, że masz na myśli prawdę. I wtedy Twoja uwaga jest słuszna :D

      Usuń
    6. Jeżeli mniejsza ilość kłamstw oznacza prawdę... :D

      Usuń
  6. Tu całkowita zgoda… Rademenesa. Asmodeusz najzwyczajniej prowokuje aby coś się działo na tym blogu. Wydaje mi się, że taki teks powinno się pominąć i dać spokój bo jest tak PRYMITYWNY a zarazem obrażający i sięgający dna. Niby popis jakieś wiedzy ale w rzeczywistości kompletny brak wiedzy. Wszystkie zarzuty o których piszesz można odparować w opracowaniach na temat ateizmu i jej obsesji religijnej. Posłużę się fragmentem. Załóżmy, że Boga nie ma. Ty Asmodeusz jako ojciec stosujesz prawa moralne w rodzinie.Spłodziłeś syna. Lecz Twój syn zostaje mordercą i Hitlerem. W Twoim etyczno moralnym systemie morderstwo to zło. Syn co do decyzji jest wolny. Lecz w tej sytuacji stworzyłeś warunki do zaistnienia zła. Z Twojej woli narodził się syn a więc stworzyłeś warunki do zła. z twojej woli wynika jego relatywna autonomia i wolność ku czynieniu zła. Gdzie tu teraz szukać winnego ? kto jest kozłem ofiarnym ? rodzić dziadek czy pradziadek?
    Powiedzmy, że twój potomek oszuka urząd skarbowy w dorosłym życiu. Warunki brzegowe dla tego oszustwa stworzyłeś właśnie ty sam, płodząc oszusta podatkowego. A teraz postaw sobie pytanie: kogo będzie ścigał urząd skarbowy, ciebie czy twojego potomka? Świat można było urządzić bez możliwości wyboru zła ale wtedy byłby to świat pozbawiony istotnych aspektów wyboru. W takim świecie bylibyśmy zrobotyzowani i zmuszeni wyłącznie w kierunku czynienia dobra, nie mając żadnej informacji o tym czym to dobro właściwie jest skoro nie istniałaby możliwość porównania (ze złem). Tak to niestety działa, że bez porównania dobra ze złem nie otrzymujemy właściwie żadnej informacji zwrotnej o tym co to jest dobro. Obecny świat wraz ze swym złem jest pełną opcją wyborów, to znaczy zawiera również pełną informację o tym jak to jest bez Boga. Ja na przykład takiej informacji potrzebuję i daje mi ona bardzo wiele. Suche poinformowanie mnie o tym nie udzieliłoby mi żadnej wiedzy praktycznej gdyż pewne rzeczy możemy zrozumieć tylko przez osobiste doświadczenie. Nie jest możliwe istnienie świata w którym istoty wolne nie mogłyby zarazem czynić zła. Taka sytuacja byłaby wewnętrznie sprzeczna. Ateista twierdzi, że skoro Bóg jest wszechmocny to powinien stworzyć wolny świat pozbawiony jednocześnie zła i cierpienia. Gdyby Bóg stworzył świat, w którym nie mogłoby dojść do zła, to wtedy ateista również mógłby Mu postawić zarzut, że czegoś znowu brakuje w takim świecie (na przykład wolności) bo nie jest on jeszcze inny. Można byłoby wtedy zarzucić Bogu, że taki świat jest zrobotyzowany, bezwolny i koszmarnie beztroski. Na tym bazuje ateista, że twierdzi, iż świat można było stworzyć inaczej. Ale każde „inaczej” ateista i tak skrytykowałby od nowa. Świat niestety musi jakiś być. Jest taki a nie inny i zło oraz cierpienie jakie się na nim pojawiło jest konsekwencją naszej wolności, która ma również opcję „świat bez Boga”. A w tym świecie konsekwencją braku Boga jest właśnie degeneracja, zło oraz cierpienie. Błędne jest założenie ateisty, że zło oraz cierpienie są koniecznością spowodowaną przez Boga gdyż są one tylko opcją, która się zmaterializowała w wyniku skorzystania przez nas z wolności. To prędzej nasze decyzje są odpowiedzialne za zło niż sam Bóg. Poza tym zagadnienie zła jest wyolbrzymiane w skali faktu, że po podzieleniu naszych dni z cierpieniem przez nieskończoność wieczności w przyszłym świecie z Bogiem wartość znaczenia naszych tymczasowych cierpień spada do zera.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Mirku:

      Zdajesz się zapominać o jednym ważnym, jeśli nie najważniejszym aspekcie moich notek. Bez względu na to jakie masz o nich zdanie, nie ma ŻADNEGO przymusu ich komentowania, a nawet czytania. Powtórzę to, co napisałem Radkowi: nigdy nie ukrywałem, że moje notki są prowokacyjne, a dyskusja na temat moich treści z innymi, wręcz mnie fascynuje. One daleko różnią się od kościelnych kazań, gdzie jesteś zmuszony ich tylko wysłuchać, a swoje zdanie masz schować do kieszeni. Tym tez różni się ateizm od teizmu.

      Przypomnę Ci Mirku, że Hitler pochodził z katolickiej rodzinie, ba! został wychowany na katolika, przynajmniej do czasu bierzmowania. Dlaczego przypisujesz ateistom, że tak wychowują swoje dzieci? Chyba zazdrościsz im, że te rodziny nie zrodziły ludobójców. Dodam tylko, że z mojej woli urodziła się córka, syna nie miałem :D Jeśli już podajesz jakiś hipotetyczny przykład, pisz o sobie.

