Pisałem
już niejednokrotnie, że czasami rzeczywistość przerasta moje, nie bójmy się
słów – najgorsze oczekiwania. Tym razem nie jest inaczej. W czasach gdy Kościół
katolicki lamentuje o wojnie z chrześcijaństwem, o opluwaniu świętości, zdziczeniu
obyczajów, deptaniu zasad moralnych i o bezpardonowym ataku na pobożny kler,
wskazując przy tym palcem na niewierzących, jako winnych tego stanu rzeczy, na
jaw wychodzą wciąż przedziwne rzeczy.
Na
początek śmiesznie, bo tego nie sposób traktować inaczej, chociaż przekaz jest
prawdziwie groźny. Pewne portale katolickie promują „światłe” myśli św. Tomasza
z Akwinu. Ten święty Kościoła katolickiego, jeden z najważniejszych teologów,
często nazywany ojcem nowoczesnej religii chrześcijańskiej, miewał czasami
dziwaczne pomysły, ale uspokoję, nie będę prezentował tych na temat kobiet.
Autor na stronach swego wiekopomnego działa „Summy teologicznej” w rozdziale
III wypowiada się na temat tego, co zrobić z heretykami i niewierzącymi (dla
niego nie istniała jakaś zasadnicza różnica między tymi pojęciami). I te metody
działania promuje się dziś! Ja sobie pozwolę przytoczyć fragmenty, bo uważam,
że trzeba. Lapsus pani Kopacz jest przy tym niewinną grą słów, w dodatku z merytorycznymi błędami.
Zaczyna
się mądrze i łagodnie: „Sługa Boży…
winien być uprzejmy, z łagodnością strofujący tych, co prawdzie się
sprzeciwiają, w nadziei, że kiedyś da im Bóg pokutę do poznania prawdy… i wyrwą
się z sideł diabła”1. Później jest już groźniej: „Heretyka, po pierwszym i drugim upomnieniu
unikaj, wiedząc, że jest przewrotny. (...) popełniają oni grzech, którym
zasłużyli sobie nie tylko na to, by zostali karą klątwy wyłączeni z Kościoła,
lecz także usunięci ze świata karą śmierci”. Aby nie było wątpliwości, jest
jeszcze dobitniej: „Co innego klątwa, co
innego doszczętne wytępienie. Nie jest też sprzeczne z zakazem pańskim tępienie
doszczętne heretyków karą śmierci; zakaz ten przecież dotyczy tego wypadku, gdy
nie można wyrwać kąkolu bez wyrwania pszenicy”. W tym miejscu odechciało mi
się śmiać, gdyż wzmiankowany tekst nie jest opatrzony żadna klauzulą metafory.
On jest całkiem na poważnie.
A
że jest poważnie, jeszcze jeden przykład, z tych kuriozalnych2. Sąd
Rejonowy w Grodzisku Mazowieckim wydał w listopadzie 2018 r.
postanowienie zabezpieczające, nakazujące dziewięcioletniej dziewczynce udział
w szkolnej katechezie, czego żądała matka – wbrew woli ojca i samego
dziecka, przy czym córka mieszka z ojcem, a matkę widuje kilka razy w roku. Owo
postanowienie zabezpieczające zmusza dziewczynkę, która uważa siebie za
niewierzącą, do chodzenia na lekcje religii i przystąpienia do I Komunii
Świętej (sic!) Sąd uznał, że ojciec
wychowujący córkę, i ją utrzymujący, nie ma tu nic do gadania, liczy się zdanie
odwiedzającej ją matki, katoliczki oraz fakt, że dziewczynkę ochrzczono. To podobno może
być fake news, ale jak do tej pory nikt tej informacji nie zaprzeczył, ba, jest
wypowiedź prawnika, że taki wyrok może mieć prawne uzasadnienie. Jak dla mnie –
czysty k a t o l i b a n, bo chciałbym
wiedzieć, pytanie do katolików, co jest warty sakrament I Komunii egzekwowany na
siłę, w dodatku przez świecki sąd?
Mamy
więc w tym naszym grajdołku nad Wisłą, prawdziwy Disneyland – kraina cudów i
czarów. Jak na spowiedzi, gdy kiedyś pisałem o przymusie chodzenia do kościoła,
czy na procesje Bożego Ciałasam, sam w to nie wierzyłem, bom ateista. To był taki raczej koszmarny żarcik, ku
pokrzepieniu serc. Ale skoro zaczyna się grozić karą śmierci za niewiarę, a wyrokiem
sądu zmusza do przyjmowania sakramentów..., uroczyście przyrzekam: już nigdy
więcej nie będę wieszczył. Sam się swoich przepowiedni boję.
Przypisy:
1 - http://www.fronda.pl/a/sw-tomasz-z-akwinu-co-robic-z-heretykami,121538.html
2 - https://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,37132,sad-zmusil-9-latke-do-chodzenia-na-lekcje-religii-w-tle-spor-rozwiedzionych-rodzicow.html
1 - http://www.fronda.pl/a/sw-tomasz-z-akwinu-co-robic-z-heretykami,121538.html
2 - https://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,37132,sad-zmusil-9-latke-do-chodzenia-na-lekcje-religii-w-tle-spor-rozwiedzionych-rodzicow.html
Aż mną wstrząsnęło - ktoś opublikował w necie fragment tekstu Tomasza z Akwinu...
OdpowiedzUsuńW sumie mam wrażenie, że powinieneś odstawić Frondę, skoro zaczyna ona wywoływać u Ciebie stany lękowe. To może zwiastować jakąś głębszą paranoję...
