czwartek, 29 września 2016

I kto tu bluźni?

  Sławomira Zatwardnickiego, teologa, znam z kilku książek. Szczególnie utkwiła mi w pamięci jedna, o znamiennym tytule „Katolicki pomocnik towarzyski, czyli jak pojedynkować się z ateistą” (wydawnictwa Fronda, 2012 rok). Kupiłem, by poznać jakie „chwyty” będą wobec mnie stosować wierzący. De facto książka okazała się cenną właśnie dla ateisty, bo niemal w pełni obnaża wątpliwe niuanse teizmu i brak zrozumienia ateizmu.

  Ale ja nie o tym. Biję się w pierś, jeszcze nigdy z powodu tak poważnej celebracji, jaką jest Eucharystia, nie miałem tyle „ubawu”, choć bardziej adekwatnym byłoby określenie – zniesmaczenia. Byłem katolikiem, dostąpiłem komunii św. i zawsze mi się wydawało, że wiem czym jest Eucharystia. Wpajano mi, że to pamiątka Paschy Jezusa i jest urzeczywistnieniem więzi z Bogiem. Proste i zrozumiałe. Nie potrzeba mi było niczego innego. Nawet jako ateista, nigdy by mi nie przyszło na myśl wyobrażać sobie czegokolwiek innego, ani tym bardziej wyśmiewać się z tego sakramentu. Aż do dziś, właśnie za sprawą S. Zatwardnickiego – przypomnę – katolickiego teologa.

  W Ewangelii jest napisane: „Następnie wziął chleb, odmówiwszy dziękczynienie połamał go i podał mówiąc: «To jest Ciało moje, które za was będzie wydane: to czyńcie na moją pamiątkę!»” [Łk, 22, 19]. Drogi Czytelniku, czy kiedykolwiek skojarzyłbyś te słowa z kanibalizmem? (sic!) S. Zatwardnickiemu i owszem tak się właśnie skojarzyło, bo cały artykuł* poświęca na to, aby tę opinię obalić. A by była jasność, uważa, że ten pogląd wcale nie wywodzi się nawet od „podwórkowego ateizmu”, za co ślę mu moje podziękowania. Szkoda, że nie wyjaśnia, skąd w ogóle mu przyszedł taki pomysł do głowy. Ja się domyślam, ale o tym cicho, o tym sza, nie będę autora wyprowadzał z błędu. W każdym razie, ja bym z tego jednego zdania Ewangelii św. Łukasza tak bulwersującego wniosku nie wyciągnął, bo choć mowa jest o Ciele, fragment „to czyńcie na moją pamiątkę” odnosi się do symbolicznego rytuału. Stąd, gdy czasami słyszę o spożywaniu pod postacią hostii Ciała chrystusowego, przechodzą mnie ciarki. A, że sprawa nie jest błaha, świadczą o tym rozpowszechniane cuda eucharystyczne, jak dla mnie – bluźnierstwo nad bluźnierstwami. Jeśli bowiem hostia byłaby prawdziwym ciałem Chrystusa, co usiłują nam wmówić orędownicy tych cudów, to można wtedy uznać, że faktycznie, przyjmujący komunię świętą są w jakiejś mierze kanibalami, choć jak udowodniono, sprawcą pojawienia się „krwi” na tych „cudownych” hostiach jest rzadko występująca i niegroźna dla człowieka bakteria, o pięknej łacińskiej nazwie Serratia marcescens, po polsku już mniej ładnie: pałeczka krwawa.

  Na szczęście S. Zatwardnicki nie odnosi się do cudów eucharystycznych i udaje mu się udowodnić, że spożywanie hostii nie jest kanibalizmem, ale tłumaczy to dość pokrętnie. Pozwolę sobie na cytat: „Przyjmowanie Eucharystii oznacza, że nie spożywa się tu „rzeczowego” daru (ciała i krwi), lecz że dokonuje się tu wejście Osoby w osobę. Żywy Pan ofiarowuje się mi, wkracza we mnie i zaprasza mnie, bym się Mu oddał tak, aby wypełniły się słowa: Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus.” [cytat w oryginalnym brzmieniu]. Pomijam ostatnie zdanie, z którego mogło by wynikać, że spożycie hostii jest równoznaczne ze śmiercią (sic?) Bardziej drażni mnie owo „wejście Osoby w osobę” bo też wydaje mi się niefortunne, tyle że pewnie przemawia przeze mnie zakorzenione w pamięci szkolne spaczenie. Pamiętam jak chemik na swoich lekcjach często cytował swoje ulubione powiedzonko: „ciało w ciało daje jeszcze jedno ciało”. Nie bardzo rozumiem dlaczego Eucharystia nie może mieć tylko charakteru ważnego, uświęconego rytuału, sakramentu symbolizującego połączenie się z Bogiem, ale trzeba ją koniecznie pogmatwać, tak jak to czyni S. Zatwardnicki? Dla mnie autor tego artykułu był zrozumiały, gdy kreował się na zaprzysięgłego wroga ateizmu, choć w przytoczonej we wstępie książce, wbrew tytułowej sugestii, bardziej swój gniew kieruje na „letnich” katolików. Widać ateiści nie zwracają na niego uwagi, więc uderza w „swoich” za to, że nie rozumieją i nie kultywują wiary tak, jak on od niech tego wymaga (sic!) W swoich książkach jest autentyczny, na niszowych portalach jak Fronda.pl czy pch24.pl rozmywa swój autorytet na drobne.