      Pomijając fakt, że ja już potomka, tym bardziej oszusta podatkowego, mieć nie będę, nie masz żadnej gwarancji, że Twój potomek postąpi inaczej. Tak nawiasem mówiąc w tym naszym kraju, na wskroś katolickim, więzienia są pełne jeśli nie katolików w wersji ortodoksyjnej, to na pewno potomków rodziców na wskroś katolickich. Świat, który byłby bez wyborów, proponuje nam dziś Kościół, wprowadzając coraz to bardziej rygorystyczne prawo, ateizm, póki co nie miał tu takiej możliwości, więc nie zwalaj na niego winy (domniemanej), opieraj się na tym jaka jest rzeczywistość (katolicka).

      A co do reszty. Swoimi wywodami potwierdzasz moje twierdzenie, że to Bóg (jeśli by istniał) wymyślił zło, które jest Tobie potrzebne do uzyskania „informacji zwrotnej”. Mnie się taka teza nawet podoba, zawsze twierdziłem, że nie da się ocenić dobra, gdyby nie było zła. Ciekawe, jak to więc będzie w tym niebie, gdzie zła ma nie być? Skąd Ty uzyskasz tę zwrotną informację? Ale to zostawiam Tobie, ja się oto nie martwię. Już Cię kiedyś prosiłem, skoro nie znasz ateizmu, nie pisz tak, jakbyś go znał. De faxto opierasz się na mitach. Ateista niczego od Boga nie rząda, on tylko poddaje krytyce Jego atrybuty i konsekwencje jakie podobno zastosuje dla człowieka, jeśli tylko nie podda się niewoli. A Ty to nazywasz „wolną wolą”. Na portalu Pch24.pl tak piszą o kardynale Stanisławie Łukomskim: „niezłomny niewolnik Chrystusa Króla” (sic!) A Ty piszesz o jakieś wolności. Piszesz: „w tym świecie konsekwencją braku Boga jest właśnie degeneracja, zło oraz cierpienie”. I tu mnie zadziwiasz, bo ja nie znam świata ani epoki, w której wiara w Boga nie rodziłaby tych samych konsekwencji. Jeśli Ty znasz, to poproszę o przykład. Cierpienie wynikiem naszej wolności – na Boga!, co Ty piszesz? Jeśli wierzyć Biblii, Adam już w chwili stworzenia CIERPIAŁ na samotność, dlatego Bóg stworzył mu Ewę, zresztą na jego, i całego rodzaju ludzkiego, zatracenie. Nawet jeśli życie na ziemi to tylko chwila. Rzecz w tym, że to najpiękniejsza chwila, jaka mogła nam się przytrafić. Wieczność przy Bogu to skrajne niewolnictwo. Nie będziesz mógł zrobić nic, co by się Jemu nie podobało...

      Usuń
    2. @Mirek
      Bardzo mądrze i rzeczowo odniosłeś się do tematu. Lepiej bym tego nie ujęła.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    3. dzięki,dzięki Pozdrowienia

      Usuń
  7. Asmo, nieładnie tak łgać, w moim poście nie wyśmiewam starego Żyda za miłość do Boga. Tak dla
    ścisłości mowa o Żydzie ortodoksyjnym, a czy był stary???? Tego nie wiem, ale jak widać, Ty wiesz...Piszę o jego bezkompromisowym wypełnianiu prawa. Aaaaa i jeszcze jedno, w Twoich cytatach pewnego ojca kościoła są błędy,(3 – „Abraham okłamał faraona, mówiąc o swojej żonie, że jest jego, faraona, siostrą.") ale co tam...Odwrócisz kota ogonem i będzie gut
    Czy czasami Twój post nie nosi tytułu "Epitafium dla kłamstwa"??? No cóż, w odniesieniu do Twoich kłamstw, niechybnie osiagnąłeś drugie dno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olimpio - dziękować... brakowało mi Twojej wypowiedzi, która by rozstrzygnęła wreszcie spór pomiędzy mną i Asmo, czekałem na nią, bo w końcu to autor(ka) tekstu wie najlepiej, o czym jest tekst...
      p.jzns :)...

      Usuń
    2. Racja, Ty nie wyśmiewasz „starego Żyda” – Ty go w obelżywy sposób obsmarowałaś ptasim gumnem. Aż zacytuję: „Dla mnie jest to tak absurdalne, że aż ŚMIESZNE” dodając: „to jest moje subiektywne zdanie”. I zapytam teraz: widzisz w mej notce łgarstwo? Jeśli mimo wszystko widzisz, to ja teraz subiektywnie dodam, że ..... Powstrzymałem się, nie przywykłem w dosadny sposób obrażać gości na tym blogu.

      Cytat, którego prawdziwość poddajesz w wątpliwość pochodzi z podobno katolickiego portalu i został z niego przepisany dosłownie, dlatego jest w cudzysłowie. Kto więc kłamie: ja, czy chrześcijanie? Jeśli znasz odpowiedź, zrozumiesz i sens tytułu notki.

      Usuń
    3. Piotrze:

      Ja prosiłem, abyś uważnie i ze zrozumieniem przeczytał notkę Olimpii. Jeśli ona sama pisze w tej notce, że zachowanie Żyda jest absurdalne i śmieszne, a w komentarzu dodaje, że mowa o Żydzie ortodoksyjnym, który wypełnia Prawo – to czy trzeba Ci czegoś bardziej dosadnego?
      Naprawdę Cię nie rozumiem...