Z drugim casusem mam problem. Z jednej strony widać, że ojciec nie dał córce żadnej szansy na poznanie czym jest wiara - podał jej swoją jej interpretację i szlus - a skoro matka była wierząca, dziecko powinno poznać aspekty za i przeciw. Z drugiej strony, skoro dziecko nie chce chodzić na religię - to droga przymusu jest błędna.
Nad pierwszą propozycją się zastanowię, choć nie wiem co jest gorsze: paranoja czy ubaw ;)
UsuńW drugim wątku aż mnie zatkało... Może poślesz swego syna na lekcję islamskiej religii i dopuścisz do jakichś ichnich sakramentów? Dasz mu taką szansę by poznał czym jest wiara w Allaha? Jeśli matka rości sobie pretensje do religii, jaką ma wyznawać jej córka, powinna, jako katoliczka, córką się zająć przez cały rok, a nie dyktować ojcu swoje chore warunki. O tym sędzim już nic nie powiem, to też jakiś oszołom. Ktoś wcześniej zdecydował o tym, że to ojciec ma wychowywać córkę.
Tak, wiem że Cię zatyka, sama mowa o wierze i religii. Taki objaw fanatyzmu moim zdaniem, tylko antyreligijnego.
UsuńNie poruszamy się w kulturze arabskiej na szczęście - gdyby tak było, nie byłoby dyskusji na temat tego, czy ktoś chce, czy nie chce jej wyznawać. Sam chodziłem na lekcję, gdzie musiałem poznawać kulturę i religię islamską - miałem ten przedmiot jako obowiązkowy na studiach i prowadził go do tego Arab. Nie miałem z tym problemu.
Z wypowiedzi dziecka wynika, że tatuś całkowicie wypaczył w jej głowie pojęcie wiary. Moim zdaniem miał do tego prawo, nie znam natomiast sprawy na tyle, by komentować orzeczenie sądu, natomiast wydaje mi się to drogą błędną - co jasno stwierdziłem. Matka powinna po prostu utrzymać kontakt z dzieckiem i przedstawić argumenty za wiarą.
Ale ty już sobie ukułeś zdanie, osąd i interpretacje - ostateczne i bezdyskusyjne.
Ja natomiast sprawy nie znam, na jakiej podstawie sąd tak orzekł.
Taka tematyka tego bloga od samego początku. Też się z Twoim zdaniem zgadzam – tematyka antyreligijna tu dominuje ;)
UsuńWiesz, ja bym nawet dziś chętnie chodził na lekcje o religiach, w żadnym razie na lekcje religii. Ale nęcą mnie dwa pytania: czy z faktu, że poruszamy się w kulturze religii katolickiej ma wynikać, że należy pod przymusem chodzić na lekcje religii? Co to znaczy „tatuś całkowicie wypaczył w jej głowie pojęcie wiary”?
Tak, uknułem zdanie, osąd i interpretację – bezdyskusyjną: to jest chore jeśli świecki sąd, bez względu na normy prawne, przymusza do przyjęcia sakramentu – prawdziwy szariat.
"Sąd Rejonowy (...) postanawia na czas prowadzonego postępowania w trybie zbezpieczenia upoważnić matkę (…) do zapisania córki (…) na lekcje religii i umożliwienia córce przystąpienia do sakramentu I Komunii Świętej bez zgody ojca Adama (…)" - czytamy na jednym ze zdjęć krążących w sieci. Postanowienie wydano 28 listopada 2018 r.
UsuńGdzie tu jest mowa o przymuszaniu?
I nie jest to problem religijny. Po prostu rodzice są palanty i robią sobie na złość kosztem dziecka.
UsuńBoja:
UsuńA Ty wiesz, co to jest postanowienie sądu w trybie zabezpieczenia? Prezes NBP w tym samym trybie chciał by GW przestała publikować artykuły o Banku Narodowym. Gdyby sąd wydał takie postanowienie, GW musiałaby się do niego dostosować.
W tym przypadku sąd nakazuje dziecku chodzenie na religię i przystąpienie do I Komunii Św. do casu – aż rodzice dojdą do porozumienia lub wyjaśnią status rodzinny (np. rozwodem ze wskazaniem, kto ma się dzieckiem opiekować), a to może trwać lata. Przez złośliwość byłej żony mój rozwód trwał cztery lata.
Wyrok sądu – postanowienie w trybie zabezpieczającym – to jest przymus i to w sensie religijnym. A to jacy są rodzice jest tu bez znaczenia. Nie oni pierwsi się rozwodzą ze złością na siebie.
Asmo, jesteś jednak strasznie stronniczy. Nie znając dobrze całej sprawy, z góry zakładasz złośliwość małżonki tego faceta... Bo Ty nie wierzysz, więc najlepiej jakby sprawa była rozstrzygnięta wedle tego co sobie tam myślisz. Nie tak to powinno działać.
UsuńRadku:
UsuńStrasznie kombinujesz. Facet mieszka z córką, utrzymuje ją i wychowuje, do czego ma nie tylko prawo ale i obowiązek. Nikt obcy nie ma prawa się wtrącać w to, w jakiej ideologii (to argument katolików). Jest matka, która widuje córkę kilka razy w roku i ma o tę ideologię pretensje. Po pierwsze, takie rzeczy ustala się przed zawarciem związku małżeńskiego, gdy mowa o dwóch różnych nie tylko religiach, ale i światopoglądach. Po drugie, dziewczynka ma dziewięć lat, więc to nie noworodek, o którego zdanie się nie pyta. Po trzecie, jeśli się nie godzi na takie wychowanie, niech rozstrzyga na drodze sądowej, kto ma prawo decydować o dziecku, co wiąże się z przejęciem wszystkich obowiązków, nie tylko wychowanie religijne. Sad zaś ma duże „g” do tego, jaką dziecko ma wyznawać wiarę i do jakich sakramentów przystępować, nim nie wyda wyroku o tym, kto prawnie dzieckiem się zajmie. Ani religia, ani sakramenty nie uciekną, jeśli tą osobą stanie się matka.