Przypisy:



12 komentarzy:

  1. Po raz pierwszy zetknęłam się z zarzutem, że katolicy to kanibale na jednym z blogów świadka Jehowy [później już byłego ś.J.]; kiedy opisywał pogrzeb katolika [kogoś z rodziny]. Dla tej osoby komunia św. to było "połykanie opłatka" i o ile mogłam to zrozumieć, to już zarzut kanibalizmu bardzo mnie dotknął. Może dlatego tak bardzo mnie to poruszyło, że wiązało się z pogrzebem. A co do letności w wierze, to są słowa Apokalipsy: "Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust" (3,15n). Ale to już na inną notkę więc tylko pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Innej notki w temacie Apokalipsy nie będzie, bo już była. Św. Jan od Apokalipsy to lekki dziwak. Z przytoczonych przez Ciebie słów można wysnuć wniosek, że „zimny” ma większe szanse na zbawienie niż „letni” i jakoś nie bardzo mogę w to uwierzyć. Prawdę mówiąc wolałbym aby to nie była prawda, bo jestem „zimny” dlatego, że nie jestem zainteresowany. ;)

      Masz rację, porównanie Eucharystii do aktu kanibalizmu jest ohydne, ale jeśli możesz, przyznaj się, ile razy słyszałaś stwierdzenie, że Hostia to Ciało Chrystusa?

      Również ślę pozdrowienia.

      Usuń
    2. Wiele razy słyszałam, że Hostia to Ciało Chrystusa, lecz to nie takie ciało jakie posiadają ludzie ziemscy.Po zmartwychwstaniu było to CIAŁO UWIELBIONE [m.in. przenikało mury].
      "Przez wcielenie Słowo Boże przyjęło ludzkie ciało" (por. J 1, 14),
      a przez swoją śmierć i zmartwychwstanie uczyniło je uczestnikiem swej własnej chwały Jednorodzonego Syna Ojca. Poprzez dary Ducha Św. i "UWIELBIONEGO" CIAŁA Chrystusa w Eucharystii komunikant karmi swego ducha [nie ciało] jak wzmocnienie w pielgrzymowaniu do domu Ojca.
      Tak mi się widzi, ale zaznaczam... nie jestem teologiem, aby się wymądrzać.

      Usuń
    3. Przecież o wymądrzanie się Ciebie nie posądzam.
      Wszystko ładnie wyklarowałaś, a jednak jest pewna nieścisłość. Jezus o tym, co uznajemy za Eucharystię mówił, gdy był jeszcze człowiekiem. Dokładnie tak: „To jest Ciało moje, które za was będzie wydane (...)” [Łk 22,19] Przytoczony przez Ciebie fragment Ewangelii Jana dotyczy tego kim stał się Jezus i nie ma nic wspólnego z Eucharystią.

      Usuń
    4. A nie można przyjąć,że to jest po prostu metafora?

      Usuń
    5. Asmodeuszu> moim zdaniem - mylisz się; przytoczony fragment Ew.Jana dotyczy także Eucharystii; Słowo Boże wcielone w ciało ludzkie i dzięki temu Słowu ciało Jezusa zostało uwielbione; i Słowo to pod postacią chleba [opłatka]jest pokarmem ducha na drogę do Nieba.
      Ew. Jana -Prolog po części to wyjaśnia;
      " Na początku było Słowo
      a Słowo było u Boga,
      i Bogiem było Słowo.
      Ono było na początku u Boga.
      Wszystko przez Nie się stało,
      a bez Niego nic się nie stało,
      co się stało....." [nie będę cytować całości].
      Dokładnie tak; "To jest Ciało moje...." a w Nim Słowo Boga;
      Słowo wszechmocne.

      Usuń
    6. Anonimowy:
      Oczywiście, że słowa Ewangelii św. Marka to jest metafora i nie sposób tego inaczej traktować. Ale tej metafory nie da się przenieść na stwierdzenie, że Eucharystia jest spożywaniem Ciała Chrystusa. To ma kapitalne znaczenie dla cudów eucharystycznych, gdzie już bez żadnej metafory uznaje się hostię za Ciało Chrystusa.

      Usuń
    7. Aisab:
      W całym prologu nie ma słowa o Eucharystii. Jest mowa o ciele, ale w znaczeniu hebrajskim chodzi tu o człowieka (Jezus jak Bóg przyjął ciało człowieka, czyli słowo boże stało się człowiekiem) Dosłownie: Ciało które zamieszkało wśród nas (a nie w nas) i oglądaliśmy Jego chwałę.