      Usuń
    4. A na koniec, jak już wszyscy niemal przyłapali Cię na kłamstewku, oznajmiasz swoje coraz częstsze w komentarzach rozbrajające "Naprawdę Cię nie rozumiem". :D

      Usuń
    5. Radku:

      Ciebie też przestałem rozumieć ;) Nie rozumiem, gdzie się podział lubiany, inteligentny, pełen rzeczowych argumentów, godny mnie oponent, którego innym dawałem za przykład, a na jego miejscu pojawił się ktoś, komu coraz bliżej do trolla? Chyba ten „anonimowy” na Twoim blogu ma zły wpływ na Ciebe. :D
      Naprawdę nie rozumiem...

      Usuń
    6. No Panie, dopóki notki bazowały na błyskotliwych niemal przemyśleniach, choć niekoniecznie moim zdaniem słusznych, można było im przeciwstawić rzeczowe argumenty. Jak zacząłem coraz częściej wytykać Ci kombinatorstwo, to odbijałeś piłeczkę prawem do swojej interpretacji, czytaniem między wierszami, oraz tym, że po prostu czegoś nie zrozumiałem. W momencie kiedy kilku czytelników jest w kontrze do tego co napisałeś - nadal brniesz w zaparte, stosując te same odzywki. Nie mogłem się zatem powstrzymać od złośliwości.

      Usuń
    7. Wiesz ilu katolików w Polsce jest w kontrze do mojego ateizmu? Czy z tego powodu powinienem się bić w pierś, oddać się pokucie (najlepiej w pieszej pielgrzymce do Częstochowy) i natychmiast przejść na ortodoksyjny katolicyzm? Nie wiem czego Ty się spodziewałeś w komentarzach pod moimi notkami, ja w żadnej mierze nie oczekiwałem pochwał od wierzących. I nie oczekuję.

      Ale nie to jest dla mnie ważne w nawiązaniu do Ciebie. Ubolewam nad zdecydowanym obniżeniem lotów Twoich komentarzy. Może Cię mierzić moja upartość i brak zgiętych pleców w pokorze, tylko dlaczego teraz czepiasz się drobnych pierdół, nie mających żadnego związku z meritum treści? Tym razem już nie napiszę, że nie rozumiem... To już wiesz.

      Usuń
    8. Asmodeusz, Asmodeusz, Asmodeusz...heh...czasami jednak naprawdę warto uderzyć się w pierś i przyznać do błędu, zamiast brnąć w pokrętne tłumaczenia...
      Wielokrotnie podkreślałeś, że świetnie znasz Pismo Święte, więc zastanawiam się jakim cudem nie wychwyciłeś tak banalnego błędu. Widzę, że do tej pory nie wiesz gdzie ów błąd się zakotwiczył...Ot i cala Twoja biblijna "wiedza" kolejny raz potyka się na rynku...

      Usuń
    9. Nie bardzo rozumiem do jakiego błędu mam się przyznać? Przecież to nie moje słowa o Abrahamie, to są słowa świętego teologa Kościoła. Tym samym potwierdzają to, o czym piszę w notce: religie, wszystkie religie bez wyjątku, żywią się kłamstwem i epatują nim na zewnątrz. Mam wrażenie, że ciężko z Tobą, skoro takiego prostego przekazu nie rozumiesz. Ale taka jest idea religii – uczynić Cię od niej zależną, czasami do granic absurdu. Na szczęście to nie mój problem.

      Usuń
  8. @PKanalia
    Przyznam szczerze, że ostatnio coraz rzadziej zaglądam na bloga Asmodeusza. gdyż nie bardzo chce mi się komentować Jego jedynie słuszne poglądy w odniesieniu do różnorakiej tematyki. Często nie ma tu miejsca na rzeczowe argumenty, a także na własne przemyślenia. A szkoda, bo wydaje mi się, że jeszcze do niedawna było tu całkiem miło wpaść.
    Pozdrawiam i dziękuję za wsparcie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to Ty mnie wsparłaś, ale nie zmieniło to faktu, że są na świecie ludzie, którzy i tak lepiej od Ciebie wiedzą, którą ręką trzymasz szczoteczkę podczas mycia zębów...
      p.jzns :)...