I jeszcze tak na marginesie drobny szczegół. W sporze o religię ani słowa o tym, że matka chce mieć dziecko na wyłączność, lub że ojciec opiekuje się córką wbrew woli matki.
na razie, to równolegle toczy się sprawa o to, czy ojciec będzie miał wyłączność, czy nie i omawiany wyrok dotyczy okresu do czasu, aż tamta się wyjaśni...
Usuńniestety w tym wszystkim brakuje informacji z jakiego powodu tamta sprawa się toczy... zapewne o jakieś inne sprawy idzie, bo gdyby szło w tamtej sprawie o to, że np. matka próbuje robić dziewczynce religijny budyń w głowie podczas tych sporadycznych kontaktów, to w tej sprawie by to było omawiane...
niemniej jednak my tu nie jesteśmy sąd, więc możemy sobie pozwolić na inne, luźniejsze i ogólniejsze spojrzenie rozmawiając o tej historii i w tym momencie ta brakująca informacja by się przydała...
Piotrze:
UsuńJakie znaczenie może mieć tu sprawa między rodzicami? Niech to będzie rozwód, niech to będzie odebranie któremuś praw rodzicielskich czy podział majątku. Jeśli zwycięsko z tego wyjdzie matka, ani indoktrynacja religijna córki jej nie ucieknie, ani tym bardziej sakrament.
Straszne czasy nastały! Dzieci przymuszane są do chodzenia do szkoły, do czytania lektur, do chodzenia na religię, do czyszczenia zębów... Kiedyś to przynajmniej do czyszczenia zębów nie przymuszali...
OdpowiedzUsuńMnie tam zmuszali i do czyszczenia zębów. Wystarczyło mi raz pokazać maszynę do borowania na nożny napęd (jak przy maszynie do szycia Zinger rocznik 1950).
UsuńZazdroszczę Ci- Ty jeszcze masz jakieś oczekiwania! Nieważne, że najgorsze, ale masz. Ja już nie mam żadnych oczekiwań jeśli idzie o to czego się można spodziewać po polskich władzach i polskim kościele, bo wiadomo, że nic mądrego ani dobrego nie wymyślą.A kiedy Ty idziesz na tę zaćmę? Bo mój ślubny idzie już w najbliższy wtorek.
OdpowiedzUsuńMiłego;)
Pewnie, że mam jakieś oczekiwania, i dobrze, że nie wiesz jakie ;)))
UsuńZabieg mam w najbliższy poniedziałek (dzień wcześniej). Miałem mieć w miniony, ale jak to u nas bywa, brakowało jednego papierka, i wcale nie chodzi tu o kasę.
No to potrzymam kciuki w poniedziałek. Trzymaj się dzielnie i pamiętaj, że po zabiegu nie wolno się schylać, nic ciężkiego podnosić i trzeba regularnie wg wskazań kropelki w oko ładować.
UsuńDziękuję, będę w zamian kibicował Twemu mężowi ;)
UsuńDostałem całą litanię, tego co mi wolno i nie wolno, zarówno tuż przed zabiegiem jak i po. Najbardziej przeraża mnie to dwudniowe intensywne kropienie oczu. Już to przeżyłem przed tygodniem. Wiesz jak trudno trafić sobie samemu kroplą w oko, kiedy niewiele się widzi? Prawdziwa ekwilibrystyka ;)
Nie mam z tym problemu, bo opracowałam sobie technikę wkraplania będąc w pozycji horyzontalnej.Na razie swojemu walę w brzuch( fachowo to się nazywa w powłoki brzuszne) zastrzyki z heparyny.Mam już sporą wprawę bo od 2009r to już chyba 7 seria.
UsuńTomasz z Akwinu może jest ważny dla katolików, ale pewne jego tezy są ignorowane, udaje się, że ich nie ma i nie było... np. teza dotycząca tzw. "duszy", która wstępuje po 40 dniach od chwili poczęcia w ciało płodu w łonie przyszłej, ewentualnej matki... jest to genialna intuicja, która pokrywa się z naukowym faktem, iż po upływie ok. 6 tygodni (42 dni) tworzy się zaczątek mózgu i dopiero od tej chwili można próbować mówić o "człowieku" jako podmiocie... ale to jest niewygodne dla ludzi o poglądach "anti-choice", stąd też ignorowanie wspomnianej tezy...
OdpowiedzUsuń...
sprawa dziewczynki wydaje mi się wręcz niepoważna, bo to oznacza, że gdy rodzice nie potrafią się dogadać, co dziecko ma zjeść na podwieczorek: jabłko czy gruszkę, albo jakiego koloru ma majtki włożyć, to zamiast zapytać dziecka o zdanie idzie się do sądu...
w opisanym przypadku co prawda sąd zignorował fakt, iż osobno toczyło się postępowanie w sprawie odebrania matce praw rodzicielskich i słusznie poniekąd, bo prawomocny wyrok nie zapadł, ale wyrok w sprawie chodzenia na religię jest już kretyński, nie wspomnę już o uzasadnieniu... wybór powinien być pozostawiony dziewczynce, zresztą ona sama już zasugerowała, jaką podejmie decyzję... oczywiście nie kupuję argumentacji jakoby ojciec blokował jej poznanie tej, czy innej religii, przecież nie zabronił jej chodzenia, ani kontaktu z dziećmi, które na te "lekcje" uczęszczają... on tylko jest przeciwny zmuszaniu jej do tego uczęszczania... oczywiście pojawiające się też na forum porównanie z myciem zębów i chodzeniem do szkoły jest kompletnie chybione, bo o ile bazowa edukacja i higiena jest koniecznością życiową, to nie jest nią hobby... posiadanie jakiegoś hobby jest wartościowe dla rozwoju dziecka, ale hobby jako takiego, a nie jakiegoś konkretnie wskazanego, które jak widać w tym przypadku wcale tego dziecka nie interesuje...
p.jzns :)...