      Usuń
    8. W prologu nie ma słowa o Eucharystii, lecz weź pod rozwagę całość Ewangelii, a nie koncentruj się na pojedynczych zdaniach. Słowa wyrwane z kontekstu można różnie interpretować.
      "A gdy oni jedli, Jezus wziął chleb i odmówiwszy błogosławieństwo, połamał i dał uczniom, mówiąc: «Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje». Następnie wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie, dał im, mówiąc: «Pijcie z niego wszyscy, bo to jest moja Krew Przymierza..."
      Apostołowie brali i jedli chleb przemieniony w Jego Ciało, chociaż On był z nimi obecny? więc jak to się stało? On był cieleśnie obecny, z nimi przy stole spożywając wieczerzę,a oni jedli Jego Ciało.
      Jak to się stało, że przy rozmnożeniu pięciu chlebów i dwóch ryb, po nakarmieniu tłumów ; [" w tłumie tym, samych tylko mężczyzn było około pięciu tysięcy"]; wszyscy najedli się do syta i zostało zebranych jeszcze dwanaście koszy resztek. Jak to możliwe, że w czasie Eucharystii, cały Jezus po podniesieniu mieści się w maleńkiej Hostii??? A teraz pewna historia;
      "Niezwykła historia Marty Robin. Przez 52 lata jej jedynym pokarmem była hostia". Z tego wynika, że Hostia może być nie tylko pokarmem dla ducha ale też dla ciała. Czy nadal wszystko chcesz zgłębić rozumem?

      Usuń
    9. Aisab:
      To nie je odniosłem się do Prologu Ewangelii Jana, a Ty ;) a mnie za ten argument obwiniasz? Trochę nie w porządku. Ale nic to, problem chyba w tym, że traktujesz Ewangelie jak ostateczną wyrocznię, co jest błędem, bo już nie raz wspomniałem, że jest tam zbyt wiele sprzeczności. To zbiór pięknych (choć nie zawsze) przypowieści, metafor, aluzji, symboli i przenośni, z których można wyciągać tylko ogólne wnioski a nie dosłowne. Eucharystia jest symbolem pojednania, przyjęcia Boga do siebie. Nic poza tym, bo inaczej popadniesz w herezje.

      Natomiast, co do Marty Robin. Przykład raczej chybiony, bo nawet święte Oficjum nie może sobie poradzić z uczynieniem jej błogosławioną, i do tej pory jej mistyczne wizje nie zostały przez tenże Kościół potwierdzone (uznane). Póki co, ma statut heroiczności. Mam poważne wątpliwości, co do jej poczytalności i diety, ale nie będę się spierał, skoro od małego dziecka chorowała na wirusowe zapalenie mózgu. Niejaki Ghandi też ponad trzydzieści dni nic nie jadł, i tu sorry za żart, aby umrzeć musiano go zabić w zamachu. A przecież chrześcijańskim mistykiem nie był...

      Usuń
    10. Asmodeuszu> oczywista oczywistość, że to ja nawiązałam do Prologu aby od początku [wcielenia Słowa Bożego]dotrzeć do końca,a w tym wypadku do Ostatniej Wieczerzy, gdzie została ustanowiona Eucharystia. Od początku do końca, aby mieć pełny obraz. Nie do mnie należy uznawanie; co w Piśmie Św. jest dosłowne, co jest przenośnią, aluzją,symbolem, a co metaforą. Z powodu własnych interpretacji Biblii tworzą się różne religie [wyznania], a także niewiara. Zgodzę się z tym, że Eucharystia jest formą przyjęcia Boga do siebie. Słowo "komunia" kojarzy się z przyjęciem Najświętszego Sakramentu, czyli Ciała i Krwi Chrystusa pod postacią chleba i wina. To jeden ze sposobów wejścia w komunię z Bogiem, gdyż "Komunia" ma jednak szersze znaczenie niż Najświętszy Sakrament. Słowo to pochodzi od łacińskiego słowa communio, które oznacza wspólnotę, jedność, solidarność z kimś, wzajemną więź, oddanie, współudział i uczestnictwo w kimś lub czymś. W Jezusie Chrystusie dokonuje się coś zupełnie nowego: Bóg wchodzi w komunię z ludźmi przez to, że w swoim Synu wciela się w naturę ludzką. To wejście Boga w komunię z ludźmi domaga się odpowiedzi z ich strony. Człowiek przez Syna Bożego powinien wejść w komunię z Bogiem. Jednym ze sposobów wejścia w komunię z Bogiem jest także [oprócz przyjmowania Najświętszego Sakramentu] Słowo Boże.

      Usuń
    11. W końcu doczekałem się właściwej interpretacji Eucharystii ;) Nie szukaj tu ironii, bo jej nie ma. Ale wniosek jest taki, że ani hostia nie jest w dosłownym znaczeniu ciałem Chrystusa, ani wino mszalne Jego krwią. One tylko symbolizują ciało i krew, a przez tą symbolikę są uświęcone.

      Usuń