      Usuń
  9. Asmodeusz Katechizm KK daje pewną wystarczającą odpowiedz. Jeśli się czyta oczami człowieka idącym za Bogiem,a nie oczami ateisty. Dlatego cytuje fragmenty. Człowiek został stworzony przez Boga i dla Boga. ( tu ważna kwestia dla Boga jesteśmy stworzeni ) Człowiek może jednak zapomnieć o tej "wewnętrznej i życiodajnej łączności z Bogiem", może jej nie dostrzegać, a nawet wprost ją odrzucać. Źródła takich postaw mogą być bardzo zróżnicowane: bunt przeciw obecności zła w świecie, niewiedza lub obojętność religijna, troski doczesne i bogactwa, zły przykład wierzących, prądy umysłowe wrogie religii, a wreszcie skłonność człowieka grzesznego do ukrywania się ze strachu przed Bogiem i do ucieczki przed Jego wezwaniem (woli Boga). WIARA JEST DAREM DANYM CZŁOWIEKOWI PRZEZ BOGA. Ten nieoceniony dar możemy utracić. Św. Paweł ostrzega przed tym Tymoteusza: Wystąp w dobrej walce, "mając wiarę i dobre sumienie. Niektórzy odrzuciwszy je, ulegali rozbiciu w wierze" (1 Tm 1,18-19). Aby żyć, wzrastać i wytrwać w wierze aż do końca, musimy karmić ją słowem Bożym oraz prosić Pana, aby przymnażał nam wiary; powinna ona działać "przez miłość" (Ga 5, 6)36, być podtrzymywana przez nadzieję i zakorzeniona w wierze Kościoła. Wiara w Boga Ojca wszechmogącego może być wystawiona na próbę przez doświadczenie zła i cierpienia. Niekiedy Bóg może wydawać się nieobecny i niezdolny do przeciwstawienia się złu. Bóg Ojciec objawił jednak swoją wszechmoc w sposób najbardziej tajemniczy w dobrowolnym uniżeniu i w zmartwychwstaniu swego Syna, przez które zwyciężył zło. Chrystus ukrzyżowany jest więc "mocą Bożą i mądrością Bożą. To bowiem, co jest głupstwem u Boga, przewyższa mądrością ludzi, a co jest słabe u Boga, przewyższa mocą ludzi" (1 Kor 1, 24-25). W zmartwychwstaniu i wywyższeniu Chrystusa Ojciec "na podstawie działania (swojej) potęgi i siły" okazał "przemożny ogrom mocy względem nas wierzących" (Ef 1,19). Asmodeusz dużo tu pisało się o wolnej woli. Lecz pisze w Biblii „bądź wola Twoja…” czyli Boga w Jego boskiej mądrości, a nie ludzkiej. Jeśli ja i każdy chrześcijanin spełnia tą Bożą wolę to w tej sytuacji- jaka nam chrześcijanom i mi osobiście dzieje się krzywda ? Wymień te krzywdy ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może niechcący, tym komentarzem udowodniłeś jedno. Nawet mając rzekomą „wolną wolę”, wierni to marionetki w rękach Boga. Paradoksem jest to (to opinia ateisty), że ludzie sami sobie to wymyślili (sic!) Zrobili wszystko, by stać się marionetkami – kukiełkami dla zabawiania Boga (nie mylić ze zbawienie). Naprawdę rozumiesz to, co piszesz? Wybacz moje rozbawienie, ale ja sobie to zdanie: „Człowiek został stworzony przez Boga i dla Boga” napiszę złotymi literami i powieszę w przedpokoju. Dzięki nim każdego dnia będę pieścił swój ateizm i wolność od takiej religii.

      Mimo wszystko jestem jednak zawiedziony. Piszesz elaboraty o konieczności wiary, ale w żaden sposób nie chcesz mi przybliżyć znaczenia Bożej dobroci i miłości. Skoro z takim przekonaniem piszesz o pierwszym, dlaczego nie potrafisz wyjaśnić czegoś tak prostego z pozoru jak Boża dobroć i miłość do człowieka, którą traktujesz jako pewnik? Potwierdzasz też coś, o czym pisałem od zawsze: „wolna wola” to największe kłamstwo religii. Jeśli ktoś ją ma, to tylko Twój Bóg, a Ty, przyjmując Jego istnienie, z automatu się jej pozbywasz. Aby nie było – ja Ci tego za złe nie mam, ba!, nie mam zamiaru się z Ciebie za to wyśmiewać, tylko jeśli ja wybrałem ateizm, nawet jeśli uważasz go za zły, pozwól mi w nim trwać i nie kłam więcej (nie powielaj fałszywych mitów) na jego temat.

      Usuń
  10. dobroć i miłość Boga-zarzucasz że nie chcę przybliżyć jej znaczenia. Pisze o tym w powyższych komentarzach tylko Ty tego nie przyjmujesz do swojej świadomości. Wystarczą te zdanie-zagadnienie zła jest wyolbrzymiane w skali faktu, że po podzieleniu naszych dni z cierpieniem przez nieskończoność wieczności w przyszłym świecie z Bogiem wartość znaczenia naszych tymczasowych cierpień spada do zera.Następna rzecz która pominąłeś,a mi zarzucasz,że pomijam coś w odpowiedziach. Jeśli spełniam wolę nie swoją ludzką np. ateistyczną lecz Bożą to co na tym tracę i w którym miejscu Bóg mnie KRZYWDZI ???????????????

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja Cię prosiłem o przykłady Bożej dobroci i miłości, a Ty mi tu coś o nagrodzie za krzywdy, nagrodzie bardziej niż problematycznej. Przełóżmy to ziemskie realia, bo takie nas w tej chwili dotyczą. Napadł Cię bandzior i skopał do nieprzytomności za to, że nie masz tyle kasy ile on by chciał. Leżysz w szpitalu w gipse i w bezruchu, i o to pojawia się ów zbir. W nagrodę, że przeżyłeś, obiecuje Ci, że więcej już Cię nie skopie..., ale pod warunkiem, że będziesz mu się kłaniał na ulicy i uznawał jego władzę w dzielnicy. Wiesz w czym jest lepsza ta idea bandziora od idei Boga? Przy bandziorze masz szanse, że w końcu zamkną go w więzieniu, albo zabije inny bandzior i odetchniesz z ulgą. Przy Bogu, w tej wieczności – takiej szansy nie masz. Boga nikt nie zamknie, ani nie wymieni Go inny bóg. Jeśli doznałeś w życiu na ziemi prawdziwego cierpienia i bólu – tak to dokładnie wygląda jak opisałem. Innymi słowy, Twoje dywagacje o wieczności, są dywagacjami tylko o nagrodzie, ale bez miłości i dobroci.