Ja wprawdzie też uważam, że na nic tu przymuszanie do chodzenia na religię, natomiast z wypowiedzi tego dzieciaka wynika, że tatuś po swojemu wytłumaczył jej na czym polega wiara (według niego oczywiście) i to co myśli na ten temat dzieciak, jest odbiciem poglądów ojca. Nie wiemy tak naprawdę czy ojciec jej wcześniej coś blokował, czy nie. Nie wiemy nawet, czy kiedykolwiek chodziła na tą religię - a moim zdaniem tak to powinno się odbywać - chodzę, nie podoba mi się nie wierzę, przestaję uczęszczać - w przypadku oczywiście gdy rodzice nie są zgodni co do tego, czy dzieciak powinien być wychowywany w wierze, czy nie.
UsuńCo do Tomasza z Akwinu, jakbyś znał wszystkie jego tezy, doszedłbyś do wniosku, że to dobrze że są ignorowane... :D
UsuńRadku, znów nie dowierzam, co piszesz. Chyba, że nie to chciałeś napisać, co napisałeś. Jeśli rodzice przymuszają dziecko do wiary, to jest jak najbardziej w porządku, ale jak nie chcą, by dziecko było wierzące – to jest już nie w porządku??? Nie chcę Cię obrażać, więc nie napiszę, co o takim myśleniu ja myślę. Wskaż mi ten jeden aspekt wiary, który czyni ją dziś lepszą od niewiary, a który uzasadniałby decyzję sądu.
UsuńNie dowierzasz, bo chyba nie rozumiesz. Nie piszę o żadnym przymuszaniu, tylko poznaniu, w przypadku gdy dziecko tak naprawdę nie wie na czym polega lekcja religii.
UsuńAleż doskonale rozumiem. Zapytam przekornie: czy dziecko poślesz poznać czym jest lekcja o gender? Skoro istnieją lekcje etyki, nie tylko zamiast religii, skąd pomysł, że dziecko powinno poznać lekcję religii?
Usuń@Radku...
Usuńa co może ojciec opowiedzieć dziecku o religii, której sam nie wyznaje i mało go ona obchodzi?... na pewno nie można od niego wymagać, by miał "jedyny słuszny" katolicki pogląd na tą religię z katolickiego punktu widzenia... nie można jednak z tego wyciągać wniosku, że wbija on dziecku do głowy, że ta religia jest "be" lub coś w tym guście...
@Asmo...
to jest zabawne, choć mocno abstrakcyjne pytanie o te lekcje o gender... zwłaszcza, że przeciwnicy takich /ewentualnych/ lekcji protestują przeciwko fikcji, którą sobie tworzą w głowach opatrując ją etykietką "gender", bo uważają, że gender to jest jakaś ideologia, więc dla nich lekcje na tematy, którymi się zajmuje gender miałyby polegać na jakimś szkoleniu z tej urojonej przez nich ideologii, coś na wzór lekcji religii właśnie...
Piotrze:
UsuńPewnie, że abstrakcyjne, ale chodziło mi o to, aby Radek dobitnie zrozumiał w czy rzecz z moim sprzeciwem. On tak reaguje na gender, jak ja na religię. A w końcu różnica jest niewielka. :D:D
Zadedykuję Wam piosenkę o gender. Po trosze ilustruje ona nieco mój pogląd o tym...
UsuńNie czuję się na siłach, by dalej prowadzić dyskusję, zaprawdę nie wiem, czy to dziecko powinno chodzić na religię czy nie. Wyraziłem pewne wątpliwości, postawiliście rzeczowe argumenty przeciw i ja je uznaję za logiczne. W sumie jeżeli matce naprawdę zależy na tym, by jej córka wyznawała jakąś wiarę, powinna z nią na ten temat porozmawiać, a nie lecieć do sądu.
I jakby mój syn chciałby iść na wykłady o gender - nie miałbym nic przeciw temu.
A piosenka jeszcze...
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=2-UIz94xFMg
kawałek świetny: znakomita satyra na to, jak to gender jest pojmowane przez lewactwo...
Usuńczyli Radku myśli dobrze, Ty Asmo źle myślisz o Radku, a ja myślę życzeniowo, że tak właśnie jest...
rotfl /po kaszubsku: kukukuahahahaha/...
Widzisz, Ty deklarujesz, że Twój syn będzie miał prawo decydować o sobie...
UsuńTeledysk mi się podoba, choć to nie moje klimaty. Feministki powinny obrać go za hymn. W końcu pokazuje jak faceci traktują kobiety. ;) Niech żyje gender! :D
Będzie miał prawo. Natomiast i tak uważam, że żeby o czymś decydować, trzeba coś poznać.
UsuńNatomiast zaznajomiłem się z wykładnią prawną. I co się okazuje. To że matka mieszka oddzielnie nie wpływa na jej decyzyjność w kwestii wychowania, wiary itp. Ba, mało tego - nawet ograniczenie praw rodzicielskich tego nie wyklucza - tylko wtedy sąd musi wyrazić zgodę na taką decyzję.
Także decyzja sądu nie jest kuriozalna - i nie ma nic wspólnego z żadnym katotalibanem, podobnie by było, gdyby chodziło o basen, czy korki z matmy.
Natomiast nadal zgadzam się z wami, że nie powinno się uciekać do sądowego zmuszania tego dzieciaka do lekcji religii.
at Asmo...
Usuńpytanie jeszcze, które feministki miałyby taki hymn przyjąć za swój... bo feministek jest kilka odmian, nurtów, niektóre wręcz wzajemnie przeciwstawne co do postaw, poglądów i linii programowych... jest też pewna grupka pseudofeministek /"feminazistki"/... a do tego są jeszcze feministki urojone, których po prostu nie ma, nie istnieją, ale funkcjonuje pewien ich obraz, stereotyp, dość popularny zresztą...
aha, są jeszcze feministki katolickie, to jest chyba najzabawniejsze zjawisko w tym wszystkim...
@Radku...
Usuńzgadza się, fakt zamieszkania nie ma znaczenia, bo może ono wynikać z innych przesłanek, niż podział władzy rodzicielskiej... natomiast znaczenie może mieć, z jakich powodów ojciec wcześniej wystąpił o odebranie matce praw rodzicielskich... dla Asmo nie ma, dla sądu nie ma, ale dla mnie ma, bo chciałbym wyrobić sobie zdanie, czy faktycznie dla sądu mieć nie powinno...
...
natomiast skoro zgadzamy się co do głównego core, to w sumie już nie dyskutujemy, tylko tak sobie gadamy na luzie...
Św.Tomasz pisał w 13 wieku dla ludzi mu współczesnych.Niestety ,nie mamy żadnych szans "wejść" w rozumowanie ludzi wszechstronnie wykształconych, dla których pisał ten filozof.Większość gawiedzi w Europie nie znała łaciny,a tym bardziej filozofii starożytnych myślicieli(Arystoteles,Platon itd) i ten stan rzeczy pozostał do dnia dzisiejszego.
OdpowiedzUsuńŚw.Tomasz wierzył ,że można pogodzić zasady perypatetyckie z nauką kościoła katolickiego. Najbardziej okrutne i bezwzględne czasy w historii przypadają na okres przedchrześcijański-wtedy nie znano słowa MIŁOSIERDZIE .Ale trzeba sięgnąć do historii a nie do bzdur pisanych we Frondzie Terlikowskiego,chyba.Jest to szkodnik intelektualny.
Ateiści też studiują religioznawstwo na uczelniach(a nie w necie lub czasopismach,czy portalach) i podobno (?) osiągają lepsze wyniki od wierzących-może ze względu na ilość%. -i nie ma na tym kierunku ograniczeń wiekowych(35+). Na studiach można sprawdzić zasób swoich wiadomości i na ogół wykładowcy nie stosują zasady -na pohybel WIERZĄCYM (w większości panoszą się jednak tryndy lewicowe).
Studiują również ociemniali z możliwością uzyskania różnych stypendiów(studia stacjonarne).
Konkretna uwaga ,którą wymyślił "filozof" J.R.R.:
"Studia starca jeżeli ma się na nie jeszcze czas powinny nauczyć go tylko umierania".
p.s. po ostatnim niemiłym incydencie ,którego doświadczyłem u niby tolerancyjnego ateisty(?),który wyznaje pono wolność słowa ,nabieram pewności ,że Autorowi bliskie jest raczej przesłanie-NA POHYBEL INACZEJ MYŚLĄCYCH-a to czysta dyskryminacja jest,niestety.Na poprawę relacji zbytnio nie liczę ,bo znam hipokryzję ludzką w stopniu dostatecznym w różnych subkulturach i sektach.
pozdrawiam i super miłych satysfakcji z działalności popularnonaukowej w mniemaniu Autora.(bez obrazy i osobistych wycieczek biologiczno-kulinarno-fizycznych).
Tu się z Tobą w pełni zgodzę – św. Tomasz jest dzieckiem swojej epoki. Obojętnie, co dziś o nim myślimy, wtedy był ceniony i w pełni uznawany. Problem w tym, czy dziś jego myśli mają rację bytu? W kwestiach wiary dla wierzących pewnie tak. Ale w kwestiach moralno-etycznych to jest epoka kamienia łupanego. Zgodzę się też z opinią o Terlikowskim, ale dziś on niewiele ma wspólnego z Frondą. Raz na miesiąc pojawia się jego artykuł, zaś jego żona zamilkła na amen. Oni chyba zrozumieli, że stali się pośmiewiskiem. Portal jednak pozostał i niestety publikuje brednie. Nie byłoby problemu, gdyby nie fakt, że część te „światłe” myśli kupuje.
UsuńCo do incydentu. Już Ci kilka razy tłumaczyłem. Nie mam nic przeciw Twoim komentarzom i na każdy chętnie odpowiem pod warunkiem, że pozbędziesz się manii inwektyw (w tym komentarzu też ich nie brakuje). Możemy się spierać o wszystko, byle bez osobistych wycieczek.
nadmienię również,że chrześcijaństwo nie było dziełem filozofów ,ale ruchem odnowy moralnej,dlatego w jego początkach nie istniało coś takiego ,jak chrześcijańska filozofia,a tym bardziej chrześcijańska "antropologia",chociaż od samego początku istniał jasny obraz relacji człowieka z Bogiem i innymi ludźmi.Dopiero stopniowo do gmin chrześcijańskich przystępowali ludzie wykształceni ,przygotowani do myślenia filozoficznego(tak my?)i byli to pogańscy konwertytów.
UsuńWracając do Św.Tomasza-jego antropologia jest rozwinięciem arystotelesowskiego
rozumienia istnienia ,materii i formy.Najważniejsze w antropologii Św.Tomasza jest pojęcie GODNOŚCI ,czyniącej człowieka OSOBĄ.Podstawą Godności jest WOLNA WOLA kierująca się ROZUMEM.