      I druga sprawa, a raczej moja odpowiedź na Twoje rozpaczliwe pytanie. Jeśli za życia nie będziesz wierzył w Boga, tak jak ateiści, czeka Cię WIECZNE potępienie, nawet gdybyś był najbardziej dobrym człowiekiem na ziemi. A wystarczyłoby, aby zamiast tego wiecznego potępienia pozwolił Ci odejść w nicość. Jeśli nie stać Twojego Boga na taki drobiazg, to znaczy, że KRZYWDZI swoje stworzenie.

      Pozostaje mi ostatni raz Cię prosić o konkretny przykład dobroci i miłości Bożej. Nie w wieczności, bo ta jest w sferze domniemań i przypuszczeń, ale tu i teraz, bo teraz mi wszyscy próbują wmówić, że Bog jest dobry i mnie kocha. Pamietaj, że wieczność jest tylko nagrodą, taką jak dostaję ja za wygrany turniej szachowy.

      Usuń
  11. Jak zwykle mącisz... Skoro nie nam własnej woli lecz wykonuję wolę Bożą to jaka dzieje mi się krzywda w czym jestem nieszczęśliwy ? skoro zaś Ty nie chcesz woli Bożej to w czym jesteś szczęśliwszy ode mnie??? Dobroć i miłość Boża -Na pewno jest to obecność zbawcza co jest przejawem miłości Boga. Miłość Boga niesie pokój i ufność, ale nie usuwa cierpienia (na Ziemi). Miłość Boga do ludzi jest spisana w Nowym Testamencie. Jeśli człowiek przyjmie Ewangelię to będziesz co dzień doświadczał Boże Miłości. Na Każdym kroku i w każdej godzinie. Bóg zawsze chce być w centrum naszego życia. Chce abyśmy z nim rozmawiali. Radzili się go w każdej sprawie. Bóg działa bardzo rożnie. I nie zawsze to rozumiemy, ale nie to jest ważne, ważne jest to, czy pozwolimy Bogu działać przez nas. Bóg wysyła wybranych, aby pomagali innym. Gdy Bóg Cię o coś prosi to bądź pewny, że wyposaży cie odpowiednio do swojej prośby. I zawsze będziesz wiedział, że to, co robisz w Jego imieniu jest dobre, budujące, potrzebne dla kogoś. Pogodzenie zła z miłością Bożą stanowi wielki problem. Ks. Franciszek Sawicki, przyjmując, że najpiękniejszym i najwznioślejszym określeniem istoty Boskiej są słowa „Bóg jest miłością”, rozważa uwarunkowania i konsekwencje przyjętej „tezy”, że Bóg swoją miłość objawił na zewnątrz, a człowieczeństwo uczynił nośnikiem tej prawdy. aby w ten sposób dojść do życiowej wartości miłości, kiedy to człowiek (osoba) może wejść w miłosną relację z Bogiem. Potrzebna jest tutaj droga przykazania miłości, aby człowiek, odkrywszy swoją wolność w Bogu, mógł dokonać wyboru pójścia za miłością objawioną w Jezusie Chrystusie. Więc powtarzam cała nauka Ewangelii jest pokazanie miłości Boga do człowieka vice versa.Tak się trzymajcie tak czyńcie i tak ze Mną się uzupełniajcie przez Słowo Boże.Tak należy rozumieć słowa Boże. Lecz nie stosujesz idziesz inną drogą to skutki są fatalne.
    https://www.deon.pl/religia/wiara-i-spoleczenstwo/art,833,uwierzyc-w-boza-milosc.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Weź głęboki wdech, policz do pięciu i czytaj dalej, bo będzie sarkastycznie. Otóż, Mirku, bez obrazy, walisz nic nieznaczącymi sloganami, jak stary proboszcz na kazaniu dla głuchych emerytów. Traktuj to jako żart.

      Teraz już poważnie. Dobrze, że zaglądasz na Deon.pl, choć nie wiem dlaczego, on powoli zmierza w stronę Frondy. Tę ocenę uznaj za w miarę obiektywną, bo oba portale znam od dobrych kilku lat. Na szczęście trafiają się na Deonie naprawdę dobre artykuły. Ale teraz odnośnie tego artykułu, do którego mnie sam skierowałeś. Nie zastanawia Cię już sam tytuł? Masz uwierzyć w Bożą miłość, bo ona jest tak samo niewidzialna (abstrakcyjna) jak Bóg. I tak się zastanawiam, czy Ty chociaż czytałeś treść? Bo tam są też słowa Jezusa: „Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię”. Autor i Ty odsyłacie mnie do Biblii, gdzie jest napisane, że Bóg mnie kocha. Pewna kobieta też do mnie pisała miłosne listy, a gdy przyszło co do czego, okazała się być jędzą. Jak ja mam wierzyć Pismu, skoro ja tej miłości nie doświadczyłem ani przez minutę w ciągu czterdziestu lat bycia gorliwym wiernym? Ba, niektóre fragmenty Pisma mnie wręcz odrzucały i składałem to na karb chorej wyobraźni piszących, których morze krwi i stosy trupów radowały tak, jakby widzieli Boga, tak samo wypaczonego jak ich wizje. A Ewangelie? Obraz człowieka-Boga, który kuglarskimi sztuczkami przyciąga do siebie tłumy, które i tak Go opuszczą w godzinie próby. Gdyby nie św. Paweł, nikt by dziś nie wiedział o Jego istnieniu.

      Nic mi nie potrafisz powiedzieć o Bożej miłości i dobroci, po za tym, że rzekomo jest. Nie przekonuje mnie nawet to, co piszesz, że Bóg kieruje naszymi dobrymi uczynkami. Jeśli bowiem człowiek sam nie potrafi ich czynić ze swej własnej i nieprzymuszonej woli, to znaczy, że jest bezmyślną kukłą, nie wartą funta kłaków. Nawet jeśli człowiek się pomyli z adresem swego altruizmu i tak jest więcej wart, niż ten, który czeka na wskazówkę jakiegoś Boga. Jeśli człowiek pokocha niewłaściwą osobę, jego miłość i tak jest lepsze niż ta abstrakcyjna (to za artykułem) i niewidzialna Boża. Mylić się jest rzeczą ludzką, kto się czasami pomyli jest realny, jest ludzki. Absolut jest dla tych, którzy boją się być człowiekiem. Ale ja Cię za wybór nie będę potępiał, to Twoje życie.

      Usuń
    2. Zapomniałbym o puencie. Ty i autor artykułu, oraz wielu innych kaznodziei, każecie mi się delektować wyobrażeniem Bożej miłości i dobroci. Tak naprawdę nic o niej nie wiecie.

      Usuń
  12. Niestety jesteś tak opętany... obsesją,że nie rozumiesz co się piszę.Nie rozumiesz słów- określeniem istoty Boskiej są słowa „Bóg jest miłością”, rozważa uwarunkowania i konsekwencje przyjętej „tezy”, że Bóg swoją miłość objawił na zewnątrz, a człowieczeństwo uczynił nośnikiem tej prawdy. aby w ten sposób dojść do życiowej wartości miłości, kiedy to człowiek (osoba) może wejść w miłosną relację z Bogiem. Potrzebna jest tutaj droga przykazania miłości, aby człowiek, odkrywszy swoją wolność w Bogu, mógł dokonać wyboru pójścia za miłością objawioną w Jezusie Chrystusie.Jeśli człowiek podda się woli Bożej to jest świątynią Ducha Św.Wtedy dobroć Boga objawia się w ludziach.Wtedy nie ma wojen,morderstw. Jeśli ktoś odrzuca Bożą miłość tak jak mnóstwo ludzi w dziejach świata to wtedy mamy katastrofę. Ludzi którzy żyli i widzieli Jezusa "kuglarza" masz za idiotów i idioci to spisali.Najpierw s ST a potem a NT. Oczywiście powiesz,że tak nie powiedziałem ale taki jest wynik.Boża miłość i dobroć to taka że żyję i zmierzam do Boga i dla Boga.To,że istnieje miłość i dobroć Boga ma sens gdy się umiera. Gdzie Ty zmierzasz bez Boga i jaki ma sens Twój żywot gdy przyjdzie śmierć? tylko nie wymyślaj że coś życzę.Daję przykład i żyj nawet 200 lat. Ty jako ateista żyjesz chwilą i szydzisz w wierzących w Jezusa.My zaś wierzący w Jezusa nie patrzymy chwili lecz wieczności i szczęśliwości bez śmierci,chorób,pracy i... wysokich podatków. To jest przejaw miłości.Jeszcze szczegół o który już pisałem bo napisałeś w godzinie próby apostołowie opuścili Jezusa. Otóż jak zauważają naukowcy badając zachowanie apostołów. Byli aż tacy głupi,żeby wymyślać Ewangelie to jaką cholerę napisali,że uciekli ze strachu? Przecież mogli napisać,że wszyscy trwali przy Jezusie.Mogli ? mogli!!! To co byli aż tacy głupi pisząc o sobie źle czy aż tak mądrzy że by tego sami nie wymyślili. Według Twojego poglądu to się może zebrali gdzieś w jaskini i dyskutowali jak to skonstruować i zrobić ludzi w konia.Asmodeusz Ewangelia uczy o takich jak Ty. Mają uszy lecz nic nie słyszą,mają oczy lecz nic nie widzą... Żyd widział Jezusa i Jego cuda. Był świadkiem zmartwychwstania.Ciała nie znaleziono.Wszystkie przepowiednie Żydowskie się sprawdziły co do joty na Jezusie.Lecz Żyd twierdzi,że Syn Boży jeszcze nie przyszedł. Ty podobnie robisz w całym zagadnieniu wiary o którym się pisze tak jak ten Żyd ma uszy nie słyszy ma oczy nie widzi.... stwardniało jego serce.Ty zaś zbuntowałeś się przeciwko Bogu i będąc katolikiem utraciłeś łaskę wiary.Resztę oślepia Cię nieprzyjaciel Boga bo i Ty się nim stałeś.

    OdpowiedzUsuń
  13. miłość Boga do człowieka wyraża się w różnych aspektach.Np. Karol Wojtyła za młodu stracił rodziców i co...nie zwątpił w Boga.Miłość Boga objawiła się tym co osiągnął i dla kogo służył.Dla mnie miłość Boża to to co mam skromność zdrowie rodzina,żona,dzieci,Kościół,sakramenty,spowiedź,wiara,uroki przyrody.Kiedyś doświadczyłem też cudu,Bożego miłosierdzia od niechybnej śmierci najbliższej osoby jakim jest dziecko i to wiem tylko ja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wreszcie krótki fragmencik tego, co sam uważasz za miłość Boga do Ciebie, ale napierw poczęstowałeś mnie teologiczną papką, której nie sposób przełknąć. Ale po kolei...