Pewne tzw.portale katolickie piszą cośtam ku uciesze ludzi niewierzących ,którzy
nie mając podstawowej wiedzy humanistycznej sobie dywagują.Inny punkt widzenia nie dociera ,bo jest inny i już.No i nie ma METAFOR.
Powedz mi, jakie znaczenie dla dnia dzisiejszego ma filozofia św. Tomasza, a nawet Arystotelesa? Ja nie neguję ich wkładu w rozwój myśli ludzkiej, ale te ich myśli nie przystają nijak do współczesności. A już tym bardziej w kwestii niematerialnych bóstw.
UsuńZnów się z Tobą zgodzę, Fronda to portal satyryczny. Jest jednak pewien problem, te ich tezy czasami podejmują już poważniejsze portale katolickie, Episkopatu Polski nie wyłączając, przy czym to działa w obie strony. Wystarczy posłuchać (poczytać) takiego abp. Jędraszewskiego...
P.S.konwertyci
OdpowiedzUsuńnie inwektywy ,tylko wolność słowa-tu jest ten pies pogrzebany
inwektywa w Twoim rozumieniu -czy wg.ogólnie dostępnego wuja(netu).
jesteś chyba źdźebko przewrażliwiony i dawno nie brałeś udziału w jakiej debacie "na żywo" w kręgu ludzi otwartych na szczere wypowiedzi ,a wszelkie braki w wiedzy biorą jako zniewagę i wycieczki osobiste.Ja nie mam podobnych odczuć .Nawet zabawne są pewne porównania mnie do much w latarce,dinozaurów ,belfrów(raczej talibów-czyli uczni)i innych animalsów ,czy barbarusów.
podaj jakiegoś inwektywa w moim wykonaniu-może ja tego słowa po prostu nie rozumiem i bluzgam nieświadomie (moja subkultura mój język).bez obrazy....
Wiesz, brałem udział w niejednej dyskusji i na różnym poziomie (od akademickiej po przy budce z piwem) i rozróżniam inwektywę od wolności słowa. Hipotetyczny przykład: jeśli Ci napiszę, że jesteś ćwok – to jest to inwektywa, czy wolność słowa? Zdajesz się zapominać o najważniejszej zasadzie znaczenia słowa „wolność”. Wolność zawsze kończy się tam, gdzie działa na niekorzyść wolności drugiego(-gich). W innym przypadku możesz mówić tylko o wolnej amerykance, ale to chyba nie to samo.
Usuńw jakim celu mam czytać wypowiedzi jakichś biskupów?,albo czytać obecną Frondę?
OdpowiedzUsuńOtóż to, co ma filozofia T.,A. i wielu innych dla współczesności -bardzo mądre pytanie ,na które odpowiem w swoim imieniu-bo mam niepohamowaną żądzę wiedzy ! A Twoja strona mówi coś o filozofii,etyce,moralności i religii i trwa zażarta dyskusja w tych tematach,dlatego tu wpadłem i do tej pory nie za bardzo wiem(nieuctwo?),którą to filozofię wyznajesz ,najbliższa to chyba marksistowska(bez obrazy)-na większości zachodnich uczelniach ten kierunek cieszy się ogromnym powodzeniem,a w Polsce myśli Marksa dominują w naukach humanistycznych.I w tym aspekcie widziałbym merytoryczną dyskusję,chyba...
Ćwok to ćwok -to wg.mnie wolność słowa.Poza tym niektórzy ludzie nie mają zdolności honorowych do obrażania innych(tylko znowuż nie odbieraj tego ,jako insynuację).
UsuńBRAŁEŚ ,ale czy nadal jesteś ?Dyskutowałeś na tematy filozoficzne na uczelni ,czy pod kioskiem-oba miejsca inspirujące dla badacza ludzkich relacji i światopoglądów ludzkich,hehe
poza tym często w dyskusji wykorzystuje się tzw.prowokacje słowne ,no i po prostu niektórym słowom przypisujemy inne znaczenia-to b.utrudnia dyskusję z ciekawym człowiekiem.... panie Autorze.
Używam słowa nieuk -laik,niedouk itd.,bo sam nim nadal jestem i będę,nie widzę w tym obelgi ,jedynie pewien poziom wiedzy...
to tyle z mojej subiektywnej wyobraźni o sobie-można to odbierać ,jako prymitywny kamuflaż...pozdrawiam i idę się napić wody z kranu ,i położyć w cieniu ze swoją suką,może.
UsuńProponuję Ci mały eksperyment. Spróbuj coś cennego ukraść, daj się złapać a przed sądem powołaj się na „wolną wolę”. Tak samo w przypadku inwektywy czy obelg. Obraź mnie dosadnie (zaznaczam: nie jestem zawodowym ani niezawodowym politykiem), a w sądzie będziesz się powoływał na wolność słowa. W czasie kadencji ławnika i z takimi sprawami miałem do czynienia.
I zdajesz się nie rozróżniać czym jest przyrównanie do dinozaura, a czym stwierdzenie, że jesteś dinozaurem (nawiasem mówiąc oba określenia, w zależności od kontekstu, trudno byłoby zaliczyć do obelgi). Chcesz przykładu Twojej inwektywy, mówisz masz (8-II, 11:25): „(...) po ostatnim niemiłym incydencie, którego doświadczyłem u niby tolerancyjnego ateisty(?), który wyznaje pono wolność słowa, nabieram pewności ,że Autorowi bliskie jest raczej przesłanie-NA POHYBEL INACZEJ MYŚLĄCYCH-a to czysta dyskryminacja jest, niestety. Na poprawę relacji zbytnio nie liczę ,bo znam hipokryzję ludzką w stopniu dostatecznym w różnych subkulturach i sektach”. Deprecjonujesz jawnie moją postawę tylko dlatego, że nie chcę się zniżać do poziomu pyskówki. Wypisujesz negatywne insynuacje, które spełniają wszystkie znamiona inwektywy. Bo ja zapytam: kiedy użyłem sformułowania „na pohybel inaczej myślących”? Jeśli nie napisałem, a na pewno nie napisałem, jakim prawem zarzucasz mi dyskryminację, hipokryzję i wtłaczasz w bliżej nieokreślone subkultury czy sekty?