      Słowa „Bóg jest miłością” to nic innego jak określenie egoizmu. Wiem, sam mam wiele z egoisty. Problemem dla Ciebie jest nieprecyzyjne określenie czym jest miłość, a przede wszystkim wolność, którą miłość powinna generować. Już dyskutowaliśmy, sam napisałeś, że w Bogu nie ma wolności, jest bezwarunkowe poddanie. Twoja wolność kończy się w momencie, gdy wybierasz Boga. Brak wolności jednego z podmiotu przestaje z automatu być miłością. Nie ma prawdziwej miłości bez bezwarunkowej wolności. Pytanie, czy Ty to jesteś w stanie pojąć? Nie wnikam.

      Twierdzisz, że odrzucenie Bożej miłości jest katastrofą(?) W jakim sensie? Już wcześniej prosiłem Cię byś mi pokazał okres w dziejach ludzi, kiedy w związku z wiarą nie było wojen, krzywd, wyzysku czy okrucieństwa. A przecież zdajesz sobie sprawę z faktu, że absolutu dobra na ziemi nie osiągniesz. Nikt nie osiągnie. W Twojej wersji, takie życie zgotował nam Twój Bóg, podobno dlatego, że nas kocha. Rzekomo z powodu wolnej woli, choć sam mnie przekonywałeś (a ja Ciebie), że jej nie ma.

      Już Cię prosiłem, nie próbuj mi wciskać swoich myśli, ale coś mi się zdaje, że nie potrafisz. Zacznijmy od tego, że ja nie mam ludzi wokół Jezusa za idiotów, taka była ich świadomość świata, że wierzyli w kuglarskie sztuczki, które Ty nazywasz cudami. Pisząc o tych, co Jezusa opuścili w godzinie próby miałem na myśli nie apostołów, a ten tłum, który był mamiony rzekomymi cudami. Apostołowie to osobny temat, tu zupełnie niepotrzebny. Ale skoro o nich wspomniałeś – wiesz jak pisarz pisze swoją książkę? Bierze zwykły fakt i dorabia do niego suspens. Czytelnik nie chce zwykłych faktów, czytelnik chce mieszaniny rzeczywistości i fantazji okraszonej napięciem. Sam Jezus, opierając się tylko na rzekomych faktach, Żydów nie przekonał o swoim mesjanizmie. Nie chciał być tym, jakiego chcieli Żydzi – królem żydowskim. Ot, cały problem.
      (cdn.)

      Usuń
    2. cd...

      Odnośnie sensu życia. Dla Ciebie zawiera się on w śmierci, co jest zaprzeczeniem życia. Oczywiście, masz nadzieję na życie wieczne, które wymyślili pasterze owiec, by ratować się przed bezsensem cierpienia życia doczesnego. Nie, ja Ci tego nie chcę nawet odbierać, ja tylko zapytam, skąd ta pewność? Zapytam też, jaki jest sens wieczności? O to ostatnie pytałem już wcześniej, też nie odpowiedziałeś. Dla mnie jedynym sensem życia jest samo życie, które kończy się śmiercią. Krótka chwila zaistnienia we wszechświecie, którą ogranicza czas urodzin i obumierania ciała. To ode mnie zależy jak ten czas wykorzystam, ale nie sądź, tak jak nakazują Ci mity, że chcę hołdować zasadzie „hulaj dusza, piekła nie ma”. W godzinie nieodwracalnej śmierci nie chcę mieć do siebie pretensji, że postępowałem niegodziwie. Skoro muszę umrzeć, bo co żyje umiera, chcę umierać z podniesioną czołem, cokolwiek to znaczy. Do godnego życia nie potrzeba mi żadnego Boga, żadnych niesprawdzalnych obietnic, ani przesadnej ascezy. Mam umrzeć tak, aby nikt nie miał do mnie pretensji o moje życie, i żeby bliscy żałowali, że odchodzę. Na zawsze. Rozsypujące się, stare, zramolałe i obolałe ciało już mi szczęścia nie da. Wybawieniem jest nirwana – czyli nicość. Być takim jak zanim mnie spłodzono. Nie pamiętam, aby to bolało, albo martwiło.

      Piszesz o Karolu Wojtyle. A może byłby szczęśliwszy, gdyby Bóg nie zabrał mu w młodości rodziców? Twierdzisz, że to, co osiągnął zawdzięczał Bogu i Bożej miłości, i w tym stwierdzeniu ja odczytuję brak miłości do papieża jako człowieka. To jest deprecjacja człowieczeństwa, bo według mnie, to co osiągnął zawdzięczał sobie, i tylko sobie. Bez własnej chęci stania się tym, kim się stał, byłby nikim. Dlaczego umniejszasz jego osobiste zasługi – nigdy nie pojmę. Kompletnie też nie doceniasz sam siebie, przypisując to, co masz, co osiągnąłeś, Bogu, który prawdę powiedziawszy, nie kiwnął nawet palcem (bo go nie ma, bo podobno nie może). Dlaczego masz tak marne mniemanie o sobie i swoich możliwościach? Naprawdę uważasz, że trzeba się wstydzić tego, że jesteś człowiekiem zdolnym do osiągniecia wyznaczonych sobie celów? Przecież nawet Twój stosunek do Boga, wynika tylko z Twojej chęci. Nikt Ci na siłę nie wcisnął miłości do Boga, sam ją wypracowałeś, sam ją uznałeś za ważną.