Tak się składa, że dokładnie potrafię rozróżnić prowokację słowną od inwektywy. Taką prowokacją może być zwrot „myślisz jak w czasach dinozaurów”. Natomiast zwrot „myślisz jak dinozaur” to już inwektywa. Podobnie ze słowami laik i nieuk. Sam niejednokrotnie o sobie piszę, że w jakieś dziedzinie jestem laikiem i nie mam z tym żadnych problemów, bo nie wszystko muszę wiedzieć. Natomiast określenie „nieuk” jest inwektywą, gdyż jednoznacznie sugeruje, że Twoja niewiedza wynika z niechęci do nauki.
ajajaj-nie skorzystam,może tylko z tego powodu,że należę do Fundacji Court Watch Polska i często odwiedzałem sale sądowe ,aby oceniać tych ,co sądzą -a nie tych sądzonych.Nie będę się licytował kim byłem,ale kim będę.
OdpowiedzUsuńBłądzisz-użyłem słówka u "niby"tolerancyjnego-kojarzysz?
wyznaje "pono"-łapiesz
bliskie jest RACZEJ PRZESŁANIE-dociera?
Te Twoje dywagacje ,to totalne wg.mnie przewrażliwienie ,a kontakt z prawem bez odpowiedniego wykształcenia prawniczego(?) to być może pogłębia.Byłem na szopce ,gdzie przed "bufetem" stanęło dwóch profesorów -bo jeden drugiego nazwał erotomanem,a że był rozpoznawalny w swoim środowisku to się wzion i łobraził.I szukał satysfakcji przed sądem ,zamiast dać klientowi w tzw.maniachę ,czyli z liścia bez świadków.Ewentualnie solówa.
No i kota ogonem -czym jest porównanie ,a czym nazwanie-w kółko Macieja.A słowa niby,pono,raczej-dla mnie to ma wydźwięk przypuszczający ,no ale nie byłem ławnikiem i nie mam dużego wykształcenia prawniczego.Pewnie przez Ciebie byłbym skazany na chłostę(jestem zwolennikiem publicznej dla chuliganów),albo więzienie(z rezerwacją celi dla grypsujących z cichym cwelem).
Dyskryminację-za jakieś "żółte" kartki (byłeś chyba sędzią sportowym ?)
W socjologii(sam chcąc ,czy nie- badasz relacje ludzkie ,czyli masz coś wspólnego z socjologią jako amator ,ale specjalista z racji doświadczenia życiowego)sekta,czy subkultura nie ma negatywnego oddźwięku w nauce -to głównie określenie małej grupy ludzi o innych od obowiązujących ogólnie w społeczeństwie norm moralnych,wyznania,bądź poglądów,zachowania itd.Podobnie ,jakbym napisał ,że piersi chrześcijanie byli małą sektą i heretykami ,czyli odszczepieńcami -to bym nie skłamał i nikt nie powinien się na to określenie obrazić ,bo prawda(och,ACH)historyczna.
A co do hipokryzji ....,no podam z czasem,ale nie będę rzucał kamieniami w ogół ateistow i twierdził ,że hipokryzja występuje w największej mierze u katolików...
A co dalszej Twojej teorii o inwektywach i obelgach to czysta projekcja i poczucie niedocenienia siebie .Tia,jeżeli sam się przyznam ,że jestem laikiem ,to cacy-a jeżeli ktoś to nie,hehe-to czysta cenzura i zwykła poprawność polityczna moim zdaniem nie uzasadniona i nie mająca znamion obrażania ,tak miłego człowieka ,jak Ty.
Guzik prawda "nieuk" może oznaczać laika-pisałem ,inaczej określamy znaczenie pewnych słów-stąd te uprzedzenia z Twojej strony.Bo mnie z Twojej strony raczej sporo bawi,mimo pewnych złośliwości ,których nie kumuluję w pamięci.
Z ciekawości zapytam o ocenę pewnego zdania ,jeśli łaska:"sędziowie lekarze,albo górnicy oraz rzecz jasna struktury mające teoretycznie zabezpieczać państwo ,są silnie zakotwiczeni w peerelowskiej przeszłości" jest Twoim zdaniem obelżywe ,chociaż wg.pewnego autora prawdziwe ,a nie fałszywe.Bez urazy ,staram się rozumieć ludzi o pewnej nadwrażliwości na punkcie swojego wizerunku-i do Twojego przypadku również się odniosę w sposób satysfakcjonujący obie strony-jak to się nazywa consensus?
Zamiast nieuk ,może niedouk?To jednak może mieć zabarwienie lenistwa( ja lubię leniuchować ,ale dla pracoholika to obelga) ,no bo chyba nie kłopoty natury intelektualnej.Widzę ,że trafiłem na językoznawcę i sporo się nauczę ,jak należy rozumieć pewne słowa i ich unikać,bo to grozi kryminałem-ale nie są to groźby karalne z punktu widzenia byłego ławnika(w jakich czasach?).
Wybacz, nie maogę inaczej: ja pierdzielę, Ty tak zawsze dzielisz włos na czworo i więcej? Współczuję tym sędziom, których oceniasz. Naprawdę.