      Usuń
  14. Witaj. jestem u Ciebie pierwszy raz ale nie ostatni! Lubię czytać ciekawe wpisy, po których mogę się rozmyślić i coś przeanalizować. Ostatnio mam szczęście, że trafiam właśnie na takie :) Ja od 3 lat mieszkam na Śląsku, wcześniej na wsi w Bieszczadach. Nie ukrywam, dotarłam do Ciebie przypadkiem ale czy na pewno tak nie miało być? ;) Gratuluję liczby wyświetleń i komentarzy. Brawo Ty! Czytając Twojego posta wpadła mi mała dygresja do głowy (proszę, nie zrozum źle) : myślę, że była by pomocna dla Ciebie terapia lub psychoterapia - niesie ze sobą tyle dobra i wsparcia. Sama uczęszczam i sobie chwalę. To nie wstyd! Pozdrawiam i zapraszam do mnie. Będzie mi miło gdy zechcesz mnie obserwować. https://lamliwypaznokiec.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Rozmyślić się" i analizować? Ot, sztuka XXI wieku...
      "Czytając Twojego posta wpadła mi mała dygresja do głowy "... Gratuluję dygresji umiejętności czytania!
      Autor będzie zachwycony, goszcząc na blogu średnio piśmienna spamiarę.

      Usuń
    2. Karolina P.:

      Ja nie tyle nie rozumiem Cię źle..., ja w ogóle Cię nie rozumiem. Możesz sprecyzować w związku z czym mam skorzystać z pomocy terapeuty lub psychoterapeuty? Psychicznie nigdy nie czułem się lepiej, natomiast nie znam terapeuty od zaćmy, bo ta mi w tej chwili dolega i cierpliwie czekam w kolejce na zabieg.

      Składam to na karb braku doświadczenia w kontaktach międzyludzkich, gdyż bez obrazy, ten Twój komentarz, to jakby słoń przeszedł przez skład porcelany. Niby fajnie zaryczał, ale stłukł najcenniejsze fajansowe zastawy. Może zmienię zdanie, jeśli się dowiem, o co Tobie chodzi?
      Na razie się nie obraziłem ;)

      Usuń
    3. Frau Be:

      To coś w starym, „dobrym” stylu: „Cześć, masz fajnego blogaska. Zajrzyj do mnie” :D

      Usuń
  15. Hmmm... czemu w mojej bibliotece właściwie nie ma nikogo poza pracownikami? Też bym chętnie poznał takie osóbki nowe. :) (trochę przesadzam, parę osób zawsze siedzi przy komputerach, ktoś inny przegląda różnorodne gazety z publicystyką, więc razem ze mną średnio z pięć czy sześć osób jest).

    Ateizm od jakiegoś czasu kojarzy mi się z większą wolnością, bo to dana osoba wybiera sobie zasady, którymi będzie się kierowała w życiu. Masz też rację, że może w pewnych okolicznościach stać się kłamstwem, wszystko zależy od wyboru właśnie tych zasad moralnych. Na razie jednak bliżej mi do agnostycyzmu w odmianie lekkiej niż dajmy na to do wielkiej wiary. Chociaż pewnie może zdarzyć się tak, że za lat X zmieni mi się podejście do religii w jakąś nieodgadnioną na razie stronę.

    WOW. Widzę, że audytorium (a może komentatorium?) rozrasta Ci się w dziwnych kierunkach, o ile pierwsza część komentarza niejakiej Karoliny P. to może być zwykła pomyłka, to już dalsze kawałki zadziwiają. Może faktycznie chodzi o jakiegoś maga od zaćmy. Znaczy terapeutę, który powie do Twoich oczu, że już po problemie (albo coś w tym guście). Ale też nie słyszałem o nikim takim.

    Pozdrawiam!
    Mozaika Rzeczywistości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W bibliotece powinno się dziać coś więcej niż wypożyczanie książek. Może to wiejska specyfika, ale w naszej dzieje się dużo, szczególnie zaś dla młodych, Sam pomagam.

      Nie jestem pewien czy ateizm daje większą wolność (może intelektualną), w końcu normy moralne są w jakimś sposób podobne, gdyż jest w nich pewien uniwersalizm. Różnica polega na odpowiedzialności i świadomości. Wszystkich wyborów dokonuję sam i sam za nie w pełni odpowiadam nie mieszając do tego żadnych dobrych, czy złych duszków. Nie czynię też żadnych hokus-pokus aby się od tej odpowiedzialności uwolnić, a karę zminimalizować do modlitewnej pokuty. Nikt nie powinien Cię do niczego przymuszać. Masz się za agnostyka, tak trzymaj. Takie „zwroty akcji” przychodzą dopiero po czterdziestce, o ile poczujesz zainteresowanie nimi ;)

      Lubię tę wielokierunkowość, nawet jeśli czasami toporna. Świat byłby strasznie nudny, gdyby ludzie mieli takie same poglądy.

      Odwzajemniam pozdrowienia.

      Usuń
  16. a może kłamstw wcale nie ma?... są jedynie alternatywne wersje rzeczywistości?
    ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Własciwie można by to i tak ująć. Problem zaczyna się wtedy, gdy ktoś, kto trzyma się tej alternatywnej rzeczywistości wie, że jest fałaszywa ;)

      Usuń