UsuńNic nie błądzę. Ta część Twojego komentarza znalazła się w moim metodą kopiuj – wklej z drobnymi poprawkami gramatycznymi (ich Ci nie wypominam). „Niby tolerancyjny” jest podważeniem słowa „tolerancyjny”.
Tak, jestem przewrażliwiony, choć nie tylko na punkcie swojego „ego”, szanuję „ego” innych, dlatego Ci grzecznie odpisuję. Tak było na długo przed tym niż miałem kontakt z prawem (tylko ze strony ławnika 2010 - 14). Nie, słowo „niby” nie oznacza przypuszczenia. „Żółta kartka” to ostrzeżenie, a nie dyskryminacja. „Sekta” ma wydźwięk pejoratywny (coś jak odszczepieńcy), „subkultura” podobnie – to odstępstwo od normy. Innymi słowy, oba wyrażenia znaczą właśnie tyle, co odszczepieńcy.
W ogół ateistów rzucaj kamieniami za hipokryzję ile chccesz, najwyżej Ci oddam. Ale w stosunku do mnie, za nim oskarżysz mnie o hipokryzję, musisz mi ją wskazać. Bez tego, to zwyczajna kalumnia.
Laik - człowiek nieznający się na danej rzeczy, niekompetentny w danej dziedzinie;
nieuk - osoba niewykazująca zainteresowania w poszerzaniu swoich horyzontów intelektualnych (SJP). Widzisz tu jakieś podobieństwo tych wyrażeń?
A możesz sprecyzować, co to znaczy „silnie zakorzeniona w peerelowskiej przeszłości”? Jestem silnie zakorzeniony w kulturze chrześcijańskiej (przez ojca dziadka i pradziadów), a przecież ateista. W takim kontekście, to stwierdzenie nie jest obelżywe. Ale powiedz mi, że jestem komunistą, lub postkomunistą – dostaniesz drugą żółtą kartkę ;)))
nie współczuj,niektórzy utajniali sprawę ,mieli powody i nie mogliśmy nic zdziałać ,ale Fundacja działa i mam ciągłe zaproszenia .Dokumentujemy te sprawy i wysyłamy do odpowiednich prawników oczywiście za całkowitą zgodą sądu(ŁAWNIK NIE MA NIC DO GADANIA,niestety ta funkcja w PRL zeszła na psy-bez obrazy dla psów ,a tym bardziej dla szlachetnych w intencji ławników).Nie każde odstępstwo od normy jest negatywne.
OdpowiedzUsuńOczywiście,że wychowałeś się w kulturze chrześcijańskiej-co z tego ,skoro jesteś wyznawcą ideologii ,no właśnie jakiej?Nie napiszę komunistycznej ,marksistowskiej ,bo się boję ,ale swoje zdanie na ten temat mam.Skocze do wuja -zerknę na ateistę-i wywiodę to słowo od starożytności-w starożytnej Grecji bezbożników karano śmiercią(asebia?spr.),chrześcijanie są miłosierni... .
Guzik z pętlą -definicja sekty ,tak jak religii jest na dzień dzisiejszy niedokładna i raczej nie możliwa do oceny -negatywna ,czy pozytywna .(WYDŹWIĘK -kojarzy się z akustyką,muuzyką).Antykultura,podkultura -to może mieć negatywne skojarzenia.A taka subkultura ,jak np.LOLITKI(Japonia) jest nawet przyjemny dla oka i b.estetyczny.Szczególnie muzyka (muzycy chłopcy ubrani na lolitkę)i taniec beri-beri(?) moze sie kojarzyć dwuznacznie ,ale tylko kojarzyć.Trza umić odróżniać i wiedzieć-np. hipsterzy to subkultura w szerokim tego znaczeniu i tylko ciemnym masom wydają się odszczepieńcami...,może dziwacznymi artystami ,twórcami kolaży itp.
NIBY-pierwszy człon wyrazów złożonych nadający im odcień pozorności ,udawania,podobieństwa ,ale nie zaprzeczenia ,negacji.
CO TO ZNACZY PODWAŻENIA?Co innego jakbym użył ,np.anty.Chyba ,że u Ciebie podważyć to znaczy udawać hehe,albo być podobnym-bzdura.
Silne zakorzenienie w ideologii marksistowskiej w społeczeństwie chrześcijańskim prowadzić może do .....np,ateizmu?bolszewizmu?satanizmu? ,albo do niby-komunizmu-czyli nie do komunizmu wg.poprawnego niby myślenia(pozornego rozumowania).dobranoc'
poprawniej -asebeia
Usuńpomyślałem o kaloszu i mapetach ....po przeczytaniu swojej niby-notki.
Usuńa tak na poważnie -SUB -to po polskiemu-pod
Usuńjest pewien niuansik w użyciu NIBY.Napisałem "niby tolerancyjny",a nie niby-tolerancyjny.
UsuńZatem moje NIBY jest przyimkiem,spójnikiem ,czy partykułą?
Jakie funkcje pełni moje NIBY -czy funkcję porównawczą,relację podobieństwa,czy konstrukcję porównawczą,relację podobieństwa.A może moje NIBY jest dystansem kwestionującym,jak to czujnie wyłapał Gospodarz,bo tak mu akurat odpowiada.
W każdym razie "moje" NIBY ,to na bank wyraz porównawczy(jakby,jakoby).
Polskie odpowiedniki,łacińskie quasi ma różne funkcje.Np.quasi uczony to może być ten,o którym się mówią że jest uczonym ,a więc jakby uczony ,rzekomo uczony i ten który się ma za uczonego,choć nim nie jest ,a więc pseudouczony.(pseudotolerancyjny?)
Fakt, wstydzę się swoich błędów ortograficznych, gramatycznych itd.W tym słów tzw.brudnych -za co należą się przeprosiny dla potencjalnego czytacza ...